Miksa [rec.]: „Wołyń” Smarzowskiego

W warszawskim kinie Praha obejrzałem film „Wołyń” a po projekcji miałem okazję posłuchać tego, co o okolicznościach powstawania filmu ma do powiedzenia pierwszoplanowa aktorka filmu, czyli Michalina Łabacz.

I tak się zastanawiam od czego zacząć bo mnóstwo myśli kłębi się w mojej głowie i choć od momentu obejrzenia filmu minęły już niemal 24 godziny, mam wrażenie, że jeszcze siedzę na tej sali i patrzę na tę uciekającą młodą kobietę z dzieckiem na ramieniu. Zacznę może od tego, co mogłoby być podsumowaniem całości moich spostrzeżeń myślę, że to nieco uporządkuje nam wszystko.

Otóż dla mnie film Smarzowskiego to film pełny i niezwykle mądry. Dlaczego pełny? Pełny, ponieważ Smarzowskiemu udało się w tym jednym filmie oddać całą złożoność sytuacji jaka miała miejsce na Wołyniu w przyjętym okresie czasowym, zarówno w ujęciu kulturowym, religijnym, narodowościowym, jak i politycznym. Jest również film pełny, ponieważ nie jest laurką skierowaną w stronę Polaków, ten film pokazuje bowiem kresowe animozje i ich przyczynę nie tylko na linii Polacy – Ukraińcy, ale również na linii Żydzi – Ukraińcy i Żydzi – Polacy.

Smarzowski jednoznacznie pokazuje, że wzajemna niechęć dotyczyła wszystkich stron. Natomiast wyraźnie daje nam do zrozumienia, że ta skala niechęci była zupełnie inna u Polaków czy Żydów niż Ukraińców i w wypadku tych ostatnich systematycznie narastała, od okresu międzywojennego a preludium tego co się stać może, miało miejsce we wrześniu 1939 roku. To bardzo ważny aspekt, ponieważ przeczy to teoriom głoszonym przez stronę ukraińską, która próbuje sprowadzić konflikt tylko do roku 1943 i rzekomej prowokacji radzieckiej.

A dlaczego to film mądry? To film wybitnie mądry, ponieważ Smarzowski wybił nim zęby „Gazecie Wyborczej” i samym Ukraińcom. „Wołyń” to majstersztyk, został zrobiony i pomyślany tak, że nawet „Gazeta Wyborcza” nie jest wstanie w niego uderzyć, bo skazana byłaby na ośmieszenie. Smarzowski poprzez to, że szczerze i obiektywnie pokazuje to co było złe ze strony Polaków zrobił film, który będzie niezwykle trudny do zanegowania. I w tym tkwi również niesamowita siła i skala rażenia tego filmu. Tym bardziej szkoda, że film nie będzie nas reprezentował jako kandydat do Oskara, bo byłaby dzięki temu szansa dotarcia z jego przekazem do znacznie szerszych kręgów odbiorców.

Co poza tym ujmuje w filmie i robi wrażenie? Na pewno niesamowita scena batalistyczna z kampanii wrześniowej, to chyba najlepsza taka scena w polskim kinie od czasów „Krzyżaków” Aleksandra Forda. Ujmuje z niesamowitą starannością oddane bogactwo kulturowe tej ziemi, kostiumy, język, obrzędy, przyroda wszystko to powoduje, że chłonie się ten film całym sobą.

Wspomniana Michalina Łabacz również zwracała na ten aspekt uwagę podczas rozmowy po projekcji. Podobnie zresztą wygląda oddanie ówczesnej wiejskiej zabudowy, mundurów poszczególnych formacji wg mnie zwłaszcza niemieckiej piechoty. Mocnymi stronami filmu są również zdjęcia i muzyka. Nie będę pisał zbyt szczegółowo o scenach rzezi na Polakach, bo nie chcę z tego aspektu traktować tak jak opisu każdego innego filmu. Powiem tylko, że same sceny rozstrzeliwania Żydów są przejmujące a mordy i tortury na Polakach są przeżyciem niemal traumatycznym i trudno powstrzymać się od łez. Nie sposób pominąć w ocenie filmu gry aktorskiej i tu mamy wielką i wybitną rola debiutującej Michaliny Łobacz, która przeistacza się w tym filmie z młodej beztroskiej dziewczyny w kobietę, matkę; empatia, odwaga i zdolność radzenia sobie ze skrajnym cierpieniem wyryte są na jej twarzy wyjątkowo realistycznie.

To również film z wybitną rolą Arkadiusza Jakubika, który tym filmem potwierdził, iż jest aktorem niezwykle wszechstronnym i ponadprzeciętnym. Zresztą nie ma w tym filmie słabych ról, tak samo, jak nie ma słabych scen, każda z nich jest niesamowicie przemyślana. Smarzowski zaakcentował wyraźnie współodpowiedzialność za zbrodnię ukraińskie jaką ponosi Kościół Grekokatolicki, dodajmy, że wspieranie ludobójstwa czy wręcz podżeganie do niego nie zostało do dziś rozliczone a współodpowiedzialnego za tę zbrodnię biskupa grekokatolickiego Watykan chce zrobić świętym.

Reżyser podkreślił i zaakcentował, iż zbrodnia ta nie była efektem chwilowego zbiorowego amoku a akcją zaplanowaną, zorganizowaną poprzedzoną działaniami propagandowymi.
Kilka dni temu kontrowersje wzbudziła w filmie scena, w której główna bohaterka żeby uchronić siebie i dziecko przed torturami oraz śmiercią, przemieszcza się wraz z oddziałem niemieckiego wojska. Każdy kto obejrzy ten film nie będzie miał chyba wątpliwości co do słuszności przedstawienia rzeczywistości w ten sposób.

Poza aspektem samej rzezi wołyńskiej, dla mnie osobiście istotnym elementem tego filmu było pokazanie skutków przegranej przez Polskę wojny. Te przemieszczające się po Polsce, w tą i z powrotem formacje sowieckie, niemieckie, banderowskie, bezsilność wobec mordów i gwałtów przywołały mi dzisiejszą moją Ojczyznę uboższą już o Wołyń, Podole czy Wileńszczyznę, która przez głupotę nią rządzących, za chwilę może stać się znowu miejscem przemarszu obcych armii, band oraz mordów i grabieży. Dlatego ten film to również film z mocnym przesłaniem antywojennym pokazującym nam jak łatwo i szybko z dnia na dzień można stracić wszystko.

Podsumowując, dla mnie człowieka choć nie wywodzącego się z Kresów, ale wielokrotnie je odwiedzającego i czującego się tam jak u siebie, ten film jest bez wątpienia filmem wyjątkowym. To hołd dla tych kolejnych pokoleń Polaków, które tam żyły i pracowały na tej ziemi, rozwijając te ziemie cywilizacyjnie z pożytkiem nie tylko dla Polski ale również zamieszkujących te ziemie Rusinów, to hołd dla tych pomordowanych w bestialski sposób i dla tych, dziś tam żyjących Polaków, zmagających się każdego dnia z przeciwnościami losu.

Smarzowski tym filmem zdjął z nas wszystkich, współczesnych Polaków odium wstydu za nasz grzech zaniechania i niepamięci. Okoliczności powstawania tego filmu i trudności jakie robiono reżyserowi tworzącemu film narodowy są skandaliczne. Kieruje więc tym bardziej słowa ogromnego uznania i podziękowania za ten film, zarówno reżyserowi jak i wszystkim, którzy przyczynili się do jego powstania, w tym dla ukraińskich aktorów, którzy będą mieć teraz na Ukrainie z tego tytułu problemy.

Szkoda, że Wojciech Smarzowski nie pojawił się tak jak planowała na spotkaniu z widzami po filmie, bo byłaby okazja powiedzieć mu to osobiście, ale bez wątpienia Michalina Łabacz, ważna postać dla końcowego sukcesu filmu, dobrze go zastępowała i to ona usłyszała piękne słowa podziękowania za ten film od syna wybitnego polskiego reżysera Bohdana Poręby.

Film ten wg mnie ociera się w swej wyjątkowości i artyzmie o kino Nikity Michałkowa czy radzieckiego filmu „Idź i patrz”, którego reżyser również przeniósł widzów do roku 1943 i w niezwykle przejmujący sposób pokazał jak wyglądało zrównanie z ziemią ponad 600 białoruskich wsi, których ludność była palona żywcem w stodołach przez specjalnie powołane do tego celu oddziały niemieckie. Reżyser tego filmu, którym był Elem Klimow, po jego nakręceniu stwierdził, że to jego ostatni film, zapytany dlaczego nie zamierza więcej kręcić filmów stwierdził, że tym filmem powiedział i oddał wszystko, co miał widzom do przekazania. Nie życzę Smarzowskiemu końca kariery, bo byłoby to z dużą stratą dla polskiego kina ale myślę, że Wołyń jest również tej klasy filmem, pod którym niejeden reżyser mógłby się podpisać jako pod swoim credo.

Arkadiusz Miksa

za: facebook

Click to rate this post!
[Total: 3 Average: 3.7]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *