Jedyny sposób na wampiry

Najpierw rys historyczny. Inaczej, niż dziś piszą red. Michalkiewicz i JKM, akurat doskonale pamiętam końcówkę lat 80-tych, kiedy to zaprzestano wykonywania KS na podstawie tzw. moratorium. Nie „nie wiadomo przez kogo wydanego”, tylko prezentowanego wtedy, jako wewnętrzne ustalenie środowiska sędziowskiego. Pod narastającą już wówczas presją prawoczłowieczą udało się przeprowadzić operacją analogiczną z tym, że np. sędziowie umawiają się, że wtorki uniewinniają złodziei samochodów, a w piątki kłusowników. Zabawne, że gdyby sędziowie piłkarscy postanowili, że nie będą gwizdać karnych – to protesty byłyby zapewne powszechniejsze i skuteczniejsze. Tak czy inaczej więc, wobec zmowy sędziów ujawnionej w 1988 r. – poczwórny morderca dzieci miał już wówczas niewielkie szanse, żeby wylądować na haku, gdzie było jego miejsce. W przypadku Trynkiewicza podkreślić zresztą trzeba jeszcze jeden element – amnestię roku ’89, czyli dzieło wybitnego „konserwatysty” III RP, Jana Marii Rokity. To była pramatka złamania poczucia bezpieczeństwa obywateli u progu nowego systemu, a także geneza błyskawicznego rozwoju przestępczości zorganizowanej w Polsce w latach 90-tych. Dziś odkrywamy po prostu kolejne następstwa tamtej nieszczęsnej ustawy.

Zabawne zresztą, że jednym z inspiratorów dzisiejszej awantury o „wychodzące wampiry” jest wychowanek Rokity, Jarosław Gowin, reprezentant takiegoż samego „konserwatyzmu” noszenia fontazia i wyjmowania łyżeczki z herbaty, za to pewnego, że ilość dylematów etycznych związanych ze stosowaniem kary śmierci jest zbyt wielka, by czynić z niej element polityki państwa i przedmiot debaty publicznej.

Tak właśnie mści się perspektywa czasowa, w jakiej funkcjonuje państwo demoliberalne i jego politycy. 25, czy 15 lat wydaje się czasem tak nieprawdopodobnie odległym, że w ogóle nie myśli się co nastąpi po upływie tego okresu. Gdy zaś stanie się przed takim zlekceważonym wcześniej problemem – znowu rozpaczliwie szuka się czego łatającego medialnie dziurę najwyżej na najbliższe miesiące. W ostatnich tygodniach mamy do czynienia z histerią medialną pod hasłem „ONI wychodzą”. Ponieważ zaś, jak wiadomo, „sprawiedliwość społeczna” nie tylko różni się często od zwykłej, ale i przeważnie niewiele ma wspólnego z elementarną praworządnością, jak to zwykle pojawiły się pomysły specustaw z finałem w postaci potworka prawnego, czyli przepisów o przymusowej „hospitalizacji” psychiatrycznej zbrodniarzy w ośrodku w Gostyninie. Ustawa ta stanowi jawną obrazę prawa, bowiem de facto jest ograniczeniem wolności osób co do których poczytalności nie ma zastrzeżeń, które odbyły (w całości) prawomocnie orzeczone wyroki, a które teraz zamyka się, bo przecież wiadomo, że nie umiałyby żyć normalnie, nie mordując, nie gwałcąc itd. Wracamy więc do sytuacji i dyskusji z 1988 r. i zostaje tylko powtórzyć to samo, co nieliczni rozsądni, pragmatyczni, albo przynajmniej spragnieni poklasku zdrowo myślących ludzie (jak JKM, a z czasem także np. Jarosław Kaczyński) mówili już wtedy: skoro ci przestępcy nie mogą żyć w społeczeństwie, to należało ich z niego za popełnione czyny trwale wyeliminować, wieszając za szyję do czasu stwierdzenia ustania akcji serca. I to jest w całej tej historii istotne, a nie męczenie jakiegoś żałosnego ministra spraw wewnętrznych, czy jego policjanci zdążą, czy nie zdążą przenieść jeden papierek z jednego sądu do drugiego.

Od polityczno-ideowej zaś strony sprawa „wychodzenia na wolność potworów” to dobra okazja, by potwierdzić, że faktycznie: obowiązywanie i WYKONYWANIE kary śmierci pozostaje w zasadniczej sprzeczności z fundamentami systemu demoliberalnego, w tym także z funkcjonowaniem w strukturach w rodzaju UE czy Rady Europy. I dlatego po raz kolejny postulat przywrócenia i bezwzględnego wykonywania KS należy przy tej okazji wysunąć. I więcej „spraw Trynkiewicza” i jemu podobnych – po prostu nie będzie.

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *