Lider partii Adam Bartos, w czasie gorących dni na kijowskim Majdanie, jako jeden z nielicznych czeskich polityków definiował ten konflikt, jako sponsorowany przez Waszyngton zamach stanu, a później potrafił opowiedzieć się za walczącymi w Ługańsku i Doniecku za co zresztą został ogłoszony przez neobanderowsko-oligarchiczne władze Ukrainy persona non grata. Za sprawy zagraniczne w partii odpowiada Ladislav Zemanek, który wypowiada się zdecydowanie przeciwko amerykańskiemu imperializmowi, globalizmowi, plutokracji i hipokryzji demoliberalnych elit. Być może właśnie dlatego obaj wymienieni panowie stali się ostatnio ofiarami głośnego procesu.

Co roku 31 marca, Czesi obchodzą rocznicę brutalnego zabójstwa chrześcijańskiej dziewczynki w Polnej w 1899 roku. Zabójstwa tego dokonał Żyd Leopold Hilsner. Podczas tych uroczystości w roku 2015 liderzy Narodowej Demokracji powiedzieli m.in., że „kwestia żydowska nie została jeszcze w dostatecznym stopniu rozwiązana“. Na pozór brzmi to rzeczywiście nieciekawie, ale konsekwencje jakie dotknęły za to Bartosa i Zemanka, przechodzą ludzkie pojęcie. W skrócie, po procesie trwającym kilka miesięcy, obaj zostali skazani na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata!

Na nic tłumaczenie, że wyrażenie „kwestia żydowska“ ma dużo dłuższą historię niż holokaust podobnie, jak i okazało się nie mieć znaczenia, że przecież politycy nie określili, w jaki sposób miałaby ona zostać „rozwiązana“. Wolność słowa w czeskim systemie nie obowiązuje dla tych, którzy przeciwko status quo zdecydowali się wystąpić. I taka może mała refleksja na koniec: wielokrotnie oburzamy się bądź naśmiewamy z zoologicznego antysemityzmu, teorii spiskowych i obwiniania Żydów o całe zło świata – ale powinno być zrozumiałe, że im dłużej takie sytuacje mają miejsce, tym tego rodzaju postawy będą przecież mocniejsze…

Paweł Januszewski