ACTA, fakty i protesty

 Wiele słyszymy o ograniczeniu wolności internetu, cenzurze, etc. Jako część, jak sądzę, mniejszości pokusiłem się o przeczytanie treści tego aktu [1], co więcej, udało mi się wyciągnąć z tej lektury wnioski, które faktycznie nie pozostawiają wątpliwości, że umowa ta może i powinna budzić podejrzenia. Myśląc o możliwych konsekwencjach tego prawa brałem pod uwagę dwie podstawowe kwestie: wynikające bezpośrednio z tekstu następstwa ACTA oraz fakt, że jest to wytwór demoliberalizmu, co w zdecydowanie złym świetle stawia „dobre chęci” twórców tego aktu ( poza tym jak powszechnie wiadomo, dobrymi chęciami to jest piekło wybrukowane).

Przechodząc do meritum, wyodrębniłem z tekstu umowy konkretne artykuły, które budzą faktyczne obawy co do dobrych intencji oraz właściwego ich wykorzystania (teoretycznie przy bardzo dobrej woli czytającego nie można się dopatrzeć niczego złego, ale chyba nikt nie oczekuje, że ACTA będzie zawierać treści o cenzurze i ukróceniu wolności).

Art. 9 „Odszkodowania”

1. Każda Strona zapewnia swoim organom sądowym, w cywilnych procedurach sądowych
dotyczących dochodzenia i egzekwowania praw własności intelektualnej, prawo do nakazania
sprawcy naruszenia, który wiedział lub miał wystarczające podstawy, by wiedzieć, że zajmuje
się działalnością stanowiącą naruszenie, aby zapłacił posiadaczowi praw odszkodowanie
odpowiednie dla zadośćuczynienia za szkodę, jakiej posiadacz praw doznał w wyniku
naruszenia. Określając kwotę odszkodowania za naruszenie praw własności intelektualnej,
organy sądowe Strony mają prawo wziąć pod uwagę między innymi przedstawione przez
posiadacza rozsądne obliczenie wartości, które może obejmować utracone zyski, wartość
towarów lub usług, których dotyczy naruszenie, wycenionych zgodnie z ceną rynkową lub
sugerowaną ceną detaliczną.

Na przykładzie popularnego serwisu YouTube: skoro służy on do wrzucania plików, a może to zrobić każdy, to wiedząc o ilości użytkowników tegoż portalu nie ma możliwości kontrolowania wrzucanych materiałów pod względem praw autorskich. Obecnie istniejący system polegający na usuwaniu nielegalnych materiałów, czy choćby ścieżek dźwiękowych będących naruszeniem praw autorskich jest wystarczający. Jeśli jednak za sprawcę uzna się każdego wrzucającego na serwer dany materiał użytkownika, a serwis YouTube wyłączy się z odpowiedzialności, to również dojdziemy do absurdalnej sytuacji, gdy organy państw będą ścigać miliony użytkowników, bo zamieścili jakiś nieszkodliwy fragment filmu, czy piosenki. Obojętnie kogo władze postanowią ukarać, dojdzie do co najmniej dziwnych sytuacji.

Art. 11. „Informacje o naruszeniu”

Bez uszczerbku dla prawodawstwa Strony dotyczącego przywilejów, ochrony poufności źródeł
informacji lub przetwarzania danych osobowych, każda Strona zapewnia swoim organom sądowym, w cywilnych procedurach sądowych dotyczących dochodzenia i egzekwowania praw własności intelektualnej, prawo do nakazania sprawcy naruszenia lub domniemanemu sprawcy naruszenia, na uzasadniony wniosek posiadacza praw, by przekazał posiadaczowi praw lub organom sądowym, przynajmniej dla celów zgromadzenia dowodów, stosowne informacje, zgodnie z obowiązującymi przepisami ustawodawczymi i wykonawczymi, będące w posiadaniu lub pod kontrolą sprawcy naruszenia lub domniemanego sprawcy naruszenia. Informacje takie mogą obejmować informacje dotyczące dowolnej osoby zaangażowanej w jakikolwiek aspekt naruszenia lub domniemanego naruszenia oraz dotyczące środków produkcji lub kanałów dystrybucji towarów lub usług stanowiących naruszenie lub domniemane naruszenie, w tym informacje umożliwiające identyfikację osób trzecich, co do których istnieje domniemanie, że są zaangażowane w produkcję i dystrybucję takich towarów lub usług oraz na identyfikację kanałów dystrybucji tych towarów lub usług.

W gruncie rzeczy, biorąc pod uwagę rzeczywistość demoliberalizmu, a w szczególności demoliberalizmu unijnego, „domniemany sprawca” to pojęcie szerokie i długie jak Amazonka. Jak pokaże dalsza lektura umowy, państwa jej przestrzegające mogę w dość swobodny sposób interpretować zasady obowiązujące w systemach prawa krajów cywilizowanych. Domniemane naruszenie prawa to teoretycznie sytuacja, w której naruszenie to jest wielce prawdopodobne, natomiast w wykonaniu naszego gwaranta wolności zwanego Unią Europejską i jej poszczególnych części zapis ten bardzo łatwo mógłby posłużyć do zbierania potrzebnych im informacji. W końcu państwo, które jest w stanie wmówić obywatelom, że ślimak to ryba, jest zdolne do wielu bardziej zaskakujących i odkrywczych rzeczy.

Art. 12. „Środki tymczasowe”

(…)

2. Każda Strona zapewnia swoim organom sądowym prawo do zastosowania środków
tymczasowych bez wysłuchania drugiej strony, w stosownych przypadkach, w szczególności,
gdy jakakolwiek zwłoka może spowodować dla posiadacza praw szkodę nie do naprawienia
lub gdy istnieje wyraźne ryzyko, że dowody zostaną zniszczone. W przypadku postępowania
prowadzonego bez wysłuchania drugiej strony każda Strona zapewnia swoim organom
sądowym prawo do podejmowania natychmiastowego działania w odpowiedzi na wniosek o
zastosowanie środków tymczasowych i do bezzwłocznego podejmowania decyzji.

„Audiatur et altera pars.” – czy szanownym twórcom ACTA nic ta zasada nie mówi? Rozumiem, że wspomniany w art. 11. domniemamy sprawca może być ofiarą takiej prewencji, niezależnie od tego czy udowodniono mu winę czy nie? Proponowałbym pójść dalej. Po co komu domniemanie niewinności? Jak obywatel jest uczciwy, to nie ma się czego obawiać. Posiedzi ze dwa lata w więzieniu, a tymczasem władza ludowa sprawdzi, czy był winny, czy może jednak nie.

To, że dowody mogą zostać zniszczone nie jest argumentem do toczenia postępowania bez udziału oskarżonego. Przekładając to na praktykę – wyobraźmy sobie, że na wspomnianym już YouTube pojawia się jakaś krytyka rządu, która jest nie po jego myśli. A przecież YouTube jest naszpikowany naruszeniami praw autorskich, więc aby nie zniszczono dowodów można by zamknąć cały serwer. I tak: sprawca zostanie ukarany, a przypadkiem zablokuje się niepożądane treści, ale to przecież czysty przypadek i na pewno nie ma związku.

Natomiast co do zabezpieczenia danych, mówi się, że rzecz wpuszczona do internetu pozostaje w nim na zawsze. Z kolei zamiast stosować różnego rodzaju środki prewencyjne można znaleźć sposób na zabezpieczenie dowodu przed usunięciem, czy w inny sposób (choćby przy pomocy właściciela serwera) dokonać zabezpieczenia dowodów, oczywiście na podstawie nakazu sądu, bez naruszenia praw domniemanego sprawcy.

Art. 12. „Środki tymczasowe”

(…)

5. Jeżeli środki tymczasowe zostaną uchylone lub wygasną na skutek działania lub zaniedbania
wnioskodawcy, lub gdy następnie ustalono, że nie miało miejsca naruszenie prawa własności
intelektualnej, organy sądowe mają prawo nakazać wnioskodawcy, na wniosek pozwanego,
aby zapłacił pozwanemu odpowiednie odszkodowanie z tytułu wszelkich szkód
spowodowanych przez te środki.

Czyli innymi słowy „Ups, pomyłka.” A teraz niech wnioskodawca płaci, zakładając, że ma z czego. Pytanie tylko, czy w trakcie tego jednostronnego postępowania sądowego oskarżony w ogóle będzie sobie zdawał sprawę, że jest oskarżony?

Art. 27. „Dochodzenie i egzekwowanie w środowisku cyfrowym”

4. Strona może, zgodnie ze swoimi przepisami ustawodawczymi i wykonawczymi, zapewnić
swoim właściwym organom prawo do wydania dostawcy usług internetowych nakazu
niezwłocznego ujawnienia posiadaczowi praw informacji wystarczających do
zidentyfikowania abonenta, którego konto zostało użyte do domniemanego naruszenia, jeśli
ten posiadacz praw złożył wystarczające pod względem prawnym roszczenie dotyczące
naruszenia praw związanych ze znakami towarowymi, praw autorskich lub pokrewnych i
informacje te mają służyć do celów ochrony lub dochodzenia i egzekwowania tych praw.
Procedury są stosowane w sposób, który pozwala uniknąć tworzenia barier dla zgodnej z
prawem działalności, w tym handlu elektronicznego, oraz, zgodnie z prawodawstwem Strony,
zachowuje podstawowe zasady, takie jak wolność słowa, sprawiedliwy proces i prywatność.

Jakkolwiek ten nakaz wydania informacji o domniemanym sprawcy można zinterpretować jako słuszną zasadę, choć potencjalnie może służyć nadużyciom, jeśli państwo tego będzie potrzebować, to ostatnie zdanie w kontekście wcześniej przedstawionych artykułów brzmi zwyczajnie śmiesznie. Sprawiedliwy proces? Rozumiem, że to ten sam, co prowadzony bez wysłuchania drugiej strony?

Art. 28. „Wiedza fachowa, informacje i koordynacja krajowa w dziedzinie dochodzenia i egzekwowania”

2. Każda Strona wspiera gromadzenie i analizę danych statystycznych i innych stosownych
informacji dotyczących naruszeń praw własności intelektualnej oraz gromadzenie informacji
na temat najlepszych praktyk zapobiegania naruszeniom i zwalczania ich.

Czyżby za tymi „innymi stosownymi informacjami” kryły się jakieś bazy danych? Najwyraźniej na mocy ACTA, każdy dzieciak, które kiedyś popełnił jakieś głupstwo do końca życia będzie mniej lub bardziej nadzorowany jako potencjalny przestępca.

Kiedyś istniała zasada wyrażona w Polsce słowami konstytucji sejmowej „Neminem captivabimus nisi iure victum.” Czyżbyśmy powoli, na początek poprzez ignorowanie praw oskarżonego, wracali do momentu przed jej wprowadzeniem?

Jakkolwiek każdy (może prócz tego postępowania bez oskarżonego) artykuł przytoczony przeze mnie można usprawiedliwić, tak trzeba pamiętać o tym, o czym na wstępie wspomniałem. Istotą problemu jest to, że istnieje on w systemie, który ewidentnie dąży do podporządkowania sobie wszystkiego, włącznie z całą prywatnością człowieka. Uważam zatem, że obawy wyrażane przez społeczność międzynarodową nie są bezpodstawne.

W całej Polsce organizowane będą protesty przeciw ACTA. Osobiście nie jestem przekonany do udziały, a to dlatego, że nie ma to większego sensu. Być może faktycznie rząd zrezygnuje z tej umowy, ale zaraz wprowadzi ją tylnymi drzwiami, tak, że nikt się nie zorientuje, ani nawet nie powie słowa sprzeciwu. Społeczeństwo wychowane na demokratycznych ideałach nie jest w stanie dostrzec istoty problemu. Nie chodzi o to, że władza robi źle, tylko o to, że władza jest zła. Próbuje się odciąć głowę hydrze, nie zwracając uwagi na to, że na jej miejscu pojawią się dwie następne. Należy uderzyć w samo serce i pozbyć się źródła problemów, a nie eliminować poszczególne zagrożenia.

Z drugiej strony obawiam się, że takie protesty mogą posłużyć różnego rodzaju „Oburzonym” i innym lewackim grupom kreujących się na obrońców wolności i sprawiedliwości (najlepiej społecznej, takiej z trybunałami rewolucyjnymi, bo inaczej co to za sprawiedliwość).

Natomiast warto zwrócić uwagę na interesujące zjawisko, jakie ma obecnie miejsce. Okazuje się, że można bezkarnie pluć na ludzi, poniżać ich i znieważać. Można ich okradać wmawiając, że to dla ich dobra. Ale nie można zabrać im internetu, bo jak się okazuje dopiero wtedy mobilizują się masy protestujących. Jakkolwiek wolny internet leży w interesie prawicy (bo gdzie indziej możemy tak swobodnie rozpowszechniać swoje idee, skoro na ulicach do ludzi nie dotrze), to należy zastanowić się nad tragizmem dzisiejszych czasów. Rząd może zrobić wszystko, byle zostawił internet w spokoju, bo jak się okazuje dla wielu to jedyne o co warto walczyć i jest im w życiu potrzebne.

Sebastian Bachmura

[1] Treść ACTA w j. polskim dostępna pod adresem: http://eur-lex.europa.eu/LexUriServ/LexUriServ.do?uri=COM%3A2011%3A0380%3AFIN%3APL%3APDF

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *