Bunikowski: Myśli o marszu i po marszu. Jaka jest prawda o władzy?

 

            Ostatni Marsz Niepodległości wzbudził wiele kontrowersji, głównie ze względu na rasistowskie hasła. Każdy ma swoje przemyślenia na ten temat. Jest i tu poniżej pewien ciąg myśli o marszu niepodległościowym, pewna introspekcja, opis tego, co następowało i było postrzegane przeze mnie w ciągu ostatnich kilku dni. Starałem się obserwować wydarzenia i notować myśli, często zapisując je na Facebooku, jako że to współczesna forma pamiętnika, tyle że pisanego publicznie.

            I tak…. Brytyjska prasa nie szczędziła krytycznych słów o marszu już przed jego rozpoczęciem. Warto zerknąć do „Guardiana” czy „Independent” sprzed tygodnia. Mówiono o „największym marszu skrajnej prawicy na świecie”, i to „w Święto Niepodległości”, „w stolicy”. Czytałem te doniesienia, ale jeszcze nie zwracałem na to większej uwagi, jako że skandal z flagami odnoszącymi się do rasizmu miał dopiero nastąpić.

            Doniesienia w samo Święto Niepodległości wskazywały już na pewne tradycyjne napięcie związane z marszem niepodległościowym organizowanym w Warszawie przez organizację społeczną. W Polsce nawet radosne święto odzyskania niepodległości musi być jakieś takie napięte. Jest to chyba zbiorowy problem mentalny. Pomyślałem, że powinny być w takim dniu pokazy wojska, festyny piwne, zabawy dla dzieci, dobre koncerty, ludzie różnych opinii maszerujący razem, np. z Prezydentem. Powinny być tylko państwowe pochody, bo państwo to wspólnota obywateli. Pluralizm nie polega na tym, że wszyscy mają takie same poglądy, ale że są różne grupy o różnych poglądach, a mimo to żyją w jednym państwie, gdyż coś ważnego je spaja. Na przykład, tradycja niepodległości. Jesteśmy patriotami także dlatego, że jesteśmy za niepodległością.

            Jednak w Święto Niepodległości jeszcze skandalu nie było, a na pewno nie w mediach. Dla mnie atmosfera Jedenastego Listopada w ogóle przypomina Pierwszego Listopada. Są zawsze smutne analizy w telewizji w jesiennej, szarej aurze. Nie ma zniczy, są za to race i krzyki – to jest nowe. Zresztą Trzeci Maj jest taki radosny? A przecież konstytucja powinna nas spajać, integrować w naród. Smutny lud, pomyślałem. Grobowy. I te wulgarne, prymitywne slogany wszędzie. Nie wiem, może nie szanujemy tego święta, bo każdy chciałby je mieć w innym dniu, by uhonorować kogo innego. Właśnie, slogany. Hasła takie, jak „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” czy „Śmierć wrogom ojczyzny”, zwłaszcza w ustach maszerujących nastolatek, czyli epatowanie życzeniem śmierci kogoś Innego, to brzmi jak jakaś mitologia, mitologizacja, ideologizacja. Slogany rządzą marszami. Brzmią dziwnie. Tam nie ma sloganów typu „Przestrzegaj prawa”, „Płać podatki”, „Żyj godnie”, „Bądź życzliwy”.

            Następuje przełom w postrzeganiu marszu dzień po. Roman Giertych pisze o rasizmie na marszu: „Chciałbym w tym miejscu zapytać organizatorów tego marszu: jakiego Boga wy chcecie? Zaczynacie Marsz Niepodległości Mszą Świętą, a pozwalacie na okrzyki sieg heil? Postulujecie przywiązanie Polski do Kościoła katolickiego, czy walkę o białą Europę? Opowiadacie się za chrześcijaństwem, czy rasizmem? Mam wrażenie, że nie zdajecie sobie w ogóle sprawy z tego, że wasze działania są wzajemnie sprzeczne.
(…) Albo się jest chrześcijaninem, albo rasistą i nacjonalistą. (…) Już w 1993 roku napisałem: nacjonalizm to choroba patriotyzmu. Gdy krzewicie nacjonalizm i rasizm to jesteście po prostu chorobą naszej Ojczyzny. A dla wrogów Polski jesteście użytecznymi głupcami, gdyż obrazki »marszu nazistów« to powielanie najgorszej propagandy o Polsce”.

            Zaczyna się skandal w Polsce. Trąbią media zachodnie. Wygląda na to, że Polska jest krajem rasistów, faszystów. Tłumaczę znajomym za granicą, że przecież to nie wszyscy głoszą takie poglądy. Pytanie Giertycha, jakiego Boga chcecie, jest jednak ważne. Bo każdy chyba chce innego. A jak w „Dziadach”, „zemsta na wroga”, „z Bogiem i choćby mimo Boga”.

            Zaczyna się karnawał tego szaleństwa. Słucham Michalkiewicza, który mówi, że marsz jest w porządku, a młodzi powinni zorganizować się w partię polityczną. Czytam i słucham dalej (to Reszczyński w polityce.pl, to Onet, etc.). Czuć zawieszony w powietrzu smród „wyścigu szczurów” w byciu patriotą. Nachodzą mnie najgorsze myśli o naszym patriotyzmie. Kto lepszy patriota? Kto lepszy! Kto gorszy! Kto zdrajca? Kto wierzy? Kto sanacja, kto endecja, a kto ONR? Chryste, co to za kraj!

            Zaczyna się dyskusja, co to patriotyzm. Prawi Profesor Zybertowicz w radiu. Zybertowicz mówi tak: „Do narodu należy każdy, kto spełnia wszystkie trzy warunki minimum patriotycznego. A minimum patriotyczne mówi, że Polsce i Polakom jest potrzebne własne, niezależne i sprawne państwo. Punkt drugi: nieważne czy jesteś wierzący czy jesteś niewierzący, czy też może masz niewyrobione zdanie w tej sprawie – nie możesz lekceważyć roli Kościoła katolickiego. Był on kośćcem polskości przez wieki. Po trzecie: historię Polski można krytykować, ale nie wolno się od niej odwracać ani jej fałszować”. Zastanawiam się, czy część moich znajomych spełnia te kryteria, zwłaszcza liberalnych prawników, niekoniecznie związanych z Kościołem czy popierających jego mocną pozycję. Profesor Zajadło zapewnia mnie na Facebooku, że spełnia te kryteria, ale może być tak, że inaczej rozumie ich treść.

            Sam sobie tłumaczę, że przecież mamy konstytucję. Proponuję, mówię do samego siebie, aby bardziej trzymać się Preambuły Konstytucji, gdzie Naród to wszyscy obywatele RP, „my, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego – Polski”.

            Głosy o flagach rasistowskich na marszu są już jednak bardzo mocne. Jest skandal. Myślę, sobie, że Polska jest tak samo państwem teoretycznym za PiS, jak za PO. Reszta to propaganda. Gdyby było inaczej, kibole policzkujący piłkarzy Legii siedzieliby w areszcie, a hasła rasistowskie nie pojawiałyby się nigdy na marszu, który czci wolność naszego państwa. Tak, brzmi to tak dumnie i smutnie aż, jak mantra, „po 123 latach zaborów”.

            13 listopada. W poniedziałek zawsze budzi się życie i dzieje się najwięcej w mediach, jakby w weekend politycy i obywatele spali albo odpoczywali i nic sie nie działo.  A polityka to przecież dobro wspólne, dzieje się non stop,  to nie niedzielna kawa na śniadaniu u znanej pani redaktor.

            Przychodzi myśl, że Polacy są dziwnym, emocjonalnym, romantycznym narodem. „Mów takim do rozumu, to ziewają, ale praw im duby smalone o świętej źrenicy wolności szlacheckiej, ekscytuj bajędą o równości z królami […] a wydzieraj się przy tym ze wszystkiej mocy, machaj rękoma jak wiatrak, to się w końcu z czułości popłaczą i gotowi cię nawet porwać na ręce a ogłosić zbawcą ojczyzny”, napisze Reymont w „Roku 1794”. Na pewno Polacy są patriotami, zwłaszcza w sferze deklaracji,  i wiem, że w marszu są też na pewno autentyczni patrioci, którzy myślą o dobru wspólnym, a nie tylko żeby bić Żyda czy czarnego człowieka. Ktoś kiedyś napisał, że Polacy są tak wulgarni w nadużywaniu jednego słowa, że nawet swoją własną preambułę konstytucji czytaliby tak: „My, k…a, Naród Polski…”. Emocjonalny patriotyzm. Ale… właśnie, my, Naród Polski, wszyscy obywatele RP.

            Przypomina mi się zatem konstytucja:  „(…) nawiązując do najlepszych tradycji Pierwszej i Drugiej Rzeczypospolitej, zobowiązani, by przekazać przyszłym pokoleniom wszystko, co cenne z ponadtysiącletniego dorobku, złączeni więzami wspólnoty z naszymi rodakami rozsianymi po świecie, świadomi potrzeby współpracy ze wszystkimi krajami dla dobra Rodziny Ludzkiej (…)”. I inny fragment: ” (…) pomni gorzkich doświadczeń z czasów,
gdy podstawowe wolności i prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane,
pragnąc na zawsze zagwarantować prawa obywatelskie, a działaniu instytucji publicznych
zapewnić rzetelność i sprawność, w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem lub przed własnym sumieniem (…)”. Nie jest ta konstytucja wcale święta, bo jest dziełem ludzkim, ale w świeckim państwie jest jak święta księga.

            Komentarze o marszu rosną do kwadratu. Przypomina się Słowacki:

Szli krzycząc: „Polska! Polska!” – wtem jednego razu
Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu;
Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,
Szli dalej krzycząc: „Boże! Ojczyzna! Ojczyzna!”.
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: „Jaka?”

            Jaka? Kim jesteśmy jako naród i czy potrafimy żyć ze sobą razem? Jedna uwaga Zybertowicza jest ciekawa: „Łączy nas niedorozwój genu kompromisu. To, że lubimy się ze sobą spierać, ma mnóstwo wad, ale dopóki jeszcze jesteśmy gotowi się ze sobą spierać, a nie rzucamy się do gardeł, to spróbujmy instytucjonalizować konflikt w sporze idei i nawet emocji, a nie w sporze sięgania po mobilizację z bronią”.

            Skandal w poniedziałek postniepodległościowy wrze. Czytam onetowo Iana Burumę, który ciekawym, ale ocennym językiem, pisze o młodych prawicowych populistach: „Wielu prawicowych populistów łączy osobliwa forma użalania się nad sobą: poczucie bycia prześladowanym przez liberalne media, naukowców, intelektualistów, „ekspertów” – krótko mówiąc przez tzw. elity. Liberalne elity – jak głoszą populiści – rządzą światem i dominują nad prawdziwymi patriotami, nierzadko traktując ich z pogardą”. Może to ci z marszu, myślę.

            Słucham wystąpień Jacka Międlara, osoby wyświęconej na duchownego. Jego myśl ma niewiele wspólnego z uniwersalnym, ewangelicznym przesłaniem Jezusa. Nic wspólnego z przykazaniami miłości czy błogosławieństwami. Jest za to zacietrzewienie i nienawiść. W ogóle to wszędzie wokół nas, Polaków, jakby dużo tej nienawiści, pychy, wyższości moralnej.

            I zastanawia mnie, co jest w naszych państwach narodowych istotne. W państwach narodowych od 19. wieku chwalimy nasze bitwy, zwycięstwa!… Rozlew krwi, pacyfikacje. (W Polsce zaś też wszystkie przegrane powstania.) Wystarczy przejść się w Londynie od Trafalgar Square do Downing Street, np. 10, by zobaczyć pomniki generałów pacyfikujących Burów 150 lat temu, pokonujących Francuzów ponad 200 lat temu… Jaka duma musi być w narodzie, że jego przodkowie oto przelali tyle krwi i odnosili tyle zwycięstw, przynosząc chwałę państwu, narodowi, imperium. Ale co poza tym z tego zostaje? Poświęcenie, lojalność, patriotyzm? Wzór? Czy ci ludzie z marszu czczą to? A co czczą ci z flagami o rasie? Trzeba by ich zapytać, może obawiają się po prostu islamizacji, nie wiem. To, co pokazują na tych flagach, to jednak rasizm. Nota bene, w 19., a nawet części 20., wieku rasizm był podstawą polityki administracyjnej Wielkiej Brytanii w wszystkich jej koloniach, dominiach etc. Co więcej, był widoczny w kulturze, wysokiej czy niskiej, także na samych Wyspach. Czas jednak płynie.

            Czytam wywiad z Profesorem Kieżunem (na wpolityce.pl), który popiera marsz patriotów, ale nie rasizm. Tymczasem skandal rasistowski nabiera tempa. Wtorek postniepodległościowy musi oznaczać radykalne odcięcie sie od rasizmu. To jest pewien moment przełomowy. Czytam wiele krytycznych komentarzy o marszu i rasizmie. Pełno ich w Internecie. Sam myślę, że hasła rasistowskie w kraju zniszczonym przez nazistów i ich rasizm to szaleństwo. Tu w czasie wojny zabito 6 mln obywateli z tego powodu, a jakiś ignorant albo prowokator niesie takie flagi w stolicy w Święto Niepodległości, a policja milczy. Gdzie była policja? Dlaczego nie zatrzymano natychmiast tej grupki z dwiema flagami? Przy stawianiu oporu powinni być pilnie spałowani. Dlaczego niektórzy uczestnicy marszu zakrywali twarze i mogli dalej w nim uczestniczyć? To jest państwo teoretyczne, jeśli nie reaguje na rasizm, nawet w taki ważny dzień. Policja powinna być szczególnie wyczulona na takie zachowania.

            W ten wtorek rano oglądam jak co dzień France24. W weekend czytałem brytyjskie gazety. Rzecz o Polsce dotyczy tylko marszu. O ile w weekend na Wyspach pisano bardziej o organizatorach z tzw. skrajnej prawicy, to we wtorek France24 powtarza się pewne rzeczy bez wyjaśnienia. We francuskim studiu wskazuje się przede wszystkim na dwie flagi i hasła rasistowskie. Biała Polska etc. Tymczasem w poniedziałek Prezydent Duda w dobrej mowie, a także Kościół, jak również główni polscy politycy z PiS i publicyści (jak Ziemkiewicz), od prawa do lewa, po narodowy konserwatyzm (Wielomski, Bartyzel), gremialnie potępili rasizm, uważając go za sprzeczny z humanizmem czy ideą katolicką. Facet z Młodzieży Wszechpolskiej stracił stanowisko w stowarzyszeniu organizującym marsz za wywiad o separatyzmie rasowym. Tymczasem zachodnie media nie mówią o tym. Polska jest widziana prawie jako państwo rasistowskie instytucjonalnie, co jest gruba przesadą. Oczywiście, sam rząd jest winny sobie, bo policja powinna reagować natychmiast na takie flagi. Mimo to dziennikarstwo oznacza rzetelne informowanie, a nie wybieranie faktów w celu emocjonalnego przedstawienia. Fakty są takie, że w Polsce nie ma miejsca na rasizm i został on powszechnie potępiony. Napisałem o tych reakcjach do France24.

            Marsz jest jednak znany i w krajach nordyckich, w tym w Finlandii, gdzie mieszkam: „przed” samym marszem jako faszyzm i nacjonalizm, a „po” marszu już jako rasizm. Jest wtorek. Różni znajomi z Polski i zagranicy przekonują mnie, że rząd odpowiada za taką atmosferę, nie pierwszy raz dopuszczając zachowania skrajne w sferze publicznej. Ktoś z Polski i Wysp zwraca mi uwagę, że zachodnie media słusznie opisują tylko trend w Polsce i nie są w stanie wejść w szczegóły jak np. słowa Dudy. Znajomy Anglik z Laponii pisze do mnie, że za bardzo przejmujemy się Unią i jej poprawnością etc. To jednak prawda, że rząd sam wykreował swój wizerunek – mówi wielu. Hmh…. Zamiast po chrześcijańsku, myślę, zaprosić, z własnej inicjatywy, np. 500 wdów z dziećmi z Syrii, powiedzmy, chrześcijan, to wolał narrację, że każdy jest potencjalnie terrorystą albo przyniesie choroby. A „Polska jest bezpieczna”! A przecież nie jest bezpieczna, gdyż kiedy piszę te słowa, ktoś może przekroczyć zachodnią granicę z ładunkiem wybuchowym i wysadzić duży sklep w Szczecinie. Zaś obraz Polski zamkniętej w zaścianku jest jedynym na Zachodzie. To też jest fałszywy mit zamkniętej klatki z dumnym orłem, gdyż przecież przyjmowaliśmy Czeczenów i wciąż  przyjmujemy Ukraińców. Nie trzeba się nikomu przypodobywać na Zachodzie ani nigdzie, ale politykę, zwłaszcza zagraniczną, należy prowadzić bez emocji, by zapewnić dobry byt państwa i ludzi.

            To prawda, że PiS powołuje się często na Komendanta. Sam Kaczyński czci Święto przy Jego grobie na Wawelu. Piłsudski, idol PiS, takiego ministra policji, mówiąc popularnie i wulgarnie, by opieprzył i pognał, gdzie pieprz rośnie, a samych rasistów wsadził do pudła bez wyroku. Kaczyński zaś mówi we wtorek, że te flagi rasistowskie na marszu to „prawdopodobnie prowokacja”. Dla niego wybory przegrane są zawsze sfałszowane, a nieprzychylne zachowania we własnym obozie to prowokacja. Nie bierze odpowiedzialności za sytuację, a jako, powiedzmy, prawie-Naczelnik nie żąda dymisji ministra spraw wewnętrznych. Rozczarowuje? Ucieczka do przodu.

            Kilka nieco nawet bardziej osobistych myśli na wtorek postniepodległościowy. Mogę „podziękować” rządowi za to, że udało mu się doprowadzić do postrzegania Polski jako kraju rasistowskiego. Wstyd, hańba. A tak w ogóle, to jak można być rasistą w kraju, gdzie nam rasiści zabijali dziadków i babcie? Pomijam kwestie miłości bliźniego. Była kiedyś w tym złym PRL taka bajka. Więc jak byłem mały, to była komuna, ale mnie uczyli tak… „Murzynek Bambo w Afryce mieszka”…. „Fajny ten nasz koleżka”… Dziś chyba jej się nie uczy.  Ojczyzna to miejsce urodzenia, rodziny, edukacji i życia, ale i Ludzkość jest ojczyzną. Kiedyś młodzież w moim miasteczku radośnie wracając z piwa, śpiewała „My, Pierwsza Brygada, strzelecka gromada, na stos rzuciliśmy nasz życia los” albo recytowano „Zemsta, zemsta, zemsta na wroga, z Bogiem i choćby mimo Boga”, a teraz wśród młodzieży w Warszawie czy we Wrocławiu się hajluje, śpiewa o śmierci wrogom ojczyzny i zabijaniu czerwonej hołoty sierpem i młotem, wymachując przy tym rękoma, jakby się naprawdę zabijało. Krzyczy się „wyp… alaj” na marszach Rybaka i Międlara. To jest ten postęp. Oj, śrubę trzeba będzie przykręcić pewnym grupom.

            Moralną odpowiedzialność za ekscesy kiboli, incydenty rasistowskie i ruchy neonazistowskie ponosi partia rządząca, PiS.  Czas już to zmienić. Przestać uprawiać propagandę o tym, jak jest dobrze i zabrać się za to. Wszyscy wiemy, że za takie poniżenie Polski to minister policji za czasów Piłsudskiego mógłby skończyć w Berezie. Co to za rządy prawa dziś, gdzie jawnie głosi się rasizm? Incydent? Zero tolerancji zatem dla takiego incydentu natychmiast. Intelektualni poplecznicy partii rządzącej może i dają wykłady w Bangladeszu o demokracji i konstytucjonalizmie, ale w Polsce rządy prawa są w chorobie albo mają wakacje. Wynika to chyba z głębokiego problemu polskiego społeczeństwa, jakim jest zniechęcenie do polityki i do dobra wspólnego. Jest jakiś problem z naszym systemem społecznym. Na marginesie, moja Babcia z Kociewia żyła 95 lat (zm. w 2008 r.) i powtarzała, że wszystkie rządy słabo rządziły, od endecji i sanacji, przez komunistów, ale „za demokracji to jest już najgorzej, i tyle tej przestępczości”. Może za dużo chaosu? Może takie marsze zakazać, by źdźbło zła wytępić wnet?

            A dziś, jak widzę, środowiska niektóre, powiedzmy, bliskie karlizmowi, cokolwiek to znaczy w Polsce, krytykują rasizm, że oto sprzeczny jest z katolicyzmem i jego uniwersalnym przesłaniem. Pewnie, że jest sprzeczny. A „wczoraj” podobał im się ONR, wokół którego nie od dziś powstawały jakieś dziwne grupy o rasistowskich poglądach, grupy agresywne, pełne ignorantów, snujące utopijne wizje etniczne, nastawione na przemoc wobec obcokrajowców, zwłaszcza śniadych i czarnych. Więcej, rzecznik Młodzieży Wszechpolskiej mówi o separatyzmie rasowym, co jako proponowany stan rzeczy jest nota bene nie do uregulowania, bo jest to utopia apartheidu. Trzeba się bić w pierś.

            Wracając do Kaczyńskiego… Mówi we wtorek, że flagi były prowokacją. Prowokacja? A gdzie była policja? Organizatorzy? Minister Błaszczak robił zdjęcia do Twittera, jak nadzoruje zgromadzenie. Co za propaganda, poza, mina bojowa… Jest to wszystko bardzo ohydne wokół tego rasizmu i lekceważenia tego. Trzeba jasno potępić, co było złe. Nikt nie kwestionuje legalności pochodu czy udziału autentycznych patriotów albo tego, że minister pracuje w weekendy. Nie wiem, czy powinien się ten marsz odbywać jednak w takiej formie za rok. To państwo powinno organizować pochody dotyczące państwa. To, co pamiętam z PRL dobrze, to pochody. Było nudno, ale było bezpiecznie. Jest zatem tradycja. Musi być bezpiecznie, a „atrakcje” patriotyczne można zorganizować tak, aby ludzie czuli, że to radosny dzień, że to ich święto. Małe zgromadzenia mogą być zaś prywatne, na osiedlach, na podwórkach, w parkach.

            Niestety, winę ponosi Kaczyński. Głaskanie oenerowców, wszechpolaków, kiboli, neonazistów i tego typu grup nacisku musiało się tak skończyć. Komuś w końcu odbiło. Tak, wiem, że to jeden worek, gdzie są wrzucani, ale tak to wygląda.

            Kukiz, który jak ten szlachcic u Reymonta nieomal płacze na słowo „Polska”, atakuje Tuska za to, że ten pisze, iż Polska kompromituje się. Wielce Czcigodnemu Posłowi, można rzec, że złe mówienie o swoim państwie za granicami kraju jest zawsze kontrowersyjne, ale… Gdy jest skandal rasistowski i robi to margines, jak przyznają także ludzie z PiS, a jest jednak Święto Niepodległości, to od tego jest policja, by użyła pałki i zrobiła porządek, i by nie szedł dalej smród o Polsce, że wciąż bijemy Żydów i kopiemy na ulicach wszystko, co niebiałe. Rasistowskie postawy są postawami antypaństwowymi, szkodzą wewnątrz i na zewnątrz. Stąd tak wielkie oburzenie państwowców, także moje. Ludzie po prostu powinni mieć posłuch wobec władzy i tak być wychowani, a żyć w pokoju społecznym mimo różnic. Wrogość nie jest potrzebna, a to, jak nas widzą, tak na piszą. No, rasiści. Szkoda też policjantów, którzy muszą w tym cyrku o Kulsonie uczestniczyć (ten policjant kiedyś napisze książkę „Byłem Kulsonem”). A co do samego marszu i kontrmanifestacji, to policjanci wykonują polecenia, prawo. Nie mogą dokonywać „moralnej” wykładni prawa za każdym razem, gdy to kobieta czy ktoś inny kontr-protestuje na ulicy.

            Obraz tej otoczki wokół marszu skłania mnie do smutnego pytania w środę postniepodległościową: Czy ten kraj jest normalny? Czy my zajmujemy się istotnymi sprawami?

            Media zachodnie zajmują sie nami, gdy jest skandal rasistowski albo reklama z królikami zachęcająca do posiadania większej liczby dzieci, dosłownie, do pożycia o charakterze seksualnym. To inny problem zidiocenia mediów, ale nie będę o tym pisał tu szerzej. Przecież to narusza też naszą godność jako narodu, nasze bogate tradycje wielokulturowości (choć z dominacją polskości i katolicyzmu) i tolerancji dla Innego. W Polsce dzieją się istotniejsze rzeczy niż marsz. Ale on właśnie, ten marsz, ta cała otoczka, podobnie jak klęska żywiołowa na Pomorzu, ukazuje arogancję, ignorancję i niekompetencję władzy. Przypomina mi się płk Koc, który dla sanacji pozyskiwał młode skrajne grupy. Ale to było po śmierci Piłsudskiego. Nie wiem zaś, czy dziś ktoś jeszcze panuje nad tym całym naszym bałaganem, nad tą radykalizacją postaw. Kaczyński jest jak wielki książę Konstanty, który boi się tego „czarnego”, „błotnego” ludu. Dlatego wybiera sentymentalną podróż do Krakowa na grób Marszałka, którym sam marzy być, a nie przewodniczy marszowi, który może wymknąć się spod kontroli. To nie miesięcznica, gdzie np. 300 uczestników chroni np. 300 policjantów przed np. 30 kontrmanifestantami.

            Państwo jako wspólnota obywateli, jako forma, w której jest umieszczony suwerenny naród, musi szanować siebie i nie może milczeć, gdy ktoś, flagą czy słowem, je kompromituje i niszczy wartości, na których państwo jest oparte. Nawet jeśli zło wynika z ignorancji… Jak wiemy z „Opowieści wigilijnej” Dickensa, ignorancja jest gorsza niż pycha i to jej należy jej się przede wszystkim wystrzegać. „Boże, chroń Polskę” jest dla mnie w tym kontekście metaforą; metaforą, która pozwala zrozumieć nasze narodowe niebezpieczeństwo. Moje wołanie jest pragmatycznym wołaniem o rozum. Rozumu nam trzeba, nie emocji. Bardziej/więcej rozumu niż „chcemy Boga”. Zło często kryje się bowiem za szczytnymi, często religijnymi, hasłami. Należy zachować czujność. Człowiek zmanipulowany, ogarnięty obsesją, ideologią, jest bowiem zdolny do wielkiego zła. I kończę słowami nieżyjącego już amerykańskiego sędziego Antonina Scalii, który był intelektualnym wzorem dla wielu filozofów prawa, w tym mnie. Otóż, „Patriotyzm to prosta rzecz: to jest miłość ojczyzny i umiłowanie konstytucji” („love of the country and love of the constitution”). Takiego patriotyzmu – myślę właśnie w ten szary karelski dzień – wymaga postawa rozumna. „Nie” dla rasizmu. Czy władza to rozumie? Ta władza, co często tak uwielbiając własny kraj, konstytucję w pewnych miejscach łamie? Czy zgodziłaby się na niepodległościowy marsz ze sloganem „Bądźmy patriotami: kochajmy nasz kraj, kochajmy konstytucję”? Na marsz, gdzie jakikolwiek incydent rasistowski (czy inny godzący w konstytucyjne wartości) spotyka się natychmiast z policyjną reakcją, a nawet pałką? Jak pisał Conrad, „Tak trzeba!”.

P.S. Wiceszef gowinowskiego Porozumienia, który przeszedł tam z Nowoczesnej, udzielił wywiadu dla wpolityce.pl (ukazało się to we wtorek wieczorem). Mówi, że szedł w tym marszu, w tłumie radosnych ludzi, patriotów, choć było kilka flag i haseł, z którymi się nie zgadzał, a nawet je potępiał. Dziwię się i nie dziwię. Dziwię się, że nie reagował na te hasła, które potępiał, a szedł z nimi czy obok nich. Tak to wygląda z zewnątrz. Nie dziwię się, że się nie zgadzał. „Wielka Polska” zapraszała bowiem do zabijania „sierpem i młotem”, a niektórzy przyjechali po to, by „odsunąć żydostwo od władzy”. Ufff… Tylko pod tym jednym hasłem, o którym mówił Scalia, poszedłbym tam, bo to jest obowiązek moralny każdego obywatela, aby kochać kraj i szanować konstytucję. To jest to, co nazywa się patriotyzmem. Dobrze ujął to Duda, podkreślając, obok kwestii historycznych, kulturowych czy językowych, że jest miejsce dla każdego w Polsce, kto chce żyć uczciwie. Patriotyzm to jest uczciwe życie.

Dawid Bunikowski

Click to rate this post!
[Total: 13 Average: 2.1]
Facebook

9 thoughts on “Bunikowski: Myśli o marszu i po marszu. Jaka jest prawda o władzy?”

  1. Co to *** (cenzura redakcji) jest za tekst. Czyli ma być zamordyzm jak za Tuska? Mamy się skłaniać przed opinią zagranicznych kłamliwych mediów? Mamy przyjmować liberalną poprawność polityczną? Mamy brać przykład z bandyty z Bezdan? Wstyd to może być za to, że ten artykuł pojawił się na konserwatyzm.pl. A Europa i Polska w szczególności ma być biała, czy to się autorowi podoba czy nie!

    1. Fakt, że nie mamy poddawać się poprawności politycznej nie oznacza, że należy być demagogiem, który na złość lewicy będzie krzyczał to co się jej nie podoba, a ten bandyta z Bezdan to był akurat wyjątkowo niepoprawny politycznie. Europa ma być przede wszystkim łacińska, a nie biała czy brązowa. Kultura idzie przed kolorem skóry

    2. Zgadzam się z Tobą w całości. Musisz mieć tylko świadomość, że takie podejście mieści się współcześniejsze zdefiniowanym tak rasizmie. Gdy pytają się mnie czy jestem rasistą, odpowiadam – TAK – jestem współczesnym rasistą i jeszcze ksenofobem.

  2. Tymi rasistowskimi hasłami proszę się nie przejmować. Znaczenie słów lewica zmienia i granicę przesuwa. Dla nich nacjonalista to faszysta, patriota to nacjonalista, a człek nie lubiący napierających islamistów to obskurant, nazista, itd. hasła głupie ale wolę eliminację ,,głupków” własnymi rękami. Niech narodowcy zrobią z tym porządek, bo to zniechęci część zwolenników marszu. A zachód niech kwiczy. Niestety i tak za jakiś czas co rozsądniejsi ludzie będą stamtąd wiać w jakieś bezpieczniejsze rejony czyli na wschód Europy.

    1. Będą wiać, bo? Bo wyolbrzymia pan nagłość i bezpośredniość islamskiego zagrożenia? Czy to aby nie gorąca głowa która chciałaby widzieć Polskę jako zbawcę? Spokojnie, kraje Zachodu mają tyle złota, stabilnej władzy centralnej i dobre służby, że nie podniecajmy się rychłym upadkiem, bo sądzę że to są kraje ciągle atrakcyjniejsze od Europy Wschodniej

      1. Ciekawe…
        W Wlk. Brytanii wojna domowa z RealIRA, w Hiszpanii wrzenie wokół Katalonii…
        W Niemczech kroi się powtórka wyborów… i nie oni pierwsi to zaliczają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *