Manifest Grupy Badań i Studiόw nad Cywilizacją Europejską (GRECE). Część III – ostatania

Oto trzecia i ostatnia część pochodzącego z 2000 r. manifestu GRECE (dwie poprzednie części są dostępne tu: https://konserwatyzm.pl/artykul/10998/manifest-grupy-badan-i-studiw-nad-cywilizacja-europejska-gre; https://konserwatyzm.pl/artykul/11182/manifest-grupy-badan-i-studiw-nad-cywilizacja-europejska-gre). Część ta zawiera dużo mniej niż poprzednie dwie części błędόw filozoficznych. Zasadnicze błędy wytknięto tym razem w tekście. W przygotowaniu komentarz do całości.

Antoine Ratnik

KIERUNKI

1.                  Przeciw zacieraniu rόżnic i przeciw trybalizmowi – o wzmocnienie tożsamości

Nie mające w dotychczasowej historii ludzkości precedensu zagrożenie homogenizacją, prowadzi świat – ktόremu zagraża – do nawrotu paroksyzmόw tożsamości: do krwawych irredent, konwulsyjnych, szowinistycznych nacjonalizmόw i do prymitywnej trybalizacji. Odpowiedzialność za pojawienie się tych nagannych postaw ponosi przede wszystkim globalizacja (polityczna, ekonomiczna, technologiczna, finansowa) – są one bowiem jej produktem. Odmawianie jednostkom prawa do tego, aby mogły wpisać się w zbiorowe tożsamości odziedziczone w trakcie dziejόw i narzucanie im ujednoliconej wizji świata zaowocowało paradoksem. System zachodni doprowadził do narodzin szalonych form samoafirmacji.

Strach przed Tym Samym zastąpiony został przez strach przed Innym. We Francji sytuację pogarsza kryzys państwa. Od dwóch wieków państwo francuskie pragnęło mieć monopol na społeczeństwo i na jego symbolikę. Osłabienie państwa we Francji powoduje w tym kraju pustkę większą, niż w innych krajach zachodnich. Kwestia tożsamości stanie się więc w nadchodzących dziesięcioleciach coraz ważniejszym zagadnieniem. Obalając systemy społeczne, ktόre zapewniały jednostkom miejsce w uznanym porządku, nowoczesność istotnie zachęciła do stawiania pytań dotyczących tożsamości, wzbudzając pragnienie poszukiwania czegoś solidnego, a zarazem bycia uznanym na scenie publicznej. Ale ani nie pragnęła ani nie potrafiła tych pragnień zaspokoić. „Upowszechniona turystyka” jest wyłącznie śmieszną alternatywą na zamknięcie w sobie.  

Wobec uniwersalistycznej utopii i partykularystycznych konwulsji, Nowa Prawica potwierdza siłę zróżnicowania, które nie jest ani stanem przejściowym do wyższego stanu jedności, ani drugorzędnym detalem życia prywatnego, ale stanowi samą substancję bytu społecznego. Różnice te biorą swόj początek oczywiście z urodzenia (różnice etniczne, językowe), ale mają także charakter polityczny. Obywatelstwo oznacza zarówno przynależność, zależność, co i udział w życiu publicznym, które jest wielopoziomowe: równie dobrze można być zarówno obywatelem swojej dzielnicy, miasta, regionu, swojego narodu i Europy, zgodnie z naturą władzy będącej udziałem każdego stopnia suwerenności. Ale nie można jednak być obywatelem świata gdyż „świat” nie jest kategorią polityczną. Kto chce być obywatelem świata, ten pragnie uczynić obywatelstwo czymś zależnym od abstrakcji, rodem ze słownika nowej klasy liberalnej.

Nowa Prawica broni sprawy ludόw, gdyż według niej prawo do bycia rόżnym ma sens tylko wtedy, kiedy jest powszechne: posiada się prawo do obrony własnej inności tylko wtedy, kiedy jest się gotowym bronić tego prawa tak samo dla innych, co oznacza, że prawo do bycia innym nie może zostać użyte dla wykluczenia innych. Nowa Prawo występuje również w obronie grup etnicznych, języków i kultur regionalnych zagrożonych w swym istnieniu. Broni lokalnych religii i wspiera ludy walczące przeciwko zachodniemu imperializmowi.

2. Przeciwko rasizmowi – o prawo do bycia innym

Nie można definiować rasizmu jako pochodzącej z wyboru jednostek czy grup preferencji dla endogamii. Narόd żydowski na przykład zawdzięcza swe przeżycie wyłącznie odmowie małżeństw mieszanych. Wobec inflacji uproszczonych dyskursόw,  mόw propagandowych i moralizatorstwa, wrócić musimy do prawdziwego znaczenia słów: rasizm jest teorią, ktόra zakłada albo to, że między rasami istnieją jakościowe nierówności tej natury, iż możemy globalnie wyróżnić rasy „wyższe” i  ”niższe”  lub też, iż wartość jednostki jest całkowicie zależna od jej przynależności rasowej, albo wręcz, że fakt rasowy jest głównym czynnikiem eksplikatywnym historii ludzkości. Te trzy założenia przyjmowane były w przeszłości jednocześnie lub oddzielnie. Wszystkie trzy są fałszywe. Jest prawdą, że rasy istnieją i że rόżnią się w odniesieniu do pewnych statystycznie wyizolowanych szczegόłόw, ale nie ma między nimi absolutnych różnic jakościowych. Dodatkowo nie ma jakiegoś paradygmatu, ktόry by na tyle przekraczał gatunek ludzki, że umożliwiałby jego ogόlną hierarchizację. Jest rόwnież jasne, że wartość danej jednostki mierzy się podług jej własnych cech.

 Rasizm nie jest chorobą umysłu, spowodowaną przez przednowoczesne uprzedzenia czy przesądy (liberalna bajka o irracjonalności jako o źródle wszelkiego zła społecznego).

 Rasizm to fałszywa doktryna, ktόrej data pojawienia się w historii jest znana, a która ma swoje źródło w pozytywistycznym scjentyzmie,  ktόry twierdzi, iż można „naukowo” zmierzyć bezwzględną wartość ludzkich społeczeństw, i w społecznym ewolucjonizmie, który rozumie historię ludzkości jako unitarny rozwόj podzielony na „etapy” odpowiadające różnym fazom „postępu”.  Pewne ludy miałyby być, czasowo lub na stałe, bardziej „zaawansowane” niż inne.

Rasizmowi przeciwstawia się antyrasizm. Istnieje antyrasizm uniwersalistyczny i antyrasizm rόżnicujący. Pierwszy osiąga w gruncie rzeczy ten sam rezultat, co rasizm, ktόry potępia. Uczulony na różnice tak samo jak rasizm, uniwersalistyczny antyrasizm uznaje u ludόw wyłącznie ich wspólną przynależność do gatunku ludzkiego i wykazuje tendencję do rozumienia ich specyficznych tożsamości jako przejściowych lub wtórnych. Umieszczając się w ściśle asymilacjonistycznej perspektywie, zrόwnuje Innego z Tym Samym, a to z definicji uniemożliwia mu poszanowanie odmienności. Antyrasizm rόżnicujący, do którego przyznaje się Nowa Prawica uznaje, że nieredukowalna wewnętrzna różnorodność rodzaju ludzkiego jest bogactwem. Staramy się naddać temu, co powszechne, pozytywny sens, ale nie przeciwko różnicom, lecz właśnie czyniąc z rόżnic nasz punkt wyjścia. Dla Nowej Prawicy walka z rasizmem nie znaczy ani negacji istnienia ras, ani woli roztopienia ich w niezróżnicowanej całości, ale znaczy odrzucenie zarazem marginalizacji jak i asymilacji.

Ani apartheid, ani melting-pot! Proponujemy akceptację Innego jako Drugiego w ramach dialogu i obopόlnego wzbogacenia.

3. Przeciwko imigracji – za kooperacją

Ze względu na swą szybkość i na masowy charakter, imigracja osiedleńcza, jaką dziś znamy w Europie jest niewątpliwie negatywnym zjawiskiem. Jest to zasadniczo maszyna do przymusowego wykorzenienia, czego motywy są zarówno ekonomiczne – zorganizowana lub spontaniczna migracja z krajów biednych i gęsto zaludnionych do krajόw bogatych, lecz mniej prężnych demograficznie – co i symboliczne – przyciąganie cywilizacji zachodniej narzuca się dzięki dewaluacji rdzennych kultur i idealizacji konsumpcjonistycznego stylu życia.

Odpowiedzialność za imigrację ponoszą przede wszystkim kraje uprzemysłowione, a nie imigranci. To kraje uprzemysłowione, po tym jak narzuciły międzynarodowy podział pracy, zredukowały człowieka do statusu przenośnego towaru. Imigracja nie jest czymś pożądanym ani dla imigrantów, którzy musieli opuścić swój kraj i udać się do innego, gdzie potraktowani zostali jako siła posiłkowa będąca funkcją potrzeb gospodarczych, ani dla gospodarzy, którzy stają się świadkami brutalnych zmian w swoim otoczeniu ludzkim i urbanistycznym, i ktόrym nie dane było wypowiedzieć się w kwestii przyjęcia imigrantόw. Jest jasne, że nie rozwiąże się problemόw krajów trzecich uciekając się do masowych transferόw populacji. Nowa Prawica opowiada się więc za restrykcyjną polityką imigracyjną, idącą w parze ze zwiększeniem kooperacji z krajami Trzeciego Świata, w ktόrym organiczne więzy solidarności i tradycyjne style życia są wciąż żywotne, co pozwoliłoby na przezwyciężenie zachwiania rόwnowagi wywołanego przez liberalną globalizację.

Co do ludności pochodzenia imigranckiego, która obecnie żyje we Francji, złudzeniem byłoby spodziewać się jej masowego powrotu do krajόw pochodzenia. Narodowe państwo jakobińskie nigdy nie było w stanie rozwiązać tego problemu inaczej, niż proponując model czysto indywidualnej asymilacji w ramach abstrakcyjnego obywatelstwa, nie uznającego ani zbiorowych tożsamości, ani różnic kulturowych. Ilość imigrantów, dystans kulturowy, ktόry niekiedy oddziela ich od autochtonόw, a zwłaszcza głęboki kryzys, dotykający wszystkie tradycyjne tygle integracyjne (partie, związki zawodowe, religię, szkołę, wojsko, etc.) czyni dziś ten model coraz mniej wiarygodnym. Nowa Prawica uważa, że tożsamość etniczno-kulturowa różnych wspólnot żyjących dziś we Francji musi przestać być ograniczana do domeny prywatnej i że znaleźć musi ona swe prawdziwe uznanie w sferze publicznej. Nowa Prawica opowiada się więc za modelem zbliżonym do wspólnotowego,  co umożliwiłoby osobom pragnącym zachować swe korzenie podtrzymanie struktur życia zbiorowego właściwego dla ich wspόlnoty bez konieczności asymilacji. Taka polityka zbliżona do wspόlnotowej mogłaby znaleźć swόj wyraz w oddzieleniu pojęcia obywatelstwa od pojęcia narodowości.

[GRECE nie opowiada się tutaj za społeczeństwem złożonym ze wspόlnot, jak to się dzieje np. w USA, ale za społeczeństwem uznającym wspόlnoty, tak jak to było np. w I RP i za możliwością istnienia w dowodzie osobistym dwόch rόżnych rubryk: narodowość i obywatelstwo; np. obywatel francuski, narodowość wietnamska. Dzisiejszy kodeks narodowości Republiki Francuskiej nie dopuszcza takiej możliwości i kto staje się obywatelem francuskim – jednocześnie nabywa narodowość francuską, czyli de iure ( i coraz częściej de facto) zaczyna być uznawany za Francuza, pojętego jako spadkobierca Rewolucji 1789 roku – przyp. A.R.].

4. Przeciw seksizmowi – za uznaniem rodzajόw

Różnica między płciami jest pierwszą i najbardziej podstawowa różnicą naturalną, gdyż nasze człowieczeństwo zapewnia swą własną reprodukcję właśnie dzięki tej rόżnicy. Jako że, jest pierwotnie naznaczona przez podział na płci, ludzkość nie jest jedna, lecz dwojaka. Wychodząc poza biologię, różnica między płciami unaocznia się w rodzaju męskim i żeńskim, które determinują w życiu społecznym dwa sposoby postrzegania innych i świata. Istnienie natury męskiej i żeńskiej z trudnością tylko może podlegać negacji, co nie przeszkadza, że osoby każdej z tych dwu płci mogą odbiegać od swego modelu płciowego albo z uwagi na przypadek genetyczny, albo na wybόr socjokulturalny. Jednakże, ujmując globalnie, bardzo liczne wartości i postawy dają się podzielić na kobiece i męskie, według funkcji płci najbardziej zdatnej do ich kultywowania. Dzieje się tak w przypadku np. współpracy i konkurencji, mediacji i represji, powabu i dominacji, wspόlczucia i obojętności, relacji między tym, co konkretne i tym co abstrakcyjne, emocjonalne i racjonalne,  tym, co uczuciowe i tym, co apodyktyczne, intuicją syntetyczną czy analityczną – każda z tych cech jest wzniesiona na fundamencie jednej z płci. Nowoczesny paradygmat abstrakcyjnego i nietożsamego seksualnie indywiduum, pochodzący z ideologii „nierόżnicowania”, która zaciera różnice płciowe, nie jest wcale mniej szkodliwy dla kobiet niż tradycyjny seksizm, ktόry  przez wieki całe uznawał kobiety za niekompletnych mężczyzn. Jest to pośrednia forma męskiej dominacji, której głównym efektem było wykluczenie kobiet z dziedziny życia publicznego, tak, aby ostatecznie jednak je przyjąć, ale pod warunkiem, że pozbędą się kobiecości.

Twierdząc, że płeć męska i żeńska to wyłącznie społeczne konstrukcje („nikt nie rodzi się kobietą, jedynie się nią staje”) uniwersalistyczny feminizm wpadł w pułapkę androcentryzmu, co polega na prόbie dostosowania się do  abstrakcyjnych „uniwersalnych” wartości, które są w ostatecznej instancji wartościami męskimi. Nowa Prawica opowiada się za feminizmem rόżnicującym; pragnieniem, aby różnica płci mogła znależć swόj wyraz w sferze publicznej i domagamy się poszanowania i afirmacji specyficznie żeńskich praw (prawo do dziewictwa, prawo do macierzyństwa) równocześnie wspierając w obliczu zarówno seksizmu jak i utopi dominacji męskiej promocję tak samo mężczyzn jak i kobiet poprzez afirmację i stwierdzenie równej wartości im właściwych natur.

5. Przeciwko Nowej Klasie – za autonomią wychodzącą od bazy

Uniformizująca się dziś cywilizacja zachodnia promuje planetarny awans kasty rządzącej, której legitymację zapewnia wyłącznie logiczno-symboliczna manipulacja znakami i wartościami aktualnego systemu. Aspirująca do nieustannego wzrostu kapitałowego i pragnąca ostatecznego triumfu inżynierii społecznej Nowa Klasa, sama określa armaturę środkόw masowego przekazu, dużych firm krajowych i międzynarodowych, organizacji międzynarodowych i głównych agend państwowych. Nowa Klasa produkuje i wszędzie powiela ten sam typ ludzki: zimne kompetencje, racjonalność oderwana od rzeczywistości, abstrakcyjny indywidualizm, utylitarystyczne przekonania, powierzchowny humanitaryzm, pogarda dla historii, notoryczna ignorancja, oddalenie od doświadczenia osobistego, poświęcenie tego, co rzeczywiste dla tego, co wirtualne, skłonność do korupcji, nepotyzm i kumoterstwo. Proces ten jest częścią składową logiki koncentracji i homogenizacji globalnej dominacji. Im więcej władza oddala się od obywatela, tym mniejszą odczuwa potrzebę, aby uzasadnić swoje wybory i uprawomocnić swoje rozkazy. Im więcej społeczeństwo oferuje zadań czysto mechanicznych, tym mniej staje się otwarte na wartościowe jednostki; im więcej sfera prywatna narusza granice dziedziny publicznej, tym mniej ogόł uznaje zasługi indywidualne; im bardziej trzeba wykonywać funkcję, tym mniej można odgrywać rolę. W ten sposόb Nowa Klasa depersonalizuje i odziera z poczucia odpowiedzialności ludzi realnie zarządzających zachodnimi społeczeństwami.

Od zakończenia zimnej wojny i upadku bloku sowieckiego Nowa Klasa znowu skonfrontowana jest z szeregiem konfliktów (pomiędzy kapitałem a pracą, równością i wolnością, sferą publiczną i prywatną), ktόre starała się oddalić przez ostatnie półwiecze. Jednocześnie nieefektywność jej zarządzania, rozrzutność i prόżność jej wysiłkόw stają się coraz bardziej oczywiste. System dąży do zamknięcia się w sobie, kooptując wymienne trybiki, podczas gdy ludy odczuwają obojętność lub złość wobec elity menadżerόw, która nie mówi już tym samym językiem co one. We wszystkich głównych kwestiach społecznych pogłębia się przepaść między rządzącymi powtarzającymi te same technokratyczne slogany o konieczności utrzymania instytucjonalnego chaosu i rządzonymi, ktόrzy ponoszą konsekwencje tego stanu rzeczy w swym życiu codziennym. Zarazem medialny spektakl stara się odwracać uwagę od świata realnego i kierować ją ku światu przedstawionemu. Na gόrze dominuje technokratyczna mowa-trawa, moralizatorskie brednie i dające poczucie bezpieczeństwa dochody; na dole mamy bolesną konfrontację z rzeczywistością, natarczywe pytanie o sens i pragnienie wspólnoty wartości.

Aby zaspokoić aspiracje ludu, który dla „elit” ma wyłącznie pogardę, a  dla tradycyjnych podziałów politycznych (dziś  już nieaktualnych) obojętność, należy przyznać więcej autonomii podstawowym strukturom życia codziennego (nomoi). Aby odtworzyć bardziej przyjazne, bliskie człowiekowi – z dala od anonimowości, wolne od masowego urynkowienia wartości – a także nie podlegające procesowi reifikacji stosunki społeczne i warunki społecznego bytowania umożliwiające zbiorową wyobraźnię twórczą zdatną do specyficznej reprezentacji projekcji świata, wspólnoty muszą mieć możność decydowania o sobie we wszystkich dziedzinach, które ich dotyczą, a ich członkowie  muszą uczestniczyć we wszystkich etapach demokratycznej debaty i procesu podejmowania decyzji. Nie chodzi o to, żeby państwo opiekuńcze, biurokratyczne i technokratyczne miało poddać się decentralizacji zmierzającej w kierunku wspόlnot. To same społeczności powinny przyznać państwu prawo do interwencji ale wyłącznie w tych obszarach, w których nie mają kompetencji.

6. Przeciw jakobinizmowi – za Europą federalną

Pierwsza, zakończona Pokojem Westfalskim wojna trzydziestoletnia oznaczała konsekrację państwa narodowego jako dominującej formy organizacji politycznej. Druga wojna trzydziestoletnia (1914-1945) była – przeciwnie do pierwszej – początkiem ich rozpadu. Wyrosłe z monarchii absolutnej i rewolucyjnego jakobinizmu  państwo narodowe jest dziś zbyt duże, aby pokonać małe trudności i zbyt małe, aby rozwiązać wielkie problemy. W zglobalizowanym świecie (w oryginale lit. „w zglobalizowanej planecie”- termin „planeta” zdradza wpływy New Age w myśli Nowej Prawicy – przyp. AR.) przyszłość należy do wielkich zespołόw cywilizacyjnych zdolnych do zorganizowania się w koncentryczne przestrzenie i  do bycia na tyle silnymi, by mόc oprzeć się wpływom zewnętrznym. Wobec Stanów Zjednoczonych i nowych, rodzących się cywilizacji, Europa musi przybrać kształt federalny i uznać autonomię wszystkich swych elementów, organizując współpracę wszystkich regionów i narodów, które ją tworzą. Cywilizacja europejska ma być rezultatem zsumowania, a nie negacji jej historycznych kultur, dzięki czemu Europejczycy będą zdolni powrócić do pełnej świadomości ich wspólnych korzeni. Zasada pomocniczości powinna być zwornikiem takiej Europy. Na wszystkich szczeblach, niższy organ władzy może delegować swoje uprawnienia do wyższego tylko w tych dziedzinach, które leżą poza jego domeną kompetencji.

Europa (zachodnia, środkowa i wschodnia) musi się zreorganizować od stόp do głόw. Reorganizacja ta dokona się przeciw tradycji centralistycznej konfiskującej wszystkie uprawnienia wszystkich szczebli władzy; przeciwko Europie biurokratycznej i technokratycznej zatwierdzającej porzucenie suwerenności bez przeniesienia ich na wyższy szczebel; przeciw Europie, która byłaby tylko i wyłącznie ujednoliconą przestrzenią dla wolnego handlu; przeciw „Europie narodów” – prostemu słupkowi egoizmόw narodowych, co wcale nie chroni przed nawrotem wojen między państwami kontynentu; przeciw „narodowi europejskiemu”, który byłby tylko rozszerzonym odrostem jakobińskiego państwa narodowego. Aktualne państwa muszą stać się w swym wnętrzu federacjami, po to, aby mόc lepiej stowarzyszyć się między sobą, przy wielości wewnętrznych ustrojόw ograniczonej wspólną regułą. Każdy szczebel stowarzyszenia powinien posiadać swą funkcję i własną godność, ktόre nie pochodziłyby z nadania wyższej instancji, ale opierałyby się na woli i zgodzie wszystkich zainteresowanych.

Szczytowi takiej budowli przypadałyby tylko decyzje dotyczące zfederowanych narodów i wspólnot jako całości: dyplomacja, wojsko, naczelne decyzje w kwestiach gospodarczych, ustalanie podstawowych norm prawnych, ochrony środowiska, itp. Integracja europejska jest również konieczna w niektórych obszarach badań naukowych, przemysłu i nowych technologii przekazu informacji. Jednolita waluta powinna być administrowana przez centralny bank podporządkowany europejskiej władzy politycznej.

7. Przeciw depolityzacji – za wzmocnieniem demokracji

Demokracja nie pojawiła się wraz z Rewolucją 1789 roku, ale od czasόw greckiego miasta – państwa i dawnych „wolności germańskich” jest stałą tradycją Europy. Nie sprowadza się ani do przeszłych „demokracji ludowych” znanych z krajów Europy Wschodniej ani do obecnie dominującej w krajach zachodnich liberalnej demokracji parlamentarnej. Demokracja nie oznacza ani systemu partyjnego, ani zespołu procedur obecnych w liberalnym „państwie praworządnym”, ale przede wszystkim system, w którym suwerenem jest lud.

Nie jest wieczystą dyskusją, ale decyzją podjętą z troską o dobro wspólne. Lud może delegować suwerenność przywódcom, ktόrych wyznacza, ale  nie wolno mu zrezygnować z niej na ich korzyść. Rządy większości wyłonionej przez głosowanie nie znaczą, że prawda zależna jest od stanowiska większości. Prawo rządόw większości to jedynie technika pozwalająca zapewnić ściślejszą zgodność poglądów między ludźmi i ich liderami. Wreszcie, demokracja jest systemem będącym w stanie najsprawniej zarządzać pluralizmem społeczeństwa poprzez pokojowe rozwiązywanie konfliktόw wynikających z rόżnic ideowych i najlepiej zabezpieczającym pokojowe relacje między większością a mniejszością w sytuacji, w ktόrej wolność słowa przyznana mniejszości wynika z jej zdolności do stania się   jutrzejszą większością.

W demokracji, gdzie lud jest podmiotem władzy ustanawiającej, podstawową zasadą jest równość polityczna. Zasada równości politycznej jest odmienna od zasady równości wszystkich ludzi wobec prawa – ta druga zasada nie może zaowocować żadną formą rządu, gdyż rόwność wszystkich ludzi jest równością apolityczną, jako że brakuje jej wspόldopełnienia przez możliwą nierówność. Demokratyczna równość nie jest zasadą antropologiczną (nie mówi nam nic o naturze człowieka); nie twierdzi wcale, jakoby wszyscy ludzie byli równi z natury, formułuje tylko tezę, że wszyscy obywatele są politycznie równi, gdyż wszyscy przynależą tak samo do tego samego organizmu politycznego. Jest to więc równość substancjalna i ufundowana na zasadzie wspόlnej przynależności. Jak każda zasada polityczna,  pociąga ona za sobą możliwość rozróżniania, w tym wypadku między obywatelami i tymi, ktόrzy nimi nie są. Centralną kategorią demokracji nie jest więc ani jednostka, ani ludzkość, ale całość obywateli konstytuujących organizm polityczny jakim jest lud. Demokracja jest ustrojem, ktόry sytuuje źródła prawowitości władzy w ludzie i tym samym dąży do osiągnięcia możliwie najwyższej wspόltożsamości rządzących i rządzonych. Substancjalna, egzystencjalna różnica między jednymi, a drugimi nie może nigdy więc być różnicą jakościową. Owa wspołtożsamość jest politycznym wyrazem tożsamości ludu, który za pośrednictwem rządzących nabywa zdolności do politycznego unaocznienia siebie samego we wzroku swej własnej świadomości. Istnienie demokracji zakłada więc jako jej podmiot lud, zdolny do politycznego działania w sferze spraw publicznych. Absencja wyborcza i ucieczka w prywatność odbierają jej sens.

Demokracja jest dziś zagrożona przez szereg nadużyć i patologii: przez kryzys przedstawicielstwa, wymienialność programόw politykierskich, podejmowanie decyzji bez konsultacji z ludem, choć przecież rzeczone decyzje wpływają na jego życie, korupcję i technokratyzację, samodyskwalifikację partii politycznych, które stały się maszynkami do uzyskiwania mandatόw i ktόrych przywódcy nie są dobierani ze względu na kompetencje do czynienia wyborόw politycznych, przez depolityzację wynikająca z dwubiegunowej dynamiki ekonomia-moralność, wreszcie przez  przewagę lobbies działających na rzecz  swych interesόw partykularnych ze szkodą dla dobra publicznego. Dodajmy, że punktem wyjścia dla takiego stanu rzeczy jest nowoczesna problematyka polityczna. Wszystkie partie polityczne są mniej lub bardziej reformistyczne, a rządy mniej lub bardziej bezsilne. “Zdobycie władzy” w leninowskim sensie tego terminu nie prowadzi już dziś do niczego. W świecie układzikόw i układanek możliwy jest bunt, ale nie rewolucja.
Wznowienie demokracji nie oznacza więc ograniczenia się jedynie do demokracji przedstawicielskiej, ale dążenie do wdrożenia na wszystkich szczeblach prawdziwej demokracji uczestniczącej gdyż to, co dotyczy wszystkich powinno być sprawą wszystkich. To dlatego należy usunąć państwo z polityki (w oryginale „désétatiser” – dosłownie: „odpaństwowić” – przyp. AR.) odtwarzając fundamentalne przestrzenie obywatelskie (w oryginale „espaces citoyens” – neologizm demoliberalny; powinno być „civils” – przyp. A.R.). Każdy obywatel powinien być aktorem dobra publicznego, każde dobro wspólne musi zostać uznane za takie i jako takie bronione w ramach  konkretnego kontekstu politycznego. Klient-konsument, bierny widz i „beneficjent praw” w sektorze prywatnym zniknie tylko wtedy, kiedy wprowadzi się radykalnie zdecentralizowaną formę demokracji oddolnej, każdemu nadając funkcję w dynamice wyboru i kontroli swego losu. Należy wznowić referenda przeprowadzane z inicjatywy ludowej. Wobec  aktualnej wszechwładzy pieniądza – jedynej  najwyższej władzy w nowoczesnym społeczeństwie – należy w możliwie jak najwyższym stopniu dokonać rozdziału między bogactwem i władzą polityczną.

8. Przeciw produktywizmowi – za podziałem pracy

Praca (łac. tripalium – narzędzie tortur) nigdy nie zajmowała centralnego miejsca w archaicznych lub tradycyjnych społeczeństwach, włącznie z tymi, które nigdy nie znały niewolnictwa. Pracę wykonuje się w odpowiedzi na przymus konieczności i dlatego praca nie realizuje naszej wolności – w przeciwieństwie do dzieła, ktόre pozwala na samorealizację. To nowoczesność w swej produktywistycznej logice totalnej mobilizacji zasobów uczyniła pracę zarówno wartością samą w sobie jak i głównym sposobem uspołecznienia i iluzoryczną formą emancypacji oraz jednostkowej autonomii („wolność przez pracę”).

Funkcjonalna, racjonalna i zmonetaryzowana, “heteronomicznie” pojęta praca, ktόrą jednostki wykonują częściej z musu niż z powołania, ma w tej perspektywie sens tylko w ramach wymiany towarowej i wpisuje się wyłącznie w buchalteryjną logikę obliczeniową. Produkcja odpowiada konsumpcji, ktόrą „ideologię potrzeb” przedstawia jako faktyczną rekompensatę za czas stracony na produkcję. Starodawne przysługi wynikające z sąsiedztwa zostały stopniowo poddane logice zarobku, zobowiązując w ten sposόb ludzi do pracy dla innych po to, aby zapłacić tym, którzy pracują dla nich. (Zob.  całkowity zanik konfraterii świeckich katolikόw zajmujących się – bez wynagrodzenia pieniężnego – grzebaniem umarłych z tej samej wsi; zanik ten ma miejsce z korzyścią dla ponadnarodowych koncernόw trumienno-pogrzebowych wystawiających rachunki za inhumacje przyp. – A.R.).

 Postawy darmowości i wzajemności uległy stopniowej erozji w świecie, w którym nic już dziś nie ma wartości, ale za to wszystko ma swoją cenę (to znaczy w sytuacji gdy to, czego nie można zdeterminować i określić ilościowo w kategoriach pieniężnych uznawane jest za niepotrzebne lub nieistniejące).

 W społeczeństwie złożonym z pracownikόw pobierających stałą pensję często traci się swój czas usiłując zarabiać na życie.

Nowością jest to, że dzięki nowym technologiom wytwarzamy teraz więcej dóbr i usług zatrudniając przy tym coraz mniej ludzi. Te „zyski w wydajności” czynią ze zjawisk takich jak bezrobocie i niepewność jutra rzeczywistość strukturalną, a nie cykliczną. Wspierają one zresztą również logikę kapitału, który korzysta na bezrobociu i delokalizacji jednostek produkcji, gdyż fenomeny te zmniejszają siłę przetargową pracowników. Wynika z tego, że człowiek nie tylko stał się przedmiotem wyzysku, ale i stał się coraz bardziej bezużyteczny; marginalizacja zastąpiła alienację w świecie globalnie coraz bogatszym, ale posiadającym coraz więcej biednych, co  oznacza koniec klasycznej teorii „transferu” Alfreda Sauvy.

Ponieważ powrót do pełnego zatrudnienia jest niemożliwy, należy zerwać z logiką produktywizmu i rozważyć stopniowe wychodzenie z logiki pracy najemnej jako centralnego narzędzia socjalizacji. Redukcja czasu pracy jest rzeczywistością od dawna obecną i dezaktualizuje ona biblijny nakaz „Będziesz pracował w pocie czoła”. (Powyższy fragment świadczy o częściowym nieuctwie autorόw manifestu – w Średniowieczu, a więc w okresie pełnej realizacji „biblijnego nakazu” liczba dni wolnych od pracy w Europie zbliżona była do stu w ciągu rok, podczas gdy dziś jest ich tylko ok.70 na rok; dodatkowo praca wykonywana była w niewielkiej odległości od domu i najczęściej całą rodziną; przerywana wspόlnym spożywaniem posiłku i wspόlną modlitwą, np. na Anioł Pański – przyp. A.R).

 Wynegocjowana redukcja czasu  pracy i jej podział wraz z możliwością elastycznego rozkładu zadań są więc czymś, co należy zachęcać; trzeba rόwnież popierać elastyczną organizację czasu pracy (praca w ujęciu rocznym, urlopy bezpłatne, formacje szkoleniowe itp.) dla wszystkich „heteronomicznych” zadań; trzeba pracować mniej, aby pracować lepiej i znaleźć czas, aby żyć. Wobec tego, że żyjemy w społeczeństwie, w którym podaż produktόw rynkowych stale się rozszerza, ale i rośnie liczba ludzi, których siła nabywcza jest w stadium stagnacji lub wręcz umniejszenia, niezbędne jest również, aby stopniowo oddzielić pracę od dochodόw, rozważając możliwość wprowadzenia ogólnego zasiłku „z uwagi na istnienie” lub minimalnego dochodu obywatelskiego, ktόry byłby wypłacany wszystkim obywatelom bez żadnych wymagań od urodzenia aż do śmierci.

9. Przeciwko finansowemu biegowi na złamanie karku – o gospodarkę w służbie życia

Arystoteles odróżniał „ekonomię”, która ma na celu zaspokojenie potrzeb ludzi od „krematystyki”, której jedynym celem jest produkcja, obrót i zawłaszczanie pieniądza. Kapitalizm przemysłowy został stopniowo zdominowany przez kapitalizm finansowy dążący do uzyskania maksymalnej, krótkoterminowej rentowności kosztem rzeczywistego stanu gospodarek krajowych i długoterminowego interesu ludόw. Ta metamorfoza ujawniła swe oblicze poprzez dematerializację księgowości przedsiębiorstw, wprowadzenie negocjabilności kredytu i poprzez niepohamowaną spekulację, niekontrolowaną emisję niepewnych obligacji, zadłużenie osób prywatnych, firm i krajów, pierwszoplanową rolę międzynarodowych inwestorów i funduszy inwestycyjnych nastawionych na zysk ze spekulacji etc. Wszechobecność kapitału umożliwia rynkowi finansowemu narzucenie swej woli politykom. Gospodarka rzeczywista poddana została prawom niepewności i ryzyka, podczas gdy ogromna, globalna finansowa bańka mydlana pęka regularnie w coraz to innych regionach, powodując tym sposobem zanieczyszczenia rozprzestrzeniające się w całym systemie.

Również i myśl ekonomiczna unieruchomiła się w pętli dogmatόw karmionych matematycznym formalizmem, który twierdzi, że tytuł „nauki” wymaga oddalenia wszystkich elementów niekwantyfikowalnych. W ten sposόb wskaźniki makroekonomiczne (PKB, PNB, wspόłczynnik wzrostu, itp.) nie mówią nic na temat rzeczywistego stanu społeczeństwa. Katastrofy, wypadki czy epidemie są księgowane pozytywnie, ponieważ dodają wigoru działalności gospodarczej.

Na przeciw aroganckiego bogactwa, które myśli tylko o tym, jak  powiększyć się dzięki spekulacji możliwej w związku z istnieniem nierówności i cierpień, ktόre ono samo wygenerowało, musimy postawić na gospodarkę w służbie człowieka, dając pierwszeństwo rzeczywistym potrzebom jednostek i jakości ich życia poprzez ustanowienie podatku od międzynarodowego przepływu kapitałόw, anulowanie zadłużenia Trzeciego Świata, dokonując jednocześnie drastycznej rewizji modelu „rozwoju”. Skupić się należy w pierwszym rzędzie na samowystarczalności i zaspokojeniu potrzeb rynkόw krajowych; trzeba zerwać z systemem międzynarodowego podziału pracy, umożliwić emancypację lokalnych gospodarek wobec dyktatu Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zgodzić się na przyjęcie socjalnej i ekologicznej reguły dla ramowej kontroli międzynarodowego handlu. Wreszcie, należy stopniowo wyjść z podwójnego impasu stworzonego przez nieskuteczną gospodarkę planową i hiperkonkurencyjną, poprzez wzmocnienie trzeciego modelu (stowarzyszenia, kasy samopomocy i spółdzielnie), a także organizacje wzajemnej  pomocy (lokalne systemy gospodarki wymiennej) oparte na wspóŁodpowiedzialności, bezpłatnym członkostwie i nielukratywnym statusie.

10. Przeciw gigantyzmowi – w obronie społeczności lokalnych

Tendencja do gigantyzmu i do koncentracji wyprodukowała wyizolowane jednostki; wyizolowane, a więc wrażliwe i bezbronne. Powszechność zjawisk takich jak marginalizacja i niepewność społeczna to logiczne konsekwencje tego systemu, który zwalcował wszystkie poziomy wzajemności i solidarności. Wobec dawnych, wysokościowych kominόw dominacji, ktόre dziś już nie budzą zaufania, wobec biurokratyzacji, która coraz szybciej osiąga poziom niekompetencji, wkraczamy w płynny świat sieci kooperatyw. Stara opozycja między społeczeństwem obywatelskim a homogenicznym, monopolistycznym państwem opiekuńczym została stopniowo zastąpiona przez pojawienie się całej sieci płodnych w prawa organizacyjne i dyskusyjne ciał kooperatywno- operacyjnych. Wspólnoty te powstają na wszystkich szczeblach życia społecznego. W rodzinie, w dzielnicy, w wiosce i na osiedlu, w życiu zawodowym i w sferze wypoczynku. Egzystencja skrojona na miarę człowieka może zostać odtwarzana wyłącznie na poziomie lokalnym; egzystencja, która nie będzie dzielić,  uwolniona od nacisku imperatywόw szybkości, mobilności i wydajności, napędzana przez wspólne wartości i zasadniczo zorientowana na dobro wspólne. Solidarność nie może już być postrzegana jako efekt anonimowej równości (źle) gwarantowanej przez państwo opiekuńcze, ale jako wynik wzajemności wytworzonej przez społeczności oddolne i organiczne, podejmujące wyzwanie wzajemnego ubezpieczenia i gwaranta więzόw proporcjonalnej sprawiedliwości. Tylko odpowiedzialni członkowie odpowiedzialnych społeczności mogą ustanowić sprawiedliwość społeczną nie będącą synonimem polityki zasiłkόw.

Powrót do szczebla lokalnego, który może być ewentualnie ułatwiony przez kolektywną pracę na odległość, pozwoli rodzinom odzyskać ich naturalną funkcję wychowawczą, socjalizującą i wspόłwspierającą, co umożliwi interioryzację norm społecznych dziś pojmowanych już tylko jako narzucone z zewnątrz. Rewitalizacja lokalnych społeczności powinna iść w parze z odrodzeniem tradycji ludowych (folkloru), ktόrych nowoczesność spowodowała zanik lub – co gorsza – uczyniła je przedmiotem handlu. Poprzez podtrzymywanie atmosfery życzliwości i wspόlnego świętowania, tradycje uczą rytmu życia i tworzą systemy odniesień.

Celebrując zarówno należną wiekowi cześć jak i i pory roku, ważkie momenty w życiu i w cyklu przyrody, tradycje ludowe karmią wyobraźnię symboliczną i podtrzymują więzi społeczne. Nigdy nie są statyczne, ale stale odnawialne.

11. Przeciw miastom z betonu – ku miastom na miarę człowieka

Urbanistyka cierpi od pięćdziesięciu lat z powodu skutkόw dyktatury brzydoty, nonsensu i krótkowzrocznych rozumowań. Betonowe blokowiska bez perspektyw, bezduszne osiedla domkόw jednorodzinnych, szare przedmieścia robiące za komunalne składowiska odpadów, niekończące się centra handlowe zniekształcające rogatki wielkich  miast, obfitość anonimowych „nomenslandόw” nastawionych na zabieganych użytkowników, wielkomiejskie śródmieścia wydane wyłączności handlu i pozbawione tradycyjnego życia (kawiarni, uczelni, teatrόw, kin, skwerόw itp.), budynki w rόżnych stylach rzucone bez ładu i składu, zrujnowane dzielnice, zaniedbane między kolejnymi remontami lub – wręcz przeciwnie – stale monitorowane przez straż i kamery, wyludnienie wsi i przeludnienie miast – oto wspόłczesna urbanistka.

Nie buduje się już siedlisk dla życia, ale buduje się po to tylko, aby przetrwać w środowisku zniekształconym przez prawo maksymalnego zysku i racjonalnej funkcjonalności.

Tymczasem skupisko to przede wszystkim to, co skupia. Czynności takie jak praca, przemieszczanie się, życie, nie oznaczają wyizolowanych funkcji, ale złożone akty dotyczące całości życia w społeczeństwie.

Miasto musi zostać ponownie pomyślane jako miejsce spotkań wszystkich naszych możliwości, labirynt naszych namiętności i działań, a nie jako wyraz geometrycznego planowania i chłodnej racjonalności. Zresztą, architektura i urbanistyka wpisują się rόwnież w  konkretną historię i w określoną geografię, ktόrych muszą  być odzwierciedleniem. Pociąga to za sobą konieczność rewitalizacji zakorzenionego i harmonijnego urbanizmu, rehabilitację stylów regionalnych, rozwój średnich miast i sieci osad wokół regionalnych stolic, a także włączenie terenów wiejskich do całości zasiedleniowej, stopniowe niszczenie blokowisk i zespołόw handlowych, eliminację wszechobecnej reklamy  jak i zrόżnicowanie środkόw transportu, zniesienie dyktatury prywatnego samochodu, rozwόj transportu towarowego koleją żelazną, rewitalizację kolektywnych środkόw przewozu pasażerόw z uwzględnieniem wymogów ochrony środowiska.

12. Przeciwko demonicznej technice – ku ekologii integralnej

W skończonym świecie wszystkie krzywe nie mogą stale rosnąć. Zasoby i wzrost są ograniczone. Szybki i powszechny rozwój, na całej planecie, zachodniego rozmachu produkcji i konsumpcji doprowadziłby w rezultacie w ciągu kilkudziesięciu lat do niemal całkowitego wyczerpania wszystkich zasobόw naturalnych oraz do szeregu zmian klimatycznych i atmosferycznych o nieprzewidywalnych dla gatunku ludzkiego konsekwencjach. Zniekształcenie natury, galopujące zubożenie różnorodności biologicznej, alienacja człowieka poprzez maszynę, degradacja jakości żywności, ktόrą spożywamy, jasno unaoczniają nam, że „coraz więcej” nie jest synonimem „coraz lepiej”.  Stwierdzić to, jednoznacznie zrywając z ideologią postępu jak  i z każdą monolinearną koncepcją historii,  to właśnie to, co słusznie zauważyły ruchy ekologiczne. Wymaga to od nas, abyśmy stali się świadomi naszej odpowiedzialności wobec organicznych i nieorganicznych światów, pośrόd których żyjemy.

„Megamaszyna” uznaje wyłącznie prawo rentowności. Musimy przeciwstawić mu prawo odpowiedzialności, ktόre nakazuje obecnemu pokoleniu działać tak, aby pokolenia przyszłe mogły żyć w świecie, który nie będzie ani mniej piękny, mniej bogaty i mniej różnorodny, niż ten, ktόry my dziś znamy. Trzeba również potwierdzić prymat „być” nad „mieć”. Wychodząc poza powyższe, ekologia integralna wzywa nas do przezwyciężenia nowoczesnego antropocentryzmu i nabycia świadomości współprzynależności człowieka do kosmosu. Ta immanentna transcendencja czyni z przyrody partnera, a nie przeciwnika . Nie unicestwia ona specyfiki człowieka, ale zaprzecza jego ekskluzywnemu miejscu, jakie nadaje mu chrześcijaństwo i klasyczny humanizm. (Kolejna pomyłka autorόw manifestu – „klasyczny humanizm” jest bowiem antytezą chrześcijańskiego teizmu i całość kontrrewolucyjnej myśli katolickiej, poczynając od św. Ignacego z Loyoli jest przede wszystkim i nade wszystko  krytyką „klasycznego humanizmu”  – przyp. AR.)

Pysze ekonomii i prometeizmowi techniki, ekologia integralna przeciwstawia umiar i poszukiwanie harmonii. Należy doprowadzić do globalnej konsultacji i ustanowić w jej wyniku wiążące normy dla ochrony bioróżnorodności – człowiek ma obowiązki także wobec zwierząt i roślin – i zmniejszenia zanieczyszczenia atmosfery. Zanieczyszczające atmosferę firmy i jednostki administracyjne powinny zostać opodatkowane proporcjonalnie do negatywnych skutkόw wydalanych odchodόw. Pewien stopień dezindustrializacji sektora rolno-spożywczego powinien przyczynić się do rozwoju lokalnej produkcji i konsumpcji, a także do zrόżnicowania źródeł zaopatrzenia. W krajach Trzeciego Świata systemy szanujące cykliczne odnawianie zasobów naturalnych powinny zostać zachowane i priorytetowo wprowadzone w społeczeństwach „rozwiniętych”.

13. O wolność intelektualną i o przywrócenie kontrowersji

Chyląca się ku upadkowi myśl nowoczesna, niezdolna do odnowy, bezradna i bez złudzeń co do klęski swych poczynań  stopniowo przerodziła się w prawdziwą policję intelektualną, której zadaniem jest ekskomunikowanie tych wszystkich, którzy odbiegają od założeń dominującej ideologii. Dawni, dziś „skruszeni” rewolucjoniści,  sami doszlusowali do Systemu, zachowując jednakże ich młodzieńcze zamiłowanie do czystek i do klątw. Ta nowa zdrada intelektualistów opiera się na dyktaturze opinii publicznej ukształtowanej przez media posługujące się logiką histerycznej katarsis, kojącego sentymentalizmu lub selektywnego oburzenia. Zamiast próbować zrozumieć nadchodzące stulecie ( XXI wiek – przyp. A.R.) wyciąga się nieaktualne kwestie i wysuwa  argumenty, które są tylko środkami do  zdyskwalifikowania lub do usunięcia przeciwnika. Sprowadzenie polityki do optymalnego zarządzania coraz bardziej problematycznym wzrostem gospodarczym wyklucza zresztą podjęcie decyzji o radykalnej zmianie społeczeństwa lub po prostu wyklucza nawet możliwość otwartej dyskusji co do ostatecznego celu zbiorowego działania.

Kontrowersja ideowa została unicestwiona: nie dyskutuje się już tylko donosi, nie argumentuje się już, tylko oskarża, nie uwidacznia tylko narzuca. Wszelka myśl czy dzieło podejrzane o „odchylenie” lub „zboczenie” jest przedmiotem oskarżeń o świadome lub nieświadome sympatie dla idei uznawanych za odpychające. Niezdolni do rozwijania własnej myśli lub refutacji idei przeciwnika  cenzorzy wyruszają na polowanie nawet na refleksję poprzedzająca wyrażone idee. We Francji to bezprecedensowe zubożenie krytycznego myślenia spotęgowane jest jeszcze przez paryskie zadufanie w sobie, co ogranicza krąg “dozwolonych środowisk” do kilku dzielnic stolicy. Doszło do tego, że zapomnieliśmy już na czym polegają normalne reguły debaty. Zapominamy, że wolność opinii, której znikanie tak łatwo akceptujemy w zasadzie nie dopuszcza wyjątku. Obawiając się wyborόw i aspiracji ludu, władze wolą ignorancję mas.

Aby rozerwać ten łańcuch zniewolenia, Nowa Prawica opowiada się za powrotem do krytycznego myślenia, a jednocześnie działa na rzecz całkowitej wolności wypowiedzi. Przeciwko cenzurze, przeciwko myślowym jednorazόwkom i marności stylόw myślenia, Nowa Prawica ogłasza, bardziej niż kiedykolwiek indziej, potrzebę prawdziwego wysiłku w dziedzinie myśli. Opowiadamy się za powrotem do dyskusji o ideach, z pominięciem dawnych barier, które utrudniają wzajemną pracę ponad podziałami i nowe syntezy. Wzywa do utworzenia wspólnego frontu wolnych umysłόw przeciw epigonom Trissotina, Świętoszka i Torquemady.

Tłum. Antoine Ratnik

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *