„Młodzież ma całkowitą rację”. Docent Józef Kossecki o ACTA, istocie biurokracji i rewolucji naukowo – informacyjnej

– Podjąłem decyzję o zwieszeniu procesu ratyfikacji ACTA – powiedział na konferencji prasowej premier Donald Tusk. Jednakże eksperci, komentatorzy i internauci zwracają uwagę, że premier Tusk nie powiedział nic innego, niż przed podpisaniem: „Podpisaliśmy, będziemy dalej konsultować, ratyfikacja w przyszłości”. Nazwał tę przyszłość „zawieszeniem” i na to zwracają uwagę szczególnie internauci. Dlatego pomimo deklaracji premiera nadal trwają protesty. Z kolei eksperci i specjaliści z zakresu public relations zwracają uwagę na fakt, że premier wykonał taktyczny ruch ze względu na słabnące sondaże poparcia i gra na przeczekanie. „Młodzież ma całkowitą rację” – mówi najwybitniejszy naukowiec w Polsce w zakresie cybernetyki społecznej docent Józef Kossecki komentując spór wokół ACTA.

Sama sprawa ACTA sprokurowała znacznie szerszą debatę niż kwestie ochrony praw autorskich i ograniczania wolności słowa. Przez kraj przetacza się fala dyskusji na temat wpływu lobby korporacji transnarodowych na rządy poszczególnych państw, roli polityków i urzędników oraz regulacji prawnych.

Zjawisko protestów internautów o niespotykanej dotychczas sile wśród których bryluje młodzież jest dowodem na to, że nasz kraj na dobre objęła rewolucja informacyjno – naukowa i podstawowym instrumentem komunikacji społecznej stał się Internet. Fala protestów i manifestacji przeciw ACTA jest ewenementem, bowiem młodzież zorganizowała się oddolnie, bez żadnych liderów i zaplecza organizacyjno – finansowego. Jest to zjawisko charakterystyczne dla epoki rewolucji informacyjnej, gdzie struktura wystąpień społecznych jest sieciocentryczna.

Jednym z najciekawszych głosów w debacie na temat ACTA, rewolucji informacyjnej, biurokracji oraz przyszłości jest wykład polskiego naukowca, cybernetyka społecznego specjalizującego się w walce informacyjnej oraz demografii docenta Józefa Kosseckiego. Wykład odbył się 28 stycznia br. w ramach cyklu otwartych seminariów i wykładów z cybernetyki społecznej prowadzonych przez docenta Kosseckiego. Zachęcamy do obejrzenia i wysłuchania tego interesującego wykładu.

za: http://diarium.pl/2012/02/mlodziez-ma-calkowita-racje-docent-jozef-kossecki-o-acta-istocie-biurokracji-i-rewolucji-naukowo-%E2%80%93-informacyjnej/

 Opracował: Tomasz Formicki

Wykład można obejrzeć na youtube.com: http://www.youtube.com/watch?v=QMtDj493YqI

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “„Młodzież ma całkowitą rację”. Docent Józef Kossecki o ACTA, istocie biurokracji i rewolucji naukowo – informacyjnej”

  1. Biurokracja i mechanizmy jej działania rozłożone na czynniki pierwsze. Interesujący wykład. Dziękuję redakcji.

  2. Pan docent głupoty gada. Czuję że w tej sprawie prawicowe publikację bronią lewackich wartości, a lewackie bronią prawicowych. Kopiowanie to kradzież a nie wolność do komunikacji .

  3. Kradzież to kradzież, czyli wywłaszczenie. Od kiedy kopiowanie jest wywłaszczeniem? NB Sąd Najwyższy Rosji już wiele lat temu przychylił się do takiego pojmowania sprawy, stąd za kradzież w Rosji nie jest uważane sporządzanie kopii danych, lecz przywłaszczenie sobie ich nośnika bez zgody poprzedniego właściciela. Zdroworozsądkowe, jak zresztą mało co w Rosji.

  4. @ElDesmadre ” Od kiedy kopiowanie jest wywłaszczeniem?” od kiedy powstała możliwość kopiowania. Własność nabywa się poprzez pracę. Osoba kupująca plik mp3 płaci , czyli wymienia się pracą z twórcą informacji audio , osoba kopiująca plik w sieci P2P nie wymienia się niczym. Nabywa prawa do użytkowania własności muzyka nie dając mu nic. Taka wymiana to kradzież. Definicja kradzieży nie uwzględniała klonowania, bo tego nie było. Pan docent twierdzi nawet, że artyści powinni dziękować,że ich utwory są kopiowane gdyż to reklama. Taka argumentacja to lewacki relatywizm i usprawiedliwianie zła.

  5. @ malok: Klonowanie jest formą kopiowania, czy też szerzej naśladownictwa. Takowe istnieje zaś od zarania dziejów. Jeśli naśladownictwo to kradzież, to żeby nie uprawiać zła każda jednostka powinna od urodzenia wieść żywot pustelniczy. Można bowiem pod pretekstem rygorystycznego penalizowania klonowania skutecznie sparaliżować życie społeczne, dochodząc po kolei osobowych źródeł niemalże wszystkiego. Rozumiem, jeśli według Pana taki rodzaj argumentacji to redukcja do absurdu, niemniej jednak jest to na tyle delikatna kwestia, że musi być rozpatrzona dogłębnie jeśli ma być wpisana w jakikolwiek kodeks prawny. Jeśli przyjmujemy, że tylko klonowanie jako specyficzny, zawężony rodzaj kopiowania jest zły i powinno być penalizowane, powstaje szereg problemów dotyczących zakresu znaczeniowego tego pojęcia. Jednak nadal uważam że klonowanie się kłóci z pojęciem wywłaszczenia. Jeśli za własność przyjmujemy moc decyzyjną nad czymś, to klonowanie tej mocy nie uszczupla ani o jotę. Nabywca nie daje wprawdzie nic w zamian, ale też i nie wywłaszcza – czyli Pan łączy klasyczną definicję moralnego prawa do nabywania (poprzez pracę) z zupełnie nowoczesną definicją kradzieży, które przecież w istocie nie jest wywłaszczaniem, a więc i kradzieżą. Można się jeszcze zastanowić czy w istocie istnieje takie coś jak własność w świecie informacji – a jeśli tak, to jak ją jednoznacznie zdefiniować? Oczywiście czym innym jest oszustwo, czyli podszywanie się pod autora treści, które można jednoznacznie określić, wpisać w kodeks i potępiać na gruncie moralnym.

  6. @ElDesmadre – proszę uzasadnić znak równości między zakupem pliku mp3 a skopiowaniem go za darmo z sieci P2P. Skoro obie czynności etycznie, prawnie rodzą te same skutki, to chyba tylko idiota wybierze wersję płatną. „Jeśli za własność przyjmujemy moc decyzyjną nad czymś, to klonowanie tej mocy nie uszczupla ani o jotę” Otóż uszczupla, jako właściciel oryginału mam prawo zakazać klonowania, pozwolić za darmo lub za klonowanie pobierać opłatę. Prowadzę podobną dyskusje na innym portalu, czy kopiowanie to kradzież i kontr-dyskutanci używają podobnej argumentacji, że kopiując nie zabiera się własności. Ale zabiera się prawo do dysponowania własnością. Tym prawem może być np. pisanie wierszy tylko dla ukochanej. Jeśli przyjąć argument,że kopiowanie nie pozbawia kogoś własności , to należy zgodzić się, że każdy ma prawo do twórczych owoców pracy artystów, programistów w momencie gdy to dzieło powstało, czyli jest wspólne, indywidualne prawo własności zamienia się na prawo kołchozu. Oczywiście,że istnieje własność w świecie informacji. Można ją zdefiniować jako informację, która prowadzi do zamierzonego celu. Gdy robimy coś pierwszy raz, robimy to dłużej niż za drugim razem. Ta różnica, między pierwszym i drugim razem, może być towarem i mogę sprzedać ją komuś kto nie chcę kroczyć dłuższą dziewiczą drogą do uzyskania zamierzonego celu.

  7. @ malok: Jeśli ktoś chce dobrowolnie za coś zapłacić to przecież może, sęk w tym że w przypadku informacji nie można go do tego zmusić. Istnieją sytuacje dobrowolnej wpłaty bądź jej braku, np. za wejście do muzeum, i żadna z obu możliwości nie jest nieetyczna. Sęk więc w tym czy jest ktoś taki jak właściciel dzieła który może zabronić jego sklonowania. Otóż jest na pewno ktoś taki jak autor dzieła, jak i właściciel nośnika dzieła. Natomiast właściciel samej informacji – według mnie nie. To co Pan określa mianem różnicy między pierwszym i drugim razem jest kompensowane przez zleceniodawcę, jeśli dzieło/informacja powstaje na zamówienie. Wówczas właśnie twórca dostaje wynagrodzenie za swoją pracę. Dostaje je raz, tyle na ile się umówił. Dostaje te pieniądze nie za odstąpienie/udostępnienie własności informacji, tylko za jej stworzenie i przekazanie (często sklonowanie) jako jej pierwszemu odbiorcy zleceniodawcy, który w tym momencie poprzez jak najszybsze spieniężenie swojej inwestycji musi sobie odrobić poniesione nakłady. Jest to jak najbardziej możliwe, i sprzyja rozwojowi – choć naturalnie nie rozwój jest tutaj kluczową sprawą, jest po prostu jednym ze skutków. I nie uważam że istnienie takiego czegoś jak przestrzeń wspólna pociąga za sobą konieczną interpretację tego jako kołchoz. Wówczas i tak żyjemy w kołchozie, posługując się tym samym językiem, aparatem pojęciowym itd.

  8. „Jeśli ktoś chce dobrowolnie za coś zapłacić to przecież może, sęk w tym że w przypadku informacji nie można go do tego zmusić” nie chodzi oto,żeby kogoś zmuszać do kupna informacji , ale oto , żeby złapać i być może ukarać za kradzież informacji. Być może w początkowej fazie uświadamiania,że P2P to kradzież od kar można się powstrzymać. Autor jest właścicielem dzieła gdyż to on stworzył niepowtarzalną informację zapisaną w systemie dwójkowym na nośniku CD. Nośnik bez tej informacji jest wart o wiele mniej. Tym samym informacja jak najbardziej posiada własność, gdyż za nią kryję się praca, uzdolnienia autora. I tylko autor ma prawo decydować,że ta informacja będzie sprzedawana z x zł lub rozdawana za darmo. Realizacja dzieła na zamówienie to nie jest kwestia ustaleń Pan lub urzędnika, ale relacji zleconiodawca zleceniobiorca. Mogą się umówić na płatność jednorazową , od kopii, lub za „Bóg zapłać”. Wtrącanie się urzędnika, ideologaa plus pańska argumentacja o znoszeniu prawa własności do informacji stworzonej przez informatyka, artystę nazywam kołchozem. Proszę o podanie różnicy między „klik” za 10 zł a „klik” za free , skoro od strony prawnej i moralnej to jest to samo. Proszę się nie obrazić, ale jest Pan przykładem zlewacenia prawicy liberalizmem, który zło usprawiedliwia wolnością i zmieniając pojęcie własności i kradzieży. To jest charakterystyczne dla lewicy.

  9. @ malok: Oczywiście się nie obrażam, niemniej jednak etykietowanie drugiej osoby w trakcie dyskusji tejże raczej nie służy. Zwracam jednak uwagę, że np. Rothbard rozumował w tej kwestii w sposób bardziej zbliżony do Pana niż do mnie. Słusznie Pan pisze „Realizacja dzieła na zamówienie to nie jest kwestia ustaleń Pan lub urzędnika, ale relacji zleconiodawca zleceniobiorca.” – tak samo przecież w poprzednim poście rzecz przedstawiłem, jako umowę między twórcą a zleceniodawcą. Istota umowy między twórcą a zleceniodawcą jest taka, że jest to umowa między dwoma stronami. Obejmuje między innymi gratyfikację za usługę dla twórcy wedle zasad na które się zgodziły obie strony, i jest to umowa tylko między tymi dwoma stronami. Pana ujęcie własności intelektualnej zaś zakłada, że jest to w istocie umowa między twórcą a całą resztą świata, czym przecież nie może być, bo reszta świata się z twórcą na nic nie umawiała. Jeśli ktoś się dowie o informacji/dziele, to nie jest do niczego zobowiązany, bo nie był stroną umowy. Według mnie to właśnie system który Pan proponuje, polegający na przymusowym obejmowaniu wszystkich ludzi umowami zawieranymi między konkretnymi stronami, bardzo przypomina kołchoz. Ja nie tworzę „argumentacji o znoszeniu prawa własności do informacji stworzonej przez informatyka”, ja nie widzę zasadności twierdzenia że taka własność w ogóle istnieje, z powodów wyłożonych powyżej. Nie ma mowy o znoszeniu czegoś co nie istnieje, to Pan moim zdaniem chce stworzyć fikcję. Własność intelektualna jest w istocie zamachem na własność innych ludzi – stanowi bowiem, że jak tylko jakiś człowiek wymyśli określoną sekwencję czynów w szerokim zakresie, to reszta ludzkości dowiaduje się od urzędu patentowego czy innego ZAIKSu że nie może swoimi własnymi zasobami gospodarować w taki sposób jak twórca sekwencji. Jest to więc każdorazowo uszczuplenie wolności do dysponowania własnymi zasobami, a więc własności nad nimi, wszystkich osób poza twórcą. Koncepcja własności intelektualnej jest wymierzona w nic innego jak właśnie własność. „Autor jest właścicielem dzieła gdyż to on stworzył niepowtarzalną informację zapisaną w systemie dwójkowym na nośniku CD. Nośnik bez tej informacji jest wart o wiele mniej.” – oczywiście że jest wart mniej bez tej informacji, tyle że nie ma czegoś takiego jak własność wartości, bo wartość wypływa z czynników zewnętrznych wobec twórcy; tym samym argumentowanie istnienia własności intelektualnej poprzez nadawanie przedmiotom wartości nie ma sensu. „Proszę o podanie różnicy między „klik” za 10 zł a „klik” za free , skoro od strony prawnej i moralnej to jest to samo.” – twórca informacji ma przecież prawo prosić osoby z którymi nie jest umową związany o dobrowolny datek. Nie może ich jednak do tego zmusić, byłoby to bowiem bezprawnym rozszerzeniem umowy na osoby ją nieobjęte. A na koniec – problemy praktyczne, które Pana ujęcie własności implikuje są gigantyczne. Czy istnieje coś takiego jak własność wzorów matematycznych bądź chemicznych? Wzorów językowych? Od którego momentu pomysł może być opatentowany, czyli zmonopolizowany przez jego twórcę? I dlaczego?

  10. @ElDesmadre „Pana ujęcie własności intelektualnej zaś zakłada, że jest to w istocie umowa między twórcą a całą resztą świata” nie , jest to umowa między twórca a osobą korzystająca z produktu twórcy. W przypadku muzyki te produktu są niepowtarzalne i nie można mówić, że Beatlesi pozbawili kogoś możliwości twórczych gdyż skomponowali utwory, które 20 lat później mógłby skomponować inny zespół, nie znając twórczości Beatlesów. „Jeśli ktoś się dowie o informacji/dziele, to nie jest do niczego zobowiązany, bo nie był stroną umowy.” w momencie skorzystania z dzieła jest już zobowiązany do wywiązania się z obowiązku jaki nakłada twórca/właściciel. W przypadku innowacyjności technicznej problem jest w udowodnieniu , czy ktoś skopiował to rozwiązanie, czy wymyślił je sam, ale później. Ta trudność nie zmienia stanu prawa własności intelektualnej. Człowiek który trudził się rok nad innowacyjnym rozwiązaniem, ma prawo nazwać osobę która skorzystała z jego rocznej pracy bez jego zgody, złodziejem. Owoce pracy należą do twórcy i może on te owoce spalić, sprzedać, rozdać za darmo. Prawo własności odnosi się do własności wytworzonej przez pracę. Pan twierdzi, że taka własność nie istnieje, praca muzyka to nie jest to samo co praca kucharza. Muzyk przychodząc do baru nie może wymienić się z kucharzem na produkty swojej pracy, gdyż kucharz ceniąc prace muzyka, ma prawo konsumować narządem słuchu pracę muzyka nie dając mu w zamian swojej pracy. „jakiś człowiek wymyśli określoną sekwencję czynów w szerokim zakresie, to reszta ludzkości dowiaduje się od urzędu patentowego czy innego ZAIKSu że nie może swoimi własnymi zasobami gospodarować w taki sposób jak twórca sekwencji. Jest to więc każdorazowo uszczuplenie wolności do dysponowania własnymi zasobami, a więc własności nad nimi, wszystkich osób poza twórcą” . Własnymi zasobami ? He,he jakimi własnymi zasobami? Zasoby można kupić ,stworzyć samemu, albo dostać za darmo na określonych zasadach, można też je ukraść , ale to już nie nazywa się własność. Jeśli muzyk zgodzi się,że może Pan udostępniać jego piosenki w sieci P2P to ok. ” tyle że nie ma czegoś takiego jak własność wartości” nie ma ? to też nie ma takie własność wobec materialnych produktów , bo wynika to z czynników zewnętrznych wobec twórcy materialnego produktu. Kowalski ceni plik mp3 na 5 zł, do kogo należy własność którą ceni Kowalski? „twórca informacji ma przecież prawo prosić osoby z którymi nie jest umową związany o dobrowolny datek” Groch z kapustą , nie ma prawa prosić, bo według pańskiej logiki twórca informacji nie jest jej właścicielem. Ktoś mu już zapłacił, lub nie, za 1 kopie, znacjonalizował następne kopię i wszyscy mogą korzystać bez zawierania umowy. Do tego dodaje Pan „Nie może ich jednak do tego zmusić, byłoby to bowiem bezprawnym rozszerzeniem umowy na osoby ją nieobjęte” Złodzieja też nie mogę do niczego zmusić bo nie jest on objęty umową? Pan nie podał powodów dla których Kowalski ma zapłacić za mp3 10 zł ? Skoro może mieć to za free z P2P , czemu ma płacić 10 zł. Zgadzam się , że to są problemy technicznie trudne i patentowanie nie może wiązać rąk innym twórcą. Proszę nie porównywać prostych rozwiązań, które ktoś niesłusznie patentuje do złożonej i kosztownej pracy twórców własności intelektualnej. Pan chcę to rozwiązać relatywizmem pojęciowym, praca muzyka nie posiada własności. Jest to dla mnie nie do zaakceptowania , własność bierze się z pracy i tylko twórca ma prawo do rozporządzać prawami do swoich owoców. Wiem, że fajnie się korzysta z „darmowych” kopii, ale to nie usprawiedliwia nacjonalizacji pracy innych.

  11. Doc. Kossecki już od kilku lat sam z własnej woli upublicznił swoje książki i można je bez obaw ściągać, gdyż od zwykłego czytelnika nie chce ani złotówki. Co do ACTA podaje w tym filmiku ogólne mechanizmy walki wielkich koncernów. Najważniejsze jest to,że to co mówi to i sam robi, a kto nie wierzy niech sobie wejdzie i ściągnie jego książki na stronie autonom.edu. Ciekawe jet pytanie co do bibliotek publicznych. Przecież ludzie wypożyczają książki, których przecież nie kupują i od przeczytanej książki nic nie płacą autorowi. A może powinno się po przeczytaniu książki w bibliotece wpłacić jakąś sumę na konto pisarza?

  12. @ malok: „nie , jest to umowa między twórca a osobą korzystająca z produktu twórcy. W przypadku muzyki te produktu są niepowtarzalne i nie można mówić, że Beatlesi pozbawili kogoś możliwości twórczych gdyż skomponowali utwory, które 20 lat później mógłby skomponować inny zespół, nie znając twórczości Beatlesów.” – na jakiej podstawie ktoś korzystający z owoców twórcy (bardzo szerokie określenie) nawiązuje z nim umowę nie nawiązawszy z nim umowy? Dla mnie to jest dialektyka. Przykład Beatlesów dotyczy wąsko pojmowanej definicji własności intelektualnej, tyle że tutaj Pan w istocie wchodzi w rejony praw autorskich i podszywania się pod twórcę – czego ja bynajmniej nie negowałem, podkreśliłem, że podszywanie się pod autorstwo jest oszustwem. „Prawo własności odnosi się do własności wytworzonej przez pracę. Pan twierdzi, że taka własność nie istnieje, praca muzyka to nie jest to samo co praca kucharza. Muzyk przychodząc do baru nie może wymienić się z kucharzem na produkty swojej pracy, gdyż kucharz ceniąc prace muzyka, ma prawo konsumować narządem słuchu pracę muzyka nie dając mu w zamian swojej pracy.” – absolutnie nietrafiony przykład. Muzyk zarabia w restauracji grając w niej np. koncert, i to jest odpowiednik przyrządzenia dania przez kucharza. Muzyk, który ściąga haracz za granie przez restauracji muzyki z nagrania jest odpowiednikiem kucharza który ściąga haracz np. z każdej restauracji, w której inny kucharz robi grissini z dodatkiem wyciągu z kałamarnicy, którego to dania pierwszy kucharz jest autorem. „Własnymi zasobami ? He,he jakimi własnymi zasobami? Zasoby można kupić ,stworzyć samemu, albo dostać za darmo na określonych zasadach, można też je ukraść , ale to już nie nazywa się własność.” – podstawowym własnym zasobem jest własne ciało oraz umysł, o to mi chodziło. Copyright ogranicza prawo do dysponowania tym podstawowym zasobem, którym nie można już gospodarować w sposób w jaki to zostało zastrzeżone przez autora. „” tyle że nie ma czegoś takiego jak własność wartości” nie ma ? to też nie ma takie własność wobec materialnych produktów , bo wynika to z czynników zewnętrznych wobec twórcy materialnego produktu. Kowalski ceni plik mp3 na 5 zł, do kogo należy własność którą ceni Kowalski?” – przyznam szczerze, że nie zrozumiałem tego. Plik mp3 należy do Kowalskiego, jakakolwiek wartość tego pliku nie należy do niego ani do nikogo innego, gdyż wartość nie może należeć. Można posiadać sztabkę złota, ale nie można posiadać jej wartości, która jest danemu przedmiotowi nadawana przez różne czynniki, ale jest przecież pojęciem zewnętrznym wobec przedmiotu. „Groch z kapustą , nie ma prawa prosić, bo według pańskiej logiki twórca informacji nie jest jej właścicielem. Ktoś mu już zapłacił, lub nie, za 1 kopie, znacjonalizował następne kopię i wszyscy mogą korzystać bez zawierania umowy.” – czemuż nie ma prawa prosić? To w Pana ujęciu powinienem twierdzić, że kwestująca na rzecz domu dziecka staruszka też nie ma prawa prosić? Istnieje jasne rozróżnienie między przymusem płacenia a dobrowolnością. „Pan nie podał powodów dla których Kowalski ma zapłacić za mp3 10 zł ? Skoro może mieć to za free z P2P , czemu ma płacić 10 zł.” – dla tego samego powodu dla którego może np. znajomemu dać brakujące 3zł na piwo a może sobie za to kupić mały bochenek chleba. Jego wybór, ale ludzie wybierają różnie. „Złodzieja też nie mogę do niczego zmusić bo nie jest on objęty umową?” – Złodziej wywłaszcza, sprawia że przedmiot zmienia właściciela bez jego zgody. Przedmiot, rzadki zasób, który był jasno określoną własnością właściciela. Nie zgadzam się z Pańskim ujęciem sprawy jako nacjonalizacji. Nacjonalizacja zakłada monopolizację, tymczasem to właśnie prawo patentowe jest oparte na monopolizacji. Zresztą – z nacjonalizacją pracy mielibyśmy wtedy do czynienia gdyby zlikwidowano dobrowolne umowy ze zleceniodawcami, które istnieją i są podstawą działania twórców. Informacja sama w sobie nie może zostać ani znacjonalizowana ani sprywatyzowana. Ja jestem muzykiem, udostępniam owoce swojej pracy za darmo, inkasując tylko symbolicznie za koncerty i mam nadzieję że nie zmieniłbym nastawienia jeśli bym w ten sposób zaczął zarabiać na życie – nie jestem tego jednak w stanie stwierdzić na dzień dzisiejszy z absolutną pewnością. Wywnioskowałem (może niesłusznie) że jest Pan informatykiem i zarabia na życie w sposób twórczy. Rozumiem więc Pańską motywację, tyle że uważam ją za opartą na błędnych przesłankach, błędnym ujęciu własności jako takiej.

  13. @ElDesmadre „na jakiej podstawie ktoś korzystający z owoców twórcy (bardzo szerokie określenie) nawiązuje z nim umowę nie nawiązawszy z nim umowy” Na podstawie czerpania korzyści estetycznych bez zgody twórcy. Ta umowa to teistyczna zasada „nie kradnij”. Stworzeniem nabywa się prawa własności , do tych praw należy brak zgody na kopiowanie plików w których znajduje się pochodna stworzenia. Jeśli jest Pan teistą chrześcijański, to można to odnieść do Boga, jako stworzyciel, jest właścicielem z ustalonymi przez niego zasadami, prawami. Takie prawa zasady ma też twórca piosenek. „rejony praw autorskich i podszywania się pod twórcę” a kto jest twórcą praw autorskich? Dlaczego ustala je 450 posłów , a nie twórca? Podszywanie się pod autora jest oszustwem, a oszustwo to też kradzież. Ktoś ukradł nutki autorowi i z nich korzysta, dlaczego kradzież nutek do odsłuchiwania nie jest już oszustwem,kradzieżą ? „Muzyk zarabia w restauracji grając w niej np. koncert, i to jest odpowiednik przyrządzenia dania przez kucharza ” – dlaczego Pan ustala zasady wymiany między kucharzem i muzykiem ? Muzykowi nie chcę się grać koncertów w barze, bo jest np.za ambitny, może leniwy, chcę sprzedać kurzowi swoje danie w pliku mp3 na zasadach ustalonych między nimi. np. za 1 porcję frytek 10 odsłuchań mp3. Kwestia techniczna jak to egzekwować nie może ograniczać prawa do ustalanie zasad wymiany. „podstawowym własnym zasobem jest własne ciało oraz umysł” jeśli też jest umysł , przelanie ten zasób na mp3 rodzi prawa własności do tego zasobu, tym samym do własność twórczej. „sposób w jaki to zostało zastrzeżone przez autora” a jeśli to zastrzeżenie będzie „nie kopiować, bez mojej zgody” , nie będzie mógł autor tego zastrzec? ” wartość nie może należeć” można się sprzeczać , to problem filozoficzny, inny temat. „kwestująca na rzecz domu dziecka staruszka też nie ma prawa prosić? ” , ma prawo prosić, ale autor ma prawo żądać , staruszka nie. ” dla tego samego powodu dla którego może np. znajomemu dać brakujące 3zł ” nie kwestionuje prawa Kowalskiego do kupowania mp3 za 10 zł, ale jaki jest sens kupować jak można to mieć za darmo ? Czemu Kowalski miałby płacić za taki sam plik który jest za darmo. Pańskiego punktu widzenia plik 10 zł=free ma taką same cechy od strony prawnej , moralnej. „Złodziej wywłaszcza, sprawia że przedmiot zmienia właściciela bez jego zgody” zgadzam się , „bez jego zgody”, dlaczego kopiowanie nie jest pozbywaniem prawa twórcy do dysponowania tym co stworzył ? Autor nie zgadza się na kopiowanie. Muzyk może też sprzedawać bilety pod warunkiem, że ludzie będą mieli zatyczki w uszach. Można jedynie usprawiedliwić kopiujących , że nie znają woli twórcy i nie wiedzą czy się zgodził na copy, czy nie. „prawo patentowe jest oparte na monopolizacji” być może tak jest, nie spieramy się o prawie patentowym, być może jest głupie. „Ja jestem muzykiem, udostępniam owoce swojej pracy za darmo,” . Pan udostępnia za darmo, a inny muzyk nie chcę udostępniać za darmo. Gdyby skomponował Pan hit i np. Polska Partia Komunistyczna, chciałaby go wykorzystać, co by mogło jej pomóc w wygraniu wyborów, to komuniści mieliby prawo odtwarzać skopiowany plik z P2P lub za 10 zł? „że jest Pan informatykiem i zarabia na życie w sposób twórczy” byłem programistą komputerowym i nie siedziałbym nad programem np. 2 lata wiedząc, że sprzedając go za 2000 zł nie mógłbym zastrzec kopiowania. A muzykę też tworzę :).

  14. „Na podstawie czerpania korzyści estetycznych bez zgody twórcy. Ta umowa to teistyczna zasada „nie kradnij”. Stworzeniem nabywa się prawa własności , do tych praw należy brak zgody na kopiowanie plików w których znajduje się pochodna stworzenia. Jeśli jest Pan teistą chrześcijański, to można to odnieść do Boga, jako stworzyciel, jest właścicielem z ustalonymi przez niego zasadami, prawami. Takie prawa zasady ma też twórca piosenek.” – stworzeniem owszem nabywa się prawa do własności, ale tyczy się to tylko zasobów rzadkich – takich, które można ukraść, czyt. wywłaszczyć z nich właściciela. Ponieważ w sferze idei nie można nikogo wywłaszczyć, co za tym idzie, koncepcja własności do świata idei nie przystaje. „a kto jest twórcą praw autorskich? Dlaczego ustala je 450 posłów , a nie twórca? Podszywanie się pod autora jest oszustwem, a oszustwo to też kradzież. Ktoś ukradł nutki autorowi i z nich korzysta, dlaczego kradzież nutek do odsłuchiwania nie jest już oszustwem,kradzieżą ?” – kradzież to przymusowe wywłaszczenie, natomiast oszustwo polegające na podszywanie się pod twórcę nie jest kradzieżą – tylko właśnie precyzyjnie zdefiniowanym oszustwem, poświadczeniem nieprawdy. „Muzyk zarabia w restauracji grając w niej np. koncert, i to jest odpowiednik przyrządzenia dania przez kucharza ” – dlaczego Pan ustala zasady wymiany między kucharzem i muzykiem ? Muzykowi nie chcę się grać koncertów w barze, bo jest np.za ambitny, może leniwy, chcę sprzedać kurzowi swoje danie w pliku mp3 na zasadach ustalonych między nimi. np. za 1 porcję frytek 10 odsłuchań mp3. Kwestia techniczna jak to egzekwować nie może ograniczać prawa do ustalanie zasad wymiany.” – ależ ja przecież nie twierdzę że nie mogą się w ten sposób umówić. Jeśli się kucharz na to zgodzi, to w porządku. Tyle tylko że w istocie koncepcja własności intelektualnej jest między innymi wymierzona właśnie w swobodę zawierania umów, bo narzuca umowy stronom które na to nie wyrażają zgody. Ja uściśliłem analogię, żeby pokazać co jest odpowiednikiem konkretnej rzeczy jaką jest danie kucharza – czyli performance, coś równie konkretnego. Sam pomysł może podlegać zasadzie wymiany na ustalonych zasadach ale nie musi – bo nie jest dobrem rzadkim, którego odtworzenie w cudzym umyśle powoduje jego zanik w zamyśle twórcy. Można brać gratyfikację za udostępnienie pomysłu, wszak nikt do tego nie może twórcy zmusić. Wyczytałem jakiś czas temu następujący przykład: ktoś dochodzi własnymi badaniami do wniosku, że pod działką x znajdują się duże zasoby ropy naftowej. Sprzedaje swoją wiedzę koncernowi naftowemu. Ani on ani koncern nie mogą mieć jednak pretensji jeśli ktoś inny dojdzie do tej samej wiedzy i sprzeda ją innemu koncernowi bądź po prostu puści informację w świat. Nikt nie ma prawa monopolizować w sposób prawny wiedzy/idei jako takiej. „jeśli też jest umysł , przelanie ten zasób na mp3 rodzi prawa własności do tego zasobu, tym samym do własność twórczej (…) sposób w jaki to zostało zastrzeżone przez autora” a jeśli to zastrzeżenie będzie „nie kopiować, bez mojej zgody” , nie będzie mógł autor tego zastrzec? ” – nie, bo ogranicza to możliwości umysłowe całej zewnętrznej wobec twórcy ludzkości, i tym samym jest ograniczeniem wolności do dysponowania własnym umysłem innych ludzi. Autor nie może – tworząc cokolwiek – robić zamachu na umysły i ciała innych ludzi, jest to uzurpowanie sobie praw do ograniczania innych których żaden człowiek jako taki nie posiada. „nie kwestionuje prawa Kowalskiego do kupowania mp3 za 10 zł, ale jaki jest sens kupować jak można to mieć za darmo ? Czemu Kowalski miałby płacić za taki sam plik który jest za darmo. Pańskiego punktu widzenia plik 10 zł=free ma taką same cechy od strony prawnej , moralnej.” – z tego samego powodu dla którego różni ludzie, min. ja jako przeciwnik koncepcji własności intelektualnej, płacą np. panu Michalkiewiczowi dobrowolne datki 🙂 Żeby np. twórca miał czas, ochotę i pieniądze do dalszego tworzenia. Natomiast nie jest to nic przymusowego i nie powinno być. „ „Złodziej wywłaszcza, sprawia że przedmiot zmienia właściciela bez jego zgody” zgadzam się , „bez jego zgody”, dlaczego kopiowanie nie jest pozbywaniem prawa twórcy do dysponowania tym co stworzył ? Autor nie zgadza się na kopiowanie. Muzyk może też sprzedawać bilety pod warunkiem, że ludzie będą mieli zatyczki w uszach. Można jedynie usprawiedliwić kopiujących , że nie znają woli twórcy i nie wiedzą czy się zgodził na copy, czy nie.” – bo muzyk nie jest właścicielem tego co stworzył. Jeśli można coś kopiować to nie jest dobrem rzadkim, stąd też kopiowanie nie jest wywłaszczeniem. Jeśli muzyk wytłoczy 500 płytek, to jest właścicielem tychże płytek, jest również autorem muzyki, natomiast nie jest właścicielem muzyki. „Pan udostępnia za darmo, a inny muzyk nie chcę udostępniać za darmo. Gdyby skomponował Pan hit i np. Polska Partia Komunistyczna, chciałaby go wykorzystać, co by mogło jej pomóc w wygraniu wyborów, to komuniści mieliby prawo odtwarzać skopiowany plik z P2P lub za 10 zł?” – mieliby, nie miałbym prawa im tego zakazać o ile nie podszywaliby się pod autorstwo, aczkolwiek ja piszę takie teksty, że taka sytuacja byłaby wysoce nieprawdopodobna 😉 „ „że jest Pan informatykiem i zarabia na życie w sposób twórczy” byłem programistą komputerowym i nie siedziałbym nad programem np. 2 lata wiedząc, że sprzedając go za 2000 zł nie mógłbym zastrzec kopiowania.” – jest taki programista, Marcin Miąsik, który jest przeciwnikiem własności intelektualnej (ma bloga), między innymi on mi otworzył dawno temu oczy, że można zarabiać na życie w sposób kreatywny argumentując nadal przeciwko WI. Myślę, że zasada dobrowolnych umów i pracy na zlecenie jest najlepszym sposobem wynagrodzenia twórcy. Mój kolega np. jest architektem, za niedługo będzie kończył duży projekt za który umówił się 3 lata temu na konkretną zapłatę. Po zakończeniu projektu on idzie w swoją stronę tworzyć coś innego, inwestor w swoją. PS jaka muzykę Pan tworzy, jeśli można się zapytać?

  15. Ponieważ w sferze idei nie można nikogo wywłaszczyć, co za tym idzie, koncepcja własności do świata idei nie przystaje” dyskutujemy o własności pracy zawartej w informacji pliku mp3,exe. Rozumiem, że według Pana żądanie firm produkujących oprogramowanie do zapłaty za skopiowany plik jest niesłuszne ? Można etycznie usprawiedliwić świadome korzystanie z takiego oprogramowania wbrew żądaniom twórcy do zapłaty ? „kradzież to przymusowe wywłaszczenie, natomiast oszustwo polegające na podszywanie się pod twórcę nie jest kradzieżą ” Pisałem, że pozbawienie właściciela praw do dysponowania własnością wbrew jego woli to też kradzież. Można oszustwo zdefiniować inaczej niż kradzież, ale jestem teistą i wrzucam to do jednego worka. Bóg nie dał przykazań nie oszukuj, nie fałszuj, tylko nie kradnij. Fałszowanie pieniędzy jest kradzieżą, łamanie praw autorskich to kradzież. ” koncepcja własności intelektualnej jest między innymi wymierzona właśnie w swobodę zawierania umów” nie dyskutujemy o zapisie prawnym , czym jest własność intelektualna, tylko o definicjach , co jest prawdziwe.Czy kopiowanie to kradzież świadoma/nieświadoma, czy jest etycznie usprawiedliwiona prawem do kopiowania. Być może ACTA to bubel prawny, nie bronie tych zapisów. „Ani on ani koncern nie mogą mieć jednak pretensji jeśli ktoś inny dojdzie do tej samej wiedzy i sprzeda ją innemu koncernowi bądź po prostu puści informację w świat” pełna zgoda, ale jeśli ten ktoś skopiował plany wydobycia ropy, to je skradł. Co potwierdza mój pogląd o kopiowaniu,że to kradzież. „ogranicza to możliwości umysłowe całej zewnętrznej wobec twórcy ludzkości, i tym samym jest ograniczeniem wolności do dysponowania własnym umysłem innych ludzi” nie ogranicza, jeśli ktoś dojdzie do tego samego dzięki swojej pracy, pomysłowości, talentowi , to ok. Ale jeśli ktoś zrobi ctr+c i ctr+v wbrew woli twórcy to już nie jest ok. Trudności w udowodnieniu tego nie mogą zmieniać definicji , które kształtują nasze sumienia. Jeśli kopiowanie będzie czymś oczywistym, normalnym, etycznie usprawiedliwionym, to nieuczciwość w korzystaniu z zasobów twórczych, intelektualnych nabierze cech uczciwości. Proszę zauważyć jak niebezpieczne jest złe definiowanie pojęć, zło można zamienić w dobro. „jako przeciwnik koncepcji własności intelektualnej, płacą np. panu Michalkiewiczowi dobrowolne datki 🙂 Żeby np. twórca miał czas, ochotę i pieniądze do dalszego tworzenia.” Ale to jest sprawa p.Michalkiewicza jak chcę sprzedawać swoją pracę. W takim razie producenci materialni powinni też przyjąć taką zasadę. Pan wyklucza innym prawo do zapłaty z góry za towar np. Michalkiewicz mógłby sprzedawać tak jak gazetę swoje artykuły. Może płatność „co łaska” da lepsze efekty, ale to ustala sprzedający. „bo muzyk nie jest właścicielem tego co stworzył. Jeśli można coś kopiować to nie jest dobrem rzadkim, stąd też kopiowanie nie jest wywłaszczeniem”. I tu się nie zgadzamy, muzyk jest właścicielem tego co stworzył, jeśli muzyk nie nie jest właścicielem to mogę iść skopiować i sprzedać. Nie widzę związku między dobrem rzadkim a prawami własności. „jest również autorem muzyki, natomiast nie jest właścicielem muzyki” różnica między nami polega na innym rozumieniu własności. Dla Pana własność to tylko materia , dla mnie własność to też praca. Jeśli wrzucę sąsiadowi węgiel to mój pot to jest praca, jeśli skonstruuje maszynę do wrzucania węgla , to sąsiad ma prawo ukraść mi projekt, skopiować i samemu zrobić maszynę według mojego projektu. Pan stawia znak równości między trudem skonstruowania takiej maszyny a skopiowaniem. „jest taki programista, Marcin Miąsik, który jest przeciwnikiem własności intelektualnej ” ma prawo być przeciwnikiem , ale swojej własności , od innych własności ręce precz. „Mój kolega np. jest architektem, za niedługo będzie kończył duży projekt za który umówił się 3 lata temu na konkretną zapłatę. Po zakończeniu projektu on idzie w swoją stronę tworzyć coś innego, inwestor w swoją” A pracowałby 3 lata nad projektem i chciał go sprzedawać w pliku pdf w detalu, mając świadomość , że projekt prawnie będzie mógł być kopiowany i wykorzystywany bez jego zgody? P.S. Moja twórczość muzyczna jest na etapie fundamentu , mam tego sporo, potrzebuje ścian (tekstu ) z tym mam najwięcej problemu, i dachu wykonanie, do przeskoczenia. Zaczynałem od reggae dwa akordy a-moll , e-moll fascynująca jest prostota dwu-akordowa, potem dorzuciłem c-dur, teraz komponuje 4,3 akordowe kompozycję. Była to na początku zabawa w komponowanie , ale udało mi się trafić na swój zakres twórczy i się worek rozwiązał. Teraz myślę , żeby z tego coś zrobić , nie do kopiowania 🙂 , pozycja kasowa i ambitna jednocześnie :), z subiektywnej mojej oceny , fundament jest dobry. A Pan w jakich rewirach twórczych się porusza ?

  16. @ malok: Widzi Pan, nasz spór jest faktycznie w swojej istocie filozoficzny, a dotyczy definicji własności. Według mnie najbardziej sensowną definicją własności jest tradycyjna, czyli że własnością może być jedynie dobro rzadkie. Nie może być nią w związku z tym informacja sama w sobie, tę można bowiem kopiować bez wywłaszczenia – co za tym idzie, jeśli nawet hipotetycznie wywłaszczenie nie jest możliwe w odniesieniu do informacji, to nie może być ona własnością – po prostu są to inne płaszczyzny. Z tego samego powodu własnością również nie może być praca – no bo jak z pracy wywłaszczyć? Praca to też nie jest dobro rzadkie. Oczywiście – praca podlega gratyfikacji na ustalonych przez zleceniodawcę i zleceniobiorcę zasadach. Co za tym idzie – koncepcja własności intelektualnej jest nietrafnie nazwana, bowiem przyznaje ona przywilej na monopolizację informacji, czyli czyni własnością coś co nie jest rzadkim dobrem i nie może podlegać wywłaszczeniu. Co do oszustwa to nie podpada ono pod kradzież, ale – i tyczy się to oczywiście również specyficznego rodzaju oszustwa, jakim jest podszywanie się pod autora – podpada pod dawanie fałszywego świadectwa, i oczywiście w związku z tym jest niemoralne. „jeśli ten ktoś skopiował plany wydobycia ropy, to je skradł. Co potwierdza mój pogląd o kopiowaniu, że to kradzież.” – proszę zauważyć, że to jest tzw. circular argument, teza udowadniająca samą siebie powtórzeniem siebie. „Jeśli kopiowanie będzie czymś oczywistym, normalnym, etycznie usprawiedliwionym, to nieuczciwość w korzystaniu z zasobów twórczych, intelektualnych nabierze cech uczciwości. Proszę zauważyć jak niebezpieczne jest złe definiowanie pojęć, zło można zamienić w dobro.” – Widzi Pan, ja uważam, że sposób argumentowania swobody przepływu informacji przez większość młodzieży i nie-młodzieży jest błędny. Jeśli ktoś twierdzi, że ma prawo do kopiowania, bo wprawdzie jest to kradzież, ale usprawiedliwiona, bo on „nie ma kasy na oryginały”, to jest to pogląd który demoralizuje. Szkopuł więc w tym, że ci ludzie kopiując (w moim ujęciu) nie robią niczego złego, bo nie kradną (nie wywłaszczają). Ale myśląc, że kradną, ulegają coraz dalej idącemu zepsuciu moralnemu, myśląc, że wprawdzie jest to kradzież, ale przyzwolona moralnie. Taki paradoks. „Ale to jest sprawa p.Michalkiewicza jak chcę sprzedawać swoją pracę. W takim razie producenci materialni powinni też przyjąć taką zasadę. Pan wyklucza innym prawo do zapłaty z góry za towar np. Michalkiewicz mógłby sprzedawać tak jak gazetę swoje artykuły. Może płatność „co łaska” da lepsze efekty, ale to ustala sprzedający.” – ja podałem przykład Michalkiewicza, żeby Panu unaocznić, że nawet jak nie ma różnicy praktycznej między płaceniem/niepłaceniem za informację/mp3/program/felieton Michalkiewicza, to ludzie i tak często to robią. Produkcja materialna ma to do siebie że dotyczy dóbr rzadkich, więc to jest inna kwestia, natomiast praca jako taka podlega wynagrodzeniu ustalonym przez obie strony. Gazeta czy książka sama w sobie to dobro rzadkie, informacje zawarte w nich już nie. „Jeśli wrzucę sąsiadowi węgiel to mój pot to jest praca, jeśli skonstruuje maszynę do wrzucania węgla , to sąsiad ma prawo ukraść mi projekt, skopiować i samemu zrobić maszynę według mojego projektu.” – jak się Panowie umówią na zapłatę to wszystko jest w porządku. Jak Pana sąsiad wykombinuje jak skonstruować taką maszynę bez włamania się do Pańskiego domu lub zmuszenia Pana siłą do złożenia zeznań to też jest w porządku. W przeciwnym wypadku nie jest, musiałby bowiem naruszyć albo integralność Pana jako osoby albo Pańskiej materialnej własności, czyli domu i/lub maszyny. „A pracowałby 3 lata nad projektem i chciał go sprzedawać w pliku pdf w detalu, mając świadomość , że projekt prawnie będzie mógł być kopiowany i wykorzystywany bez jego zgody?” – oczywiście że tak, bo pracuje w ten sposób na zlecenie i z tego żyje – gratyfikacja została ustalona przed podjęciem się zadania. Natomiast ma Pan pewnie rację sugerując, że dobrowolnie monopolu na informację nie chciałby się wyzbyć, co jednak nie znaczy, że moralnie usprawiedliwione jest przyznanie mu tego monopolu. „A Pan w jakich rewirach twórczych się porusza ?” – rejony ciężkie i niskie, gitara 8-strunowa. Absolutnie niekasowe, ale za to sporo energii i zabawy 🙂 Pana obecna twórczość dalej oscyluje wokół szeroko pojętego reggae, czy zakres twórczy jest już zupełnie inny?

  17. @ElDesmadre Tak, zgadzam się, fundamentem sporu jest definicja własności. Dla mnie własność to praca , pot, wysiłek fizyczny, intelektualny. Z tej definicji wypływa prawo do uzyskania korzyści finansowych, moralnych, osobistej satysfakcji. Prawo to jest motywem do podjęcia działań zmierzających do powstania czegoś, co jest cenne. Pan definiuje własność tylko do materii i ogranicza je ” własnością może być jedynie dobro rzadkie.”. Według mnie ta definicja nie ma spójności logicznej. Za Wikipedią :Dobro rzadkie jest to takie dobro, którego dostępność nie jest w stanie pokryć potrzeb ludzkich. Jeśli wytworzę materialne dobro nierzadkie/powszechne , to nie nabywa praw własności do niego ? Jeśli posiadam dobro rzadkie, które z czasem staje się powszechne , to tracę własności ? Pan i inni znoszący prawo do owoców pracy zapisanych w niepowtarzalnej informacji uzasadniają brak własności do informacji , tym, że kopiowanie nie pozbawia nikogo własności. Pisałem, że własnośc nie ogranicza się tylko do posiadania , ale też do rozporządzania. Malarz ma prawo pokazywać swój obraz tylko kobietą , a muzyk ma prawo zakazać kopiowania. Słyszałem tez argumenty, że lepiej jest udostępniać pliki za free gdyż jest to reklama i potem przekłada się to na sprzedaż artysty. Co to za uzasadnienie? A jakby było odwrotnie ? Powtarzam, twórca ma prawo twórzyć, nagrywać i upowszechniać na zasadach które uważa za najlepsze. Jeśli ktoś mu chce narzucić inne zasady, to jest to pozbywanie go prawa własności do dysponowania tym co stworzył. „własnością również nie może być praca – no bo jak z pracy wywłaszczyć?” wrzuciłem sąsiadowi tonę węgla za 100 zł, jak zdefiniować fakt, że sąsiad mi nie zapłacił , albo, że po zapłacie drugi sąsiad mi ukradł te 100 zł, za którym jest moja praca. Te 100 zł nie posiada własności ? „koncepcja własności intelektualnej jest nietrafnie nazwana, bowiem przyznaje ona przywilej na monopolizację informacji, czyli czyni własnością coś co nie jest rzadkim dobrem i nie może podlegać wywłaszczeniu” Uważa Pan , że kompozycja muzyczna nie jest z natury monopolistyczna ? Problem patentów , które wykluczają powstanie tego samego wynalazku to nie to samo. Pan wrzuca wszystko do jednego worka. Ktoś kto piszę program 2 lata i żąda od kopii zapłaty , to nie jest to samo, co opatentowanie klikniecia myszką. „kradzież, ale przyzwolona moralnie” to czysty lewacki relatywizm „nie kradnij, ale jeśli ci się przyda możesz sobie wziąć”, ” nie kradnij, ale jeśli ktoś ma 2 telewizory, możesz sobie wziąć” , „nie kradnij, ale jeśli nie pozbawisz kogoś własności , możesz sobie wziąć :)” itd. „W przeciwnym wypadku nie jest, musiałby bowiem naruszyć albo integralność Pana jako osoby albo Pańskiej materialnej własności, czyli domu i/lub maszyny” a jeśli sąsiada zaproszę na kawe, na stole będzie leżał projekt , wyjdę a sąsiad aparatem skopiuje projekt ? „pracuje w ten sposób na zlecenie i z tego żyje – gratyfikacja została ustalona przed podjęciem się zadania?” to nie to samo co praca z podjęciem ryzyka, że towar się nie sprzeda lub poprzez zmianę mentalną i prawną nabywcy będą legalnie korzystać z kopii. „rejony ciężkie i niskie, gitara 8-strunowa” szeroko rozumiany metal ? „Pana obecna twórczość dalej oscyluje wokół szeroko pojętego reggae, czy zakres twórczy jest już zupełnie inny? ” od reggae się zaczeło, ze względu na prostotę, dwa akordy i można pływać. Komponuje głównie wokalem , coś tam sobie śpiewam grając dwa,trzy akordy. Nie jest to tylko reggea , trudno to określić , to mój zakres częstotliwości, mój styl, nie naśladuje nikogo. Odkryłem dzięki reggea możliwości jakie tkwią w prostocie. To nie powstaje na zasadzie, siądę i muszę coś wyplumkać, nic na siłe , to przychodzi samo. Trudno siebie oceniać , sam jestem dość krytycznych w ocenie muzyki, ale coraz bardziej przekonuje się do tego, że to dobry fundament.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *