Czy o Piłsudskim nie można pisać obiektywnie i bez emocji? Polemika z prof. Adamem Wielomskim

Do napisania tego tekstu skłoniła mnie zeszłotygodniowa lektura artykułu prof. Adama Wielomskiego pt. „Fałszywy prorok: Józef Piłsudski” (https://konserwatyzm.pl/artykul/10896/falszywy-prorok-jozef-pilsudski). W swojej jednostronnej, ocierającej się niemal o granicę tendencyjności (co piszę z żalem, gdyż bardzo cenię dorobek naukowy Profesora), o bardzo prowokacyjnych rysach analizie, kreśli on wizerunek Józefa Piłsudskiego jako osoby odpowiadającej niemal za wszystkie nieszczęścia przedwojennej Polski. W jego opisie Marszałek był personą szalenie szkodliwą, przeszkadzającą w budowie silnej Rzeczpospolitej, dobierający sobie do pomocy polityczne miernoty, którym nieustannie wszczepiał w umysły samobójcze koncepty geopolityczne, co w konsekwencji musiało się skończyć katastrofą we wrześniu 1939 r.

Prof. Wielomski o geopolitycznej myśli Piłsudskiego pisze: „Jego wielkie koncepcje w polityce międzynarodowej były katastrofą. Orientacja proniemiecka w I Wojnie Światowej o mało nie sprowadziła Polski do roli alianta Niemiec i kraju pokonanego w Wielkiej Wojnie”. Rzeczywiście polityka polska w czasie I Wojny Światowej nie była jednolita. Można, tak jak wielokrotnie czynił to chociażby Roman Dmowski, oskarżać zwolenników orientacji proniemieckiej o działanie na szkodę interesom Polski. Tylko, że wtedy trzeba byłoby założyć, już w 1914 r., że to państwa Ententy wyjdą zwycięsko z wojny, a dodatkowo największy zaborca Polski Rosja pogrąży się w chaosie wojny domowej. Takiej wiedzy nie miał ani Dmowski, ani Paderewski czy Piłsudski. Początkowa orientacja prorosyjska Dmowskiego była naturalnym następstwem jego wizji drogi do niepodległej Polski. Jej początkiem miało być połączenie wszystkich ziem polskim w jednym zaborze. Uważał, że żadne państwo nie będzie w stanie zapanować nad tak dużym obszarem, zamieszkałym przez odrębną kulturowo i narodowo świadomą ludność. Prędzej czy później carat byłby zmuszony zatem przyznać Polakom jakąś formę autonomii, która będąc przez lata rozszerzana, prowadziłaby w prostej linii do niepodległej Polski. U Dmowskiego zatem, inaczej niż u Piłsudskiego, który drogę do niepodległości widział poprzez czyn zbrojny, dochodzenie do niepodległości miało być długotrwałym i ewolucyjnym procesem. Dopiero widmo rewolucji w Rosji dały Dmowskiemu asumpt do myślenia o szybszym odzyskaniu wolności i zdecydowanemu przekserowaniu zainteresowania na państwa zachodnie.

Wybuch wojny pomiędzy  zaborcami był wymarzonym momentem dla sprawy polskiej niepodległości. Dzięki temu, że polscy żołnierze walczyli u boku Rosji, a później Francji oraz po przeciwnej stronie barykady, wspierając sojusz niemiecko-austriacki, mieliśmy legitymację do tego, aby domagać się bycia zaliczonym do obozu zwycięzców na wypadek każdego scenariusza. Dodatkowo podejmowano skuteczne zabiegi dyplomatyczne w otoczeniu prezydenta USA Wilsona. Strategia gry na wielu fortepianach bywa często najbardziej skuteczną w międzynarodowych rozgrywkach. Gdyby zatem wojna potoczyła się inaczej i to państwa centralne wyszły z niej z laurem zwycięzców, Polacy mogliby liczyć na choćby kadłubowe, bo zapewne bez ziem zaboru niemieckiego, państwo, a przynajmniej pewną formę autonomii. Biorąc pod uwagę zatem najbardziej nawet niekorzystny rozwój wypadków  i tak bylibyśmy w sytuacji nieporównanie bardziej korzystnej niż przed wybuchem Wielkiej Wojny.

Dalej czytamy:  „Koncepcje geopolityczne Marszałka logicznie doprowadziły do katastrofy we wrześniu 1939 roku, gdyż polityka manewrowania pomiędzy III Rzeszą i Związkiem Radzieckim oparta była na irracjonalnym przekonaniu, że socjaliści narodowi nie dogadają się z socjalistami internacjonalnymi i nie podzielą się Polską”.

Oskarżenie Piłsudskiego o klęskę we wrześniu 1939 r. jest tezą jeszcze bardziej ryzykowną. Wszak często można spotkać się z opiniami, że następcy Marszałka działali na przekór jego wskazaniom i gdyby ten nie umarł cztery lata wcześniej, Polska nie przeżyłaby tragedii Blitzkriegu i okupacji. Piłsudski doskonale zdawał sobie sprawę po dojściu Hitlera do władzy w jakim niebezpieczeństwie znalazła się Polska będąc otoczona przez dwa wielkie, mające wciąż niezaspokojone ambicje imperialne, państwa. Jeszcze przed śmiercią Marszałka, 26 stycznia 1934 r. Polska podpisała z Niemcami układ o nieagresji, mający być przyczynkiem do budowania bardziej przyjaznych relacji. To oczywiście gdybanie i zabawa historią alternatywną, ale można mieć poważnie wątpliwości, czy Józef Piłsudski na progu wojny będąc na miejscu Becka wybrałby gwarancje angielsko-francuskie i obronę honoru za wszelką cenę. Raczej szukałby porozumienia z Hitlerem, choćby za cenę czasowych ustępstw terytorialnych.

Prof. Wielomski dokonuje konfrontacji, jak przekonuje, czasu gospodarczego rozkwitu i militarnych sukcesów z lat 1918-1926 z okresem sanacyjnej stagnacji, marnowania potencjału i de facto budowania kolosa na glinianych nogach, bez jasnej wizji rozwoju państwa. Jeżeli pierwsze lata II RP mają być traktowane jako okres budowania dobrobytu i militarnych sukcesów, po którym przyszła sanacyjna ciemnota, to przecież sam Piłsudski w sukcesach ówczesnej Polski miał swój niebagatelny udział. Wszak przez połowę tego czasu pełnił funkcję Naczelnika Państwa, do lutego 1919 r., mając realnie pełnię władzy, a potem został obdarzony przez Sejm także szerokimi kompetencjami. Chyba nikt także, kto uczciwie spojrzy na osobę Marszałka, nie będzie mu chciał ująć zasług w wojnie polsko-bolszewickiej. Co by nie mówić o pewnych kontrowersyjnych ruchach Piłsudskiego, to jednak ciężko jest poddawać krytyce działania Naczelnego Wodza po, koniec końców, zwycięskiej batalii.

Pan Profesor pyta o sukcesy rządów sanacyjnych. W pierwszej chwili przychodzi rzecz jasna budowa Centralnego Okręgu Przemysłowego, o czym pośrednio wspomniał Pan w swoim artykule, poddając jednak w wątpliwość działania ministra Kwiatkowskiego, oskarżając go o nadmierny etatyzm. Zwróćmy jednak uwagę, że zapóźnienia w rozwoju Polski do państw zachodu wynikały m.in. z braku wielkiego przemysłu. Budowa COP-u była zatem pierwszym krokiem do industrializacji Polski, a także zapewnienia jej bezpieczeństwa. Produkcja w COP miała bowiem charakter stricte wojskowy bądź też taki, który można z łatwością i szybko przekształcić i wykorzystać na potrzeby obronności. Budowa COP-u była zatem uzasadniona także biorąc pod uwagę intensywne zbrojenia Niemiec i Związku Sowieckiego. Spowodowała również spadek bezrobocia, które, w wyniku kryzysu światowego, wzrosło do niebezpiecznych rozmiarów w pierwszej połowie lat 30. Budowę Centralnego Okręgu Przemysłowego rozpoczęto już co prawda po śmierci Marszałka, ale plany były opracowywane jeszcze pod koniec lat 20.

Kolejny zarzut, jaki stawia prof. Wielomski to militarne nieprzygotowanie Polski do napaści niemieckiej we wrześniu 1939 r. To prawda, Polska armia dysponowała kilkukrotnie mniejszą liczbą wozów pancernych i samolotów bojowych od wojsk Wehrmachtu. Trzeba jednak pamiętać, że było to raczej konsekwencją, nie wadliwych założeń planu rozwoju przemysłu ciężkiego, lecz fatalnie prowadzonej polityki zagranicznej rządu w II połowy lat 30., w szczególności ministra spraw zagranicznych Józefa Becka, opierających się na założeniu, że Adolf Hitler nie odważy się zaatakować Polski, mającej gwarancje bezpieczeństwa Francji i Wielkiej Brytanii. Według planów rządowych bowiem szczyt zbrojeń polskiego wojska miał nastąpić w latach 1941-1942 i dopiero wtedy armia miała uzyskać pełną zdolność do odparcia napaści wrogiego państwa.

Jest kwestią dyskusyjną, na ile dla zachowania stabilności i bezpieczeństwa wewnętrznego Polsce przedwojennej potrzebny był sanacyjny model autorytaryzmu. Pamiętajmy, że II Rzeczpospolita musiała stawiać czoła terroryzmowi ukraińskich nacjonalistów oraz antypaństwowej działalności komunistycznych agentów. Faktem jest jednak również, że obóz piłsudczykowski pacyfikował, nie tylko realnych wrogów państwa polskiego, ale także środowiska kwestionujące przewodnią rolę sanacji w polskim życiu publicznym, atakujące Piłsudskiego z lewa i prawa.

Tekst prof. Wielomskiego mający raczej charakter politycznego paszkwilu wywołał żywą polemikę na portalu konserwatyzm.pl. Być może taki był zamiar samego autora, aby artykuł ten stał się czymś w rodzaju kija wbitego w mrowisko i rozpoczął dyskusję na temat rzeczywistych zasług i win Piłsudskiego, choćby na łamach tego portalu. Faktem jest bowiem, że po 1989 r. mamy do czynienia ze swoistym kultem Marszałka, nawiązującym niejako do atmosfery Polski sanacyjnej. To Józef Piłsudski uchodzi w III Rzeczpospolitej za ojca polskiej niepodległości. Co za tym idzie, w powszechnej świadomości, zwłaszcza osób, które zaczęły edukację po 1989 roku, Piłsudski może uchodzić za bohatera bez skazy. Najbardziej kontrowersyjne fragmenty z życiorysu Marszałka, jak zamach majowy, Brześć czy Bereza Kartuska w mainstreamowych mediach i szkołach państwowych przedstawia się raczej jako bolesne i trudne, ale jednak konieczne posunięcia dla bezpieczeństwa i sprawnego funkcjonowania państwa. Zbrojny bunt przeciwko legalnym władzom Polski i późniejsze autorytarne rządy, bez udziału najwybitniejszych w tamtym czasie polskich polityków, usprawiedliwia się często potrzebą zaprzestania rozkładu państwa przez nieustanną gadaninę sejmową i kompromitację kolejnych gabinetów. Obozy odosobnienia dla przeciwników politycznych natomiast tłumaczy się koniecznością ochrony Polski od czerwonego i czarno-brunatnego niebezpieczeństwa.

Piłsudskiemu zatem wiele się wybacza. Dużo więcej niż na przykład Dmowskiemu, którego antysemityzm, nie będący zresztą, aż tak rażącym w czasie, kiedy ów żył i publikował, jest wypominany niemal przy każdej polemice na temat przywódcy Narodowej Demokracji.                Po 1989 r. żadne liczące się środowisko polityczne nie ośmieliło się w sposób zdecydowany podważyć autorytet Piłsudskiego, łącznie z neoendeckim LPR-em czy postkomunistycznym Sojuszem Lewicy Demokratycznej. Mit Marszałka został już na tyle silnie ugruntowany w umysłach, pobieżnie interesujących się historią Polaków, że wszelkie tego typu gesty byłyby bardzo ryzykowne z punktu widzenia ich przyszłości politycznej.

W tej atmosferze powszechnego uwielbienia dla osoby Piłsudskiego ciężko przebić się głosom bardziej krytycznym wobec dokonań Marszałka. Czy jednak właściwą metodą jest odsądzanie Piłsudskiego o całe zło, jakie doświadczyło Polskę międzywojenną, malując czarny obraz Piłsudskiego jako przekonanego o swojej wyjątkowości niebezpiecznego szaleńca. To kreacja wyjątkowo groteskowa, nie mająca za wiele wspólnego z rzeczywistością. Piłsudski, będąc obdarzony niebywałym instynktem politycznym, należał bowiem do grona najważniejszych postaci II Rzeczpospolitej, a jego zasługi dla Polski przedwojennej są niepodważalne. Już sam fakt, że w taki sposób udało mu się zdobyć władzę i ją utrzymać świadczy o ogromnym autorytecie, jakim był obdarzony w społeczeństwie i o respekcie, jaki czuli do niego polityczni przeciwnicy. Karykaturalny sposób przedstawiania osoby Piłsudskiego może spowodować jedynie złość u jego zagorzałych obrońców, ale na pewno pozwoli czytelnikowi dojść do prawdy o rzeczywistych dokonaniach i grzechach Marszałka.

Marcin Rezik

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Czy o Piłsudskim nie można pisać obiektywnie i bez emocji? Polemika z prof. Adamem Wielomskim”

  1. Bardzo dziękuję za zainteresowanie moim tekstem i postaram się ustosunkować do zarzutów: 1/ Oczywiście, Dmowski nie wierzył, że Polska wyjdzie z Wojny niepodległa. Wierzył, że Rosja będzie po stronie zwycięskiej i zjednoczy 3 zabory pod berłem carów. Nie zmienia to faktu, że miał rację co do rzeczy najistotniejszej: Niemcy wojnę przegrają, a więc ten, kto stał po stronie Niemiec, obiektywnie wpycha Polskę do obozu w Wojnie POKONANEGO. 2/ Co do polityki Becka, to chodzi mi tylko o to, że była ona bezmyślną realizacją polityki Piłsudskiego, iż należy zachować równy odstęp między Moskwą a Berlinem, gdyż – błędnie – wierzył, że naziści i komuniści nigdy się nie dogadają. Dogadali się i tego Piłsudski nie przewidział. 3/ COP to nieporozumienie, to wiara, że państwo zbuduje kapitalizm i dokona industrializacji. To myślenie sowieckie. COP był nieporozumieniem także militarnym, gdyż przy jego budowie zapomniano, że dziś lotnictwo może bombardować odległe cele i skupienie wszystkich fabryk obok siebie tylko ułatwia zniszczenie całego przemysłu. 4/ Absolutnie nie zarzucam piłsudczyźnie przeprowadzenia zamachu i ustanowienia „autorytaryzmu”, a jedynie to, że mieli narzędzie zbudowania porządku i nie mieli pomysłu co z tym zrobić. Mieli narzędzie, ale nie mieli celu, programu itd. 5/ Będę odsądzał Piłsudskiego od czci i wiary, gdyż patrzę na politykę z perspektywy endeckiej i nigdy tego nie ukrywałem. Pozdrawiam

  2. Czy dodruk pieniądza, zawieszenie wymienności złotego, ścisła kontrola przepływu walut z zagranicą i ogromny haracz podatkowy były naprawdę konieczne w tej parodii amerykańskiego New Deal (COP i Gdynia)?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *