Komunikat Domu Generalnego FSSPX ws. beatyfikacji papieża Pawła VI

19 października br., na zakończenie [III] Nadzwyczajnego Zgromadzenia Synodu Biskupów poświęconego rodzinie, Ojciec Święty Franciszek dokona beatyfikacji papieża Pawła VI. Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X wyraża poważne zastrzeżenia wobec beatyfikacji i kanonizacji ostatnich papieży; pośpiech w realizacji procedur kanonicznych pozbawił je mądrości płynącej z wielowiekowych zasad Kościoła [w tej materii].

To prawda, że papież Paweł VI był autorem encykliki Humanae vitae 1, w której katolickie rodziny znalazły pouczenie i pocieszenie w czasie, kiedy najbardziej podstawowe zasady dotyczące małżeństwa stały się obiektem zaciekłych ataków. Dziś znów są one atakowane – i to w skandaliczny sposób – przez niektórych członków obecnego synodu.

Jednak Paweł VI był również tym papieżem, który doprowadził do końca II Sobór Watykański, wprowadzając przezeń do Kościoła doktrynalny liberalizm przejawiający się w błędach takich jak wolność religijna, kolegializm i ekumenizm. Rezultatem tego było wrzenie [w Kościele], co papież sam potwierdził, gdy 7 grudnia 1968 r. wypowiedział następujące słowa: „W Kościele zapanował teraz klimat niepewności, samokrytyki, można by niemal powiedzieć samozniszczenia. Jakby Kościół sam siebie prześladował”. W kolejnym roku papież przyznał: „W wielu dziedzinach sobór wciąż nie zapewnił nam uspokojenia; raczej wzmógł problemy i trudności, które w żaden sposób nie przyczyniają się do wzmocnienia Królestwa Bożego w Kościele i w duszach”. 29 lipca 1972 r. złowieszczo przestrzegał, że „swąd szatana wdarł się do świątyni Boga przez jakąś szczelinę. Łatwo można dostrzec szerzące się zwątpienie, brak pewności, rozłam, niezadowolenie i konflikt”. Papież jedynie stwierdzał fakty, nie podejmując jednak środków mogących przeciwdziałać samozagładzie.

Paweł VI był również tym papieżem, który ze względu na ekumenizm narzucił reformę obrzędów Mszy i innych sakramentów. Kardynałowie Ottaviani i Bacci potępili tę nową Mszę, ponieważ „tak w całości, jak w szczegółach, wyraźnie oddala się ona od katolickiej teologii Mszy św., sformułowanej na XXII sesji Soboru Trydenckiego”2. Podobnie abp Lefebvre powiedział, że nowa Msza została „natchniona protestanckim duchem”, który jest „trucizną wrogą wierze” 3.

Za czasów pontyfikatu Pawła VI wielu kapłanów i zakonników było prześladowanych, a nawet skazywanych za wierność Mszy św. „trydenckiej”. Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X z wielkim smutkiem wspomina rok 1976 i obłożenie abp. Marcelego Lefebvre’a suspensą a divinis ze względu na jego przywiązanie do tej Mszy i kategoryczne odrzucenie reform. Dopiero w 2007 r., wraz z wydaniem motu proprio (Summorum Pontificum – przyp. red.) papieża Benedykta XVI, przyznano wreszcie, że Msza św. „trydencka” nigdy nie została uchylona.

Za przykładem swego założyciela Bractwo Św. Piusa X raz jeszcze deklaruje przywiązanie do dwutysiącletniej Tradycji Kościoła, czyniąc to w przekonaniu, że ta wierność, daleka od zwykłej nostalgii, rzeczywiście stanowi zbawienne lekarstwo na samozagładę Kościoła.

Menzingen, 17 października 2014 r.

Za: http://news.fsspx.pl/2014/10/komunikat-domu-generalnego-fsspx-ws-beatyfikacji-papieza-pawla-vi/

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Komunikat Domu Generalnego FSSPX ws. beatyfikacji papieża Pawła VI”

  1. Świętość jest z Boga. Kanonizacja wymaga stwierdzenia nadprzyrodzonej interwencji (cudów) za przyczyną kanonizowanego. Co zatem znaczy, że pośpiech pozbawił jakieś kanonizacje wielowiekowej mądrości, poza stwierdzeniem samej zmiany procedury? To brzmi tak jakby proces kanonizacyjny nadawał świętość a nie tylko ją stwierdzał albo jakby kanonizacja była tylko opinią o świętości. Uzasadnieniem tego jest negatywna opinia abp. Marcelego Lefebvre’a, bo trudno za uzasadnienie traktować wzmianki o obecności Diabła (wielu świętych miało bliski kontakt z Diabłem, u św. Jana Marii Vianey’a czy O.Pio posunięty nawet do fizycznych z nim bójek) czy o rozłamach w Kościele (rozłamy towarzyszyły św. Teresie z Avila czy św. Janowi od Krzyża – prześladowanych przez struktury kościelne). Św. Paweł nazywa adresatów swoich listów „świętymi”. Już za życia a nie dopiero po śmierci. Maniera retoryczna czy zbytni pośpiech? Niemądrze jest mówić o świętych? Pierwsi chrześcijanie uważali się za zbawionych czyli świętych. Po chrzcie Rzymu wiara na Zachodzie powoli traciła ten wymiar inicjacji w świętość (w prawosławiu nauka o przebóstwieniu została utrzymana). Od św. Augustyna utrwaliło się w teologii przekonanie, że zbawieni będą tylko nieliczni (nigdy doktrynalnie nie poparte o ile mi wiadomo), bo człowiek jest z natury zły. Między naturą a łaską jest przepaść. Lekarstwem na naturalne zło jednostki jest karząca ręka władzy (logicznie równie złej jak sami karani). Po Trydencie w teologi „natury czystej” stało się to zwyczajną nauką. Jan Paweł II zmienił to drastycznie, kanonizując więcej świętych niż jakikolwiek papież przed nim. Miało być to wyrazem jego nauczania „o powszechnym powołaniu do świętości”. Jest w tym pewna zmiana psychologii i opartej na niej tradycji. Ewangelia opiera się raczej o pozytywne emocje społeczne (miłość, przyjaźń, empatia, zrozumienie, współpraca, zgoda itd.). Ewangelia objawia Boga, który w Trójcy Jedyny sam ma odpowiednie relacje „społeczne”. Religia instytucjonalna bazuje raczej na emocjach utylitarnych związanych z nagrodą i karą. Emocje społeczne mają delikatną naturę. Człowiek dzieli je z niektórymi innymi ssakami, które również opiekują się niedojrzałym potomstwem, wytwarzając przy tym silne więzi społeczne, które będąc podstawą ludzkiej moralności (bez nich moralność jest w ogóle niemożliwa) tworzą ludzki umysł. Niestety homeostaza moralna jest chwiejna. Emocje utylitarne są bardziej podstawowe i by tak rzec bardziej „niezawodne”, mają je również gady i płazy. Lęk zadziała zawsze a empatia nie. Zachowanie matki wpływa na emocje społeczne dziecka bardziej niż na emocje utylitarne. Zwykłe oddzielenie matek od noworodków na oddziałach położniczych i tzw. „zimny chów” (bez kontaktu fizycznego dziecka z matką), powszechnie jeszcze do niedawna praktykowane, daje empirycznie sprawdzalny skutek w postaci wychowania określonych typów osobowych (braki w empatii, egoizm, nerwice, trudności w integracji seksualności itd). Im bardziej szwankują emocje społeczne (im większa instytucjonalizacja religii, im większa rola emocji utylitarnych) tym dystans „natury” i „łaski” jest większy.

  2. „…To brzmi tak jakby proces kanonizacyjny nadawał świętość a nie tylko ją stwierdzał albo jakby kanonizacja była tylko opinią o świętości. …” – skłaniałbym się o interpretowaniu kanonizacji jako „opinii o świętości”. Nie wiem, czy beatyfikacja/kanonizacja jest aktem nieomylnym. Nie wiem, czy zmiany procedur kanonizacyjnych/beatyfikacyjnych nie pociągają aby za sobą także zmian znaczenia pojęć kanonizacja/beatyfikacja. Na zasadzie: kiedyś maraton miał ca. 42 kilometry i trenowało się go tak a tak, teraz maraton ma od 60 do 3000 metrów, czasami oczywiście także ca. 42 km, i trenuje się go tak-a-tak, albo i wcale ( wersji 60m).

  3. „…Od św. Augustyna utrwaliło się w teologii przekonanie, że zbawieni będą tylko nieliczni (nigdy doktrynalnie nie poparte o ile mi wiadomo), bo człowiek jest z natury zły. …” – toż i w Ewangelii było o szerokiej drodze, wąskiej ścieżce i uchu igielnym …

  4. 1/Kanonizację jako opinię może utrzymywać albo modernista (dowolność znaczeń) albo sedewakantysta (Watykan/KK stracił asystencję Ducha Św.). Osobiście bractwo PX uważam za typowych modernistów, więc chodzi im pewnie o tą pierwszą możliwość. 2/ „Wąska ścieżka” uzasadnia „odpowiedniość” (wyrażenie Akwinaty) Objawienia i Zbawienia. Nie byłyby one wcale potrzebne (odpowiednie) gdyby ścieżka była szeroka i każdy (głupi) na nią trafiał. W tym guście naucza też św. Paweł. Nie oznacza to ekskluzywności zbawienia, bo takie pojmowanie weszłoby w sprzeczność z innymi słowami Jezusa: „Szukajcie a znajdziecie, kołaczcie a otworzą wam. Każdy bowiem kto szuka znajduje itd. albo że „najmniejszy w Królestwie Niebieskim jest większy od Jana Chrzciciela, który był największym z urodzonych ludzi” i wielu innych. 3/ Natomiast ucho igielne dotyczy bogatych w mamonę tego świata czyli między innymi w sprawiedliwość, prawo, zasoby i zabezpieczenia, czyli czego innego. 4/ Zdaje się, że już po Augustynie ustaliła się doktryna Czyścca, która znowu jest typowo katolicka. Nie uznają jej np. protestanci i świadkowie Jehowy. Rozumiem, że i Pan również.

  5. A na marginesie warto wspomnieć, że w dobie ekumenizmu świętymi mogą być np. banderowcy ukraińscy. Dokonali oni bowiem „świętego mordu założycielskiego” tj. wzorując się na atamanie Chmielnickim „riezali Lachiw” i naciągali ich na pale, karząc w ten sposób swoich krzywdzicieli. Wypełnili w ten sposób pierwsze przykazanie prawdziwej religii: wymierz sprawiedliwość. Jak wiadomo nędzni chłopi polscy nigdy nie zdobyli się na taki akt „solarnego heroizmu”.

  6. Frustracja. Etykietkowanie. Bezradność intelektualna. Brak logiki. Brak empatii. Walenie na oślep. Szukanie winnego własnych wad. Pogarda. Rozumiem, że niemożność wciągnięcia mnie na pal jest dla Pana bardzo frustrująca. Mógłby Pan ofiarować swoje niewinne cierpienie w jakiejś intencji gdyby nie ta cała pogarda dla Ewangelii „słabych”.

  7. Trudno. Zdrowy człowiek odczuwa w takiej sytuacji psychiczny ból. To jest automatyczna reakcja popędu przyjemności. Broni się: „dlaczego mnie bijesz?”. Ale popęd przyjemności można stłumić „zakręcając sobie pompkę z przyjemnościami” i wtedy odczuwa się tylko poruszenia popędu gniewliwego: nadzieję, odwagę, rozpacz, lęk i gniew – uczucia które zwracają się ku temu co nieprzyjemne. Działania popędu przyjemności nie odczuwa się wtedy. Nienawiść, awersja i smutek (negatywne uczucia pożądliwe) nie pojawiają się w polu świadomości. To by do Pana pasowało: „Dziwne… Niczego nie doświadczyłem”. Wychowanie neurotyka to jest cel wielu tradycyjnych formacji religijnych.

  8. Nadzieja i odwaga wystarczają. Gniew? A po co? Ogranicza przecież trzeźwość myślenia. Chłodna analiza, projekt, decyzja i wykonanie … Pierwsze słyszę, żeby to były objawy nerwicy …

  9. A tak, odporność na zranienie to jest nerwica (brak empatii, stoicyzm – nic mnie nie rusza). Może jeszcze napisze Pan, że „chłodna analiza, projekt, decyzja i wykonanie” to są pożądane owoce np. nabożeństwa drogi krzyżowej? Ręce opadają. Nadzieja i odwaga (tak jak i gniew) są poruszeniami popędu gniewliwego. A „każde poruszenie popędu gniewliwego (vis irascibilis) ma swój początek i zakończenie w popędzie przyjemności (vis concupiscentia)” – jak do znudzenia powtarza Akwinata. Brak odczucia przyjemności w poruszeniu nadziei i odwagi, tak samo jak brak odczucia przykrości (cierpienia) w poruszeniu lęku, rozpaczy i gniewu to typowa nerwica – jeśli przyjąć, że przyczyną niewrażliwości jest tylko tłumienie („zakręcenie sobie kurka z przyjemnościami”). Jeśli przyczyną niewrażliwości jest sama niezdolność do odczuwania a nie tylko jej stłumienie to mamy do czynienia z psychopatią (chorobą psychiczną) a nie nerwicą (zaburzenie emocjonalne). „Chłodne analizy, projekty, decyzje i wykonania” oderwane od motywacji emocjonalnej to cechy psychopaty. Charakterystyczne są dla korporacji, instytucji itp. które w odróżnieniu od ludzi nie przeżywają żadnych emocji i oceniane w kategoriach psychologicznych zachowują się psychopatycznie (np. traktują ludzi jako „zasoby” – na co sam Pan zwracał uwagę). Chłodne myślenie jest w istocie niemożliwe bez udziału emocji (ulegamy złudzeniu funkcji integracyjnej umysłu). Wymowny jest tu stan osób z lezjami kory brzusznoprzyśrodkowej. Są one rzeczywiście (a nie tylko postulatywnie) niezależne od własnych emocji, bo ich uszkodzony mózg nie może „przetwarzać” uczuć). Życie tych chorych to wcale nie ciąg „chłodnych analiz, projektów, decyzji i wykonań” tylko zupełny chaos. Ci ludzie nie są zdolni do samodzielnej egzystencji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *