Mój problem z Jaruzelskim

Każdy, kto twierdzi, że ocena gen. Jaruzelskiego jest prosta, nie ma pojęcia o czym mówi. Moja – mam na myśli szczególnie jego rolę polityczną – jest zdecydowanie negatywna, ale niestety ciągle jeszcze istnieje kilka „ale”, które nie pozwalają mi zaszufladkować tej postaci w sposób jednoznaczny, a błędy popełniane podczas prób dokonania tego przez tych, którzy chcą dziś dzierżyć rząd dusz, tylko utwierdzają mnie w mojej opinii.

Kłopot pierwszy to młodość generała, jego pochodzenie i późniejsze przejście na stronę obozu kreowanego w Polsce przez władze zainstalowane tu przy wsparciu radzieckich czołgów i NKWD. Nie wiem, czy pełna wiedza na ten temat będzie nam kiedykolwiek dana, albowiem wniknąć w ludzką duszę i umysł może tylko Bóg; wiem natomiast, że jak dotąd nikt oprócz prof. Wielomskiego nie zadał sobie trudu zapytania o to. Przeprowadzony przezeń wywiad jest często powodem stawiania nam z gruntu niepoważnych zarzutów zdrady politycznych ideałów – nikt za to nie uważa za stosowne spojrzeć na to przez pryzmat nie tyle reprezentowania własnego stanowiska politycznego, co dotarcia do jednego z ważnych elementów najnowszych dziejów politycznych Polski jako takich. Tym, co uważam za jeden z najważniejszych aspektów tego wywiadu, było przeprowadzenie go na zasadzie rozmowy, a nie kolejnego śledztwa w sprawie stanu wojennego. To zaś dało możliwość dokonania spojrzenia dalej i głębiej w przeszłość generała. Jak sam mówi, jego poglądy ewoluowały w ramach długotrwałego i trudnego procesu. Był katolikiem wychowywanym w tradycji patriotycznej i narodowej, ale w chwili, gdy jego rodzina musiała uchodzić ze swojego domu, miał 16 lat. Dość niewiele jak na kogoś, kto musi odnaleźć się w warunkach sowieckiej Syberii i czyj światopogląd dopiero zaczyna się formować. Tu musimy więc zadać sobie pytanie o to, czy w tym kontekście słuszne jest nazywanie generała zdrajcą. Mnie to w każdym razie (niezależnie od podkreślonej wyżej negatywnej oceny jego działalności politycznej) przychodzi z trudem, uważam taki pogląd za dalece uproszczony i płytki. To był wybór dość naturalny, jako nastolatek zaczął być formowany przez rzeczywistość, w jakiej się znalazł, mówiąc nieco obrazowo – to raczej ona wybrała jego, a nie on ją. I owszem – wszedł w tę rzeczywistość tak, jak go uczono postępować w domu: zdecydowanie i konsekwentnie. Nie staram się wybielać, ale trzeba to wziąć pod uwagę, jeżeli chce się zrozumieć.

Idźmy dalej: słynna sprawa współpracy z Informacją Wojskową. Sam zainteresowany pisze co następuje: „nie byłem w informacji wojskowej… natomiast ja zostałem posądzony o to, że byłem tajnym współpracownikiem, którego pozyskano do tej współpracy 23 marca ’46 r. Byłem wtedy chyba jeszcze kapitanem, czy porucznikiem nawet, było to w Hrubieszowie w czasie walk z podziemiem ukraińskim (…). Ja byłem szefem zwiadu pułku i współpracowałem rzeczywiście – i to było absolutnie zrozumiałe i konieczne, z szefem kontrwywiadu pułku. I nie wiem skąd przeniesiono potem dalej tę formułę, bez żadnych podstaw…”. Nie mam wiedzy, która jednoznacznie pozwoliła by mi stwierdzić: „tak” lub „nie”. Stawiam natomiast pytanie: dlaczego prawdziwość twierdzenia generała została wykluczona a priori, niemal od samego początku? Kreśląc obraz młodego Jaruzelskiego zawsze mówi się właśnie o tym, że był współpracownikiem Informacji Wojskowej, pomija się natomiast fakt, że jeszcze w czasach studiów w Akademii Sztabu Generalnego znany był z niezwykłej przykładności, dobrego wychowania i (o zgrozo) wielkiej pobożności. I znów – nie chcę usprawiedliwiać, twierdzę natomiast, że nie wolno upraszczać – co mamy dziś powszechnie w zwyczaju.

Głównym elementem politycznego i wojskowego życiorysu generała Jaruzelskiego, który podlega nieustannemu prześwietlaniu i komentowaniu, jest rzecz jasna stan wojenny. I słusznie. Cieszy, że uruchomiono wiele ważnych inicjatyw i procesów badawczych, których zadaniem jest jak najpełniejsze naszkicowanie tamtych wydarzeń. Zauważam jednak, że nie brak również i błędów. Jest wiadomym, że podstawowa umiejętność historyka to stawianie właściwych pytań we właściwym miejscu. Jak dotąd słusznie pytano o to, jakie były przyczyny wprowadzenia stanu wojennego, czy ZSRR istotnie miał zamiar interweniować, etc. Przytacza się niezwykle szczegółowe dane, a nawet prywatne notatki osób z najwyższych władz KPZR – nikt jednak nie zapytał o coś innego: jaką wiedzę miał gen. Jaruzelski? Czy była ona pełna? Ile z planów i opinii przygotowywanych na Kremlu do niego docierało? Jaki miał obraz sytuacji wówczas, owego pamiętnego 13-go grudnia? My mamy o wiele szerszy, znamy bowiem wyniki setek kwerend archiwalnych i bibliotecznych, ale to nie znaczy, że stan wiedzy generała był taki sam, jak nasz i że wiedza zawarta w prywatnych zapiskach członków KC KPZR miała szanse do niego dotrzeć. Warto też zadać inne pytanie: co stało by się w razie nie wprowadzenia stanu wojennego? Czy doszło by do rozruchów? Czy istnieje szansa, że stan wojenny faktycznie zapobiegł jeszcze większej ilości ofiar? Nie badano tego, za to jak mantrę powtarza się utarty schemat o braku możliwości radzieckiej interwencji i wprowadzeniu stanu wojennego wyłącznie jako środka służącego obronie status quo. Jest pewne, że sytuacja społeczna była wtedy napięta do granic, a wyjście ludzi na ulice mogło oznaczać starcia i zamieszki na skalę dotąd nie spotykaną. Są to oczywiście przypuszczenia, ale wątpliwości z nich wynikające muszą zostać wzięte pod uwagę, jeżeli ktoś ma zamiar podejść do napisania oceny postaci gen. Jaruzelskiego w sposób intelektualnie uczciwy.

Jestem monarchistą – ale to nie ma nic do rzeczy. Chciałbym, ażeby zostało wreszcie zrozumiane, że dyskusja o generale Jaruzelskim od dawna nie jest już (a przynajmniej być nie powinna) dyskusją polityczną, lecz historyczną. Poglądy polityczne nie mogą wpływać na to, jak odczytuje się historię, gdyż prowadzi to wyłącznie do jej wypaczenia; w PRL dokonywano jej przebudowy na sposób wytyczony przez panujący wówczas ustrój – problem w tym, że polityczne oceny postaci historycznej, jaką jest generał Jaruzelski, prowadzą do tego samego, tylko w drugą stronę. Nie widzimy pytań, jakie trzeba postawić, za to ślepo oceniamy i sądzimy na potęgę – bo stan wojenny, bo komunizm… I owszem, ale ocena ma przyjść na końcu, a najpierw poprzedzić ją musi zrozumienie. 

Co zaś do ocen, którymi tak szczodrze szafujemy: „Pitié pour les prisonniers!” rozkazał na łożu śmierci jeden z wodzów Wandei swoim ludziom, w których rękach znajdowało się wielu członków tzw. Piekielnych Kolumn. Puszczono wszystkich wolno… Innym razem, kiedy Wandejczycy chcieli zmasakrować przy użyciu artylerii 8000 żołnierzy w służbie rewolucji, jeden z ich dowódców powiedział: „Dobrze, ale najpierw odmówmy Ojcze Nasz. Po słowach „…jako i my odpuszczamy…”, Wandejczycy puścili bandytów wolno. Płk Rémy, jeden z najważniejszych członków członków francuskiego Ruchu Oporu założył po II WS organizacje dla niesienia pomocy ofiarom zemsty tzw. wyzwolicieli… Niech to będzie dla nas lekcja.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Mój problem z Jaruzelskim”

  1. @Autor Rozumiem niezrozumienie przykladow, do ktorych Pan czyni aluzje.Kiedy jakies 15 lat temu po raz pierwszy uslyszalem o tych epizodach z Wandei, bylem oburzony „naiwnoscia” szefow partyzantki.Uwazalem, ze wprawdzie powinni byli zapobiec zmasakrowaniu bandytow ale jednak ich osadzic i skazac w regularnym procesie.Ale….nie moglo byc regularnego procesu!To, co przewaza za taka wlasnie postawa szefow Wandei to po prostu 2000 lat „praktyki” chrzescijanskiej.Zachowali sie jak katolicy, w niczym nie podwazajac doktryny Kosciola o karze smierci czy o karach dla rewolucjonistow.Jeszcze jedno: szefowie Wandei byli tylko wodzami partyzanckimi.Tylko krol na wygnaniu (Ludwik XVIII) mial prawo skazac bandytow na smierc.Taki zreszta byl jego program do pewnego momentu.Gdyby to zrobili Wandejczycy, to by to bylo prywatne morderstwo. Koledzy ktorzy zadaja dzis nie wiem jakich kar dla umierajacego Jaruzelskiego stawiaja siebie samych na miejscu najwyzszej wladzy panstwowej.

  2. @ AR: w tym rzecz. Poza tym uważam za właściwe rozdzielanie własnej oceny i emocji od prawdy historycznej, a także od tego, że dziś mamy do czynienia z umierającym człowiekiem, którego działalność możemy wartościować, ale któremu – jako człowiekowi – należy się nieco godności obliczu śmierci i zwykłego spokoju przy łóżku. To właśnie uważam za postawę katolicką, a nie urządzanie pokazowych demonstracji pod jego oknem. Podobnie ma się sprawa z procesami i ocenami generała: to nie jest szukanie prawdy, lecz dowodów wspierających z góry przyjęte założenia. Tu rzecz nie w tym, jak oceniamy postać, ale w tym, że nie znoszę przekłamań i uproszczeń niezależnie od tego, po której stronie barykady się przejawiają. Dlatego tak a nie inaczej piszę o generale – bo uważam, że za dużo tu spłyceń, niedomówień i osądów przyjętych bez przemyślenia i zrozumienia.

  3. W ocenie tow.Jaruzelskiego wszyscy skupiają się na stanie wojennym oraz jego zbrodniczej działalności w okresie PRL-u. Z jednej strony to zrozumiałe, bo oceniających z reguły bardziej interesują podłe motywacje i niskie pobudki zbrodniarza. Tymczasem pomija się dwie rzeczy najistotniejsze z praktycznego punktu widzenia. Po pierwsze straconą dekadę lat 80-tych, kiedy to Czerwony Zbrodniarz miał władzę niemal despotyczną i mógł zreformować kraj – zamiast tego zostawił go w ruinie. Po drugie zupełnie pomija się fakt, że to właśnie Jaruzelski wyniósł do władzy Michnika, Geremka i cały Wielki Wschód. „Gazeta Wyborcza”, nomenklaturowy TVN, Urban i „NIE” oraz dzisiejszy system polityczny w Polsce – to przecież właśnie dzieło Jaruzelskiego i Kiszczaka.

  4. @Tomasz Dalecki. A Pan wciąż przedstawia takie abstrakcyjne i zupełnie ahistoryczne podejście do historii w myśl którego przedstawia Pan obraz idealny ( Jaruzelski wprowadza w 1981 r. kapitalizm i oddaje władzę prawicy) po czym nie bacząc na absurdalność i radykalną nierealistyczność tej wizji, czyni ja pan punktem odniesienia dla wydarzeń które wówczas nastąpiły. Robi Pan to wiedząc doskonale, iż Jaruzelski przejął władzę dyktatorską w realiach państwa Bloku Wschodniego, państwa zwasalizowanego względem rządzonego przez Breżniewa mocarstwa, które dopiero po rozpoczęciu reform Gorbaczowowskich i poluzowaniu gorsetu ideologicznego mogło myśleć o protokapitalistycznych reformach. Równie dobrze więc mógłby Pan zarzucać więc brak reform kapitalistycznych w państwie Bolesław Chrobrego. To jest czysty ahistorycyzm.

  5. @ Tomasz Dalecki. Podobnie ma się rzecz z oddaniem władzy KOR-owi. To oczywiście bardzo źle, ale wiemy ze wspomnień abp. Dąbrowskiego iż Kiszczak proponował wcześniej oddanie władzy kręgom katolickim. Odpowiedź episkopatu była negatywna. Biskupi wezwali władze do porozumienia ze zdominowanymi przez korowców władzami podziemnej solidarności.

  6. @Antoine Ratnik. Peter Raina, Bronisław Dąbrowski, Ks[iądz] Arcybiskup Dąbrowski w służbie Kościoła i narodu. Rozmowy z władzami PRL., t. 2: 1982–1989, Książka Polska, Warszawa 1995. W Internecie ich raczej nie ma.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *