Ewa Wójciak. Nagana dla dzieci – badyli


Dziś Ewa Wójciak otrzymała naganę z rąk wiceprezydenta Poznania, Dariusza Jaworskiego. Szefowa instytucji, która niegdyś była teatrem, a dziś zmieniła się w hałaśliwy dom seniora dla podstarzałych dzieci-kwiatów, zarobiła ją za wulgarne słowa skierowane pod adresem papieża Franciszka (http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13686570,Ewa_Wojciak_ukarana_nagana_za_wpis_po_wyborze_Papieza.html?lokale=poznan#BoxWiadTxt).

Cel tej wypowiedzi był jasny. Owa instytucja, podobna do zakurzonego zielnika, w której wzmiankowana „artystka” pełni rolę najbardziej okazałego – ale i najbardziej wysuszonego eksponatu – od dawna nie zdobywa rozgłosu działalnością teatralną. O rozgłos jednak bardzo zabiega. Cóż, więc jej pozostaje? Wulgaryzmy, ekstremizm i pseudo polityczne zaangażowanie..

Patrząc z tego punktu widzenia, dzisiejsza nagana nie jest dobrym krokiem. Nie jest nim, bo daje Ewie Wójciak i jej specyficznej kompanii to, o co ona tak bardzo zabiega. Daje medialny zgiełk i aurę pseudo męczeństwa. W tym sensie – można by powiedzieć – osiągnęła swój cel, a władze Poznania dały się zaprzęgnąć do jej karety… I pewnie znajdą się – właśnie tak argumentujący – liczni krytycy tej decyzji. Moim zdaniem jednak – nie mają racji.

Nie mają racji, bo czasem – poza kalkulowaniem realnych zysków i strat – liczą się też zasady. Zasady takie jak reakcja na wulgarność, chamstwo, obrażanie innych. Po prostu reakcja na zło. I tak jak właściwym czynem jest reakcja na zło, gdy biją kogoś na ulicy – niezależnie na przykład od tego czy to pobudzi napastnika do większej agresji – tak właściwym czynem jest stosowna, zgodna z prawem reakcja na wulgaryzm. I owa zasada właściwej reakcji, reakcji pokazującej, że na pewne rzeczy nie jesteśmy obojętni, dotyczy wszystkich. I zwykłych obywateli i samorządu, także państwa. W tym sensie więc – niezależnie od doraźnych zysków Ewy Wójciak – władze Poznania postąpiły bardzo słusznie. Pokazały, że są rzeczy, które nie są im obojętne. Że nie jest im obojętne zwyczajne chamstwo. Także w wykonaniu niegdyś zasłużonych, a dziś rozjechanych przez wehikuł czasu, zgorzkniałych artystów. Ludzi, o których – nawiązując do swych lat młodzieńczych – mój znajomy, ich równolatek zwykł mawiać: to już nie są dzieci-kwiaty. To dzieci-badyle…

Jan Filip Libicki

www.facebook.com/flibicki

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *