Engelgard: Za i przeciw Trumpowi

Jak się okazuje mamy duży problem z oceną wizyty Donalda Trumpa. Każda opcja polityczna, w zależności od jej ideowego oblicza – co innego akcentuje. Jedni podkreślają, że „dowalił” Rosji, inni – wręcz przeciwnie – że adresował swoje wystawienie przeciwko Niemcom.

Jeszcze inni wpadają w zachwyt nad tym, ze pochylił się nad naszą historią wykazując zaskakującą wiedzę i nie popełniając gaf w stylu „polskie obozy śmierci”. Są też tacy, że przyjechał tylko po to, żeby wepchnąć nam wyroby amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego i gaz. Poniżej przedstawiam garść opinii mich znajomych z facebooka, które odzwierciedlają tę mnogość ocen:

Andrzej Szlęzak:
I po wizycie prezydenta Donalda Trumpa w Polsce. Na tym można zakończyć podsumowanie tej wizyty. W wystąpieniu Trumpa wiele emfazy, patosu i innych ozdobników, chwytliwych gestów i przede wszystkim nawiązań do historii. Polacy to lubią. Polacy lubią się w tym wręcz wytarzać i Trump takie bajorko do wytarzania się zwłaszcza pisowskiemu ludowi stworzył. Poza tym kilka zdań o interesach dobrych dla Ameryki, czyli sprzedaż gazu i rakiet. Poza tym żadnych korzyści dla Polski. Jeśli chodzi o „Międzymorze” to może być wsparcie, ale patronatu nie będzie.
Jakiś czas na wrażeniu po wystąpieniu Trumpa będzie można jechać. Potem będzie to, co było. W efekcie nie będzie większego antyrosyjskiego zaangażowania USA w Polsce i jak już napisałem przed kilku dniami „jak ten ch… zostaniemy z tym „Międzymorzem”. Donald Trump nie uwiódł mnie, bo nie ze starym endekiem takie numery.

Maciej Eckardt:
Plac Krasińskich. Trump: „Ameryka kocha Polskę i Polaków” , „Chcemy, aby Polska nie była zakładnikiem jednego dostawcy”, „Musimy walczyć z siłami, które chcą zagrozić kulturze i tradycji”, „Wierzymy w rodzinę”, „Chwalimy Polskę, że zakupiła system obrony Patriot”… Było powitanie Wałęsy (w tle gwizdy), o Cudzie na Wisłą, wrześniu 1939, Holocauście, Powstaniu w Gettcie, Powstaniu Warszawskim, 150.000 ofiarach tego powstania, o nieudzieleniu mu pomocy przez Związek Sowiecki, o Janie Pawle II, o Bogu… o terroryzmie…
Pomijając wątek handlowy, było to interesujące polityczne show. Ze wszystkich odwiedzających Polskę prezydentów USA, Trump chyba najpilniej przyswoił sobie koordynaty polskiej historii… Powiedzenie o niemieckich snajperach strzelających do polskich łączniczek Powstania Warszawskiego na dwie godziny przed wizytą w Niemczech, jakby nie patrzeć – doskonałe. Résumé: Wystąpienie bez kartki i bez wpadki o „polskich obozach nazistowskich”. Ogromny postęp. Polacy usłyszeli to, co chcieli usłyszeć, Tramp powiedział to, co chciał powiedzieć. Wszyscy zadowoleni. O wizach, oczywiście, ani słowa

Arkadiusz Miksa:
Cieszę się, że żona aktualnego prezydenta USA jest Słowenką i tu was zaskoczę nie dlatego że jest Słowianką ale dlatego, że jest szansa, iż aktualny prezydent USA będzie pierwszym odróżniającym Słowenię od Słowacji 🙂 a tak poza tym przyjechał imperator do swojej zamorskiej prowincji pościemniać Polaków wiecznie łasych na puste komplementy

prof. Jacek Bartyzel:
Nie wchodząc w kwestie stricte polityczne, geostrategiczne, tym bardziej zaś gospodarcze, muszę stwierdzić, że w wymiarze aksjologicznym, podbudowanym także spojrzeniem na historię, przemówienie prezydenta D. Trumpa na Placu Krasińskich było wprost rewelacyjne; przeszło moje najśmielsze oczekiwania. W szczególności głęboko poruszające było wezwanie do obrony Boga, kraju, wartości i rodziny oraz zacytowanie tej majestatycznej aklamacji naszej pieśni „My chcemy Boga”. Tego nie moglibyśmy usłyszeć od żadnego z brukselskich karzełków, ani nominalnie rządzących w Paryżu, Berlinie, Madrycie czy w innych stolicach europejskich: wprost przeciwnie – ich te słowa parzyłyby jak diabła woda święcona. Co więcej, wątpliwe jest nawet, by mowę tej treści wygłosił ten, którego dziś nazywają papieżem. Taką mowę mógłby wygłosić natomiast chrześcijański cesarz Zachodu, wzywający do wojny świętej w obronie Christianitas i nie umniejsza tego fakt, że sam Trump ani nie jest katolikiem, ani jego osobiste życie nie może stanowić wzorca etycznego. Widać jednak, że wie, co jest fundamentem cywilizacji Zachodu, nieomal dobijanej już dzisiaj zarówno od środka, jak z zewnątrz.

prof. Adam Wielomski:
W imprezie Trójmorza uczestniczyły kraje, które są członkami Unii Europejskiej i NATO. Nie było tam krajów byłego ZSRR wyjąwszy Litwę, Estonię i Łotwę, które są członkami NATO i Unii. Uczestnictwo w tego typu spotkaniu jest zdecydowanym akcentem jednak bardziej antyniemieckim niż antyrosyjskim. Dlaczego? Ponieważ są to kraje, które są traktowane przez Berlin jako ich sfera wpływów politycznych, a przede wszystkim jego ekspansji gospodarczej. Udział Donalda Trumpa w takim szczycie świadczy o tym, że Stany Zjednoczone udzielają poparcia tego typu koncepcji budowania jakiegoś bloku w opozycji do Berlina. Czy ten blok uda się stworzyć, to już inna sprawa, bo pomiędzy tymi poszczególnymi krajami są różne sprzeczne interesy. Część z nich nie uważa Niemiec za potencjalne zagrożenie dla siebie, jak na przykład Czechy, Słowenia, Chorwacja. Ale sam fakt, że takie coś miało miejsce świadczy o tym, że jest to próba dezintegracji Unii Europejskiej i to się łączy z tym antyniemieckim wystąpieniem Donalda Trumpa w czasie jego przemówienia w Warszawie. (sputnik.pl)

I jak to podsumować? Na pewno nie jest to wizyta, która można ocenić jednoznacznie. Sam fakt jej odbycia jest ważnym wydarzeniem politycznym, bez wątpienia wzmacniającym Polskę w jej sporze wewnątrz UE, a mniej z Rosją. W tej kwestii zgadzam się z oceną Adama Wielomskiego. Poza tym znamienny był brak w Warszawie Ukrainy, co dowodzi, że jest to ocena słuszna. Do tej pory Poroszenko był zawsze zapraszany, teraz musiał udawać, że nic się nie stało a jego nerwowy telefon do Merkel, która zapewniała go, że na szczycie G 20 nie zapadną żadne kluczowe decyzje dotyczące Ukrainy – jest ilustracją tego zdenerwowania.

Czy wobec tego koncepcja „Trójmorza” ma jakiś sens. To jest konstrukcja wykraczająca poza układ Grupy Wyszehradzkiej, ale idąca politycznie w tym samym kierunku. Obecność w tym układzie tylko krajów należących do UE i NATO i brak państwa należących kiedyś do ZSRR (oczywiście poza krajami bałtyckimi – protegowanymi USA) – zmniejsza ostrze antyrosyjskie. Poza tym, w tym układzie co najmniej połowa państw jest nastawiona na współpracę z Rosją (Czechy, Węgry, Słowacja, Słowenia, Austria a nawet Chorwacja). Z punktu widzenia cywilizacyjnego państwa „Trójmorza” są cywilizacyjnie bardziej europejskie niż Europa zachodnia, czyli mniej dotknięte trądem liberalizmu ideologicznego. Już to samo w sobie jest wartością.

Jaka będzie przyszłość? Czy jest to tylko układ wewnątrz UE, czy też coś na kształt RWPG-bis, czyli starej koncepcji Lecha Wałęsy z początku lat 90. – zobaczymy. Można jednak wyobrazić sobie, że z czasem państwa te będą zmuszone wyjść z UE i zawrzeć jakiś sojusz z Rosją. Czy z błogosławieństwem Ameryki? Niewykluczone. Myślę, że taka konstrukcja nie byłaby obca Donaldowi Trumpowi.

Jan Engelgard

www.mysl-polska.pl
fot. WhiteHouse

Click to rate this post!
[Total: 5 Average: 3.6]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *