Marksizm i religia. Walka z Bogiem, czy reakcja na czyny ludzi?

Od red. nacz.: Poniższy tekst ma wymiar informacyjny o tym jak na kwestię religii, a chrześcijaństwa w szczególności zapatruje się myśl marksistowska. Nie wyraża on też stanowiska redakcji, a jedynie ukazuje sposób myślenia marksistów na tą ważną kwestię. Zachęcamy do polemik z artykułem!

Zdecydowałem się opracować skrócony z konieczności zarys relacji marksizmu i religii. Wiem, że temat ten postrzegany jest w różnych środowiskach w sposób uproszczony i jednostronny. Lewica o profilu obyczajowym prezentuje niekiedy postawę wojowniczego ateizmu, będącego często lustrzanym odbiciem wojowniczego antykomunizmu reprezentowanego przez Kościół w różnych okresach. Widzę potrzebę takiego artykułu, gdyż jest to jedna z kwestii, co do których uproszczony skrajnie ogląd jest ciągle powielany bez żadnej refleksji i używany jako oręż w walce politycznej przeciw lewicy marksistowskiej w myśl prostego schematu – konfliktu Boga i diabla. A schemat ten, jak pokazują fakty i konteksty często pomijane milczeniem jest równie uczciwy jak np. ocena klasyfikująca podział ruchu robotniczego na patriotyczny i zaprzedany obcej idei, kosmopolityczny, wrogi narodowi.

W początkowym, jeszcze przedmarksowskim okresie rozwoju tego ruchu na ziemiach polskich, określanym niekiedy jako etap socjalizmu utopijnego, jego drogi z myślą religijną wydawały się zbieżne. Podobna do kościelnej wizja społeczeństwa jako wspólnoty prowadziła socjalistyczno-chrześcijańskich mistyków w kierunku przekonania, że obalając obecny ustrój, lud wykonuje równocześnie plan Boga który wybrał go do realizacji wielkiej misji, a jej  zwieńczeniem jest wprowadzenie Królestwa Bożego na ziemi. Religia, związana szczególnie z epoką Chrystusa miała być nośnikiem wspólnoty, choć nie uznawano władzy hierarchicznej Kościoła. Identyfikowali oni swoje dążenia z przekazem Ewangelii św. Mateusza, zgodnie z którym Chrystus nie przyniósł na ziemię pokoju, ale miecz. Inaczej na sprawy religii zapatrywał się marksizm. Klasycy tej myśli nie traktowali nigdy tej problematyki w oderwaniu od procesu historycznego, życia ekonomicznego i walki klasowej. Ich zdaniem zjawiska religijne mają źródła i znaczenie społeczne, a za formą religijną kryje się zawsze pozareligijna treść o określonym zabarwieniu społeczno-politycznym. W myśl tych przekonań religia miała stanowić wyrastającą z konkretnych przesłanek ziemskich, pełniących określone funkcje polityczne, ideologiczne, światopoglądowe i moralne, jedną z form świadomości społecznej. Poddawali krytyce to, że ówczesne formy życia religijnego sankcjonowały nieludzkie warunki egzystencji związane z podziałem klasowym. Nie chodziło tu bowiem o analizę jedynej, ponadczasowej istoty religii. Klasycy analizowali religie funkcjonujące w konkretnych warunkach, religie związane z panowaniem określonych grup społecznych, czyli klas i etapów społecznych, funkcjonujące w konkretnych społecznościach i spełniające w nich określone funkcje. Wiązało się to także z dostrzeganiem, że chrześcijaństwo nigdy nie było jednolite pod względem światopoglądowo-ideologicznym i w ramach tej samej religii ścierały się ze sobą różne przeciwstawne tendencje społeczno-polityczne. Tym samym marksiści dostrzegli prawidłowość, że ruchy społeczno-polityczne odwołujące się do jednakowo brzmiących zasad religijnych mają często odmienny i przeciwstawny wobec siebie charakter. Dlatego odróżniali oni światopogląd religijny od ideologii społeczno-politycznej głoszonej przez kościoły.

Ta postawa związana była z nastawieniem na konsekwentny i rewolucyjny humanizm i ze świadomym określeniem, że dla człowieka najwyższą wartością winien być drugi człowiek, a „obalenie wszystkich stosunków, w których człowiek jest istotą poniżoną, ujarzmioną i godną pogardy” jest „kategorycznym nakazem”, jak ujmował to Marks w Przyczynku do heglowskiej filozofii prawa pisanym w końcu 1843 roku.

Celem było stworzenie wspólnoty, po obaleniu klasy utrzymującej przemocą władzę przy użyciu również przemocy w postaci rewolucji. Wspólnota ta miała mieć charakter zrzeszenia, w którym – zacytuję Manifest Komunistyczny – „swobodny rozwój każdej jednostki jest warunkiem swobodnego rozwoju wszystkich”.

W odpowiedzi na tezy Manifestu Komunistycznego i rosnącą popularność zawartych w nim idei, zwierzchnictwo Kościoła zareagowało serią encyklik wymierzonych w podstawy ideowe rodzącego się ruchu robotniczego. Socjalizm naukowy będący programem działania społecznego i teorią uzasadnioną niezależnie od racji o charakterze zarówno religijnym, jak i antyreligijnym, został w nich przedstawiony jako narzędzie diabła, przy równoczesnym uznaniu jego społecznych uwarunkowań. Nie chcąc zrażać myślących klasowo robotników papiestwo potępiało równocześnie werbalnie kapitalistyczny wyzysk. Marksizm został w nich odmalowany jako koncepcja, której celem jest wykorzystanie istniejących sprzeczności do szerzenia chaosu i zniszczenia przemocą rodziny, religii i wszelkich wartości. Twierdzenie takie mogło wynikać jedynie z nieporozumienia lub ze złej woli, gdyż w myśl tej koncepcji socjalizm nie miał prowadzić do rozprzężenia i krwawej anarchii, lecz być programem walki o najbardziej sprawiedliwe formy życia społecznego, w którym wszyscy ludzie pracy mogliby rozwijać wszechstronnie swoje możliwości i talenty osobiste. Program budownania socjalizmu rozwijającego się etapami ku komunizmowi poprzez dyktaturę proletariatu, rozumianą przez treść klasową państwa, a nie despotyczne rządy można bowiem uzasadnić nie uciekając się ani do tezy, że Bóg istnieje, ani do dowodzenia, że Boga nie ma, gdyż opiera się on na racjach naukowych i ideowo-moralnych. Dlatego nie można powiedzieć, że socjalizm jest ateistyczny, podobnie, jak nie jest teistyczny. Jest to natomiast ruch o istocie wyzwoleńczej i humanistycznej. Stąd też wspólna walka z kapitalistyczną opresją ludzi wierzących i niewierzących i ich współpraca przy budowie nowego ustroju jest nie tylko możliwa, ale wręcz pożądana.

Papiestwo nie poprzestało jednak w swojej antymarksistowskiej krucjacie na słowach, ale powstały katolickie związki zawodowe odgrywające w rzeczywistości rolę łamistrajkową. Ideologiczne ataki Kościoła Katolickiego w stronę marksizmu i początków państw socjalistycznych i twierdzenia o potrzebie trzeciej drogi, z biegiem czasu coraz wyraźniej zmierzały w kierunku poparcia idei korporacjonizmu, nie zagrażającego interesom klasowym wielkiego kapitału. Wynikało to z tego, że artykułowane przez katolickie zwierzchnictwo krytyczne oceny kapitalizmu formułowane najczęściej z towarzyszącym im pełnym niezrozumienia i dogmatycznym atakiem na komunizm, zawierały negatywne elementy jedynie w odniesieniu do skutków ubocznych tej formacji społeczno-ekonomicznej, a nie przyczyn, z których te skutki wynikały.

Przyczyny te tkwiły w traktowaniu przez Kościół własności prywatnej środków produkcji pochodzących z pracy najemnej jako świętość nienaruszalną. Skutkiem tej postawy było nastawienie nie na  gruntowną przebudowę stosunków klasowych i społecznych i usunięcie przyczyny wyzysku, ale na złagodzenie jego skutków, tak by nie naruszyć równocześnie dóbr posiadaczy.  Rzuca się tutaj w oczy niekonsekwencja, pozwalająca wzywać do ochrony własności pochodzącej z pasożytnictwa, wyzysku cudzej pracy, która pochodzi z odrzucenia narzędzi klasowej analizy. Jest to oczywista niekonsekwencja, bo jak ktokolwiek może aspirować do obrony wartości moralnych, jeśli sankcjonuje porządek społeczny oparty na niesprawiedliwości i niemoralnym pomnażaniu zysków polegających na pasożytowaniu na owocach cudzej pracy?  Pasożytowaniu, którego początek bierze udział w wyzysku kolonialnym, którego mechanizmy są następnie reprodukowane w tzw. krajach rozwiniętych.

Z tej postawy zajętej przez Kościół wynikają praktyczne konsekwencje. Stąd dążenie katolickich związków zawodowych do odebrania ruchowi robotniczemu jego klasowej natury, prowadzenie ich w kierunku ugody z właścicielami, a w skrajnych przypadkach ograniczanie manifestowania solidarności z tzw. wykluczonymi (by nie używać klasowych kryteriów) do poparcia akcji charytatywnych, albo wręcz modlitwy o nie zamknięcie zakładu pracy. Wszystko to mieściło się w polityce tzw. łagodzenia skutków systemu kapitalistycznego, ale nigdy nie było władne zlikwidować de facto ani jego przyczyn, ani wynikających z tego wcale ubocznych skutków. Przypomina to podawanie środków przeciwbólowych zamiast podjęcie próby skutecznego leczenia, bądź terapię przeciw katarowi, przy ostrym zapaleniu płuc.

Stanowisko papiestwa przełomu wieków w kwestii ruchów nie tylko socjalistycznych, ale w ogóle postępowych, poprzedzających jeszcze wyłonienie się tej idei odcisnęło się również na historii Polski. Tu trzeba przypomnieć pomijane często obecnie karty takie, jak poparcie konfederacji targowickiej przy potępieniu konstytucji 3 maja, odwrócenie się od wszelkich ruchów narodowowyzwoleńczych i wzywanie do lojalności wobec panującego, w tym przypadku mocarstw zaborczych.  Omówię krótko najbardziej wymowny przykład tej polityki.

Papież Pius X zabierając głos w jednej ze swoich encyklik z 3 grudnia 1905 r. w kwestii trwającej jeszcze przez około dwa lata  w Rosji i na ziemiach polskich rewolucji wymierzonej tyleż w podstawy carskiego absolutyzmu, co ucisk narodowy i klasowy wyzysk, dokonał potępienia klasy robotniczej. Głowa Kościoła stwierdziła wówczas zwracając się do „mieszkańców Polski pod rządem rosyjskim” : „Najważniejsze czynniki, z których inne jak ze źródła wypływają, są te stronnictwa ludzi niespokojnych, którzy mają za zadanie burzyć wszystkie prawa, którzy za pomocą propagandy, insynuacji i zuchwałych spisków pragną lud owładnąć terrorem, żeby go w końcu strącić w ohydne przestępstwa z wielką dla ustroju społecznego szkodą… Dzięki tłumowi, który ich zachęca i daje im broić bezkarnie, najwięksi zbrodniarze, którym pomieszanie praw boskich zdaje się rzeczą naturalną i przyzwoitą, popełniają zbrodnie straszne, których by się wstydziły narody najbardziej barbarzyńskie”.

Istotnym kontekstem tych słów jest to, że w tym czasie rewolucjoniści tacy, jak  Marcin Kasprzak, Stefan Okrzeja, Henryk Baron, Jozef Montwiłł-Mirecki i wielu innych kładli swe życie na szali nierównej walki z caratem. Jednak na potępienia wyroków śmierci na tych bohaterów walki o wyzwolenie narodowe i społeczne i nazwania ich po imieniu zbrodniami papież Pius X się nie zdobył. Wezwał natomiast wiernych do… czynnej walki w obronie ładu i porządku przed „wichrzycielami” w obronie monarchii, do „dochowania wierności i uszanowania panującym, jako Bogu wykonującemu władzę przez człowieka”.

W tej samej encyklice papież nie omieszkał poddać surowemu potępieniu strajków szkolnych polskiej młodzieży. „Nie możemy pominąć usilnej rady, aby młodzież oddana nauce nie strajkowała nigdy dla celów politycznych”.  Myślę, że sens i znaczenie tych słów powinni dobrze zapisać sobie w pamięci i zrozumieć ci, którzy wymazując z historii fakty o pieśniach rewolucyjnych śpiewanych przez członków dziecięcych komitetów strajkowych, a szczególnie dziewczęta, o łączeniu się ich z pochodami robotniczymi, w których maszerowali ich rodzice, co dzieci te ginąc od kul rządowych siepaczy przypłacały życiem, tworzą równocześnie legendy o wyłącznie katolickim obliczu tych strajków. Gdyby tak było, zapewne Pius X nie gromiłby w tak ostrych słowach młodzieży strajkującej dla celów politycznych.

Nie skąpiąc na początku encykliki wyrazów „głębokiego ojcowskiego uczucia… dla całego narodu polskiego” Pius X zamykał ją słowami: „ Przed zakończeniem tego pisma chcemy publicznie podziękować waszemu potężnemu Monarsze. Napominamy też wszystkich, aby z nadanych świeżo praw obywatelskich oględnie, ale starannie korzystali… W każdej chwili gotowiśmy, jako miłujący Polskę Waszą ojciec, zwracać się z przełożeniami do Przepotężnego Monarchy o polepszenie Waszej doli”.

Stanowisko to jak widać brało się z przekonania, że władca reprezentuje wolę bożą na ziemi, a więc zamach na jego rządy jest uderzeniem w boski porządek. Z perspektywy umęczonego zaborami i rozdzieranego przez klasowe sprzeczności społeczeństwa, było jednak czymś godzącym w jego żywotne interesy, nakazem ugięcia karku wobec obcej przemocy i krwawych represji caratu, który tłumienie antyrządowych robotniczych demonstracji potrafił realizować nawet stawiając polskich arystokratów, jak np. hrabia Przeździecki na czele akcji pacyfikacyjnych, w czasie których mordowano uczestników robotniczych demonstracji.

Zmierzając do zakończenia tego wątku, muszę jeszcze zwrócić uwagę na kwestię przedstawianą obecnie w sposób najdelikatniej mówiąc bardzo jednostronny i z pominięciem wielu kontekstów, czyli konfliktu między młodą władzą radziecką po Rewolucji Październikowej a religią. Wbrew obecnie rozpowszechnianej wersji, kluczową kwestią było to, że Kościół stanął po stronie „świętej własności prywatnej” i współpracującej z państwami interwenckimi kontrrewolucji, pomagając jej nie tylko agitacją podżegającą wiernych do antyradzieckich wystąpień, ale pieniędzmi i bronią wspierając podziemne grupy terrorystyczne. Kończyło się to rozlewem krwi.

Takie wystąpienia miały miejsce m.in. w Piotrogrodzie przed soborem Kazańskim, przed cerkwią Matki Boskiej Bolesnej, soborem św. Włodzimierza, w dzielnicy Piotrogrodzkiej, cerkwią Matki Boskiej Orędowniczki na Borowej itd. Pobici zostali członkowie komisji rekwizycyjnej i pojedynczy obywatele, usiłujący uspokoić tłum, byli ranni. W mieście Szuja komisję powitano kamieniami i sztachetami. Dla uspokojenia tłumu przybyli czerwonoarmiści. Powitały ich wystrzały z tłumu. W strzelaninie, która się wywiązała, zginęły 4 osoby, 10 zostało rannych. Pod wieczór zostały przeprowadzone aresztowania. Na procesie sądowym wyjaśniło się, że wystąpienie zostało przygotowane wcześniej przez szereg kapłanów, przez kupców, eserowców itd. 11 osób spośród głównych organizatorów przelewu krwi, zostało skazanych na najwyższy wymiar kary, szereg uczestników wystąpień dostało od 1 roku do 5 lat więzienia, 14 osób zostało uwolnionych od kary. Na prośbę tegoż duchowieństwa 6 osób z 11 skazanych na najwyższy wymiar kary zostało ułaskawionych.

            W postanowieniu Biura Politycznego KC RKP(b) z 18 maja 1922 r. zwrócono uwagę: „Złagodzenie kary sześciu skazanym było uzasadnione wyłącznie widokami na możliwość wyjścia maksymalnie naprzeciw petycji postępowego duchowieństwa z najmniejszym uszczerbkiem dla istoty wyroku, sprawiedliwego w stosunku do wszystkich jedenastu”.

Także wyżsi duchowni polscy zajmowali niejednokrotnie postawę proimperialną popierającą np. aneksję przez Polskę Ziem Wschodnich. Przykładowo biskup diecezji mińskiej Zygmunt Łoziński, którego proces beatyfikacyjny jest w toku, w osobnym memorandum wzywał Piłsudskiego do zajęcia Białorusi po Dniepr i Dźwinę już w marcu 1919 r. Dlatego właśnie, a nie z powodu praktyk religijnych miejscowi bolszewicy poszukiwali i w końcu 1920 r. aresztowali biskupa. Ciekawostką jest, że młodzi komuniści z Czerwonego Pułku Rewolucyjnej Warszawy, formacji wojskowej w Rosji składającej się z Polaków i walczącej ramię w ramię z Armią Czerwoną zaoferowali pomoc w schwytaniu tego duchownego, znając jego postawę. 

Trzeba do tego dodać, że po wojnie domowej, chcąc odbudować zdewastowany i rozgrabiony przez wycofujących się białogwardzistów i ich sojuszników kraj, bolszewicy stanęli przed ciężkim dylematem, skąd pozyskać fundusze na pomoc dla głodującego ludu, w warunkach, gdy państwu robotników i chłopów odmawiano kredytów. To od samych wiernych wypłynęły pierwsze żądania konfiskat majątku, który przecież zgromadzono poprzez wielowiekowe dziesięciny ludu.

Przytoczę fragment wspomnień Elżbiety Drabkiny:

„Pierwsze rezolucje domagające się przekazania kosztowności cerkiewnych na zakup zboża dla głodujących napłynęły od parafian wiejskich cerkwi. Następnie gmina za gminą zaczęły podejmować uchwały tejże treści. Z wszystkich krańców ziemi radzieckiej ruszyli do Moskwy delegaci ze wsi, posypały się depesze i rezolucje, do których dołączyła się także część niższego duchowieństwa.

Martwe pięści głodujących dobijały się do drzwi cerkiewnych skarbców i władza radziecka wydała dekret o konfiskacie kosztowności cerkiewnych na rzecz głodujących. W odpowiedzi na to patriarcha Tichon rozesłał orędzie do duchowieństwa i do wiernych, w którym uznał za świętokradztwo konfiskatę, a nawet dobrowolne ofiarowywanie kosztowności cerkiewnych. Świętokradcy mieli być karani wyłączeniem z Cerkwi i anatemą. Wzywał do obrócenia się przeciwko władcom ciemności, by, z pomocą boską zgładzić z oblicza ziemi ów ród rozwiązły i przewrotny, który się targnął zuchwale na nietykalne dobro nasze”.

Przed i po Rewolucji Październikowej Lenin przestrzegał wielokrotnie przed waśniami o charakterze antyreligijnym. Mimo to, kiedy w styczniu 1921 roku chodzący do cerkwi przy Wojskowej Akademii Medycznej w Piotrogrodzie poprosili, by uchylić rozporządzenie o likwidacji cerkwi, kierując swoją petycję na ręce wodza rewolucji, Lenin zareagował na to zwracając się do członka Kolegium Ludowego Komisariatu Sprawiedliwości i zarazem przewodniczącego Związku Bezbożników – „Towarzyszu Krasikow! Czy właściwe jest, nawet w szczególnych warunkach, zamieniać cerkiew w klub? Czy mamy do czynienia z jakimiś szczególnymi warunkami? Czy nie lepiej uchylić to i zwrócić cerkwi?”

A warto dodać, że stało się to jeszcze zanim Cerkiew w odezwie Patriarchy Tichona dokonała potępienia kontrrewolucji, terrorystycznych zamachów na władzę radziecką i obcej interwencji.

Skądinąd wiadomo, że w chwili śmierci Lenina, Tichon stwierdził: „Ideowo my z Włodzimierzem Iljiczem Leninem, rzecz jasna, nie zgadzaliśmy się, ale mam o nim zdanie jako o bardzo dobrym człowieku o w istocie duszy chrześcijańskiej”. W tym kontekście ciekawa jest również kompletnie dzisiaj zapomniana wypowiedź nieprzejednanego krytyka komunizmu Prymasa kardynała Stefana Wyszyńskiego, który podczas rozmowy z udziałem Kazimierza Kąkola, którą sam sprowadził na wątek historycznego znaczenia Rewolucji Październikowej z okazji jej 60-lecia przyznał jej „trwały wkład do dorobku kultury ogólnoludzkiej”, który „przez zwrot ku człowiekowi pozostaje wartością trwałą”.

W tworzonej obecnie wersji historii nie ma też miejsca na kwestię np. jak Episkopat pod naciskiem Wyszyńskiego zobowiązał się do zwalczania wszelkiej działalności podziemnej przeciw rządowi powojennej Polski w porozumieniu z władzami w roku 1950. Tak teraz pisze się historię  na nowo z marginalizacją i bagatelizowaniem lub pominięciem wątków nie pasujących do ogólnego obrazu.

I to w najlepszym razie. W dobrym tonie jest nie tylko pomijanie świadectw burzących konstruowaną misternie tezę, pochodzących niekiedy z tego samego opracowania czy zespołu archiwalnego. Na przykład, w zeszłym roku  doszło do opublikowania aż do przesady tendencyjnej i prozachodniej książki Tomasza Pompowskiego „Armia Boga kontra Imperium Zła”, do której pozytywnych bohaterów obok Wojtyły czy Wyszyńskiego autor zalicza m.in. Reagana, Josepha Mc Carthy’ego (któremu zarzuca jednak …zbytnią pobłażliwość wobec rzekomo wszechobecnych moskiewskich  agentów) czy Normana Podchoretza. Z dzieła tego można wyczytać, że wybielany przez autora z zarzutu prania brudnych pieniędzy z watykańskiego Banco Ambrosiano, którymi finansował m.in. działania „Solidarności” arcybiskup Paul Marcinkus miał powody, by od dzieciństwa nienawidzić komunizmu, gdyż znał go bardzo dobrze zaznając rządów radzieckich na rodzinnej Litwie. Dla Pompowskiego nie jest żadnym powodem zażenowania, że wszystkie życiorysy tej postaci podają, że ojciec Marcinkusa rzeczywiście emigrował, ale z carskiej jeszcze Rosji, a on sam przyszedł na świat w Stanach Zjednoczonych w Cicero w stanie Ilinois 15 stycznia 1922 r. Miałem już okazję pisać o Marcinkusie, więc znam dobrze ten temat.

Do pomijanych bądź przeinaczanych kwestii należy też zwracająca uwagę pewną odmiennością postawa papieża Jana XXIII wobec komunistów, których był on skłonny zaliczać do ludzi dobrej woli. Sugeruje się wprawdzie m.in., że on i jego następca Paweł VI powstrzymali atak na tę myśl teoretyczną w czasie obrad Soboru Watykańskiego II  chcąc przekonać przedstawicieli Cerkwi Prawosławnej odmawiającej udziału w nich, by zjawili się na Soborze. Jednak nie wydaje się to sprzeczne z postawą, która jak wydaje się z licznych źródeł cechowała papieża Jana. Już w 1961 r. w swojej encyklice Mater et Magistra zezwolił katolikom głosować w wyborach na komunistów i socjalistów.

Pozwoliłbym sobie tutaj na pewną uwagę. Jestem przeciwny postawie, że jeśli ktoś jest w jakiś sposób przywiązany do religii, nie może być uznany za komunistę. Historia nie tylko Polski potwierdziła, że zarówno wśród działaczy I Międzynarodówki, jak i w szeregach członków partii bolszewickiej, choć o tym obie strony nader rzadko pamiętają i mówią, znajdowali się wierzący i wykazali nie mniej oddania dla sprawy rewolucji socjalistycznej niż ateiści. Podobnie było z teologią wyzwolenia, której bojownikami stawali się wręcz ludzie związani z Kościołem, mimo iż oficjalne władze kościelne tę postawę zwalczały. Kluczowym zagadnieniem są tutaj następujące kwestie. Pierwsza określa nie tyle stosunek do samych wierzących, co decyduje o postawie wobec hierarchów tej czy innej religii. Jaką postawę zajmuje zwierzchnictwo danego kościoła, danej religii, wobec imperializmu i przemian w kierunku socjalistycznym. Jeśli jest to chociażby życzliwa bierność, postawa konfrontacyjna jest bez sensu. 

Spokojna analiza przedstawionych przeze mnie w zarysie aspektów pozwala uzewnętrznić, jak wielkim nadużyciem jest zarzucanie nauce Marksa i Lenina  czy np. pierwszemu państwu radzieckiemu dążenia do zniszczenia religii i zrzucanie winy za istniejący historyczny już konflikt na komunistyczną doktrynę w kwestii wiary przy pominięciu faktów i kontekstów związanych z antykomunistyczną krucjatą Kościoła, której początek stanowi wypaczający sens marksizmu atak na niego w encyklikach papieskich. Faktów na które komunizm musiał reagować i odpowiadać adekwatnie do formy ataku z jakim się spotykał i adekwatnie do zagrożenia, jakie stwarzały te ataki w momencie niebezpieczeństw związanych z obcą interwencją czy terroryzmem rodzimej kontrrewolucji. To nie religia, ale ludzkie błędy hierarchów, w tym także złe interpretacje, by nie użyć mocniejszych słów, sprzyjały zaognieniom konfliktu. Kościołowi bardzo trudno zrozumieć, że wypaczenia wojny domowej i stalinizmu wynikły z dojrzewania przemian w cywilizacji krwawego barbarzyństwa, której rzecznicy reakcyjnego porządku tak twardo i z takim uporem bronią.

Uważam za sztuczny dylemat zastanawianie się, czy religia jako taka, wraz z ustaniem źródeł wyzysku powoli obumrze. Praktyka pokazała, że to właśnie dyktatura kapitału, który mimo, że niekiedy posługuje się sojuszem tronu i ołtarza, stawia na wyalienowanie człowieka, na wartości libertyńskie. Jeśli popatrzymy na bywalców rodzimych forów ateistycznych, to rzuca się w oczy, że przeważająca większość z nich całkowicie odrzuca ideę komunistyczną, a opowiada się raczej za wartościami liberalnymi.

Kapitalizm stawiając na jednostkę zabija religijność, m.in. stąd też to wyludnienie kościołów, choć jest spowodowane również błędami i wewnętrznymi sprzecznościami katolicyzmu, jego hierarchicznością. Już nawet akademiccy zwolennicy Kościoła wypowiadający się w mediach stwierdzają otwarcie, że instytucja ta musi się zmienić, otworzyć na wiernych. Nie będę ukrywać, że trudno mi być w tej kwestii optymistą. Znacznie większy sukces jestem w stanie wróżyć prawosławiu. Przykładowo, w Hiszpanii wielu katolików przechodzi obecnie na prawosławie.

Zacytuję teraz, jak widzi tę kwestię, prawosławny komunista identyfikujący się z łemkowską świadomością narodową Arko Mordarski, którego mam zaszczyt być przyjacielem od kilku już lat:

„Dla współczesnego, konsumpcyjnego społeczeństwa bogiem jest pieniądz a kapitaliści tak naprawdę najchętniej wyrzucili by wiarę na śmietnik historii. Za dowód niech posłużą hasełka z naszego mlekiem i miodem płynącego Zachodu, konkretniej z Londynu: Boga prawdopodobnie nie ma. Przestań się zamartwiać i ciesz się życiem. Dokładnie tego chcą. Żebyśmy cieszyli się życiem. Tylko, że pod tym hasłem mają oni na myśli: kupuj, kupuj i jeszcze raz kupuj! A wiarę wykorzystują jedynie do nakręcania biznesu. Przecież ile się zarabia na skomercjalizowanych Świętach Bożego Narodzenia, czy chociażby na Pierwszych Komuniach – teraz to się już nawet quady kupuje na Pierwszą Komunię… Na całe szczęście Cerkiew Prawosławna nie sprzedała się kapitałowi. Choć oczywiście jesteśmy tylko ludźmi i nie wątpię, że w naszej Cerkwi też zdarzają się przypadki pazerności na pieniądze, jednak charakter naszej Cerkwi pozostaje niezmienny, czego wielką zasługą są postawy hierarchów naszego Kościoła, jak np. Patriarchy Bartłomieja, którzy ostro krytykują takie podejście. Na koniec ciekawostka: Już po upadku ZSRR wielu komunistów powiedziało, że Cerkiew nie zdradziła rewolucji, co jest prawdą, bo jak już pisałem wcześniej przyczyną upadku rewolucji w tej części świata był stalinizm. Dla przykładu na Kubie i w Wenezueli staliniści wpływów żadnych nie mieli, przez co rewolucja tam nie upadła”.

Warto dodać, że oprócz odmiennej od katolicyzmu postawy cezaropapizmu, wyznawcy prawosławia z zasady sprzeciwiają się zarówno kapitalizmowi, konsumpcjonizmowi i korporacjonizmowi, jak i imperializmowi. Natomiast wątpię, czy Kościół Katolicki porzuci kiedyś podwójną  grę w kwestii komunizmu i podda autokrytyce własne dogmatyczne stanowisko i błędy popełnione w tej kwestii, mimo, że werbalnie głosi potrzebę zdjęcia imperialnej blokady przeciwko Kubie. Jestem pesymistą w tej kwestii, kiedy czytam opublikowane w marcu tego roku dokumenty Wikileaks z archiwów amerykańskich zawierające wypowiedzi watykańskich i lokalnych latynoamerykańskich hierarchów omawiających sprawy wewnętrzne krajów wybierających lewicową drogę rozwoju i domagających się od ówczesnego prezydenta G.W. Busha poradzenia sobie  z „problemem” w postaci emancypacji lewicy na kontynencie związanej z takimi nazwiskami, jak Fidel Castro, Hugo Chavez, Evo Morales, Nestor Kirchner, Michelle Bachelet, i ewentualnie Lopez Obrador w Meksyku, albo oglądam zdjęcia ze spotkania obecnego papieża Franciszka z Bertą Soler, szefową antykomunistycznej sekty na Kubie, sponsorowanej przez Sekcję Interesów Amerykańskich.  Aczkolwiek, z okresu, gdy byłem jeszcze licealistą, przechowuję w pamięci wypowiedź „Komunizm dla mnie oznacza humanizm. Solidarność między ludźmi, coś takiego jak komunia”, która padła z ust rzecznika partii komunistycznej we Francji, związanego z Kościołem na zebraniu redakcji „Il Humanite” zgodnie z przekazem telewizyjnych „Wiadomości” z 12 września 1999 r. Zapisałem tę wypowiedź wraz z datą. To pokazuje, że wszystko zależy od ludzi.

 Dawid Jakubowski

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Marksizm i religia. Walka z Bogiem, czy reakcja na czyny ludzi?”

  1. W tak skróconym z konieczności opracowaniu nie sposób zawrzeć wszystko, co istotne, ani nawet rozwinąć wszystkie poruszone kwestie, a artykuł powstał z przekonaniem, że będzie on elementem wywiadu, czy większego opracowania, zawierającego również inne kwestie dotyczące komunizmu, stąd brak przypisów na przykład. Jeśli chodzi o poglądy Prymasa Wyszyńskiego, warto przytoczyć taką wypowiedź cytowaną przez Jana Engelgarda w jego książce o B. Piaseckim, a przedtem zamieszczoną w publikowanym na portalu konserwatyzm.pl jego artykule p.t. Nie tylko pokutny wór: „Czy nie ma w tym regime założeń ludobójczych? Raczej myslę, że nie. Niewątpliwie szereg ludzi stojacych na czele odznacza się doktrynalnym idealizmem. Do takich zaliczam pana Bieruta. Nie brak w partii strasznej hołoty; niektórzy z tych ludzi służyli hitleryzmowi, dziś ratują sie pod osłoną partii”. Jeśli chodzi o opinię Prymasa o prezydencie Bierucie, to podczas spotkania z Janem Chylińskim, jego synem, będącym wówczas ambasadorem w RFN już w latach 70, Wyszyński stwierdził, że Polska miała szczęście, że na jej czele stał człowiek tak kulturalny i mądry, jak Bolesław Bierut. Wypowiedź ta zawarta jest w książce J. Chylińskiego Jaki był Bolesław Bierut Wspomnienia syna

  2. Dobrze się dowiedzieć, że Manifest Komunistyczny postuluje przekształcenie społeczeństwa z organizmu w nowotwór. Nie ma to jak wróg, który sam podaje powody, by go bezwzględnie zwalczać. Dobrze również przeczytać laurkę dla Św. Piusa X, której zapewne ów by się nie powstydził. Szkoda jedynie, że przypina się łatkę naukowości takiemu dziwowi jak 'analiza klasowa’, jeszcze na dodatek zakładającemu, że proletariat może istnieć bez innych klas. Zupełnie jakby zapomnieć, że cywilizacja 6000 lat temu zaczęła się od tego, że część ludzi zaczęła żyć z cudzej pracy.

  3. „…Dla współczesnego, konsumpcyjnego społeczeństwa bogiem jest pieniądz a kapitaliści tak naprawdę najchętniej wyrzucili by wiarę na śmietnik historii. Za dowód niech posłużą hasełka z naszego mlekiem i miodem płynącego Zachodu, konkretniej z Londynu: Boga prawdopodobnie nie ma. Przestań się zamartwiać i ciesz się życiem. Dokładnie tego chcą. Żebyśmy cieszyli się życiem. Tylko, że pod tym hasłem mają oni na myśli: kupuj, kupuj i jeszcze raz kupuj! A wiarę wykorzystują jedynie do nakręcania biznesu. Przecież ile się zarabia na skomercjalizowanych Świętach Bożego Narodzenia, czy chociażby na Pierwszych Komuniach – teraz to się już nawet quady kupuje na Pierwszą Komunię… Na całe szczęście Cerkiew Prawosławna nie sprzedała się kapitałowi. …” – podpisuję sie pod tym wszystkimi kończynami.

  4. … i dlatego megakorporacje, kurwy medialne, lichwiarstwo i ich „ideologiczna nadbudowa” – żydomasoneria, tak nienawidzą Rosji i Prawosławia.

  5. „Nie wyraża on też stanowiska redakcji, a jedynie ukazuje sposób myślenia marksistów na tą ważną kwestię. Zachęcamy do polemik z artykułem!” Się nie da polemizować. Nie lubię stosować wrażeniowej argumentacji, ale artykuł pokazuje jak głupią jest myśl ludzka spaczona marksizmem. Panie Jakubowski , być może jest Pan człowiekiem inteligentnym, ale proszę pamiętać , że inteligencja i mądrość leżą czasami na przeciwnych biegunach. Pierwsza głupotka: „nie można powiedzieć, że socjalizm jest ateistyczny, podobnie, jak nie jest teistyczny. Jest to natomiast ruch o istocie wyzwoleńczej i humanistycznej.” Nie strawiłem artykułu do końca, mój mózg działa podobnie jak żołądek , jak połknie coś niestrawnego zwraca z powrotem.

  6. Agitka że „Boga prawdodpodobnie nie ma” nie pochodzi od „kapitalistów”,tylko od ateistycznej jaczejki, takiej jak komunistyczna. Może autorowi żyje się zbyt dobrze i mu się od dobrobytu w dupie przewróciło,podobnie jak bogatym dzieciakom na zachodzie,którym tęskno do komuny. Ja wolę jednak żyć jak człowiek, a to niestety w społeczeństwie komunistycznym nie jest możliwe. Nie,nie uważam życia jak człowiek posiadania przydziału na klitkę i mięsa na kartki, którą jakaś biurwa uzna za „podstawowy koszyk dóbr”. Nie zamierzam też tłumaczyć się biurwie z tego co czytam ani gdzie jeżdżę. Komunizm dosyć już ma krwi na rękach, także w Polsce. Nie interesuje mnie też czy prymas Wyszyński z powodów pragmatycznych czy innych pochwalił kiedyś Bieruta.

  7. Panie Jakubowski, niech Pan takich rzeczy nie pisze, bo jak się rozniesie, co Polakom nakazywał św. Pius X to Bractwo św. Piusa X będzie bez szans na rozwój w Polsce. Carolubstwo ma w Polsce tradycji prócz części zdegenerowanej arystokracji. Na oddawanie czci katom, jako rządom Bożym nie ma szans w Polsce. Niedawno próbowała tego z niejakim skutkiem PZPR. Ale puki co stalinowscy prokuratorzy nie mają w Polsce świąt państwowych. Nasuwa się również refleksja ogólniejszej natury. Władza to przemoc. Państwo to terytorialny monopol na przemoc. Arystokracja wszystkich czasów wywodzi się ze zwycięskiej drużyny wojaków (vide np. Stary Testament). Pod tym względem ludzkość nie różni się od stada szympansów. Św. Augustyn uważał władzę za skutek grzechu pierworodnego (karę Bożą). Św. Tomasz temu zaprzeczył, przy czym nie pojmował już władzy jako czystej przemocy. Dziś wiemy, że walka o byt toczyła się miliony lat przed pojawieniem się człowieka na Ziemi. A zatem to nie człowiek i jego grzech pierworodny wprowadził na świat śmierć i przemoc. Zgadzałoby się to ze stanowiskiem Tomasza ale teologia katolicka, jak na razie, w zasadzie milczy na ten arcyciekawy i palący temat (znam jedną pracę Raymunda Schwagera SJ „Grzech pieroworodny i dramat zbawienia w perspektywie ewolucji, inżynierii genetycznej i Apokalipsy”). A dopóki milczy to, co katolik w zasadzie ma robić? Schwagerowi zarzucają czasem biologizowanie grzechu pierworodnego (trudno bardziej zbiologizować grzech pieroworodny niż to zrobił św. Augustyn), choć on sam obawia się raczej posądzeń o pelagianizm, gdyż opiera się o kategorię naśladowania jako podstawę przekazywania kultury i zachowania, zgodnie z paradygmatem nauk ewolucyjno-kognitywnych. Wniosek z tego taki, że bez rozwoju tychże nauk bajki marksizmu o ewolucji społecznej, pozostaną bajkami. Od podwójnej ciemności: niewiedzy i grzechu, wybaw nas Panie – jak modlił się św. Tomasz z Akwinu

  8. Panie Włodzimierzu, walka o władzę na zasadzie przemocy, adekwatnej do tej jaką stosuje przeciwnik, jest stałym elementem społeczeństw klasowych, niezależnie od tego, w którym momencie dochodzi do przesilenia rewolucyjnego. Komuniści jako jedyni dążą, by stopniowo, w miarę możliwości ten łańcuch przemocy przerwać. Oczywiście, że lud Rosji, w której wszyscy od wieków się wyrzynali wzajemnie, nie chciał pozwolić na wyrżnięcie jego wodzów i musiał stosować przemoc adekwatną do tej samej przemocy stosowanej przez Kołczaka i innych ( vide barki śmierci. Kołczaka na Wołdze, na której umierało do 200 osób dziennie). Te same metody stosowały wszystkie armie kontrrewolucyjne, a dzięki temu przemoc eskalowała. Zachęcam też do lektury innych moich tekstów, a szczególnie Złotych cielców prawicy, bo tam opisuję owe mechanizmy bez upiększeń: https://konserwatyzm.pl/autor/285/dawid-jakubowski Pozdrawiam

  9. Przemoc jest stałym elementem organizacji stada od naczelnych do człowieka włącznie. Żadna klasowość nie ma tu nic do rzeczy. Podział pracy, czyli klasowość jest akurat wybitnym osiągnięciem UMOŻLIWIAJĄCYM rozwój cywilizacyjny, który komunizm chce akurat zniszczyć. Być może jacyś komuniści dążą do eliminacji przemocy (de facto też za pomocą przemocy). Kłopot jednak w tym, że rozwalają w ten sposób sam byt społeczny. Łudząc człowieka eliminacją asertywnych cech jego psychiki nie proponują nic w zamian. Usuwając mechanizm ewolucyjny tworzy się pustka ewolucyjna. Kulturowy marksizm wszędzie prowadzi do rozkładu społeczeństwa: permisywizmu moralnego, pacyfizmu i zapaści demograficznej.

  10. Jest Pan w błędzie. Komunizm nie zamierza niszczyć rozwoju cywilizacyjnego. Podział społeczeństwa na klasy jest przyczyną wojen i zniszczenia na świecie. Miliardy ludzi codziennie umierają z głodu dzięki temu systemowi. Jednak o tym się nie mówi. Wszelka przemoc wiąże się z rozszczepieniem interesów walczących ze sobą grup wpływu. Ja je określam mianem klas. Nie jest to żaden mechanizm ewolucyjny. Są społeczeństwa, które mimo imperialnych nacisków wyzwalają się od tego mechanizmu i mimo szykan ze strony imperializmu, radzą sobie tak, że to na Kubie, a nie w jakimkolwiek innym kraju Ameryki Łacińskiej według badań międzynarodowej organizacji zajmującej się prawami dzieci istniejącej od 1919 r. z siedzibą w Londynie, są najlepsze warunki posiadania i wychowania dzieci. Dla porównania w Polsce dzieci są zabijane często lub porzucane z braku perspektyw, przez rodziców, którzy sami często popełniają samobójstwo. Nie dba się o ludzi, którzy już są. I proszę mi nie mówić o tzw. ucieczkach z Kuby, bo po pierwsze Kubańczycy zreformowali obecnie swoje stare ustawodawstwo emigracyjne, po drugie 20 % wyjeżdżających wraca i to niekiedy uciekając przed eksmisją na bruk w krajach kapitalistycznych. Ostatnio był wypadek, że jeden ze zmanipulowanych tzw. „dysydentów” po wyrzuceniu na bruk w Hiszpanii, rozpaczał, że chce wrócić na Kubę.

  11. Przeczytałem cały artykuł i nie mogę się się oprzeć wrażeniu, że autor za bardzo poszedł na łatwiznę. Z jednej strony autor deklaruje jakąś chęć nawiązania dialogu z chrześcijanami, z drugiej cały artykuł jest w gruncie rzeczy napisany z pozycji, że tak naprawdę nie ulega wątpliwości, iż rację ma jedynie marksizm i ktoś tam może być np. porządnym katolikiem ale tylko w takim zakresie, w jakim nie koliduje to z marksizmem (czyli jak wystąpi konflikt między religią a Marksem, to wiadomo, kto ma rację:)). Jakoś nie odnoszę wrażenia, żeby autor podjął wysiłek wczucia się w argumenty hm, strony przeciwnej. Hierarchom kościelnym coś tam strzeliło do głowy i ni z gruszki ni z pietruszki zaczęli potępiać marksizm, ech. Gdyby chcieć zachować jakąś rzetelność, to nawet z pozycji marksisty trzeba by się zastanowić „ale o co im właściwie chodziło?” I gdyby autor pomyślał o tym to może by mu przyszło do głowy np. pytanie, czy wolno zabijać ludzi w imię zmniejszenia nierówności społecznych. Albo czy można użyć przemocy/przymusu po to aby „wyzwolić” ludzi. Czy tu nie ma jakiejś wewnętrznej sprzeczności. I co może myśleć człowiek wierzący, bo mi się wydaje, że to dość naturalne pytanie, dlaczego wszechmocny Bóg nie chce użyć swojej mocy (i przymusu), aby zmniejszyć ilość zła w świecie. Może po prostu tak się nie da? Może to nie wypali w praktyce? Bóg zamiast wcielać się w cieślę z Nazaretu mógł się wcielić w cesarza rzymskiego i zaprowadzić dekretami „sprawiedliwość społeczną” i powszechną szczęśliwość, dlaczego tego nie zrobił? On zamiast tego powiedział „Królestwo moje nie jest z tego świata”. Autor przytacza zdanie o mieczu, ale to przecież jasne, że Jezus nie by rewolucjonistą. Chodziło o coś innego. Chciał bardzo mocno zmienić ten świat ale nie w sposób rewolucyjny. Nie z karabinem w ręku. Co na to marksiści? Och, oni zapewne mają jakąś „naukową” odpowiedź. Marks na pewno coś „genialnego” wymyślił.

  12. dariusz.pilarczyk, proszę o przeczytanie tekstu i najlepiej jeszcze moich innych tekstów ze zrozumieniem. Bardzo wyraźnie napisałem, że taka postawa Kościoła wynika z obrony tzw. świętej własności prywatnej, która w rzeczywistości nie ma ze świętością nic wspólnego. Czym innym jest własność mieszkania, koszuli, czy mydła, czym innym pasożytowanie na cudzej pracy przez zawłaszczanie środków produkcji. Zabijanie ludzi ma miejsce w systemach, których uzurpujący sobie prawo do bycia głosem Boga na ziemi bronią. Dlatego potrzebna jest walka, niekoniecznie krwawa. Rewolucja Październikowa mimo zdziczenia ludu w poprzednim systemie, gdyby nie cała eskalacja mordów zafundowana przez kontrrewolucję miałaby sześć ofiar, które zginęły w dniach przejmowania władzy, co jest nieporównywalne z dorobkiem w tym względzie caratu i rządu tymczasowego. Zachęcam do czytania moich postów i komentarzy uważniej. Co do rzekomego pacyfizmu Chrystusa polecam artykuł Piotra Kuligowskiego „Miecz Chrystusa”.

  13. 1. Marksizm jest ateizmem. Religia to opium dla mas. Katolik nie może zatem przyjąć marksizmu. Dla katolika światem rządzi Opatrzność, dla marksisty walka klas. Jedynym wyjściem dla katolika o sympatiach lewicowych jest szukanie lewicowości we własnej, katolickiej tradycji. Kiedyś KK załatwiał to potępieniami: anatema sit i kwita. Niestety z czasem herezja zaczęła nobilitować. Formalnie marksizm przypomina katolicyzm i dlatego zawsze z nim walczył. 2. Marksizm nie jest nauką tylko wiarą opartą na ideologii. Np. Pańska „wartość dodana”, z której kapitaliści rzekomo okradają robotnika jest wydedukowana z fałszywego założenia, że wartość towaru mierzy się ilością włożonej pracy (oczywiście robotnika bo przecież nie inżyniera, który wybudował fabrykę-tak wartościują marksiści) tzw. laborystyczna teoria pracy. Wartość zależy jednak od tego jak człowiek wartościuje, a wartościuje wszystko a nie tylko efekty czyjejś pracy (inaczej nawet marksizm byłby niemożliwy). Wartościuje różnie nawet ten sam człowiek w zależności od tego, czy jest przed, czy po śniadaniu. Po śniadaniu nie kupi chleba, choćby ten był za darmo, bo nie jest głodny. Właśnie na fakcie, że ludzie wartościują różnie opiera się podział pracy i możliwość wymiany jej owoców. Jeśli wartościowałbym tak samo jak piekarz nie doszłoby miedzy nami do żadnej wymiany. Jednak piekarz WOLI moje 2 złote niż swój chleb, natomiast ja WOLĘ jego chleb niż moje dwa złote – przynajmniej przez pewien czas. Wartościujemy całkowicie odwrotnie. Gdyby nie było subiektywizmu wartościowania nie doszłoby do wymiany i pozostawałaby albo samodzielna praca nad zdobyciem wszystkiego, co potrzeba do życia (co zawsze oznacza najwyżej wegetację) lub przemoc. A że ludzi ciężko przekonać do wegetacji to pozostaje przemoc. Marksizm od strony ekonomicznej sprowadza się do tego, żeby narzucić wszystkim jeden sposób wartościowania wszystkiego. Nawet komuniści zauważyli ten nonsens i dlatego Breżniew żartował kiedyś, że chciałby aby komunizm zwyciężył na całym świecie z wyjątkiem Nowej Zelandii. Dlatego? Bo przecież musimy skądś brać ceny. 3. „Nie jest to żaden mechanizm ewolucyjny”. Tak się składa, że podział na klasy jest elementem doboru grupowego. Społeczeństwo zorganizowane, czyli hierarchiczne jest lepiej przystosowane do życia niż grupy w których „wszystko jest dla wszystkich”, podobnie jak bobry są lepiej przystosowane do życia na bagnach niż krewetki. Widać to już u mrówek. Gatunek homo sapiens już w epoce kamienia łupanego stworzył cywilizację opartą o podział pracy, tak jak i mrówki (jej resztki w amazońskiej puszczy wcale nie przypominają marksizmu). Marksowi strasznie się to nie podobało. Ogłosił, że koniec z „jałowym” poznawaniem rzeczywistości, rzeczywistość trzeba stworzyć na nowo. To miało być zadanie filozofii, tak jak ją pojmował Marks a dziś jest podstawą inżynierii społecznej . Doprawdy trudno o lepszą deklarację ideologiczności i ateizmu. 4/ Podsumowując tezę artykułu: „nie można powiedzieć, że socjalizm jest ateistyczny, podobnie, jak nie jest teistyczny”, chodzi tu o „sprzedanie” marksizmu jako nauki i jako humanizmu. Matematyka czy fizyka rzeczywiście nie są teistyczne ani ateistyczne. Marksizm jednak nie jest nauką. Humanizm jest natomiast zabobonem, tak samo jak marksizm ( http://biblio.ojczyzna.pl/HTML/Bochenski_100-Zabobonow.htm ) .

  14. Proszę Pana, nie będę odpowiadać na te miazmaty. Jedynie odniosę się do tej przemocy. Proszę zapoznać się z następującymi danymi: Hiszpańska wojna domowa „Czerwony terror”: 38 000 zabitych „Biały terror”: 200 000 zabitych (wg A. Beevora) II wojna światowa (wybrane dane) – członkostwo w KPD w styczniu 1933 r.: 360 000 – członkowie KPD zesłani do obozów koncentracyjnych (1933-1945): ok. 150 000 – członkowie KPD skazani na śmierć (1933-1945): ok. 30 000 (źródło: http://assets.cambridge.org/97805210/03582/sample/9780521003582ws.pdf) – członkostwo w PCF w 1936 r.: 235 000 (źródło: http://fr.wikipedia.org/wiki/Histoire_du_Parti_communiste_fran%C3%A7ais#…) – francuscy komuniści zamordowani przez nazistów/Vichy: 75 000 (źródło: http://books.google.pl/books?id=myb4p3HWnO0C&pg=PA29&lpg=PA29&dq=75+000+…) – zamordowani, zagłodzeni, zapracowni na śmierć przez nazistów czerwonoarmiści: 3,3 mln (spośród 5,7 mln) (źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/Soviet_prisoners_of_war_%28Nazi_Germany%29#…) Wietnam Zmarli lub okaleczeni w wyniku użycia defoliantów przez USA: 400 000 Dzieci z wadami wrodzonymi wywołanymi przez defolianty: 500 000 (źródło: http://www.theglobeandmail.com/incoming/last-ghost-of-the-vietnam-war/ar…) Liczba Wietnamczyków zatrutych dioksynami w wyniku skażenia gleby i ich kumulacji w organizmie: 4 000 000 (źródło: http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/article/2006/11/12/AR200611…) Liczba ofiar wietnamskich ataków chemicznych wśród amerykańskich cywilów: 0 Kuba Zamordowani przez reżim Batisty (1952-1959): 20 000 (źródło: http://www.presidency.ucsb.edu/ws/?pid=25660) Liczba wydanych wyroków śmierci w latach 1959-1987: 237 Liczba wykonanych wyroków śmierci w latach 1959-1987: 21 (źródło: http://files.amnesty.org/ai50timeline/1989-when-state-kills – str. 135 PDF-u)

  15. @ Włodzimierz Kowalik Ad. 1. Rozumiem, że to Pańska deklaracja ideowa, credo – nie do dyskusji. Ad. 2. – Marksowska „wartość dodana”, nie została wydedukowana „z fałszywego założenia, że wartość towaru mierzy się ilością włożonej pracy”, ale jest prostą konstatacją faktu, że w procesie produkcji wartość towaru rośnie. Jak rośnie i o ile rośnie, zależy od wielu czynników – postępu cywilizacyjnego, kultury pracy społeczeństwa, jego zdolności organizacyjnych itp. Kwestią marksistowską jest, kto ma przejąć ową „wartość dodaną”. – Z Pańskimi wynurzeniami o różnicach wartościowanie przez uprzejmość (tak!) nie będę polemizował. Ad. 3. – Gdzie to Pan wyczytał, że marksizm jest przeciwko podziałowi pracy? – Gdzie Pan wyczytał, że marksiści byli za społeczeństwem niezorganizowanym? – Czy wyrżnięcie przez bolszewików arystokracji, burżuazji, kleru itd. stanowi element procesu „doboru grupowego”? – I wreszcie, jak Pan ten społeczny darwinizm godzi z Ewangelią?

  16. PiotrZW, cieszę się, że ktoś podchodzi merytorycznie do tematu. Muszę jednak sprostować pewną kwestię. Bolszewicy nie mieli zamiaru przeprowadzać mordowania za pochodzenie. Warto wiedzieć, jak zareagował Lenin na bunt białogwardyjski, jaki wybuchł na Krymie. 6 grudnia 1920 r. stwierdzał: „Dziś na Krymie jest 300 000 burżuazji. To źródło przyszłej spekulacji, szpiegostwa, wszelkiej pomocy dla kapitalistów. Lecz my się ich nie boimy. My mówimy, że ich przyjmiemy, wyprostujemy, podporządkujemy, przekształcimy”. W przemówieniu w sprawie warunków przystąpienia do Międzynarodówki Komunistycznej z 30 lipca 1920 r. polemizując z niemieckim socjaldemokratą Arturem Crispienem, który przewodził delegacji Niezależnej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec, która ostatecznie do Kominternu nie przystąpiła i wyrażając ubolewanie, że nie jest on obecny na sali, by odpowiedzieć na zarzuty, przywódca bolszewików dopuszczał możliwość nie stosowania terroru, jeśli tylko nie jest on wymuszony postawą przeciwnika: „Co mówi Crispien o terrorze i przemocy: Powiedział on, że są to dwie różne rzeczy. Takiego rozróżnienia można zapewne dokonać w podręczniku socjologii, nie można tego jednak uczynić w praktyce politycznej, zwłaszcza w warunkach niemieckich. Wobec ludzi, którzy postępują tak jak niemieccy oficerowie mordujący Liebknechta i Różę Luksemburg, wobec ludzi w rodzaju Stinnesa i Kruppa, skupujących prasę — wobec takich ludzi zmuszeni jesteśmy uruchamiać przemoc i terror. Nie ma, oczywiście, potrzeby oświadczać z góry, że na pewno uciekniemy się do terroru [podkreślenie D. J.]; jeśli jednak niemieccy oficerowie i kappowcy pozostaną takimi, jakimi są oni dziś, jeśli Krupp i Stinnes pozostaną takimi, jakimi są dziś, to zastosowanie terroru będzie nieuniknione. Nie tylko Kautsky, lecz także Ledebour i Crispien mówią o przemocy i terrorze w całkowicie kontrrewolucyjnym duchu. Rzecz jasna, że partia, która się zadowala takimi koncepcjami, nie może sprawować dyktatury”. Garść faktów odnośnie przemilczanego lub minimalizowanego dzisiaj białego terroru, który przyczynił się do konieczności obrony w postaci czerwonego terroru: Podczas powstania w Jarosławiu pomiędzy 6 a 21 lipca 1918 r. około 200 komunistów i ich sympatyków zostało umieszczonych na barkach śmierci, pozostawionych pośrodku rzeki Wołgi w celu zamorzenia ich głodem. Kiedy więźniowie próbowali uciec, strzelano do nich, jednak w ciągu 13 dni udało im się poprzez wiosłowanie dopłynąć do miejsc koncentracji oddziałów Armii Czerwonej. Z 200 osób udało się przeżyć na pokładzie 109. Przypadki tego rodzaju pływających więzień dla komunistów odnotowano m.in. w Sarapule, Wotkińsku i Iżewsku. Przykładowo w Sarapule z 600 przetrzymywanych w ten sposób więźniów politycznych, pozostało przy życiu 432 ludzi, uwolnionych dzięki ofensywie Floty Wołżańskiej pod dowództwem Fiodora Raskolnikowa. Te same praktyki stosowano również na obszarze kontrolowanym przez Kołczaka. 7 września 1919 r. cztery barki („Wołchow”, „Biała”, „Wiara” i „Numer 4”) załadowane więźniami przybyły do Tomska, Tiumeni i Tobolska. Znajdowali się na nich zarówno jeńcy z Armii Czerwonej, jak cywile. Przetrzymywano ich w ciężkich warunkach i bez opieki medycznej (według miejscowego lekarza śmiertelność sięgała 118-160 osób dziennie). W chwili ucieczki białogwardzistów, z kilku tysięcy więźniów pozostały żywe zaledwie 83 osoby. Tak samo próbowali postąpić kontrrewolucjoniści w Krasnowodzku, w zakaspijskim regionie współczesnego Turkmenistanu, jednak więźniowie dokonali zbiorowej ucieczki.

  17. @ Dawid Jakubowski Czytam obecnie 3 t. „Cichego Donu”, książki napisanej nie wiadomo przez kogo, ale na pewno wydawanej w czasach ZSRR. Dla mnie genialna, podobnie jak jej polskie tłumaczenie. Z niej wynika, że jednak pierwsi odrzucali zasady etyczne komuniści. Powtarzam, była to książka uznawana za dzieło pisarza sowieckiego.

  18. PiotrZW, Szołochow musiał się dostosować do ówczesnej polityki. Skoro Stalin opowiadał banialuki, że Dzierżyński nie wahał się przed brutalnymi metodami przesłuchań i wyrzucił na polecenie Lenina (w 1925 r., gdy Lenin już nie żył!) Sawinkowa przez okno, żądając podobnej bezwzględności od NKWD, to nie dziwota, ze pisarze dostosowywali się do pewnego schematu, pokazując jak dzielnie wyprzedzali ciosy wroga. Przypominanie, że to biali pierwsi zadźgali i zgwałcili delegatki na Zjazd Rad i ciągu kolejnych zbrodni pokazywało, że bolsewicy dali się zaskoczyć. A to nie pasowało do legendy i nie dawało worców, które nigdy nie miały skrupułów. Proszę o odszukanie w internecie moich artów o Dzierżyńskim i świetnego wywiadu z dr. Aleksandrem Plechanowem, który tłumaczyłem dla Władzy Rad, w jego temacie. Poza tym polecam udokumentowaną na podstawie opracowań i źródeł polskich i rosyjskich obszerną monografię Andrzeja Witkowicza „Wokół terroru białego i czerwonego” wydaną w 2008 r. przez Książkę i Prasę. Zresztą nawet Pipes puścił parę, że terror biały był pierwszy, co bardzo wkurzyło neofitę – dawniej nomenklaturowca Duraczyńskiego, który jednak nie mogąc obalić tego twierdzenia, zasłania się okrągłymi zdankami, że kwestia jest złożona. Jak będzie trzeba, to przytoczę, bo to cudo retoryki:). Ciekawostką jest, że do lata 1918 r, dopóki lewi eserzy nie wywołali powstania w 23 miastach Rosji i nie zaczęli rozstrzeliwać bolsewików, nie było egzekucji z przyczyn politycznych.

  19. Piotr ZW, 1. Tak, to moja deklaracja ideowa. Dzięki niej muszę się zastanawiać czyj terror lepszy: biały czy czerwony. 2. „W procesie produkcji wartość towaru rośnie” a na wyprzedaży spada. Przejąć można, co najwyżej towar a nie wartość. Równie dobrze może Pan przejmować matematykę. Miesza Pan wartość z wartościowaniem, prawdopodobnie dlatego, że przez wartość rozumie Pan cenę 3. Proponuję wykład Lenina na temat komunistycznych poprawek do teorii doboru naturalnego, cytowany przez pana Jakubowskiego: „Dziś na Krymie jest 300 000 burżuazji. To źródło przyszłej spekulacji, szpiegostwa, wszelkiej pomocy dla kapitalistów. Lecz my się ich nie boimy. My mówimy, że ich przyjmiemy, wyprostujemy, podporządkujemy, przekształcimy”. Wg mojej wiedzy „prostowanie” odbywało się w gułagach, kolektywizacjach itd. dając „efekt uboczny” w postaci circa 20.000.000 trupów. Rzymskie niewolnictwo to przy komunistycznym systemie przejmowania „wartości dodanej” raczej sielanka. 4. Społecznym darwinistą nie jestem, więc nie czuje się wywołany do odpowiedzi. Zresztą współczesna psychologia ewolucyjna zdystansowała naiwne teorie darwinistów społecznych. Dzisiaj obowiązują paradygmaty altruizmu odwzajemnionego, doboru grupowego, symulacji kognitywnej charakteryzujące specyfikę ewolucji homo sapiens.

  20. Panie Włodzimierzu, widać, że żadnych samodzielnych badań historycznych w tym temacie przynajmniej Pan nigdy nie prowadził. Nawet historycy antykomuniści nie są zgodni co do tych „wyliczeń”, a niektórzy uzyskują je wręcz dodając hurtem ofiary białego i czerwonego terroru. Proszę zajrzeć do publikacji Rupperta, pokazującej, jak uzyskuje się te liczby: http://www.pismodalej.pl/2C.htm Metodologia ta ma na celu udowodnienie, że nie ma alternatywy dla kapitalizmu. Co do Lenina, to kompletnie wypacza Pan jego rozumowanie, pomijając milczeniem, że działalność tych białogwardzistów oznaczała terror nawet wobec chłopów popierających bolszewików. Jak Pan nie wierzy, proszę zajrzeć do tego, co pisał np. baron Budberg. Łatwo można wygooglować… Lenin wcale nie dokonywał tu selekcji doboru naturalnego… Po prostu zwracał uwagę, że opętanych przez ich wodzów zbrodniarzy, też można wychować na uczciwych ludzi. Było to zgodne z koncepcją zmiany świadomości wraz ze zmianą społecznej sytuacji. Gdyby czytał Pan więcej publicystyki Lenina, choćby wybory tekstów o dyktaturze proletariatu, czy demokracji socjalistycznej, nie sadziłby pan takich kwiatków…

  21. Przyznaje, że nigdy mnie nie zajmowały historyczne losy komunizmu. Jestem tylko przeciwko przemocy zarówno „białej” jak i „czerwonej”, nawet jeśli jest szczytnie uzasadniona i dokonywana bez emocji. Pod tym względem reżimy, Franco, Pinocheta czy Lenina są mi jednakowo wstrętne.

  22. No proszę. Właśnie przyznał Pan się do totalnej niekompetencji w tym temacie. Sam staram się stosować zasadę, że zanim się wypowiadam muszę poznać temat. Porównania których Pan dokonuje przy tej ignorancji godne pogratulowania, a argumentacja jest czystą metafizyką. I proszę mnie nie czarować, że być może Pan wie co to komunizm, bo żył Pan w PRL być może… Proszę nie czynić z historii oręża w bieżącej walce politycznej, gdyż gdyby Pan się orientował trochę więcej w temacie wiedziałby Pan, że za każdym razem socjalizm to co innego, tworzonego w odrębnych okolicznościach, uwarunkowaniach itd…Dlatego, jeśli chce Pan bądź ktokolwiek inny podzielić ze mną wspomnieniami z poprzedniego ustroju, to po pierwsze, możemy je raczej wymienić, gdyż ja także mam własne, po drugie – niech będzie to tylko i wyłącznie rozmowa, a najlepiej spotkanie twarzą w twarz o charakterze historycznym, bez żadnych naciąganych wniosków co do rzekomo uniwersalnego wymiaru.

  23. Włodzimierz Kowalik Ad. 2. „Wartość dodaną” można przejmować. Wartość dodana w „działalności gospodarczej jest to różnica między całkowitym przychodem ze sprzedaży a całkowitymi kosztami zasobów zewnętrznych zużytych do produkcji (surowców, energii i usług zewnętrznych związanych z daną produkcją)”. [Wikipedia] Ad. 3. Z ciekawości już tylko spytam, gdzie to „obowiązują paradygmaty altruizmu odwzajemnionego, doboru grupowego, symulacji kognitywnej charakteryzujące specyfikę ewolucji homo sapiens”? W Kościele obowiązuje nas altruizm „nieodwzajemniony”, a z tego, co zdążyłem się zorientować, dobór grupowy jest zaledwie „hipotetycznym mechanizm ewolucji”, a „symulacja kognitywna” to pojęcie z teorii mającej tłumaczyć powstawanie języka, wg krytyków – zaledwie tylko „teori reprezentacji pojęciowych”. Gdzie to wszystko „obowiązuje”?

  24. PiotrZW, jeszcze w wątku terroru, kto zaczął, polecam wyniki badań Witkowicza, bo tam masz świadectwa nie tylko pochodzenia radzieckiego, ale także pozostawione przez np. przedstawicieli amerykańskich interwentów, czy arystokratów popierających kontrrewolucję, których świadectwa brzmią jednoznacznie: „Wśród boiszewikożerców jedynie Conquest wspomina o jego zasięgu, szacując go na 250 tys. ofiar. Biali już na początku listopada 1917 przeprowadzili pierwszą masową egzekucję – rozstrzeliwując pod murami Kremla cały batalion czerwonych jeńców. Jednak kiedy czerwoni ostatecznie zdobyli Moskwę – odwetu z ich strony nie było. Masowe egzekucje znaczyły też szlak korpusu czechosłowackiego – w samym Omsku 1,5 tys. ofiar. „Okrucieństwa były tak potworne, że ściągnęły na siebie nienawiść przeszło 90% ludności Syberii”, powiedział o interwencyjnych działaniach amerykański gen. Graves-na Syberii ofiarą interwentów padło 40 tys. ludzi. Ale te potworne okrucieństwa też ściągają sympatię prawicowych historyków. Nawet Johnson musi przyznać, że na Ukrainie inspirowane przez białych pogromy Żydów pochłonęły 100 tys. ofiar. Według innych szacunków aż 300 tys”.

  25. Jeszcze może jedna kwestia, którą p. Włodzimierz przekazał w tak wypaczonej postaci. Jeśli chodzi o podział pracy, bolszewikom nie chodziło o równanie w dół, ale o wszechstronne wykształcenie społeczeństwa, stopniowo postępujące wraz ze wzrostem poczucia współodpowiedzialności za państwo i współuczestnictwem w jego zarządzaniu. Miał to być proces, a nie jakiś desperacki wymuszony terrorem akt. Lenin też postulował, by sprawdzano na bieżąco na ile konkretne posunięcia są korzystne dla ludu w praktyce i jeśli okaże się, że jest to błędny kierunek, rewidować wcześniejsze założenia. Nie chodziło o tworzenie zasklepionej w sobie zamkniętej doktryny, ale dbanie o to, by korzystały z jej rozwoju szerokie masy, a w przyszłości również uwolniona od potrzeby wyzyskiwania dawna burżuazja. Nie chodziło tutaj o żadną eksterminację klasową. Lenin wielokrotnie powtarzał, że po okresie przejściowym hegemonii klasy robotniczej, wymuszonym bezwzględnymi wysiłkami kontrrewolucji i imperializmu do zgniecenia rewolucji i wymordowania jej zwolenników, musi nadejść – jako warunek sine qua non powodzenia nowej idei – etap partycypacji wszystkich członków społeczeństwa. Ubolewał też i poddawał krytyce, że proces wciągania robotników do zarządzania produkcją i państwem postępuje zbyt wolno.

  26. @Dawid Jakubowski „bolszewikom nie chodziło o równanie w dół, ale o wszechstronne wykształcenie społeczeństwa” itd. itd. Cała rzecz w tym, że to są dwie różne sprawy: co innego postawić sobie jakieś szlachetne cele (wszechstronna edukacja, walka z rakiem, wydłużenie ludziom życia do 200 lat, co dusza zapragnie), a co innego je zrealizować. I bolszewicy – nawet zakładając ich dobre intencje, co nie jest jasne – obrali sobie wyjątkowo paskudną metodę ich realizacji. Co więcej w praktyce, jeśli chcieć trzymać się ichniego kierunku – rewolucji – to za bardzo nie da się się pójść inną drogą. Można chcieć wprowadzać socjalizm po dobroci, ale to już przetestowali socjaliści utopijni z wynikiem negatywnym (a wcześniej m. in. pierwsi chrześcijanie, którzy też zakładali komuny). Inną drogą jest ukochana przez Was przemoc/przymus. I wtedy wiadomo – bolszewicki terror. Innych możliwości nie ma. To, że Pan tu chwilami sugeruje jakąś „trzecią drogę”, to są dokładnie tak samo (nie)prawdziwe szumne zapowiedzi jak plany naszych władz nt. wybudowania tysięcy km autostrad czy metra we Wrocławiu (są takie! i ktoś inkasuje za to pieniądze). W realnym świecie, gdyby objął Pan władzę spotkałby się Pan z potężnym (i uzasadnionym nota bene) oporem społecznym i prędzej czy później skończyłoby się na daniu obywatelom „rozkosznej” alternatywy: albo godzą się na to, że będą „wyzwalani” przez Pana i na ustalonych przez Pana warunkach, albo wakacje w łagrze.

  27. Piotr ZW: Ad. 2 Różnica między przychodami a kosztami to zysk a nie żadna „wartość dodana”. Jeśli „wartość dodana” to tyle co zysk, to kto ma zysk, ten kradnie „wartość dodaną”. Zaprowadźmy zatem raj zabraniając ludziom zysku. A ponieważ przedsiębiorstwo nie może działać bez zysku, cała teoria „ekonomiczna” marksizmu nie jest fałszywa tylko bez sensu. Gadanie marksistów to bełkot, odwołujący się do emocji i nowomowy typu „wartość dodana”. A dlaczego „wartość dodane” a nie „ele mele u cyk bum pam”? Ad 3. Paradygmaty altruizmu odwzajemnionego, doboru grupowego, symulacji kognitywnej obowiązują w naukach ewolucyjnych gdzie mają wyjaśnić (od poziomu neuronów do poziomu języka) większą niż u innych gatunków skłonność ludzką do kooperacji i współpracy. Co do samego pojęcia altruizmu to jest to pojęcie niechrześcijańskie i z miłością bliźniego nie ma nic wspólnego. Altruizm muszą stosować marksiści, żeby przeciwstawić go dialektycznie nienawiści klasowej. Zacytuję o. Bocheńskiego OP: „Altruizm został wynaleziony razem z dziwaczną nazwą przez francuskiego filozofa A. Comte’a. Nazwa jest dziwaczna, bo składa się ze źródłosłowów zaczerpniętych aż z trzech języków (łaciny, francuskiego i greckiego) – a to co ona oznacza jest zasadniczo różne od autentycznej miłości, którą altruizm miał zastąpić Altruizm jest mianowicie miłością innego człowieka w oderwaniu i dlatego, że jest innym człowiekiem. Jego przedmiotem jest więc nieokreślone indywiduum, które mamy kochać dlatego właśnie, że jest nam obce, różne od nas. Mamy więc do czynienia z odwrotnością autentycznej miłości, którą kochamy zawsze konkretną osobę, a kochamy ją nie dlatego, że jest różna od nas, ale wręcz przeciwnie, dlatego że jest nam bliska i o tyle, o ile ma tożsamość z nami. Sam Comte zdawał sobie prawdopodobnie sprawę z tej różnicy, skoro ukuł dla swojego altruizmu nową nazwę. Utożsamianie tego altruizmu z normalną miłością ludzką jest zabobonem i mało jest widoków równie żałosnych, jak widok duchownych chrześcijańskich głoszących ten zabobon z ambon, mieszających altruizm z miłością chrześcijańską. Aby zrozumieć pochodzenie altruizmu wypada pamiętać, że w altruizmie Comte’a wcale nie chodzi o jednostki ludzkie, ale o tzw. “wielki byt” (grand etre), tj. o ludzkość Altruizm stapia nas z tym “wielkim bytem”, jest więc narzędziem bałwochwalstwa, jakim jest uwielbienie ludzkości. Celem wynalazku było stworzenie doktryny, która by mogła w ramach tego bałwochwalstwa zastąpić chrześcijańską naukę o miłości bliźniego. Patrz: bałwochwalstwo, egoizm, kolektywizm, ludzkość, miłość. [100 zabobonów, Bocheński OP].

  28. @Dawid Jakubowski Innymi słowy, jeśli Pan mówi o tych szlachetnych celach, to proszę również podać jakie są wg Pana REALNE metody ich osiągnięcia.

  29. dariusz.pilarczyk, dziękuję za czystą metafizykę. Widzę, że o masowych samosądach chłopskich i płonących dworach obszarniczych, o prywatnych armiach na usługach burżujów działających jeszcze przed rewolucją 1905-07 nie ma pan zielonego pojęcia. Tak samo, jak o ogromnych środkach finansowych władowanych przez zachodnie wywiady w zakłamanie prawdy o Rewolucji Październikowej, nie mówiąc o kilkunastu interwenckich armiach. Dałem dowody, że pierwsze morderstwa na niemałą skalę popełnili biali, nawet nie uzyskując odwetu czerwonych, a pan mi jedzie jednotorowym rozumowaniem. Czyżby w ogóle podstawy myślenia historycznego (abstrahując od tego, jakie kto ma poglądy) było panu obce?

  30. „A ponieważ przedsiębiorstwo nie może działać bez zysku, cała teoria „ekonomiczna” marksizmu nie jest fałszywa tylko bez sensu” Tak, czyli wypowiada się pan o marksizmie, panie Włodzimierzu w ogóle go nie rozumiejąc. W socjalizmie też liczą się zyski przedsiębiorstw, ale inny jest cel przeznaczenia tych zysków – a konkretnie nie na potrzeby indywidualnych kapitalistów i ich firm, ale na cele potrzeb społecznych. Myślę, że PiotrZW dokładniej panu wyjaśni o co chodzi, bo się spieszę. Takich mitów odnośnie komunizmu funkcjonuje sporo, łącznie ze słynną „równością”….

  31. @Dawid jakubowski To jest odpowiedź w stylu „a u was biją Murzynów”. To że takich czy innych niegodziwości dopuścili się biali, nie sprawia, że podobne niegodziwości popełnione przez czerwonych stają się mniej złe. Obie należy oceniać jednakowo negatywnie. Pytałem czy zamierza Pan kontynuować tę niechlubną tradycję stosowania przemocy, która miała miejsce zarówno wśród białych jak i czerwonych i ponownie proszę o odpowiedź.

  32. Tak, bolszewicy mieli dać wymordować siebie i swoich wodzów, jak stało się to z komuną paryską i kilkoma innymi rewolucjami w Europie, nie mówiąc o komunie bakijskiej. Wówczas nie pisałby pan takich banałów? Co to za pytanie, odpowiedź jest zawarta w mojej wcześniejszej wypowiedzi o nie powtarzalności sytuacji. Dopóki burżuazja nie przystępuje do planowego mordowania czerwonych, nie ma żadnej potrzeby stosować odporu. Chyba, że reprezentuje się poglądy bezmotywnickie, a nie komunistyczne, nota bene zwalczane przez bolszewików, ale o tych pan pewnie nawet nie słyszał….

  33. To tak, jak by pan napisał: nie jestem ani za sponsorowaną przez zachód i państwa ościenne ruchawką przeciw Syrii, ani za jej rządem… Przecież media stosują te same chwyty, co przeciw bolszewikom, że „dyktator morduje swój naród”, podczas gdy tak się dziwnie składa, że więcej ginie zwolenników „dyktatora”, a Syria mimo ogromnych strat ( 3 miliony ludzi nie ma mieszkań) cudem żyje mimo kolosalnej kasy wpompowanej w jej obalenie….

  34. Nie o to mi chodziło. Przypuśćmy teoretycznie, że ma pan pełnię władzy w kraju. Jakimi metodami zamierza Pan wprowadzić marksizm i jak wyglądałby on w praktyce? Np. gdyby komuś się nie podobało, to czy mógłby swobodnie wyjechać z kraju? A pozostać nie na miejscu organizować opozycję? A umówić się z kolegami, że założą wspólnie firmę, w której będzie pełny kapitalizm i wspólnie będą olewać wszystkie dobrodziejstwa marksizmu?

  35. Marks w ideologii niemieckiej pisał: „…] w społeczeństwie komunistycznym, w którym nikt nie ma wyłącznego kręgu działania, lecz może się wykształcić w dowolnej gałęzi działalności, społeczeństwo reguluje ogólną produkcję i przez to właśnie umożliwia mi robienie dziś tego, a jutro owego, pozwala mi rano polować, po południu łowić ryby, wieczorem paść bydło, po jedzeniu krytykować (pogr.-U.B.), słowem – robić to, na co mam ochotę, nie robiąc przy tym ze mnie wcale myśliwego, rybaka, pasterza czy krytyka” Problem jest taki,że życie jest krótkie jeśli więc ludzie nie będą poświęcać całego czy znacznej większości czasu pracy na kształcenie się w danej dziedzinie,to nie zdążą się w niej wykształcić. Szczególnie dotyczy to specjalistów. W praktyce doprowadzi to zatem do równania w dół, a wraz z tym do różnych tragediii – np. wywołanych przez niekompetentne osoby zajmujące się leczeniem.

  36. Włodzimierz Kowalik: Ależ pan mota! Ad. 2. Kto ma zysk, ten „przejmuje” wartość dodaną. Nie napisałem, że kradnie. Pytanie tylko – powtarzam – czy ma ją całą przejmować przedsiębiorca. Ad. 3 Ja pojęcia altruizmu nie wprowadziłem do tej dyskusji. Tak samo jak Pana mierzi mnie przekonywanie ludzi do „altruizmu odwzajemnionego”. O. J. Bocheński OP nie jest moim mistrzem w filozofowaniu, jeśli miałbym się odważyć na takie określenie tego, co uprawiam moim umysłem.

  37. @dariusz.pilarczyk [Nie o to mi chodziło] Kiepskie wytłumaczenie własnych gadek o „niechlubnych tradycjach” i tym podobnych „mądrości” przy permanentnym nie odnoszeniu się do podanych przeze mnie danych i faktów w niejednym z wątków tej dyskusji. Ja przynajmniej mam prawo wytłumaczyć się tym, że pańskie drugie pytanie zauważyłem dopiero później. Mimo wszystko dziękuję za to pytanie, bo może pozwoli rozsądnym ludziom, którzy to przeczytają dostrzec, jak nikczemnie się manipuluje ich wyobrażeniami na temat komunizmu, czego pan wydaje się jedną z ofiar. [Przypuśćmy teoretycznie, że ma pan pełnię władzy w kraju] Już w tym „teoretycznie” zawarty jest pewien idiotyczny podtekst: wy już mieliście szansę, wam się już nie uda. Innymi słowy, obecna rzeczywistość związana z kapitalizmem po prostu nie powinna podlegać zmianie, jest najbezpieczniejszym (w przekonaniu niektórych) rozwiązaniem. Nie ważne ile ludzi na świecie umiera codziennie z powodu tego wyzysku i ilu popada w nędzę. Niektórzy mędrcy mają to w d… zadowalając się mądrymi gadkami o dobroczynności itd. Jednocześnie jednak kryje się też w nim i drugi podtekst: co by było, gdyby jednak nam się udało… [Np. gdyby komuś się nie podobało, to czy mógłby swobodnie wyjechać z kraju?] Ależ proszę bardzo. Jeśli będą istnieć jeszcze kraje kapitalistyczne, niech każdy kto chce tego syfu tam wyjedzie, tylko niech potem nie płacze, gdy straci źródło utrzymania i zostanie eksmitowany. Jeśli kapitalizm mu się tak podoba, niech się przekona, jak on działa… [A pozostać nie na miejscu organizować opozycję?] Zależy czy zbrojną opozycję bawiącą się w strzelanie do rewolucjonistów i czy będzie to opozycja opłacana z ośrodków zagranicznych i obcych ambasad, w takim przypadku, jak w każdym normalnym kraju na pożal się Boże taką „opozycję” czekają więzienne cele. Nawet w porewolucyjnej Rosji Dzierżyński w środku wojny domowej zwalniał ideowych anarchistów i oddawał im broń i to wówczas, gdy grzebano ofiary anarchistycznych mordów[!], a zatrzymywał w więzieniu tylko szumowiny. Polityka więzienia opłacanych band sprawdza się również na Kubie. Kuba dała dobry przykład, realizując to, że należy dążyć do jak najmniejszych ofiar, a konieczna w takich okolicznościach przemoc ma jedynie przybierać formy środków powstrzymujących rozlew krwi i jest nią najczęściej uwięzienie na pewien okres czasu . „Lepiej, żeby dziesiątki i setki inteligentów posiedziały kilka dzionków i tygodni, niż żeby 10 000 zostało pozabijanych. Dalibóg lepiej (…)” – jak pisał adekwatnie do sytuacji, która wówczas miała miejsce Lenin. Przeciwnik nie miał jednak tyle skrupułów, przez co ponad 4 tys. Kubańczyków – ofiar zamachów terrorystycznych ze strony emigracyjnej zbrojnej opozycji rozstało się z życiem… Czy po upadku feudalizmu, rewolucyjna wówczas burżuazja Anglii czy Francji dopuszczała do wyborów obalonych feudałów, mających znacznie większe środki pozwalające na restaurację Ancien regime? Jednak dobrze, załóżmy teoretycznie, że opłacane powodujące krwawe rozruchy robactwo na pasku obcych interesów już nie funkcjonuje, bo kapitalizm i imperializm doszczętnie zbankrutowały i niechybna, co jest już widoczne, porażka w Syrii sprawiły, że połamały sobie zęby. Wówczas oczywiście może się bawić w zakładanie partii, choć będzie to działalność dla działalności, pozbawiająca samego siebie włączenia się w główny nurt przemian. Ideałem jest sytuacja, o której marzył Jose Marti, gdy całe społeczeństwo jednoczy wysiłki w jednej partii. Na Kubie jest system partii hegemonicznej i wbrew kłamstwom burżuazyjnej propagandy o monopartyjności jakimś niewielkim poparciem cieszy się np. chadecja. Jednak w życiu politycznym odgrywa ona małą rolę. Poza tym poza partią funkcjonują również świadome inicjatywy społeczne, które stanowią również instrument kontroli urzędników. [A umówić się z kolegami, że założą wspólnie firmę, w której będzie pełny kapitalizm i wspólnie będą olewać wszystkie dobrodziejstwa marksizmu?] Ależ proszę, na własne ryzyko… Póki co większość firm dzięki kapitalistycznej konkurencji wyniszcza się na zasadzie, że rekin zżera płotki i okonie. Pełny kapitalizm? To znaczy z wyzyskiem pracowników za psie grosze, jak rozumiem? Przy czym zgadzamy się na nacjonalizację wielkiego kapitału i na to, że większość gospodarki, to gospodarka uspołeczniona, bo mamy już dość dominacji kapitału, tak? Cóż, jakby pan czytał Epizody wojny rewolucyjnej Che Guevary, albo ekonomiczne pisma Lenina, to ma pan tam wyraźne napisane jakimi metodami należy ludzi przekonywać do większej efektywności gospodarki kolektywnej. Che rozmawiając z chłopami przekonywał, że będą mieli gospodarując wspólnie większe plony i dostęp do lepszych maszyn. „Nie ma nic głupszego niż sama myśl o przemocy w dziedzinie stosunków gospodarczych średniaka. (…) Uczyć się od chłopów sposobów przejścia do lepszego ustroju i nie ważyć się komenderować! (…) Przy jednoczeniu gospodarstw chłopskich niezbędne jest przestrzeganie zasady dobrowolności. Trzeba chłopa przekonywać i trzeba przekonywać praktycznie”- z kolei pisał Lenin już po zakończeniu wojny domowej. Socjalizm oznacza bowiem panie Dariuszu wspólne wypracowywanie najlepszych rozwiązań. Do socjalizmu się przekonuje, a nie go narzuca. Oczywiście byłoby idealizmem wierzyć, że za jednym zamachem cały kapitał odejdzie do historii. Jest to proces społeczny warunkowany różnymi czynnikami zewnętrznymi i wewnętrznymi, tak samo jak działo się z odchodzeniem do historii feudalizmu i zastępowania go przez kapitalizm. Dlatego konieczny jest okres przejściowy, w którym klasa robotnicza realizuje swoje cele mimo istnienia jeszcze pozostałości feudalizmu. Na koniec zacytuję panu mój artykuł „Złote cielce i mity narodowej prawicy”, w wątku, o co chodzi w komunizmie: Wypada uporządkować kwestię, co w takim razie oznacza komunizm, owa dyscyplina królewska, jak powiedziano wyżej. Nawet jeśli niektórzy prawicowi publicyści dojdą na podstawie własnej analizy do weryfikacji poglądów dotyczących wybitnych rewolucjonistów i ich miejsca w historii, będzie to jedynie i aż dostrzeganie pewnych istotnych aspektów, ale to wciąż nie wystarczy by rozumieć komunizm. Jest to nic innego, jak teoria, której zasad nie wystarczy tylko odczytywać, ale trzeba stosować w praktyce, czyniąc z niej narzędzie twórczej, badawczej analizy, mając świadomość, że praktyka nieustannie wzbogaca, weryfikuje i koryguje jej założenia. Dlatego nie wolno traktować jej jako dogmat ani proste odwzorowanie schematu, choć pożądana jest znajomość rządzących nią prawideł. Analiza ta winna przede wszystkim być oparta o umiejętność samodzielnego wyciągnięcia wniosków ze splotu sprzeczności targających społeczeństwami i prowadzących do rewolucyjnej przemiany. Nie ma tutaj prostych schematów. Tego właśnie oczekuje się od świadomego marksisty.

  38. Parę mówiących za siebie cytatów z Biblii o miłości bliźniego w praktyce dla p. Włodzimierza Kowalika: Księga Liczb, Stary Testament: 32 Gdy Izraelici przebywali na pustyni, spotkali człowieka zbierającego drwa w dzień szabatu1. 33 Wtedy przyprowadzili go ci, którzy go spotkali przy zbieraniu drew, do Mojżesza, Aarona i całego zgromadzenia. 34 Zatrzymali go pod strażą, bo jeszcze nie zapadło postanowienie, co z nim należy uczynić. 35 Pan zaś rzekł do Mojżesza: «Człowiek ten musi umrzeć – cała społeczność ma go poza obozem ukamienować». 36 Wyprowadziło go więc całe zgromadzenie poza obóz i ukamienowało według rozkazu, jaki wydał Pan Mojżeszowi. Lb 15, 32-36 Księga Królewska, ST: 10 Dlatego sprowadzę nieszczęście na ród Jeroboama, gdyż wytępię z domu Jeroboama nawet chłopca3, niewolnika i wolnego w Izraelu. Tak więc usunę ślad po rodzie Jeroboama, jak uprząta się gnój bez reszty. 1 Krl 14, 7-17 2 Księga Królewska, ST: Tejże samej nocy wyszedł Anioł Pański i pobił w obozie Asyryjczyków sto osiemdziesiąt pięć tysięcy ludzi. Rano, kiedy wstali, oto ci wszyscy byli martwymi ciałami. 2 Krl 19, 35 Dzieje Apostolskie, Nowy Testament: Ale pewien człowiek, imieniem Ananiasz, z żoną swoją Safirą, sprzedał posiadłość 2 i za wiedzą żony odłożył sobie część zapłaty, a pewną część przyniósł i złożył u stóp Apostołów. 3 «Ananiaszu – powiedział Piotr – dlaczego szatan zawładnął twym sercem, że skłamałeś Duchowi Świętemu i odłożyłeś sobie część zapłaty za ziemię? 4 Czy przed sprzedażą nie była twoją własnością, a po sprzedaniu czyż nie mogłeś rozporządzić tym, coś za nią otrzymał? Jakże mogłeś dopuścić myśl o takim uczynku? Nie ludziom skłamałeś, lecz Bogu». 5 Słysząc te słowa Ananiasz padł martwy. A wszystkich, którzy tego słuchali, ogarnął wielki strach. 6 Młodsi mężczyźni wstali, owinęli go, wynieśli i pogrzebali. 7 Około trzech godzin później weszła także jego żona, nie wiedząc, co się stało. 8 «Powiedz mi – zapytał ją Piotr – czy za tyle sprzedaliście ziemię?» «Tak, za tyle» – odpowiedziała. 9 A Piotr do niej: «Dlaczego umówiliście się, aby wystawiać na próbę Ducha Pańskiego? Oto stoją w progu ci, którzy pochowali twego męża. Wyniosą też ciebie». 10 A ona upadła natychmiast u jego stóp i skonała. Dz 5, 1-10 Księga Liczb: Wtedy podniósł się Mojżesz i udał się do Datana i Abirama, a starsi Izraela poszli za nim. 26 Wówczas rozkazał społeczności: «Oddalcie się od namiotów tych bezbożnych mężów! Nie dotykajcie niczego, co do nich należy, byście nie zginęli przez ich grzechy!» 27 Usunęli się więc z miejsca zamieszkania Koracha, Datana i Abirama. Datan zaś i Abiram wyszli i stanęli przed wejściem do swoich namiotów razem z żonami, synami i małymi dziećmi. 28 Teraz rzekł Mojżesz: «Po tym poznacie, że Pan mnie posłał, abym te wszystkie czyny wykonał, i że to nie ode mnie wyszło: 29 jeśli ci ludzie umrą śmiercią naturalną i jeśli spotka ich los taki jak innych ludzi, wtedy Pan mnie nie posłał. 30 Gdy jednak Pan uczyni rzecz niesłychaną, gdy otworzy ziemia swoją paszczę i pochłonie ich razem ze wszystkim, co do nich należy, tak że żywcem wpadną do szeolu, wówczas poznacie, że ludzie ci bluźnili przeciw Panu». 31 Gdy kończył mówić te słowa, rozstąpiła się ziemia pod nimi. 32 Ziemia otworzyła swoją paszczę i pochłonęła ich razem z ich rodzinami, jak również ludzi, którzy połączyli się z Korachem, wraz z całym ich majątkiem. 33 Wpadli razem ze wszystkim, co do nich należało, żywcem do szeolu, a ziemia zamknęła się nad nimi. Tak zniknęli spośród społeczności. 34 Wszyscy zaś Izraelici, którzy stali wokoło, uciekli na ich krzyk, mówiąc: «By też i nas ziemia nie połknęła!» 35 Wtedy wypadł ogień od Pana i pochłonął dwustu pięćdziesięciu mężów, którzy ofiarowali kadzidło5. Lb 16, 35 6 A nazajutrz szemrała cała społeczność Izraelitów przeciw Mojżeszowi i Aaronowi mówiąc: «Wyście wytracili lud Pana». 7 Gdy się całe zgromadzenie zebrało przeciw Mojżeszowi i Aaronowi, oni skierowali się ku Namiotowi Spotkania. Wtedy obłok okrył Namiot, i ujrzeli chwałę Pana1. 8 Mojżesz zaś i Aaron przyszli przed Namiot Spotkania. 9 Rzekł Pan do Mojżesza: 10 «Oddalcie się od tej społeczności, bo chcę ich wytracić w jednej chwili». Oni zaś upadli na twarze. 11 2 I rzekł Mojżesz do Aarona: «Weź kadzielnicę, włóż do niej ognia z ołtarza i rzuć kadzidła, a idź prędko do ludu, by dokonać nad nimi przebłagania, bo Pan rozgniewał się i już się zaczyna plaga2». 12 Wziął więc Aaron kadzielnicę, jak mu przykazał Mojżesz, i pobiegł między lud, gdzie już się rozpoczęła plaga. Nałożył kadzidło i dokonał obrzędu przebłagania nad ludem. 13 Stanął następnie pomiędzy umarłymi i żywymi – a plaga ustała. 14 A tych, którzy zginęli, było czternaście tysięcy siedmiuset, oprócz zmarłych z powodu Koracha. Lb 17, 6-14

  39. Panowie nie rozumiecie, że celem fabryki butów jest produkcja butów a nie szczęście czy zaspokajanie potrzeb robotników. Warunkiem tego jest zysk, który jest również celem przedsiębiorcy. Dlatego on zakłada fabrykę a nie robotnicy. Są to fakty niezależne od zapatrywań ideologicznych. Nie się dyskutować z kimś kto myli beletrystykę z rzeczywistością. Co do cytatów z Biblii, to jak powiedział Ludwig Wittgenstein, nie należy wybierać sobie z Biblii tego, co nam się najbardziej podoba. Marksistom najbardziej podobają się masakry i zbrodnie.

  40. A jakże – dlatego, kiedy przedsiębiorca zamyka fabrykę, robotnicy lądują na bruku. Dlatego musi też po „chrześcijańsku’ wyniszczać konkurencję! Co do tego wywodu na temat rzekomego celu dystrybucji – no comment…A co do cytatów z Biblii? Czy ja powiedziałem, że mi się to podoba?! Chodziło o pewien wybiórczy dobór ksiąg i tematów, gdy mowa o miłosierdziu chrześcijańskim

  41. Jest takie mądre rosyjskie przysłowie „praktyka jebiot teoriu” . Komunizm tą mądrość postanowił zmienić, odwrócić na „teoria jebiot praktyke” , co wyszło, wiadomo. Odwrócona mądrość jest głupotą , odwrócone dobro to zło. Problem zawsze tkwi w szczegółach. Piekło wybrukowane jest dobrymi chęciami, komunizm, socjalizm,humanizm,liberalizm (ten gospodarczy też) i inne ideologię zrodzone w oświeceniu są biblijnym wilkiem w owczej skórze, negując sprytnie Boga. Oświeceniowa zaraza zmonopolizowała polityczną scenę i jeśli ktoś nie jest liberałem , to jest socjalistą, i odwrotnie. Problem jest w tym , jak traktować tą zarazę , którą autor tego artykułu ubiera w anielskie skrzydła. Czy należy zło brutalnie odcinać inkwizycyjnym mechanizmem, czy bawić się w tolerowanie, tłumaczenie? Gdyby inkwizycja trwała takiego Marksa by odizolowała , tym samym realizacja socjalistycznej „mądrości” „teoria jebiot praktykę” nie przyniosłaby tylu ofiar.

  42. Cóz, tak się składa, że ja jestem jedną z tych „ofiar fałszywych wyobrażeń nt. kominizmu” jak to określił p. Jakubowski. I już chciałem napisać, że w ustroju, który on proponuje, chciałbym żyć (jak rozumiem można by było się wypisać z ZUS-u i OFE i samodzielnie odkładać oszczędności na własną emeryturę), gdy sam p. Jakubowski mnie przywrócił do rzeczywistości uwagą „kiedy przedsiębiorca zamyka fabrykę, robotnicy lądują na bruku”. Czyli jak rozumiem wg Pana, Panie Dawidzie, gdy nie opłaca się produkować tych butów, to całe społeczeństwo powinno się dokładać do fabryki, żeby robotnicy mieli gdzie pracować? Cóż, zdaje się, że jednak moje fałszywe wyobrażenia nie są tak bardzo fałszywe. A Pański punkt widzenia bardzo ciekawie kojarzy się w dzisiejszych czasach, kiedy społeczeństwa dokładają się do rozmaitych dziwnych banków, żeby te nie zbankrutowały (i bankierzy mieli gdzie pracować).

  43. Dzięki p. Dariuszu. No niestety fałszywe wyobrażenie:). Zupełnie o co innego mi chodziło. W kapitalizmie wszystko jest bez ładu składu i obiadu. Powstają firmy, które w dzikiej wyniszczającej konkurencji padają. W socjalizmie jest trochę inaczej – jest planowanie, które określa zapotrzebowania. Oczywiście proszę nie kojarzyć tego z własnymi doświadczeniami, bo zawsze dzieje się to w nowych realiach i uwarunkowaniach. Na razie krótko, bo wychodzę. Pozdrawiam

  44. malok, proszę przeczytać moje „Złote cielce narodowej prawicy”, które są na tym portalu. Można się dowiedzieć ciekawych rzeczy, jak akurat świecka inkwizycja (nazwijmy to tak w cudzysłowie) napędzała przemoc…Znamy pojęcie eskalacja?

  45. A fuj, bez ładu iskładu, co za obrzydliwe cechy! Życie też kształtuje się przypadkowo, bez ładu i składu (ewolucja), więc proponuję umrzeć:)) Albo wprowadzić Centralnego Planistę, który będzie kontrolował przebieg ewolucji na ziemi (eugenika itp.) :))

  46. Innymi słowy pan wybiera „wolną amerykankę” dla wybranych, którzy też poprzez wyzysk degradują sami własne człowieczeństwo? Nie proszę pana, to chodzi o co innego. Tak samo jak w kapitalizmie z tymi bankami – to nie chodzi o żadną pracę dla ludzi – roszady wśród pracowników też są spore. W tym kryje się cała nikczemna obłuda kapitalizmu, który udaje, że chodzi mu o zwykłych ludzi, a chodzi o to, że klasa rządząca bez banków i giełdy pójdzie z torbami. Proszę porównać zarobki polityków i szefów korporacji i banków. A co do planowania, to chodzi o to, by uwzględnić po prostu realia. Póki co, po deklaracji, która wydawała mi się nareszcie pewnym zrozumieniem o co w tym wszystkim biega, usiadł pan okrakiem na barykadzie, albo osiadł na mieliźnie.

  47. Jak pan tak lubi przygody i przypadkowość kształtowaną przez życie, to proszę zamieszkać pod wulkanem, albo w dżungli ze stadem nieoswojonych tygrysów. Rozumiem też, że lepiej chodzić za potrzebą za drzewko, bo ktoś nie pomyśli o wybudowaniu toalet? Dam panu jeszcze przykład pięknej, kochanej przez pana bezplanowości. W PRL były robione badania, które wykazały, gdzie jest kurzawka i gdzie nie należy puszczać linii metra. Jednak nasi obecni włodarze wiedzieli lepiej!

  48. To przyznaję, że z ostatniej Pana wypowiedzi prawie nic nie zrozumiałem. 1) Faktycznie wyraziłem zrozumienie do idei wolności, pisał Pan, że w Pana ustroju na własne ryzyko będzie można zrezygonować z różnych państwowych „dobrodziejstw”. To mi się podoba. 2) Potem Pan wyszedł z pomysłem (dość zaskakującym dla mnie) że potrzebne jest centralne planowanie. Odpowiedziałem, że centralne planowanie jest śmieszne/niepoważne, odpowiedź napisałem w formie żartu, myślałem, że będzie jasna, ale może nie udał mi się żart(?) – nie wiem. 3) Na koniec pisze Pan coś o „wolnej amerykance” dla wybranych, ale to przecież Pańska propozycja – czyli centralne planowanie – oznacza wolność wybranych centralnych planistów i brak wolności dla reszty (reszta ma nie myśleć, tylko wykonywać plan). 4) Aluzje do współczesności IMHO są o tyle zasadne, że w dużej mierze żyjemy w gospodarce centralnie planowanej, banki centralne ustalają stopy procentowe, politycy „współpracują” z tzw. rynkami finansowymi itd. itp. a wszystko to uzasadnia się keynesowskimi teoriami, że gospodarkę trzeba kontrolować, żeby nie dopuścić do kryzysu. Czyli kompletna fikcja, bo właśnie mamy kryzys. Ale powtarzam, wszystkie te współczesne absurdy uzasadnia się tym, że trzeba kontrolować gospodarkę, w Pana języku „planować”.

  49. Ciekawe też, co powie pan na budowę skrzyżowania Marsa-Ostrobramska-Grochowska, którą rozpoczęto bez żadnego planu, nie licząc się z tym, że ktoś nie chce komisu sprzedać przez 2 lata. I mam kolejną propozycję na życie pełne nieprzewidzianych przypadków – zostanie wędrownym kaznodzieją lub też żebrakiem – tyle ciekawych możliwości i pełna gama nie przewidzianych kontaktów – straż miejska, policja, Cyganie, konkurencyjni żebracy, skini, neonaziści, gówniarze bijący dla zabawy i rozrywki…Żyć nie umierać, przypadki losowe, brak planowania, codzienna niewiadoma, nagłe skoki adrenaliny i przygody niczym z Seriali „Samo życie” i „Na wspólnej” razem wzięte…

  50. Małe wyjaśnienie. Nie wiem dlaczego, ale pańskie wypowiedzi wyświetlają mi się z opóźnieniem. 1) Pisząc o dobrodziejstwach w cudzysłowie, wykazuje pan kompletne niezrozumienie i znów odwołanie do pana doświadczeń i wyobrażeń. Prosiłem już, by tego nie robić. Oczywiście jeśli ktoś stawia sprawę tak, jak pan, stawiając ten cudzysłów, albo wykazując relikty burżuazyjnego myślenia, to łaski bez – jeśli nie wie, o co nam chodzi, może spokojnie sobie żyć i korzystać z wybranych ułatwień, byle się od naszej walki odczepił. To trochę tak, jak Makarenko radził, by ignorować gówniarzy, którzy machają rękami, by zwrócić na siebie uwagę. O tym samym mówił Che Guevara, który mówił, że jeśli ktoś nie chce osiągnąć dwóch najwyższych etapów rozwoju – rewolucjonisty i człowieka, niech się od naszej walki odczepi. 2) Wszystko cacy, ale pan nie rozumie, że obecnie w rozwiniętych gospodarkach kapitalistycznych 40 % wytworzonych artykułów gnije. To co pan napisał świadczy, że nie rozumie pan, co to znaczy zrównoważony rozwój gospodarczy. To socjalizm właśnie uruchamia inwestycyjność i badania naukowe, rozwój strategicznych dziedzin przemysłu, które w kapitalizmie zastrzeżone są jedynie dla określonych krajów, a nie tych, które znajdują się na peryferiach kapitalizmu. Nie ma związku między nieracjonalną alokacją zasobów gospodarczych a centralnym planowaniem. Przeciwnie – centralne planowanie opiera się na jak najracjonalniejszym wykorzystaniu zasobów; jest to jedna z jego podstawowych zasad. Nie ma związku między „angażowaniem własnego majątku w działalność gospodarczą” a motywacją kierownictw przedsiębiorstw do pracy. Ani w socjalizmie ani w kapitalizmie kierownictwa nie są zobowiązane do „angażowania własnego majątku w działalność firmy”. Kierownictwo zarządza jedynie powierzonym majątkiem, który należy albo do ogółu społeczeństwa (socjalizm) albo do prywatnych akcjonariuszy (kapitalizm). Nieprawdą jest to, że w socjalizmie istniał „permanentny niedobór”, krajach takich jak NRD czy Czechosłowacja nigdy nie brakowało artykułów konsumpcyjnych. Stosunkowy niedobór dóbr konsumpcyjnych w niektórych krajach (oczywiście nie pernamentny) wynikał z czego innego i również w tym wypadku nie ma to związku z centalnym planowaniem. O stosunkowym niedoborze artykułów konsumpcyjnych (w porównaniu do pogrążonego w nadprodukcji, zachodu) decydował głównie niedorozwój przemysłu lekkiego. Dobra konsumpcyjne były natomiast dostępne na czarnym rynku. Jak widać, nie dlatego ich brakowało, bo gospodarka była planowa, ale dlatego że czarny rynek i spekulacja nie zostały wyeliminowane. Kolejnym czynnikiem który utrudniał dostęp do dóbr konsumpcyjnych były embarga gospodarcze; blokady handlowe itd. Inaczej wyglądała też racjonalność biurokracji. W 1989 roku liczba osób zatrudnionych w administracji była dziesięciokrotnie niższa niż dziś. Podobnie liczba pracowników zatrudnionych przy planowaniu gospodarczym była wielokrotnie niższa niż w kierownictwach wielkich firm np. w USA, gdyż zbędne okazały się całe działy jak np. PR czy dział marketingu. 3) Reszta ma wciągać się do zarządzania państwem i myśleć, a najlepiej współtworzyć plan. Słyszał pan o organach kontroli oddolnej, jak np. komuny ludowe przykładowo w Wenezueli? 4) Już tłumaczyłem, że w kapitalizmie liczy się interes wyłącznie najpotężniejszych kapitalistów. Nie mogą podcinać gałęzi, na której siedzą. Stąd ich planowanie będzie zawsze obliczone na wyrwanie jak najwięcej ze wspólnego tortu do prywatnych kieszeni, z czego gospodarka krajowa nie będzie miała nic…

  51. /1/ Uroki planowania gospodarczego dobrze obrazuje historia biblijnego Józefa z Księgi Rodzaju. Bo zyskaniu zaufania faraona (dzięki biegłości w psychoanalizie snów) zostaje on zarządcą Egiptu i w ciągu 14 lat (7 tłustych i 7 chudych, czyli w jednym cyklu koniunkturalnym) za pomocą prostych sztuczek administracyjno-ekonomicznych robi z wolnych Egipcjan o niewolników bez jakiejkolwiek własności. Jak dotąd nikt nie pokazał jak inaczej można rozwiązać dylematy planowania gospodarczego. Z naukowego punktu widzenia marksistowska ekonomia jest czymś w rodzaju gospodarczej astrologii (astrologia ma powodzenie wśród mas-każdy szmatławiec ma horoskop). /2/ Jeśli w świecie nie ma przypadków to nie ma również ludzkiej wolności. Wiara, że przypadek jest wyłomem w racjonalności jest nierozumna. /3/ Doprawdy dziwny byłby Bóg, który nie radziłby sobie z rachunkiem prawdopodobieństwa, skoro nawet my sobie radzimy, wyłączając oczywiście marksistów. Tym wyjaśniam, że rachunek prawdopodobieństwa jest teorią dedukcyjną, jak cała matematyka (jest częścią teorii miary, nie ma w nim nic przypadkowego).

  52. Panu brakuje inżynierskiego podejścia do rzeczywistości. Pan jest typowym humanistą. Wspomiał Pan o budowie skrzyżowania w Warszawie ale Pan osobiście nie nigdy zdołałby wybudować żadnego mostu czy wiaduktu (ani pokierować taką budową). Umie Pan napisać długaśny elaborat pt. „Jak należy budować mosty”, czy na dowolny inny temat, ale to zupełnie inna sprawa. W takim elaboracie żaden fachowiec zajmujący się rzeczywistą budową mostów, okrętów czy np. programowaniem nie znajdzie dla siebie nic wartościowego. Nawet zrozumienie tak prostej sprawy, skąd się biorą opóźnienia w pojawianiu się komentarzy na tej stronie jest dla Pana trudnością. Tak samo nigdy nie wyjaśni Pan w sposób konkretny, czym różni się Pańska wersja centralnego planowania od tych które dotychczas wypróbowywano (bo już pan od tego uciekł, tak było dla Pana najwygodniej). A jeśli ktoś do tego Pana przymusi, to napisze pan kolejny stek ogólników nie przekładających się na praktykę, potem następny i następny i tak w kółko. W związku z tym dalsza dyskusję z panem uważam za bezcelową, życzę wielu dalszych sukcesów w pisaniu długich artykułów teoretycznych o czymś tam i do widzenia.

  53. Panie Jakubowski. Marksizm to rodzaj religii naturalnej, a Pan jesteś jej kapłanem. Struktura formalna marksizmu i katolicyzmu jest podobna. Dlatego marksizm zwalczał kościół gdzie się dało. Nie może być bowiem dwu wiar równie prawdziwych. Marksim tak jak katolicyzm można przyjąć w całości lub w całości odrzucić. Katolicyzm opiera się na autorytecie uznawanego przez siebie Objawienia. Na czym opiera się marksizm? Zamiast opowiadać o „świadomości i implikacjach” trzeba zajrzeć do podręcznika logiki i metodologii naukowej. Współczesna filozofia nauki jasno pokazuje czym jest marksizm: metafizyką, wiarą religijną, resentymentem, przeżyciem emocjonalnym, mitem, brednią, bełkotem. Gdzie jest źródło „objawienia” marksizmu? Proste pytanie.

  54. Panie Włodzimierzu, odpowie panu Fidel Castro Ruz. Pozwolę sobie przytoczyć fragment jego wywiadu-rzeki z byłym dominikaninem Frei Betto. Kropla drąży skałę i może ktoś sensowny przeczyta to i dzięki temu zacznie myśleć. Pan woli pisać bzdury, nadając nauce religijny charakter: FIDEL CASTRO: Wyjaśniłem wczoraj obszernie, w jakich okolicznościach historycznych pojawił się socjalizm, ruch socjalistyczny oraz idee naukowego socjalizmu, marksizmu-leninizmu, i jak w owym klasowym społeczeństwie okrutnego i nieludzkiego wyzysku, w którym przez całe stulecia Kościół i religia były wykorzystywane jako narzędzie dominacji, wyzysku i ucisku, pojawiły się te tendencje, pojawiła się ostra, uzasadniona krytyka Kościoła a nawet samej religii. Postaw się na miejscu rewolucjonisty, który uświadamia sobie, jaki jest ten świat i chce go zmienić. Wyobraź sobie z drugiej strony instytucje obywatelskie, obszarników, szlachtę, burżuazję, bogaczy, wielkich kupców, sam Kościół, wszystkich praktycznie sprzysiężonych, aby do zmian społecznych nie dopuścić. Było więc jak najbardziej logiczne, od kiedy religią posługiwano się jako narzędziem dominacji, iż rewolucjoniści reagowali na to antyklerykalizmem, a nawet postawą antyreligijną. Doskonale rozumiem okoliczności, w jakich powstało to zdanie. Kiedy jednak Marks utworzył Międzynarodówkę robotników, to zakładam, że w owej Międzynarodówce robotników było wie­lu chrześcijan, zakładam też, że w Komunie Paryskiej, wśród tych, którzy walczyli i umierali za nią, było wielu chrześcijan. U Marksa nie ma jednego zdania wykluczającego chrześcijan z historycznej misji dokonania rewolucji społecznej. Jeśli pójdziemy trochę dalej i przypomnimy sobie wszystkie dyskusje, ja­kie trwały po uchwaleniu programu partii bolszewików; to nie znajdziemy ani jednego słowa, które by naprawdę wykluczało obecność chrześcijan w partii; główną kwestią jest zaakcepto­wanie programu partii jako warunku przynależności członkowskiej. A więc owo zdanie, hasło, czy postawienie sprawy, ma wartość historyczną i było całkowicie słuszne w określonym momencie. Nawet obecnie, w pewnych okolicznościach może ono odzwierciedlać rzeczywistość. Jeśli w jakimś kraju hierarchia katolicka, lub hierarchia jakiegokolwiek innego Kościoła, jest ściśle związana z imperializmem, neokolonializmem i wyzyskiem narodów oraz osób, jeśli jest ściśle związana z represjami, nie można się dziwić, że w tym konkretnym kraju ktoś powtórzy zdanie, że religia to opium dla ludu; całkowicie też jest zrozumiałe, że Nikaraguańczycy, opierając się na swych doświadczeniach i biorąc pod uwagę stanowisko zajęte przez duchowieństwo nikaraguańskie, doszli do wniosku, moim zdaniem bardzo słusznego, że inspirując się swoją wiarą ludzie wierzący mogą zająć stanowisko rewolucyjne i nie musi zachodzić sprzeczność między pozycją wierzących a pozycją rewolucjonistów. Ale oczywiście, jak ja to rozumiem, w żadnym, razie zdanie to nie ma i nie może mieć charakteru dogmatu czy prawdy absolutnej, to jest prawda do­stosowana do określonych, konkretnych warunków historycz­nych. Sądzę, że wyciągnięcie takiego wniosku jest w pełni dia­lektyczne i w pełni marksistowskie. Moim zdaniem, z politycznego punktu widzenia, religia sama przez się nie jest ani opium, ani cudownym lekarstwem. Może być opium lub cudownym lekarstwem zależnie od’ tego, czy wy­korzystuje się ją do obrony ciemięzców i wyzyskiwaczy, czy dla obrony ciemiężonych i wyzyskiwanych; zależnie od sposo­bu, w jaki się podchodzi do politycznych, społecznych i mate­rialnych problemów człowieka, który niezależnie od teologii i wierzeń religijnych rodzi się i musi żyć na świecie. Ze ściśle politycznego punktu widzenia — a myślę, że trochę się znam na polityce — można, jak sądzę, być komunistą, nie przestając być chrześcijaninem i pracować razem z komunistą — marksistą nad przeobrażeniem świata. Ważne jest, aby w obydwu wypadkach chodziło o szczerych rewolucjonistów zdecydowanych znieść wyzysk człowieka przez człowieka i walczyć o sprawiedliwy podział społecznego bogactwa, o równość, braterstwo i godność wszystkich istot ludzkich, to znaczy chodzi o to, aby mieć najbardziej rozwiniętą świadomość polityczną, ekonomiczną i społeczną, nawet jeśli jej punktem wyjścia — jak w przypadku chrześcijan — jest koncepcja religijna.

  55. Wiem, że nie trafiają do pana takie argumenty, jak imperializm, wyzysk, zbrodnie popełnione na narodach ujarzmionych przez inne narody w ramach kolonialnego i neokolonialnego wyzysku. Dla pana to nie jest logiczne źródło kształtowania się idei odporu, żeby nie powiedzieć samoobrony tych wyzyskiwanych przeciw nagiej przemocy, jakiej doświadczali oni przez całe stulecia.

  56. 1. Wyzysk człowieka przez człowieka obecny w „imperializmie” (w komunizmie jest odwrotny wyzysk człowieka przez człowieka) można by wyeliminować, gdyby wszyscy ludzie zastosowali się do polecenia „jeden drugiego brzemiona noście”. Tymczasem swój krzyż nieść ciężko a co dopiero krzyż drugiego. 2. Nieprawda, że cele uświęcają środki. Już sama ta zasada podważa godność człowieka. 3. Marksizm wyklucza godność ludzką, gdyż traktuje ludzi, jako fenomen materii, neguje „duszę”. Wszystkie problemy ludzkie sprowadzają się do „alienacji” tego fenomenu, zwłaszcza do alienacji pracy. Żadnych problemów egzystencjalnych (śmierci, miłości, cierpienia, zbawienia itd.) nie ma. To wszystko urojenia, wynik „alienacji”. Jak wyalienowanemu robotnikowi dać kiełbasę, wódkę i seks to będzie zadowolony i jego problemy znikną. Tak mniej więcej wygląda „godność ludzka” w marksizmie.

  57. @Włodzimierz Kowalik: Tzw. „burżuj” „zatrzymywał dla siebie” część pieniędzy, za które tzw. „robotnik” mógł sobie kupić rzeczone „kiełbasę, wódkę i seks”. Jednakowoż nie odbierał mu tzw. godności, polegającej np. na cierpliwym znoszeniu sytuacji, w której nie mógł np. części owych pieniędzy przeznaczyć na lekarstwa dla chorego dziecka, bo ich nie miał (były w kieszeni tzw. „burżuja”). Z drugiej strony, enkawudzista, zamykając tzw. „burżuja” czy innego „kułaka” w łagrze, także nie zabierał mu jego tzw. „przyrodzonej godności”, bo dawał mu, jakże potrzebną do nawrócenia/zbawienia/uszlachetnienia możliwość „cierpliwego znoszenia łagrowych niedogodności”.

  58. Tyle, że rzadkość dóbr ekonomicznych w przyrodzie jest faktem niezależnie od ludzkiej woli (można tu teologicznie mówić o skażeniu natury). Nie da się tego powiedzieć o „łagrowych niedogodnościach”.

  59. Nie chodzi o „rzadkość dóbr w przyrodzie”, lecz o „prawa dostępu”. A na te ostatnie mamy, w jakimś zakresie, wpływ. I tutaj nie ma różnicy miedzy „prawami dostępu” do kromki chleba wynikającymi z „odwiecznych, boskich nieomal i z prawem naturalnym zgodnych” zasad kapitalizmu, a „prawami dostępu” wynikającymi z tzw. „nieludzkich i ludzkiemu i Boskiemu prawu uragających” zasad „łagiernego regulaminu”.

  60. Nonsens. Nikt nie dyskutuje o prawach dostępu do powietrza, bo powietrze nie jest dobrem rzadkim i nie ma problemu praw dostępu. Po prostu wszędzie go pełno. Chodzi tylko dobra rzadkie w przyrodzie, takie jak np. „bardzo rzadkie” w przyrodzie kromki chleba a zatem o to co je pomnaża skuteczniej: krwiożerczy kapitalizm czy łagierny regulamin. To jest kwestia naukowa, ekonomiczna. A marksizm nie dysponuje żadną ekonomią, tylko tzw. ekonomia polityczną, czyli stekiem bredni. Nawiasem mówiąc godność ludzka też jest dobrem rzadkim, skoro ją chronią prawa człowieka.

  61. @Piotr.Kozaczewski Wydaje mi się, że żeby pomóc temu choremu dziecku bardziej jest potrzebne „chrześcijańskie miłosierdzie” niż „modyfikacje praw dostępu”. Te „odwieczne, boskie i z prawem naturalnym zgodne” zasady nie wzięły się z powietrza, tylko wykształciły w drodze ewolucji. Wspólnota plemienna pod wieloma względami przypomina komunizm (brak, lub raczej słabo wykształcone pojęcie własności), więc w historii było milion okazji, żeby przejść od jednego do drugiego. Z drugiej strony trzeba by się zastanowić, czy „chrześcijańskie miłosierdzie” jest „ewolucyjnie opłacalne”, wydaje mi się, że przypuszczalnie jest i w jakiejś formie funkcjonowało we wszystkich kulturach.

  62. Drogi Włodzimierzu niestety ale wypisujesz mity i bajki. Jedyne co kapitalizm pomnaża skutecznie to piramidy finansowe,spirale długów, dziwaczne konstrukcje finansowe czy wirtualne transakcje giełdowe. Nie będę szukać daleko. W okresie socjalizmu Polska była szóstym producentem statków na świecie (wbrew bajkom większość produkcji odbierały kraje zachodnie, nie ZSRR) dziś jest na szarym końcu. Naprawdę pomnożenie, tylko chyba bezrobocia. Takie przykłady można mnożyć. Jakoś piszesz o pomnażaniu produkcji, przepraszam co produkuje właściwie np Grecja, Portugalia, Estonia, czy inna Belgia ? Otóż nie produkuje NIC poza jedzeniem i szczątkowym przemysłem i rolnictwem. Jedyny kraj w Europie który coś produkuje to Niemcy, reszta wolała zlecić produkcje krajom wschodu. Genialne prawda ? Zwolnić 10000 osób, żeby 10 czerpało większy zysk. Niestety realna ekonomia tak nie działa. Realne pieniądze generuje przemysł. W imię twej idei pomnażania zlikwidowano przemysł Europy. Zlikwidowano dzięki temu realne pieniądze pochodzące z realnej produkcji. A dzięki tym genialnym kapitalistom mamy świat na którym jest więcej długów jak pieniędzy, mamy takie sytuacje że 90% „złota”na rynku światowym jest wirtualne – jest 10 razy więcej złota niż zasoby światowe -ciekawe jakim cudem? (o pieniądzach nie mówiąc…). Myśląc w kategorii słupków dochodów które na końcu i tak idą do śmietnika kapitalizm generuje wielkie zyski – tylko że fikcyjne pochodzące w dziwacznych operacji finansowych i przelewania z pustego w próżne. Zastanów się raz nad samą giełdą ? Podam ci prosty przykład. Stoi sobie fabryka i produkuje kulki analne. Jej ziemia, budynki, linia produkcyjna realnie jest warta 100 mln złotych.Ktoś kupuje akcje (nie widząc nawet tego zakładu na oczy ) i „wartość” rośnie do 200 mln.Potem znów ktoś wyprzedaje i jest „warta” 20 mln. Ktoś zrobił wielką kasę na świstkach papieru. Tylko czy ziemia, budynek i linia produkcyjna jest mniej warta? Jest warta tyle samo. Prawda jest taka że bóstwo kapitalizmu, giełda jest jedną wielka oderwaną od rzeczywistości bzdurą i zalegalizowaną machlojką. Cały kapitalizm opiera się na idei „zrobić jak najwięcej jak najmniejszym kosztem, a jak nie z czego to najlepiej z niczego, czytaj wymyślić kolejne absurdy typu giełda” Tylko pytanie brzmi jaki ma to sens ? Może ty masz chęć żyć w świecie w którym cała ekonomia opiera się na kłamstwie, bzdurze, zaprzeczeniu jakiejkolwiek logiki od dobrych kilkunastu lat. Niestety mi się nie podoba i dlatego widzę takie problemy.

  63. Idąc dalej tokiem rozumowania że przecież to kapitalizmy mnożą, to jakim cudem najbiedniejsze kraje świata to właśnie kapitalizmy ? Jakim cudem najwięcej ludzi głodnych jest właśnie w kapitalizmach? Przecież kapitalizmy tyyyyyyyyyyyyle produkują ? Powinno być więc tak tanio z powodu nasycenia rynku jedzeniem, że nie powinno być głodnych na świecie ? Jakoś to się nie klei, przykro mi. Natomiast od kiedy istnieje świat w całości kapitalistyczny, naprodukowano astronomiczną liczbę długów.W tej branży jest więcej bez opamiętania.To fakt. Jakoś jednak głodu na świecie nie ubyło, hm.. ciekawe cała produkcja i energia kapitalizmu skupia się na budowaniu kolejnych finansowych absurdów? I radzę spojrzeć na ten sektor przez chwilę. Właściwie każdy kraj pożycza skądś pieniądze i je przeżera. Gdy zwykły obywatel pożycza co miesiąc 200 złotych bez opamiętania po kilku latach ściga go komornik, lichwiarze gangsterzy i sąsiedzi plus rodzina. Gdy robi to państwo jest wszystko ok? Cały sektor bankowy opiera się na pożyczaniu rządom jak największej kasy na jak największym procencie i modleniu się aby spłacili zanim to pier…nie i kraj zbankrutuje. To jest właśnie „logika” kapitalizmu

  64. Co mnie mogą obchodzić Pana pretensje do faktów? Faktem jest, że kupię chleb za 2 zł, gdy jestem głodny a nie wezmę za darmo, gdy się najem. Czy wartość chleba się zmieniła? Załóżmy, że wartość chleba jest ideą platońską i wynosi 2 zł na tym i tamtym świecie. Jakie to ma znaczenie dla mojej decyzji o zakupie? Żadnego. Powiedzmy, że kupiłem „Kapitał” Marksa za 100 zł. Nie spodoba mi się i sprzedam za 10 zł. Pan mi w rejtanowskich pozach tłumaczy, że „Kapitał” jest wart 100 zł. Co mnie to może obchodzić? Jakakolwiek wartość o ile nie jest wyrażona ludzkim działaniem nie ma ekonomicznego znaczenia. To ludzkie działanie daje wartość budynkom, ziemi i liniom produkcyjnym. Reszta Pana uwag odnosi się do ekonomii popytu, interwencjonizmu i keynesizmu, które z kapitalizmem nie mają kompletnie nic wspólnego. Akurat system bankowy to doskonały przykład planowania gospodarczego. Wycenia się w nim m.in. wartość kredytu (u nas robi RPP ustalając stopy procentowe), czyli ustala się wartość preferencji czasowej. Urzędnicy próbują odgadnąć ile jest w gospodarce oszczędności (oszczędności=dostępny kredyt), czyli próbują zgadnąć czy bardziej chcę kiełbaskę dzisiaj czy może bardziej dwie kiełbaski jutro? Oczywiście ma to takie same szanse powodzenia jak wróżenie z fusów po herbacie. Za to ma konsekwencje, które Pana tak irytują np wielkość współczesnych długów (w kapitalizmie problem nie istnieje, bo nie mogę pożyczyć, czego nie zaoszczędziłem). Na szczęście moja religia zabrania mi pokładania nadziei w czarach.

  65. Oczywiście najprostsza odpowiedź brzmi: „co mnie to obchodzi?” Jak to się mawia „ignorancja jest błogosławieństwem” a i „błogosławiony jest umysł zbyt mały na wątpliwości” jak to mawiali ojcowie kościoła. Hasło „co mnie to obchodzi” jest takie popularne wśród właśnie ludzi wierzących. Wczoraj pewien głęboko wierzący katolik powiedział mi „głód zawsze będzie na ch.. z tym walczyć w ogóle?” To jest to samo arogancko-ignoranckie myślenie. Przez myślenie „co mnie to obchodzi” świat w sferze ekonomii jest właśnie tam gdzie jest czyli w trumnie. Chyba pan nie rozumie prostego faktu że przez wieloletnie bezmyślne machlojki generowania fikcyjnych długów pieniędzy itd itp doprowadzono do tego stanu. Ludzie którzy robili fortuny na obrotach szmatami zwanymi akcjami też mówili „co mnie to obchodzi”- ja muszę się dorobić, innych zwolnią, ale JA sie dorobię. Proponuję spojrzeć na Chrystusa który poświęcił się dla ogółu, a nie działał na zasadzie JA Ja i Ja. Mówi pan że w kapitalizmie nie można pożyczyć czegoś czego nie ma. Jest to kompletne kłamstwo. Zadam proste pytanie. Zna pan historię dolara? W dawniejszych czasach każdy banknot miał napisane, że 1 dolar ma równowartość tyle a tyle złota. Dziś tego nie ma. Dlaczego? Bowiem pewien europejski rząd załadował te dolarki na statek i zażądał oddania w złocie ilości zgodnej z zobowiązaniem. Jaki z tego morał? Dzisiejszy pieniądz nie ma żadnego pokrycia w niczym. Technicznie to papier -częściej cyfry na kontach. I tak naprawdę powoli nic więcej. Poza tym proponuje zastanowić się nad tym, czy pieniądze zarobione na giełdzie są realnymi pieniędzmi? Otóż są mnożeniem pieniędzy bez ładu i składu i właśnie pokrycia w czymkolwiek realnym. Dla pana jest normalna sytuacja, gdy ktoś robi z 100 000 w rok 300 000, kupując i sprzedając papierki. Więc robi 200 000 z czego? Z niczego drogi panie.Puste fikcyjne pieniądze. Podkreślam fikcyjne, bowiem nie powstały one w wyniku ani pracy, ani produkcji, ani sprzedaży czegokolwiek poza wyimaginowanymi przez bankierów wartościami akcji. I jeśli pan twierdzi, że w kapitalizmie nie ma problemu długów, dlaczego kolejne państwa upadają? Bo chcą? Bo lubią? Chwila, chwila, dochodzimy do jakiegoś absurdu. Nie ma problemu, a kraje padają ? A może właśnie dlatego, że pożyczają pieniądze od banków na głupoty i dziwne wydatki, a banki je właśnie dają w myśl „bo może nie pierdzielnie”.. I przypominam że system bankowy nie może dobrze działać, gdy nie ma dość pieniędzy na świecie dy zaspokoić długi. I jakoś ta sytuacja panuje w krajach kapitalistycznych. Poza tym myślenie Ja i Ja i Ja przebija sie w Pana myśleniu do tego stopnia że napiszę tutaj wprost: Ideą społeczeństwa w socjalizmie jest nie tylko pozwolić ludziom zapchać kichę lecz również dać im zasmakować kultury itp.W kapitalizmie opiera się to na tym że jaśnie pan jedzie na rauty do pałacu, a ten niżej ma całować po rękach że w ogóle może dostać pieniądze z 2 miesięcznym opóźnieniem żeby sobie zeżarł, ale tylko po to, żeby mógł dłużej pracować. A co do czarów to przepraszam bardzo kto wierzył w czary i modlitwę ” Solidarność Solidarność Leszku Leszku” ? Kto śpiewał po drodze do kościoła „Boże wolną Polskę daj nam panie” ? Tacy jak Pan słuchali bzdur z ambony i pokrzepieni wafelkiem z nową siłą strajkowaliście-gdzie strajk, tam ksiądz i wafelek. Kto wierzył w bajkę Wałęsy „Kto w wolnej Polsce będzie chciał pracować, bedzie miał jak pączek w maśle” ? Przepraszam no kto ? Prawda jest taka że teraz to katolicy powinni pisać zażalenia do Boga – ciekawe czy przeczyta?

  66. Nie potrafi Pan zrozumieć prostego argumentu. Dla Pana 2+2=4 tylko w matematyce bo już w ekonomii 2chleby+2chleby nie jest 4 chleby, bo to „niesprawiedliwe społecznie”, ma być 10 chlebów, żeby dla wszystkich starczyło. Co mnie to może obchodzić? Wytacza Pan armaty przeciwko współczesnym systemom finansowym, które są całkowicie socjalistyczne, interwencyjne, wolnego rynku jest tam zero, bo nie ma Pan zielonego pojęcia o historii ekonomii i zapewne uważa Keynesa za wolnorynkowca. Szermuje pojęciami nie wiedząc, co znaczą. Napisałem, że w kapitalizmie nie można pożyczyć czegoś, czego się nie zaoszczędziło (proszę coś tak komuś pożyczyć, to się Pan przekona). Pan z tego wyciągnął wniosek, że teraz na zachodzie jest kapitalizm i że ja kłamię. Myśli Pan bebechami zamiast mózgiem. Mam Pańskich kazań słuchać? Klaskać? Kultura logiczna żadna, erudycja szczątkowa w zakresie ideologii i faktografii komunizmu. Za to tupet duży.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *