Dlaczego jestem niewierzący

W artykule „Spór o dwie Polski” („Uważam Rze” 3(50)/2012) Łukasz Warzecha opisując powstawanie „państwa równoległego”, będącego odpowiedzią na państwo lemingów, zawarł taką oto myśl:

„Drugoobiegoowcy (…) spisali nasze państwo na straty, choć twierdzą, że chodzi im tylko o to, aby odbić je z niegodnych rąk. Tylko co potem? Jeśli dziś będziemy rozciągać naszą niechęć do kierujących Polską na samo polskie państwo, co później powstrzyma innych od podobnego podejścia, gdy polityczna karta się odwróci? Jak potem odbudować szacunek dla instytucji, dla urzędów? Kto przyzna sobie prawo do stwierdzenia, że teraz jest już wszystko w porządku; że jest to państwo, które znowu możemy szanować? (…) Siłą republikańskiego podejścia jest wyraźne oddzielenie naszego stosunku do urzędników państwa od niego samego. Drugoobiegowcy wydają się myśleć inaczej”.

Dotknął Warzecha problemu istotnego – stosunku obywateli do ich państwa jako instytucji. Państwa, którego w myśl zdrowych zasad republikanizmu proponowanych przez autora, nie należy nadmiernie utożsamiać z jego urzędnikami. Wiadomo, nic tak nie jest w stanie upstrzyć i zafajdać wizerunku ogólnonarodowego dobra zwanego państwem, jak tępa urzędniczość, rozpleniona po wszystkich możliwych urzędach od Bałtyku aż do Tatr. Prawda to oczywista, ale wtórna.

Ja najwidoczniej nie jestem republikaninem, bo ani myślę oddzielać stada urzędniczych biurw od państwa, które z hodowli tych biurw uczyniło całkiem sprawną maszynkę, nad którymi teraz z oczywistych względów nie jest w stanie zapanować.

Od dawna nie posiadam żadnych uczuć w stosunku do Państwa polskiego jako takiego. Jestem pod tym względem dotknięty kompleksową ambiwalencją uczuciową i asertywnością. Państwo polskie jest dla mnie instytucją nie tyle bezużyteczną, co szkodliwą, nagminnie gwałcącą konstytucję w podstawowych dla człowieka obszarach wolności, np. osobistej i gospodarczej. Zachłanność państwa w anektowaniu coraz to nowych przestrzeni życia człowieka, czynienia z niego zwierzyny łownej dla dziesiątków służb, posiadających uprawnienia rodem z Rosji sowieckiej, do tego coraz bezczelniejsze i głębsze gmeranie ludziom w kieszeniach sprawia, że nie uważam tego państwa za swoje. W końcu mogę.

Ograniczam swoje z nim kontakty do niezbędnego minimum (US, ZUS). Jako obywatel organizmu wprzęgniętego w unie i sojusze, które nie budzą mojej aprobaty, nie mam przecież obowiązku rżeć z radości. Nie mam też obowiązku państwu pomagać, bo niby z jakiej racji? W końcu nie jestem masochistą ani schizofrenikiem, a takich zachowań wobec siebie oczekuje, moje rzekomo, państwo. Nie odpowiada mi filozofia, w której okradany ma być wdzięczny, że jest pozbawiany ciężaru posiadania pieniędzy, a lany w mordę ma skakać z radości, że ekskluzywnie na żywo może oglądać własne zęby na ręku. Aż tak daleko moja postawa obywatelska nie sięga.

Dlatego, jeśli chodzi o Państwo, jestem osobą niewierzącą. Nie wierzę w jego kompetencje, nie wierzę w jego uczciwość, nie wierzę w jego moc. Nawet nie jestem pod tym względem agnostykiem. Jestem niewierzący na wskroś. Stałem się kompletnym państwowym apostatą, których dzięki temu państwu z każdym dniem przybywa. Żyją obok państwa, we własnych enklawach. Tolerują je, bo nie mają innego wyjścia. Nie podniecają się tym, kto wygra wybory, dlatego na nie chodzą. Wiedzą, że w tym systemie są one fikcją, w której nie mają ochoty brać udziału. Z politowaniem oglądają wiadomości, czekając tak naprawdę na sport i prognozę pogody.

Jak najbardziej normalni ludzie, funkcjonujący w myśl zdrowej zasady – jak państwo im, tak oni państwu.

Maciej Eckardt

www.eckardt.pl

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Dlaczego jestem niewierzący”

  1. „Do języka gazeciarskiego ostatnich lat wkradł się ciężki błąd, iż wyraz „państwo” a „państwowość” uważa się za synonimy. Mniemanie mylne, bo „państwowość” znaczy po polsku „urządzenia państwowe”. To samo państwo może istnieć w różnych czasach z rozmaitymi państwowościami. Najdroższe sercom państwo może posiadać państwowość najgorszego rodzaju, wzbudzającą nawet wstręt. A zatem będąc najwierniejszym i to gorliwym obywatelem danego państwa, można walczyć w danym razie z jego państwowością. Najlepsi obywatele mogą zarzekać się państwowości w danym państwie i pragnąć jej zmiany. Jest to straszne i arcyniemoralne bałamuctwo, jakoby walka z jakąś państwowością mieściła w sobie niechęć do państwa. Rozumowanie takie, z rozumem niezgodne, może stać się zarodkiem całego pasma czynów dla państwa coraz szkodliwszych, gdyż od rozumu politycznego coraz odleglejszych, a i moralności publicznej wyrządzających coraz więcej szkód. Przyczyni się tedy do postępu moralności w jakiejś cząstce każdy, kto będzie zwracał uwagę na odmienne znaczenie tych dwóch wyrazów” Feliks Koneczny, Rozwój moralności.

  2. Artykul dziesieciolecia!Nacisnal Pan tam gdzie najbardziej boli.Potrzeba szacunku dla panstwa ( dla ksiecia) jest naturalna potrzeba spoleczna.Kiedy nie mozna miec tego szacunku, nastepuje frustracja i ucieczka w prywatnosc czyli w sprzeczne z natura postawy aspoleczne.Kazdy potrzebuje ksieciu ufac i szanowac go.Doskonale pokazal to Ionesco w koncowych scenach” Nosorozca”.Ta frustracja dotyczy nas wszystkich bez wyjatku, w tym obecnych tu na portalu.Nie ma od niej ucieczki.

  3. W zasadzie można by się było podpisać pod tym artykułem, gdyby nie jedno „ale”: wyczytałam w internecie, że Pan Maciej Eckardt sam był „biurwą” (przepraszam za określenie, ale użyłam określenia samego autora) piastując stanowisko wicemarszałka województwa. Dlatego artykuł jawi się jako groteska i w zasadzie samokrytyka autora;-) I powstaje pytanie: od kiedy Pan Eckardt stoi na takim stanowisku jak w powyższym artykule? Bo szukałam w internecie artykuły Pana Eckardta z czasów, gdy piastował urząd wicemarszałka i nie znalazłam tak sążnistych epistołów z krytyką państwa i biurokracji. Biorąc pod uwagę przeszłość autora – artykuł żenujący noszący znamiona hipokryzji. Ale przynajmniej jest jeden pozytyw: można się pośmiać z tupetu autora:-)

  4. Wychodząc z powyższego założenia należałoby zanegować Świętego Augustyna, w piekle umieścić Św. Dyzmę, a Ewangelię wg Św. Mateusza wyrzucić do kosza.

  5. @evegren. Ha, ale kol. Maciej był „urzędnikiem” (nietypowym, bo przecież z wyboru) samorządowym. Rozumiem, że to się po pierwsze Polakom zlewa z państwem (autobus MPK, czy MZK nadal dla babci jest „państwowy”), a po drugie praktyka drugiej już kadencji każe przynajmniej koalicjom sejmikowym być prostym przełożeniem układu krajowego, co zamienia Sejmiki w Wojewódzkie Rady Narodowe. Generalnie jednak można i należy doceniać i odróżniać samorządy, tzn. dostrzegać i dążyć do sytuacji, gdy przynajmniej w wymiarze gminnym można sobie ułożyć pewne porządki inne, niż te wprowadzane przez biurokrację państwową.

  6. @ Konrad Rękas. Dziękuję za kilka słów skierowanych do mojej skromnej osoby, ale broni Pan osoby, której się obronić nie da, bo odsyłam do Wikipedii i wołami napisane jest, że Pan Maciej Eckardt piastował funkcję wicedyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Warszawie, a to nie jest urząd „z wyboru”. A więc…”biurwa”, rasowa „biurwa” z Pana Eckardta (przepraszam za określenie, ale używam jego nazewnictwa). Gdyby ten artykuł napisał ktoś inny, ale napisała go rasowa „biurwa”. Ale przynajmniej jest śmiesznie, bo tupet autora powyższego artykułu musi budzić śmiech:-)

  7. @evegren Nie cierpię argumentacji ad personam . Do oceny tez autora używa się obecnie bez cienia dystansu faktów z życia. W ten sposób tylko noworodek miałby prawo do wypowiedzi bez narażania się na tego rodzaju argumenty. Chociaż i to pewne nie jest, bo wiodąca w Polsce fabryka tej argumentacji, gazeta zwana Gówno Wartą, znalazłaby coś w drogach rodnych matki albo jej w życiorysie. Odtrutką na ten sposób argumentacji wydaje się przypowieść o robotnikach w winnicy czytana na sposób religijny, nie ekonomiczny. Z tezami Autora zgadzam się w zupełności, sam „cieszę się” tym syndromem.

  8. @1odłamek Myli Pan ataki ad personam z ukazaniem hipokryzji i tupetu Pana Eckardta, bo wystarczy zadać sobie jedno, jedyne pytanie: dlaczego nie pisał tak sążnistych epistołów gdy był wicedyrektorem Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Warszawie? Dziękuję, więcej pytań nie mam. Pozdrawiam i dziękuję za kilka słów skierowane do mojej skromnej osoby.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *