Marsz wydoroślał?

Zgodnie z nią snuje się tylko takie przewidywania, których weryfikacja nastąpi w odległej przyszłości lub nie nastąpi wcale, albo też takie, które odnoszą się do wydarzeń przeszłych („a nie mówiliśmy!”). Znając jednak ryzykancki charakter prof. Adama Wielomskiego nie dziwię się, że postanowił przeprowadzić przedmarszową rozgrzewkę i to pomimo tego, że np. inny przedstawiciel środowiska Konserwatyzm.pl, kol. mec. Ludwik Skurzak od wielu już miesięcy powtarza, że nie ma o czym (czyli Ruchu Narodowym) pisać.

Rozumiejąc stanowiska obu Szanownych Kolegów, pozwolę sobie wyrazić zdanie odrębne. Co więcej, uważam, że obaj mogą się mylić, tylko pozornie wychodząc z przeciwstawnych pozycji. Nieporozumienie wynika bowiem z jednej strony z nadmiernie „metapolitycznego” podejścia do aktywności publicznej, z drugiej zaś z odmiennie od „maszerujących” ustawionych priorytetów taktycznych.

Nie jest uzasadniony stawiany Ruchowi Narodowemu zarzut osłabienia jego aktywności internetowej (zwłaszcza, że jednocześnie kol. Adama śmieszy kreowanie legendy Marszu propagandowymi fociami i filmikami – no to są, czy nie są widoczni?). Pomijając zbędne zaperzenie i bombastyczny ton – do pewnego stopnia rację w tym zakresie ma bowiem redaktor naczelny „Myśli.pl” Krzysztof Tenerowicz stawiając przesadnie optymistyczną tezę, że może sieciowe wyciszenie RN jest raczej objawem wydoroślenia środowiska i jego przejścia do aktywności w realu?

Nie wiem jak to wygląda z perspektywy warszawskiej, czy podkarpackiej, ale wg mojej wiedzy koledzy z RN faktycznie przez ostatni rok nie siedzieli na laurach, które to wrażenie odniósł kol. Wielomski. Przeciwnie, starają się powtórzyć drogę Janusza Palikota – czyli zaktywizować mniejszościowe, ale względnie zwarte grupki lokalne, dotąd raczej wyalienowane – i faktycznie wyżywające się niemal wyłącznie przed komputerami, na wsobnych spotkaniach czy meczach. Żeby wzmocnić analogię z Palikotem – przypominam, że kiedy wziął się on za organizację swojego Ruchu, ruszył w Polskę i spotykał się z małymi grupkami po powiatach, znikając z ekranów telewizorów – też mu niektórzy wieszczyli koniec kariery politycznej (również i teraz Twój Ruch jest zdecydowanie przedwcześnie grzebany przez nadmiernie optymistycznych obserwatorów). Otóż – i tu jest pogrzebany cały pomysł taktyczny Ruchu Narodowego (którego zdaje się nie doceniać nawet tak znakomity analityk, jak mec. Skurzak) – w realiach niskiej i malejącej frekwencji wyborczej właśnie zdeterminowana mniejszość może zaważyć o wyniku głosowania. A że pierwsze w kolejności są wybory europejskie, w których frekwencja nie przekroczyła dotąd w Polsce 25 proc. – to właśnie pomysł zaistnienia w nich kibicami, wkurzonymi i radykalną młodzieżą nie jest taki głupi. Nawet, jeśli przyjmiemy, że w związku z 2-letnią przerwą w głosowaniach – ludzie zdeterminowani pokazać rządowi pójdą tym razem do urn (a nie jak zwykle tym mocniej utwierdzą się w swych przekonaniach bojkotowych), to i tak nie zmienia to faktu, że jest to świetna okazja do debiutu dla siły niszowej, za to dysponującej zadeklarowanym aktywem.

Wbrew temu, co sądzi prof. Wielomski – sądzę, że taki aktyw już RN posiada, mając tym samym odpowiednik palikotowych wolnych konopi, gejów i antyklerykałów – tyle, że zapewne mniej liczny od tamtych. Jasne, kolega Profesor i kolega Mecenas mają rację, że nie rozwiązuje to problemu co dalej – bo poza kibicami i narodową, wykluczoną młodzieżą zbiór sympatyków RN jest pusty, nie mniej to jeszcze za wcześnie, by mówić o fiasku, czy uwiądzie całego przedsięwzięcia. Endecja (czy neo-endecja) w Polsce jest pozbawiona swego historycznego zaplecza społecznego, czyli warstwy handlu, rzemiosła, drobnej wytwórczości, skupionej na walce z konkurencją żydowską. Dziś nieliczny small-biznes albo orientuje się na partię władzy, albo jest impregnowany na rozrabiactwo uliczne, szukając własnych form protestu i zaistnienia. Fakt, że RN nie ma pomysłu jak do tych kręgów dotrzeć może zaważyć na przyszłości formacji, zwłaszcza, że np. jeden z liderów Ruchu jest w części tych kręgów „Oburzonych”, „Niepokonanych” itp. traktowany jako symbol patologii gospodarczych, niż jako szansa na korzystną zmianę systemu. To są jednak problemy na przyszłość (podobnie jak np. całkowite ignorowanie przez Ruch spraw rolnictwa i niemal całkowita nieobecność na wsi). Powtórzmy – dla formacji takiej jaku RN testem są eurowybory. Jeśli mobilizacja zwolenników okaże się zbyt słaba, albo w ogóle Ruch nie zdecyduje się na samodzielny start – wówczas faktycznie pozostanie skansenem z wlepkami, proroctwa prof. Wielomskiego się spełnią. Ale dopiero wtedy.

Dalej – Adama śmieszy samouwielbienie „maszerujących”, ich nieco dziecinny ethos „nowych Wyklętych”. Jasne, ale jego powstanie jest przecież naturalne w środowiskach nie zadzierzgiwanych na gruncie wspólnoty interesów, które muszą szukać jakiegoś innego spoiwa, oprócz samych wyrazistych haseł propagandowych. O tym, że Marsz zbuduje swoją legendę mówił już kol. Artur Zawisza podczas pamiętnej dyskusji na Konwencie KZM przed rokiem. Że jest to bagaż, który z czasem może okazać się kłopotem, tak jak legenda wiecznych zadymiarzy – już wspomnieliśmy. Nie mniej jednak RN nawet nie może jeszcze marzyć o czasach, w których będzie miał tylko takie problemy…

A dlaczego w mediach tym razem panuje cisza na temat Marszu? Czemu się już nim nie straszy, czemu nie organizują się środowiska lewackie i nie grzmią GW z TVN? Wbrew pozorom jest to kwestia dużo poważniejsza, mało związana zresztą z tym, czy Ruch jest czy nie jest aktywny. Można bowiem domniemywać, że polityczny establishment w Polsce, który dwa lata i rok temu testował przydatność „straszaka faszystowskiego” dla mobilizacji swego elektoratu i budowania własnego wizerunku jedynego gwaranta ładu państwowego – teraz już wie, że jednak zupełnie wystarczająco w tym zakresie sprawdza się PiS, Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz i ich Zespół Smoleński. Ba, rosnąca pozycja polityczna Bronisława Komorowskiego i aspiracje jego otoczenia również wymuszają raczej spokojne podchodzenie do 11 listopada, by tym godniej na tym tle wypadał Marsz Prezydencki. Skądinąd więc idea MN poniekąd pomogła obecnej głowie państwa – a to (choć może nie tak prędko, jak wieszczy „Nasz Dziennik”, ale w dającej się przewidzieć perspektywie) może z czasem pogłębić dekompozycję obozu rządzącego. Jest to mimowolna zasługa „maszerujących” – choć jednocześnie obciążona też okolicznością, że Komorowski w ten sposób może kiedyś zagwarantować przetrwanie części establishmentu, a nawet powrót do pierwszej linii ludzi dawnej Unii Demokratycznej. Tym się jednak będziemy martwić kiedy indziej…

Za w ogóle pozbawione znaczenia uważam dociekania, czy na Marsz przyjedzie 20, 50, 100, czy 150 tysięcy ludzi. Po pierwsze – dla samych zainteresowanych maszeruje zawsze tylu, ilu się im samym wydaje, więc i tak liczba uczestników rośnie niczym ilość wędkarskich trofeów i wielkość ryb złapanych przez wujka Cześka na zanętę. Ciekawszym może być problem, czy obstrukcja PiS-u, a zwłaszcza spokojniejszy (jak się zanosi) przebieg tegorocznego Marszu – zaszkodzą całej tej inicjatywie? Paradoksalnie, niekoniecznie – wzywając aktyw do Krakowa prezes Kaczyński nie zawiezie przecież pod Wawel wszystkich swych wyborców i sympatyków (a mówimy przecież o partii kadrowej, nie masowej). Nic zaś nie przeszkodzi patriotycznie nastawionym warszawiakom, żeby sobie 11 listopada pochodzić po mieście razem z kol. kol. Zawiszą, Kowalskim, czy Winnickim. Zwłaszcza pierwszemu z nich pozwoli to więc nadal mieć nadziej na zrobienie wrażenia na PiS-owcach i porozumienie z nimi (na co zapewne nadal liczy, w czym zgadzam się z Adamem). Jak jednak wielokrotnie już zwracano uwagę – z prezesem Kaczyńskim nie dyskutuje się z pozycji siły, jeśli więc Marsz „się uda” (a uda się zawsze, byle tylko wrażenie tłoku było odpowiednio duże) – to zamknie to drogę do układu PiS-RN. I bardzo zresztą dobrze – bo szkoda Ruchu na takie targi, a i PiS-owi nie ma co pomagać.

Czy brak awantur pomoże czy zaszkodzi Marszowi i Ruchowi? Oczywiście, nie można wierzyć zapewnieniom lewaków, że jednak naprawdę odpuszczą. W końcu zawsze może wyrwać się ktoś niezrzeszony i zaangażowany. Również nadreprezentacja policji nie będzie służyła pokojowemu przebiegowi manifestacji. Warto przypomnieć, że przecież legenda Marszu zaczęła się 3 lata temu, kiedy blokowany przez siły porządkowy pochód obszedł pół Warszawy – i dopiero wtedy stał się wydarzeniem politycznie i propagandowo znaczącym. Bójki roku 2011 stworzyły legendę heroiczną, co pozwoliło w końcu na konsumpcję organizacyjną całego pomysłu. Teraz organizatorom przydałoby się po prostu przejść spokojnie całą trasę, powiedzieć swoje (nawet o tej nieszczęsnej „republice okrągłego stołu”) i w ten sposób potwierdzić swoje istnienie. To i tak więcej, niż udaje się w świadomości nieco bardziej zainteresowanych obserwatorów utrwalić innym małym inicjatywom, w rodzaju Solidarnej Polski, czy ostatnio Godziny dla Polski Gowina.

Z przywołaniem ex-ministra sprawiedliwości wracamy do kwestii różnic taktycznych. Nie angażując się wprawdzie osobiście, ale moi zacni Koledzy klubowi lokują swe sympatie już to w środowiskach zainteresowanych stabilizacją obecnego ładu społeczno-politycznego, już to w kręgach wierzących w istnienie kategorii wyborców „sytych, ale niezadowolonych”. To o ten ostatni elektorat, o którym nawet nie wiadomo, czy naprawdę istnieje, chcą w 2-letnim maratonie rywalizować Gowin + Wipler, Palikot + Kwaśniewski, a być może kiedyś także Komorowski + Schetyna. Pomysł RN lokuje się po innej stronie, wśród niezadowolonych, protestujących, wykluczonych, a więc tych, którzy w Polsce przeważnie… nie głosują. Jedni chcą więc ostrym eksperymentem sprawdzić, czy mają elektorat, który nigdy wcześniej się nie objawił. Drudzy – będą budzić wiecznie uśpionych. Która droga okaże się skuteczniejsza, skoro obie sprowadzają się do wiary w cuda – sprawdzimy. Ale jeszcze nie 11 listopada 2013 r.

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 4]
Facebook

0 thoughts on “Marsz wydoroślał?”

  1. Jezeli nadal żyjemy w demokracji medialnej, a od rana chyba nic sie nie zmieniło, to znaczenie ma tylko jedno. Czy ktos generuje własny przekaz ktory narzuca innym. Ja sie od początku, jeszcze na zeszłorocznym konwencie o to tylko pytałem. Jak po dwóch czy trzech miesiącach okazało sie, ze przekaz maja tylko jeden: „organizujemy raz w roku marsz” to powiedziałem, ze szkoda sie tym zajmować. A niech sobie organizują. Kogo to niby obchodzi? No i z tego punktu widzenia, wybacz Konradzie, moim zdaniem Twoje rozważania niestety nic nie wnoszą.

  2. Tylko, że „narzucenie własnego przekazu innym” pasuje na polskie scenie jedynie do PiS i PO, a okresowo także TR. Do PSL i SLD już słabiej – a jednak formacje te istnieją i trwają. Co więcej – Ludwiku, Ty akurat robisz to świadomie i celowo, ale powtarzasz tezy osób zainteresowanych polityką, ale zagubionych po przejściu systemu z zaangażowania ludzkiego, takiego sieroctwa i tęsknoty za masowością – do eventowości i medialności, opartych nie o masy, tylko o siatkę kontaktów. Mówiąc prościej – dziś ludzie zwłaszcza należący do mniejszych partii w okresie niewyborczym kręcą się w kółko, jęczą: ale co my mamy robić?! albo: dlaczego nic się nie dzieje?? Ojej, to nam w końcu spada, czy rośnie, mamy szansę, czy nie mamy szans?? Tymczasem generalnie nie jest to weryfikowalne na poważnie bez wyborów. Partie w sumie nie mają nic do roboty, poza łapaniem przez swych członków kolejnych znajomych, a ci kolejnych, niczym w Amwayu, niezależnie, czy motywem działania jest jakiś wydumany cel programowy, czy rozumowanie, że jak wujek Czesiek będzie radnym czy posłem, to siostrzeńcowi robotę załatwi. W tym kontekście na tle innych rodzących się inicjatyw – SP, GdP, nawet TR – RN wypada całkiem nieźle, z przynajmniej JEDNYM wyróżnikiem w postaci Marszu i trwającą pracą w terenie. Opowiadanie, że to wszystko i cały Ruch są bez znaczenia, bo Koledzy tego nie widzą – jednak nie grzeszy obserwacyjną precyzją i analityczną rzetelnością.

  3. Masz świadomość, że nie jesteś w stanie narzucać przekazu w głównym nurcie – to uprawiasz małe gry na zapleczu, byle utrzymać się na planszy. Jasne. Ale goście pojechali z narracją, że to ich właśnie nie interesuje. Nie chcą się układać, tylko wejść z nową jakością do polskiej polityki. No to ich grzecznie, rok temu pytamy. Ale co? O czym to ma być? Goście się dwa miesiące pokręcili, a potem mówią, że to ma być o tym, że za rok znowu marsz zorganizują. To jest w najlepszym wypadku do tego, żeby grać właśnie na poziomie jakiegoś tam układania się w istniejących rozdaniach. Tak jak mówisz, to nas w sumie mało obchodzi… Wcale ich do tego nie potrzebujemy… No i dlatego jak to było już jasne, ja zacząłem mówić, że ta inicjatywa nic mnie w sumie nie obchodzi. Co ja mam do tego, że jeden czy drugi chce organizować raz do roku jakieś marsze, żeby potem inni ich wpuścili na listy, czy coś tam jeszcze nawet poniżej tego?

  4. Odnoszę wrażenie, że mi ręce opadły. A nie ma się z czego śmiać, dwóch moich synów jest w Straży Marszu… Natomiast, do ciężkiej cholery, tam po drodze jest amerykańska – nie mogli jej podpalić? Wracając zaś do tematu – ideologia RN jest błędna, budują kolejną partią neokonskiej centroprawicy. Dziś zaś po raz kolejny zadziałali pod dyktando GW.

  5. Jeśli miałem jakieś resztki pozytywnych odczuć względem RN, to wczoraj chyba ostatecznie je straciłem. To towarzystwo miało opory, aby protestować przeciwko próbom inwazji na Syrię, ale ambasadę FR zaatakowało. Pan Konrad ma rację – to jeszcze jedna odnoga neokoństwa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *