Bajkowe mocarstwo

Brak trwałości

Z prawdziwym Imperium mamy bowiem do czynienia wtedy, gdy uzyskane czynniki przewagi są trwałe, a tych – ustrojowych, ekonomicznych i militarnych Rzeczpospolita nawet w pozornym „szczycie swej potęgi”, czyli w okresie największego zasięgu terytorialnego, na początku XVII wieku – nie posiadała. Przeciwnie, okazało się, że osiągnęliśmy wówczas granice wzrostu, ostatnia już próba wygrania rywalizacji z Moskwą o dominację na Wschodzie, a więc autentyczne podwaliny potęgi – nie zakończyła się sukcesem. Rozpoczął się systematyczny regres naszej pozycji geopolitycznej i znaczenia międzynarodowego, a elementy rozkładu wpisane w system polityczny i społeczny Rzeczypospolitej ulegały systematycznemu wzmocnieniu.

Podobnie zresztą wcześniejsze (jak się okazywało – akcydentalne) przejawy potencjału państwa polskiego (polsko-litewskiego) nie były punktami węzłowymi historii, pozwalającymi przejść mu w stadium imperialne. Momentem takim nie był np. Grunwald, natomiast przełomową, a w każdym razie symboliczną (w sensie negatywnym, niestety) rolę można przypisać zbliżonej czasowo, a rzadko w polskiej historiografii wspominanej bitwie nad Worsklą, w której wojska polskie nie wsparły wystarczająco (mając ku temu powody polityczne) księcia Witolda w jego planach odmiennej od moskiewskiej organizacji obszaru eurazjatyckiego (czy raczej dostępnej wówczas jego części). Przed laty już (na łamach „Myśli Polskiej) opisywałem zamykające się kolejno przed Polską drzwi do mocarstwowości: najpierw nieodzyskanie własnych czynników siły – czyli całości Corona Regni Polonia ze Śląskiem i Pomorzem na czele, a następnie słabo zauważalne przez współczesnych, a opacznie, czy wręcz przeciwnie interpretowane przez potomnych konsekwentne zawracanie z dalszej drogi na Wschód, czyli ku nowym źródłom imperialności, zaczęte właśnie Worsklą, a spięte choćby symbolicznym odwrotem mających posiłkować Polaków wojsk rosyjskich dowiadujących się o klęsce pod Korsuniem. Braku tych potencjalnych zachodnich, czy trwałych wschodnich czynników potęgi w żaden sposób nie mogły zrekompensować chaotyczne działania zastępcze, czyli nieskoordynowana aktywność Jagiellonów na obszarze środkowo-europejskim, czy potem wciągnięcie w zawirowania bałtyckie. Były to już nawet nie namiastki mocarstwowości, ale po prostu rozpraszanie sił. Stąd też dobrymi symbolami naszego snu o imperium nie są ani mapki pokazujące maksymalny zasięg wewnętrznie skłóconej, wyjałowionej dynastii jagiellońskiej, ani rachityczne postępy Polaków i Litwinów nad Bałtykiem. Imperium mogliśmy mieć przede wszystkim na dwa sposoby: albo jednocząc w jednym państwie całość ziem polskich, i/albo pokonując Moskwę, ale pokonując tak, by zająć jej miejsce. Obu tych zadań zaś zrealizować nie umieliśmy lub nie mogliśmy.

Nagrobne kamienie i uchylane drzwi

Przy braku trwałych czynników mocarstwowości – utrwaliliśmy aż nadto wiele katalizatorów upadku upadku. Po Piastach nie wygenerowaliśmy żadnej narodowej dynastii i sprawnego ustroju, które były wówczas warunkami drogi do mocarstwowości. Następnie doszły błędy fundamentalne, o charakterze tak wewnętrznym, jak i rzutującym na pozycję międzynarodową Rzeczypospolitej, które przesądziły o klęsce tego projektu, wśród nich tak fundamentalne, jak:

  • stopniowa emancypacja Prus,

  • dalsze wyrzekanie się możliwości operowania na Wschodzie, czego smutnym symbolem stała się Unia Brzeska, wymyślona niewiele przed tak nas łechcącym obrazem mapy „największej Rzeczypospolitej” i ostatecznie niwecząca jego pozornie optymistyczny wydźwięk,

  • konsekwentne funkcjonowanie Polski, a następnie całej Rzeczypospolitej jako Paradis Judaeorum, co wiązało się z umacnianiem zabójczej dla państwa tkanki społeczno-ekonomicznej.

A wszystko to były zjawiska widoczne już i sygnalizowane w swej fatalności w całym dwustuleciu między Grunwaldem a Kircholmem, a więc przez bodaj nasz jedyny w dziejach tzw. „Złoty Wiek”! Jak nieprawdziwy jest obraz „Polski Mocarstwowej” jako czegoś więcej, niż tylko potencjalnej możliwości – tak jednak i nieprawidłowy jest fatalizm widzący w historii Rzeczpospolitej tylko jedno, nieuchronne i niezmienne pasmo upadku (choć faktycznie – jest to też szczególnie długi w historii nowożytnej przykład poglądowy ciągu narastających i potęgujących się wzajemnie błędów politycznych). Mówiąc prościej – nawet nie przeistaczając się w imperium, Polska nie musiała bezwzględnie upaść, przeciwnie, nawet w najtrudniejszych chwilach zachowywała pewną zdolność do uratowania przynajmniej części swego potencjału i stanu posiadania (że ostatecznie żaden ratunek się jednak nie powiódł – a to już faktycznie był dowód wyjątkowej konsekwencji naszych i nie tylko naszych przodków!). Podobnie też raz zamknięte wspomniane drzwi do imperialności niekiedy znów się uchylały – a to po wygaśnięciu przedwcześnie zestarzałych i przekwitłych Jagiellonów istniały możliwości przynajmniej oglądnięcia się za nową, trwałą dynastią własną (niektórzy badacze wskazują w tamtym okresie choćby na… Hohenzollernów, Gryfitów, a niewiele później nawet na… Piastów), a to można było włączyć element polski do innego projektu imperialnego, nadając mu bliski interesom polskim charakter (czy to w wydaniu Habsburgów, Rurykowiczów, Wazów na moskiewskim tronie czy Romanowych na tronie polsko-litewskim), a to wreszcie można było jednak starać się boczną ścieżką nadrabiać zaległości i zbierać ziemie polskie (sięgając po pojawiające się raz na jakiś czas w orbicie polskich monarchów księstwa śląskie). Ostatecznie jednak elity polityczne nie zdecydowały się na żaden z tych wielkich, śmiałych i potencjalnie przełomowych projektów, zaś te kojarzone dziś częściej z niespełnioną wizją imperialną marzenia, snute przez Batorego, Władysława IV, Sobieskiego, czy – o czym się pamięta rzadziej – Augusta II – pozostawały najczęściej tylko w sferze „gdybyż tylko się udało…”, czyli w ulubionym miejscu polskiej świadomości historycznej i politycznej. Gdyby się więc udało – Polska/Rzeczpospolita można by i była Imperium. Ale nie wyszło.

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Bajkowe mocarstwo”

  1. Jaki z tego morał podsuwa nam wschód? „Rzeczpospolita nie była imperium, więc nie warto jej odbudowywać, bo i tak eksploatować ją będą czynniki obce”? 😉 Z perspektywy rosyjskiej wygląda to osobliwie. Teraz oni są cofającym się imperium zależnym od surowców, jak niegdyś Rzeczpospolita od zboża. Rosjanie w Europie wrócili na pozycje z XVI wieku – nawet ich zachodnia granica jest podobna. Znowu mają do czynienia z tą wstrętną Polską, która na arenie międzynarodowej współgra ze wstrętną Litwą o wpływy na Ukrainie. Znowu taktycznie jesteśmy też w sojuszu z Tatarami. Znowu chcemy się rozwijać poprzez pokojowe jednoczenie Europy Środkowej. Znowu rośnie napór Islamu, który szturmuje Wiedeń (tym razem inaczej, ale być może skutecznie…) Zamiast groźnej Szwecji tym razem mamy silne zjednoczone Niemcy chcące obsadzać swoich władców na polskim tronie elekcyjnym. Kto wie, co z tego będzie… Przewrotnie można napisać, że tyle razy się nie udało, że tym razem musi się udać 😉

  2. Doczytałem do kawałka co Polska „robi na scenie międzynarodowej” i uznałem, że Pan pisze jeszcze lepsze bajki.

  3. @Alek – że co?! Polska jest marionetką USA i ratrerkiem NATO. Nie realizuje jakiejkolwiek własnej polityki, tylko obszczekiwanie na polecenie Waszyngtonu. Biały Dom mówi, że Teheran to zło to w Polsce maluje się przywódców Iranu jako nazistów i barbarzyńców a szyizm jako zły islam. Biały Dom mówi, że Teheran jest spoko to i w Polsce nagle oświecenie i malowanie Persów jako lud wysoko rozwinięty a i szyizm w relacjach polskich specjalistów zyskuje „ładną gębę”. Dalej. Na Litwie i na Ukrainie Polacy są traktowani jako element wrogi i szkodliwy. Dlatego Wilno odmawia sukcesywnie praw dla mniejszości polskich np. Na Litwie i na Ukrainie mamy ekspansję nastrojów neonazistowskich, żołnierze dawnych dywizji SS i org. kolaborujących z nazistami są przedstawiani jako bohaterowie narodu. I oni doskonale wiedzą, że ci „bohaterowie” to byli najchętniejsi do rzezania Lachów w wielkiej machinie niemieckiej. A co Polska i Polacy? Nic. Jak pisała GW – nacjonalizm ltewski i ukraiński jest rzeczą dobrą i trzeba to wspierać. W podobnym tonie piszą inne media w Polsce. A co z tego będzie? Nic dobrego dla Polski. Za 20-30 lat Polacy będą jedynymi oskarżanymi o holocaust, najwierniejszymi kolaborantami nazistów, krwiożerczymi wyzyskiwaczami na wschodzie itd. W ogóle to, co się teraz kręci w Polsce, pokazuje że Polacy stali się dobrowolnie narodem volksdojczów.

  4. Zresztą „siłę i wielkość” odbudowywanych wpływów Polski widać w planach Kijowa na alternatywny Nowy Jedwabny Szlak, który omija Polskę a idzie na Litwę.

  5. @ KR: Zapewne woli Pan baśnie narodów ZSRR. Jeśli jednak ktoś nie widział współgrania Polski i Litwy w obalaniu poprzedniej władzy na Ukrainie i w wysyłaniu ekspertów doradzających władzy obecnej, to mało wnikliwie patrzył. Władymir Władymirowicz patrzył uważnie i osobiście nas oskarżał, żeśmy się mieszali w skuteczny przewrót. Odsyłam do Russia Today : ) PS. Liczę na ponowny komentarz z emfatyczną deklaracją niedoczytania lub na milczenie 🙂 @ Cogito: Popełnia się błąd myśląc, że wszystko, co się u nas dzieje, następuje w wyniku ręcznego sterowania Waszyngtonu. Nasze władze są po prostu groteskowo usłużne i zazwyczaj robią to, czego Ameryka oczekuje licząc na rewanż. Kupujemy OC w American Direct popierając nie zawsze słuszne wojny… Widzi Pan, Turcja jest w NATO, więc może bezkarnie zestrzelić rosyjski samolot. Kreml oczywiście będzie wrzeszczał jak stara baba, ale nic nie zrobi. My też chcemy mieć taką możliwość. To daje naszym rządom potencjał realizacji polityki wypierania Rosji jak najdalej na wschód (co jest oczywiście także zgodne z interesem USA). Nie ma co powyższego negować. Można co najwyżej argumentować, że powinniśmy odpuścić interes narodowy i kochać Rosję miłością ślepą wierząc, że ona na serio zbuduje TRWAŁĄ alternatywę cywilizacyjną, ale to temat na inną dyskusję.

  6. Jezeli Pan twierdzi ze Polsce i Polakom nic nigdy sie nie udalo, to po co sie Pan meczy z tym Powiernictwem Kresowym, skoro wiadomo ze sie nie uda ?!?!?!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *