Co „W Ciemności” widzi Witold Gadowski?

Obejrzałem „W ciemności” Agnieszki Holland. Przyznam szczerze, że do poznańskiego kina szedłem z pewną obawą. Bo poza wielką kampanią reklamową nie miałem o tym filmie żadnej wiedzy. Albo inaczej – miałem wiedzę szczątkową. A te właśnie jej szczątki zyskałem z lektury wpisu, pióra Witolda Gadowskiego, dokonanego swego czasu na jego blogu, w portalu Salon24 (http://lubczasopismo.salon24.pl/zagadkipolityczne/post/377892,ktos-w-ciemnosci-dal-mi-w-twarz).

Dlaczego z obawą? Otóż dlatego, że słysząc o amerykańskich sukcesach tego filmu, obawiałem się, że Gadowski może mieć rację. Że sukcesy i rozgłos tego obrazu mogą zwyczajnie wynikać z chęci wpisania się jego twórców w tyleż skandaliczną co popularną za granicą poetykę „polskich obozów śmierci”. Zachęcić ich do pokazania głównych jego polskich bohaterów jako najzwyklejszych szmalcowników.

Szczerze mówiąc to spotkało mnie w związku z tym miłe zaskoczenie. I wypada mi jedynie przeprosić jego producentów za pierwotne, powyżej wyrażone podejrzenie. Bo nic takiego po prostu nie nastąpiło. Wręcz przeciwnie. Lwowski konserwator, a przy tym opiekun miejskiej kanalizacji Leopold Socha owszem, zaczyna od pomocy żydowski współobywatelom za pieniądze. Jednak w miarę rozwoju akcji szlachetnieje. A to zostaje zrugany przez własną żonę za finansowy aspekt tego procederu, a to usiłuje zwieść penetrującego miejskie kanały ukraińskiego granatowego policjanta, a to wreszcie sam wciska pieniądze liderowi swych trudnych podopiecznych, aby ten mógł mu następnie „zapłacić” za opiekę nad nimi. Po co to robi? A tak „po lwowsku”, co by nie wyszło, że pozuje na frajera.

Takich scenek i incydentów jest w tym filmie dziesiątki. Bo całą tę opowieść o dwóch lwowiakach – Poldku i jego tragicznie powieszonym współpracowniku Szczepku – można w zasadzie zamknąć do jednej sceny. Sceny, w której ów Szczepek informuje swego kompana, że jego dziewczyna oczekuje dziecka. W reakcji na to Poldek – wiedzący o wcześniejszych uczuciowych perypetiach swego kompana – pyta go czy to dziecko jest aby z nim. Urażony Szczepkowy honor każe mu w tej sytuacji rzucić się na swego szefa z pięściami i stoczyć z nim zażartą bójkę. I to chyba właśnie ten, urażony polski honor każe też samemu Poldkowi odnosić się do ukrywanych Żydów w taki sposób, który w końcowej fazie fabuły ma już znamiona autentycznego bohaterstwa. Polski honor, który – choć w zwyczajnych warunkach zwykle bywa czymś absolutnie nieznośnym – to w chwilach próby pozwala wznieść się na wyżyny heroizmu nawet najzwyczajniejszym miejskim rzezimieszkom.

Obejrzałem więc film Agnieszki Holland i w głowę zachodzę gdzie Gadowski widzi w nim lwowiaków przedstawionych jak „szemranych, podłych, nieczułych, w większości antysemitów”? Jeśli już jest w nim ukazany negatywny obraz jakiejś nacji to raczej możemy tu mówić o Ukraińcach – sportretowanych jako do szpiku zdemoralizowanych funkcjonariuszy granatowej policji. I owszem jest jeden przypadek gdy widzimy Polaka denuncjującego Żydów, jest to jednak zaledwie szczegół w opowieści ukazującej naród, w którym nawet drobny złodziejaszek może zostać autentycznym bohaterem.

Pisze Gadowski, że po obejrzeniu tego filmu poczuł jakby dostał w twarz. Szczerze mówiąc długo zastanawiałem się dlaczego? Dlaczego w filmie tym zobaczył on to, co zobaczył? I zupełnie nie mam pojęcia. Bo tak naprawdę wychodzi na to, że mógł on „dostać w twarz” dlatego, że wiedział już jak ów film zrecenzuje, zanim go obejrzał. Recenzował go bowiem dla czytelników konkretnych portali. Portali, dla których samo nazwisko Holland jest już przysłowiową płachtą na byka. Portali pełniących dziś rolę swoistej Trybuny Lu… OOOpss! Przepraszam! Trybuny Wolnych Polaków…

Jan Filip Libicki
www.facebook.com/flibicki

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *