Józef Wissarionowicz Piłsudski

Po emisji filmu Jerzego Hoffmana „1920 – Bitwa Warszawska” w TVP 1 w dniu 15 sierpnia br. zastanawiałem się, czy reagować, wszak już po premierze kinowej tego filmu to zrobiłem. Uznałem jednak, że trzeba, bo spektrum widzów, którzy obejrzeli ten film w TVP jest o niebo większe, niż odbiorcy kinowi. Milczenie w takiej sytuacji oznacza zgodę na kłamstwo i fałszerstwa.

Owszem, film fabularny ma swoje prawa, nie musi być do końca zgodny z prawdą historyczną, ale tylko w przypadku, kiedy pokazuje fikcyjne postaci, a historia jest jedynie tłem. Jednak kiedy w filmie pokazuje się postaci historyczne i to pierwszoplanowe, reżyser i scenarzysta nie mają prawa do dowolności.

Film Hoffmana łamie te zasadę w sposób drastyczny. Jest zwyczajnym gwałtem na historii (szczegółowo wytknąłem to filmowi w tekście sprzed trzech lat – „Sanacyjna agitka w formacie 3 D”). Tu nie chodzi sympatie polityczne reżysera, jak pokazuje jego życie, dosyć zmienne, lecz o minimum uczciwości. Jerzy Kawalerowicz nakręcił swego czasu, w końcu lat 70. XX wieku film „Śmierć prezydenta” (1977), traktujący o jednym z największych dramatów w dziejach II RP, czyli zabójstwa Gabriela Narutowicza. Film prezentuje PPS-owską, a więc partyjną wizję tych wydarzeń, a jednak jest filmem wybitnym, z dramatycznie zarysowanymi postaciami bohaterów, z dbałością o realia epoki, i z w miarę obiektywnym pokazaniem racji różnych stron sporu. To samo tyczy się nie docenionego z przyczyn politycznych filmu Ryszarda Filipskiego „Zamach stanu” (1981). Józef Piłsudski jest centralną postacią obu tych filmów – i w przeciwieństwie do „Bitwy Warszawskiej” jest pokazany nie jako groteskowa kukiełka, ale jako pełnokrwisty polityk, ze swoimi fobiami, namiętnościami, sarkastycznym poczuciem humoru i brutalnością.

W tych filmach Piłsudski jest człowiekiem, a nie recytującym banalne slogany staruszkiem w dziwnym mundurze. Obok niego, samotnika zmagającego się kobyłą historii, jest cała chmara dziwnych postaci niczym z filmu „Król Maciuś pierwszy”. Każdy z generałów wysłuchujących na baczność tyrad pana Marszałka wygląda komicznie – gen. Tadeusz Rozwadowski jest wystraszony i napuchnięty, jakby pił trzy dni pod rząd, a gen. Józef Haller tak, jakby miał zaraz niczym don Kichot atakować na koniu wiatraki. Hoffman „ustawił” sobie te role tak, żeby tak właśnie wypadły na tle tego jedynego zwycięzcy i geniusza. Jedynym jego poważnym partnerem jest wykonujący wszystkie polecenia Bolesław Wieniawa-Długoszowski, czyli Bogusław Linda, nadający tej postaci cechy komiczne i burleskowe.

Do tego dodać należy Lenina, Trockiego i Stalina przypominających Adolfa Hitlera granego przez Charlie Chaplina w filmie „Dyktator”. Tyle, że Chaplin nakręcił komedię, a Hoffmanowi, jak sądzę, chodziło o dramat. Kuriozalna scena, kiedy Lenin, na wieść o klęsce, zrzuca ze stołu z mapą Europy chorągiewki z pozycjami wojsk i wygłasza jakieś histeryczne przemówienie do Trockiego i Stalina – mogłaby by być pokazana w jakimś komediowym serialu typu „Allo, allo”, a nie w historycznym dramacie. Jedynie Michaił Tuchaczewski wygląda na normalnego i mówi z sensem.

Zamiarem Hoffmana było przeciwstawienie się rzekomym fałszerstwom historii polegającym na próbach odebrania Piłsudskiemu lauru zwycięzcy (wiadomo, że jest akurat odwrotnie). Ten zamiar i emocjonalne podejście do tematu – „położyły” cały film. Albowiem „obrona Marszałka” w takim właśnie stylu tak naprawdę ośmieszyła tę postać. Wykreowanie na ekranie nieomylnego geniusza, panującego cały czas nad sytuacją, dobrotliwego gawędziarza i swego rodzaju chłopskiego filozofa, pokazanego na tle głupawych i tchórzliwych generałów – przyniosło efekt odwrotny od zamierzonego. Agitka w stylu najgorszych wzorców sanacyjnej propagandy sprawia też, że widz odnosi nieodparte wrażenie, że na ekranie nie widzimy Józefa Klemensa Piłsudskiego, lecz Józefa Wissarionowicza Piłsudskiego.

Jan Engelgard

PS. Film ma owszem pewne zalety, np. dobre zdjęcia i sceny bitewne, ale to nie może zmieniać oceny całości. Charakterystyczne jest także to, że nie ma tym filmie ani jednej wybitniejszej roli.

www.myslpolska.pl

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Józef Wissarionowicz Piłsudski”

  1. W zasadzie cały ten film to infantylny gniot, na każdym kroku obrażający inteligencję widza łzawą fabułą i symplifikacjami. Niestety, w ostatnich latach tendencja do produkowania tego rodzaju obrazów drastycznie wzrosła, co nie najlepiej świadczy o szacunku reżyserów dla widza. Chwalony przez wielu na prawicy 'Układ zamknięty’ również, niestety, wpisuje się w ten trend. Szkoda, bo przecież taka 'Drogówka’ pokazuje te same co 'Układ zamknięty’ patologie, ale w sposób o wiele kunsztowniejszy i – co najważniejsze – bardziej inteligentny. Jestem więc przekonany, że również tematyka Bitwy Warszawskiej może zostać kiedyś potraktowana poważnie.

  2. Po tym filmie żartowano, że tylko Jerzy Hoffman potrafi z wielkiego narodowego zwycięstwa zrobić wielką narodową klęskę. Irytują mnie w tym filmie recitale N. Urbańskiej co kilka minut, klimat zbłąkania i klęski tj. upadający ułani, błąkający się ludzie w okopach, miałkość postaci (wszyscy bez wyraźnego charakteru), niezgodność z prawdą historyczną. Co do scen batalistycznych: pochwalam operatora, ale brakuje klarowności, zwarcia bitewnego (!); sam widok szarżującej kawalerii czy strzelającej piechoty to nie wszystko, warto brać przykład z filmu „Waleczne serce” (zwarcie bitewne to znak firmowy tej produkcji). Piłsudski gadający z Wieniawą (szczególnie w jednej z ostatnich scen, gdy jadą na koniach przez aleję drzew) raczej groteskowy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *