Czy Adolf Hitler był katechonem?

Pojęcie "katechon" upowszechnił Carl Schmitt w l. 1933-45. Kto był więc wtedy katechonem?

Niniejszy tekst stanowi duzy fragment artykułu mojego autorstwa, który zostanie wkrótce opublikowany na łamach "Studiów nad Faszyzmem i Zbrodniami Hitlerowskimi"

3. Ślady katechoniczne w pismach Carla Schmitta

 

A. Interpretacja Felixa Grossheutschiego

 

       

Siermiężnej pracy zebrania wszystkich fragmentów z dzieł Carla Schmitta, w których pojawia się termin katechon, dokonał Felix Grossheutschi, wyliczając, że słowo to pojawia się w jego pismach w sumie 20 razy. Niemiecki badacz nie tylko podał za każdym razem cytat w którym pada ten termin, lecz omawia także kontekst w którym słowo to się pojawia[1]. Każdy kolejny badacz tego problemu musi być Grossheutschiemu wdzięczny za zebranie tych wszystkich cytatów, gdyż zaoszczędza mu w ten sposób pracy. Niestety, studiując występowanie terminu katechon w pismach Schmitta badacz ten przyjął, typową dla historyka, metodę chronologiczną. Bada więc pojawianie się tego określenia wedle zasady czasowej, czyli książka po książce, zamiast przyporządkować poszczególne wzmianki o katechonie do zbiorów wedle ich symbolicznego znaczenia. Zamiast wyliczać rok po roku gdzie i w jakim kontekście pojawia się w pismach Schmitta katechon, należy od razu dokonać podziału katechonów, tworząc katechonologię.

           

W naszym przekonaniu katechon występuje u Carla Schmitta w dwóch znaczeniach, odpowiadających zresztą charakterystycznemu dla fideizmu tego myśliciela radykalnemu rozszpaltowaniu rzeczywistości na empiryczno-polityczną (poznawalną zmysłowo i racjonalistyczną) i objawioną (poznawaną pojęciowo, czyli mistycznie). Tak więc katechon ma tu dwojakie znaczenie: 1/ Jest symbolem politycznym, terminem religijnym zużytkowanym dla nazwania pewnego problemu politycznego, czyli jest to tylko pewna publicystyczna przenośnia, której nie należy nadawać znaczenia mistycznego. 2/ Jest pojęciem z zakresu teologii politycznej, czyli jest to symbol o znaczeniu głęboko religijnym i mistycznym, łączącym się z apokaliptycznymi poglądami niemieckiego prawnika.

 

B. Katechon jako publicystyczne pojęcie polityczne

 

          

W tej kategorii mieścimy te cytaty, które nie posiadają jakiegokolwiek znaczenia religijnego. Katechon pojawia się tutaj w znaczeniu wielkiej mocy i panowania nad wielką przestrzenią. Katechon jest więc tym samym, co Schmitt bardzo lubił określać terminem „wielka przestrzeń” (der Großraum), czyli mocarstwo, imperium[2]. Do kategorii tej zaliczamy następujące wypowiedzi:

– W jednym z artykułów Schmitt pisze: „Historycy i filozofowie historii wskazują wielokrotnie na figury i typy w historii świata, które powstrzymują (der Aufhalter) i uniemożliwiają rozwój. W późnym Antyku i w Średniowieczu ludzkość wierzyła w istnienie tajemnej powstrzymującej mocy, którą w języku greckim określano jako katechon (ten, kto powstrzymuje), oznaczający tego, kto zapobiega upadkowi i apokaliptycznemu końcowi świata”[3]. Następnie Schmitt, używa pojęcia katechon, aby wskazać tych powstrzymujących i wymienia tutaj Cesarstwo Rzymskie w rozumieniu Tertuliana, cesarzy Sacrum Imperium, Hegla w filozofii, cesarza Franciszka Józefa II dla Austro-Węgier, Masaryka dla Czechosłowacji, Piłsudskiego dla międzywojennej Polski. Cały tekst zaś poświęcony jest powstrzymującej czy raczej podtrzymującej roli Stanów Zjednoczonych dla światowego liberalizmu gospodarczego. Właśnie ten kontekst wskazuje, że katechon nie ma tu znaczenia religijnego, ale publicystyczne.

– W podobnym kontekście Masaryk wymieniony jest w Glossarium, gdzie czytamy, że był on „katechonem zachodnich demokracji liberalnych”[4]. Katechonami liberalnych demokracji Schmitt nazywa także Georgesa Clemenceau dla Francji w czasie I Wojny, a Winstona Churchilla dla Anglii w czasie II Wojny Światowej[5].

– W geopolityce Carla Schmitta olbrzymie znaczenie miało przeciwieństwo potęg morskich i lądowych[6]. W rozważaniach tych użytkuje termin katechon. Pisząc o historycznym starciu potęg morskich i lądowych w historii Europy, potęgi morskie utożsamia z doktrynami Reformacji w XVI wieku (Anglia, Niderlandy), a potęgi lądowe z państwami katolickimi (Hiszpania, Francja). Mamy tu więc starcie katolików z protestantami, czyli motyw bardzo charakterystyczny dla Schmitta, bowiem wedle niego to właśnie z tej konfrontacji zrodziło się nowoczesne państwo. Centralnym placem boju protestantów i katolików stały się Niemcy, a to z tej racji, że cesarz Rudolf II, będąc kandydatem na katechona, nie wykazał się aktywnością. Zawiódł jako katechon nie umiejąc podjąć szybkiej decyzji opowiadając się po której ze stron[7]. Z tekstu nie wynika aby Schmitt oczekiwał od cesarza cudu i działań o charakterze nadprzyrodzonym, aby np. uratował katolicyzm swoją niewytłumaczalną racjonalnie i nadprzyrodzoną interwencją. Katechon ma tu znaczenie wyłącznie polityczne. Jest nim (a raczej nie jest) przywódca polityczny ówczesnego świata, który mógł uratować jedność Niemiec i zapobiec temu, aby stały się areną ogólnoeuropejskiej wojny.

– Interesujące jest pojęcie katechonu przy okazji rozważań nad Heglem i Savigny’m. Obaj ci prawnicy powstrzymywali w krytycznych momentach niemiecki rozwój nauki prawa przed ateizmem, wplatając w nią pewne pojęcia, które ukonstytutowały tę dziedzinę[8].

– W artykułach z 1950 i 1957 roku znajdujemy wzmianki, że Hans Freyer opisuje prawicowe dyktatury jako formy „powstrzymującej siły czyli katechonu”[9]. W tym przypadku katechon to dyktatura powstrzymująca rewolucję.

 

C. Katechon jako pojęcie teologiczno-polityczne

 

           

Katechon nie musi być zawsze tylko naturalistycznie pojętym przywódcą politycznym. Znajdujemy u Carla Schmitta stwierdzenia wskazujące, że niektórzy katechoni mają znaczenie prowidencjalne, ponieważ ratują chrześcijaństwo przed upadkiem. W takiej sytuacji rzeczywiście mamy do czynienia z ludźmi opatrznościowymi, którzy ratują świat przed Antychrystem. Katechon występuje tu w takim znaczeniu jakie nadawali mu Ojcowie Kościoła i mediewalni niemieccy apokaliptycy:

– Katechonem takim było Cesarstwo Karola Wielkiego, które stanowiło restaurację upadłego imperium rzymskiego. Cesarstwo uratowało chrześcijaństwo przed najazdami Arabów (islam) i Normanów (poganie), a także dominacją obcego kulturowo Europie Biznancjum. Dlatego „było ono prawdziwym powstrzymywaczem, katechonem, tak jak określano to po grecku; swoim mieczem przez setki lat powstrzymywało islam i uniemożliwiało Arabom opanować całą Italię. Dzięki temu z Italią nie stało się to, co się stało z północną Afryką, którą utraciliśmy dla antyczno-chrześcijańskiej kultury. Italia została uratowana przed światem islamskim”[10].

– Katechonem jest także Cesarz Sacrum Imperium. Już w Glossarium Schmitt zauważa, że motyw ten był zasadniczą legitymizacją mediewalnej władzy cesarskiej[11]. Snuje także marzenia o powrocie cesarza, który zjednoczy świat i nałoży sobie na powrót na głowę koronę, a jego celem będzie powstrzymanie „anarchistycznego chaosu” i „nihilistycznej centralizacji”[12]. Za upadek idei katechonu-cesarza Schmitt obarcza Thomasa Hobbesa, który odrzucił ostatecznie ideę imperialną na rzecz partykularnej (narodowej) władzy dyktatorskiej, odartej z wszelkich elementów sakralnych[13], a także Alexisa de Tocqueville’a, który zamiast szukać katechonu, poddał się nastrojom demokratycznym[14]. Problem cesarstwa-katechonu rozwinięty zostaje w słynnym rozdziale Nomosu ziemi, zatytułowanym Chrześcijańska Rzesza jako to, co powstrzymuje (Katechon) (Das christlische Reich als Aufhalter (Kat-echon)), gdzie nie tylko opisana jest powstrzymująca rola cesarstwa, ale Schmitt podaje także swoje inspiracje w tym względzie w postaci Ojców Kościoła (Tertulian, św. Hieronim, Laktancjusz) i apokaliptyków jak wspomniani wcześniej Haimo z Halberstadt i Otto z Freising[15]. W innym miejscu czytamy, że Cesarstwo było katechonem przed zalewem islamu[16]. Tutaj także dowiadujemy się, że idea katechoniczna zanikła w wyniku odczarowania świata przez oparty na arystotelizmie racjonalizm końca XIII wieku, a potem w wyniku upadku idei cesarskiej na rzecz monarchii narodowych[17].

– Inny zapisek z Glossarium zawiera następujące zdanie: „Być może to jezuici byli κατέχων. Ale kto po 1814 roku? Czy Katechon został restaurowany? (prawdopodobnie mowa o odbudowie zakonu decyzją Piusa VII – A.W.)”[18]. Wynikałoby z tych słów, że to jezuici, stając na czele Kontrreformacji i ratując Kościół przed reformatorami, byli (a może nadal są) tymi, którzy powstrzymują, ale tym razem przed Rewolucją.

– Gdy Schmitt pisząc, że teorię katechonu poznał w 1932 roku, to dodaje, że jest to idea ściśle łącząca się z „agonią” naszej epoki, czyli „eonu chrześcijańskiego”. Agonii tej przeciwstawia się ukryta moc, czyli katechon. Jednak Schmitt nie zdradza nam kogo lub co widzi w tej roli, aby nie spadły na niego gromy jakie spadły na Juana Donoso Cortèsa[19]. W wypowiedzi tej znajdujemy kilka ciekawych wskazówek. Po pierwsze, ważny jest termin eon (aion, aeon, aevum, gr. άίώγ) na oznaczenie epoki chrześcijańskiej. Eon to coś w rodzaju anioła, bytu stworzonego, który nie jest wieczny jak Bóg, ale żyjący wielokroć dłużej niźli trwanie życia ludzkiego. To byt długowieczny, ale śmiertelny[20]. Wynika z tego, że chrześcijaństwo jest pewną epoką, która tak jak miała swój początek, tak też będzie miała swój koniec, a końcem tym będzie – jak możemy się domyślać – apokalipsa. Po drugie, dowiadujemy się, że Schmitt nie zdradzi kto lub co jest katechonem, aby nie spotkał go los Donoso Cortèsa. Zapewne chodzi mu tu o potępienia dokonane przez hiszpańskich teologów apokaliptyczno-politycznego dzieła Esej o katolicyzmie, liberalizmie i socjalizmie (Ensayo sobre el catolicismo, el liberalismo y el socialismo, 1851)[21]. Dodajmy poza tym, że Donoso jest także wymieniony, w kontekście katechonu, w zapisku dwa tygodnie wcześniej[22]. Po trzecie wreszcie, musimy zastanowiać się dlaczego Schmitt nie chce napisać kto lub co jest katechonem w liście prywatnym, skierowanym do Pierre’a Linna i zamieszczonym w zapiskach, których nigdy za życia nie miał zamiaru publikować? Czy na tę tajemniczość ma wpływ fakt, że pisał to w 1947 roku, w kilka miesięcy po odzyskaniu wolności (15 maj 1947) po pobycie w amerykańskim obozie dla internowanych i obawiając się, że jego korespondencja jest monitorowana?

 

4. Kto jest Antychrystem?   

 

A. Interpretacje spotykane w literaturze

 

Wyliczywszy wszystkie katechony występujące w pismach Carla Schmitta, Felix Grossheutschi dokonał ich klasyfikacji, dzieląc je na katechony „lokalne” i „uniwersalne”, czyli na tych, co powstrzymują swoje państwo przed upadkiem (Masaryk dla Czechosłowacji, Piłsudski dla Polski, Franciszek Józef II dla Austro-Węgier, cesarze dla Biznancjum) oraz na tych, którzy powstrzymują przed upadkiem porządek całego ówczesnego świata (Cesarz Sacrum Imperium)[23]. Drugi podział miałby być wedle kryteriów nie przestrzennych lecz czasowych, na katechonów „typu immanentnego”, czyli takich, którzy stanowią istotny element konstrukcyjny dla polityki swojej epoki (Imperium Brytyjskie) lub filozofii swojego czasu (Karl von Savigny, Georg W.F. Hegel) oraz na katechonów „metahistorycznych”, czyli takich, którzy powstrzymują świat przed nadejściem autentycznego Antychrysta (Cesarz Sacrum Imperium)[24].

Dokonawszy tego wyliczenia i klasyfikacji Grossheutschi próbuje nam odpowiedzieć na pytanie: kto lub co jest katechonem w XX wieku? Niestety, mimo mrówczej pracy w postaci szczegółowej kwerendy tekstów źródłowych i zebrania wszystkich fragmentów katechonicznych, trudno uznać jego odpowiedź na to pytanie za satysfakcjonujące. Problem niemieckiego badacza tkwi w tym, że wyliczając rozmaite miejsca gdzie tylko termin ten się pojawia, w sumie nie udało mu się wykryć kto lub co jest katechonem. W naszym przekonaniu ta porażka ma prosty powód, który tkwi w metodzie badawczej Grossheutschiego, która ma charakter chronologiczny. Autor ten wziął poszczególne książki Schmitta i wypisał po kolei wszystkie fragmenty, gdzie jest wzmianka o katechonie, co doprowadziło go do wniosku, że termin ten występuje w tak wielu znaczeniach, iż nie da się go zdefiniować i odkryć kto lub co w istocie kryje się pod nim. Naszym zdaniem jest to błędna metodologia, która doprowadziła Grossheutschiego do fałszywych wniosków, a raczej do tego, że nie był on w stanie jakichkolwiek wniosków postawić. Znalazł się w niesympatycznej dla badacza idei sytuacji, a mianowicie takiej, że napisał książkę i zorientował się, że nie znalazł odpowiedzi na pytanie, które go skłoniło do napisania monografii. W akcie desperacji próbuje więc szukać odpowiedzi na dręczącego go pytanie w podanym przez Schmitta fakcie, że teorię katechonu sformułował w 1932 roku.

Felix Grossheutschi próbował wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji poprzez porównanie katechonu z głównymi tematami piśmiennictwa Schmitta z tego okresu oraz z wydarzeniami politycznymi dziejącymi się w Niemczech w tym okresie. Schmitt pracował wtedy nad nową wersją Pojęcia polityczności (Der Begriff des Politischen, 1933), w której to pracy intelektualnie zmiażdżył liberalne rozumienie polityki[25]. Na tej podstawie Grossheutschi wysnuł hipotezę, że katechon jest personifikacją wrogości do liberalnej demokracji, która próbuje zlikwidować politykę (podejmowanie decyzji) na rzecz administracji (rutynowe wykonywanie przepisów prawa), a więc katechon znalazł w NSDAP, do której przecież szybko wstąpił. Nazizm był z jednej strony ruchem antyliberalnym, a z drugiej strony walczył o nowy porządek światowy (die neuen „Großraumordung”). A przecież katechon potrzebuje wielkiej przestrzeni, tak jak potrzebowało jej katechoniczne Sacrum Imperium[26]. W ostatnim akapicie swojej książki Grossheutschi dochodzi wręcz do wniosku, że katechonem jest sam Schmitt: „eschatologiczny katechon jest modelem jego własnej sytuacji, jego oporu przeciwko antychrześcijańskiemu światu nihilistycznej centralizacji i niepohamowanej demokratyzacji”[27].

Do podobnych wniosków dochodzi Alfons Motschenbacher w swojej książce Katechon czy Wielki Inkwizytor? (Katechon oder Großinquisitor? Eine Studie zu Inhalt und Struktur der Politischen Theologie Carl Schmitts, 2000). Badaczowi temu praca Grossheutschiego nie jest znana, co skądinąd jest dosyć dziwne, wziąwszy pod uwagę, że ta ostatnia została wydana 4 lata przed ukazaniem się tej monografii. Samodzielnie Motschenbacher formułuje wniosek, że „od 1942 roku wszędzie dostrzegano zbliżającą się porażkę narodowego socjalizmu. Stąd pojawia się termin katechon”[28]. Podobnie też uważa, że teoria katechonu skierowana jest przeciwko światu liberalnemu i jego projektowi wielkiej depolityzacji, centralizacji, państwa prawnego, zsekularyzowanego, odartego z aksjologii, skierowanego na konsumpcję i ekonomię[29]. Stąd początkowe poparcie decyzjonisty dla nazistów, gdyż „reżim Hitlera mógł się Schmittowi wydawać instrumentem walki dla ustanowienia porządku. W końcu była to walka przeciwko porządkowi Wersalu, Genewy i Weimaru”[30].

Trudno jest nam się zgodzić z wnioskami Grossheutschiego i Motschenbachera. Ten ostatni autor, wbrew tytułowi pracy,  o kwestii katechonu nie napisał wiele. Jak pisaliśmy, praca Grossheutschiego została napisana metodą chronologiczną. Motschenbacher dobrze jednak ujął problem, zamieszczając trafną uwagę: „Rozmowa o katechonie jest niemożliwa bez rozmowy o Antychryście”[31]. Rzeczywiście, skoro katechon to ten, który powstrzymuje Antychrysta, to aby ustalić kto lub co jest katechonem, trzeba najpierw ustalić kto lub co jest Antychrystem dla Schmitta. Grossheutschi w ogóle zaś nie postawił sobie tego pytania o Antychrysta, a więc i nie mógł znaleźć odpowiedzi kto lub co jest katechonem. Motschenbacher pytanie to zadał, ale utknął w porównaniach apokaliptyki Schmitta i Erica Petersona, formułując ostatecznie ogólnikowe wnioski, że jest nim świat nowożytny.

Kto jest więc Antychrystem? Na pytanie to odpowiedzi trzeba szukać tak w pismach samego Carla Schmitta, jak i w historycznej sytuacji Niemiec i jego środowiska politycznego w 1932 roku, gdy termin ten zostaje przez niemieckiego prawnika wykryty i uległ on fascynacji nim. Mamy te same źródła co Grossheutschi, ale nie szukamy w nich bezpośredniej odpowiedzi na pytanie kto jest katechonem, bowiem już wiemy, że takiej odpowiedzi nie znajdziemy. Szukamy teraz odpowiedzi na pytanie kto jest Antychrystem, a wtedy katechon ujawni się nam sam, bowiem jest przecież tym, który powstrzymuje Antychrysta.

 

(…)

C. Antychryst w epoce weimarskiej

 

           

Carl Schmitt pisze, w tej samej notatce z której dowiadujemy się, że jego teoria katechonu narodziła się w 1932 roku, iż zwykle katechon nie jest znany ludziom współczesnym, lecz jest nim pewna siła pozostająca w tajemnicy co do swojego nadprzyrodzonego wymiaru, a która powstrzymuje Antychrysta w swojej epoce (Je crois qu’il y a en chaque siècle un portrer con[c]ret de cette force et qu’il s’agit de le trouver. (…) Il s’agit d’une présence totale cachée sous les voiles de l’histoire)[32]. Wynika z tego, że każda epoka ma swojego katechona, ponieważ każda ma także swojego Antychrysta. Dla kontrrewolucjonistów epoki XIX wieku Antychryst personifikował się w postaci Rewolucji Francuskiej (de Maistre) lub Wiosny Ludów (Donoso), a katechon – odpowiednio – jako król, papież lub dyktator. Po porażce tych katechonów doczesnych miał zjawić się katechon w postaci Jezusa Chrystusa. Trzeba więc postawić pytanie, kto lub co jest Antychrystem w 1932 roku i, konsekwentnie, kto jest powstrzymującym katechonem?

           

Kto lub co może być Antychrystem dla niemieckiego konserwatysty i katolika w 1932 roku? Cytowani tu już Grossheutschi, Motschenbacher i Meier uważają, że Antychrystem jest nowożytny świat zbrojny w racjonalizm i technikę, który unicestwił fideistycznie pojęte chrześcijaństwo, gdzie człowiek poznaje świat i Boga nie doświadczalnie i rozumowo, lecz pojęciowo (intuicyjnie)[33].

          

Interpretacja ta wydaje się nam fałszywa. Faktycznie Schmitt bezustannie pisze o problemie technicyzacji świata, racjonalizmie, komercjalizacji, czyli tym, co określa mianem neutralizacji[34], ale czy powszechna sekularyzacja i indyferencja może rzeczywiście być utożsamiona z Antychrystem? Przecież Antychryst to „człowiek nieprawości, który podaje się za Chrystusa i cieszy się wielkim powodzeniem” lub „wrogie Bogu moce historii, których przedmiotem są ludzie”[35]. Jednak neutralizacja, jakkolwiek Schmittowi bardzo niesympatyczna, nie jest ani człowiekiem nieprawości, ani nie jest mocą historii, bowiem jej znaczenie jest czysto negatywne. Antychryst neguje Chrystusa, stawiając się w Jego miejsce. Tymczasem neutralizacja nie przynosi żadnych anty-wartości czy anty-religii, lecz czystą nicość, relatywizm. Jest negacją zarówno wiary w Chrystusa, jak i w Antychrysta. Sam Schmitt opisując z pogardą ten proces pisze o neutralizacji jako o „odteologizowaniach” (alle Enttheologisierungen) w wyniku których „ovum” (czyli eon chrześcijański) przekształca się w „novum”, czyli w zafascynowanie nowatorstwem[36]. A przecież Antychryst nie posiada mocy pozytywnej, będąc wyłącznie odwróceniem Zbawiciela. Rozmiękczając i rozmywając wiarę w Chrystusa, neutralizacja likwiduje tym samym i wiarę w nadejście Antychrysta, który niejako pasożytuje na Zbawicielu, nie mogąc istnieć inaczej jak tylko Jego zaprzeczenie. Takim fanatycznym, żywiołowym i pełnym entuzjazmu zaprzeczeniem Jezusa Chrystusa nie jest bezduszna technika czy gadatliwy parlamentaryzm, lecz rewolucja, która obiecuje stworzenie Raju na ziemi i stworzenie Królestwa Ziemskiego w świecie doczesnym. Dlatego też rewolucyjne utopie mają silne piętno mesjanistyczne, czyli parareligijne[37]. Neutralizacja stanowi zaprzeczenie wszelkiej religijności, mesjanizmu, prometeizmu, czy jakkolwiek te poruszenia serca nazwiemy.

          

Z tego powodu nazwanie procesu neutralizacji mianem Antychrysta musiałoby mieć wymiar publicystyczny, a Schmitt podchodził do tego nazbyt poważnie. Na dobry trop wydaje się nas wprowadzać José M. Beneyto, który opisując teologią polityczną niemieckiego prawnika, czyni ciekawą uwagę jakie jest główne jego przesłanie: „Podstawą historyczno-teologicznego fundamentu jest konieczna dialektyczna dynamika, polityczno-religijny proces rewolucyjny opisany w rozdziale IV Teologii politycznej w jego egzystencjalnym ujęciu. Mamy tutaj typowy obraz, czyli krwawą ostateczną bitwę, jaka ma dziś miejsce pomiędzy katolicyzmem a ateistycznym socjalizmem (cytat z Teologii politycznej – A.W.). Donoso sporządził teologię polityczną socjalizmu – ze szczególnym uwzględnieniem Proudhona, na podstawie którego stworzył obraz polityki ufundowanej na teologii naturalnego wroga – opartą ostatecznie na głównej tezie o naturalnej dobroci człowieka. Teza ta pozwala teraz Schmittowi wykorzystać antropologię polityczną Donosa dla wzmocnienia rangi teologiczno-historycznej funkcji decyzji, którą należy podjąć: wobec radykalnego zła jest tylko dyktatura (cytat z ibidem – A.W.). Przeciwieństwo między władzą a anarchią, radykalnym złem a radykalnym dobrem człowieka może się zdecydować tylko przez absolutną decyzję (cytat z ibidem – A.W.). czyli stoją naprzeciwko siebie dwie całościowe antytezy, choć zgodne co do tego, że rząd musi być absolutny. Mamy więc anarchistów naprzeciw kontrrewolucji, gdzie może być tylko jedno praktyczne polityczne zakończenie: skoro każdy rząd musi być zwalczany, to zostaje tylko dyktatura”[38].

 

Nie tylko skrajnie prawicowy komentator – jakim bez wątpienia jest frankistowski prawnik José M. Beneyto[39] – tak rozumie rozdział IV Teologii politycznej. Oddajmy głos lewicującemu żydowskiemu filozofowi Jacobowi Taubesowi, który pisze: „Dzięki Löwithowi natknąłem się też na Carla Schmitta, który w czwartym rozdziale Teologii po­litycznej zdefiniował strony biorące udział w tej wojnie; rozdział nazywa się Filozofia pań­stwa w służbie kontrrewolucji i zwięźle, lecz treściwe opowiada o de Maistrze, Bonaldzie i Donoso Cortesie. Puentą owego rozdziału jest przeciwstawienie, z jednej strony, Proudhona i Bakunina jako rzeczników rewolucji, a z drugiej – Donoso Cortesa jako przedstawiciela kontrrewolucji. Niezatarte wrażenie wywarły na mnie uwagi Schmitta o satanizmie tam­tych czasów. Nie chodzi przy tym o jakąś powierzchowną, nafaszerowaną paradoksami me­taforę literacką, tylko o wyrazistą zasadę intelektualną”[40].

           

Te opisy hiszpańskich i żydowskich badaczy są przekonywujące z punktu widzenia poszukiwań Antychrysta rozumianego nie jego bezkształtna i relatywistyczna neutralizacja, lecz jako człowieka lub ruch, będących antytezą Chrystusa. Antychryst ma przecież podawać się za Zbawiciela, będzie fałszywym bogiem. Skoro Chrystus przyszedł przynieść dobrą nowinę, to Antychryst musi przynieść złą nowinę, a ludzie mają ją uznać za prawdziwą. Z tej interpretacji teologii politycznej socjalizmu wynika, że złą nowinę niesie rewolucja socjalistyczna. Ta ostatnia w roku 1848 czy 1849 Donoso kojarzyła się nie z Marksem, lecz z Proudhonem, czyli rewolucjonistą stosunkowo mało radykalnym[41]. Gdy w 1932 roku Schmitt stworzył koncepcję katechonu to anarchizm Proudhona popularny był przede wszystkim w Hiszpanii, trochę było też uczniów Georgesa Sorela we Francji i we Włoszech. W jego rodzinnych Niemczech było to jednak zjawisko zupełnie marginalne. Symbolem rewolucji byli w 1932 roku w Niemczech komuniści. Czy więc bolszewizm mógł być Antychrystem?

           

Obraz potwierdzający takie przypuszczenie wyłania się po lekturze prac Ernsta Noltego. Mamy tu obraz nie tyle narodowego socjalizmu jako takiego, co jego odbioru w społeczeństwie niemieckim przełomu lat 20/30 XX wieku. Jakkolwiek dziś, analizując teorię i praktykę nazizmu, zaczyna się upowszechniać obraz nazizmu jako ruchu wywrotowego, a więc rewolucyjnego politycznie, obyczajowo i kulturowo[42], to na podstawie prac Noltego możemy sobie wyobrazić jak postrzegali hitleryzm Niemcy sprzed osiemdziesięciu lat. Przeciętny Niemiec, szczególnie mieszczanin, czuł się zagrożony bolszewizmem. W prasie niemieckiej mnożyły się opisy dramatycznych prześladowań dawnych klas posiadających jakie miały miejsce w stalinowskim Związku Radzieckim. Wiele pisano tu o rzezi całych klas społecznych[43]. Dobrze pamiętano tu tezy Marksa, Lenina i Trockiego, że rewolucja w postfeudalnej Rosji jest tylko narzędziem do zbrojnego wtargnięcia do Niemiec i wywołania tu prawdziwej rewolucji oraz zbudowania komunizmu dzięki zdobytej tu technice i parkowi maszynowemu[44].

           

Czy bolszewizm, personifikowany przez Lenina i Stalina, jest – wedle Carla Schmitta – Antychrystem? Poglądy tego rodzaju nie były obce niektórym polskim konserwatystom o silniejszych skłonnościach do politycznej mistyki (M. Zdziechowski)[45], więc zapewne nie obce były i ich niemieckim odpowiednikom. Schmitt poświęca problemowi rewolucji bolszewickiej sporo miejsca w swoich prywatnych zapiskach, przedstawiając ją jako prącą do władzy i zmilitaryzowaną utopię, stanowiącą holistyczny system konkurencyjny wobec chrześcijaństwa[46].

W Glossarium znajdujemy niezwykle charakterystyczny fragment, gdzie katechon i Lenin znajdują się obok siebie: „Rzeczywiście dla Hobbesa i w czasach Cromwella: świadome poświęcenie κατέχων-tradycji Cesarstwa Rzymskiego (tego samo nie ma i u Vitorii!). Nie ma żadnego Trzeciego Rzymu (np. Moskwy!). Nie ma więcej żadnej sukcesji: tak jak nie ma jej we Francji za Napoleona I, cesarstwa, cezaryzmu. W każdym razie dla Hobbesa Kościół katolicki jest widmem na grobie Imperium Romanum. Krytyka Imperium Romanum u Bacona i Hobbesa: nie ma niczego uniwersalnego, nie ma żadnego Orbis. Homo homini homo, to znaczy: ostatnią przeszkodą aby człowiek stał się człowiekiem jest sam człowiek. Tak rzeczywiście jest. Obalmy więc ostatnią przeszkodę! Lenina ideałem był świat zelektryfikowany. Nasze rozważania nad Leninem i leninizmem prowadzą do wniosku, że: 1/ Nie ma rzeczywiście żadnego ideału (znaczy, on nie ma żadnego i to jest jego cały wkład). 2/ Gdybyśmy już taki ideał znaleźli, to byłby nim ideał zelektyfikowanej ziemi, dla samej elektryfikacji. A więc kochajmy naszą ziemię”[47].

Wprawdzie zapisek ten jest dosyć chaotyczny, ale wynika z niego, że to rewolucjoniści religijno-polityczni XVII wieku zagubili gdzieś katechon, kojarzony z uniwersalnym cesarstwem, z Sacrum Imperium. W wyniku rewolucji religijnej doszło do emancypacji człowieka od religii i człowiek prawie stał się bogiem sam dla siebie. Ale ludzkość zawahała się jeszcze aby odrzucić ostatnie resztki tradycji religijnej, choć popadła w zachwyt nad techniką i nowoczesnością. I wtedy przyszedł Lenin, aby dokończyć dzieła technicyzacji świata, którego symbolem jest elektryfikacja. Czyli leninizm i jego elektryfikacja jest symbolem i uwieńczeniem antropologicznej rewolucji i zerwania z Bogiem. To bardzo niemieckie pojmowanie historii, oparte na augustyńskim pesymizmie. Zauważmy, że jest to bardzo podobne rozumienie historii jakie znajdujemy u najwybitniejszego niemieckojęzycznego teologa naszych czasów, a mianowicie w encyklice Spe salvi Benedykta XVI[48], a także zbieżne z lewicową interpretacją heglizmu Alexandre’a Kojève’a[49].

Dlaczego to leninowskie hasło elektryfikacji jest symbolem rewolucji dla Schmitta? W Glossarium znajdziemy wiele fragmentów świadczących o poczuciu znoszącego się totalnie przeciwieństwa pomiędzy teologią a techniką: „teologia lub technika. (…) maszyna ma rozwiązać problem ludzkości. Dla Marksa maszyna jest środkiem na odmianę świata. (…) Unicestwienie”[50]. Cytaty podobne można mnożyć, a wskazują one na radykalną dychotomię pomiędzy Objawieniem a techniką. Jednak największą obrazą Boga jest, dla Schmitta, właśnie elektryfikacja, czyli wielkie marzenie i hasło Lenina. Dlaczego? Dajmy mu samemu to wyjaśnić. W notatce z 29.01.1950 pisze: „My (? Ja przecież nie!) czyli ludzie tworzymy teraz prawdziwy sztuczny świat, świat techniki. To bardzo niebezpieczna przygoda. Czy mamy moc aby ten świat przekształcić? Bóg także stworzył świat, ale odpadł Mu anioł a ludzie się wyślizgnęli, upadli i zepsuli. Dlaczego więc ludzie nie mieliby dojść do wniosku, że mogą stworzyć nowy świat?”[51]. A w kilkanaście dni później (12.06.1950) Schmitt kończy tę myśl: „Tak jest, tak zaczyna się społeczne social sorcery, poprzez włączenie światła elektrycznego, tak zaczyna się proces stawania się przez człowieka Bogiem, tak fiat lux miliony kapłanów setki milionów razy praktykują (…)”[52]. I myśl tę kontynuuje w kilka dni później (05.07.1950): „Bóg miałby być czymś innym? Bóg jest całkiem identyczny; Bogiem jestem ja”, czyli człowiek[53].

Zapewne przeciętny Czytelnik tych słów Carla Schmitta nigdy nie zastanawiał się nad faktem, czy włączając światło elektryczne nie popełnia świętokradztwa, bowiem bluźnierczo parodiuje biblijne stworzenie słońca przez Boga, czyli owe fiat lux (Deus fiat lux et facta est lux, Rdz 1, 3). Aby mieć w ogóle taką myśl, zastanawiać się nad tym problemem, trzeba być fideistą, który odczytuje Literę biblijną w sposób absolutnie dosłowny i odrzuca wszelką racjonalną egzegezę czy odczytanie historyczne świętego tekstu. Ale właśnie Schmitt był fideistą i uważał, że racjonalizm, filozofia i technika stanowią wyzwanie rzucone przez człowieka Bogu. Lenin i komunizm zawsze przedstawiały się jako ruchy nie tylko postępu politycznego i społecznego, ale i postępu technicznego. Jeśli technikę fideista Schmitt uważa za narzędzie szatańskie, to tego, kto z technicyzacji świata zrobił wielki sztandar powszechnej rewolucji zapewne łatwo może uznać za… Antychrysta.

 

5. Czy Adolf Hitler był katechonem?

           

W sytuacji tej powszechnej trwogi przed bolszewizmem, dyktaturą proletariatu oraz wojną domową, niemieckie mieszczaństwo okresu międzywojennego zamarzyło o rodzaju – jak to nazywa Nolte – „dyktatury przeciwnej” (der Gegendiktatur), która przeprowadzi „odwróconą wojnę domową” (der Gegen-Bürgerkrieg)[54]. A mówiąc bardziej prozaicznie, wystraszone mieszczaństwo poszukiwało wodza i siły politycznej, które dokonają prewencyjnej rzezi komunistów i tych, których podejrzewano o utajoną sympatię dla bolszewizmu, czyli Żydów. Tym, kto powstrzyma bolszewizm w Niemczech miał być Adolf Hitler. Stąd słynna definicja faszyzmu Noltego: „Faszyzm to antymarksizm zmierzający do zniszczenia przeciwnika poprzez zbudowanie odmiennej, chociaż zbliżonej ideologii i zastosowanie prawie identycznych i zbliżonych metod, jednakże zawsze w ramach narodowego samostanowienia i niepowtarzalności zjawiska”[55]. 

           

Właśnie dlatego Niemcy nie protestowali przed przejęciem władzy przez nazistów. Było to tożsame z rewolucją polityczną, unicestwieniem Weimaru – który nie był przecież popularny – ale nie z rewolucją społeczną. W Hitlerze widziano bowiem tego, który powstrzymuje Niemcy przed upadkiem w rewolucję społeczną, walkę klas, wywłaszczenia i masowe egzekucje klasy wyższej i średniej. Hitler był gwarantem własnościowego i społecznego status quo, a pozbawiał Niemców wyłącznie wolności politycznych, które dla wychowanego w duchu pruskim społeczeństwa nie były specjalnie istotne[56]. Jakkolwiek z perspektywy naszej epoki może się to wydawać dziwne, to nazizm był – w swoim czasie – odbierany jako ruch politycznie i społeczne konserwatywny, broniący państwa narodowego i kultury zachodniej, czyli jako ten, który powstrzymuje Europę przed stoczeniem się w odmęty azjatyckiego barbarzyństwa, masowych rzezi, rabunku własności i niwelacji wszystkiego. Gdy w latach 1931-32 przez Niemcy przetacza się fala strajków organizowanych przez komunistów, to wtedy Hitler woła: „Marksizm musi umrzeć” (Der Marxismus muß sterben)[57].

W gruncie rzeczy Ernst Nolte w swojej interpretacji faszyzmu w jakiś sposób zgadza się z interpretacją marksistowską o faszyzmie jako o ruchu reakcyjnego mieszczaństwa, które przeraziło się bolszewizmem[58]. Zresztą podobną sympatię mieszczaństwa dla faszyzmu widzimy w przededniu Marszu na Rzym Benito Mussoliniego w 1922 roku. Faszyzm włoski zatriumfował także po przetoczeniu się przez kraj fali strajków i także w nim widziano tego, który powstrzyma kraj przed bolszewizacją[59]. Jak to znakomicie ujął francuski konserwatysta i wielki apologeta własności prywatnej Jacques Bainville, gdy chłopi na Sycylii rozdają sobie medaliki przedstawiającego świętego Lenina (San Lenino), który rozdaje bezrolnym ziemię, wtenczas należy poprzeć każdy ruch broniący własności prywatnej: „Faszyzm zrodził się z naturalnego dla człowieka i społeczeństwa instynktu konserwatyzmu”[60].

           

Czy był to także pogląd Carla Schmitta? Jego stosunek do nazizmu nie był jednoznaczny, podobnie jak i całej prawicy niemieckiej, gdzie z jednej strony rozlegało się słynne wołanie wodza[61], pomieszane z poczuciem, że Adolf Hitler i jego NSDAP to rodzaj populistycznego ruchu nacjonalistyczno-socjalnego, a nie rzeczywisty wódz, który zastąpi Rzeszy brakującego jej cesarza[62].

           

Koncepcja katechonu, jak już wiemy, rodzi się w roku 1932. Jest to samo dno Wielkiego Kryzysu Gospodarczego, połączone z bardzo poważnym kryzysem systemu politycznego. PKB Niemiec w 1932 roku, w stosunku do wyników z 1929 roku, spadło aż o 46%. Było ponad 6 milionów bezrobotnych. Plajtowały banki, a za nimi wielkie i małe firmy. W tej atmosferze w III 1932 roku odbyły się wybory prezydenckie, w których Paul von Hindenburg zdobył 46,6% głosów, Adolf Hitler 30,1%, a kandydat komunistów Thälmann 13,2%. W drugiej turze (10 IV) Hindenburg zdobył 53%, a Hitler 36,8% głosów. W VII 1932 roku w wyborach parlamentarnych NSDAP zdobywa 230, a komuniści 89 mandatów, czyli razem obie partie zdobyły 319 na 608 miejsc (52%). W przyśpieszonych wyborach w XI 1932 roku NSDAP zdobywa 196, a komuniści 100 mandatów, czyli ponad połowę izby (296 na 584, czyli 51%) zdobyły ekstremistyczne partie antysystemowe[63]. Konserwatywny rząd Franza von Papena, wspierany przez Hindenburga, posiadał poparcie zaledwie ok. 7-10% izby[64].

Wtedy to właśnie Carl Schmitt buduje swoją koncepcję decyzjonistycznej dyktatury opartej o władzę Prezydenta Rzeszy zbrojnego w niezwykle szeroko pojęte uprawnienia obrony „bezpieczeństwa i porządku” z art. 48 Konstytucji Weimarskiej[65]. Skoro teoria katechonu rodzi się w umyśle Schmitta w 1932 roku, to można śmiało postawić tezę, że w 1932 roku katechonem miał być Prezydent Paul von Hindenburg, który miał odeprzeć furię ataku partii ekstremistycznych. Biografowie Schmitta dużo piszą o jego poparciu dla ostatniego nienazistowskiego kanclerza, a mianowicie Kurta von Schleichera i pomyśle rozwiązania Reichstagu – ale bez przeprowadzania nowych wyborów -lecz przekształcenia państwa w dyktaturę na mocy art. 48, a następnie rozwiązania i delegalizacji partii antysystemowych, czyli nazistów i komunistów[66].

Plan był znakomity. Rzecz tylko w tym, że tego konstytucyjnego zamachu stanu nie było, czyli katechon nie powstrzymał partii totalitarnych, lecz oddał władzę jednej z nich: NSDAP. Zresztą Hindenburg umiera na początku 1934 roku, a chwilę potem Hitler jednoczy w swoim ręku funkcje kanclerza i prezydenta, przekształcając swój urząd w instytucję Führera. Czy więc w 1933 roku to Adolf Hitler został tym, który powstrzymuje Niemcy przed komunizmem?

Literatura dotycząca interpretacji przyczyn poparcia przez Carla Schmitta hitleryzmu i akcesu do NSDAP jest ogromna. Przeważają interpretacje o powodach koniunkturalnych, motywacjach propaństwowych lub o autentycznej bliskości ideowej decyzjonizmu i faszyzmu[67]. Czy możliwe jest, że rzeczywiste przyczyny akcesu Schmitta do NSDAP tkwią w fideistycznie pojętej mistyce politycznej i koncepcji Adolfa Hitlera jako katechonu?

Carl Schmitt nie napisał nigdy, że Adolf Hitler jest katechonem, podobnie jak nie wskazał żadnego kandydata w okresie międzywojennym. W literaturze przedmiotu znaleźliśmy tylko dwie opinie, że to zapewne Hitler był katechonem[68]. Wydaje się jednak, że istnieje przynajmniej kilka mniej lub bardziej mocnych poszlak potwierdzających tę hipotezę:

 

– Podania o cesarzu-katechonie

 

           

Carl Schmitt sam przyznawał, że jego teoria katechonu inspirowana jest przez średniowiecznych apokaliptyków Adsa z Montierendera i Haimo z Halberstadu, których teksty studiował za pośrednictwem kolekcji Migne’a. Dla przeciętnego współczesnego Czytelnika są to raczej mityczne przepowiednie niż poważne źródło wiedzy o przyszłości świata. Pamiętajmy jednak, że Schmitt był fideistą i apokaliptykiem, a więc jego spojrzenie na świat znacząco różniło się epistemologicznie od większości z nas, którzy wychowani jesteśmy w świecie pojęć nowożytno-racjonalistycznych. Dla człowieka postrzegającego zapalenie lampy elektrycznej w kategoriach religijnego bluźnierstwa, znaczenie tego typu mitycznych opowieści może być bardzo duże, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że opisywany przez apokaliptyków Antychryst wykazuje cechy bolszewickie. Ma przecież przybyć ze Wschodu i być Żydem. Wprawdzie apokaliptycy pisali o Bliskim Wschodzie, ale przecież Rosja także jest na wschód od Niemiec, a tak sam Lenin jak i wielu, jeśli nie większość, jego współpracowników z partii komunistycznej miało w sobie mniej lub więcej żydowskiej krwi. Stereotyp żydokomuny był w latach trzydziestych bardzo żywy, szczególnie, że żydowscy rewolucjoniści odegrali znaczącą rolę w rewolucji niemieckiej w 1918 roku[69]. Tak też patrzył na problem żydowski Schmitt, dla którego Żydzi byli bogobójcami i komunistami[70], a katechon miał być tym, który powstrzyma ducha żydowskiego Oświecenia, liberalizmu i bolszewizmu[71]. Znaczące jest, że w tych mediewalnych legendach katechonem miał być Cesarz Niemiec. Eschatologiczna bitwa pomiędzy katechonem a Antychrystem, jeśli odczytamy ją przez współczesny pryzmat narodowościowy i rasowy (całkowicie obcy i niezrozumiały dla mediewalnych apokaliptyków), jawi się jako bitwa pomiędzy Niemcami i Żydami, czyli między III Rzeszą a Związkiem Radzieckim.

           

Günther Maschke wskazuje, że zamiłowanie do tematyki imperium i wielkiej przestrzeni – spychające Schmitta ku imperialnemu hitleryzmowi – uwarunkowane jest mistycznie, ponieważ mediewalne teorie o Antychryście zgodnie głosiły, że przed nadejściem apokalipsy świat musi zostać zjednoczony, najpierw przez cesarza, a potem przez Antychrysta[72].

Czyli Adolf Hitler w tej mitycznej wizji dziejów mógł wystąpić jako katechon. Charakterystyczne jest, że w trzecim wydaniu Pojęcia polityki (1933), pisanym gdy hitlerowcy przejmowali władzę, Schmitt wyostrza religijne źródła rozróżnienia Freund-Feind, co wskazuje na fideistyczne spojrzenie na nazizm[73]. Z kolei katechoniczna apokaliptyka zgrupowana została w pracach pisanych zaraz po zakończeniu II Wojny Światowej i upadku III Rzeszy (Glossarium – lata 1947-51; Nomos ziemi – 1950). Felix Grossheutschi czyni szerszą uwagę, że jakkolwiek Schmittowi idea katechonu jest znana od 1932, to po raz pierwszy termin ten pada dopiero w 1942 roku, gdy szala zmagań wojennych zaczyna się przechylać na stronę aliantów, a prawdziwa eksplozja wzmianek o katechonie zaczyna się po klęsce w 1945 roku[74].

Jedno jest pewne: katechonizacja myśli politycznej Schmitta charakterystycznie łączy się z porażką III Rzeszy.

 

– Oceny faszyzmu do 1933 roku

 

Skoro istnieje bardzo poważne podejrzenie, że Carl Schmitt wstąpił do NSDAP z przyczyn natury koniunkturalnej, to analizując teksty tego autora z perspektywy katechonicznej, nie możemy jako wiarygodnych traktować tych, które zostały napisane już po dojściu do władzy Adolfa Hitlera. Łatwo byłoby przecież dokonać katechonicznej interpretacji słynnego artykułu Wódz jest strażnikiem prawa (Der Führer schütz das Recht, 1934)[75]. Bardziej miarodajne są więc teksty sprzed 1933 roku. Na pewno są intelektualnie uczciwsze. Czy można więc w nich znaleźć dane mogące wesprzeć tezę, że partia faszystowska lub nazistowska jest katechonem, bowiem powstrzymuje świat przed komunizmem?

Wielce pouczający jest tekst Teoria polityczna mitu (Die politische Theorie des Mythus, 1923), gdzie Schmitt rozprawia się z leninowską teorią dyktatury proletariatu i anarchistyczną ideą rewolty przeciwko państwu jako takiemu (Bakunin, Proudhon, Sorel). Najpierw przeciwko idei rewolucyjnej odwołuje się do kontrrewolucjonisty Donoso Cortèsa, nadając jego myśli rys apokaliptyczny: „W oczach Donosa socjalistyczny anarchista był złym demonem, diabłem, bo dla Proudhona każdy katolik był fanatycznym Wielkim Inkwizytorem”[76]. Opisując dalej „mongolskie oblicze bolszewizmu” stwierdza, że Włochy zostały uratowane przed rewolucją i jej proletariacką mitologią przez Benito Mussoliniego i jego „mit narodowy”, który decyzjonista postrzega jako jedną z form teologii politycznej (Für die politische Theologie ist das Polytheismus, wie jeder Mythus polyteistisch ist)[77]. Czyli możemy wnioskować, że w tej teologii politycznej Lenin pełni funkcję Antychrysta, a Mussolini katechonu. Terminy te nie występują jednak w cytowanym tekście i występować nie mogą, bowiem idea katechonu pochodzi z 1932 roku, czyli jest o 9 lat późniejsza.

W tekście Istota i stawanie się państwa faszystowskiego (Wesen und Werden des faschistischen Staates, 1929) znajdujemy tezę o śmiertelnym upadku liberalnych demokracji, których przezwyciężenie może przyjść albo od bolszewików, albo od faszystów. Państwo Mussoliniego oceniane jest jako to, które powstrzymało Włochy przed upadkiem i rewolucją komunistyczną[78]. Jako że tekst ten pochodzi z 1929 roku, to z oczywistych powodów także i tu nie ma słowa o katechonie. Podobną tezę znajdujemy w artykule ze I 1933 roku Dalszy rozwój państwa totalnego w Niemczech (Weiterentwicklung des totalen Staats in Deutschland). To ważny tekst, napisany w styczniu (dokładnej daty nie znamy, opublikowany został w numerze lutowym Europäischen Revue), prawdopodobnie więc w przededniu przejęcia władzy przez Hitlera (Hindenburg powierzył mu misję utworzenia rządu 30 I). Znajdujemy tu tezę, że państwo liberalne w Niemczech umarło i na jego ruinach trwa wielka bitwa „konsekwentnego nacjonalizmu i socjalizmu i ateizmu”[79], czyli nazistów i komunistów o władzę. Wymowa tekstu jest jednoznaczna i można go uznać za publiczne poparcie NSDAP przez Schmitta.

Teksty te dosyć jednoznacznie pokazują, że już w latach dwudziestych nie obca była Schmittowi teza, którą Nolte przypisuje ogółowi niemieckiego społeczeństwa, a mianowicie przekonanie, że faszyzm (nazizm) to ruch polityczny, który powstrzymuje Niemcy przed rewolucją bolszewicką. Pojawia się pytanie: dlaczego Schmitt nigdy nie nazwał Hitlera katechonem?

 

– Fragmenty z „Glossarium” o Hitlerze i tajemniczość z 1948 roku

 

Reinhard Mehring wskazuje, że w twórczości Carla Schmitta z okresu bezpośrednio po klęsce III Rzeszy w 1945 roku dominują nastroje apokaliptyczne, tak jak gdyby upadł katechon i nadchodziła apokalipsa oraz koniec świata, bowiem Niemcy giną po zalewem żydowsko-bolszewickich barbarzyńców[80]. Zastanawiające jest już to, że w Glossarium choć tyle razy pada termin katechon, to nigdy nie dowiadujemy się kto lub co nim jest w interesującej nas epoce okresu międzywojennego. Dlaczego w liście do Pierre’a Linna z 11.01.1948 roku, pisanym w pół roku po wyjściu z amerykańskiego internowania (15.05.1947), zamiast wskazania konkretnej osoby, instytucji czy struktury, czytamy, że „chodzi o istnienie totalnie ukryte pod welonami historii” (il s’agit d’une présence totale cachée sous les voiles de l’historie)?[81].

Są dwie możliwe odpowiedzi. Albo Pierre Linn – znany tłumacz z niemieckiego na francuski, krytyk filozofii Bergsona; z pochodzenia Żyd-konwertyta, przyjaciel Jacquesa Maritaina i jego żydowskiej małżonki Raïssy[82] – to wiedział, więc nie trzeba tego było mu pisać, lub Schmitt bał się to napisać (jedno nie wyklucza drugiego). Jeśli uważał, że katechonem był Hitler broniący Niemiec przed sowietyzacją, to nie mógł tego napisać w sytuacji gdy kraj znajdował się pod okupacją, a autor tej myśli uchodził za „koronnego jurystę III Rzeszy”. Jest prawdopodobne, że korespondencja Schmitta mogła być monitorowana. W tej sytuacji nie mógł on sobie pozwolić na to, aby dostarczyć materiału dowodowego przeciwko samemu sobie.

W Glossarium znajdujemy jeszcze inne interesujące wzmianki. Oto czytamy w VII 1948 roku: „Hitler jest najbardziej budzącym trwogę przypadkiem niemieckiej Anglofilii. Jako rzekł Bóg, będziemy oszukani. On nie mówił niczego co by od Boga pochodziło. Ale i kłamcę o Bogu Bóg zapowiedział. I tenże nasz oszukał”[83]. Jeśli przyrównamy to do tekstu Apokalipsy, to nie ma wątpliwości, że chodzi tu o zapowiedź, że Antychryst będzie udawał Chrystusa i że ludzie mu uwierzą i pójdą za nim. Wynika z tego fragmentu, że Schmitt przyznaje – w VII 1948 roku – że Hitler okazał się Antychrystem, lecz, że został (wraz z całymi Niemcami) oszukany i uwierzył, że Hitler będzie wybawicielem, który (w domyśle) uratuje Niemcy przed liberalizmem i bolszewizmem. Wątek ten kontynuuje w X 1948 roku, gdy hitlerowca określa mianem „hitlerianina”[84] (der Hitlerianer), co łatwo skojarzyć z lucyferianami, czyli heretyckimi czcicielami szatana[85].

Na podstawie tych fragmentów Heinrich Meier próbuje dowieść, że Schmitt od początku wiedział, że to Hitler jest Antychrystem[86]. Ale to jest niemożliwe. Gdyby Hitler był Antychrystem, to kto byłby katechonem? Ta znienawidzona liberalno-kupiecka Anglia? To dlaczego Schmitt zapisał się do NSDAP zamiast udać się na emigrację w 1933 roku? Do wniosków przypisywanych mu przez Meiera Schmitt dochodzi dopiero po upadku III Rzeszy. Dopiero w 1948 roku znajdujemy w Glossarium stwierdzenie, że to Kościół katolicki jest katechonem: „Kościół katolicki jest historyczną rzeczywistością (…) To on jest κατέχων”[87]. Ale charakterystyczne są rozważania poprzedzające to ostateczne stwierdzenie na temat niemieckojęzycznej emigracji, która po 1933 roku opuściła Niemcy. Schmitt nie kryje swojej niechęci i pogardy do emigrantów i ich „moralizatorstwa”, pouczania tych, którzy zostali. Nie ukrywa, że wykazuje „uczucie nienawiści do tego typu ludzkiego”[88].

Skoro Adolf Hitler był Antychrystem, który oszukał Niemcy (i samego Schmitta), a naziści to hitlerianie, to dlaczego Schmitt taką antypatią pała do emigrantów? Odpowiedź wydaje się prosta: drażni go ton moralizatorskich pouczeń niemieckojęzycznej emigracji, ponieważ sam był jednym z hitlerian, gdyż zobaczył Antychrysta, a myślał, że to katechon. Dopiero teraz zrozumiał, że to nie hitleryzm był totalną i katechoniczną antytezą bolszewizmu. To Kościół był pełną antytezą i to on był (jest) katechonem: „Manifest Komunistyczny contra Syllabus” pisze w XI 1949 roku[89]. To dlatego swoje refleksje z pierwszych lat powojennych, gdzie znajdujemy pewne rozrachunki z III Rzeszą, wydaje pod tytułem Uratowany z niewoli (Ex Captivitate Salus, 1950). Schmitt nie był w żadnej niewoli, w żadnym więzieniu czy obozie koncentracyjnym. Był zniewolony duchowo i intelektualnie, gdyż uwierzył w fałszywego katechona: Adolfa Hitlera.

 

6. Podsumowanie

 

           

Celem tego tekstu było postawienie hipotezy, że flirt Carla Schmitta z narodowym socjalizmem i Trzecią Rzeszą nie miał motywacji koniunkturalnych. Nie kierowały nim też względy jakiejś ideologicznej bliskości, co sugerują badacze tak o orientacji lewicowej jak i faszyzującej. Postawiliśmy tu hipotezę, że Carl Schmitt poparł Adolfa Hitlera, ponieważ wpisując w swoją teologię polityczną bieżące wydarzenia uznał, że Hitler jest katechonem z Drugiego Listu św. Pawła do Tessaloniczan. Schmitt nigdy nie napisał kto lub co jest katechonem, choć sprawa ta wielce go interesowała. Dlatego nie można postawić tezy, że to Hitler był katechonem, a następnie przedstawić cytatów, które by to potwierdzały. Posiadany materiał wskazuje, że taka interpretacja jest możliwa i wiarygodna. Pozwala to postawić tylko hipotezę badawczą, że Hitler w latach 1933-1947 był uważany, przez Schmitta, za katechon. Pośrednim potwierdzeniem tej hipotezy są liczne poszlaki, które niemiecki prawnik pozostawił, a także rozmaite konteksty w jakich padają rozważania o katechonie. Samorozliczenie się Schmitta z nazizmem możliwe była dopiero od 1948 roku, gdy zdał on sobie sprawę, że katechonem jest Kościół katolicki, a III Rzesza była kierowana przez Antychrysta.

 

Adam Wielomski

 

——————————————————————————–

[1] F. Grossheutschi: Carl Schmitt…, s. 59-102. W dalszej części pracy posługujemy się wydaniami prac C. Schmitta, które były nam dostępne. Często są to inne wydania (a więc i inne strony) niż u niemieckiego badacza.

[2] Szerzej zob. np. J.-L. Feuerbach: La théorie du Großraum chez Carl Schmitt. [w:] H. Quaritsch (red.): Complexio Oppositorum, op.cit., s. 401-18; K. Bruckschwaiger: Carl Schmitt am Rande des Großraumes. Die kurze Geschichte des Begriffs. [w:] W. Pircher (red.): Gegen den Ausnahmezustand…, s. 201-18.

[3] C. Schmitt: Beschleuniger wider Willen oder: Problematik der westlischen Hemisphäre [1942]. [w:] Idem: Staat, Großraum, Nomos. Arbeiten aus den Jahren 1916-1969. Berlin 1995, s. 436.

[4] C. Schmitt: Glossarium, op.cit. s. 113.

[5] Ibidem, s. 125.

[6] A. de Benoist: Carl Schmitt und der Krieg. Berlin 2007, s. 82-97.

[7] C. Schmitt: Land und Meer. Stuttgart 2008 [1942], s. 79-85. Termin „katechon“ znajdujemy na s. 80.

[8] C. Schmitt: Die Lage der europäischen Rechtswissenschaft [1943/44]. [w:] Idem: Verfassungsrechtlische Aufsätze aus den jahren 1924-1954. Materialen zu einer Verfassungslehre. Berlin 1958, s. 429. F. Grossheutschi mylnie podaje s. 428. Cytowany przezeń fragment zaczyna się na s. 428, ale termin „katechon” jest na stronie następnej. O Heglu jako katechonie C. Schmitt pisze także w Die andere Hegel-Linie. Hans Freyer zum 70. Geburtstag, „Christ und Welt“, 25.07.1957.

[9] C. Schmitt: Drei Stufen historischer Sinngebung, „Universitas“, 1950, nr 5, s. 929-30; idem: Die andere Hegel-Linie, op.cit.

[10] C. Schmitt: Land und Meer, op.cit., s. 19.

[11] C. Schmitt: Glossarium, op.cit., s. 153.

[12] Ibidem, s. 165.

[13] Ibidem, s. 273.

[14] C.Schmitt: Ex Captivitate Salus. Berlin 2002 [1950], s. 31

[15] C. Schmitt: Der Nomos der Erde…, s. 28-32.

[16] Ibidem, s. 55.

[17] Ibidem, s. 32-34.

[18] C. Schmitt: Glossarium, op.cit., s. 70.

[19] Ibidem, s. 80 (w oryginale tekst po francusku).

[20] A.Z. Zmorzanka: Eon-Aion. [w:] Powszechna Encyklopedia Filozofii. T. III. Lublin 2002, s. 177-78. Na temat pojawienia się i znaczenia tego terminu w mediewalnej myśli politycznej zob. E. Kantorowicz: Dwa ciała króla. Studium ze średniowiecznej teologii politycznej. Warszawa 2007, s. 219n.

[21] D. Sevilla, Polémica espaňola sobre el „Ensayo” de Donoso Cortès, „Anales de la Universidad de Valencia”, 1951-52, nr 25, s. 89-122.

[22] C. Schmitt: Glossarium, op.cit., s. 70.

[23] Wskazać tu należy błąd Grossheutschiego w postaci zakwalifikowania cesarza bizantyjskiego jako katechonu lokalnego, gdyż Bizancjum miało przecież roszczenia do władztwa uniwersalnego, czyli cesarz z Konstantynopola miał identyczne roszczenia jak cesarz karoliński – zob. np. S. Runciman: Teokracja bizantyjska. Katowice 2008, s. 7-10.

[24] F. Grossheutschi: Carl Schmitt…, s. 102-05.

[25] Ibidem, s. 107-16. Tak się szczęśliwie składa, że ta wersja Pojęcia polityczności jest dostępna polskiemu czytelnikowi w: C. Schmitt: Teologia polityczna i inne pisma, op.cit., s. 191-250. W j. polskim omawia tę wersję pracy Schmitta R. Skarzyński: Od chaosu do ładu. Carl Schmitt i problem tego, co polityczne, Warszawa 1992, s. 33-45.

[26] F. Grossheutschi: Carl Schmitt…, s. 116-17.

[27] Ibidem, s. 121.

[28] A. Motschenbacher: Katechon oder Großinquisitor?, op.cit, s. 187.

[29] Ibidem, s. 210-11

[30] Ibidem, s. 236.

[31] Ibidem, s. 209.

[32] C. Schmitt: Glossarium, op.cit. s. 80 (w oryginale tekst po francusku; korekta słowa “concret” jest nasza).

[33] F. Grossheutschi: Carl Schmitt…, s. 107-16; H. Meier: The Lesson of Carl…, s. 24-25; A. Motschenbacher: Katechon oder Großinquisitor?, op.cit., s. 210-11.

[34] C. Schmitt: Historiographia in nuce. Alexis de Tocqueville. „Revista de Estudios Politicos”, 1949, nr 43, s. 111-13; idem: Rzymski katolicyzm i polityczna forma [1923]. [w:] Idem: Teologia polityczna i inne pisma, op.cit., s. 94n.; idem: Theodor Däublers „Nordlichkeit”. Drei Studien über die Elemente, den Geist und die Aktualität des Werkes. Berlin 1991 [1916], s. 64-72; idem: Politische Theologie II. Die Legende von der Erledigung jeder Politischen Theologie. Berlin 1996 [1970], s. 92n.; idem: Epoka neutralizacji i apolityzacji [1929]. [w:] W. Kunicki (red.): Rewolucja konserwatywna w Niemczech 1918-1933. Poznań 1999, s. 438n. Zob. na ten temat np. J.P. MacCormick: Carl Schmitt’s Critique of Liberalism. Against Politics as Technology. Cambridge 1999, s. 121-292; L. Iannone: Jünger e Schmitt. Dialogo sulla modernità. La modernità vista da due grandi pensatori tedeschi. Roma 2009, s. 89-108. Dodajmy, że jest to problem dominujący nad konserwatywną myślą niemiecką XX wieku – zob. np. K. Lenk: Deutscher Konservatismus, op.cit., s. 231n.; H. Jeffrey: Reactionary Modernism, Technology, Culture, and Politics in Weimar and the Third Reich. Cambridge 1986; S. Breuer: Anatomie der Konservativen Revolution. Darmstadt 1995, s. 75n.; R. Skarzyński, Technika jako metoda zachowania rzeczywistości. Główne idee konserwatyzmu technokratycznego, „Archiwum Historii Myśli Politycznej”, 1998, t. VII, s. 61n.

[35] „Antychryst“. [w:] K. Rahner, H. Vorgrimler: Mały słownik teologiczny. Warszawa 1987, s. 18.

[36] C. Schmitt: Politische Theologie II, op.cit., s. 96.

[37] Zob. np. T. Molnar: L’Utopie. Eternelle Hérésie. Paris 1973, s. 52-56, 72-75, 83-90, 99-103; H.O. Seitschek: Politischer Messianismus. Totalitarismuskritik und philosophische Geschichtsschreibung im Anschluss an Jacob Leib Talmon. Paderborn 2005, s. 31-121.

[38] J.M. Beneyto: Politische Theologie…, s. 77.

[39] Poglądy J.M. Beneyto omawiamy, wraz z innymi ideologami hiszpańskiego falangizmu, w monografii Hiszpania Franco, op.cit., s. 203-24.

[40] J. Taubes: Carl Schmitt – apokaliptyk w służbie kontrrewolucji, „Kronos”, 2010, nr 2, s. 48.

[41] J. Donoso Cortès: Oeuvres, op.cit., t. I, s. 350; t. III, s. 191, 286n. To niedostrzeżenie historycznej roli Marksa przez Donosa widział także Schmitt – zob. idem: Donoso Cortès, s. 74. Szerzej na temat roli Proudhona w poglądach Donosa zob. A. Wielomski: Hiszpania Franco, op.cit. s. 83-90.

[42] Np. M. Bankowicz: Socjalizm narodowego socjalizmu, „Pro Fide, Rege et Lege”, 2011, nr 1, s. 105-117.

[43] E. Nolte: Der europäische Bürgerkrieg 1917-1945. Nationalsozialismus und Bolschewismus. München 2000, 88-90; idem: XIV. Schlussbetrachtung: Der Nazionalsozialismus als Vernichtungsideologie und-realität vor dem Hintergrund des Bolschewismus, „Studia nad Faszyzmem i Zbrodniami Hitlerowskimi“, 2001, nr 24, s. 33-70.

[44] E. Nolte: Der europäische Bürgerkrieg…, s. 118-19.

[45] J. Skoczyński: Pesymizm filozoficzny Mariana Zdziechowskiego. Wrocław 1983, s. 76-77; J. Krasicki: Eschatologia i mesjanizm. Studium światopoglądu Mariana Zdziechowskiego. Wrocław 1994, s. 10, 270.

[46] C. Schmitt: Glossarium, op.cit., s. 46-50, 184, 209, 229-31.

[47] Ibidem, s. 273.

[48] A. Wielomski: „Spe salvi“ w perspektywie filozofii politycznej, „Pro Fide, Rege et Lege”, 2008, nr 1, s. 11-18.

[49] A. Kojève: Wstęp do wykładów o Heglu. Warszawa 1999, passim, szcz. s. 80-81, 126, 165, 205, 212-13, 227-28, 259, 339-40, 407-08, 462-63.

[50] C. Schmitt: Glossarium, op.cit., s. 10, 75, 83-84, 132, 160-61, 245, 310-11.

[51] Ibidem, s. 291.

[52] Ibidem, s. 306.

[53] Ibidem, s. 307.

[54] E. Nolte: Der europäische Bürgerkrieg…, s. 133.

[55] E. Nolte: Der Faschismus in seiner Epoche. Action française, Italienischer Faschismus, Nationalsozialismus. München 1979, s. 53.

[56] E. Nolte: Der europäische Bürgerkrieg…, s. 216-17.

[57] Ibidem, s. 15-22, 43, 47-51, 60-63, 123, 244-45 (cytat z Hitlera na s. 61).

[58] Tezę tę formułują np. N. Poulantzas: Fascisme et dictature. b.m.w. 1974, s. 134-43, 274-87; H. Marcuse: Walka z liberalizmem w totalitarnej koncepcji państwa. [w:] J. Łoziński (red.): Szkoła frankfurcka. Warszawa 1985, s. 381-408.

[59] Ph. Foro: Włochy faszystowskie. Kraków 2008, s. 17-27.

[60] J. Bainville: Préface. [w:] P. Gorgolini: Le Fascisme. Paris 1923, s. V.

[61] M. Greiffenhagen: Das Dilemma des Konservatismus in Deutchland. Frankfurt a. Main 1986, s. 267-69;  M. Maciejewski: Niemieckie elity a hitleryzm. O stosunku rewolucyjnych konserwatystów do nazizmu w Rzeszy demokratycznej i hitlerowskiej. Wrocław 1994, s. 44-51; S. Breuer: Anatomie der Konservativen…, s. 96-103; A. Mohler: Die Konservative Revolution in Deutschland 1918-1932. Graz 1999, s. 24-43.

[62] M. Maciejewski: Niemieckie elity…, s. 166-276; idem: Oswalda Spenglera interpretacja nazizmu. Ze studiów nad ideowymi filiacjami rewolucyjnego konserwatyzmu, „Archiwum Historii Myśli Politycznej”, 1993, t. III, s. 84-93; T. Scheffler: Europa po Hitlerze. Ład międzynarodowy w koncepcjach konserwatywnej opozycji w Trzeciej Rzeszy. Wrocław 2006, s. 19-114; A. Mrożewska: Naturrechtsmotive in der Literatur der Weimarer Republik und das Dritten Reiches. Koszalin 2007, s. 73-158.

[63] W. Czapliński, A. Galos, W. Korta: Historia Niemiec. Wrocław 1981, s. 631, 654-60.

[64] K. Grzybowski: Dyktatura prezydenta Rzeszy. Studjum nad art. 48, ust. II Konstytucji Weimarskiej i rozwojem państwa autorytatywnego w Niemczech. Kraków 1934, s. 13-40.

[65] Np. C. Schmitt: Der Hütter der Verfassung. Berlin 1996 [1931], s. 132-59; idem: Reichspräsident und Weimarer Verfassung [1925]. [w:] Idem: Staat, Großraum…, s. 24-32; idem: Das Ausführungsgesetz zu Art. 48 (sog. Diktaturgesetz). [w:] Ibidem, s. 38-43. Problem ten ma bardzo bogatą literaturę – zob. np. K. Grzybowski: Dyktatura prezydenta…, s. 45-53; E.R. Huber: Carl Schmitt in der Reichskrise der Weimarer Endzeit. [w:] H. Quaritsch (red.): Complexio Oppositorum, op.cit., s. 33-50; P.E. Gottfried: Carl Schmitt. Politics and Theory. New York 1990, s. 57-82; R. Skarzyński: Od chaosu do ładu, op.cit., s. 90-112; C.M. Herrera: La Polemica Schmitt-Kelsen sobre el guardian de la constitucion, “Revista de Estudios Politicos”, 1994, nr 86, s. 195-228; D. Dyzenhaus: Legality and Legitimacy: Carl Schmitt, Hans Kelsen and Hermann Heller in Weimar. Oxford 1997, s. 38-97; J. Seitzer: Comparative History and Legal Theory  Carl Schmitt in the First German Democracy. London 1997, s. 73-102; P. Kaczorowski: My i oni. Państwo jako jedność polityczna. Filozofia polityczna Carla Schmitta w okresie republiki weimarskiej, Warszawa 1998, s. 199-236; H. Hofmann: Legitimität gegen Legalität. Der Weg der politischen Philosophie Carl Schmitts. Berlin 2002, s. 62-64; E. Kennedy: Constitutional Failure, op.cit., s. 119-53; P. Bała, A. Wielomski: Carl Schmitt a Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Wola Rafałowska 2008, s. 15-23.

[66] P. Noack: Carl Schmitt, op.cit., s. 137-54; D. Blasius: Carl Schmitt. Preußischer Staatsrat in Hitlers Reich. Göttingen 2001, s. 51-70; R. Mehring: Carl Schmitt zur Einführung. Hamburg 2006, s. 56-58.

[67] A. Wielomski: Interpretacje Carla Schmitta na świecie i w Polsce, „Studia nad Faszyzmem i Zbrodniami Hitlerowskimi”,

[68] R. Mehring: Carl Schmitt…, s. 86, 93-94; P. Graczyk: Komentarz do uwagi Straussa o Schmitcie, „Kronos”, 2008, nr 3, s. 77.

[69] G.L. Mosse:  Kryzys ideologii niemieckiej. Warszawa 1972, s. 377-98; idem: Il razzismo in Europa. Dalle origini all’olocausto. Milano 1992, s. 217-29; L. Poliakov: Historia antysemityzmu. T. II. Epoka nauki. Kraków 2008, s. 284n., 415n.

[70] H. Meier: The Lesson of Carl…, s.  152n.

[71] Ibidem, s.  158n.

[72] G. Maschke: Vorwort. [w:] C. Schmitt: Staat, Großraum…, s. XIV. Maschke powołuje się tu na prace P. Schütza nt mediewalnych legend o Antychryście. Można to uściślić, ponieważ element ten znajduje się wprost u znanych nam już ulubionych Schmittiańskich apokaliptyków: „Hic semper habebit prae oculis Scripturam ita dicentem: Rex Romanorum omne sibi vindicet regnum terrarum. Omnes ergo insulas et civitates devastabit, et universa idolorum templa destruet, et omnes paganos ad baptismum convocabit, et per omnia templa crux Christi erigetur: Judaei etiam tunc convertentur ad Dominum. In diebus illis salvabitur Juda, et Israel habitabit confidenter (Jerem. XXIII, 16). Impletis autem centum duodecim regni ejus annis veniet Hierusalem et ibi, ut dictum est, deposito diademate relinquet Deo Patri et Filio ejus Christo Jesu regnum Christianorum, et erit sepulcrum ejus gloriosum”, Adso Dervensis: Libellus de Antichristo, op.cit., kol. 1295D.

[73] CH. Meier: The Lesson of Carl…, s. 60-63, 69.

[74] F. Grossheutschi: Carl Schmitt…, s. 58-59.

[75] C. Schmitt: Der Führer schützt das Recht [1934]. [w:] Idem: Positionen und Begriffe im Kampf mit Weimar-Genf-Versailles 1923-1939. Berlin 1988, s. 227-32.

[76] C. Schmitt: Die politische Theorie des Mythus [1923]. [w:] Ibidem, s. 15.

[77] Ibidem, s. 20.

[78] C. Schmitt: Wesen und Werden des faschistischen Staates [1929]. [w:] Idem: Positionen und Begriffe…, s. 127-30.

[79] C. Schmitt: Weiterentwicklung des totalen Staats in Deutschland [1933]. [w:] Ibidem, s. 214.

[80] R. Mehring: Carl Schmitt…, s. 86, 92-96.

[81] C. Schmitt, Glossarium, op.cit., s. 80.

[82] Nie udało się nam znaleźć żadnego artykułu czy hasła na temat tej osoby. Niniejsza charakterystyka została sporządzona na podstawie jego działalności pisarskiej i translatorskiej, która pojawia się po wpisaniu imienia i nazwiska w wyszukiwarkę bibliograficzną google.books.

[83] C. Schmitt, Glossarium, op.cit., s. 176.

[84] Ibidem, s. 203.

[85] „Lucyferianie”. [w:] H. Masson: Słownik herezji w Kościele katolickim. Katowice 1993, s. 192.

[86] H. Meier: The Lesson of Carl…, s. 134n. Autor ten, bardzo sympatycznie nastawiony do Schmitta, próbuje zeń zrobić opozycjonistę wobec nazizmu, na podstawie analizy jego książki o Lewiatanie Hobbesa – ibidem, s. 149n.

[87] C. Schmitt: Glossarium, op.cit., s. 253.

[88] Ibidem, s. 252.

[89] Ibidem, s. 281.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Czy Adolf Hitler był katechonem?”

  1. Świetny tekst, naprawdę wciągający – a przede wszystkim rozjaśnia kilka spraw odnośnie samego Schmitta jak i pojęcia katechona.

  2. Miałem okazję przeczytać cały, obszerny tekst, który ma się ukazać w SNFiZH i naprawdę jest świetny.

  3. @ Adam Wielomski – „Samorozliczenie się Schmitta z nazizmem możliwe była dopiero od 1948 roku, gdy zdał on sobie sprawę, że katechonem jest Kościół katolicki, a III Rzesza była kierowana przez Antychrysta.” W którym roku nastąpi samorozliczenie redakcji z rzeźnikami oraz kiedy zdacie sobie Panowie sprawę, że katechonem jest Kościół katolicki, a mieszanie bandytów i świętej wiary w jednym miejscu osłabia katechona? Artykuł ciekawy, ale nie odpowiada na zarzuty Pana Daleckiego, który twierdzi, że część osób obwołanych tu katechonami jest wręcz „antykatechonami”. Rozpracowanie tej kwestii ze względu na nieznajomość wariantów przyszłości zawsze będzie subiektywne, jednak trzeba w tym miejscu postawić pytanie: czy w katolickiej teologii moralnej cel uświęca środki?

  4. Tekst genialny, ale sam Schmitt rozczarował mnie. Miałem go za racjonalnego politologa, który chciał zachować znaczenie decyzji i osobistej odpowiedzialności w polityce, a okazuje się on biblijnym bajarzem, który postępuje odwrotnie niż powinien naukowiec. Ustalone fakty przyporządkowuje ustalonej wcześnie dowolnie idei. I zamiast badać rzeczywistość i historię szukał w niej potwierdzenie pobożnych życzeń z Drugiego Listu św. Pawła do Tessaloniczan. Schmitt był więc bardziej propagandystą niż filozofem. szkoda.

  5. „Zarzuty” p.Daleckiego,to przy tym tekście marne wypociny gimnazjalisty, który kostropatym językiem chce udowodnić,że to on ma racje. Mrówka przy słoniu,jeśli chodzi o wartość merytoryczną, warsztat, źródła i parę innych rzeczy. Jak p.Dalecki pragnie coś „zarzucać”,to niech odpowie czymś na podobnym poziomie,a nie publicystyczną klepaniną,zresztą(jak wspomniałem) niskiego lotu. „Rzeźnicy” – drogi panie – na działalność tych „rzeźników” zezwolił Bóg, przecież nic się nie dzieje bez jego woli. To chyba logiczne. Widocznie miał w tym swój cel,a zresztą kryteria „rzeźnictwa” u p. Daleckiego – są rozdygotane i rozhisteryzowanie, niczym u wspomnianego gimnazjalisty. Spojrzenie na Kaddafiego i gen. Ratko Mladicia, jest u niego po prostu skrajnie subiektywne i graniczące z głupotą. Taki ma styl, czy raczej brak stylu,popisuje się tym na k.pl nie od dziś.

  6. @ Alek – ja chciałem tym tekstem pokazać, że utożsamianie katechona z chrześcijańskim mężem stanu jest b. mylące. Piszę teraz książkę, gdzie kwestię tę pokazuję w kontekście dyskusji gdy pojęcie katechon się pojawiło, czyli w X-XI wieku. Za katechona uważał się np. Henryk IV, tymczasem Grzegorz VII uważał go za antychrysta. Te dwa pojęcia zawsze występują obok siebie, zawsze, bowiem i katechon i Antychryst to profetyczne postacie 4 bestii z Proroctwa Daniela. Ponieważ zaś wyliczenie która władza jest którą bestią zawsze jest problematyczne (bo nikt nie wie jak liczyć), to katechon zawsze dla przeciwników jest Antychrystem. W związku z tym katechon staje się synonimem silnej władzy jako takiej, którą jej zwolennicy uważają za katechon, a przeciwnicy za Antychrysta. Tak jest z Kadafim, Jaruzelskim i wszystkimi innymi „katechonami” o których mowa na naszym portalu. Jarosław Kaczyński także jest katechonem – dla PiS i swoich zwolenników, a Donald Tusk dla PO.

  7. @Adam Wielomski – przeczytałem z zainteresowaniem. Tyle tylko… że co to zmienia ? Sam piszesz (upraszczam) że CS uznał Hitlera za katechon w 1932, natomiast po wojnie zmienił zdanie. Rzecz zatem prosta – AH uznany był za zaporę dla zagrożenia, ale po wojnie zrozumiano, że sama zapora jest gorsza niż zagrożenie. My dziś wiemy kto to są Kaddafi, Mladić, Jaruzelski itp, wiemy, że sami są gorsi niż katastrofa, którą rzekomo mają powstrzymywać. Zauważ Adamie wydźwięk mojego tekściku – ja nie polemizuję z Tobą, że źle interpretujesz pojęcie „katechon”. Nawet nie mam takich możliwości – przyjmuję więc Twoją interpretację. Natomiast nadużywanie tego pojęcia (a przyznasz chyba, że jest używane zbyt często?) prowadzi z jednej strony do śmieszności, z drugiej zaś do relatywizacji zbrodni i usprawiedliwiania (czy wręcz wychwalania) zbrodniarzy.

  8. @ Tomek Dalecki – Tomku, bo na naszym portalu katechon jest używany w znaczeniu silnej, despotycznej władzy, która chroni istniejący porządek przed jego zmianą, rewolucją czy obaleniem. Jako „podtrzymywacz” status quo. NIe ma tutaj ten termin kontekstu religijnego, lecz publicystyczny wyłącznie.

  9. @Adam Wielomski – nawet jeśli (a powtarzam, że odbiór jest inny) to jak się do tego ma np. Mladić ?

  10. Pojecie „Antychryst” jako termin religijny ma co najmniej dwa znaczenia: 1/ Jakikolwiek przeciwnik Chrystusa, Anty-Chrystus (dlatego w Nowym Testamencie, nie pamiętam, niestety, gdzie, mowa jest o „wielu Antychrystach”). 2/ Jeden, konkretny, fałszywy mesjasz, który przyjdzie przed Chrystusem, zdobędzie prawie powszechne uznanie etc. etc. Którego ze znaczeń słowa „Antychryst” dotyczy pojecie katechonu w sensie religijnym, tzn. którego z antychrystów katechon powstrzymuje?

  11. „…Tymczasem neutralizacja nie przynosi żadnych anty-wartości czy anty-religii, lecz czystą nicość, relatywizm. Jest negacją zarówno wiary w Chrystusa, jak i w Antychrysta. …” – neutralizacja jest procesem bardzo pożądanym przez współpracowników Antychrysta. Po pierwsze, skuteczniej, niż rewolucja wyrywa Boga z ludzkich serc, jako że postępuje niegwałtownie, pełzająco, nie wywołując zazwyczaj silnej reakcji obronnej. Po drugie, nie proponujac (na razie) żadnej transcendencji zamiast Boga, pozostawia głód transcendencji niezaspokojonym. Po trzecie, tak na marginesie, jako że „ludzie którzy stracili wiarę w Boga, są gotowi uwierzyć w cokolwiek”, stąd bierze się powodzenie różnych wróżek, NewAge’ów, horoskopów, feng-szujów etc. Ale to tylko marne namiastki. Po czwarte wreszcie, „w stosownym czasie” neutralizacja okaże swoją właściwa moc i skutecznosć, gdy masom zostanie „podany do wierzenia i wielbienia” osobowy Antychryst, ów apokaliptyczny syn zatracenia. Gawiedź, z powodu niezaspokojonego głodu transcendencji, pójdzie za nim jak w dym. Dlatego twierdzę, że „neutralizacja” moze jak najbardziej byc postrzegana jak proces 'antychrystowy” i przygotowujacy swiat na nadejscie osobowego Antychrysta, a powstrzymywanie tejże neutralizacji – jako powstrzymywanie Antychrysta samego.

  12. @Filip777 Zaczyna mnie Pan denerwowac. Juz Panu gdzie indziej psialem ze: ” Nie jestem i nie jestesmy przyjaciolmi pogladow Pana Tomasza Daleckiego, natomiast uwazam za niedopuszczalne ataki osbiste na Niego i diabolizacje, jaka Pan robi.(…) Nie mozna przeginac paly i , tak jak Pan to robi, atakowac osobiscie czlowieka, ktory swoimi wpisami dal wielokrotnie wcesniej dowod , ze jest otwarty i ze mozna z nim dyskutowac. Tu nie jest GW! ” Potrzebne jest pewne minimum kurtuazji w dyskusji, chyba ze ktos bluzni, jak to robil np.Napierala.

  13. Panie,są tu autorzy,którzy zamykają komenty,bo ten „otwarty” osobnik, od razu przylatuje ze swoimi pomagierami i bezczelnie dyskredytuje i opluwa tekst, nie odnosząc się w ogóle do jego treści merytorycznej. Potocznym językiem – robi pod nimi perfidnie oborę,aby odstraszyć czytelników. Inne metody z rynsztoka,którymi ten „pan” tutaj szczuje na ludzi,pominę. Proszę się samemu rozejrzeć,ja tu nie jestem od pokazywania naiwnym,jacy są naiwni.

  14. Tomasz Kostyła,na przykład,a nienawiść Daleckiego do Larkowskiego,który tu nigdy na jego temat nic nie opublikował, nie wymienił w komentach,trwa długo – od początku pisania L na starym portalu. Tam, gdy tylko Larkowski coś napisał,padał ofiarą rynsztokowych komentarzy Daleckiego i jego paczki, wymawiających mu nawet otyłość i nieodpowiedni ubiór, o nazizmie i tym podobnych nie wspominając. Na mój gust,każdy normalny człowiek,zamykałby przed kimś takim komenty, bo niemerytoryczne opluwanie, może się w końcu znudzić,a nikt nie ma obowiązku,także Larkowski, karmienia chorobliwej obsesji Daleckiego.

  15. @Filip777 – a byłby Pan łaskaw przytoczyć cokolwiek, co rzekomo napisałem odnośnie otyłości lub ubioru Larkowskiego ? Bo szczerze mówiąc nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek poruszył temat jego tuszy, natomiast w kwestii ubioru tylko raz odpowiedziałem szczerze na skierowane do mnie pytanie, czy mi się podoba jego marynarka. Narodowym socjalistą zaś Larkowski jest obiektywnie (no chyba, że żaden z ideologów NS tez nim nie był)

  16. Odnośnie merytoryczności komentarzy pana Daleckiego i ich rzekomo wysokiego poziomu to wystarczy przytoczyć słowa, jakimi określał Mirosława Salwowskiego: „On jest najzwyczajniej w świecie prostolinijnie stuknięty” czy „. Albo też, co bardziej prawdopodobne – jest chory psychicznie, w szczególności zaś opętany seksualnie ( najpewniej jakiś kryptohomoseksualista). ” O poziomie merytorycznym komentarzy i opinii pana Daleckiego bliżej można przekonać się tutaj: http://kzm.org.pl/viewtopic.php?f=15&t=670&st=0&sk=t&sd=a

  17. @Andrzej Milewicz – i oczywiście tę opinię o p.Salwowskim w całej rozciągłości podtrzymuję. A nawet się w niej utwierdzam.

  18. To nie jest opinia, a diagnoza lekarska. A pan nie jest lekarzem psychiatrą, aby móc ją postawić. Zresztą jak słowa zostały wygłoszone przez pana bez żadnego uzasadnienia. Tak samo jest z serbskim generałem. Mladić jest zbrodniarzem, Salwowski psycholem, tylko jakoś na rzekome zbrodnie jednego nie przytoczył pan żadnych dokumentów czy opracowań, a z drugiego tezami nie raczył pan nawet polemizować, aby pokazać, że nie ma racji, tylko zaczął go pan obrażać.

  19. Z pańskimi bzdurami nie mam nawet zamiaru dyskutować – dla lewackiego liberała wszyscy są nazistami(Larkowski jest znanym od lat polskim nacjonalistą),a szczucie na niego,uprawia pan od chwili,gdy się pojawił na k.pl. I to nie sam – razem z ekipą swoich pomagierów. Na kopy jest starych komentarz,kto ciekawy, niech szuka w archiwum. Tu też miały miejsce podobne, pozbawione wszelkiego smaku i sensu ataki.Facet musiał się zablokować,bo miał robioną przez pana i ekipę, wyżej wymienioną „oborę” pod artykułami. Pan się kwalifikuje do leczenia,taka obsesja do człowieka, którego na oczy pan nie widział, znamionuje jakieś zaburzenia,ale ja nie jestem szefem tego portalu. Wszystko na ten temat z mojej strony.

  20. Artykuł naprawdę dobry, ale niektóre komentarze pod nim to zupełne dno. Może pasowały by na Onet albo Niezależną, ale tutaj? Dla Pana Redaktora mam propozycję powołania cenzora portalu – lub przynajmniej tego działu. Lepiej, żeby pod artykułami panowała cisza, niż dyskusje o tuszy Pana Larkowskiego i pomagierach Pana Daleckiego. Ważne też, żeby to była jedna osoba. Pozwoli to uniknąć wzajemnych oskarżeń – kto wyciął i dlaczego. Pozdrawiam.

  21. @Adam Wielomski: Piłsudski też był katechonem? To uznanie zasług Marszałka czy pomyłka „w druku” ?

  22. Poniewaz pod tekstami Pana Tomasza J.Kostyly nie mozna robic komentarzy, skladam Mu gratulacje za jego najnowszy tekst”Demokratura”, ktory sie wlasnie ukazal, tutaj. Juz dawno czegos tak dobrego nie czytalem.Pozdrowienia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *