Jedna(k) partia?

Obchody 90-lecia Młodzieży Wszechpolskiej z udziałem kliku prawicowych polityków poszukujących zaplecza, ale przede wszystkim przekonanie sporych grup narodowej do wagi i potrzeby ideowych spacerów w obronie tego i owego – skłaniają władze MW i ONR do zacieśnienia współpracy. W istocie trudno dziś znaleźć powody (poza przywiązaniem do historycznych nazw), dla których oba te byty wciąż funkcjonują oddzielnie, w dodatku utrzymując jeszcze jedną organizację – tj. Stowarzyszenie Marsz Niepodległości. Daje to wprawdzie pewien efekt PR-owski, wskazując na rzekomą wielonurtowość całego ruchu – docelowo jednak musi zostać zastąpione powołaniem (ujawnieniem?) jednolitego kierownictwa.

Staje się to tym pilniejsze, że wobec odłożenia planów tworzenia samodzielnej partii narodowej (spalonych – zdaniem liderów „Marszu…” – przez media zaraz po 11 listopada) – obudzona aktywność młodzieży szuka ujścia. Stąd właśnie „mieczyki Chrobrego” w klapach nie były wcale rzadkim widokiem na kongresie założycielskim Solidarnej Polski. To zaś – podobnie jak „rozmaszerowanie się” establishmentowej prawicy – musi chyba skłonić do działania nawet osoby tak ostrożne (by nie rzec kunktatorskie), jak choćby szefowie MW.

Wspólny komunikat z „kolejnego, wspólnego posiedzenie zarządów Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego” (mimo nieco enigmatycznej treści) wskazuje, że plany organizacyjne obu (?) środowisk uległy przyspieszeniu. „Wiele uwagi poświęciliśmy również zadaniom, przed jakimi staje dziś ruch narodowy” – czytamy w oświadczeniu. „Wspólnie doszliśmy do wniosku, że jedyną odpowiedzią dla obecnych rządów i skompromitowanych elit politycznych, które niszczą naszą Ojczyznę, będzie inicjatywa czysto narodowa, tworzona przez młodych ideowych ludzi, których łączy hasło Bóg, Honor, Ojczyzna. Nadszedł czas, aby wziąć odpowiedzialność za losy Polski i Polaków w swoje ręce. MW i ONR gotowe są na powołanie struktury ponad podziałami, która będzie stanowiła rzeczywistą alternatywę dla bezideowego establishmentu” – ogłoszono.

Jaka więc ma być ta nowa jakość polityczna? Z samego komunikatu raczej trudno wnioskować. W każdym razie jej oparciem miałyby być „wyrastające na mapie naszej Ojczyzny lokalne inicjatywy odwołujące się do kanonu wartości narodowych”. Generalnie konstatacja ta jest prawidłowa, bowiem próby mobilizacyjne dokonywane w ostatnich miesiącach przy okazji najróżniejszych manifestacji wskazują, że (nawet biorąc pod uwagę „pożyczanie sobie” działaczy przez poszczególne ośrodki) w całym kraju można by teoretycznie powołać sieć organizacyjną grupująca przynajmniej w większych i średnich miastach od kilkunastu do nawet kilkuset potencjalnych aktywistów. Oczywiście dla trwałego działania partii to zbyt mało – ale jest to i tak daleko większy potencjał, niż ten, którym w swoim czasie dysponowały różne mniejsze i większe ugrupowania prawicowe, nie tylko narodowej proweniencji. Co ciekawe, część tych kręgów oddziaływania przypomina w pewnym stopniu tak cenionych w tych kręgach „Żołnierzy Wyklętych”. Tak jak tamci bowiem przyjmowali miana „AK”, „WiN”, „NSZ”, „NZW” często nie mając żadnej łączności z istniejącymi (lub znikającymi) centralami, tak i sporo grup narodowych działało dotąd w oderwaniu i bez sieci kontaktów. Jej stworzenie (także via internet) jest niepodważalnym sukcesem koncepcji „maszerującej prawicy”.

Jej liderzy wiedzą też jednak, że swoją bazę muszą poszerzać, stąd wspominają także, iż „do udziału w drugiej części naszego spotkania zaprosiliśmy przedstawicieli kilku organizacji konserwatywnych i wolnościowych. W katalogu wartości, jakie nas łączą, znajdują się m.in.: sprzeciw wobec europejskiego superpaństwa, przywiązanie do wartości rodziny i tradycji, a także krytyczny stosunek do elit okrągłostołowych”. Co ciekawe, takie zarysowanie kręgu oddziaływania wykracza poza nurt neo-endecki. Powołując się bowiem na Dzień Gniewu autorzy oświadczenia zachęcają „również do tworzenia sieci powiązań pomiędzy antysystemowymi działaczami na terenie całego kraju”. Chodzi więc zapewne tak o wyciągnięcie ręki do środowisk liberalnych (czy jak kto woli konserwatywno-liberalnych), jak i o niezamykanie drzwi przed wszelkiej maści uczestnikami nieskonkretyzowanych często ideowo protestów kontestujących polską rzeczywistość polityczną, bądź jej poszczególne składowe. To naturalne zważywszy, że ONR-owcy i Wszechpolacy zaciskając zęby starali się brać udział, a nawet nadawać ton choćby akcjom anty-ACTA pomimo, że sporą ich część firmowały środowiska bliskie anarchizmowi. Nowa partia Na-Ra (przez niektórych już ochrzczona Ruchem Narodowym) definiuje się więc jako opcja szerokiego antyrządowego (czy nawet antystemowego) protestu, co siłą rzeczy utrudnia też przybieranie zbyt wyrazistych, a odstręczających postulatów stricte programowych.

Niewiele więcej światła rzucają na kierunek, w jakim podąża „prawica maszerująca” wystąpienia wygłoszone na rocznicowym kongresie MW. Jej prezes, Robert Winnicki mówił wówczas m.in. „Demokratami jesteśmy w tym sensie, że dążymy do jak najszerszego, aktywnego uczestnictwa mas w społecznym i politycznym życiu wspólnoty narodowej. Jesteśmy zwolennikami narodu aktywnego, który w systematycznej, solidarnej pracy i walce buduje swoją przyszłość (…) W sytuacji konfliktu polit-partyjnych zagrywek z pulsującym życiem narodowej wspólnoty, zawsze staniemy po stronie tej drugiej, niezaprzeczalnej wartości. Obca jest nam pogarda wobec prostych ludzi, którzy, choć mogą politycznie błądzić, to kierują się autentycznym instynktem polskim, którzy swoją polskość sobie cenią i której bronią. Zawsze będą nam bliżsi niż kosmopolityczne, kolaborujące z obcymi ośrodkami władzy i narzucone narodowi elity”. Zastrzegał też jednak, że „nasz radykalizm nie jest wieczną zasadą działania ruchu – ma charakter reakcji na trwającą dziesiątki lat okupację polityczną, gospodarczą i kulturową naszego kraju”. I znowu, dla równowagi dodawał jednak: „Jesteśmy młodymi ludźmi, którzy chcą maszerować wbrew dominującym prądom, ponieważ tak każe nam nasza idea. Nie jest to zarazem idea straceńcza; jej rewolucyjny, względem dzisiejszej rzeczywistości, potencjał, jest zarazem organiczną częścią rzeczywistej troski o dobro wspólnoty narodowej. Nie jesteśmy antysystemowymi buntownikami z powodu własnego widzimisię, ze względu na porywy młodzieńczej fantazji. Walczymy z tym systemem w imię lepszego, pełniejszego życia całej wspólnoty narodowej. Czujemy się za nasz naród odpowiedzialni i w imię tej odpowiedzialności pracujemy i walczymy”. Innymi słowy lider MW wprawdzie zastrzega, że nie ulega bynajmniej przekonaniu, że „ruch jest wszystkim”, by jednak co chwila sycić się rewolucyjną formą swego działania, wciąż jeszcze bez jasnego wskazania celu owego marszu. Wynikać to może nie tylko z próby otwarcia formuły (w tym samym wystąpieniu prezes Winnicki nader ostrożnie artykułuje hasła katolickie), ale także z ciągle środowiskowego i pokoleniowego charakteru tego środowiska. Dla młodych zniszczenie budzącego ich sprzeciw systemu wydaje się zaś póki co ważniejsze, niż zastanawianie się czym go zastąpić.

Co ciekawe, polska tradycja polityczna zna przykład formacji, której za program miało wystarczyć hasło „Maszerować!” – a był to mianowicie Obóz Zjednoczenia Narodowego, do którego, jak można sądzić, z dużym sentymentem mogliby się odnosić współcześni zwolennicy łączenia idei narodowej z tendencjami post-sanacyjnymi… Oczywiście jednak poza skłonnością do śpiewania „Pierwszej Brygady” pod pomnikiem Dmowskiego – współczesnych neo-endeków niewiele łączy z historycznym OZONEM (choćby przez brak nie tylko wodza, ale choćby wyrazistego, charyzmatycznego lidera – twarzy całego tego ruchu). Z drugiej jednak strony wciąż nie można być pewnym dokąd marsz ten podąża – i chyba nie do końca jasność w tym zakresie mają sami jego „przewodnicy”. Przynajmniej niektórzy z nich bowiem dość wyraźnie chcieliby chyba dojść na listy PiS (lub ew. SP) w najbliższych wyborach parlamentarnych. Inni widzieliby zintegrowany RN jako polski Jobbik (nie do końca chyba zdając sobie sprawę ze zdecydowanie większego radykalizmu większej pogardy dla polit-poprawności u naszych węgierskich kolegów).

Tak czy siak inicjatorzy RN stają przed konkretnym wyzwaniem – samo „maszerowanie” łatwo może zamienić się w dreptanie w miejscu, jeśli nie zakreśli się przed pobudzonym aktywem jasnych celów organizacyjnych i programowych. Z kolei przyjęcie formuły partyjnej może być odstręczające, stąd zapewne póki co ukryta ona będzie pod szyldami różnych zespołów konsultacyjnych i koordynacyjnych (jak już to ma miejsce w przypadku Stowarzyszenia MN). Ostatecznie jednak pochód ruszyć musi, a do tego czasu może w końcu jego liderzy wyartykułują dokąd i po co idą.

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Jedna(k) partia?”

  1. Nie będzie raczej partii „Na-Ra”, bo chyba ani MW ani ONR nie są organizacjami narodowo-radykalnymi. NRZy raczej nie chcieliby współpracować z konserwatywnymi liberałami, bo brzydzą się kapitalizmem.

  2. Hmm, no cóż, skoro PiS może być prawicą, to MW może być NaRa 😉 Mam też wątpliwości, czy faktycznie tak wielu ONR-owców odcina się od kapitalizmu i czy przypadkiem część z nich to nie ci sami, swojscy libertarianie od JKM. Choć oczywiście wolałbym się mylić 😉

  3. Jak najbardziej są ONRowcy, którzy JKMa popierają, ale… ONR, mimo swojej jednoznacznej nazwy, nie jest raczej organizacją narodowo-radykalną. Osobiście mnie to cieszy: pole do współpracy pomiędzy endekami a kolibrami jest, pomiędzy NRami i kolibrami – nie za bardzo, chyba że na gruncie lokalnym.

  4. No cóż, zanosi się na to, że taką partią, platformą współdziałania, czy jak to zwać zainteresowani byliby np. UPR-owcy (osieroceni przez Prawicę R), Fundacja Republikańska i pokrewne drobne grupy (Ruch Wolności, Wolność i Godność?). Sądząc z doboru gości na 90-leciu MW (i z kontaktów Zawiszy) pewnie życzliwy byliby panowie z Nowego Ekranu (Ruchu Społeczny Polska w Potrzebie), a może i z „Sowy”. Bardziej by to więc wyglądało faktycznie na partię kolibrzą (neo-końską), niż endecką.

  5. W Polsce szeroko rozumiany Ruch narodowy jest póki co słaby, w porównaniu do Węgier, Ukrainy no i Francji to nawet ciężko co porównywać. To co jednak teraz próbuje robić R. Winnicki i MW jest warte zainteresowania i zobaczymy co z tego wyniknie. Martwi mnie jednak nazbyt aktywna działalność ludzi o poglądach konserwatywno- liberalnych którzy momentami chcę mówić za nacjonalistów. Nie neguje, są wspólne postulaty jak sprzeciw wobec UE czy dbanie o instytucję rodziny, ale to jednak jest inna koncepcja polityczna. Co do narodowego radykalizmu to w ONR-e jest sporo radykałów, lecz nie wszyscy, zresztą dzisiejszy ONR z tym z przed wojny ma w zasadzie tylko wspólną nazwę. Jest jeszcze NOP, jednak tu nie widzę możliwości rozwoju jeżeli nie dojdzie do zmian kierowniczych w tej partii. Dlatego większe szanse na sukces polityczny ma raczej MW.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *