Elementarz wolnego człowieka cz. 2

   Wcześniej napisałem, że zniewala nas informacja medialna, teraz pragnę zwrócić uwagę na dobro materialne, które przy przewartościowaniu postawy „mieć” jawi się bezwzględnym tyranem i destruktorem człowieczeństwa. Mocne słowa, ale i prawda ciężka do zaakceptowania. Dlaczego posiadanie zabija człowieczeństwo? To oczywiste, człowiek przestaje być sobą, gdy zatraca wolność. Chęć posiadania może zniekształcić wolność wyboru pomiędzy dobrem wyższym, pośrednim i najniższym. Może dojść do paradoksu, iż materii podporządkuje się cnota i rozum. Jakież to wtedy powstaje monstrum? Wrażliwość określana na zewnątrz tym, co się ma, nie zaś tym, kim się powinno być. Społeczeństwo złożone z takich osób staje się egoistyczne i to przy egoizmie opartym wyłącznie na materii. Posiadanie, bowiem dotyczy zawsze dóbr materialnych, bowiem duchowe nie są widoczne stąd wyceniane spekulacją giełdową.. W tym zestawieniu – dobra kultury wyższej, dobra duchowe są tyle warte, o ile dadzą się określić kwotą na wyciągu bankowym. Należy rozróżnić ducha od wyrażenia go na zewnątrz. To pierwsze jest fenomenem, to drugie marketingiem. Duch ginie między innymi wtedy, gdy wystawia się go do sprzedaży na pułkach ludzkiego pożądania. Duch nie zarabia, ale kształtuje, inspiruje, wywyższa. Czy to są wartości handlowe?

   Wobec dobra materialnego wolny człowiek zachowuje dystans. Chęć posiadania nie jest wtedy motorem działania, ale racjonalne rozeznanie potrzeb. To rozeznanie wypływa z rozsądku – stąd wszelkie dobro, które przekracza tę granicę może być patologiczne.  Rozsądek jest wyrażany na zewnątrz po przez ubóstwo, które w historii ascetyki przechodziło różne formy od postawy św. Onufrego do przykładu bł. Jana Pawła II. Ten pierwszy odrzucił absolutnie wszystko, tak iż za okrycie służyła mu jego długa broda, ten drugi, żył w otoczeniu dobrobytu, lecz on określał  funkcję, którą sprawował,  nie zaś jego posiadanie. Po śmierci zostawił kilka rzeczy codziennego użytku mające jedynie wartość pamiątki oraz żadnych oszczędności w banku i w sejfie pałacu papieskiego. Sztuka ubóstwa to wewnętrzna akceptacja dystansu do rzeczy materialnych- one są potrzebne, ale nie dla potrzeby samej z siebie. “Mieć”, lecz zawsze z pytaniem -  czy to jest konieczne? Pozostaję wciąż wolnym człowiekiem, wybieram pomiędzy dobrami, a jeżeli wmawiają mi niekiedy, że istnieją również wybory pomiędzy złem – kłamią, bo przecież zło nigdy nie niesie ze sobą wolności, wręcz przeciwnie – zło zniewala. Nie wybieram, lecz niszczę swoje człowieczeństwo przymusem, nakazem, pożądaniem. Ten przymus, nie jest we mnie, tylko w rzeczywistości na zewnątrz, którą podano mi na tacy marketingu. To znaczy, jestem wolny, dopóki nie dokonam wyboru pomiędzy złem. Dystans wreszcie daje mi  możność zauważania potrzeb innych we właściwej proporcji ich oczekiwań. Chętniej pomagam, gorliwiej spełniam uczynki miłosierdzia i są to często działania spontaniczne, niemal odruchowe.  Założenia te brzmią idealistycznie, tak bardzo idealistycznie, że szybko odrzucam je. Pozostają wzorcem, ale nie konkretem życia.  Przecież codzienność wymaga wysiłku ku posiadaniu, by nie cierpieć niedostatku. Niemniej jednak trzeba mieć w sobie tę zdolność, aby odnajdywać nieprzekraczalną granicę między potrzebą, a posiadaniem za wszelką cenę. Ta druga postawa zniewala, ogranicza życie, zamienia mnie wcześniej, czy później w robota konsumpcji.

   Dobro materialne jest często wykorzystywane przez dyktatury jako swoistego rodzaju bicz dyscyplinujący masy. Rządzącym łatwiej nakreśla się tak zwaną poprawność polityczną, gdy propagandziści opływają w luksusy.  Warto zwrócić tutaj uwagę na fakt, iż pracownicy mediów reżimowych są przeważnie najlepiej opłacaną grupą zawodową. Tłum o tym jest sprytnie informowany, a chociażby po to, by utrwalało się przekonanie, że tylko władza umożliwia dostatnie życie. Stąd wyborcy, bo oni też chcą być bogaci. Wolny człowiek widzi tę socjotechnikę i ma do niej krytyczny stosunek. Tylko wolny człowiek obiektywnie ocenia taką władzę, zauważa jej mankamenty, potrafi precyzyjnie ją rozliczać. Zniewolony przerzuca prospekty posiadania i wciąż żyje na kredyt, bo chce mieć.

   Niebezpiecznym zjawiskiem ostatnich lat jest globalizm ze swoją agresywną ideologią otaczania się coraz liczniejszymi dobrami materialnymi. Posiadaniu podporządkowuje się wszystko; zarówno moralność jak i kodeksy zachowań społecznych.  Dobro materialne zmienia swoją funkcję. Przestaje być użyteczne, a zaczyna spełniać rolę strażnika ideologii. W praktyce – zniewala, uzależnia od siebie. Głównym nurtem globalizmu jest liberalizm posiłkujący się neomalthusanizmem. (Należy fizycznie likwidować nadwyżkę ludzi, bowiem ich przyrost jest za duży w stosunku do przyrostu dóbr materialnych). Działanie tej idei wyraża się pochwałą zabijania – np.: zapłodnienia in vitro, aborcje, eutanazje. Pochwałą antymoralności: grupy satanistyczne, anarchia zachowań z pogranicza zboczeń seksualnych, wulgaryzmy słowne, zachowania obsceniczne jako moda i oznaka „wolności artystycznej” oraz wyraz przynależności do tak zwanych „salonów”.  Wszystko to ubierane jest w szaty postępu, a wszelki sprzeciw nazywany ciemnogrodem, obskurantyzmem. Wolny wybór jest tutaj likwidowany. Globalizm potrzebuje bowiem bezwolnej masy, za którą myśleć będą media i hale sklepowe.               

 Zenon Dziedzic

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *