Balcerowicz: Trump a państwa satelickie

Wybory w USA to wydarzenie bez precedensu. Bezprecedensowym jest poziom uwagi, którą przyciągają, bezprecedensowo mizerne są rankingi obu kandydatów. Skala tego zjawiska jest na tyle znacząca, jej niszczący kraj od wewnątrz efekt na tyle poważnie, że (według badań „The Daily Caller”) skrajną nieufność w stosunku do Clinton wyra 41 proc. obywateli, a wobec Trumpa – ponad 44 proc.. Nawiasem mówiąc wskaźniki te są wyższe, niż w przypadku stosunku Amerykanów do… Putina, stale przecież demonizowanego przez amerykańskie media. Wyobraźmy sobie niemożliwe – gdyby w tych wyborach brał udział Putin, teoretycznie miałby szanse je wygrać…

Problem jest jednak w tym, że za tym politycznym show, które obecnie się stało namiastką polityki prawdziwej, skierowanej nie na efekty w mediach ale na problemy zwykłych ludzi – kryje się los nie tylko milionów istot ludzkich, ale i całych krajów. Na przykład Litwy i pozostałych krajów nadbałtyckich. Podobnie jak inne państwa satelickie – zamarły one w oczekiwaniu na wyniki amerykańskich wyborów, których stawką pozostaje nie tylko to, kto zostanie prezydentem USA, ale również o to kto będzie prawdziwym, a nie nominalnym (jak D. Grybauskaite i pozostali) panem nad całym tym regionem Europy.

Skądinąd zresztą sama prezydent Grybauskaite sympatyzuje z H. Clinton. Clinton ściąga sympatię wszystkich amerykańskich wasali na całym świecie, są oni bowiem jedynie trybikami globalnego układu USA. Trump natomiast – jest przedstawicielem alternatywnej idei politycznej, która odrzucając imperializm, skupia uwagę na rozwoju sił wewnętrznych. Innymi słowy – izolacjonizmu.

Idea Trumpa jest prosta i ma pewien sens: dług USA w obecnej chwili przewyższa ogólny PKB całego świata i trzyma się wyłącznie na drukarce Rezerwy Federalnej. Ale nie można bez końca drukować dolarów i powiększać w nieskończoność dług państwowy. Prędzej czy później trzeba będzie spłacać rachunki, jeśli nie wobec Europy – to wobec Chin. Kryzys bankowy z 2008 roku był pierwszą jaskółką kataklizmów finansowych, które mogą doprowadzić do całkowitego kollapsu. Warunki życia amerykańskich obywateli (wbrew oficjalnej statystyce) nie tylko się nie poprawiają, ale chociaż pomału, to jednak ulegają systematycznemu pogorszeniu. Dlatego Trump jest pewien, że trzeba zmieniać amerykański system polityczny – póki jest to jeszcze możliwe.

Kandydat Republikanów chce zrezygnować z kosztownego amerykańskiego imperializmu, w tym z poparcia dla NATO, którego koszty spoczywają przede wszystkim na USA. Co więcej, Тrump bez ogródek zadeklarował nie tylko zmniejszenie wsparcia finansowego dla Paktu ze strony USA, ale opowiedział się za nieudzielaniem wsparcia wojskowego krajom bałtyckim w przypadku zaatakowania ich przez Rosję. Trump ostrzegł, że Ameryka może odmówić pomocy nawet któremuś z sojuszników z NATO, jeżeli ofiara agresji nie będzie wcześniej realizował swoich obowiązków wobec USA.

Cała litewska państwowość jest oparta na odgrywaniu roli kraju-limitrofa w relacjach z Rosją, a więc bytu nieustannie znajdującego się w stanie zagrożenia. Jeśli Trump zwycięży – pod znakiem zapytania znajdzie się m.in. kwesta dalszego finansowania i wsparcia militarnego nie tylko dla takich karzełków, jak Litwa, Łotwa czy Estonia – ale i dla Ukrainy. Ukraiński miliarder i jedna z najbardziej wpływowych postaci wśród wszystkich szarych eminencji kijowskiej polityki, Dmitry Firtasz powiedział niedawno, że Amerykanie są pragmatyczni i z łatwością wyrzekną się poparcia dla ukraińskiej władzy jeśli to będzie potrzebne.. W przypadku zwycięstwa Trumpa tak się stanie nie tylko w stosunku do Ukrainy, ale i w stosunku całego świata zależnego, nie mówiąc już o krajach nadbałtyckich.

Trump to izolacjonista i zwolennik idei podziału świata na 3-4 systemy walutowe, opowiadający się za całkowitą reformą amerykańskiej polityki i sektora finansowego. Chce także zrezygnować z podpisania umowy o wolnym handlu (TIPP) między Unią Europejską i USA, którą promowali dwaj amerykańscy prezydenci przed nim. W znacznej mierze właśnie dla tej, jeszcze wówczas czysto potencjalnej umowy – USA stanowczo popierały dotąd ideę jedności UE, jak i przyjmowanie w jej skład nowych członków z Europy Wschodniej i znad Bałtyku, a także stowarzyszenie Ukrainy z UE.

Umowa o wolnym handlu między UE i USA jest jedną z najważniejszych światowych porozumień tego typu. Jej celem jest uratowanie podupadającego amerykańskiego przemysłu, nadanie mu nowego impulsu. Umowa TIPP przewiduje handel wolny od cła między Ameryką a Unią Europejską. Wielka grupa niemieckich analityków twierdzi, że wynikiem takiego bezcłowego handlu będzie jeden, za to nokautujący cios dla gospodarki Niemiec, Francji i Włoch, zaś dotychczasowa stawka na przyjęcie do UE Rumunii, krajów nadbałtyckich oraz stowarzyszenie z Unią Ukrainy – jest długoterminową strategią USA, celem której jest zajęcie całego rynku europejskiego , ze wszystkimi półkolonialnymi dodatkami.

Konkurentem w tej rywalizacji pozostaje Rosja wraz z Chinami. Zwycięstwo Trumpa i rezygnacja z części doktryny amerykańskiego imperializmu (w tym umowy TIPP) – to przekształcenie światowego porządku, w którym dla Litwy w jej dzisiejszej postaci po prostu nie ma miejsca. Dlatego właśnie ani politycy ukraińscy, ani ci znad Bałtyku nie lubią Trumpa i pokładają nadzieję w Clinton. Czy słusznie?

Trump to wybitny polityk i showman. Bez jasnej strategii i na przekór zwartym rządzącym elitom Republikanów i Demokratów – został kandydatem i szedł dotąd łeb w łeb z Clinton, która wspiera wszak większość wpływowych mediów. Co oczywiste, przeciw niemu występują Demokraci, ale także znaczna część Republikanów, krytykują go przedstawiciele lobby przemysłowego, nadal jednak nie traci wszystkich szans na zwycięstwo, choć faktycznie – wydaje się ono obecnie zadaniem nadzwyczaj trudnym, prawie niewykonalnym. Trump wielokrotnie już udowadniał, że potrafi dokonywać czynów wręcz nieprawdopodobnych. Nawet jednak te nadzwyczajne wysiłki raczej go nie uratują, przede wszystkim dlatego, że w amerykańskim systemie wyborczym mamy do czynienia z kolosalną wręcz kontrolą nad samym procesem głosowania i liczenia głosów.

Tak więc niemal na pewno zdarzy się coś okropnego – zwycięży Clinton. W ciągu ostatnich dni opublikowano olbrzymią ilość materiałów mających skompromitować Trumpa. „Wyciekło”, że nie płacił on podatków, że jest zawziętym kobieciarzem, pozerem i showmanem. Ale to co, równolegle opublikowało WikiLeaks w sprawie Hillary Clinton – po prostu nie wytrzymuje porównania. Kandydatka Demokratów kłamała pod przysięgą, niejednokrotnie łamała prawo, nadużywała stanowiska państwowego, wspierała elity finansowe z Wall Street, prześladowała kobiety, do których dobierał się jej mąż, ponosi odpowiedzialność za śmierć tysięcy ludzi na całym świecie, jest bardzo okrutna, nieprzewidywalna i podstępna. I na dodatek jest bardzo poważnie chora, ze wszystkimi tego pozaprywatnymi, negatywnymi konsekwencjami: jeszcze zajmując stanowisko sekretarza stanu, Clinton zapomniała – jak podaje ABCNews – tajnych dokumentów w moskiewskim hotelu. Podsumowując można wnioskować, że jeśli Trump ma zamiar reformować amerykański system polityczny, to zwariowana niezrównoważona i chyba ciężko chora Clinton zrujnuje ten system doszczętnie.

Clinton nigdy nie zrezygnuje z amerykańskiego systemu walutowego i amerykańskiego imperializmu, co więcej: doprowadzi do jego zaostrzenia. W takich warunkach konflikt z Rosją staje się rzeczą nieuchronną. W tum konflikcie Litwa będzie kijem, a ściślej mówiąc igłą, która będzie kłuła rosyjskiego niedźwiedzia. Litewski rząd nie rozumie, że NATO będąc agentem amerykańskiego imperializmu – wcale nie ma zamiaru ratować Wilna. Litwa po prostu stanie się dla Paktu kartą przetargową. W fundamentalnym układzie Rosja-NATO o wzajemnych stosunkach, współpracy i bezpieczeństwie, podpisanym w maju 1997 roku – wprost napisano, że NATO zobowiązuje się unikać destabilizującego powiększenia sił wojskowych przy granicach z Rosją i że rozlokowanie wojsk NATO może być wystarczającą podstawą dla stosownych działań ze strony rosyjskiej.

Rozwój obecnego światowego systemu finansowego, kiedy wszystkie kraje są zadłużone w stosunku do USA i opłacają w ten czy inny sposób bogate życie Amerykanów – wiedzie do nieuchronnej kolizji pomiędzy amerykańskim imperializmem a Rosją. Trwa walka o kontrolę nad zasobami surowcowymi, które posiada Rosja, oraz przeciwko stworzeniu wspólnego rynku UE-Rosja, dlaczego Amerykanie przeforsowali niewygodne dla Europejczyków sankcje wobec Moskwy. Rosja jednak się nie poddaje. Ona gromadzi siły. Putin gra va banque, a Rosja się jednoczy i zespala. Konfrontacja z Zachodem, którą będzie prowokować Clinton, może doprowadzić w obecnej sytuacji nie do zwycięstwa Zachodu, ale do wzajemnego zniszczenia.

Nawet jeżeli nie dojdzie do otwartej konfrontacji, takie państewka jak Litwa, Łotwa i Estonia będą zmuszone do powiększania wojennych wydatków, co przecież wcale ich nie uratuje, bo jedna czy dwie rosyjskie dywizje mogą zniszczyć nawet ich połączone siły jednocześnie. Zwiększenie wydatków obronnych jest drogą donikąd, która pochłonie tylko środki, które mogłyby być przeznaczone na poprawę poziomu życia w kraju i stworzenie nowych miejsc pracy. Doprowadzi to do zwiększenia i tak wysokiego poziomu migracji z Litwy i innych państw. Według danych ONZ, jeśli ten strumień migracyjny nie ustanie, Litwa za 10 lat będzie „przestarzałym krajem” bez młodzieży. I kto wtedy będzie walczył tą bronią kupioną za pieniądze z budżetu?

I to jeszcze nie wszystko: powiększenie wojskowego kontyngentu NATO na Litwie też nie uratuje sytuacji, bo i bazy i sam kontyngent będą – potrzebowały środków z budżetu na utrzymanie, a przecież Litwa jest członkiem Paktu Północnoatlantyckiego, tak czy inaczej ponosząc dodatkowe koszty. Powiększenie kontyngentu wojskowego zaostrzy też zagadnienie niepodległości kraju, ponieważ realna obrona w przypadku hipotetycznej agresji ze strony Rosji będzie potrzebowała znacznie większej ilości wojsk, i wszystkie one będą stacjonowały na Litwie.

Przy takim układzie sił najtrudniej wytrwać (w sensie gospodarczym), czy po prostu przeżyć – najtrudniej będzie małym państwom satelickim. Najlepszym i najmądrzejszym dla nich wyjściem jest uniknięcie udziału w konflikcie po żadnej ze skłóconych stron, zachowanie neutralność (jak podczas II wojny światowej postąpiła Szwajcaria) korzystając z wygód, które dają normalne relacje z obiema stronami. Niestety, wydaje się, że litewska pani prezydent i jej otoczenie albo tego nie rozumieją, albo umyślnie chcą doprowadzić kraj do ruiny – zamiast odnieść dla niego realne korzyści.

Wacław Balcerowicz

Litwa

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *