Bartyzel/Wielomski: Czy Józef Piłsudski był katechonem?

Adam Wielomski: W związku z kolejną rocznicą Zamachu Majowego i początku rządów sanacyjnych należy dziś postawić takie oto pytanie: czy Józef Piłsudski był katechonem? Tak, był nim dla swojego środowiska politycznego, które wyniósł w maju 1926 roku do władzy. Czy był katechonem dla Polski? Odpowiedź na to pytanie jest prosta: jest nią katastrofa polityczno-militarna we IX 1939 roku, której winna jest właśnie niedorosła do kierowania państwem ekipa, którą Piłsudski (nieodpowiedzialnie) wyniósł do władzy.

Jacek Bartyzel: Moja odpowiedź na pytanie postawione przez prof. Adam Wielomskiego: „czy Piłsudski był katechonem dla Polski?” jest diametralnie różna od jego odpowiedzi (zgodna natomiast z opinią m.in. Schmitta i Bainville’a). Tak, był. Po Rapallo i Locarno egzystencja państwa polskiego wisiała na włosku: współpraca militarna Reichswehry i Armii Czerwonej, wojna celna z Niemcami, wypięcie się Zachodu na naszą granicę zachodnią – tego wszystkiego słabe, rozdzierane przez partie państwo by nie przetrwało, a sojusz z Francją po dojściu do władzy Kartelu Lewicy i proniemieckiego Brianda też był niewiele wart. Położenie kresu sejmokracji, ustanowienie silnej, dyktatorskiej władzy, uzyskanie pożyczki stabilizacyjnej, demonstracje stanowczości w polityce zagranicznej („pokój czy wojna?, Panie Waldemaras”), wszystko to oddaliło na jakiś czas tę groźbę, a później także oba pakty o nieagresji. Stabilizacja państwa polskiego i wzrost jego autorytetu na arenie międzynarodowej po 1926 roku są po prostu niezaprzeczalne – i można nawet powiedzieć, że te sukcesy później Beckowi uderzyły do głowy. Marszałek był więc katechonem par excellence, który dał państwu bezcenne kolejne 13 lat istnienia, dzięki czemu nawet po II wojnie światowej nie można było już uznać jego istnienia za epizod bez znaczenia. Był katechonem, bo jak napisał Wierzyński, „koło historii wstrzymał na chwilę”. Natomiast zawiedli jego następcy, triumwirat: Mościcki – Rydz – (i zwłaszcza) Beck, bo wypełnili tylko jedną część jego politycznego testamentu („balansujcie [między Niemcami a Rosją] dopóki się da, a jak się już nie da, to podpalcie świat”), a zapomnieli o drugiej (że wojna jest nieuchronna, ale Polska ma do niej wejść nie pierwsza, lecz ostatnia).

A.W.: Ośmielę się nie zgodzić z Pańskim poglądem na temat „katechoniczności” Józefa Piłsudskiego. Do czasu dojścia do władzy i wzmocnienia się Hitlera w Niemczech i Stalina w ZSRR Państwo Polskie było jednak w miarę bezpieczne militarnie. W latach 20-tych Niemcy właściwie nie mają armii, gdyż na mocy traktatu wersalskiego mają zaledwie 100.000 ludzi i nie posiadają czołgów i lotnictwa (Polska ma 300.000 wojska). ZSRR boryka się z nieprawdopodobnymi kłopotami wewnętrznymi i jego komunistyczne władze zajęte są stabilizacją swojego panowania. Wtedy jeszcze wszyscy obawiali się Francji i traktowali ją jako największą potęgę lądową świata (zresztą słusznie, choć już niedługo). Sojusz polsko-francuski zabezpieczał naszą egzystencję aż do połowy lat 30-tych. Państwo Polskie z Piłsudskim, czy bez niego, było skazane na zagładę w momencie gdy Stalin z Hitlerem podali sobie dłonie. I to był błąd naszej dyplomacji, że pozwoliła do tego doprowadzić. W połowie lat 30-tych należało dać sobie spokój z sojuszem z Francją i zawrzeć strategiczny sojusz albo z Niemcami, albo z ZSRR. Droga „absolutnej suwerenności” zaprowadziła nas do 1 i 17 IX 1939 roku. A tę drogę „równowagi” między ZSRR i Niemcami wymyślił Piłsudski. Beck realizował jego koncepcje i doprowadził nas do katastrofy. Gdyby we wrześniu 1939 żył Piłsudski byłoby dokładnie to samo.

J.B.: Nadal uważam, że sytuacja po Locarno była krytyczna a sojusz z Francją już wtedy bezwartościowy. Natomiast w zasadzie zgadzam się co do konieczności dokonania wyboru między sojuszem z Niemcami albo z Rosją Sowiecką przed wrześniem, lecz trzymanie się przez Becka w zmienionej sytuacji polityki balansu było jednak wbrew instrukcjom Piłsudskiego. Ten ostatni na pewno zdecydowałby się na wybór, bo Zachodowi nie ufał („Zachód jest parszywieńki”): najprawdopodobniej na sojusz z Niemcami, ale i drugiego wariantu bym nie wykluczył: w końcu już raz (w 1919) sojusz z bolszewikami – a przeciwko Denikinowi – de facto zawarł.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Bartyzel/Wielomski: Czy Józef Piłsudski był katechonem?”

  1. grupa niemeckich homoseksualistów trzymających władze w Reichu Hitlera oraz sjomistyczni lewacy, od których był zupełnie uzależniony ZSRR i Stalin konkurowali w przygotowaniu sjonistycznej kolonizacji Palestyny. Za jej realizację nadhitlerowcy tak cenili Piłsudskiego, że w czasie okupacji wystawili wartę honorową w jego krypcie na Wawelu lecz podobnie jak ZSRR nie byli skłonni do „sojuszu” nwet gdyby Piłsudski zmatwychwstał i reprezentował jakiekolwiek polskie racje stanu z jakąkolwiek skłonnoscia do komporomisów lub prowadzenia „polskiej polityki”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *