Kierunek – Azja? Uwagi ogólne.

Globalizacja stosunków handlowych, politycznych i kulturowych, międzynarodowych oraz interkontynentalnych, dawno już stała się faktem, który niezależnie od opinii własnej należy uznać. Coraz więcej czynników wydaje się wskazywać, że w tak rozumianej przestrzeni globalnej Europa, niegdysiejszy hegemon, dziś bezwarunkowo musi dokonać ponownej analizy swojego położenia geopolitycznego, a w pierwszej kolejności redefiniować stosunki z organizacjami i państwami mającymi w stosunku do niej charakter zewnętrzny. Na plan pierwszy wysuwa się w tym przypadku Azja, a także współpraca z Rosją.

Polska zdaje się nie dostrzegać tej stosunkowo prostej konieczności w sposób dostateczny, a myślenie o naszym położeniu geopolitycznym, jakie prezentują kolejne rządy niezależnie od okrywających je barw partyjnych, ogranicza się w zasadzie do dwóch punktów: 1) budowania pozytywnego wizerunku w UE (bo przecież nawet nie pozycji politycznej lub ekonomicznej), a także 2) utrzymywanie dobrych relacji stosunków z USA. Jest to podejście o tyle krótkowzroczne, że dziś zarówno Europa, jak też Stany Zjednoczone pogrążone są w kryzysie, podczas gdy kraje azjatyckie utrzymują mocną pozycję ekonomiczną, tworzą silne struktury międzynarodowe, co więcej: zgodnie z przewidywaniami stan ten ma charakter długofalowy.

Przeszkód na drodze do rozpoczęcia starań mających na celu wzmocnienie naszej pozycji międzynarodowej w drodze nawiązywania alternatywnych sojuszy i budowania relacji gospodarczych w krajach Azji jest przynajmniej kilka, co zaś ważne – większość (o ile nie wszystkie) leżą po stronie Polski. Chcąc jednak wysunąć jakąkolwiek propozycję, lub też skrytykować teorie dotychczas istniejące, należy wpierw zrozumieć to, czym tak naprawdę jest Azja – a także czym nie jest.

Azja

Rzecz pierwsza i być może najważniejsza: Azja nigdy nie była i nie jest monolitem. W znaczeniu geopolitycznym stanowi ona konglomerat różnych tradycji, systemów politycznych – a także odmiennych aspiracji.

Główne, zarazem zaś najbardziej wyraziste punkty na geopolitycznej i gospodarczej mapie Azji to:

1)    Chiny kraj pod względem powierzchni zajmujący 3 miejsce na świecie, a 2 pod względem wielkości gospodarki (i to zarówno biorąc pod uwagę nominalny, jak i realny PKB; dane z roku 2010). Z najnowszych prognoz wynika, że do roku 2030 Chiny staną się światową potęgą gospodarczą nr 1.

2)    Indie, zajmujące 2 miejsce pod względem liczby ludności, a w roku 2006 zajmujące pozycję czwartej co do wielkości gospodarki na świecie. Pomimo długotrwałego oparcia tej ostatniej na rolnictwie Indie należą dziś do krajów rozwijających się w sposób stały i dynamiczny (w roku 2006 było to 8% rocznie). 

 3) Azja Południowo – Wschodnia: wchodzące w jej skład państwa (w tym tzw. azjatyckie tygrysy) stają się w coraz większym stopniu „lokomotywą” gospodarki światowej, przesuwając jej centrum w kierunku północnego Pacyfiku. Jest to zgodne z tezą, którą sformułował A. Toynbee, o przemieszczaniu się głównego ośrodka cywilizacji światowej oraz przewidywaniami J. Haya, dotyczącymi Pacyfiku jako „oceanu przyszłości”. Lee Sang-soo, Minister Pracy Korei Południowej w roku 2006 stwierdził wręcz, że „Region Azji i wybrzeży Pacyfiku jest najbardziej dynamicznie rozwijającym się obszarem na Ziemi. Mieszka tu 60 procent światowej siły roboczej”. 

 4) Japonia i Korea Południowa: kraje o odrębnej od reszty Azji kulturze i tradycji historycznej, zarazem zaś posiadające model gospodarczy najbardziej chyba zbliżony do tego, jaki funkcjonuje na Zachodzie. Korea Południowa jest jednym z najszybciej rozwijających się krajów świata; w przeszłości budowała swoją gospodarkę, opierając się na imporcie najnowszych technologii, a obecnie stała się jednym z głównych jej eksporterów. Wysoka dynamika rozwoju gospodarczego jest związana z rosnącą produkcją przemysłową, ekspansją handlową na rynek azjatycki, europejski i amerykański oraz liberalną polityką gospodarczą. O Japonii i jej cudzie gospodarczym osobno pisać chyba nie trzeba – jest to jeden z najbardziej rozwiniętych i konkurencyjnych krajów świata – utrzymując tę pozycję już od kilku dziesięcioleci.

 5) Najważniejszym krajem z punktu widzenia Polski – geograficznie wprawdzie po części europejskim, mentalnie jednak odzwierciedlającym tradycje polityki prowadzonej na wzór azjatycki, jest Rosja – potężna, posiadająca tak potrzebne nam bogate złoża surowców, a także zajmująca pozycję jednego z najbardziej liczących się graczy współtworzących międzynarodowy układ sił. Jest osobnym segmentem Azji, ma swoją własną specyfikę i pomimo zaangażowania na arenie ogólnoświatowej jest podmiotem niemal obsesyjnie dbającym o własną niezależność. 

 6)    Last but not least: Azja Południowo – Zachodnia: niezwykle bogata w ropę i inne złoża kopalne, z drugiej zaś strony zdominowana przez islam i coraz bardziej niechętna Zachodowi.

Każda ze wspomnianych wyżej części Azji jest inna od pozostałych, reprezentuje odmienną kulturę i model ekonomiczny, wszystkie one mają jednak dwie cechy wspólne: wiele do zaoferowania, jak również niewielką uwagę, którą na powstające tu możliwości kierują kolejne gabinety Rzeczypospolitej Polskiej. Radosław Pyffel pisze na ten temat co następuje: „obecnie polska strategia wobec Azji, czyli regionu który w XXI wieku może odzyskać dominującą w świecie pozycję, w zasadzie nie istnieje, a paradygmat ostatnich dwudziestu lat opierający się na: 1) prometeizmie, a więc próbach wspierania słabych i nie mających mocniejszego oparcia w tamtejszych społeczeństwach sił demokratycznych w krajach Azji ( Chiny, Wietnam), 2) rezygnacji z aktywnej polityki w tamtym regionie na rzecz koncentrowania ograniczonych środków i zasobów na świecie zachodnim i bliskiej zagranicy, oraz naśladownictwie innych krajów zachodnich, dysponujących inną strukturą gospodarki i znacznie większymi zasobami. Paradygmat ten właściwie wyczerpał się i przestał pasować do współczesności, choć także jego bilans w ostatnim dwudziestoleciu okazał się bardzo skromny. Polska nic nie uzyskała krytykując azjatyckie reżimy autorytarne, ani w Azji, ani na Zachodzie. Oddaliśmy walkowerem niektóre rynki, na których obowiązywały rozliczenia barterowe (…). Rola Azji jest już zbyt znacząca i na bierność nas po prostu nie stać”.

Jest to konkluzja tyleż smutna, co trafna. Polska na w/w rynkach praktycznie nie istnieje, a tym samym traci szansę na podreperowanie sytuacji ekonomicznej koncentrując się wyłącznie na pogrążonych w kryzysie członkach UE, nie szukając natomiast żadnej alternatywy – a przecież możliwości, jak wskazują przytoczone wyżej przykłady, były by tu spore.

Weźmy Rosję. Jest to ogromny rynek, skłonny wchłonąć gigantyczne ilości towarów i usług, ponadto zaś kraj dysponujący surowcami strategicznymi i ogromnym potencjałem militarnym. Jest faktem, że historia relacji polsko rosyjskich nie jest łatwa, ale też zwróćmy uwagę, że myślenie o stosunkach polsko – rosyjskich jedynie w tych kategoriach jest po prostu niepoważne. Przedmiotem polityki międzynarodowej ma być nie przeszłość, a ustalenie takich relacji politycznych i ekonomicznych, które z naszego punktu widzenia jak najlepiej służyć będą polskiej racji stanu i naszym interesom. Zapominamy zresztą, że jeżeli uda się wreszcie przejść do uzgodnienia wspólnej długofalowej polityki gospodarczej i energetycznej z Rosją, ponadto zaś jeżeli strona Polska weźmie pod uwagę interes Federacji i jej prawo do dbania o niego, wówczas znacznie łatwiej będzie też rozmawiać o tych, którzy zginęli w Katyniu, Miednoje i Charkowie.

Chiny – podobnie jak Rosja, stanowią ogromny rynek zbytu, specyficzny, wymagający zainteresowania i odrzucenia stereotypów, ale mogący przynieść co roku obroty rzędu miliardów dolarów. Co zresztą znamienne: Chiny są jak najbardziej zainteresowane dobrą współpracą z Polską, problem w tym, że strona polska, ślepo kierująca swoją uwagę na zachód, może tę szansę po prostu przegapić. Znamienny przykład: mało kto wie, że Pekin wytypował Polskę na swojego strategicznego partnera w Europie Wschodniej, widząc szanse inwestycji przemysłowych i infrastrukturalnych. Stało się tak nie w efekcie wysiłków podjętych przez stronę polskiej, lecz starań samych Chińczyków. Pomimo 70-cio procentowej redukcji budżetu na polskie stoisko na EXPO w Szanghaju, chińskie władze wypromowały je na własną rękę…

Marka Polski jako dostawcy wiedzy i środków do budowy infrastruktury w krajach arabskich, budowana była przez lata. Szanse na poszerzenie spektrum naszej obecności w rejonie Azji Południowo Zachodniej, w tym dostępu do surowców kopalnych, zdecydowano się jednak zniweczyć w imię wprowadzenia mitycznej i przez nikogo nie wyczekiwanej demokracji (której założeń nikt tam zresztą nie rozumie). 

Tego typu przykłady można mnożyć.

W moim przekonaniu jedną z form rozwoju współpracy z krajami azjatyckimi będzie z pewnością zwiększenie aktywności dyplomatycznej i biznesowej w obrębie funkcjonujących tam organizacji międzynarodowych, zwłaszcza tych zorientowanych na rozwój gospodarczy. Do najważniejszych należą z pewnością ASEAN (ang. Association of South-East Asian Nations, pol. Stowarzyszenie Narodów Azji Południowo-Wschodniej), ECO (Organizacja Współpracy Gospodarczej, ang. Economic Cooperation Organization), czy też Południowoazjatyckie Stowarzyszenie Współpracy Regionalnej (SAARC).

Wejście w orbitę interesów tych organizacji pozwoliło by nawiązać lepsze kontakty z państwami, którymi Polska może być zainteresowana; po drugie – może to być szansa na nawiązanie negocjacji oraz dwustronnych porozumień, pozwalających na likwidację utrudnień celnych i podatkowych, a tym samym otworzą polskim firmom drogę bardziej dogodnego rozwoju relacji gospodarczych.

To, czego Polska zdaje się nie dostrzegać, to fakt stałego zainteresowania wymienionymi przeze mnie organizacjami wszystkich znaczących podmiotów geopolitycznych: swoich obserwatorów i negocjatorów mają tam zarówno Stany Zjednoczone, jak też Unia Europejska, Australia, Rosja… Jest tajemnicą poliszynela, że USA coraz wyraźniej dryfują w stronę pragmatycznego układu gospodarczego z Chinami i rezygnują z polityki stawiania na prawa człowieka oraz potępianie panującego tam ustroju za wszelką cenę. Azja Południowo – Wschodnia oraz Indie niezmiennie stanowią obszar najwyższego ich zainteresowania i wielopłaszczyznowej aktywności. Zainteresowanie wydaje się tu zresztą być odwzajemnione – dość powiedzieć, że aby wspierać prowadzenie stosunków zewnętrznych, ASEAN ustanowiło komitety składające się z głów misji dyplomatycznych w następujących miastach: Bruksela, Londyn, Paryż, Waszyngton, Tokio, Canberra, Ottawa, Wellington, Genewa, Seul, Nowe Delhi, Nowy Jork, Pekin, Moskwa i Islamabad.

Innymi słowy – kierując całą swoją uwagę w stronę UE oraz USA – tracimy i (proszę wybaczyć powtórne podkreślenie tej myśli) możemy przegapić szansę, którą kraje Zachodnie zdają się dostrzegać coraz wyraźniej.

Pisząc o kwestii uczestnictwa w interakcjach międzynarodowych i międzykontynentalnych warto podkreślić, że kraje azjatyckie przystępując do nich są świadome swojej kultury, specyfiki, tradycji, etc. Chcąc się do nich zbliżyć w zakresie ekonomicznym – trzeba to uszanować, nie ma mowy o forsowaniu ustrojów lub rozwiązań na modłę zachodnią w imię jej rzekomej wyższości. Wyjaśniając to na przykładzie Chin oraz ich polityki regulacji narodzin Stanisław Niwiński pisze: „Wiele tzw. państw rozwijających się chciałoby naśladować model chiński, zwany powszechnie konsensusem pekińskim. Chińczyków naturalnie cieszy, że inni interesują się ich rozwiązaniami. Jednakże zwracają uwagę, iż ich model rozwoju jest raczej dostosowany do ich realiów cywilizacyjnych. Widzimy tutaj absolutnie inne podejście, aniżeli te praktykowane przez Amerykanów. Chińczycy nie imputują swojej cywilizacji prawa do uniwersalności. Dlatego w sytuacji, gdybyśmy budowali w Polsce państwo katolickie i nie przejawialibyśmy negatywnego stosunku do Chin, to oni uszanowaliby nasz wybór. Myślę, że Rosjanie postąpiliby podobnie”.

Mając to na uwadze uważam za nieporozumienie próbę stworzenia koncepcji azjatyckiego odpowiednika UE – a już z pewnością nie można mówić zgodności takiego projektu z interesem Polski. Nie wydaje się zresztą, ażeby kraje azjatyckie były czymś podobnym zainteresowane – zresztą w chwili obecnej było by to dla nich równoznaczne z finansowanie kryzysu, w jakim pogrążony jest Zachód. Czym innym będzie jednak otwarcie się na współpracę opartą na poszanowaniu prawa każdego kraju do samostanowienia o własnym modelu ustrojowym i prawnym. Błędem było by mieszanie ze sobą struktur społecznych i cywilizacji zupełnie od siebie różnych, nie powinno natomiast być problemów z budową relacji opartych na wspólnocie interesów.

Wobec zachodzących obecnie procesów geopolitycznych i gospodarczych coraz silniejsza pozycja Azji – rozumianej jako zespół różnych podmiotów, wykazujących jednak silny potencjał ekonomiczny i dążącej do wywarcia coraz dalej idącego wpływu na bieg wydarzeń na świecie, jest faktem. Polski – powtórzmy raz jeszcze – nie stać na dalsze marginalizowanie tego faktu i stratę czasu w oczekiwaniu na audiencję w Brukseli lub Waszyngtonie. Nie zrywając dobrych relacji z USA czy krajami Europy winna ona jak najszybciej poszukać alternatywnych możliwości wzmocnienia swojej pozycji – Azja jest w tym względzie rozwiązaniem najbardziej logicznym.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Kierunek – Azja? Uwagi ogólne.”

  1. @ Autor, analitycy MFW twierdzą, że Chiny mogą się stać pierwszą gospodarką globu już nawet w 2016 roku :). Czy tak się stanie, to już druga sprawa ;).

  2. „Wejście w orbitę interesów tych organizacji pozwoliło by nawiązać lepsze kontakty z państwami, którymi Polska może być zainteresowana; po drugie – może to być szansa na nawiązanie negocjacji oraz dwustronnych porozumień, pozwalających na likwidację utrudnień celnych i podatkowych, a tym samym otworzą polskim firmom drogę bardziej dogodnego rozwoju relacji gospodarczych.” Polska będąc w UE nie ma kompetencji w kwestii polityki celnej. Z Koreą Południową EU podpisała umowę o wolnym handlu.

  3. @Alek: być może wyraziłem się nieco nieprecyzyjnie. Nie ma na myśli polityki celnej w rozumieniu kontroli granicznej, a cła na produkty, innymi słowy – ułatwienie wymiany poprzez odpowiednie regulowanie „haraczu” zabieranego przez państwo.

  4. „Nie ma na myśli polityki celnej w rozumieniu kontroli granicznej” – bo kontrola ruchu ludzi przez granicę, a kontrola celna to nie jest to samo, choć jedna z reguły towarzyszy drugiej.

  5. Stawka celna (haracz) jest unijna. UE zawiera w sobie unię celną. Integracja ma takie stopnie: strefa wolnego handlu -> unia celna-> wspólny rynek -> unia polityczna. Oczywiście w praktyce to jest bardziej skomplikowane, ale unię celną mamy od dawna. Unia jako całość oferująca dostęp do swojego wielkiego rynku ma większą siłę negocjacyjną niż państwa członkowskie i to ona negocjuje stawki celne z podmiotami zewnętrznymi. Dlatego Rosja np. nie mogła wprowadzić ceł jedynie dla Polski, tylko rżnęła głupa, że nasze produkty stanowią zagrożenie dla wysublimowanych rosyjskich żołądków.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *