Dlaczego USA nie przyjmują uchodźców

USA nie przyjmują uchodźców z Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki, mimo że właśnie na nich leży odpowiedzialność za wojny, rewolucje i zamachy stanu w tym regionie świata. Nie mają również zamiaru wesprzeć Europy w kosztach ich przyjęcia. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że Amerykę dzielą od regionu, z którego uciekają ludzie, wody oceanu.

Europa pod protektoratem USA, określana jednoznacznie przez antyamerykańskich publicystów mianem wasala Waszyngtonu, musi przyjąć tylko w bieżącym roku kilkadziesiąt tysięcy uchodźców, a w każdym kolejnym – według specjalistów w zakresie migracji – setki tysięcy. To jest zadanie, które otrzymała do wykonania jako pionek imperium transatlantyckiego, eufemistycznie nazywanego przez europejskich – a wśród nich, oczywiście polskich – agentów wpływu amerykańskiego opcją transatlantycką. I nawet, gdyby tego nie chciała, musi zadanie wykonać, bo jest na muszce NATO.

Rekrutujący się głównie z cywilizacji islamu uchodźcy to widmo śmierci nie tylko dla resztek cywilizacji łacińskiej, ale również dla postchrześcijańskiej, którą Europa zbudowała pod protektoratem amerykańskim i umocowała traktatem lizbońskim, zapewniającym nie tylko pełnię praw wszystkim mniejszościom, ale także nadzwyczajną troskę o ich pierwszeństwo przed większością. Wymieniony traktat nie chroni większości, dlatego pod jego parasolem można nie tylko zbudować europejskie Państwo Islamskie, ale również z bronią w ręku walczyć o jego zapanowanie nad Europą. Jednakże nie to jest ostatecznym celem strategów amerykańskiej „wielkiej szachownicy”. Jest nim ukształtowanie nowego człowieka i nowego – globalnego społeczeństwa, dla którego Europa powinna być liderem. Chodzi o człowieka i społeczeństwo bez właściwości – bez tożsamości podmiotowej, kulturowej, narodowej, a nade wszystko religijnej. Tylko taki człowiek i takie społeczeństwo zapewniają władzę nad światem. Permanentna wojna, kolorowe rewolucje i sterowane konflikty oraz kryzysy to tylko instrumenty w procesie kształtowania nowych ludzi i globalnego porządku – mechanizmy. Niosąc śmierć setkom tysięcy i wyrzucając miliony na uchodźstwo – mechanizmy te mają siać nie tylko strach utrzymujący w posłuszeństwie „demokratyzowane” społeczeństwa, ale nade wszystko narzucać im nową jakość cywilizacyjną, stanowiącą naturalne środowisko dla kształtowania ludzi i społeczeństw bez właściwości. Gołym okiem widać, że fundamentem ideowym tej cywilizacji mają być nie tylko „demokracja” i prawa człowieka, ale nade wszystko genderyzm. Zagrażający Europie islam jest więc jedynie dodatkowym instrumentem, przewidzianym w walce z jej chrześcijańską tożsamością. Instrumentem wyjątkowo perfidnym a zarazem bolesnym, bo wymuszającym na europejskich chrześcijanach fałszywą postawę miłosierdzia. Już teraz słychać nawoływanie amerykanofilów i różnej maści amerykańskich agentów, aby Unia Europejska dała świadectwo swego „humanizmu” i przyjęła każdą liczbę uchodźców. Ów „humanizm” poszerzy wprawdzie armię jej bezrobotnych otrzymujących zasiłki i zmieni ostatecznie jej oblicze, ale będzie świadectwem postępowości. Żaden z nich nie zhańbi się myślą o tym, że ci, którzy uchodźcom zgotowali piekło w ich ojczyźnie, winni w niej przywrócić im warunki normalnego życia, a więc nade wszystko zaprowadzić pokój i sprawiedliwość w Iraku, Libii, Syrii, krajach Afryki – nie tylko północnej. Musiałyby to zrobić Stany Zjednoczone i ich sojusznicy. Specjalizacją USA nie jest jednak pokój, lecz wietnamizacja świata i wojna oraz prowokowanie konfliktów i organizowanie kryzysów. Znamienne jest, że właśnie Amerykanie upowszechnili nowy dział polityki – zarządzanie kryzysami. Pokazali jednocześnie, na czym ono polega – nie na wygaszaniu, lecz na pogłębianiu i utrzymywaniu kryzysu, zwłaszcza politycznego. Takie zarządzanie kryzysami leży w interesie tych wszystkich sił, które tworzą imperium transatlantyckie, firmowane przez USA. Podobnie prowadzenie permanentnej wojny polega nie na dążeniu do pokoju, lecz na jej trwaniu. Idzie o to, aby zarówno wojna, jak i kryzys trwały. Gdyby celem było ich zakończenie, Stany Zjednoczone, nie umiejąc do niego doprowadzić, utraciłyby status mocarstwa światowego. Na te aspekty opcji transatlantyckiej wskazują Michael Chardt i Antonio Negri w książce Imperium. Trudno się nie zgodzić z tymi lewicującymi autorami, gdy opisują procesy migracyjne ostatnich dziesięcioleci – „cyrkulację” całych społeczeństw, ich krzyżowane i współczesny nomadyzm jako stałe tytułowego imperium.

Pytanie, co Ameryka dała Europie, jest retoryczne. W pierwszej fazie Pax Americana to była makdonaldyzacja społeczeństwa i makdonaldyzacja kultury. Ona właśnie odwróciła skutecznie uwagę sytych Europejczyków od zagrożeń najgorszych – rewolucji kulturowej, która przybrała formę rewolucji seksualnej. To była wstępna faza kształtowania nowej cywilizacji, określającej nie tylko nowe formy kultury i życia społecznego, ale także nową wizję człowieka.

W drugiej – końcowej – fazie Pax Americana mamy do czynienia z przyspieszeniem „pieriekowki dusz” (przekuciem dusz) – jak nazwali kształtowanie nowego człowieka na gruncie komunizmu radzieccy uczniowie Marksa. Skończyło się zniewalanie pokusą, zaczęło się zniewalanie klasyczne – poprzez siłę. Ruchy strategów na „wielkiej szachownicy” są coraz bardzie nerwowe i desperackie. Czasu jest bowiem mało, bo globalna alternatywa – BRICS i SOW (Szanghajski Obszar Współpracy) jest coraz bardziej wyrazista i coraz bardziej obiecująca. Bez wojen, kolorowych rewolucji, zamachów stanu i narzucania genderyzmu, przyciąga coraz więcej państw. I – co najważniejsze w obliczu wojny światowej, do której dąży imperium transatlantyckie – nie tworzy dla przeciwwagi NATO sojuszu wojskowego, który trzymałby te państwa, jak to ma miejsce w Europie, na muszce licznych baz. Polska, z woli polskich wasali politycznych Waszyngtonu, odgrywa istotną rolę w przyspieszonej, nowej – już nie komunistycznej – pieriekowce dusz z całym jej arsenałem instrumentów. Jest przede wszystkim poligonem intelektualnym, który sprawdził się w przypadku traktatu lizbońskiego, permanentnej wojny na Bliskim Wschodzie i krajach Afryki, wietnamizacji Ukrainy i przygotowaniach do ataku na Rosję. W Polsce ćwiczona jest taka przemiana świadomości, której celem jest zgoda na te procesy i współudział w nich, skazujący współczesnych Polaków nie tylko na niebezpieczeństwo bezsensownej śmierci, ale również na radykalne zerwanie z własną tradycją i kulturą. Z tej perspektywy jakże żałosne są programy uzdrowienia Polski czy to przez obóz rządzący, czy przez opozycję. Oczywiste jest, że nie są one żadną alternatywą dla Pax Americana w Polsce. A JOW-y to tylko wybryk polityczny wzbogacający arsenał instrumentów, utrzymujących nasze społeczeństwo w posłuszeństwie wobec strategii transatlantyckiej. PiS podjęło się na poligonie intelektualnym tej strategii w Polsce zadania trudnego – pieriekowki dusz polskich katolików z wykorzystaniem katolickich mediów. Bez ich udziału nie uda się bowiem uzyskać zgody na wojnę z Rosją. Partia już teraz ma jednak powody do dumy. Brak ze strony jej środowisk jakiejkolwiek reakcji na umacnianie obecności wojsk amerykańsko-natowskich w Polsce oraz na tworzenie amerykańskich składów broni śmiercionośnej na terenie naszego państwa świadczy o skutecznej pacyfikacji katolickich sumień. Świadczy też o zgodnym z planami Waszyngtonu wykonywaniu zadania podjętego przez partię Jarosława Kaczyńskiego. Dodatkowymi gwarantami pełnej jego realizacji stali się ostatnio prezydent Andrzej Duda oraz typowana przez kierownictwo PiS na premiera nowego rządu Beata Szydło. Jeszcze raz Polacy będą więc mieli okazję przekonać się, jak wiele trzeba zmienić, żeby nic nie zmienić.

Budowa realnej opozycji musi bowiem zawierać odpowiedź na fundamentalne pytanie: czy Polska będzie nadal uczestniczyć w podtrzymywaniu Pax Americana oraz narzucaniu światu nowej cywilizacji i wizji nowego człowieka, czy zacznie wystawiać rachunki za swą służbę i formułować warunki jej kontynuacji, aby w porę ją wypowiedzieć i otworzyć się na współpracę z BRICS. To byłaby rzeczywista zmiana, umożliwiająca odbudowę Polski i cywilizacji, dzięki której Europa dała światu uniwersalny wymiar rozwoju – na gruncie greckiej filozofii, rzymskiego prawa i chrześcijańskich wartości.

Anna Raźny

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Dlaczego USA nie przyjmują uchodźców”

  1. „…PiS podjęło się na poligonie intelektualnym tej strategii w Polsce zadania trudnego – pieriekowki dusz polskich katolików z wykorzystaniem katolickich mediów. …” – możliwe, ale przecież jest to zgodne z proatlantyzmem tzw. Największego z Rodu Polaków. Tzw. me[r]dia katolickie cudownie promują i „wielkiego” marszałka Piłsudskiego, i neo-banderowców, i rusofobię, a w „pekydżu” jeszcze Medjugorie czy inne herezje … . No, ale „cokolwiek zwiążecie na Ziemi …”. Obawiam się, że podążanie za tą propagandą jest koniecznym warunkiem osiągnięcia tzw. [posoborowego?] zbawienia, albo przynajmniej tzw. [posoborowych?] łask, związanych z „namaszczeniem” sączącymi się z w/w propagandowych tub, tzw. „świętymi stolcami”.

  2. Niemcy „zatopiły” PO, a wypromowały, jako neo-trzeciomajowców, czy inne neo-stronnictwo-patriotyczne, czy raczej neo-stronnictwo-pruskie – właśnie PiS. Po co? Ano po to, że Niemcom potrzebna jest, być może ograniczona co do skali, antyrosyjska rozpierducha z udziałem Polski.

  3. „…Zagrażający Europie islam jest więc jedynie dodatkowym instrumentem, przewidzianym w walce z jej chrześcijańską tożsamością. Instrumentem wyjątkowo perfidnym a zarazem bolesnym, bo wymuszającym na europejskich chrześcijanach fałszywą postawę miłosierdzia. Już teraz słychać nawoływanie amerykanofilów i różnej maści amerykańskich agentów, aby Unia Europejska dała świadectwo swego „humanizmu” i przyjęła każdą ilość uchodźców. …” – niech uchodźców przyjmują: Watykan (skoro tak namawia i jest taki miłosierny) oraz Izrael (skoro jest wybrany w swej szlachetności przez samego Boga/boga i nie jest ksenofobiczny).

  4. Bardzo dziękuję pani Annie Raźny za ten artykuł. Napisała Pani samą prawdę. Może tylko należy dodać, że politykę USA kształtuje tzw. wielki kapitał, który jest bez sumienia a za to z wiekimi ambicjami, posłuszny dyrektywom płynącym od górali i nauczycieli z Syjonu. Nieukrywanym (albo słabo ukrywanym) celem tych elit jest stworzenie rządu światowego w świecie, gdzie szlachtą będzie ludność chazarska , gdzie będzie jedna religia czcząca antychrysta. Jeżeli Pan Bóg nie zainterweniuje to ten wielki ucisk może przetrwać tylko niewielka część ludu bożego, która swoje przekonania religijne musi przed światem ukrywać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *