Czy Car Rosji jest Katechonem chrześcijaństwa?

Polski konserwatyzm w okresie zaborów nie wzniósł się na wyżyny intelektu cechujące pisarstwo Josepha de Maistre’a, Louisa de Bonalda czy Juana Donoso Cortésa. Nie mieliśmy nawet polskiego Edmunda Burke’a. Jest to stosunkowo łatwe do uzasadnienia i wynika z wewnętrznej logiki samego konserwatyzmu: nie przypadkowo jego przedstawicieli pejoratywnie określa się mianem reakcjonistów, czyli tych, którzy reagują (w domyśle: na rewolucję). Konserwatyści to ludzie generalnie zadowoleni z panujących tradycyjnych stosunków, a taki stan emocjonalny nie zachęca do pisania uczonych traktatów. Piszą je ci, którzy są niezadowoleni, czują się wydziedziczeni i wyobcowani. Grube i uczone książki piszą kontestatorzy świata zastanego. Dlatego największe dzieła literatury konserwatywnej wyszły spod piór kontrrewolucyjnych francuskich emigrantów i napisano je na obczyźnie. Tymczasem na ziemiach polskich nie było w XIX stuleciu udanej rewolucji (czytaj: zwycięskiego powstania prowadzonego przez radykałów); nastroje rewolucyjne nie były też aż tak silne. Środowiska konserwatywne raczej czuły się zagrożone przyszłą potencjalną rewolucją; z przerażeniem patrzyły na to, co dzieje się na ulicach miast francuskich, niemieckich, hiszpańskich i włoskich. Były zaniepokojone, ale jednak jeszcze bezpieczne. Rewolucja powoli zbliżała się, ale jeszcze nie nadeszła.

Ważnym aspektem bezpieczeństwa kulturowego i politycznego było subiektywne poczucie konserwatystów, że zbliżająca się rewolucja nie ma rodzimego charakteru. Kaliszanie byli kalką francuskich doktrynerów[1]; radykałowie kalką najpierw jakobinów, a potem włoskich karbonariuszy[2]; pojawiające się kręgi antyklerykalne wydawały się kopią francuskich i włoskich rewolucjonistów, skoro w Polsce rodzimej tradycji tego typu nie było. Wreszcie rewolucyjny polski Romantyzm, jakkolwiek uważa się go dziś za przewyższający niemiecki czy francuski siłą odczuć i geniuszem literackim, to jednak także przywędrował nad Wisłę z Zachodu, gdyż narodził się jako boczny nurt francuskiego Oświecenia[3]. Wielu konserwatystów wiedziało o tej zagranicznej genezie rewolucyjnych doktryn aż za dobrze, gdyż sami je do polski przywozili – wymieńmy tutaj byłego jakobina i adepta radykalnego politycznie fichtianizmu Józefa Kalasantego Szaniawskiego.

Rewolucja nie tylko narodziła się na Zachodzie, ale ma też tam tendencję do ciągłego pogłębiania się. Atak na Tron i Ołtarz radykalizuje się z biegiem czasu, podobnie jak to było we Francuskim Oświeceniu: zaczęło się od oświeconych absolutystów (Wolter, Turgot), aby po chwili przepoczwarzyć główne idee w republikańskie (Diderot, Rousseau), a następnie w socjalistyczne (Mably). Tę samą tendencję filozofii oświeceniowej można zaobserwować było w tematyce religijnej: zaczęło się od deizmu dla dżentelmenów, a ewolucja zakończyła się wojującym ateizmem i burzeniem kościołów w okresie jakobińskim. Innymi słowy: postulaty pierwszych rewolucjonistów w chwilę później stają się już konserwatywne, a zaraz potem prawie reakcyjne. Same rewolucje mnożą się jak grzyby po deszczu: Rewolucja Francuska, Lipcowa, Wiosna Ludów, potem jeszcze Komuna Paryska. Są wszechobecne: Francja, Niemcy, Hiszpania, księstwa włoskie, wybuchają nawet w Państwie Kościelnym. Nie szanują żadnych świętości politycznych, społecznych, kulturowych i religijnych. Z punktu widzenia konserwatysty, Europa XIX stulecia, mniej więcej do lat siedemdziesiątych XIX wieku, jawiła się jako zalew neo-barbarzyństwa, które pod koniec stulecia odniosło sukces, konstytuując antyklerykalną republikę we Francji i podobną aksjologicznie liberalną monarchię w Italii. W Niemczech liberalizm złączył się z protestanckim nacjonalizmem i wybuchł w postaci antypolskiego i antykatolickiego Kulturkampfu. Tylko Austria cesarza Franciszka Józefa wydawać się mogła ostoją konserwatyzmu. Był jedyny kraj gdzie konserwatyści sprawowali rządy, ponieważ wybory nie miały tutaj charakteru równego, lecz kurialny[4]. Jakkolwiek Austria była ostoją konserwatyzmu, to była krajem słabym i wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Była jednak atrakcyjna dla galicyjskich konserwatystów, którzy okazali się jej najbardziej lojalnymi poddanymi po reformie z 1867 roku[5].

Opcja pro-austriacka nie mogła cieszyć się dużą popularnością. Nie dość, że Austria posiadała niewielką połać polskich ziem i była krajem słabym, to w dodatku polityka wiedeńska bywała sympatyczną dla Rusinów, wzmacnianie których stanowiło śmiertelne zagrożenie dla ziemian ze wschodniej Galicji. Generalnie – ujmując rzecz w pewnym uproszczeniu – nie uważano, aby Austria była zdolna przeciwstawić się prądom rewolucyjnym i liberalnym. Miała kłopoty z utrzymaniem konserwatywnego porządku w rozbitych politycznie Włoszech, a w czasie Wiosny Ludów sama musiała korzystać ze wsparcia rosyjskiego aby rozprawić się z narodowo-liberalną rewolucją węgierską. Opierała się rewolucji, ale trudno ją uznać za Katechon kontrrewolucji. To militarna pomoc caratu złamała rewolucję.

W ten sposób doszliśmy do Rosji. Warto zauważyć, że był to kraj w którym swoje nadzieje na przyszłość Europy rokowało wielu zachodnioeuropejskich konserwatystów. Rosja była postrzegana jako rodzaj gigantycznej zamrażarki. W fatalnych okolicznościach Wielkiej Schizmy Wschodniej (1054) została na prawie tysiąc lat oderwana od świata Cywilizacji Zachodniej. Przy wszystkich mankamentach tego wydarzenia, które ujawniały się przez tyle stuleci, w XIX wieku konserwatyści dostrzegli plusy schizmy sprzed 800 lat. Świat kultury bizantyjskiej odpadł od Zachodu nie tylko religijnie, ale także cywilizacyjnie i językowo. O ile, na przykład, nieznajomość dzieł św. Bonawentury i św. Tomasza z Akwinu można uznać za intelektualną pauperyzację Wschodu oddzielonego od Zachodu, to oddzielenie to spowodowało, że Rosjanie nie zetknęli się także z tymi nurtami, które konserwatyści postrzegali jako destrukcyjne dla cywilizacji: nie znali pism Lutra i Kalwina; nie czytali Woltera i Rousseau. Innymi słowy: zachodnioeuropejscy konserwatyści stwierdzali, że Rosja odłączyła się od Zachodu w Średniowieczu i nadal żyje w… Średniowieczu[6]. Konstatacja ta prowokowała do pytana czy nie warto uciec z upadającego Zachodu i związać się ze Wschodem, który nie został zainfekowany przez rewolucyjne ideologie, a wszelkie próby takiej infekcji są stanowczo zwalczane przez carat? Czy car Rosji jest Katechonem?

Pogląd taki prezentował już Józef Kalasanty Szaniawski – konserwatysta pełen obrzydzenia do francuskich i rewolucyjnych stosunków panujących w Księstwie Warszawskim – który tak oto pisał w roku 1813, czyli wtedy, gdy wydawało się, że po zajęciu Księstwa przez Rosjan wszelka autonomia czy polski byt państwowy może być trwale utracony:

Interes moralności i religii wyższym jest nad interes tej lub owej Ojczyzny, bo sprawa ludzkości wyższa jest bez porównania nad wiekowy lub czasowy interes któregokolwiek z ludów. Byt ludu pod tą lub ową ojczystą formą wtedy jedynie może mieć swoją cenę, jeśli pod tąż formą wydatniej objawia istotne znamiona ludzkości, lecz skoro życie jego narodowe przestanie odpowiadać owej powszechnej harmonii narodowego porządku, naówczas kogóż mogłaby obchodzić dalsza trwałość tegoż narodowego życia? Żaden jeszcze prawego serca i zdrowej myśli człowiek, żaden prawdziwy dziejopis nie uronił łzy politowania nad zgonem ludu moralnie zepsutego, bo owszem, na takowym zgonie ludzkość moralnie zyskuje. Jawną jest więc rzeczą, iż nawet dla interesu Ojczyzny nie godzi się obrażać nieprzemiennych i odwiecznych praw 'wyższego porządku’ , w porównaniu z którymi każdy byt ojczysty pojedynczego ludu jest tylko znikomym zjawiskiem na łonie czasu i przestrzeni[7].

Szaniawski tłumaczy następnie, że „społeczeństwo może się swobodnie doskonalić” nawet wtedy, gdyby jego ojczyzna „nie była absolutnie niepodległa”[8]. Oto sposób myślenia konserwatysty doby Królestwa Kongresowego: mamy dziś do wyboru zachowanie tradycyjnego i katolickiego oglądu świata pod kuratelą króla polskiego będącego zarazem carem i w unii realnej z Rosją, albo potencjalne i niepewne odzyskanie niepodległości w ramach wielkiego projektu wyzwolenia i demokratyzacji narodów, który rewolucjoniści realizują w Europie Zachodniej. Stojąc przed takim egzystencjalnym wyborem porządku z Rosją albo rewolucji z własnym państwem, konserwatysta wybiera cara jako katechonicznego gwaranta tradycyjnego ładu, który będzie tym, który powstrzyma rewolucję.

Przed Powstaniem Styczniowym podobne stanowisko przyjmował najwybitniejszy polski myśliciel konserwatywny XIX stulecia Henryk Rzewuski, który głosił, że racjonalistyczna i post-oświeceniowa Cywilizacja Zachodu i religia katolicka to „nieprzyjaciele nieubłagani”[9]. Podobny konflikt pomiędzy zmierzchającą religią a triumfującym racjonalizmem konserwatysta znajduje na kartach historii przy okazji dziejów Grecji i Rzymu w końcowym okresie istnienia tych cywilizacji. Czyli prymat myśli post-oświeceniowej, liberalnej i antyklerykalnej należy interpretować w kategoriach zmierzchu Zachodu. Upadek rozpoczął się w wieku XVI wraz z racjonalistycznym Renesansem i buntowniczą Reformacją, aby następnie eksplodować pod postacią Rewolucji Francuskiej i świata mieszczańskich bankierów, lichwiarzy, ekonomistów, których światopogląd jest głęboko laicki. To oni są zwolennikami rewolucji, a antyreligijne idee wyrażają ich materialistyczne podejście do świata.

Henryk Rzewuski narody zachodnie uważa za trwale stracone dla chrześcijaństwa, wpisując się tutaj w stary konserwatywny dogmat, że ludy raz odpadłe od religii już do niej nie wracają, lecz skazane są na zagładę. Dlatego Zachód nie przeżywa dziś chwilowego kryzysu, liczonego w dziesięcioleciach, lecz ostateczny zmierzch. W tej sytuacji polski konserwatysta, mieszkający na ziemiach do których rewolucja jeszcze nie doszła, nie ma innego wyjścia jak ogłosić, za św. Pawłem, że wszelka władza pochodzi od Boga i sprzeciwić się planom insurekcyjnym, które mają na celu oderwanie ziem polskich od Cesarstwa Rosyjskiego, aby zespolić je z kulturą i polityką zmierzchającego Zachodu. Jeśli chcemy uratować chrześcijaństwo, to winniśmy pozostać w związku politycznym nie z Zachodem, lecz z Rosją. Ta ostatnia zaczyna więc nabierać charakteru katechonicznego w całkiem dosłownym pawłowym rozumieniu tego terminu. Rozumiejąc, że Rosja jest Katechonem Rzewuski – choć wielki piewca szlacheckiej złotej wolności – zdecydował się napisać w Cywilizacji i Religii następujące słowa o powinnościach katolika wobec wszelkiej władzy, czyli także cara rosyjskiego nad Polakami:

1) Że rozum ludzki nie wpływał niczem, na utworzenie ciał politycznych i narodowości. 2) Że ludzie w urządzaniu państw, lubo działają, są tylko okolicznościami, narzędziami Boga, o ile ich działanie jest prawe 3) Że konstytucja żywotna, bez której nie może być żadnego narodu, nie jest dziełem  ludzkim. 4) Że władza wszędzie jest bezzależna w najwyższem swoim wyrażeniu, lubo nie wszędzie a nawet nigdzie niedziała w pełności swojej mocy. 5) Że żadne nadużycia władzy w rzeczach wyłącznie ludzkich, do oporu poddanych upoważnić nie mogą. 6) Że takowy opór zawsze większe klęski przynosił społeczeństwu, niż te z których usiłowało się uwolnić. 7) Że dogmat pełnodzielnosci ludu, jest tylko ubóstwieniem indywidualnego rozumu, a więc bałwochwalstwem nie mogącem nie zciągnąć kar znieważonego Boga, który jeden jest tylko pełnodzielnym. 8) Że narody lubo posiadają siłę, nie postępują jednak historycznie tylko przez władzę widomą,  i że siły ludzkie same z siebie nie utworzą władzy, która jest delegacją Boga, i bez jego pomocy jest nicestwem[10].

Z tego obszernego cytatu wynika, że jedyny prawowity bunt następuje – zgodnie z punktem piątym – tylko wtedy, gdy władza popełnia nadużycia w kwestiach ponadludzkich, czyli w materii religijnej. Zastrzeżenie to wynika z żarliwego katolicyzmu Rzewuskiego, który uznaje bezwzględną nieomylność Rzymu w kwestiach dogmatycznych 20 lat przed odpowiednimi uchwałami Soboru Watykańskiego I[11]. Prawo do oporu nie przysługuje poddanym ze względów politycznych, z powodu ich niezadowolenia z władzy, ze względów narodowościowych. Słowa te, pisane w 1851 roku, były świadectwem polityki absolutnego lojalizmu wobec caratu. Mamy tutaj jakby nawrót do mediewalnej teorii o dwóch mieczach: miecz duchowny posiada nieomylny Biskup Rzymu, który definiuje prawdy wiary; miecz doczesny posiada car, który – chociaż sam schizmatyk – katechonicznie chroni katolicyzm polski przed zachodnią rewolucją i nadciągającą z Europy falą bezbożnictwa i antyklerykalizmu.

Adam Wielomski


Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Czy Car Rosji jest Katechonem chrześcijaństwa?”

  1. „Interes moralności i religii wyższym jest nad interes tej lub owej Ojczyzny, bo sprawa ludzkości wyższa jest bez porównania nad wiekowy lub czasowy interes któregokolwiek z ludów „. – problem polega wlasnie na tym ze Car nie chcial z Polska zadnej unii realnej, on chcial polske zrusyfikowac.. zamienic w rosje, zakazac polskosci, co w oczywisty sposob jest niemoralne.. dlatego jego wladza w tym sensie byla niemoralna wiec bunt byl uzasadiony.. Car nie widzial powodu zeby z Polska zawierac unie.. Prawa polskie mial gdzies, ktorko mowiac..

  2. @kat: „…on chcial polske zrusyfikowac.. zamienic w rosje, zakazac polskosci, co w oczywisty sposob jest niemoralne. …” – owszem, ale miało to miejsce po 1831 roku a potem po 1864.

  3. @kat: Pozwolę sobie powtórzyć mój wpis: „…Po każdym powstaniu polskość dramatycznie cofała się, tracąc wielkie połacie cywilizacyjnych wpływów na wschodzie (tzw. ziemie zabrane)[3]. …” – bardzo ciekawa uwaga. Co ciekawe, po 1795 roku obszar polskich wpływów na „ziemiach zabranych” (Smoleńszczyzna, bodajże Witebszczyzna etc.) regularnie się powiększał, gł. w wyniku działania polskich szkół (zdaje się, założonych jeszcze przez KEN). Dość powiedzieć, że ok. 1825-1830 roku ok 25% „Białorusinów” (proszę mi wybaczyć ten anachronizm) należało do polskiego obszaru językowego. W szczególności, praktycznie całe duchowieństwo prawosławne było polskojęzyczne albo polsko-i-ruskojęzyczne. Car tolerował sieć polskich szkół, bo po prostu one już istniały, i, po, prostu, były dobre. Co ciekawe, niekoniecznie wiązało się to z przejściem na katolicyzm: dopiero po upadku powstania styczniowego doszło do definitywnej polaryzacji Polacy-katolicy i Rusini-nie-katolicy. O czym to wszystko świadczy. Ano, o paru rzeczach: 1/ Polskość była atrakcyjna dla ludności ruskiej 2/ Polskość niosła cywilizację i była postrzegana jako atrakcyjna dla Imperium Rosyjskiego. 3/ Polskość nie była zwalczana, o ile nie wiązała się z działaniami na szkodę Imperium. A teraz najważniejsze: Bez polskiego państwa, ale w obecności polskiej kultury i oświaty, skuteczniej polonizowano „kresy wschodnie” (w ciągu 30 lat, liczba „polskojęzycznych wzrosła z 5-10 % do 25-30%). Ale „prawdziwi patrioci” nawet to potrafili zaprzepaścić.

  4. @Piotr – zgadza sie.. Polskosc zostala zabita na wschodzie w wyniku powstan.. z tym ze tych powstan bylo duzo wiecej niz tylko dwa duze dobrze nam znane.. Szkoda ze kultura Polska zniknela z tamtych terenow. Trzeba zrozumiec ze powstania wybuchaly nie z poowodu milosci rosji do polski 🙂 Moskwa od samego poczatku chciala nas i nasza kulture zniszczyc, nikt tam na kremlu nie myslal o jakiejs unii i respektowaniu polskiego prawa.. to bylo od poczatku wykluczone, dlatego ze Car-Bog jest wszechwladny i to on jest prawem a nie jakas durna polska konstytucja .. itd.. Niemoralnosc Rosji Carskiej w tym sensie byla ewidentna, co nie znaczy ze carat na tle europy jawil sie jako katechon chrzescijanstwa.. Tyle ze to chrzescijanstwo bylo conajmniej niezle spaczone 🙂 wspomne chocby o niewolnictwie chlopow do 1861.. prawdziwym niewolnictwie 🙂 .Rosja miala szanse kupic serca Polakow wlasnie poprzez Unie, w taki sam sposob jak Polacy kupili serca Litwinow 400 lat wczesniej, bez rusyfikowania na sile, bez nawracania na sile, respektujac miejscowe prawa, ale nie , Noskwa wolala uzyc sily w celu rusyfikacji i deptanai Polskich praw, ostatecznie zakazujac jezyka polskiego i zakazujac Polakom na ich wlasnej ziemi kupowania gruntow 🙂 patrz prusy – tosamo.. A co z rzezia Pragi? masowego mordowania ludnosci cywilnej przez moskali w czasie insurekcji kosciuszkowskiej krotko przed 3 rozbiorem? czy to bylo katechonskie? Dla mnie Rosja to Azja gdzie nikt nie rozumie slowa wolnosc i powtorze za wybiznym rosyjskim filozofem doby napoleonskiej Piotrem Czaadajewem :” Rosja w gruncie rzeczy nie reprezentuje sobą żadnej tradycji. Niczego światu nie dała, ani nic się od świata nie nauczyła. Nikt by jej nie zauważył gdyby nie jej terytorialna wielkość. Sama Rosja istnieje tylko po to aby być przestrogą dla przyszłych pokoleń.”

  5. @kat: „…A co z rzezia Pragi? masowego mordowania ludnosci cywilnej przez moskali w czasie insurekcji kosciuszkowskiej krotko przed 3 rozbiorem? czy to bylo katechonskie? …” – rzeź Pragi poprzedzona była bestialskim wymordowaniem rannych rosyjskich jeńców (sołdatów garnizonu warszawskiego) przez „lud pracujący” tejże Pragi … Był to odwet. Na miejscu rosyjskiego dowództwa pohulałbym jeszcze lepiej, jak czerwonoarmiści w Berlinie w 1945 …

  6. @kat: „…Trzeba zrozumiec ze powstania wybuchaly nie z poowodu milosci rosji do polski :)…” – oczywiście że nie z tego powodu. Wywoływane były gł. przez małolatów, którym ich wolnomularscy mentorzy zaszczepili nienawiść do Rosji jako jedynego Imperium, mającego siłę i wolę zwalczać europejskie masoństwo, lewactwo i liberalną zarazę.

  7. Oto obszerne fragmenty z artykułu archimandryty Konstantego zamieszczonego w moskiewskim czasopiśmie “Russkij wiestnik” (nr 12, 18–25 marca 1992 r.) pod tytułem 'Moskwa – III Rzym’: “Na początku tego stulecia ze świadomości narodu rosyjskiego uleciała myśl, że nasza Ojczyzna nie jest Wielką Rosją, lecz przyobleczoną w narodowo-pań-stwową potęgę Świętą Rusią, której Opatrzność Boska powierzyła niezwykle ważną służbę: być ostatnią ostoją wszechświatowego Prawosławia, Poskromicie-lem światowego zła. Stąd nadanie Moskwie tytułu Trzeciego Rzymu… Dla nienaruszonej świadomości prawosławnej teoria Trzeciego Rzymu jest ja-skrawym i żywym obrazem realnych stosunków Cerkwi i państwa […] Szcze-gólną właściwością ustroju politycznego Trzeciego Rzymu jest skupienie władzy w osobie cara. Prawosławne Carstwo Rosyjskie jako Trzeci Rzym żyło w sercu każdego prawosławnego człowieka rosyjskiego. Miał on świadomość, iż nad nim stoi Car Prawosławny, którego celem życia i działalności jest ochrona Wiary Prawosławnej […] Car Prawosławny stał się punktem odniesienia dla wszystkich duchowo zdrowych dążeń środowiska rosyjskiego, odwołującego się do swej świętej przeszłości. Utrata więzów ze świętą przeszłością przeobrażała się w nie-nawiść do cara. Ta nienawiść miała religijne podstawy – była nienawiścią prze-niewierców nie tyle do monarchy rosyjskiego, ile właśnie do Prawosławnego Cara Trzeciego Rzymu! I nienawiść «wolnego» świata zachodniego do caratu ma te same podstawy religijne […] Niechaj każdy zajrzy do swej duszy i zamyśli się nad problemem Przeniewierstwa i Trzeciego Rzymu. W tych rozmyślaniach nie-chaj oceni siebie jako bojownika o swą wiarę i swą Ojczyznę. I będzie to jak gdyby głosowanie wszystkich na temat: być, czy nie być Rosji […] «Wolny» świat zachodni przedstawia sobą obraz przeniewierstwa nie mniej bezbożny niż «sowiecja», tyle że w innym wydaniu. Jeśli nie ma tam ordynarnego ateizmu, to z tym większą siłą działa skryty sprzeciw wobec Chrystusa poprzez tworzenie pseudochrystusów i pseudoproroków. Ta schlebiająca pokusa jest gorsza od or-dynarnej przemocy zła. Jarzmo tatarskie uchroniło Rosję przed pokusami łacin-ników, a później przed zachodnim humanizmem. A może i jarzmo sowieckie uchroniło Rosję przed jeszcze gorszymi pokusami zachodnimi? Świat zachodni w sposób oczywisty dojrzewa do przyjęcia Antychrysta. Ogólna linia zachodniego «chrześcijaństwa» zwrócona jest na tworzenie «Chrys-tusa» syntetycznego, grupującego wokół siebie całą ziemię według zasad ziemi, a nie Nieba. Na drodze współpracy «wszystkich ze wszystkimi», wspólnymi siłami zachodnich zwiastunów Antychrysta budowane są ostatnie piętra Nowego Babilonu. Największym naszym wrogiem jest ostatnie, najgorsze stadium za-chodniego przeniewierstwa, zgotowanego do przyjęcia Antychrysta. Jego przyjś-cie może powstrzymać jedynie odbudowa zniszczonego Prawosławnego Carstwa Rosyjskiego jako Trzeciego Rzymu”.

  8. Bardzo dobry tekst. Pokazuje prawdziwa dusze Rosji, swietej rusi, cara samodzierzawcy, samowladcy.. Azja az bucha z tego tekstu, Car-Bog ktorego wladze jest absolutnie nieorganiczona, niczym i nikim.. to on jest Bogiem, jego slowo prawem.. Niestety ja nie jestem Lacinnikiem i nie uznaje wladzy nieograniczonej za dobra i tyle 🙂 Rosja jako cywilizacja azjatycka jest mi obrzydliwa. Dobre jest w niej teraz tylko to ze dzisiaj Rosja jest obronca Chrzescijanstwa.. Ale nie nalezy zapominac ze w ostatnim wieku to wlasnie Rosja chyba najbardziej sie przyczynila do upadku Chrzescijanstwa na swiecie jak nikt inny wczesniej :), wiec ma szanse teraz naprawic swoj blad 🙂 zobaczymy co z tego wyniknie.. Historycznie Rosja to jednak azja.. nic ciekawego i zupelnie sie zgadzam z Czaadajewem, gdyby nie jej ogrom bylyby jak uzbekistan 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *