Atak na Iran A.D. 2012?

Oczy świata ponownie zwróciły się na Bliski Wschód, a konkretnie na Iran i Izrael. Cały świat zastanawia się, czy Izrael, wraz ze Stanami Zjednoczonymi, zaatakują państwo o historii sięgającej 3 tys. lat wstecz? Ostatnimi miesiącami stosunki w trójkącie USA-Izrael-Iranem były dość napięte.

W lipcu zabity został Darioush Rezaie, doktor i wykładowca fizyki jądrowej na jednej ze stołecznych uczelni. Nie wiadomo, czy Rezaie uczestniczył w programie wzbogacania uranu, czy też nie. Teheran oskarżył o zabójstwo Izrael i Stany Zjednoczone. Niedawno też Iran zestrzelił tajny szpiegowski amerykański samolot bezzałogowy. Teheran może teraz poznać słabe punkty technologii zwiadowczej i przeciwdziałać jej za pomocą własnego systemu obrony. Parviz Sarvari, przedstawiciel irańskiej rady narodowej, poinformował że jego kraj przeprowadzi wojskowe manewry mające na celu zamknięcie cieśniny Ormuz. Obszar ten to największy szlak transportu ropy na świecie. Gdyby władze Teheranu zdecydowały się na taką blokadę, ceny ropy zdecydowanie by wzrosły. Stany Zjednoczone nakładają sankcje na Iran, a Izrael grozi zbombardowaniem irańskich instalacji atomowych. Czy zatem Izrael i USA zaatakują Iran? Czy rok 2012 będzie rokiem ataku na Iran?

Wypowiedzenie wojny Iranowi byłoby czymś kompletnie irracjonalnym – z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych. Wojna taka mogłaby przynieść tragiczne konsekwencje. Gdy Waszyngton planował inwazję na Irak i Afganistan, wojny te wydawały się dziecinnie proste do zrealizowania, a jednak przerodziły się w klęskę. Siła światowego terroryzmu znacznie wzrosła. Konflikty te okazały się bardzo kosztowne, a sytuacja polityczna w okupowanych krajach w ogóle się nie poprawiła. Premier Izraela Beniamin Netanjahu i prezydent Szymon Peres chcieliby jak najszybciej uderzyć Iran i zniszczyć reaktory atomowe. Wzorem dla nich ma być skuteczne bombardowanie takich instalacji z 1981 roku Iraku – tzw. „Operacja Opera”. Był to udany rajd izraelskiego lotnictwa na iracki reaktor jądrowy Tammuz 1. Irak wtedy nie zareagował odwetem. Jednak jest mało prawdopodobne, aby Iran nie zareagował siłą.

Nie tylko Izrael jest za zbombardowaniem Iranu, ujawnione depesze Wikileaks informują między innymi o tym, że kraje arabskie (m.in Katar, Bahrajn) i sam król Arabii Saudyjskiej wzywały USA do zbombardowania Persów. Rijad naciskał na Waszyngton, by „położył kres irańskiemu programowi nuklearnemu” i „uciął głowę węża”. Arabia Saudyjska konkuruje z Iranem o przewodnictwo w regionie, oba kraje dążą do uzyskania statusu mocarstwa regionalnego. Rijad, jak i Teheran, mają ogromne ambicje przewodzenia w regionie i są przekonane o własnej mocarstwowości. Do tego dochodzi jeszcze konflikt szyicko-sunnicki. Arabia Saudyjska nie chce, aby Iran w przyszłości uzyskał zdolności do wytworzenia broni nuklearnej. Tymczasem jeśli Teheran wyprodukuje broń atomową, uzyska gwarancję nietykalności oraz status największego mocarstwa na Bliskim Wschodzie – na co nie mogą pozwolić sobie chociażby władze Arabii Saudyjskiej.

Nie wszyscy jednak dążą do konfrontacji z Iranem. Stany Zjednoczone które wielokrotnie groziły Teheranowi wojną, na chwilą obecną nie dążą do interwencji w regionie. Amerykański minister obrony Leon Panetta opowiedział się przeciwko militarnej akcji przeciwko temu państwu i wezwał Izrael do poprawy stosunków z Turcją, Egiptem i innymi państwami bliskowschodnimi, aby zapobiec wzrastającej izolacji. Według Panetta atak na Iran byłby mało skuteczny, gdyż opóźniłby irański program atomowy o najwyżej 2-3 lata. Przeciwko interwencji opowiada się również były szef Mossadu Meir Dagan. Według niego mogłoby to wywołać wojnę w regionie, nie prowadząc do zniszczenia programu nuklearnego Teheranu. Dagan twierdzi że uderzenie siłowe jest środkiem ostatecznym, „gdyby Izrael miał nóż przy gardle”.

Zbrojna interwencja na Iran przyniosła by praktycznie same straty. Po pierwsze Stany Zjednoczone, jak i Izrael za konflikt z Iranem zapłaciłyby wysoką cenę. Stany Zjednoczone już prowadzą dwie wojny w regionie, które zakończyły się klęską. Trzecia wojna jest ostatnią rzeczą o jakiej marzą Amerykanie. Byłaby to operacja na znacznie większą skalę niż wojna w Iraku i Afganistanie. Taka interwencja spowodowałaby jeszcze większą dziurę w budżecie USA. Sam zaś prezydent Barrack Obama mógłby stracić szansę na reelekcję, bo społeczeństwo amerykańskie mogłoby nie wybaczyć trzeciej wojny na Bliskim Wschodzie i pogłębienia tym samym kryzysu budżetowego.

Po drugie, prawdopodobieństwo zniszczenia wszystkich ośrodków nuklearnych w Iranie jest znikome. Instalacje atomowe z pewnością są bardzo dobrze zabezpieczone.

Po trzecie Iran na pewno odpowiedziałby siłą na atak zbrojny, Teheran ostrzelałby rakietami, główne bazy amerykańskie na Bliskim Wschodzie. Irańczycy nasilą zbrojenia i obiorą kurs wojenny. Nie wydaje się, by Teheran mogła załamać kilkutygodniowa akcja bombardowań lotniczych. Państwo to na pewno zachowa zdolność do odwetu rakietowego. Interwencja na Iran mogłaby spowodować również wzrost poparcia Irańczyków dla obecnych władz.

Po czwarte to kwestie gospodarcze i kwestia ropy naftowej. Irańczycy mogliby zablokować cieśninę Ormuz. Przez tę cieśninę przepływa w tankowcach 40% eksportowanej ropy. Taka blokada z pewnością spowodowałaby znaczny wzrost cen tego nośnika energii. Blokada cieśniny jeszcze bardziej osłabiłaby i tak już przeżywające poważne trudności, gospodarki Europy i USA.

Zbrojna interwencja na pewno skutkowałaby również wieloma ofiarami śmiertelnymi, a na Bliskim Wchodzie mogłaby wybuchnąć długoletnia wojna. To właśnie po niej z jeszcze większą determinacją Iran tym bardziej będzie dążył do uzyskania broni atomowej. Stany Zjednoczone powinny powstrzymać Izrael przed „nieodpowiedzialną polityką” wobec Persów. Prawda jest taka, że nic, ani nikt nie jest w stanie powstrzymać Iranu od zbudowania bomby atomowej. Pakistan, Izrael czy Korea Północna w ukryciu weszły w posiadanie tego środka masowego rażenia. Nie dało się powstrzymać rządów tych krajów, więc dlaczego miało by się udać powstrzymać Iran?

Tomasz Skowronek

Artykuł ukazał się na portalu www.geopolityka.org

Dodał Stanisław A. Niewiński

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Atak na Iran A.D. 2012?”

  1. bzdurny artykuł. 1. ataki USA na Afganistan i Irak to co najw niepowodzenie a nie kleski. 2. Irakijczycy dostali moznosc przejścia z wieku XIX do XXI dzieki technologii, która przybyla tam z Amerykanami, a to niemało, więc syt sie poprawila, obecny prezydent ktory juz lamie standardy dem nigdy nie bedzie takim tyranem jak saddam 3. Persowie czyli 80 % irańskiego społ. – niezbyt religijni nienawidzą 20% arabskiej elity-fanatycznych muslimów. Iran to żaden przeciwnik dla USA. Obstawiałbym góra tydzień oporu.

  2. P. Piotr Napierała ma rację. Artykuł bzdurny i merytorycznie raczej „przedszkolny”. W dodatku z masą stereotypów rodem z „Krytyki Politycznej”.

  3. W Afganistanie wojna do dziś się nie skończyła. Irak nie był klęską, natomiast w Afganistanie niczego do chwili obecnej nie osiągnięto.

  4. Piotr Napierała: Jak zwykle gratuluję przenikliwości. Ma Pan rację – dostali trochę nowej technologii – czytaj – broni do bardziej skutecznego wyrzynania się nawzajem. Standardy demokratyczne są dla nich mitem, warto też zauważyć, że Saddam, podobnie jak Kadafi w Libii, trzymał te wszystkie plemiona i ich watażków za mordę. A z uwagi na interes Zachodu to właśnie było ważne. Iran jest przeciwnikiem poważnym – może nie w polu, ale przede wszystkim z uwagi na możliwość użycia broni jądrowej, a także zablokowania dostaw ropy, co w czasach kryzysu miało by skutki katastrofalne. Proszę też zwrócić uwagę, że kolejna wojna może doprowadzić do finansowego wykrwawienia Zachodu. Europy i USA na nią po prostu nie stać i jedynie skończony idiota poważy się coś takiego rozpocząć (z drugiej strony przykład Libii pokazuje, że tych ostatnich nie brak…). Irakijczycy nie dostali możliwości przejścia w XXI wiek – ich cofnięto do etapu żyjących na jednym terytorium oddzielnych plemion i frakcji religijnych, gotowych walczyć zbrojnie o własne, lokalne interesy ze wszystkimi, a najbardziej z sąsiadami. P. Daleckiemu z kolei gratuluję krytykanckiego sojuszu z naszą portalową różową panterą.

  5. Owszem – Irak jest klęską polityki Zachodu, Afganistan zresztą też. I obydwie te wojny stanowią dobitne lekcje, które – jak pokazuje przykład Libii oraz połajanek kierowanych w stronę Iranu i Syrii, nie zostały odrobione.

  6. @Mariusz Matuszewski Osrodki ktore kieruja polityka USA nie sa zlozone z idiotow.Trudno mowic, ze to sa Amerykanie, bo nie maja one nic wspolnego z interesami przecietnego mieszkanca USA, ktory – jak wszyscy ludzie -chce zyc i pracowac normalnie i spokojnie.To tylko grupka niezwykle poteznych agitatorow pragnie ( byc moze) tej ewentualnej wojny i to, o czym Pan pisze ( możliwość użycia broni jądrowej, zablokowanie dostaw ropy, co w czasach kryzysu miałoby skutki katastrofalne, finansowe wykrwawienie Zachodu, Europy i USA) to moga byc wlasnie cele tej ewentualnej operacji AD 2012, zeby przeniesc centrum swiata w inne miejsce.

  7. Owszem USA w wyniku inwazji zapewne podbiłyby Iran. Może nie w tydzień, ale w kilka na pewno tak. Tylko jak pokazuje przykład Iraku i Afganistanu podbicie państwa to jeszcze nie wszystko. Iran ma znacznie większe terytorium oraz jest znacznie ludniejszy. Okupacja może być znacznie bardziej krwawa i droższa, a w dobie kryzysu nikomu trzeźwo myślącemu na maksymalizacji wydatków nie zależy.

  8. Zarówno w Iraku, jak i w Afganistanie podstawowe cele wojny zostały osiągnięte, więc nazwanie ich „klęską” jest nieporozumieniem. Zwłaszcza cele o charakterze militarnym – zostały osiągniete szybko i wręcz modelowo. A że wojnę przeprowadzono metodą „a potem jakoś to będzie” to już inna sprawa. Nie zmienia to faktu, ze złowrogie reżymy zostały obalone zgodnie z założeniem, a na ich miejsce powołano przyjazne USA rządy. W szczególności zaś zlikwidowano reżym talibów, niebezpieczny jako baza dla terrorystów. Po drugie – wbrew temu, co pisze p.Matuszewski, Libia pokazuje, że wnioski z Iraku i Afganistanu zostały wyciągnięte (nie są to co prawda wnioski szczególnie ambitne, raczej droga w minimalizm). Po trzecie – i najważniejsze – autor artykuły zdaje się nie odróżniać ewentualnego ataku na Iran, który miałby bardzo ograniczone cele, od inwazji na wielką skalę jak w Iraku czy chocby od interwencji militarnej mającej na celu zmianę władzy przy pomocy miejscowych sił, jak w Libii. A to są sytuacje nieporównywalne w ogóle. Tym bardziej absurdalne jest użycie argumentu o rzekomych kosztach takiego ograniczonego ataku (będą raczej pomijalne w skali budżetów wojskowych zaangażowanych krajów). Po czwarte- wbrew temu co pisze p.Matuszewski Iran, wg. wszelkich danych nie posiada jeszcze broni jądrowej a tym bardziej środków do jej przenoszenia. Wobec tego zagrożenie jej użycia nie istnieje (i cały problem w tym, zeby sprawę rozwiazać, zanim zaistnieje). Po piąte – Iran nie zablokuje też cieśniny Ormuz, bo nie pozwoli mu na to V Flota. Po szóste – Ceny ropy zapewne wzrosną, ale należy sądzić że na krótko, a ewentualne braki w dostawach zostaną szybko uzupełnione przez Saudyjczyków i odnawiane wydobycie w Libii. Zresztą, przykład Libii pokazuje, że wielkiej katastrofy z cenami ropy nie należy się spodziewać. W kązdym razie – nie sądzę, żeby należało się jakos szczególnie obawiać tej interwencji, natomiast na miejscu Arabii Saudyjskiej, Kataru, Bahrajnu, ZEA, Kuwejtu i Omanu – szczerze bym do niej zachęcał.

  9. @Stanisław Niwiński – przecież nikt nie rozważa „podbijania” i okupacji Iranu! Mówi się jedynie o ograniczonej akcji wojskowej – raczej na kształt bombardowania Osiraku a nie akcji w Libii ( a juz z pewnością niczego porównywalnego do Iraku czy Afganistanu)

  10. Co do stosunku Irańczyków do ich rządu. Pewnie spora ich część rzeczywiście nie pała miłością do wydawanych przez mułłów zakazów. Jednakże to jeszcze nie znaczy, że będą witać amerykańską okupację z kwiatami.

  11. Co do scenariusza ala Osirak, to także trzeba być ostrożnym. Położenie część irańskich instalacji atomowych jest nieznane. Pentagon szacuje, że bombardowanie znanych ośrodków co najwyżej opóźni zdobycie przez Teheran broni nuklearnej o trzy lata.

  12. Jeżeli tym razem również rozważany byłby tylko wariant ograniczonej operacji wojskowej bez okupacji, to tym gorzej. Libia jest tego doskonałym przykładem: doprowadzono do chaosu, nie mają co do tego wątpliwości opinie wyrażane po każdej stronie politycznej barykady. W przypadku Iranu obalenie obecnego prezydenta i zostawienie kraju w stanie chaosu doprowadzi jedynie do wzmocnienia pozycji religijnych fanatyków, którzy nadal mieć będą w swoich rękach argument naftowy, a także nie zbadane przez Zachód pokłady broni rakietowej. Poza tym Iran zapewne odpowie atakiem na Izrael – nie będzie miał przecież nic do stracenia. W regionie zapanuje tym razem chaos nie do opanowania, poza tym nie mamy pojęcia jak tym razem zachowa się Rosja. Nie – atak na Iran uważam za skrajną nieodpowiedzialność.

  13. Tomasz Dalecki: Pisze Pan, że „Zarówno w Iraku, jak i w Afganistanie podstawowe cele wojny zostały osiągnięte, więc nazwanie ich „klęską” jest nieporozumieniem”. Podstawowym celem wojny jest osiągnięcie korzystnego dla siebie rezultatu politycznego, ekonomicznego lub terytorialnego. A więc zgadzam się z Panem, że cel militarny (będący tu środkiem) został osiągnięty, ale ten ostateczny – niestety nie. Dokonano destabilizacji regionu. Zachód nie ma żadnych gwarancji na dostawy ropy – te zależą od lokalnych watażków i aktualnych nastrojów, demokracja w Iraku i Afganistanie jest mitem. Z obydwu krajów wojska okupacyjne wycofują się zostawiając sytuację w politycznej i administracyjnej rozsypce; wojska rządowe są za słabe, niedozbrojone i nie wyszkolone, nie są więc w stanie skutecznie zwalczać plemiennych watażków i lokalnych szejków. Polecam wypowiedzi gen. Polko. Zdolność przewidywania, jaką wykazał Zachód, jest dziecinna i przepełniona myśleniem życzeniowym. Zachód przegrał te kampanie, jest to dla mnie jasne.

  14. @Antoine Ratnik: jeżeli są ludzie, którzy doprowadzają do planowanej finansowej ruiny swój kraj lub krąg cywilizacyjny, a także w imię jakichś mitycznych celów wciągają go w bezsensowne oraz pozbawione logiki wojny, doprowadzając tym samym do ruiny gospodarczej, to trudno mi ich nazwać inaczej niż bandą idiotów zasługujących na rozstrzelanie bez sądu (przepraszam za wyrażenie).

  15. @Mariusz Matuszewski – „Jeżeli tym razem również rozważany byłby tylko wariant ograniczonej operacji wojskowej bez okupacji, to tym gorzej. Libia jest tego doskonałym przykładem: doprowadzono do chaosu, nie mają co do tego wątpliwości opinie wyrażane po każdej stronie politycznej barykady” – po pierwsze: bez przesady z tym chaosem w Libii. Po drugie: bardzo, ale to bardzo wątpliwe, by bombardowanie Iranu miało spowodować tam chaos. Raczej władza się umocni, zyskując poparcie ludu wokół wspólnego celu i wspólnego wroga. Po trzecie – a jesli nawet miałoby tam dojść do rozpadu struktur władzy i chaosu – to co z tego ? celem przedsięwzięcia jest przecież zahamowanie programu jądrowego a nie szczęście i dobrobyt Irańczyków.

  16. Ale tym się tylko opóźni postęp programu nuklearnego. Jest on – przypomnijmy – mniej lub bardziej oficjalnie wspierany przez Rosjan. A cena za to będzie zbyt wysoka nawet jeżeli przypuścimy, że ma Pan rację,

  17. Panie Dalecki, pana wypowiedzi oparte są na założeniu, że program atomowy Iranu jest czymś złym. Proszę wyjaśnić dlaczego tak jest.

  18. @Mariusz Matuszewski Zgadzam sie z Panem.Ale nie wiadomo czy tak jest, to tylko moje domysly. Co do logiki wojny, to zas mozna chyba bez ryzyka pomylki powiedziec, ze lezy ona w logice, w gruncie rzeczy lewackich, agitatorow. Na portalu nacjonalista.pl znalazlem ciekawy tekst na temat logiki systemu. Z pozoru jest obok naszego tematu, w rzeczywistosci nie: http://www.nacjonalista.pl/2011/12/28/zenon-dziedzic-rzady-socjaldemokratow-a-trockizm/

  19. @Andrzej Milewicz- nie są oparte na takim założeniu. Twierdzę natomiast, że atak na Iran nie jest nieracjonalny a wszelkie katastroficzne przepowiednie są przesadzone (a często wręcz nonsensowne)

  20. @Andrzej Milewicz – a co do samej oceny, dlaczego iranski program nuklearny jest czymś złym – oczywiście jest. Z wielu powodów, a oto kilka: 1. Im bardziej rozpowszechniona jest broń nuklearna, im wiecej krajów ją ma, tym większe prawdopodobienstwo jej użycia. 2. Irański reżym nie zawsze był obliczalny. Nie podzielam alarmistycznych opinii, jakoby w Iranie rządzili bezrozumni fanatycy i sądzę, ze rząd irański kieruje się przeważnie kalkulacją. Jednak trzeba obiektywnie przyznać, że w swoich początkach był to reżym fanatyczny, daleki od racjonalności. Nie jest wykluczone, że kolejny przywódca będzie – wzorem samego Chomeiniego – bardziej kierował się fanatyzmem religijnym niż zimną kalkulacją. /Dla przykładu porównajmy komunistów – E.Guevara całkiem otwarcie dążył do III wojny światowej, łącznie z konfliktem nuklearnym – co by się stało, gdyby na Kubie to on objął władze zamiast Castro?/. 3. Reżim irański jest agresywny. Wspomaganie Hezbollachu, podburzanie szyitów w Arabii Saudyjskiej i Bahrajnie czy zamachy terrorystyczne w Argentynie nijak nie dają się wyjaśnić obroną kraju czy jego interesów. Nie twierdzę, że Irańczycy od razu zrzuca bombę na Rijad, ale niewątpliwie broń jadrowa w rękach ajatollachów będzie bardzo poważnym środkiem nacisku na sąsiadów. Dla na może się to przełożyć np. na długotrwałe zwyżki cen ropy. /z dwojga złego lepszy krótkotrwały wzrost po ataku na Iran/. 4. Reżim iranski nie sprawia wrażenie państwa stabilnego. To kraj relatywnie biedny, z ogromnymi problemami społecznymi i bez szczególnych sukcesów ekonomicznych i społecznych. Dzięki wysokim cenom ropy jakoś to się kręci, ale kiedyś ceny spadną, a wtedy prawdopodobieństwo rewolucji wzrasta. Nie można też wykluczyc walki o władzę między różnymi frakcjami rządzącymi – już teraz Iran w praktyce ma dwie armie (Gwardia Rewolucyjna). A wiadomo, że w takiej sytuacji powstają powazne obawy o los posiadanej broni. 5.Last but not least – islam jest ZŁEM. W interesie całego świata jest przeciwdziałanie jego wzmocnieniu w jakiejkolwiek formie i w jakimkolwiek miejscu.

  21. @Stanisław Niwiński – „bombardowanie znanych ośrodków co najwyżej opóźni zdobycie przez Teheran broni nuklearnej o trzy lata.” – w zasadzie bardzo rzadko jakikolwiek problem polityczny rozwiązujue się raz na zawsze. Za trzy lata trzeba będzie być może operację powtórzyć.

  22. Nie prościej dla USA byłoby się z Iranem dogadać? Irańskie elity przejawiały chęć porozumienia się np. podczas wojny w Afganistanie w 2001. Irański wywiad udzielał wówczas pomocy Amerykanom i ich sojusznikom. Teheran od dawna jest wrogiem talibów. W „nagrodę” Bush włączył to państwo do „osi zła”. Wybór Ahmadineżada na prezydenta był ze strony irańskiego społeczeństwa reakcją na amerykańskie groźby. Ameryka i Iran nie muszą być wrogami. Kwestia Afganistanu może skłonić nawet oba kraje do współpracy.

  23. Z Persami Amerykanie mogą się porozumieć. Zapewne kosztem pewnych ustępstw Izraela. No i dogadywanie się z Iranem to psucie sobie relacji z Arabami, a państwo Saudysjkie w tej chwili jest wartościowszym sojusznikiem, niż byłby nim Iran.

  24. Gdyby mogli to by się pewnie dogadali. Przecież Obama na poczatku prezydentury dawał jasne sygnały. Najwyraźniej Iranczycy nie chcieli się dogadać – i szczerze mówiąc to ich nawet rozumiem, bo co takiego USA może im w obecnych warunkach zaoferować ? Przecież nie sprzedadzą im starych i dość pewnych sojuszników ani nie dadzą im kontroli nad całą bliskowschodnią ropą.

  25. Sam pan napisał, co USA mogłoby Iranowi zaoferować. Nie zrobi jednak tego, bo rachunek strat byłby większy niż zysków, jednak pole teoretycznego porozumienia istnieje właśnie na gruncie reorientacji polityki USA z Arabii Saudyjskiej na Iran.

  26. Artykuł p. Skowronka jest jak dla mnie nieco dyskusyjny. W mojej ocenie sprawa wygląda bowiem tak: 1) Likwidacja Iranu jako zorganizowanej siły militarnej nie stanowi obecnie żadnego problemu. Irańskie pogróżki dotyczące zablokowania cieśniny Ormuz trudno brać na serio – no chyba że Iran chce się szybko i boleśnie pozbyć własnej marynarki wojennej. Sparaliżowanie zdolności uderzeniowej irańskich sił zbrojnych nie zajęłoby Amerykanom więcej niż tydzień. 2) Dużo poważniejszym problemem byłoby utrzymanie drożności cieśniny Ormuz po takim ataku. Prawdopodobnie niezbędnym byłoby wprowadzenie jakiegoś systemu konwojowego na Zatoce Perskiej i w samej cieśninie, a to są KOSZTY i to POWAŻNE. W tym kontekście zasadniczy problem stanowić może irańska broń minowa (warto pamiętać o kłopotach Amerykanów podczas wojny koreańskiej). 3) Narzucającym się rozwiązaniem jest w takiej sytuacji przeprowadzenie ataku na Iran w taki sposób, aby w efekcie wywołać w kraju chaos i wojnę domową. Ale to oznacza najpierw„pełnowymiarowe” uderzenie w centra decyzyjne, likwidację przywódców i ośrodków władzy a później długotrwała kampanię powietrzną celem „utrzymania nacisku” i uniemożliwienia Irańczykom pozbierania się i zorganizowania do ew. kontrataku. I znowu KOSZTY ROSNĄ. 4) Doświadczenie uczy, że TANIEJ jest przeprowadzić wojnę prewencyjną póki przeciwnik jest w miarę słaby niż czekać aż się dozbroi. W tym przypadku czekanie jest tym niebezpieczniejsze, że Iran może uzyskać bombę A i wówczas każda akcja militarna będzie znacznie bardziej ryzykowna (choć nie niemożliwa). 5) Amerykanie wycofali się już z Iraku i to jest dobra wiadomość (jeden front zamknięty). Zła jest natomiast taka, że Afganistan ciągle „krwawi” i nie wiadomo ile jeszcze to potrwa. 6) Wielką niewiadomą jest stanowisko, jakie wobec ewentualnego „trzepania Iranu” zajmą Rosja i Chiny. To znaczy wiadomo, że werbalnie potępią taką akcję, ale pytanie czy za potępieniem werbalnym poszłyby konkretnie działania. W końcu Iran graniczy od północy z krajami post-sowieckimi i Rosjanie nie mieliby prawdopodobnie żadnego kłopotu z zaopatrywaniem Irańczyków w broń i nowoczesną technologie militarną. A to groziłoby nowym Wietnamem, bo na wojnę z Rosją to jednak chyba by Amerykanie nie poszli. Kto wie czy nie dlatego właśnie Iran tak „podskakuje”, bo wie, że ma (lub wydaje mu się, że ma) poparcie Rosyjskie i/lub Chińskie. Reasumując: nie ma przeszkód militarnych, aby zlikwidować zagrożenie stwarzane przez Iran. Są natomiast poważna przesłanki polityczne, aby się nad taka akcją mocno zastanowić. Jest jeszcze nasz – Polski – wątek uboczny. Mianowicie, jeśli Amerykanie poproszą Rosjan o zgodę na interwencje w Iranie to ci mogą odpowiedzieć „Tak, ale…”. I pytanie: co będzie tym „ale”? Jak znam życie to będą nim kolejne żądania dotyczące Europy. Co może oznaczać, że za taką interwencje w ostatecznym rozrachunku zapłacimy my. I nie jest to miła perspektywa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *