Jeszcze raz o pompce z przyjemnościami

 

O tym, iż jedynym, naczelnym, uniwersalnym i suwerennym celem człowieka wspόłczesnego jest utrzymanie w organizmie odpowiedniego poziomu przyjemności pisałem już wielokrotnie. Wyrόwnanie tego poziomu zapewnia indywiduom zbiorniczek z przyjemnościami noszony pod ubraniem. Jest to oczywiście tylko i wyłącznie obraz. Ale krόtkie z natury felietony mają prawo posługiwać się obrazami.

Pόki poziom przyjemności w organizmie jest satysfakcjonujący, nie może być nawet mowy o tym, co po francusku nazywa się l’attitude volontariste – postawą proaktywną.

Przeciwnie – indywiduum zawsze dąży wtedy tylko i wyłącznie do zachowania ciepłego i milutkiego status quo. Wtedy bowiem “jest fajnie”. Gdyby Oktawian zajmował taką właśnie hedonistyczną postawę, nigdy nie przypomniałby sobie o tym, że Cezar wyznaczył go na swego następcę i w konsekwencji Marek Antoniusz mόgłby kontynuować politykę zwaną we Francji popularnie „polityką zdechłego psa w nurtach wody” – dalszego pogrążania Rzymu w zgniliźnie hedonistycznego lenistwa. 15 marca 44 a. Ch. sytuacja w Rzymie była groźniejsza, niż wtedy, kiedy Hannibal stał ante portas. Bellum Italicum zakończyła się ledwie 44 lata przed zabόjstwem Cezara. W dzień pamiętnych Id Marcowych wszyscy mieli wszystkiego dość. Oktawian mόgł po prostu pόjść spać. Miał od dzieciństwa chronicznie chore jelita – pozostanie w łόżku ( lub w latrynie) w jego przypadku byłoby zupełnie uzasadnione i zrozumiałe. Oktawian opanował biegunkę i tym sposobem uratował Rzym – ocalił go od zagłady.

Tak samo Św.Teresa od Dzieciątka Jezus nie musiała wcale upierać się przy wstąpieniu do klasztoru na sześć lat przed wymaganym minimum wieku. Nie musiala zamęczać samego papieża Leona XIII, łamiąc przy tym wszystkie όwczesne konwencje mieszczańskie oraz wszystkie zakazy zwierzchnikόw kościelnych. A zakazano jej m.in. płakać w obecności biskupa Bayeux i rozmawiać z papieżem podczas audiencji.

“Najwyżej Kościόł nie miałby Jej jako świętej – jest przecież tyle innych świętych kobiet w Kościele”. To ostatnie zdanie, to typowe rozumowanie człowieka wspόłczesnego.

 Gdy poziom przyjemności opada, natychmiast włączają się mechanizmy samobόjcze. W dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach przypadkόw pompka z przyjemnością zdąża jednak na czas dostarczyć narkotyku.

Narkotyk jest wszechobecny – zadaniem pompki jest tylko szybkie wyszukanie optymalnej w danym momencie, adekwatnej do sytuacji przyjemności i przetłoczenie jej do zmysłόw. Jesteśmy bowiem wyposażeni w pompki ssąco-tłoczące o charakterze sąd.

Jeśli człowiek wspόłczesny po obiedzie, na deser, ma do dyspozycji trzy cukierki, wtedy zadaje sobie następujące pytanie: ktόry cukierek włożyć do ust pierwszy?

Jeżeli włożę do ust ten w brązowym papierku – być może będę miał w ustach niesmak – mόwi sobie człowiek wspόłczesny. Nie wiem przecież, jak smakuje ten cukierek. W takim razie jako drugi włożę do ust ten, ktόrego smaku też nie znam – kontynuuje. Nawet jeżeli i ten okaże się niedobry, wtedy zakończę moją czekoladową ucztę tym cukierkiem, o ktόrym wiem, że z całą pewnością jest wyśmienity. Entropia słodyczy.

Dążenie do przyjemności trwa w Europie już od końca XV wieku. Po 1945 roku przybrało ono na Zachodzie charakter psychozy maniakalno-samobόjczej. Od 1989 roku psychoza ta dyktuje całość pragnień i ambicji polskiej inteligencji. Stawiam tezę , iż hedonizm i pragnienie konserwacji satysfakcjonującego poziomu przyjemności w organizmie jest dostateczną zasadą eksplikatywną dla wspόłczesnego kryzysu cywilizacyjnego. Pόki człowiek interesował się zbawieniem własnej duszy (circa do 1477 r.) – stawiał sobie cel, ktόry go przekraczał i -dzięki walce duchowej w swoim własnym wnętrzu – utrzymywał  swόj wewnętrzny motor w dobrym stanie. Począwszy od końca XV wieku porzucił tę walkę i zajął się kontemplacją własnego pępka – zacząl dbać wyłącznie o wierzchnią karoserię.

To na tym polega wspόłczesny kryzys Europy Zachodniej. Nowożytność to pępkologia. Nowożytność to Rewolucja.  Dzisiejszy konsumpcjonizm jest histeryczną fazą owej – trwającej już ponad pόl tysiąclecia – Rewolucji. W obecnym konsumpcjonizmie chodzi jednak nie o przyjemności starego typu (np. dobry posiłek w gronie przyjaciόł) tylko o przyjemności pochodzenia anglosaskiego. Przyjemnym jest według koncepcji demoliberalnej to, co czerpie swόj rodowόd ze sfery anglosaskiej, np. masowa turystyka, antykoncepcja, internet, gry komputerowe, filmy amerykańskie etc. Gdyby smartfony i komputery były dziełem „ruskich”, ludność by je bojkotowała jako symbole serwilizmu i zależności od “putinowskiego despotyzmu i samodzierżawia”.

Tym, ktόrzy tego nie rozumieją, wydaje się mylnie, że w gruncie rzeczy wszystko zależy od procedur, od konstytucji, od uchwał sejmowych, od prowadzonej polityki, od manipulacji medialno – politykierskich; że społeczeństwo to skomplikowany mechanizm bez duszy – terytorium plus gospodarka. Wszystko miałoby być kwestią tzw. twardego realizmu. Widzę w tym złowrogie wpływy krypto-demoliberalnej endecji i koncepcji „wartości”.

“Wartości” to takie historyjki na dobranockę dla dzieci, żeby były grzeczne.

Prawda zaś jest taka, że społeczeństwo polityczne jest przede wszystkim bytem duchowym i że kiedy dusza odłączy się od ciała, następuje śmierć. Dziś dzwonka węgorza jeszcze skaczą na patelni ale węgorz zostal już zabity. Tylko pod warunkiem, że będziemy potrafili wznowić postawy duchowe, moralne i intelektualne, ktόre są substancjalnie konstutywne dla Europy, uda nam się πόλις odbudować.

Najważniejsze pośrόd tych postaw to:

a/ contritio,

b/ compunctio,

c/ poenitentia,

d/ gratitudo – fundamentalna cnota europejska o ogromnym znaczeniu; dziś w zupełnym zaniku,

e/ szczegόlne nabożeństwo do Matki Boskiej, ktόre nie jest jedną z pobożności maryjnych, tylko takie,  kiedy – według słόw Ks. Abpa Lefebvre’a –  Matka Boska Nieustającej Pomocy staje się nam Matką Boską Nieustającej Ucieczki do Niej.

Notre Dame du Perpétuel Secours devient Notre Dame du Perpétuel Recours. Tylko podejmując taki wysiłek, będziemy w stanie odwrόcić bieg wydarzeń.

 

Antoine Ratnik

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Jeszcze raz o pompce z przyjemnościami”

  1. @AR: „…Pόki człowiek interesował się zbawieniem własnej duszy (circa do 1477 r.) – stawiał sobie cel, ktόry go przekraczał i -dzięki walce duchowej w swoim własnym wnętrzu – utrzymywał swόj wewnętrzny motor w dobrym stanie. …” – proponuje sobie postawić przyzniemny cel: 1/ 100 przysiadów na 1 nodze 2/ 50 pompek na 1 ręce 3/ 10 podciądnięć na 1 ręce. Trening do takiej formy może starczyć do kończ życia. Wiekszość ludzi on przekracza i pozwala utrzymać wewnetrzny motor w dobrym stanie.

  2. „Dążenie do przyjemności trwa w Europie już od końca XV wieku”. A mnie się zdawało, że od Księgi Rodzaju. Przecież Sobór Trydencki autorytatywnie wypowiedział się o concupiscentia, określając, że nie jest ona grzechem. Pan Ratnik nie odróżnia bełkotu od fałszu, ale nie sądziłem, że nie zna orzeczeń Soboru Trydenckiego. „Wyrόwnanie tego poziomu zapewnia indywiduom zbiorniczek z przyjemnościami noszony pod ubraniem. Jest to oczywiście tylko i wyłącznie obraz. Ale krόtkie z natury felietony mają prawo posługiwać się obrazami”. Nie ma się czego wstydzić. Ewangelia też posługuje się obrazami. Warto jednak wiedzieć, co się maluje a tu maluje się freudyzm żywcem przepisany z „Poza zasadą przyjemności”. Diagnoza ta sama tylko kuracja inna. „Zbiorniczek z przyjemnościami” znajduje się pod czaszką a nie pod ubraniem (chyba, że ktoś nosi czapkę lub kapelusz) i jest nim mózg. Przeczuwał to również i św. Tomasz z Akwinu piszący, że „każdy ruch psychiczny ma swój początek i kres w popędzie przyjemności”, podobnie zresztą jak cała myśl etyczna antyku i średniowiecza, która celu moralności upatrywała w szczęściu (eudajmonizm) choć nie w przyjemnościach (hedonizm). Dlatego też przyjemność weszła do klasycznej definicji cnoty. Dopiero od circa 1477 roku przedmiotem moralności stały się normy, prawo, cnoty, użyteczność czy rozum. Autor niestety uległ mentalności, którą krytykuje. Nie wiem czy to jest psychoza maniakalno-samobόjcza, raczej nerwica. W każdym razie p.Ratnik jest niezdolny do aktywności, która sprawiałaby mu przyjemność i może robić tylko to, czego nienawidzi. Nazywa to „walką duchową”. Zdaje się, że piekło byłoby idealnym miejscem dla osoby o podobnych upodobaniach.

  3. W zasadzie trzeba powiedzieć, że do metafory „pompki z przyjemnościami” pasuje masturbacja, o której mówi Pan Jezus, że jeśli oko lub ręka (czytelne nawiązanie) jest powodem do grzechu należy ją odciąć i odrzuć precz. Lepiej jest bowiem jednookim i jednorękim wejść do Królestwa niż kompletnym skończyć w piekle. Na zachodzie masturbacja jest, jak wiadomo, powszechnie aprobowana (w Polsce jeszcze nie, co nie przeszkadza temu, że każde forum katolickie aż od niej huczy). Masturbacja nie polega miarkowaniu bo jest grzechem, co p. Ratnik rozciągnął również na przyjemności zgodne z naturą owszem, bez których nich człowiek nie może żyć, otrzymując czysty manicheizm. Wiemy Pan Jezus sam ich zażywał przyjemności stołu, towarzystwa, wędrówki itd.. Negowanie tego ma tyle samo sensu, co dowodzenie, że uczenie się czegoś z przyjemnością np. fizyki jest chore i złe, natomiast nauka z odrazą i bez przyjemności kształtuje cnotę. Takie rzeczy można opowiadać tylko po odpowiednim praniu mózgu: vis concupiscentia jest zły a vis irascibilis jest dobry.

  4. @WK: Jak dla mnie, wyglada to tak, jak gdyby ktos ze zdania: „Pewne grzechy są przyjemne.” utworzył zdanie „Grzech jest przyjemnoscią.”, nastepnie ze zdania „Pan Bóg zakazał grzechu” uczynił zdanie „Pan Bóg zakazał przyjemnosci”, a potem „wywnioskował”, ( 🙂 ), ze „Przyjemność jest grzechem.”. Ot, taka podwórkowa „logika”.

  5. Swoją drogą, gdyby P.T.Autor miał, za przeproszeniem, nabrzmiały wrzód na czterech literach, to czy bardziej myslaby o zbawieniu swojej niesmiertelnej duszy, czy o pozbyciu sie tegoż wrzody? Jesli prawdą jest to drugie, to czy nie byłoby to przyziemne-grzeszne-i-hedonistyczne? Moznaby sparafrazowac Ewangelie „Lepiej z wrzodem na d* wejść do nieba niz bez wrzodu – skończyć w piekle”, :-).

  6. A nie lepiej od razu usunąć sobie mózg, ten rozsadnik grzechu? Przecież dusza jest duchowa, społeczeństwo też jest „bytem duchowym”. Po jakie licho jakiś tam mózg? Przecież mózg to taka galareta a nie duch. Zwłaszcza kiedy i tak nie używa się jego wyższych funkcji logicznych. Jak dla mnie to choroba, opisana w tomistycznej „Integracji psychicznej” Baarsa i Terruwe (dr Terruwe chwalił sam Pius XII). Charakterystyczne, że najwięksi ateiści XX wieku właśnie tak rozumieli religię (zbawienie duszy), jak ją był opisał p. Ratnik. Jako ewolucyjny przeżytek, oparty na szybkich, podkorowych drogach reagowania, wspólnych nam z małpami. Przypomina mi się p. Salwowski, dla którego z kolei taniec był rodzajem masturbacji. Jakoś ten popęd przyjemności nie da się przeniknąć intelektem i nie sublimuje się. Każda przyjemność to masturbacja. To jest dopiero „życie wedle ciała”.

  7. 1) Gdy jesteśmy w szkole, mamy tam dzieci lubiące się uczyć i te, które wybierają zabawę (w nadmiarze), wagary, czasem bicie kolegów. Dzieci uczące się w oczach imprezowiczów są kujonami i frajerami. Czy uczący się mają przyjemność? Owszem. Czy nieuczący się ją mają? Też mają. Przyjemność zrozumienia i poznania świata jest trwalsza, ale trudniej dostępna. Wymaga panowania nad sobą i odmawiania sobie czasem zabawy. Za to daje zadowolenie z osiągnięć i lepsze perspektywy w dorosłości. 2) Dalej w życiu dorosłym mamy ludzi preferujących życie tu i teraz oraz przyszłościowców. Ci pierwsi nie lubią odraczać przyjemności. „Twój dzisiejszy dzień może być ostatnim, więc zabaw się” – oto credo tej grupy. Grupa żyjąca tu i teraz szybciej się wykrusza, bo jest bardziej podatna na choroby przenoszone drogą płciową, wszelkie uzależnienia itd. Skrajni członkowie grupy teraźniejszej wolą nie pracować, tylko kraść, bo tak jest prościej i szybciej. Ci mniej skrajni – pracujący, gdy chcą czegoś, na co nie mają pieniędzy, to biorą kredyt (jakoś się spłaci). Konsumpcjoniści nie znoszą odraczać przyjemności i nie robią tego. Tymczasem przyszłościowiec woli odkładać niż pożyczać. Woli też rozwijać się intelektualnie. Cieszy go zgromadzony kapitał wiedzy i pieniądza bez jego zużycia. Cieszy mnie, że mam więcej niż miałem wczoraj. Cieszy mnie, że mogę tego użyć. Przyszłościowiec wydaje, gdy wie, że rezerwa i tak zostanie. Teraźniejszak popada w niewolę – skrajny – w kryminalną, a umiarkowany w bankową. Teraźniejszak nie może się postawić szefowi, bo tracąc pracę, straci dom. Życie teraźniejszaka, jest życiem przymusów i nie chodzi tu tylko o doraźne kaprysy „pompki”. Często w konsekwencji swych zachowań musi on palić, pić, siedzieć za kratami, jeździć na wózku inwalidzkim lub spłacać kredyt. Przyszłościowiec z kolei jest narażony na utratę zasobów materialnych (ale wiedzy już raczej nie). Jeśli w kraju jest więcej teraźniejkszaków, to oni wybierają partie socjalistyczne, których główną specjalnością jest okradanie zapobiegliwych. Wtedy jednak państwo staje się „teraźniejszakiem zbiorowym” o marnych perspektywach na przyszłość. 3) Katolik jest przyszłościowcem w dziedzinie ducha. Wierzy nie bankowi, który może upaść, lecz doskonałemu Bogu. Można go nazwać przyszłościowcem nagród nadprzyrodzonych, choć termin ten nie jest ścisły, bo przyszłościowiec jest też KRYPTO-TERAŹNIEJSZAKIEM. Pilny uczeń nie tylko będzie miał lepszą karierę, ale już wcześniej cieszy go wiedza i uznanie. Przyszłościowiec doczesny cieszy się potencją wiedzy i zgromadzonego kapitału także w teraźniejszości. Podobnie przyszłościowiec religijny dostaje przyjemności już docześnie i co najważniejsze są one trwałe. Łatwiej znosi cierpienie, gdy ofiaruje je Bogu za odkupienie grzechów. Każde niepowodzenie może mieć sens – być nauką, karą lub ofiarą. U katolika wierność prawdzie jest podbudowana nagrodą za jej głoszenie – wiarą w nadprzyrodzoną ojcowską opiekę i życie wieczne. To daje wielką siłę, która z natury rzeczy jest przyjemna. Jestem silny udziałem w Panu moim. On jest moją mocą i rozkoszą. Jemu ufam i on mnie nie zawiedzie. Gdy uformuję cnoty, które zbliżają mnie do Pana, to uzyskuję przyjemność z ich aktualizacji. Mniej jestem podatny na smutki. Mam większą satysfakcję z małżeństwa (co potwierdzają badania psychologiczne). Reasumując: „pompka” nie jest zła, tylko diabeł podsuwa złe oprogramowanie sterujące – prowadzące do rabunkowej gospodarki. Diabeł podpowiada, żeby przejeść cały plon i nie zostawić nic na przyszłe zasiewy. Przyjemność jest uniwersalna. Różni nas długomyślność i zarządzanie ową „pompą” (lub jego brak).

  8. Mnie się nie podoba teoria ewolucjonistów, która zakłada, że to właśnie zdolność do odraczania gratyfikacji różni nas od zwierząt. Zwierzęta mogą tylko działać pożądliwie lub popędliwie a nasz psychizm opiera się właśnie na tej zdolności do odkładania przyjemności. Jest to równoznaczne ze sprowadzeniem rozumu do roli moralnego kagańca. Jakby życie duchowe nie dawało żadnej przyjemności! W takim razie cały Stary Testament to są pierdoły. Św. Tomasz, kiedy zastanawiał się nad tym, jakie uczucia są w Bogu (we właściwy Bogu sposób) odpowiadał: miłość i radość. Są to akurat pierwsze i ostatnie poruszenia zarówno ludzkiej woli jak i popędu przyjemności. „Spośród naszych uczuć nie można znaleźć w Bogu w sposób właściwy żadnych innych poza radością i miłością” [SG 1,91]. „Miłość i radość, które we właściwy sposób są w Bogu, są zasadą wszelkich uczuć, miłość na sposób poruszającego, radość na sposób celu” [tamże]. Kilka innych cytatów: „Pierwszym poruszeniem woli i każdej władzy pożądawczej jest miłość” [ST I, 20,1], „Nie można pragnąć niczego ani poznawać niczego, w czym nie ma podobieństwa do Boga” [Sent. 1,3,1,2, ad.1], „Dlatego bowiem kochamy dobro – które jest przedmiotem władzy pożądliwej i pragniemy go, że ujmujemy je jako radosne; i dlatego zło wywołuje nienawiść i odrazę, że ujmujemy je jako zasmucające. Tak więc w porządku pożądania radość i smutek są pierwsze, mimo że w porządku spełniania ostatnie” [De passionibus 5, in corp.]. Można cytować bez końca. To jest centrum i mechanizm cnoty w ujęciu klasycznym. W nowożytnym ujęciu woluntarystycznym cnota jest przyuczeniem (przez powtarzanie) do wykonywania norm (jak u Ratnika), czemu przeciwstawia się nowożytny empiryzm twierdzący, że cnota to uczucia (Hume, Rousseau). Jak się odrzuci teorię klasyczną to zostaje tylko rozpasanie lub cierpiętniczy ciąg dążeń do śmierci (słodzony wołaniem o skrócenie męki).

  9. Nie wiem czy to do mnie, czy obok mnie? Niby nic Pan z mojego wywodu nie utrącił, a jakoby sprawia Pan takie wrażenie. Ja nic o zwierzętach nie pisałem, ale to ciekawe, że odcina się Pan od ewolucjonizmu, gdy się on Panu nie podoba 😉

  10. 1/ Pan tak argumentuje jak Max Weber – utylitarnie (chociaż przy różnej konotacji, denotację możemy mieć taką samą). W ten sposób tracimy używanie chwili a z tym kontemplację i zostaje tylko ciąg podporządkowanych sobie dążeń. Bocheński pisał, że to bez sensu. Chwile dążenia muszą być przerywane chwilami używania np. lenistwa na plaży lub kontemplacją geometrii Riemanna. Japończycy zrozumieli, że „indywiduum dąży tylko i wyłącznie do zachowania ciepłego i milutkiego status quo” i zbudowali społeczeństwo, w którym jednostka redukuje się całkowicie do swojej funkcji społecznej. I mają najwyższy odsetek samobójstw na świecie. Ja uważam, że ludzie dzisiejsi nie potrafią żyć w teraźniejszości. Uciekają z niej w aktywność lub rozrywkę. Pół godziny spokojnego skupienia to już kłopot. Godziny nikt nie wytrzyma. A ponieważ dusza się nie psuje, winny musi być popęd przyjemności, który jest stale pobudzany. Gdyby był pobudzany przez rozum (wolę) byłby zaspokojony. Skoro nie jest, to znaczy, że jest pobudzany przez co innego a nic innego jak popędliwość nie zostaje (popędliwość mylona jest z wolą przez wpływ stoicyzmu, Tomasz odróżniał, teraz przepadło). 2/ Ewolucjonizm w nauce to jedno a jako światopogląd to drugie. Czemu mam uznawać wszelkie hipotezy naukowe? Nie podoba mi się pogląd, że Bóg jest dla uzasadnienia odroczonej gratyfikacji (Ratnik niechcący się do tego zbliża). Akurat jeśli chodzi o upodobanie, to zarówno neurokognitywistyka jak i tomizm uznają jego istotną rolę w poznaniu. Tomizm ma natomiast niepoprawną teorię nauki, ale mówienie o tym, nie robi ze mnie (metafizycznego) ewolucjonisty.

  11. 1) Nie znajdzie Pan w moim wywodzie potępienia chwil używania życia (przeciwnie na początku piszę o zabawie nadmiernej, a nie o zabawie w ogóle). Chcąc uwypuklić w dyskusji to, na czym nam zależy, zazwyczaj skupiamy się na wybranym aspekcie, co nie zawsze musi oznaczać, że go absolutyzujemy. 2) „Ja uważam, że ludzie dzisiejsi nie potrafią żyć w teraźniejszości. Uciekają z niej w aktywność lub rozrywkę.” Używa Pan w polemice innego rozumienia życia w teraźniejszości, niż ten, z kim Pan polemizuje. U mnie teraźniejszak to osoba, która nie chce czekać i żąda natychmiastowego zaspokojenia kaprysu. Pański teraźniejszak, to ktoś, kto nie umie żyć w teraźniejszości poza pracą i zabawą, czyli w opisanych przez Tatarkiewicza tzw. stanach trzecich. Nie umie on zostać ze swoimi myślami, bo czuje się niespokojny sam ze sobą. Rozbudowuje to tezy autora niniejszego tekstu o związku hedonizmu z utratą wiary przy odwróceniu przyczyny i skutku w tym zjawisku. U AR hedonizm jest przyczyną, a w tej teorii odwrotnie. Jak to się dzieje? Ludzie czują się nieszczęśliwi, gdy są poza pracą i zabawą (stany trzecie), więc uciekają w aktywność lub łapią pompkę i pompują szybkie przyjemności (czyli też uciekają). Im bardziej ludzie nie mają solidnego przekonania skąd i po co się wzięli oraz jaki czeka ich los, tym bardziej będą skłonni czuć się źle sami ze sobą i uciekać. 3) „Pół godziny spokojnego skupienia to już kłopot. Godziny nikt nie wytrzyma.” Skupienia na czym? Na grach komputerowych młody człowiek skupi nawet od śniadania do kolacji (z pominięciem obiadu). Jeśli natomiast chodzi Panu o jakąś medytację buddyjską, to rzeczywiście może być kłopot ;).

  12. Ja mam taki durny przesąd tomistyczny, żeby dotrzeć do „istoty” rzeczy, czyli metafizycznego wytłumaczenia zachowania a nie tylko do jego komentowania. Co jest przyczyną a co skutkiem? Kamień spada na „właściwe” mu miejsce, które jest przyczyną (celową) jego spadania. Kiedy jednak już spadnie, to przyczyną (sprawczą) tego będzie oczywiście ruch kamienia. Jak ktoś uważa się za tomistę to powinien podać przyczyny: celową, sprawczą, formalną i materialną, analizowanych przez siebie faktów. Jaką przyczyną jest hedonizm u Ratnika? Celową, sprawczą, formalną czy materialną? Ja tego nie wiem. To jest karykatura etyki klasycznej. Oto pisze do mnie pewna osoba (20 lat), którą proboszcz wytrwale straszył piekłem. Na skutek tego osoba ta przeżywa skrupuły i stały paraliż decyzyjny. Kwestionuje każdą aktywność, jaką tylko podejmuje. „Zmusiłem” ją do wypisania listy 20 rzeczy, które by chciała robić, gdyby nie było „muszę” i „powinno się”. Oto co pisze: 1.„Mieć” swojego tancerza „na własność”, czyli kogoś, kto byłby dobrym tancerzem, lubiącym mnie i cierpliwym w uczeniu mnie i z kim mogłabym tańczyć bardzo często. 2. Codziennie jeść obiad składający się z 2 dań i deseru. 3. Mieć „wianuszek adoratorów”. 4. Mieć mnóstwo sukienek i butów na obcasach i chodzić w nich prawie codziennie. 5.Nosić kwiaty we włosach. 6. Doświadczyć, jak ludzie podziwiają mój taniec. 7. Pójść na randkę. 8. Przeczytać w całości „Chłopów” i „Trylogię”. 9.Pouczyć angielskiego kogoś zainteresowanego i w miarę zdolnego. 10. Pouczyć języka polskiego cudzoziemca. 11. Popływać. 12. Słuchać ulubionych piosenek. 13. Jeść i pić to, co mogę jeść i pić rzadko. 14. Iść do eleganckiej restauracji i nie czuć się tam nieswojo. 15. Móc znaleźć się sama w wielkiej sali, gdzie miałabym mnóstwo miejsca, by pobiegać, potańczyć itd. 16. Iść na czyjś ślub i wesele, i być tam proszoną do tańca przez wielu mężczyzn, zwłaszcza nieznajomych. 17. Odwiedzić jakiś park krajobrazowy. 18. Zanurzyć się w silnych męskich ramionach. 19. Wystąpić w jakimś przedstawieniu teatralnym. 20. Spędzić kilka godzin w księgarni/bibliotece, przeglądając książki. 21. Robić chociaż jedną rzecz z tej listy, zapominając na cały dzień o śmierci, piekle, Sądzie Ostatecznym itp. Koniec cytatu. Pragnienia podlotka u dorosłej w zasadzie osoby, których nie zrealizuje, bo się boi. Będzie zaś realizowała to, na co nie ma żadnej ochoty. Takie są PRAKTYCZNE skutki proponowanych tu rozwiązań. Św. Tomasz tłumaczy dlaczego ale to nikogo nie obchodzi.

  13. Niech Pan jej poleci Jurka Owsiaka i jego „róbta, co chceta”, jeśli każdą wypowiedź redukuje Pan do luźno powiązanych z nią skrajności poglądów sąsiednich… Ja nadal nie wiem, jak to się ma do mojej wypowiedzi, w której jest mowa o odpowiedzialności, długomyślności oraz o tym, że nadzieja daje wewnętrzną siłę, PRZYJEMNOŚĆ I SPEŁNIENIE W TERAŹNIEJSZOŚCI. Pan chyba widzi słowo „długomyślność”, ale czyta „piekłomyślność”, odpowiedzialność czyta Pan jako brak przyjemności i dalej: praca -> kierat aktywizmu, brak natychmiastowego zaspokojenia -> nerwica, dyscyplina -> tyrania, trening fizyczny -> bezmyślność. PS. W tutejszych dyskusjach piekłem straszył mnie właśnie Pan i to dwukrotnie! Co zaś się tyczy osób z obsesyjno-kompulsyjnym zaburzeniem osobowości, to piekło jest jego DZIEDZINĄ. Wierzący zbuduje obsesję na strachu przed piekłem, a niewierzący na kwestii zarazków, chorób i śmierci, co poskutkuje np. 100-krotnym codziennym myciem rąk. Oczywiście potencjalnych dziedzin jest więcej.

  14. Ja tylko chcę wprowadzić trochę tomizmu: „to co uszczęśliwia duszę leży poza duszą”, zamiast stoicyzmu: „cnota jest szczęściem”.

  15. Owszem wyklucza się. Cnota nie jest wstanie dać szczęścia, nawet względnego (a bynajmniej nie o względnym ludzie marzą), gdyż nawet do (względnego) szczęścia potrzebne są jeszcze inne, gatunkowo różne od cnoty dobra. Tak twierdzi Arystoteles, tak twierdzi św. Tomasz. Jeżeli to cnota daje szczęście to Ewangelia nie ma sensu. Wtedy pozostaje odrzucić Ewangelię (Owsiak, którego mi Pan imputuje), lub uznać, że szczęście nie jest „tym, do czego wszyscy dążą” (Ratnik).

  16. 1) WK: „Owszem wyklucza się. Cnota nie jest wstanie dać szczęścia, nawet względnego” Szczęście się do samej cnoty nie redukuje, ale też się z nią nie wyklucza. Cnota sprzyja zbawieniu, które daje szczęście. 2) WK: „nawet do (względnego) szczęścia potrzebne są jeszcze inne, gatunkowo różne od cnoty dobra.” Docześnie w życiu moralnym mamy wsparcie Łaski, darów Ducha Świętego, które nie pochodząc z nas sprzyjają cnocie… 3) WK: „Jeżeli to cnota daje szczęście to Ewangelia nie ma sensu.” Zapomniał Pan o słowie „sama”, które powinno stać przed cnotą. I to jest błąd.

  17. Nie pisałem, że szczęście się z cnotą wyklucza. I o niczym nie zapomniałem. Pisałem, że A: „to co uszczęśliwia duszę leży poza duszą”, wyklucza się z B: „cnota jest szczęściem”. Nieprawda, że A to B, nieprawda, że jeżeli A to B i nieprawda, że jeżeli B to A. Jeśli Pan tego nie rozumie, to szczęśliwa św.Teresa od Dzieciątka Jezus ujęła to prościej: „Nie mam żadnych cnót”. Do widzenia.

  18. 1) Piękne zdanie. Kościół katolicki uznał za świętą osobę bez ŻADNYCH cnót. Bez wiary, bez nadziei i miłości (sic!) poszła do Nieba! 2) Cnoty w rozumieniu katolickim nie są produktem ziemskim bez wpływu z zewnątrz. 3) Alek o 12:48:15 napisał „Szczęście się do samej cnoty nie redukuje” Na co WK: „Nieprawda, że A to B, nieprawda, że jeżeli A to B i nieprawda, że jeżeli B to A. Jeśli Pan tego nie rozumie (…)”. Rozumiem – ścina Pan ścięte drzewo w proteście przeciwko niezrozumieniu potrzeby jego ścięcia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *