Łagowski: Czy Polskę stać na niepodległość?

Za kilka miesięcy setna rocznica odzyskania niepodległości wejdzie w fazę akademii, defilad, nabożeństw i innych przedstawień i o niepodległości nie będzie już można powiedzieć nic rzeczowego. Niektóre wielkie wartości mają byt negatywny: wolność oznacza brak przymusu, błogostan brak cierpienia, niepodległość jest brakiem podległości. Co człowiek zrobi ze swoją wolnością, a naród ze swoją niepodległością, to inne zagadnienie. Jedni, korzystając z wolności, dokonują czynów chwalebnych, drudzy postępują podle. Dzięki niepodległości jedne narody wspinały się na wyżyny cywilizacji, inne popadały w anarchię oraz tyranię, która po niej zazwyczaj następuje. Świętując niepodległość, warto stawiać sobie pytanie, co w rzeczywistości utraciliśmy, tracąc niepodległość, i czego dokonaliśmy dzięki jej odzyskaniu. Pewien filozof wprowadził pojęcie „wyabsolutnienia wartości”, w czym widział przejaw fałszywej ideologii i takiej lub innej formy umysłowego zniewolenia. W niektórych narodach w pewnych sytuacjach historycznych dochodzi do „wyabsolutnienia”, czyli uczynienia wartością absolutną właśnie niepodległości. Uchodzi za niepodważalny pewnik, że nie ma takiego cierpienia – swojego i cudzego – które byłoby za wielkie jako cena za niepodległość. W imię niepodległości wolno mordować przeciwników, wolno swoich posyłać na śmierć, wolno wystawiać na zniszczenie swoje miasta razem z mieszkańcami i być za takie i jeszcze gorsze czyny uhonorowanym pomnikami, orderami i czym tam jeszcze wymyślonym na takie okazje. Poświęcenie życia, a choćby tylko szczęścia domowego bogu niepodległości przypomina składanie bóstwu ofiar z ludzi, co było prapoczątkiem wielu religii, czego dalekie echo jest słyszalne w znanej nam figurze ukrzyżowania dobrego człowieka w celu zbawienia ludzkości wedle woli jedynego Boga.

Słyszymy zewsząd monotonne zawodzenie ludzi dobrze myślących, że podział na narody jest sztuczny i przestarzały, że „nie masz Greczyna ani Żyda”, że granice powinny być przynajmniej przepuszczalne, skoro jeszcze nie mogą być zniesione (czy istnieje ostra różnica między przepuszczalnością a zniesieniem?), do tego trzeba jeszcze dodać technologiczne fakty dokonane, zbliżające i mieszające ze sobą ludzi wszystkich ras i języków, przedtem rozrzuconych po całym globie jak gdyby dla żartu. Jak w takim świecie jest możliwe „wyabsolutnienie” niepodległości, pozostawienie jej w sferze wielkich ideałów, tam gdzie ją dawni ludzie umieścili? Dziś niepodległość wielu narodom jest nadal potrzebna, ale jest widoczne jak na dłoni, że jest to wartość utylitarna, pragmatyczna, a więc względna, nie absolutna.

W Polsce kwitnie nieumiarkowany kult niepodległości, jak w czasach zaborów, mimo że mamy tę niepodległość. Ale czy naprawdę ją mamy? Rządzący zajmują stanowisko chwiejne. Partia, która rządzi, śpiewa: ojczyznę wolną pobłogosław, Panie, a druga, odsunięta od władzy, głośno lub na migi głosi: ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie.

Ciekawe wydaje mi się to, że tam, gdzie niepodległości nie mamy, wcale nie odczuwamy jej braku. Naukowcy przynajmniej część swoich elukubracji muszą pisać po angielsku, jakby Polska była kolonią angielską lub amerykańską. Gdy w czasie zaborów na uniwersytecie krakowskim wolno było przez dłuższy czas wykładać i pisać tylko po niemiecku, Polacy nie cieszyli się, że dzięki temu nauka polska wchodzi w obieg międzynarodowy, lecz przeklinali przymus niemczyzny i marzyli o uniwersytecie polskojęzycznym. Filozof Trentowski głosił, że chociaż państwa polskiego nie ma, domenę narodową można rozszerzyć, pisząc po polsku dzieła narodowe. W polszczyźnie niepodległość.

Mistrzem ceremonii, jakie odbędą się z okazji stulecia niepodległości, będzie prezydent Andrzej Duda. I tenże sam prezydent Duda jest mistrzem ceremonii, gdy odbywa się instalowanie w Polsce uzbrojonych oddziałów armii Stanów Zjednoczonych. Zarówno prezydent Duda, jak inni rządzący teraz i poprzednio nie uważają, że ich rola przy oddziałach amerykańskich jest tylko ceremonialna. Mają oni takie wyobrażenie o relacjach polsko-amerykańskich, że jeśli polski rząd będzie wystarczająco długo prosił, to Ameryka nie będzie miała innego wyjścia, jak tylko spełnić te prośby. Czasami tylko upiera się przy biurokratycznych drobiazgach, jak wizy, których nie chce znieść, ale jeśli chodzi o bazy wojskowe na terenie Polski, to zawsze w końcu ulegnie polskim żądaniom.

Nie ma sposobu na to, aby poinformować polskich polityków – i Polaków w ogóle – jaki jest rzeczywisty stosunek amerykańskiego establishmentu do Polski. A jest on pogardliwy i lekceważący, a w chwili obecnej, tzn. w lutym 2018 r., nawet nieprzyjazny, bo Amerykanie nie dają się nabrać na puste gesty, pochlebstwa i inne pozory, natomiast sami doskonale potrafią sprawiać pozory. Polacy zaś z tego są znani w świecie od dawna, że słabiutko rozróżniają pozory od rzeczywistości. Stany Zjednoczone systematycznie przesuwają swoje bazy wojskowe w pobliże granic Rosji, bo mają w stosunku do tego państwa pewne zamiary. Ja tych zamiarów nie oceniam, one występują z nieuniknionością praw natury, niczym ocieplenie klimatu, z tym że nie o jakimkolwiek ociepleniu można tu mówić, lecz najpierw o zimnej, a później o gorącej wojnie regionalnej, w której Polska razem z Prybałtyką ma role do odegrania jako zapalnik i pobojowisko. Może jest tak, jak mówię, a może inaczej, myśli polityczne dziecka wojny, którym jestem, zawsze będą się obracać wokół wojny jako sprawy najważniejszej.

Windowanie niepodległości do sfery najwyższych ideałów politycznych ma w sobie coś kłamliwego, gdy idzie w parze z entuzjastycznym instalowaniem obcych baz na swoim terytorium. Niech więc prezydent Andrzej Duda znajdzie w czasie celebrowania setnej rocznicy okazję do uroczystego oświadczenia: rezygnujemy z pełnej niepodległości, żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo, które naszym zdaniem – niektórzy mówią, że błędnym – jest zagrożone od wschodu. Degradujemy niepodległość do rzędu wartości podrzędnych, relatywnych i tak będziemy ją przedstawiać w naszej polityce historycznej.

Bronisław Łagowski

Tekst ukazał się w „Przeglądzie” i na stronie https://www.tygodnikprzeglad.pl/

Click to rate this post!
[Total: 14 Average: 4.3]
Facebook

1 thought on “Łagowski: Czy Polskę stać na niepodległość?”

  1. Dobre pytanie. Ja obstawiam, że nie, dlatego że państwa katolickie generalnie zostały zdruzgotane przez modernizm i nie sądzę, żeby Polska zdołała się jakoś ustawić w modernistycznym świecie. Polska jest zbyt rozbita wewnętrznie i ma zbyt duże braki wobec innych państw. Nadto Polacy nie nadają się charakterologicznie do modernizmu, bo modernizm ma charakter amoralny i imperialny. Jest nastawiony na intensyfikację bogactwa i wpływów wąskiej elity polityczno-ekonomicznej, a więc bierze pod uwagę tylko skuteczność. Poza tym, modernizm jest dla ludzi o charakterach dworaków, a Polacy takich charakterów nie mają

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *