Demonstracje we Francji. Cz. I – kolorowe baloniki

,,Słonie, słonie, rόżowe słonie,

Każdy wstążeczkę ma na ogonie,

Jeden brzuchaty, drugi pryszczaty,

Kochają się jak wariaty”

Piosenka  dziecięca

Od stycznia 2013 r. trwa we Francji bunt średniozamożnych warstw wyznania rzymsko-katolickiego zwany popularnie Francuską Wiosną.

Myślę, że bez przesady uznać można, iż aktualne wrzenie rozpoczęło się już na przełomie lat 2011/2012, kiedy to -  z inicjatywy stowarzyszenia świeckich katolikόw wspόlpracującego z Bractwem Kapłańskim św. Piusa X, Institut Civiats, stawiającego sobie za cel odbudowanie krόlestwa społecznego (w znaczeniu perypatetyckim: politycznego) Jezusa Chrystusa – odważna i dzielna młodzież skupiona wokόł tej organizacji ale także wokόl nacjonalistycznego, prokatolickiego ruchu Renouveau Français rozpoczęła serię wielkich manifestacji i publicznych modłόw w proteście przeciwko państwowym bluźnierstwom wobec Drugiej Osoby Trόjcy Świętej, opłacanym dodatkowo z pieniędzy wyciągniętych z portfela podatnika.

Manifestacje te, a także towarzyszące im publiczne modły i procesje wzbudziły podziw wszystkich tych, ktόrym zależy na powrocie do panowania Chrystusa- Krόla.

Bractwo św. Piusa X poparło wόwczas bez wahania uliczne manifestacje. Księża Bractwa nie wycofali wtedy tego poparcia nawet na chwilę, zagrzewając młodzież do walki, choć ta ostatnia często łączyła się z dotkliwymi konsekwencjami fizycznymi (pobicia, areszt, rewizje osobiste), a niekiedy także z represjami aparatu sądowego i ze zwolnieniami z pracy.

W  lecie 2012 r. odbyły się we Francji wybory prezydenckie i parlamentarne. Wybory te przyniosły bardzo nieznaczne zwycięstwo kandydatowi partii socjalistycznej, czy raczej partii ultralewicowej udającej socjalistyczną, ale także potwierdziły niezwykły wzrost poparcia wyborczego dla Marine Le Pen, przewodniczącej Frontu Narodowego.

Obecna większość parlamentarna wyłoniona w wyniku letnich wyborόw i mianowany bezpośrednio przez prezydenta rząd nie posiadają realnej władzy w kraju, tak jak nie posiadała jej poprzednia ekipa Nicolas Sarkoziego. Decyzje podejmowane są w Brukseli i w stolicach krajόw pożyczających Francji milion euro tygodniowo, dzięki czemu kraj utrzymuje się jakoś przy życiu… Francja jest bankrutem.

Nie posiada realnego budżetu, nie dysponuje ani funduszami, ani wojskiem (ma jednak resztki armii), nie posiada nawet suwerenności nad własnym terytorium.

Pozostała więc będącym przy nominalnej władzy rewolucjonistom jedynie suwerenność nad macicą i nad funkcjami rozrodczymi. Władze postanowiły działać na tym polu, tym bardziej, że socjaliści (ale i ich kryptolewicowi poprzednicy) od dawna wykazują ogromne zainteresowanie dla tzw. zrόwnania praw osόb LGBT .

Istotą lewicy jest chęć wprowadzenia w praktykę oświeceniowej tezy, że człowiek jest tylko kawałkiem żyjącego mięsa (jako organizm lub jako maszyna), w tempie dużo szybszym niż partie zwane prawicą głόwnonurtową czy systemową. To tłumaczy upόr w sprawie LGBT. Wszystkie zwierzątka mają być natychmiast rόwne i „godne” w takim samym stopniu…

Minister Sprawiedliwości, niezrόwnoważonej i znerwicowanej pasionarii udało się przeforsować – z pomocą potężnego lobby homoseksualnego – ustawodawstwo zezwalające na tzw. małżeństwa homoseksualne i na adopcję dzieci przez „pary małżeńskie”.

Celem lewicy jest tutaj głόwnie nie tyle sama promocja zboczeń seksualnych, co chęć zniszczenia rodziny, ktόrej nienawidzi ona od czasu „Manifestu Komunistycznego” Marksa-Engelsa, w ktόrym autorzy postulowali  “pozytywne zniesienie rodziny ”.

To właśnie przeciwko temu ustawodawstwu wystąpiły jednocześnie (ale niezależnie od siebie) trzy czynniki znane już z wydarzeń przełomu lat 2011/2012:

1. Institut Civitas i Bractwo św.Piusa X.

2. Szereg grup i grupek nacjonalistycznych o zrόżnicowanych programach lub bez żadnego programu.

3. Baza katolicka pozostająca w orbicie oficjalnych struktur kościelnych wiernych zasadom Soboru Watykańskiego II.

To ta ostatnia kategoria wystąpiła najliczniej i najpotężniej.

W czasie demonstracji przełomu lat 2011/2012 ten czynnik był najsłabszy. Postawa biskupόw pozostawała pełna wahania i bardzo powolnie, z dużą powściągliwością oswajali się oni z ideą, aby organizować całonocne czuwania czy modły jako publiczne zadośćuczynienie za bluźnierstwa. Wreszcie ulegli naciskowi bazy, ktόra poczuła się w pewnym stopniu osobiście dotknięta. Teraz, gdy władze nastają na jej tryb życia, na rodzinę, to wszystko dodatkowo ją zradykalizowało.

Baza zaktywizowała się więc i to właśnie średniozamożne wielodzietne rodziny katolickie „na swoim” stały się motorem Francuskiej Wiosny. To ludzie, ktόrzy jeszcze do niedawna wychodzili na ulicę tylko przy wielkich okazjach stanowią dziś zasadniczą masę manifestantόw. Część młodzieży z tych dobrych rodzin zdobyła się zresztą na akcje wymagające bardzo dużej odwagi fizycznej – niektόrym, w tym dziewczętom, policja zadała bόl , innych brutalnie  rewidowała czy gazowała; w pewnym sensie władze straciły tę młodzież na zawsze, gdyż mądrej głowie dość dwa razy pałką w łeb, jak mawiał Antoni Słonimski.

Jeżeli dana demonstracja gromadziła np. pόłtora miliona uczestnikόw, to 1440 tys. to byli właśnie tacy ludzie. Ludzie ci to po prostu ta Francja, ktόra nie zależy od systemu socjalistycznego i ktόra przywykła polegać na sobie, na własnej pracy, a ktόra jest przez wszystkie kolejne rządy zwalczana, gdyż nie jest socjalistyczna, to znaczy, ze nie zależy gospodarczo od socjalizmu.

Proszę Czytelnikόw, aby przyjęli do wiadomości jedną rzecz, rzecz niezwykle ważną: Francja jest krajem socjalistycznym, zetatyzowanym, w ktόrym wszelka inicjatywa jest tłumiona jeśli nie karana – nie dlatego, że – tak jak w Polsce – rządzą tu grupy kolesiόw. Przyczyną jest strukturalny socjalizm, zły sam w sobie, nawet bez kolesiόw. Są, oczywiście że są, ale nie to jest najistotniejsze.

Francja „na swoim” ma po prostu dość: dość niesamowitych wprost podatkόw, dość antyrodzinnej polityki, dość imigracji, dość prześladowania prywatnych szkόl, dość narzucania szkodliwych metod pedagogicznych, dość wszechobecnego w prasie i w TV kłamstwa, wysokich cen, stałego obniżania dodatkόw rodzinnych, faworyzowania rodzin imigranckich, a wreszcie dość  tzw. młodocianych pogrzebόw – ilu już młodych ludzi zginęło z rąk imigranckich bandytόw za uprzejmą odpowiedź „nie palę” na żądanie poczęstowania papierosem! Dlatego trzeba dziś  koniecznie uprawiać sztuki walki, znać techniki samoobrony i chwyty pozwalące na szybkie i  sprawne uchylenie się – imigranccy mordercy czyhają za każdym rogiem ulicy;  podkreślam rόwnież konieczność stałego utrzymania się w stanie łaski uświęcającej, a o to w młodym wieku niestety często bardzo trudno – trzeba jednak ten wysiłek zrobić.

To ta zdrowa Francja obudziła się po 30 latach upokorzeń i potężnie zareagowała na projekt ustawodawstwa o legalizacji  „małżeństw homoseksualnych”, a potem na uchwalenie tego prawa. Tego wszystkiego było już za wiele. Reakcja jest zdrowa, tak jak zdrowa była (sama w sobie – pomijam ideologiczną, KOR-owską oprawę) reakcja polskich robotnikόw w lipcu i w sierpniu 1980 roku.

I tu właśnie jest problem…

Baza Francuskiej Wiosny to ludzie bardzo porządni, szanowni i godni największej przyjaźni; zasługują na nagrodę i na pochwałę! To zdrowa część Francji. Ale ludzie ci już od 45 lat uczestniczą w nowej (soborowej) Mszy Św., znają  już tylko nowy katechizm ( jeżeli w ogόle znają jakikolwiek katechizm), przeorani są przez ideologię „tolerancji i wzajemnego poszanowania”. To nie są tradycjonaliści, to nie są Wandejczycy !  To… neokatolicy.

Ich ruch jako żywo przypomina janowo-pawłowy zryw pre-solidarnościowy w Polsce, tyle tylko, że nie zamykają się w fabrykach, lecz wychodzą na ulicę, licząc na względne bezpieczeństwo podczas manifestacji. Policja zaaplikowała im pałki i gaz, ale nie strzelała. Wbrew obawom, miała wyraźnie zakaz otwierania ognia do tłumόw, przynajmniej jeśli chodzi o ostrą amunicję – do nacjonalistόw strzelała wyłącznie z broni gładkolufowej. Spodziewali się właśnie takiego przebiegu wydarzeń i dlatego odważyli się wyjść na ulicę. W Polsce, w sierpniu 1980 r. robotnicy dlatego m.in. zamknęli się w fabrykach, gdyż chcieli uniknąć masakry jak w 1970 r. – kalkulacja okazała się słuszna.

Nie jest zresztą wcale wykluczone, że legenda polskiego Sierpnia’80 – nadal bardzo żywa w pewnych kręgach we Francji – w jakiś sposόb obecna była w ich umysłach. Na pewno myśleli o Janie Pawle II, ktόry był idolem pokolenia ich rodzicόw, o kolejnych Dniach Młodzieży, o Benedykcie XVI…. Mieli w pamięci wielką manifestację z początku lat 80., kiedy to ich rodzice uzyskali wycofanie projektu ustawy o zakazie działalności szkόł prywatnych, po to, żeby pόźniej zostać zdradzonymi przez episkopat.

Widzimy więc, że baza, trzon Francuskiej Wiosny to rodzaj centrum.

Niestety, to centrum jest w ogromnym stopniu zależne od mediόw, od wspόłczesnej ideologii, od wspόłczesnych metod nauczania w obowiązkowym szkolnictwie, od wspόłczesnych kategorii myślowych. Ta baza jest oświeceniowa, tyle tylko, iż uważa, że Prawa Człowieka są we Francji łamane. Przykro mi, ale jestem zmuszony to powiedzieć Czytelnikom, ktόrzy myśleli być może, że mamy we Francji kontrrewolucję. Baza zarażona jest fałszywymi maksymami. Wyszła na ulicę w obronie moralności naturalnej ubrana w rόżowe podkoszulki trzymając w dłoniach rόżowe baloniki. I w czapce frygijskiej….

Alexandre Gabriac, szef Jeunesses Nationalistes nazwał ten ruch pluszowym demonstrowaniem i uzasadnił tym właśnie pluszowym charakterem ruchu swą decyzję dotyczącą bardziej zdecydowanych metod działania. Zastanowimy się pόźniej, w trzeciej części analizy, czy metody proponowane przez tego niezwykle sympatycznego choć mocno narwanego młodzieńca są adekwatne.

Ale Francja jest trochę pluszowym krajem i tu leży kolejny problem. Nie wolno patrzeć na dzisiejszą Francję wyłącznie przez nasze, „skrajnie prawicowe” okulary. V Republika to nie tylko strzelanie do cywilόw w Algierze, wyroki śmierci na oficerόw z OAS i malwersacje. Dzisiejsza Francja jest krajem rządzącym się w dużym stponiu konceptami wypracowanymi w USA (środowisko zawodowe) lub w krajach skandynawskich.

Wytworzyła się tu szczegόlna mentalność nowofrancuska, mentalność nie będąca wcale czystym karierowiczostwem i rozpychaniem się łokciami, ale zmitygowana łagodnym futerkiem pluszowego misia. Cała medycyna, system opieki zdrowotnej, szkolnictwo etc., oparte są na pryncypiach i konceptach, ktόre przyniosły fałszywy pokόj. Fałszywy, ale jednak pokόj.

System umyślnie zniszczył starą, trochę gruboskόrną na pozόr tkankę społeczną, zniszczył starą duchowość, a wytworzył w to miejsce nową duchowość, nawet nową ascezę. Trzeba naszej wiedzy i naszej znajomości zagadnień filozoficznych, żeby się zorientować, że coś tu nie gra. Łatwo się pomylić. „Darmo szkoły i szpitale, głodu nie ma prawie wcale”.

Neotkanka społeczna to nie tyle nierzeczywistość, co neorzeczywistość: pluszowa, syntetyczna, ale realna.

Szczęście wspόłczesnych Francuzόw jest fałszywym lecz realnym socjaldemokratycznym rajem na Ziemi. Manifestanci od kołyski przesiąknęli tą misiowo-pluszową atmosferą i stąd te kolorowe baloniki i rόżowiutkie koszulki. Są politycznie poprawni i takimi być chcą.

Francja jest krajem gdzie wiele rzeczy jest na niby i trzon Francuskiej Wiosny to bunt dzieci.

W tych potężnych manifestacjach brali udział ludzie bardzo dbający o to, żeby nie było ani „ekstremistycznie”, ani „integrystycznie”, ani nawet „homofobicznie”. Podczas nocnych czuwań na placu Inwalidόw czytali na głos teksty Mahatmy Gandhiego… Na przeciw uzbrojonej po zęby policji stawali z zeszycikami  z  zapisanymi tekstami piosenek i wesoło je śpiewali.

Nic ale to nic nie wyjdzie z tej Francuskiej Wiosny. Maj’13 nie przekształci się nawet w jakąś tutejszą Solidarność! Nie dojdzie do powstania żadnego trwałego ruchu społecznego, jak pragną tego przywόdcy zrywu. Na przeszkodzie staje tu rόwnież indywidualizm.

Spektakularne odruchy, jednodniowe zrywy utoną w bredniach o niedostatecznym poszanowaniu praw człowieka, o tolerancji i o humanizmie. Na czele tego ruchu stoją zresztą ludzie kryptolewicy, ludzie bardzo mało godni polecenia.

 Baza pomachała rόżowymi balonikami i rozjechała się do domόw. Wysiłek był potrzebny ale jest bez przyszłości. Jego fundamenty są bowiem rewolucyjne i personalistyczne. Nie jest to ruch zbudowany na Skale i w związku z tym już teraz można uznać, że zakończył się klęska.

Moja ocena tego głόwnego, trzonowego składnika Francuskiej Wiosny jest bardzo sceptyczna. Cieszę się, że doszło do wystąpień „rodzin na swoim”, ale jednocześnie nie mogę sam siebie okłamywać i widzieć w tym ruchu czegoś innego, niż rodzaj zamanifestowania swej słabości przy użyciu środkόw z pozoru mocnych. We Francji potrzeba działań radykalnych. Radykalny jest ten, kto atakuje korzeń problemu. Przymiotnik radykalny pochodzi od radix – korzeń.

 Ani „rόżowi| z ich „manifestacją dla wszystkich” ani nasi kochani nacjonaliści (ktόrzy przy tej okazji porządnie dostali w skόrę) nie zdobędą się nigdy na postawę radykalną. Ta bowiem wymaga wysiłku, lektur, dyskusji. Oni zaś pragną natychmiastowego efektu medialnego. Nie są zresztą w stanie postawić właściwej diagnozy co do korzeni problemu, gdyż boją się kwestionowania oświeceniowych zasad.

Komponentem Francuskiej Wiosny, ktόry miał i nadal ma szansę na przyjęcie postawy radykalnej jest Institut Civitas.

To temu właśnie stowarzyszeniu poświęcę następny odcinek luźnych uwag o obecnej sytuacji we Francji.

Cdn.

Antoine Ratnik

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Demonstracje we Francji. Cz. I – kolorowe baloniki”

  1. Zrobilem w moim tekscie blad. Francja pozycza tygodniowo nie milion euro ale 3,5 miliarda euro i jest zadluzona na ponad 90%. Polityka kolejnych rzadow paryskich polega na pozyczaniu pieniedzy, a ostatnio rowniez na gazowaniu dzieci i na strzelaniu gumowymi kulami do dwudziestoletnich chlopakow. Wczoraj w Paryzu spisano za wyglad 26 osob. To sa lapanki. Ludzie coraz czesciej licza wiec na pomoc ze strony Rosji.

  2. @Antoine Ratnik: Zazwyczaj nie zgadzam się z Panem, ale teraz przyznam Panu rację – te wszystkie „Marsze za…”, „Marsze dla…”, „Marsze przeciw…” – są bez przyszłości. Co MA przyszłość? Coś, co jest „do bólu – NASZE”, pod względem treści/formy/zaangażowania. A co jest NASZE, co NASZEO okazało sie SKUTECZNE? Czy w ogóle cokolwiek? Ależ tak! Było takie coś. Mianowicie,w Austrii, tuż przed wyjściem z nien Armii Czerwonej odbywały sie procesje eucharystyczne i różańcowe. Nie żadne marsze z balonikami ale PROCESJE, z Najświętszym Sakramentem i Różańcem w garści. Coś co wielokrotnie wyszydzał na tym portalu nieodżałowany Pan Tomasz Dalecki.

  3. Pelna zgoda co do metod. Samobojstwo nieszczesnego D.Vennera ostatecznie wyleczylo mnie z faszyzmu i z demonstracji. Gdyby doprowadzic do konca rozumowanie czysto naturalne, ktore tych ludzi charakteryzuje, to znaczyloby, ze sie uwaza, ze w Ewangelii nie ma nic skutecznego, a to byloby bluznierstwo. Dlatego te wystapinia nic nie osiagna.

  4. @Antoine Ratnik: „…Na czele tego ruchu stoją zresztą ludzie kryptolewicy, ludzie bardzo mało godni polecenia. …” – moim zdaniem to jest, oprócz indywidualizmu, sprawa kluczowa. Wszystkie te tzw. „marsze…” uważam za sprytnie przez establiszment podsuniety zawór bezpieczeństwa, przetestowany-w-całej-Europie-jako-niegroźny. Liderzy „maszerowania” mniej lub bardziej swiadomie kanalizuja ten ruch w stronę bezsilnego happeningu. W przypadku publicznych Adoracji / Różańca, lub modlitw w milczeniu i na klęczkach nie byłoby tak łatwo – to „technika” nie ICHNIA, lecz NASZA, NASZA broń na naszym podwórku. Dlatego proponowane przeze mnie metody przyniosłyby radykalne „obnizenie samopoczucia” tzw. „władzy ludowej”, poczucie zagrożenia i prawdopodobnie nerwowe działania, prowadzące do ICH niewybaczalnych błedów i mozliwej totalnej dezaprobaty społecznej. Mozliwe byłyby też prowokacje, np. ataki na modlacych sie, aby wywołac gwałtowna reakcje katolików, którą potem moznaby potepić. Polecam książkę „Antychryst”, m.in. takie metody są tam opisane w kontekscie „czasów ostatecznych”.

  5. @Antoine Ratnik: Generalnie, osoby/środowiska wolnomularskie, kryptomasońskie, filosemickie i „prawdziwi patrioci” będą różnymi metodami zniechęcać do masowych publicznych Adoracji i Różańca, a to pokaże także, kto-z-kim-trzyma i przeciw komu, :-).

  6. @R.d.C.: Moim zdaniem, posoborowi katolicy nie posłuchają Instytutu Civitas, podobnie jak nie posłucha tego posoborowa hierarchia, a to z tej przyczyny, że, nawet zakładając 100% dobrej woli u obu wyżej wymienionych grup, oni po prostu nie rozumieją istoty rzeczy, a mianowicie tego, że najważniesze jest postawienie Pana Boga, w Trójcy Świetej Jedynego, na pierwszym miejscu zawsze iwszędzie, i spełnianie dobrych uczynków wyłącznie, albo przynajmniej głównie, ze względu na bezinteresowną miłość do Niego. A o takim podejściu nikt po 1965 roku praktycznie nie mówic, więc i świadomość tego fundamentu, poza FSSPX, jest praktycznie zerowa.

  7. @Piotr Kozaczewski: 1/ Na półce mam kilka książek o. Wojciecha Giertycha OP, w których wykłada on właśnie ów fundament, rzekomo nieobecny nigdzie poza FSSPX. To samo mogę o kilkunastu innych, „posoborowych” autorach powiedzieć. 2/ Zastanawiam się, czy pielgrzymka np. na Jasną Górę to bardziej marsz, czy modlitwa?

  8. @Włodzimierz.Kowalik: 1/ Napisałem „… świadomość tego fundamentu, poza FSSPX, jest praktycznie zerowa …” – chodzi o „masę” i hierarchów a nie o mniej lub bardziej „wyczynowych” teologów. 2/ Pielgrzymka na Jasną Górę to dla części ludzi gł. marsz, dla części gł. modlitwa, dla jeszcze innych „wszystkiego-po-trochu”. Jeszcze ad. 1/ Żeby doprecyzować: w tzw. „tradycyjnym” podejściu Pan Bóg był istotny nie ze wzlgędu na „wsparcie dla naszego tu i teraz”, lecz jako Osoba, zasługująca na najwyższą cześć i miłość, ze względu na to Kim jest i ze względu ma należną Mu z naszej strony wszelką możliwą wdzięczność, a nie ze względu na „oczekiwane profity”.

  9. @P.Kozaczewski: Nie chodzi o jakichś egzotycznych teologów, tylko o tzw. modernistów, na których FSSPX nie zostawia suchej nitki. Miłość do Boga, ze względu na Niego samego (w kulcie i służbie bliźnim) jest zarazem spełnieniem naszego „tu i teraz”. Kłopot w tym, że grzesznik tego nie zauważy. Grzesznik musi mieć jakiś interes w wierze w wymiarze „tu i teraz” (tak też sprawę stawia Pan Jezus w Ewangelii). Przeczyć temu to tyle, co negować wartość tzw. żalu niedoskonałego, który wszak wystarcza do odpuszczenia grzechów. A to jest bardzo nietradycyjne stanowisko i takie też zajmuje FSSPX w stosunku do tzw. „posoborowia”.

  10. @Włodzimierz.Kowalik: „…Nie chodzi o jakichś egzotycznych teologów, tylko o tzw. modernistów, na których FSSPX nie zostawia suchej nitki. …” – mówiąc o „wyczynowych” teologów, miałem na mysli „teologów zawodowych”, których poglądy i przemyslenia, nie są obecnie szerzej znane ogółowi osób, uważających się za katolików. „… Miłość do Boga, ze względu na Niego samego (w kulcie i służbie bliźnim) jest zarazem spełnieniem naszego „tu i teraz”. …” – owszem, ale „doraźny-interes-w-ramach-tu-i-teraz” nie powinien być głównym motywem miłości do Boga. „… Przeczyć temu to tyle, co negować wartość tzw. żalu niedoskonałego, który wszak wystarcza do odpuszczenia grzechów. …” – moim zdaniem, nieuzasadnione jest utożsamianie „żalu niedoskonałego” z „interesowną-miłością-do-Boga-w-kategoriach-doczesnych” : przecież żal niedoskonały może też wynikać z lęku przed wiecznym potępieniem. Nigdzie w publikacjach lub naukach FSSPX nie zauważyłem deprecjonowania „żalu niedoskonałego”, wręcz przeciwnie, często czytałem/słyszałem o nim jako o „koniecznym etapie wstępnym”. Natomiast „interesowna miłość do Boga” jakoś nie spotykała się z pochwałą, choć, muszę przyznać, nie jest też częstym tematem, tzn. o wiele częstszym jest właśnie „miłość bezinteresowna”.

  11. Wydaje mi się, że wypowiada Pan nonsens. Człowiek może kochać Boga tylko jako człowiek, tzn. tylko miłością ludzką (wspomaganą łaską). Nie może natomiast kochać Boga, jakąś miłością nieludzką, czysto boską, jak sobie życzą teologowie protestanccy np. Barth , Nygren i inni, u których łaska nie ma nic wspólnego z naturą. Tylko protestanci mogą odróżnić interesowną (ludzką) miłość samego Boga (u Pana: interesowność jako główny motyw miłości do Boga) od „bezinteresownej” (boskiej) miłości samego Boga. Dla katolika motywem żalu niedoskonałego jest zarówno lęk przed potępieniem, jak i lęk przed jakąś doczesną karą np. zmarnowanym życiem. Lęk to lęk. Człowiek zawsze boi się o siebie (niedoskonale) lub o kogoś (doskonale). Jeżeli „boi się” już tylko własnego potępienia, czyli tylko odłączenia od Boga, to już ma żal doskonały, czyli zapomina o sobie. Nei może przecież spełniać aktu tak, jakby akt go nie dotyczył. FSSPX zapędziło się doktrynalnie w jakiś dziwaczne rozróżnienia, chyba tylko celem dyskredytacji Watykanu. Jednak główny argument za heretyckością SWII przeczy zajętemu stanowisku. Jest nim przecież brak doczesnego powodzenia widzialnego Kościoła. Oj niedobrze jest nasze tu i teraz.

  12. Dla przypomnienia: ALTRUIZM. Altruizm został wynaleziony razem z dziwaczną nazwą przez francuskiego filozofa A. Comte’a. Nazwa jest dziwaczna, bo składa się ze źródłosłowów zaczerpniętych aż z trzech języków (łaciny, francuskiego i greckiego) – a to co ona oznacza jest zasadniczo różne od autentycznej miłości, którą altruizm miał zastąpić Altruizm jest mianowicie miłością innego człowieka w oderwaniu i dlatego, że jest innym człowiekiem. Jego przedmiotem jest więc nieokreślone indywiduum, które mamy kochać dlatego właśnie, że jest nam obce, różne od nas. Mamy więc do czynienia z odwrotnością autentycznej miłości, którą kochamy zawsze konkretną osobę, a kochamy ją nie dlatego, że jest różna od nas, ale wręcz przeciwnie, dlatego że jest nam bliska i o tyle, o ile ma tożsamości z nami. Sam Comte zdawał sobie prawdopodobnie sprawę z tej różnicy, skoro ukuł dla swojego altruizmu nową nazwę. Utożsamianie tego altruizmu z normalną miłością ludzką jest zabobonem i mało jest widoków równie żałosnych, jak widok duchownych chrześcijańskich głoszących ten zabobon z ambon, mieszających altruizm z miłością chrześcijańską. Aby zrozumieć pochodzenie altruizmu wypada pamiętać, że w altruizmie Comte’a wcale nie chodzi o jednostki ludzkie, ale o tzw. “wielki byt” (grand etre), tj. o ludzkość Altruizm stapia nas z tym “wielkim bytem”, jest więc narzędziem bałwochwalstwa, jakim jest uwielbienie ludzkości. Celem wynalazku było stworzenie doktryny, która by mogła w ramach tego bałwochwalstwa zastąpić chrześcijańską naukę o miłości bliźniego. Patrz: bałwochwalstwo, egoizm, kolektywizm, ludzkość, miłość.

  13. @Włodzimierz Kowalik: Utożsamianie „miłości” interesownej z ludzką i przeciwstawianie jej bezinteresownej, boskiej, jest chyba nadużyciem, to po pierwsze. A po drugie, lęk przed potępieniem to nie tylko, ba, nawet nie głównie, lek przed oddzieleniem od Boga (i, jak Pan sugeruje, zapomnienie o sobie), lecz raczej lęk przed konkretnymi, wiecznymi mekami piekielnymi, a więc motyw jak najbardziej egoistyczny i niewiele mający wspólnego z jakąś „doskonałością”.

  14. @Włodzimierz Kowalik: Do głowy mi nie przyszło mieszanie do tego wszystkiego tzw. altruizmu.

  15. 1/ Pierwsza część Pana wypowiedzi przeczy drugiej. Lęk przed oddzieleniem od Boga jest właśnie „bezinteresowny” pozostając nadal ludzkim lękiem (czyli jakimś ludzkim doznaniem). Jeśli przestaje być doznaniem, to nie ma o czym mówić. Natomiast sam lęk fizyczny przed konkretnymi mękami piekielnymi, niczym się nie różni od lęku przed konkretnymi mękami doczesnymi, co Tomasz specjalnie podkreśla przyjmując zmysłowość ognia piekielnego (innego ognia nikt by się przecież nie bał). Tomasz uważa, że taki lęk nie jest rozumny i jest wadą. Ja nie przeciwstawiam miłości ludzkiej i boskiej tylko Pan. 🙂 Łaska też jest stworzeniem. Akty wyłonione woli muszą być czymś uwarunkowane a akty nakazane zależą od wyłonionych. Wola musi być uwarunkowana jakimś przedmiotem i łaska tego nie zmienia. Stąd bezinteresowność dla stworzenia jest w ogóle niemożliwa. Bezinteresowność oznacza skrajną pychę: do niczego Cię Boże nie potrzebuję, nic mi nie dajesz, ale Cię kocham, bo tak chcę. Taką wolność wymyślili dopiero nominaliści i w znacznej mierze odpowiada ona za ateizm. Bóg do niczego nie potrzebny w życiu, jest bowiem niepotrzebną hipotezą praktyczną tak samo jak i teoretyczną w nauce: „Ta hipoteza nie była mi potrzebna”. 2/ Altruizm czyli kocham innego, bo (motyw) nie ma on ze mną nic wspólnego, jest obcy, inny i do niczego mi niepotrzebny (bezinteresowność). Tak właśnie rozumie Pan doskonałość. Tak samo robią protestanci. Wiara jest łaską, łaska jest Bogiem (Duchem Św.). Nasze „ja” jest bez znaczenia. Ja tego nie pojmuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *