[Archiwum polskiej prawicy] Wasiutyński: Kryzys demokratyzmu [1920]

Jesteśmy świadkami kryzysu idei demokratycznej. W kołach inteligencji szerzy się rozczarowanie do „rządów ludowych”, a ten nastrój oddziaływuje na stosunek do samej idei. Wytyka się niezdolność przedstawicieli ludu do rozwiązywania zagadnień politycznych i społecznych i do kierownictwa życiem państwowym. Wykazuje się egoistyczne, klasowe stanowisko w sprawach doniosłości ogólno-narodowej. Nie chodzi tutaj o analizę słuszności tych twierdzeń. Powyższe wszakże nastroje doprowadzą zapewne do rewizji poglądów na problemat demokracji w Polsce. Warto się przeto nim nieco zająć.

Przez kilkadziesiąt lat toczyła się na ziemiach polskich uporczywa walka o duszę ludu. Czynne żywioły patriotyczne rozumiały, że od wyniku walki zależy przyszłość Polski. O wygranej zdecydował drzemiący instynkt narodowy warstw ludowych, który obudzić się musiał z chwilą wystąpienia ludu na arenę życia politycznego i społecznego, i wysiłki inteligencji. Ale rządy zaborcze, które dążyły do wynarodowienia mas przez przeciwstawienie ich uświadomionym narodowo żywiołom, ślady swej agitacji w psychice ludu pozostawiły.

W zaborze pruskim ślady te już się zatarły. Bartek Zwycięzca mógł być jeszcze typem powszechnym w czasie wojny francusko-pruskiej w r. 1870, ale ten sam Bismarck, który w polityce polskiej chciał kroczyć śladami Flottwella, wielkorządcy Poznańskiego po powstaniu listopadowym, chociaż, jak jego poprzednik, przeciwstawiał w mowach swoich inteligencję ludowi, przyczynił się najwalniej do rozwoju świadomości narodowej szerokich mas przez swe zarządzenia, które godziły w ich najświętsze uczucia religijne. Wczesne i dobrze przeprowadzone uwłaszczenie włościan, zatarło w następnych pokoleniach wspomnienia pańszczyzny. Rząd zaś pruski w gorączkowych usiłowaniach jak najprędszego zniemczenia ziem polskich przed dalszymi planowanymi aneksjami na Wschodzie, zwrócił się przeciwko całemu narodowi, nie mając czasu na czynienie rozróżnień społecznych. Zmusił ogół polski do zorganizowania wszystkich sfer w walce o byt narodowy, do zacieśnienia szeregów i zgodnej współpracy. Przy tym konserwatywny charakter rządów w centralistycznym państwie pruskim nie pozwalał na stosowanie w poszczególnych prowincjach specjalnej demagogii.

Największe spustoszenia poczyniła polityka zaborców w Galicji. Monarchia habsburska, z chwilą upadku hegemonii Niemców i przejścia do ustroju konstytucyjnego, pozbawiona racji istnienia, utrzymać się mogła, a rząd mógł sprawować władzę — tylko przez przeciwstawianie sobie narodów i warstw społecznych. Rzeź galicyjska szlachty, urządzona przez rząd wiedeński, była istotną katastrofą narodową, która wykopała przepaść, dotychczas całkowicie niezasypaną. Wiedniowi zresztą chodziło o to, aby zasypaną nie była. Kurjalny system wyborczy utrwalał przez kilkadziesiąt lat nieufność stanową szlachty i włościan, wyodrębnienie obszarów dworskich z gmin działało w tym samym kierunku. Szlachta galicyjska, która sprawowała niepodzielnie władzę w kraju, oparła się o rząd, mając żywo w pamięci rok 1840, ale jednocześnie czuła się zależną, ponieważ zmiana w polityce galicyjskiej Wiednia, mogła tę władzę bez szczególnych wysiłków obalić wysuwając przeciwko niej pod względem narodowym obojętnych „cesarskich chłopów”, wśród których antagonizm społeczny i zawiść stanowa były bardzo silne. Nadużywając w stosunku do warstw ludowych swej władzy przez aparat administracyjny, patrzyła niechętnie na działalność kulturalną i uświadamiającą wśród ludu, a początki ruchu ludowego zwalczała z bezwzględnością. Dlatego emancypacja polityczna i społeczna ludu w Galicji odbywała się pod hasłem walki wewnętrznej, która przybrała wyraźne cechy klasowe. Kiedy zaś nastąpił przewrót polityczny w postaci wprowadzenia w Austrii powszechnych i równych wyborów i ruch ludowy stał się wielką siłą polityczną, sfery rządzące ratowały swe stanowisko metodą austriacką: kupowania lub kaptowania przywódców ruchu osobistymi zyskami, a ludowców ustępstwami natury materialnej. Natomiast narodowe żywioły demokratyczne, których tą metodą pozyskać dla kompromisu nie było można, zwalczali konserwatyści z taką samą zaciętością, nie przebierając w środkach, jak dawniej ruch ludowy, byle zachować realną władzę. Nie można wobec tego się dziwić, że w masach ludowych Galicji Zachodniej, gdzie nie było walki z wynarodowieniem, wyrobiło się przekonanie, iż zadaniem organizacji politycznej jest wyzyskiwanie swojego położenia dla osiągania doraźnych korzyści.

Należy stwierdzić, że i w Królestwie Kongresowym rządy rosyjskie posiały demoralizację w warstwach ludowych, chociaż największą szkodę wyrządzały przez utrzymywanie ciemnoty. Czasy pańszczyźniane są najmniej odległe, a polityka, na ogół nieudolna rządu rosyjskiego, ich wspomnienia starała się zachować, przez swą rzekomą opiekę nad interesami ludności wiejskiej i nie da się zaprzeczyć, że demagogia ludowcowa w tej dzielnicy czerpie czasami wzory z działalności komisarzy włościańskich.

Polska inteligencja demokratyczna, która w walce o unarodowienie ludu uczestniczyła, lub jej się z sympatią, z zapartym oddechem przyglądała, ulegała w znacznej swej części pewnemu złudzeniu. Oceniając olbrzymią doniosłość przebudzenia się narodowego warstw ludowych, idealizowała je; pragnąc najszybszego i najwydatniejszego ich udziału w życiu narodowym, gotowa była widzieć w ludzie wyjątkowe przymioty, które natychmiast na jaw wyjdą; przewidywała, że wniosą one do życia publicznego wszystkie te zalety, których brak lub niedorozwój odbijał się fatalnie na naszym bilansie polityczno-narodowym. Była w tym oczekiwaniu, obok psychologicznie zrozumiałej idealizacji, charakterystyczna cecha polska — dążenia do biernego spokoju: oto zjawi się nowa, czynna siła, która potrafi sama, już bez naszych zabiegów, wykonywać wielkie zadania. Wiara ta czuje się obecnie zawiedzioną.

W tej idealizacji, w tym wmawianiu w lud, że jest on zbiorem wszelkich cnót, że winien on swą mocną dłonią pokierować nawą narodu, tkwił pierwiastek niebezpieczny.

Skrajne jego przejawy obserwować można na społeczeństwie rosyjskim. Tam przetrwał odwieczny, wyraźny przedział między sferami oświecanymi a warstwą ludową. Pierwsze były w olbrzymiej większości urzędnicze, spełniały przeto zarządzenia władz państwowych, ulegających egoistycznej, chciwej polityce bogatych, świecących nieobecnością na wsi „pomieszczyków”. Lud rosyjski znosił pokornie te rządy, ale z głęboką nienawiścią w duszy, przenosząc to uczucie na całą inteligencję. Inteligencja ta, w teorii, z głoszonych przekonań była najdemokratyczniejszą, najradykalniejszą na kuli ziemskiej. Pomimo to wznosił się między nią a ludem mur uprzedzeń, uniemożliwiający zrozumienie się. Chciano go przebić najskrajniejszą demagogią, oparciem propagandy ideowej na podniecaniu najpierwotniejszych instynktów mas, byle tylko zyskać sobie ich zaufanie i poparcie. Działacze ideowi gotowi byli zrobić z siebie ofiarę całopalenia, wyrzec się kultury, której winni byli być przedstawicielami, zniszczyć jej dotychczasowe podstawy, nawet doprowadzić społeczeństwo do stanu pierwotnego, żeby tylko móc z tych biernych, ciemnych, podejrzliwych żywiołów wykrzesać energią, naprzód choćby niszczycielską, i następnie zbudować przy ich współdziałaniu ustrój demokratyczny. Przyjęły się z tego programu, jak wiadomo, tylko hasła negatywne, burzycielskie, skierowane przeciwko kulturze i cywilizacji i jej reprezentantom. Chamstwo święciło swój tryumf. Inteligencja skazana została na wytrzebienie. Rosja, wyniszczywszy nieliczne zastępy więcej wartościowych żywiołów oświeconych, pogłębiwszy przepaść między nimi a ludem, stało się gruntem, podatniejszym niż kiedykolwiek dla wszelkich form tyranii i dyktatur, ale dalszą jest od prawdziwej demokracji, niż przed obecnym przewrotem.

Modne u nas do niedawna schlebianie rzekomo wyjątkowym przymiotom ludu w przeciwstawieniu do grzechów i wad warstwy oświeconej wydało już pewne zatrute owoce. Szerzy ono demoralizację wśród ambitnych jednostek chłopskich i robotniczych, mających jak najlepsze zadatki na pożytecznych działaczy ludowych, ale odurzonych kadzidłami demagogicznych pochlebstw; powtarzają one frazesy o wyższości moralnej, o trafności sądów w sprawach publicznych i spacerują w tej aureoli, bo to im znakomicie ułatwia działalność. Ale oczywiście cokolwiek krytyczniejsze wśród nich jednostki czują cały fałsz tego przekazywania im batuty i przywykają do opierania się na wygodnym kłamstwie w życiu publicznym.

I bez tego nie brak w naszych warunkach czynników, utrudniających przygotowanym i odpowiedzialnym żywiołom odgrywanie należnej roli politycznej. Nieufność do ludzi oświeconych, wynik przeszłości historycznej, jest na tyle silna, że np. hasło „chłopi wybierajcie tylko chłopów”, które miało takie powodzenie w Galicji, okazało się równie popularnym w całej prawie Polsce (wprawdzie głównym motywem jego popularności jest zaogniona kwestia agrarna). Ten takt jest szczególnie uderzający w Polsce, jeżeli się go zestawi ze stosunkami w innych państwach, posiadających liczną ludność włościańską; ani we Francji, ani w Niemczech, ani we Włoszech, ani w Szwajcarii, ani nawet w państwach bałkańskich nie spotykamy w ciałach prawodawczych zastępu posłów, których jedyną kwalifikacją jest posiadanie gospodarstwa rolnego.

Usuwanie inteligencji od roli kierowniczej w demokracji jest absurdem. Demokracja opiera się na zasadzie równości obywatelskiej, zwalczaniu przywilejów, wynikających z pochodzenia lub majątku, i winna umożliwiać dostąp do stanowisk kierowniczych ludziom najlepszym, mogącym z największym pożytkiem pracować dla ogółu. Nie jest ona przeto przeciwstawieniem arystokracji w znaczeniu dosłownym „rządu najlepszych”. Co więcej dążenia arystokratyczne są wrodzoną cechą demokracji. Zawsze zdrowe żywioły ludowe piąć się, będą w górę nie tylko dla polepszenia swego bytu materialnego, lecz również dla podniesienia się na wyższy szczebel społeczny, zyskania sobie stanowiska, dającego większe uznanie i szacunek. Dążenia arystokratyczne są niewątpliwie głębsze, instynktowne wśród ogółu ludzi, gdy tymczasem uczucia demokratyczne są w rozwoju społeczeństw objawem znacznie późniejszym, wynikającym z poczucia solidarności i odczuwania krzywd i upośledzenia bliźnich. Pęd do wywyższenia się i wyróżnienia stanowi podstawową dźwignię postępu, a racjonalnie skierowany i przez mocną opinię zbiorową kontrolowany, dać może nieocenione dla narodu wyniki.

Praca inteligencji demokratycznej nad ludem właśnie w owym prądzie „arystokratycznym” znalazła siłę rozpędową. Oświata daje przywilej wyróżnienia się w demokracjach i byłoby zadziwiającą niekonsekwencją, gdyby inteligencja była dyskwalifikowana co do swej roli przodowników społeczeństwa właśnie z tytułu swych uzdolnień umysłowych przez tych, których przygotowywała, podnosząc ich kulturę, do świadomego pełnienia obowiązków obywatelskich. W demokracji, która nie uznaje przywilejów urodzenia, nie może panować zasada specjalnego poszanowania dla analfabetyzmu. Prowadzi ona prostą drogą do podkopania ustroju demokratycznego, do jawnej lub ukrytej dyktatury lub do rządów klik i przebiegłych oligarchii, umiejących, przy pozorach ludowładztwa, sposobami mniej lub więcej demagogicznymi, sprawować faktyczną władzę. I w tym zresztą wypadku tryumfuje wyższość umysłowa, ale ustrój polityczny narażony jest na groźbę ciągłych przewrotów i wstrząśnień, a społeczeństwo na demoralizację.

Rola inteligencji w życiu państwowym jest z tego powodu szczególnie ważna, że w znakomitej większości składa się ona z ludzi, że się tak wyrażę, „ponadklasowych” lub „pozaklasowych”. We współczesnym życiu politycznym, w którym tak doniosłą rolę odgrywają starcia interesów klasowych, inteligencji, na ogół nie zainteresowanej bezpośrednio w wyniku tych walk, najłatwiej stosunkowo wznieść się na stanowisko dobra całości, interesów narodu, a przez siłę, którą reprezentuje jej opinia, współdziałać w zawarciu zgodnego z tym dobrem i interesami kompromisu. Trzeba zaś zdawać sobie sprawę, że demokracja, wyzwoliwszy się z pęt absolutyzmu, narzucającego w sprawach społecznych i ekonomicznych swą wolę poszczególnym klasom, może się ostać jedynie przy okiełznaniu walk klasowych, przy zapanowaniu poczucia, że solidarność społeczna w życiu narodowym górować musi nad walką interesów klasowych. W przeciwnym wypadku, jak to sprawdzić możemy na przykładzie Rosji, następuje bankructwo rządów demokratycznych i dyktatura rzekoma jednej klasy, bynajmniej nie najliczniejszej, lecz rozporządzającej siłą zbrojną, a w istocie dyktatura militarna jednostek i organizacji partyjnych.

Wprawdzie w stronnictwach klasowych, posługujących się tanią demagogią, agitatorowie przedstawiają ogół inteligencji, jako wrogów lub zdrajców ludu. Nie zmienia to faktu, że i w tych partiach kierownictwo faktyczne spoczywa w rękach inteligencji. Po prostu chodzi o zapewnienie tym kierownikom niepodzielności wpływów przez wzbudzenie nienawiści i nieufności do tych, którzy usiłują współzawodniczyć z nimi na terenie ich działalności. Taki monopol oddziaływania tym łatwiej daje się przeprowadzić, im ciemniejsze jest środowisko, im więcej kieruje się namiętnościami i odruchami, im mniej ma własnego sądu i krytycyzmu oraz umiejętności badania obiektywnego faktów, słowem im mniej jest nowoczesną demokracją. W społeczeństwach z prawdziwą kulturą demokratyczną, jak angielskie lub francuskie, hermetyczne zamknięcie dostępu do rzesz ludowych przez agitację demagogiczną prądów, nurtujących ogół oświecony, jest niemożliwością, i to przykre dla siebie doświadczenie przeprowadzali nieraz agitatorowie socjalistyczni, chociaż brzmi to paradoksalnie, jednak jest faktem, że w tych klasowych, ludowych i radykalnych partiach, rządzonych przez demagogów i wykolejeńców z inteligencji, wyłączność rządów inteligencji I z poza sfer ludowych jest najmocniej zabezpieczona. Bowiem przy metodzie agitacyjnej, opierającej się jedynie na budzeniu poziomych instynktów tłumów, na schlebianiu egoistycznym dążeniom, przedstawiciele warstw ludowych nie mają szans dojścia do stanowisk decydujących w życiu publicznym, gdyż nie posiadają sposobności do nabycia wyszkolenia obywatelskiego, umiejętności organizowania i kierowania oraz do wyrabiania sobie samodzielnego sądu, poczucia odpowiedzialności za swe słowa i czyny. W stronnictwach robotniczych np. tam tylko rola przywódców dostaje się w ręce ludzi, wychodzących ze środowiska pracowników fizycznych, gdzie na plan daleki schodzi demagogia, a główną treścią życia organizacji jest pozytywna, twórcza praca społeczna. Dlatego w „Labour Party” w Anglii przywódcy istotnie rekrutują się z byłych robotników, którzy w związkach zawodowych i kooperatywach przeszli szkołę odpowiedzialnej działalności publicznej i wytrwałą pracą wznieśli się na poziom inteligencji, zdolnej do kierownictwa. To samo zjawisko w pewnym stopniu spotykamy wśród socjalistów niemieckich.

Najważniejszym bowiem zagadnieniem w demokracjach jest samo wychowanie demokracji. Demagogia jest z natury swej jej zaprzeczeniem, jest spekulacją na ciemno bezkrytyczność mas, systemem prowadzenia ich do ukrytych zazwyczaj celów, postawionych przez doktrynę, obcą duchowi ludu, lub podyktowanych ambicjami i dążeniami osobistymi, jest sposobem unikania kontroli i zrzucaniem na innych odpowiedzialności za własną działalność. Ale jednocześnie demagogia spycha kierowników do rzędu niewolników nastrojów tłumu, nie pozwala im na prowadzenie polityki, którą za słuszną w swym sumieniu i za pożyteczną dla kraju i ludu uważają, lecz każe się wciąż oglądać na to, czy przeciwnicy lub współzawodnicy nie ukują przeciwko nim z danego kroku argumentu, który będzie miał powodzenie agitacyjne.

Sięgając głębiej, zagadnienie wychowania demokracji i przeciwstawnej mu metody demagogicznej sprowadza się do oceny zdolności umysłowych i zwłaszcza wartości moralnej warstw ludowych. Podstawą metody demagogicznej jest przekonanie o bezkrytyczności mas, o niezdolności ich do samodzielności sądów, a przede wszystkim pogląd, że lud pójdzie zawsze za tymi, którzy mu obiecają największe materialne zyski, zadowolenie jego egoizmu, zaspokojenie jego uczuć negatywnych, jak nienawiści, zemsty, zawiści.

Ci, co pragną wychować istotną demokrację i zbudować na mocnych podstawach ustrój demokratyczny, wyjść muszą z wręcz przeciwnych założeń i posługiwać się metodą działalności, nie prowadzącą do łatwych, chwilowych tryumfów osobistych czy partyjnych, lecz obliczoną na długą metę. Wychowanie bowiem wymaga czasu, umiejętności, pracy.

Ktokolwiek bezstronnie i w pewnym oddaleniu od wiru wypadków codziennych starał się zdać sobie sprawę z przyszłości demokracji w Polsce, ten nie powinien wpadać w pesymizm. Jesteśmy niewątpliwie zapóźnieni w rozwoju w porównaniu z innymi państwami Europy Zachodniej i Środkowej, rozpoczynamy dopiero kształcenie polityczne i społeczne mas ludowych w przeważnej części Polski, ale wypadki przyśpieszają uświadomienie obywatelskie.

Nie należy bynajmniej, jak to niektórzy skłonni sączynić, potępiać ustawy wyborczej do Sejmu, dającej wszystkim pełnoletnim obywatelom prawa wyborcze. Zapewne bylibyśmy w szczęśliwszej sytuacji, gdyby ludność stopniowo otrzymywała prawa wyborcze, w miarę postępu kulturalnego i uświadomienia obywatelskiego. Jednakże nie jedna Polska powołała do urn wyborczych nagle najszersze masy. W innych państwach częstokroć przyznanie im prawa głosu poprzedzone było poważnymi wstrząśnieniami, gdyż zwykle dopiero pod naciskiem konieczności rządy decydowały się na ten krok w skutkach nieobliczalny. W Polsce doszedł ogół do, głosu bez poprzedniej, rozgoryczającej walki społecznej i politycznej. I znowu przykład Rosji jest pouczający. Mamy tam zastraszający obraz spustoszenia, jaki dokonywa fala, nie ujęta w żadne łożysko, po przerwaniu tamy: niszczy to, co stworzyły wysiłki pokoleń, zamula uprawne grunty, zalewa olbrzymie przestrzenie, niezdolna swej wyzwolonej energii użyć na siłę popędową pracy twórczej. Tej katastrofy Polska uniknęła. Wprawdzie bieg naszej rzeki nie jest uregulowany, pokazują się liczne mielizny, nurt jest kręty, grożą czasami powodzie, ale bądź co bądź posiadamy już żywioł opanowany, skierowany do wykonywania pracy pożytecznej.

Sprawa polepszenia składu ciała parlamentarnego nie przedstawia się beznadziejnie, ani nawet niepomyślnie. Gdy minie podniecenie wywołane kwestią agrarną, rozszerzy się przekonanie o potrzebie przygotowania do sprawowania funkcji poselskich. Świadomość tej potrzeby przenika coraz więcej do szerokich kół. Sejm stanowi bez wątpienia bardzo ważny czynnik w wychowaniu politycznym mas. Ale trzeba, żeby te masy zrozumiały, jaka praca dokonywa się w Sejmie i jak jego działalność odbija się na interesach zarówno narodu, jak i warstw ludowych. Kiedy to nastąpi, zmieni się pogląd na kwalifikacje poselskie. Wszak w organizacjach, stojących bliżej życia ludowego, w sejmikach, w kółkach rolniczych, w ogóle w instytucjach społecznych niema tendencji do usuwania od stanowisk kierowniczych i odpowiedzialnych ludzi kompetentnych.

Dotychczasowa postawa zarówno ludu, jak i posłów z ludu pochodzących we wszystkich sprawach politycznych, mających doniosłe znaczenie narodowe i państwowe, świadczy, że instynkty narodowe mas są zdrowe i że poczucie | zadań i obowiązków narodowych jest żywe. Na tym gruncie może z zupełnym powodzeniem oprzeć się praca żywiołów demokratycznych wśród ludu. Zarzuca się wprawdzie chciwość i egoizm stanowy włościaństwu. Należy wszakże pamiętać o surowych warunkach życia, w jakich wzrastał ogół włościaństwa, i oceniać znaczenie podniesienia się materialnego wsi, które powinno stać się podstawą i dla rozwoju ekonomicznego kraju i dla postępu kulturalnego. Nie można szczególnie oburzać się na chciwość, brutalną żądzę zysków ludności wiejskiej, jeżeli dookoła wśród ludzi, stojących na wyższym poziomie umysłowym, jesteśmy świadkami równie jaskrawych objawów demoralizacji powojennej.

Odrodzenie bytu państwowego Polski zmieniło zakres pracy demokratycznej, sposoby działania, ale nie wymaga zmiany zasadniczych zadań wychowania ludu na obywateli narodu. Na ogół nie doceniamy jeszcze decydujących dla naszej przyszłości rezultatów długoletnich wysiłków działaczy oświatowych, kulturalnych, politycznych w epoce niewoli. Dopiero próba wyobrażenia sobie naszego położenia w chwili przełomu światowego bez kilkudziesięciu lat ofiarnej pracy daje nam pojęcie o zasługach dla Polski ruchu demokratycznego i narodowego. Ziarna wówczas zasiane wschodzą. Młodsi działacze ludowi natrafiają wciąż na grunt uprawny; dorywcza, w tak trudnych warunkach wykonywana praca wychowawcza pozostawiła głębokie ślady w uczuciach, w psychice ludu.

opr. Arkadiusz Wcisło

Bohdan Wasiutyński, Kryzys demokratyzmu, w: Przegląd Narodowy, rok IX, nr 1, styczeń 1920.

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 5]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *