Aleksander Wielopolski: Dlaczego zwracamy się w stronę Rosji?

Od redakcji

Jest to fragment „Listu polskiego szlachcica do Księcia Metternicha” autorstwa Aleksandra Wielopolskiego napisany tuż po rzezi galicyjskiej sprowokowanej przez władze austriackie w 1846 roku (słynna rabacja). Margrabia zarzuca władzom austriackim naruszenie podstaw porządku społecznego i działania przeciwko interesom narodu polskiego. W konkluzji stwierdza, że Polakom nie pozostaje nic innego, jak zwrócić się w stronę Rosji.

Czy Opatrzność zrodzi pewnego dnia tego, który rzuci na drogę przeznaczenia te wszystkie nasze nieszczęścia, zniewagi, nienawiści, stłumioną dumę, klątwy, który zaprzęgając do swego rydwanu te wiekuiste furie, dokona zemsty sprawiedliwej i pamiętnej? Czy kroki mścicieli są jeszcze daleko od progu waszych drzwi? Czy daleko od nas jest ten, któremu dane będzie połączyć w całość rozproszone narody słowiańskie, wzmocnione przez całe polskie plemię, stanowiące rozległy materiał dla nowej budowli?

Rozkład narodu polskiego jest tylko jednym z przejawów ważnych czynów, które wydarzyły się w tej części Europy, to tylko połowa waszego dzieła. Czy nie zamierzacie zdobyć dla narodu niemieckiego terenów, które my utraciliśmy? To w Krakowie po raz pierwszy ujrzeliśmy ten obopólny zryw narodowościowy Polaków, którzy konali od waszych ciosów i nadbiegających Rosjan. Jest wiadome, że trwoga, jaką przejęci byli mieszkańcy Krakowa przed okupacją swego terytorium przez obydwa połączone wojska, wcale nie została wywołana przez te dziesięciodniowe rządy [rewolucyjne], zbyt obmierzłe, by były straszne. Nie, to uczucie miało związek z wami, wynikało z obawy przed galicyjskim horrorem zagrażającym Rzeczypospolitej [krakowskiej] wraz z powrotem waszego wojska. Dlatego błagano o wejście Rosjan. Czy te powszechne przejawy sympatii, okrzyki radości, jakimi ich przyjęto, nie zabrzmiały w waszych uszach jak pieśń weselna, z której narodzi się zupełnie inna przyszłość?

Tak jak wydarzenia galicyjskie odbiły się echem w Krakowie, tak wieści o wejściu i powitaniu przez ludność wojsk rosyjskich rozeszły się z kolei w Galicji i już widać, jakie przyniosły owoce. Wielu szlachciców uciekających przed ekscesami waszego lojalnego chłopstwa poprosiło o schronienie władze rosyjskie. Ze strony Rosjan taki sposób zaprezentowania się w Krakowie nie jest faktem odosobnionym. Ich postępowanie w innych sprawach dokładnie temu odpowiada. Trzeba wymienić tu kary cielesne (chłostę) dla tych chłopów galicyjskich, którym wasze władze, tak zazwyczaj rygorystyczne na przejściach granicznych, nie przeszkadzały przedostawać się do Królestwa Polskiego, by podżegać do rzezi. Trzeba do tych kroków zaliczyć również surowe ukaranie kilku chłopów w Królestwie, którzy zainfekowani zarazą, schwytali i dostarczyli władzom tych właścicieli ziemskich, których uznali za podejrzanych, co w przypadku waszych starostów było wystarczającym powodem legalizacji gwałtów.

Szlachta polska przyjęła z wdzięcznością czujność, jaką wykazały władze Królestwa, by usuwać z krajowej prasy wszystko to, co wobec niej tchnęło nienawiścią, potwarzą i pogardą. Z drugiej strony nowiny o negocjacjach prowadzonych w Rzymie wpłynęły na uspokojenie umysłów w tak poważnej sprawie wolności sumienia. Z pewnością rząd rosyjski jest surowy dla polskiej szlachty, ale Romanow sam jest za dobrym szlachcicem, by pozwalać, nawet wśród wrogów, zabijać podobnych sobie. Jest zbyt sumienny, by ich niszczyć, chcąc z góry zapobiegać [wypadkom], zbyt honorowym, by ubliżać ofiarom. Autokrata, trzymający tak samo silną ręką wszystkie warstwy swoich poddanych, wystrzega się tłumienia rewolty jednych za pomocą pułapek zastawionych wespół z drugimi.

Tak samo, jak wy, razem z wami Rosjanie zdetronizowali naszego króla, nasze instytucje i nasze wolności. Pozostawili jednak nietknięty nasz porządek społeczny. Publiczny wymiar sprawiedliwości sprawują żelazną ręką za pośrednictwem swoich uprawnionych organów i nigdy nie przekazali mordercom suwerennego prawa cara. Ich rygorystyczny reżim pogardza dwulicowością, nie udają pobłażliwości. Nie odczuwają wobec nas potrzeby wymazania z pamięci wielkich czynów wojennych z naszych pól bitewnych, mordując bezbronnych męczenników. Część naszych dawnych obyczajów ma w ich oczach urok jako relikwia słowiańszczyzny.

Wasza postawa w Galicji, gdzie cementujecie krwią fundamenty waszej władzy, nie jest pojedynczym zdarzeniem. W chwili rzezi naszych braci Pana depesza, Mości Książę, dała Niemcom sygnał do wszczęcia innej „rzezi”, zajadłej nagonki prasowej, która w niemal wszystkich opiniotwórczych organach szkaluje nasze wspomnienia, naszą dobrą sławę i nasz honor. Nie czuje się Pan źle, że dopiero lżenie nas przynosi panu popularność u swoich?

W Prusach, na oczach władz, zyskują wiarę nawet najbardziej absurdalne, najbardziej obelżywe kalumnie rzucane na polską szlachtę. Wie Pan doskonale, że nie wystarcza nam środków obrony w waszych gazetach, zwłaszcza pruskich, które nie zaprzestają ataków. Wasze germańskie instytucje odebrały nam głos na długo przed rozpoczęciem debaty: Memoriam quoque ipsam cum voce perdidissemus, si tam in nostra potestate esset oblivisci quam tacere. Nawet mój głos, jako pierwszy podnoszący z głębi naszego kraju, który w końcu musiał wybuchnąć, ośmiela się zabrzmieć tylko pod osłoną anonimowości.

Wszystko sprzyja zmianie postawy Polaków wobec Rosjan. Zarysowuje się nowa przyszłość, musimy ją wybrać. Ten bezładny i ryzykowny marsz, jakim podążamy aż do dziś, trzeba – za pomocą śmiałego postanowienia, które może rozkrwawić nam serca – zastąpić zdrowym zachowaniem, wyznaczonym sytuacją. Zamiast zdobywać żebraniną pozycję na Zachodzie, możemy, głęboko wniknąwszy w siebie, stworzyć alternatywną przyszłość i utorować sobie drogę do wnętrza olbrzymiego mocarstwa. Coraz bardziej pozbawieni możliwości bycia panami swego losu jako ciało polityczne, jako państwo, możemy odnaleźć nowy los jako ludzie należący do tej samej rasy. Często dawało się dostrzec ścieranie się w długotrwałym antagonizmie pierwiastków, które powinny się nawzajem udoskonalać, łagodzić, modyfikować po to, aby odnaleźć w jedności wspólne przeznaczenie. Czy nie mogłoby tak być w przypadku dwóch narodów słowiańskich, szczutych przeciwko sobie w bratobójczej wojnie? Czy obce okrucieństwo nie posłuży do przyspieszenia chwili uświadomienia sobie takiej możliwości i pojawienia się słowiańskiej jedności, w poczuciu której wygaśnie wzajemna nienawiść? Sami sobie, w połowie, zawdzięczamy surowość ciążącego nad nami rosyjskiego reżimu. Czy nie zaczniemy dobrowolnie chcieć tego, co dotychczas zaledwie znosiliśmy, za obopólnym porozumieniem akceptować konieczności, która dziś popycha nas do buntu? Gdy zaprzestalibyśmy pozować na niewolników, nasz władca mimowolnie stałby się naszym bratem.

W Cesarstwie Rzymskim, z jego podziałem na rasy, z wzajemnie nieprzystosowanymi prowincjami, z czasem złagodniała sztywność reżimu i arogancja prokonsulów: nazwa Rzymianin nabrała zbiorowego znaczenia, charakteryzującego ten olbrzymi konglomerat wszystkich narodowości, uwarunkowań, interesów i historii jego poszczególnych prowincji. Podbici Grecy wywarli ogromny wpływ na bieg cywilizacji i losy tego cesarstwa, i gdy się ono podzieliło, ukonstytuowali się osobno w Cesarstwie Konstantynopolskim, któremu większość narodów słowiańskich zawdzięcza początek swej cywilizacji, i do którego odbudowy Słowianie mogą zostać pewnego dnia wezwani, by przywracając krzyż na kościele Św. Zofii, dokończyć dzieła Jana Sobieskiego.

Prowincje bałtyckie nie są przez Rosję traktowane jako państwo, jako organizm polityczny. Obok wzrostu siły materialnej, jakiej dostarczyły Rosji, wywierają one wpływ na jej losy jako pierwiastek niemiecki, co więcej służą za podstawę wywierania przez Rosję wpływu na Niemcy, czego skutki dadzą się pewnego dnia odczuć. Pozbawienie tych prowincji ich własnego charakteru zubożyłoby cesarstwo o te wszystkie wpływy. Dzięki naszemu wsparciu moralnemu siły cesarstwa wzrosłyby niepomiernie. Umocniłoby się wewnętrznie, wyleczyło z podekscytowania spowodowanego naszym nieposłuszeństwem, wzbogaciło o siły umysłowe i moralne naszego narodu, którego wpływ na losy cesarstwa wkrótce stałby się widoczny. Kto wie, czy wewnętrzne rozterki społeczeństwa rosyjskiego nie zostałyby pewnego dnia złagodzone dzięki przeniknięciu do niego polskiego pierwiastka; a wtedy nasze wspólne, połączone słowiańskie społeczeństwo być może stałoby się bogatsze i lepsze od każdego z obu żyjących dziś osobno. Wreszcie, cesarstwo dzięki nam zyskałoby wpływ na wszystkie krainy zamieszkiwane przez naszych braci i w ten sposób zwiększyłoby wpływ na resztę ludności słowiańskiej Południa i Zachodu. Szlachta polska, bez wątpienia, będzie wolała maszerować wraz z Rosjanami na czele młodej, prężnej i patrzącej w przyszłość cywilizacji, niż wlec się w ogonie waszej, zgrzybiałej, zrzędnej i zarozumiałej, potrącana, pogardzana, nienawidzona i lżona.

W nagrodę za nasz wkład dla Rosji otworzyłaby ona przed naszym narodem szerokie możliwości pracy dla społeczeństwa, zyskania wielkich korzyści, które wypełniłyby rozpaczliwą pustkę naszej obecnej sytuacji. Nasz stan moralny, jednocześnie niewolnika i żebraka, degraduje nas i pozbawia sił. W gorączkowej i próżnej pogoni za nieuchwytną przyszłością, przy braku troski o dzień dzisiejszy, który – zlekceważony – ulatuje bezpowrotnie, giną nasze zdolności, degeneruje się rozum, uczucia ulegają skażeniu, a rozgoryczenie, którym przepojony jest nasz chleb codzienny, obniża w nas świętą godność natury ludzkiej. Piękne rysy charakteru polskiego ulegają rozkładowi. Zamiast cnót naszych ojców, wzniosłości dusz, czynienia dobra, dumy szlacheckiej rozwija się zuchwalstwo, nikczemność, zawiść. Karleją w nas nawet dawne wady naszych przodków: imponujący chaos ich rokoszów zastępujemy złośliwością i mizerią naszych swarów. Nasze życie polityczne to bezpłodne słowo, pochłaniające resztę naszych sił. Swarliwy szum przybiera miano opinii publicznej, słowa naszej pięknej mowy tracą swoje znaczenie i przestają mieć związek z realiami. Dusze naszych elit, tych pasterzy zbłąkanego stada, zużywają siły w tytanicznych zmaganiach. Zgryzota i śmierć zbierają wczesne żniwo. Serca wysychają, umysły przenika rozgoryczenie, obraz prawdy w nas słabnie.

Nawet nadzieja się wyradza: matki karmią niemowlęta żółcią i krwią, a gangrena tocząca ich ojców i psująca od najwcześniejszych dni ich wrażliwe dusze każe im, pośrodku epoki bogatej w zdobycze intelektualne i społeczne, marnieć na naszych oczach. Wkrótce także one będą błąkać się w poszukiwaniu tego, co my goniliśmy na próżno. Nie, odwieczna wściekłość w sercach tylu pokoleń nie jest i nie może być z woli Boga, zaś ojczyzna dla nas, tak samo jak litera prawa dla was, nie może być bożyszczem, któremu należałoby poświęcić dobro ludzkości i odwieczne zasady porządku społecznego. Czy długo jeszcze będziemy przedstawiać sobą wystarczającą wartość, by móc składać ofiarę z samych siebie? Czy długo jeszcze – zamiast wywierać ozdrowieńczy wpływ moralny – będziemy tylko wchłaniać to, co przekazują nam obcy? Czy odległy jest ten dzień, gdy zdziesiątkowana szlachta, prowadząc za sobą resztki ludu, podążającego jeszcze za nią, dumna, lecz uciszająca drżące serca, będzie mogła powiedzieć cesarzowi Rosji: Przychodzimy oddać się Tobie jako najwspanialszemu z przeciwników. Byliśmy Twoi jako niewolnicy, prawem podboju, prawem strachu i za nic mieliśmy wymuszone przysięgi. Dziś otrzymujesz nowy tytuł władania nami. Łącząc nasze losy z losami cesarstwa, oddajemy się Tobie jako ludzie wolni, którzy mają odwagę uznać się za pokonanych, czynimy to z własnej woli, bez demonstracji i wyrachowania, z serca i z przekonania. Stajesz się dla nas tym, czym byłeś wbrew nam, naszym suwerenem z łaski Boga, którego wyrokowi, wyrażonemu w przeznaczeniu naszego ludu się poddajemy. Odrzucamy cały balast, to nasze jedyne mienie: te zwodnicze sympatie, tanie frazesy, gwarancje i to wszystko, co ludzie nazywają pompatycznie prawem narodów, te łachmany, w które ubierało nas miłosierdzie Europy, a które nie przykrywały blizn i ran na naszych umęczonych ciałach. Nie cofamy się przed podstawowym prawem Twego cesarstwa. Nie stawiamy warunków, sam osądzisz, kiedy będziesz mógł złagodzić wobec nas surowość swoich ustaw. Niczego sobie nie zastrzegamy, ale dojrzysz prośbę, prośbę cichą, zapisaną ognistymi literami w naszych sercach, tę jedną, jedyną prośbę: nie pozostaw bez kary zbrodni popełnionej przez obcego na naszych galicyjskich braciach, nie zapomnij o krwi słowiańskiej wołającej o pomstę.

Jeśli wypadki galicyjskie otwierają nam wreszcie oczy, to niewinna krew naszych braci przyniesie korzyść nam, naszym dzieciom i dzieciom waszych ofiar. Lecz także dla Pana, Mości Książę, ta krew nie popłynie na próżno.

Kiedy ręka Fryderyka, kładąc fundament pod wielkość Prus, dała impuls dla rozwoju postępu społecznego, jego panowanie stało się dla jego monarchii początkiem nowej ery; postęp ten był kontynuowany przez kolejnych mężów stanu, oświeconych królów i nigdy Prusy nie znalazły się w ogonie wprowadzanych reform społecznych. Wielokrotnie dały tego dowód.

U was Józef II, gorliwy naśladowca wielkiego Fryderyka, był dla swego kraju odosobnionym, szczęśliwym wyjątkiem. Jego ustawodawstwo, którego główną część stanowią przepisy w sprawach agrarnych, obudziło i zaostrzyło apetyty, źle jednak od jego czasów zaspokajane wskutek opieszałości kolejnych rządów. W Austrii poczytywano sobie za zasługę powściągliwość wobec jakichkolwiek reform. Dzieło cesarza Józefa, tłumione w swoim rozwoju, zamiast stać się motorem postępu i siły państwa, stało się robakiem drążącym wasz gmach społeczny.

Te same przyczyny spowodowały zarówno podziały w naszym narodzie, jak i zakłócenia porządku społecznego w całym waszym państwie. W prowincjach, gdzie nie ma polskiej szlachty, nie zdarzyły się jeszcze wypadki mordowania dziedziców, ale wszędzie dookoła mieszka wylękniona szlachta, pokładająca nadzieję w rządzie, który nie nauczył się na czas czynić zadość jej oczekiwaniom. To, czego odmówiliście oczekiwaniom kraju w Galicji, rychło przyznaliście bandom morderców, ledwo co rozbrojonym. Teraz znamy już drogę, jaką podążały wasze dobrodziejstwa… Za parę lat zapłacicie z lichwiarskim procentem za opóźnienia we wprowadzaniu postępu społecznego i reform. Wtedy jeszcze raz okaże się, że szlachetna krew polskiej szlachty nie została przelana na próżno, że stanowić może wskazówkę, jak znaleźć drogę ocalenia. W każdym domu, na każdej granicy, w działaniach podejmowanych świadomie i w tym, czego się przewidzieć nie da, w ustępstwach, jakie poczynicie i w karach, jakie ześle wam boska sprawiedliwość, doświadczycie prawdziwości słów poety:

„Das Blut ist ein besonderer Saft” (Krew jest szczególnym sokiem).

Uwierz, Mości Książę, za Twój sposób postępowania wobec nas pozostanę Twoim wrogiem do końca moich dni. Lecz będę wrogiem postępującym otwarcie, uczciwie i po szlachecku, i w innych kontaktach zachowam wobec Pana osobisty szacunek i respekt, jaki od dawna żywiłem.

15 kwietnia 1846 r.

Tłum.: Wanda Żor

Za: Andrzej Żor, Ropucha – studium odrzucenia, Toruń 2007, ss. 499-507.

Myśl Polska. Nr 13-14 (31.03-7.04.2013)

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Aleksander Wielopolski: Dlaczego zwracamy się w stronę Rosji?”

  1. Jednej rzeczy nie mogę u niektórych konserwatystów pojąć, mianowicie jakiegoś uwielbiającego zachwytu Rosją. Kraju rządzonego od zawsze przy pomocy zamordyzmu, korupcji, nepotyzmu i to wszystko w takim siermiężnym, kacapowatym wydaniu. Co tam jest takiego, co pozwala brać ich za wzór. Nie mówię tutaj o pojedynczych wybitnych jednostkach, bo te trafiają się na całym świecie, ale Rosji i tej wschodniej kulturze jako całości. Jako Ślązakowi jest mi naprawdę trudno to zrozumieć.

  2. Wielopolski wlasciwie dobrze napisal temu niemcowi.. ze szwaby to nikczemne stwory.. ale i tak byl romatykiem, wierzyl ze Polacy razem z ruskimi nowa swietlana cywilizacje zbuduja.. hyhyhy, pusty smiech.. ruskie tyrali nas tak samo jak niemce i tyle.. bo ruskie naleza do zupelnie innej cywilizacji niz my.. dlatego sie nie rozumiemy i nie zrozumiemy.. ale.. coz to, nie mozna pomarzyc?

  3. @foxmann: Aby naprowadzić Pana na trop odpowiedzi: 1/ Proszę się zastanowić, co wielkiego w polskiej kulturze/sztuce/nauce powstało w zaborze pruskim, a co w rosyjskim? 2/ Proszę się teraz zastanowić nad przyczynami. Pozdrawiam.

  4. Bardzo mnie śmieszy ta wybiórczość sprowadzająca się do zamieszczania zawsze tych dokumentów które prowadzą do wniosku że rusofila jest super. Podobnie jak umieszczanie tego typu listów przez pana Profesora bez jakiegokolwiek komentarza krytycznego. Przecież p. Margrabia był w tym czasie politykiem. Miał określone polityczne cele. Te cele musiał w jakiś sposób realizować, a więc list nie powinien być wyrwany z kontekstu sytuacji politycznej, sytuacji samego Margrabiego i nastrojów społecznych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *