NaRa

Święta naiwność

Oczywiście było też kilka celów pomniejszych, jak choćby sam sukces frekwencyjny, niemożliwy wszak do zaplanowania, bowiem większość z organizacji tworzących środowisko Marszu w zasadzie nie istnieje inaczej, niż jako grupy koleżeńskiego i internetowego oddziaływania. Przy okazji 11 listopada miano się wręcz policzyć i to akurat się powiodło, przy czym z mocno niezamierzonymi następstwami.

Generalnie Marsz miał wyglądać podobnie jak rok wcześniej, z tą może poprawką, że zaproponowana trasa pochodu miała dać policji możliwie dużą elastyczność płynnego przekierowywania kolumny marszowej tak, aby uniknąć zeszłorocznych przestojów spowodowanych blokadami. Widać więc wyraźnie, że organizatorzy spodziewali się współdziałania i ochrony ze strony policji, co tłumaczy ich zaskoczenie wydarzeniami, do jakich doszło na placu Konstytucji. Nieuzasadnione przekonanie, że i aparat państwowo–samorządowych pochodzący wszak z wrogiego obozu i nawet wrogowie ideowi potulnie zrealizują scenariusz naszkicowany w głowach liderów S”MN”, MW itp. – okazało się największym błędem organizatorów.

Marszu nie było

Marsz nie tylko nie był pogodnym centroprawicowym piknikiem, pozwalającym swym liderom okazać się tyleż sprawnymi, co godnymi współczucia ze względu na ataki lewaków. Przeciwnie. W oczach szarego odbiorcy… żadnego Marszu w ogóle nie było. Nikt (poza uczestnikami) go nie widział i nie słyszał. 20.000 ludzi mogło sobie spacerować po Warszawie, psa z kulawą nogą (oraz kamerą i mikrofonem) to nie interesowało! Przekaz medialny skoncentrowany na zajściach z policją był nachalny i zapewne z premedytacją zmanipulowany (choć nawet bez rozkazów tajnego rządu światowego reporter chętniej pokaże zadymę, niż jakichś nudnych spacerowiczów). W istotny sposób zmienił też sytuację polityczną organizatorów Marszu.

Chłopcy się pogubili

Obserwując ich reakcje już 11 listopada dostrzec można panującą dezorientację. O ile w czasie Marszu była ona do pewnego stopnia uzasadniona (nie maszerowali z telewizorami, czy chociaż tabletami w dłoniach, nie mieli skutecznych służb porządkowych, zwyczajnie nie wiedzieli ani co się dzieje, ani jak są pokazywani, ani jak na to wszystko reagować), o tyle trudno zrozumieć dlaczego z czasem ten stan zagubienia przywódców S”MN” i przyległości tylko się pogłębił.

Organizatorzy obchodów wyraźnie skupili się na lamentach, a to że ich Niemcy biją, a to że telewizja źle pokazuje. Wszystko to prawda, pokazuje jednak, że p.p. Winicki, Zawisza, Kawęcki, prof. Żaryn, kol. Górski itd. nie zmienili wciąż grupy docelowej, do której chcieli trafić swoją inicjatywą. Wciąż liczą, że mają szansę pozyskać szarego zjadacza chleba przekonując, że to ich bili, a nie oni lali innych. Otóż szanse na uzyskanie takiego wyniku są niewielkie, bo chociaż społeczeństwo świadomie u nas władzy ani mediom nie ufa, to jednak przekaz podprogowy łyka wyjątkowo łatwo. Obrazek młodych zamaskowanych telepiących barierkami na pl. Konstytucji przemawia więc lepiej, niż setki chaotycznych zapewnień wyjątkowo nieporadnych w zetknięciu z kamerami organizatorów. Zaiste zresztą, gdyby konferencja S„MN” nie wyszła tak jej uczestnikom niechcący, to można by pomyśleć, że została zaplanowana jako kolejny krok do wzbudzenia litości…

Sukces Tuska

Ton wypowiedzi oficjalnych „marszowców” może doprowadzić co najwyżej do utrwalenia opinii „a pewnie jedni drugich warci…!, a pewnie prawda pośrodku leży…! a może i mili chłopcy, ale ich te chuligany przekręciły…! gupia ta policja, ale przecież porządek musi być!” Tym samym więc stanowisko liderów S”MN” idealnie współgra ze stanowiskiem przyjętym 12 listopada przez premiera Donalda Tuska, znanego z tego, że nie idzie do mediów dopóki nie pozna przynajmniej orientacyjnych sondaży pokazujących trendy społecznego poparcia i sympatii. I tak oto, odczekawszy kilkanaście godzin – premier poszedł na pewniaka, rozgrywając dla własnych celów i lewaków, i nacjonalistów, i jeszcze robiąc jak dzieci prezydenta kraju i prezydent stolicy. Do tego wszystkiego zaś pokazał się jako dokonujący rozważnych rozróżnień i wyborów między bezpieczeństwem z jednej, a wolnością obywatelską z drugiej strony. Słowem majstersztyk, jakiego nie było przy wcześniejszych ustawkach medialnych, bodaj, że od czasów awantur krzyżowych.

Sukcesiki Kaczyńskiego

Skądinąd własną, choć mniejszą pieczeń upiekł też prezes Kaczyński, obracając wydarzenia warszawskie na potrzeby własnej propagandy, przez co niemieckie portale lewackie już ochrzciły go „arcyreakcyjnym fuehrerem polskiej prawicowej opozycji”. Wyprzedził w tym skutecznie Zbigniewa Ziobrę, którego obecna sytuacja polityczna wręcz wypychała do wzięcia udziału w Marszu, a który zapewne następnie dziękował opatrzności (lub jakiejś wiedzy operacyjnej), że ostatecznie tego nie zrobił, kontentując się dziwnym atakiem na rząd, który w końcu nie wiadomo kogo i jak miał pałować, ale powinien był robić to bardziej.

Zaangażowanie lidera PiS w „obronę Marszu” (prowadzoną tak, by w ogóle niemal o nim nie mówić, a skupiać się na „Niemcach bijących Polaków”) tylko pozornie wychodzi jednak naprzeciw oczekiwaniom organizatorów obchodów. Jak trafnie chyba zauważył na XPortalu Ronald Lasecki, koledzy z S”MN” i MW już widzieli się zapewne jako wchodzący do gry na centroprawicy, u boku „młodych zdolnych” prawicowych yuppich z Fundacji Republikańskiej i nieco zakurzonych już aktywistów S’2010. Tymczasem zamiast być rozgrywającymi – okazali się przedmiotami, którzy dla zyskania neutralności „prawego rogu salon”, czyli mediów propisowskich – muszą godzić się na dyktowane im warunki. Te zaś to na przemian wstrzemięźliwe pochwały RAZa i szturchańce Semki i Zaremby wprost domagających się dopasowania praktyki i ideologii Marszu do zwyczajów centroprawicy. Może więc zostać „ogólny patriotyzm”, historyczny antykomunizm, dobrze jest rzucić coś w stronę wiadomej ambasady i służalczego wobec niej rządu w Polsce, na przyszłość zaś należy nie mijać obojętnie pomników „Dziadka”. Taki Marsz będzie wtedy można zarekomendować oddanym wyborcom, jako oczyszczony z dawnych błędów. Tylko kto z niedawnych uczestników wtedy by w nim poszedł?

Oddać kadry?

Nie, odpowiedź na to pytanie nie jest optymistyczna i jednoznaczna. Poszłaby zapewne większość, młodzi z ONR śpiewali wszak na Ujazdowskich „Pierwszą Brygadę” bynajmniej nie z uprzejmości, ale właśnie z niezrozumienia fundamentalnej różnicy między myślą i tradycją narodową, a wszelkimi naleciałościami symbolizowanymi niegdyś przez sanację, a obecnie przez centroprawicę. Właśnie wydarzenia, do których doszło 11 listopada mogą jednak stanowić tamę przeciw wessaniu z trudem zrysowanych kadr nacjonalistycznych do wnętrza establishmentu, upozowanego na „prawicową opozycję antysalonową”.

Podkreślmy raz jeszcze: ani S”MN”, ani MW z pewnością nie chciały objawienia ruchu narodowego jako formacji radykalnej i konfrontacyjnej. Przeciwnie, sądzono że w Marszu przytrą się pazury narodowych radykałów. Teraz organizatorzy są więc całą sytuacją mocno zaskoczeni. Rewolucyjność (choćby mimowolna) „obozu narodowego” (choć ani to dziś jeszcze obóz, ani stricte endecki) podważa całą dotychczasową taktykę upodabniania się do prawicy establishmentowej, stosowaną od lat np. przez MW! Przeciwnie, to właśnie narodowcy (tylko może w mniej płaczliwym wydaniu, bijący gdy trzeba, a nie bici) stają się wprawdzie kontrowersyjną, ale jednak jakąś ofertą antysystemową.

Czy system jest trwały?

Zwolennicy tezy o klęsce Marszu nie potrafią, bądź nie chcą wyjść poza założenie o stabilności życia społeczno–politycznego w Polsce. Przyjmują za pewnik, że stan ten nie tylko istnieje, ale będzie trwał i umacniał się, a więc sytuacje takie, jak warszawska – wyrzucają tylko całą formację i jej przedstawicieli poza nawias i możliwość realnego wpływu na rzeczywistość. Wnioskowanie to byłoby prawidłowe, gdyby kompletnie błędna nie była analiza bieżącej sytuacji w kraju.

Przekonanie o trwałym spokoju w Polsce ma swoje historyczne uzasadnienie (dopóki nasi rodacy mogą kombinować to wolą to, niż jawny bunt). Obywatele znoszą więc bez szemrania coraz głupsze przepisy, coraz wyższe koszty życia, wreszcie coraz widoczniejszą bezradność państwa. Co więcej, nie udało się sztucznie przenieść z Zachodu żadnego z głośnych tam teraz nurtów sprzeciwu na tle socjalnym, czy alterglobalistycznym. Nawet głosy niezadowolenia społecznego zostały w ostatnich wyborach skanalizowane przez partię będą jawnym wykwitem establishmentu, w dodatku wyjątkowo łatwą do ośmieszenia i skierowania na jałowe pole happeningów obyczajowych. Słowem – system czuje się w Polsce bezpieczny. Czy jednak w kontekście ostatnich wydarzeń rzeczywiście ma ku temu powody?

Narodowcy = oburzeni

Za trafne należy raczej uznać te głosy w dyskusjach „pomarszowych”, które wskazują, że na poziomie percepcji wykreowanej przez media – to narodowcy stali się w Polsce prawdziwymi „oburzonymi”! Głosem i ręką tych akurat środowisk, które nie boją się oskarżeń o „chuligaństwo: i działalność antypaństwową i aspołeczną. I nie chodzi tu bynajmniej li tylko o lumenproletariat, a przeciwnie, o ludzi aktywnych, którzy traktują państwo i jego aparat, także mainstreamowe media jako element wrogi i opresyjny. Na zachowawcze głosy oburzenia można zaś co najwyżej odrzec, że między rewolucją, a kontrrewolucją niekiedy jest taka różnica, że te wektory kierunek mają często ten sam, a tylko zwrot przeciwny… Warto przy tym podkreślić, że Marsz był nie tylko największą manifestacją ruchu narodowego od wielu dekad, ale również jedną z największych od lat manifestacji politycznych w ogóle i to manifestacji, które mimowolnie nabrały rewolucyjnego charakteru, przynajmniej w oczach odbiorców. Otóż w przeciwieństwie do niektórych Kolegów i Koleżanek, bynajmniej nie uważam „rewolucyjności” ruchu za zło, uważam jednak, że należy wyciągnąć z niej daleko idące konsekwencje.

Wymierne cele polityczne

Jeśli np. wymiernym doraźnym celem politycznym miałoby być skuteczne działanie narodowców w obiegu wyborczym, to warto przypomnieć, że najbliższe terminowe wybory to elekcja do Europarlamentu. Szczególnie w krajach nowej Unii poprzednie wybory tego typu były okazją do mocnego wejścia formacji nacjonalistycznych i/lub anty–systemowych . To niepodważalna okazja także dlatego, że „skrajna lewica” (mogąca być nomen omen alternatywnym beneficjentem takiego procesu radykalizacji społecznej) w Polsce została właśnie podduszona opieką GW i salonu, natomiast „skrajna prawica”, czyli aktualnie narodowcy, o ile nie będą się bali takiej gęby (i o ile będą się odwoływali to głębszych instynktów społecznych i ekonomicznych, niż tylko sama agresja) mogą odnieść w takim układzie realne korzyści.

Wymaga to jednak uświadomienia celu politycznego poważniejszego, niż tylko zarobienie na przejściową życzliwość „wPolityce”, „GaPy” i „Rzepy”, zakończenie lamentów i wyraźne ustawienie się w kontrze do systemu politycznego w Polsce, słowem już zupełnie jawne, a nie skrywane radowanie się, że oto jednego wozu kłamliwej telewizji mniej. Poprawi się zaś, gdy „zamiast od pojedynczych aut – jaśniej się zrobi od całych stacji” i ich obecnego zaplecza ekonomiczno–politycznego, jak już piszę się na niektórych formach narodowo–radykalnych.

W tym właśnie sensie znaczenie Marszu może (ale tylko póki co może) być pozytywne. Narodowcy (czy niechby patrioci) z różnych stron kraju poznali się, policzyli, już zaczyna się naturalna w tego typu ruchach gradacja na tych, co „byli TAM owego dnia”. Otóż dobrze, jeśli te osoby tłumaczą swym ukochanym mamom i babciom, że nie było tak źle. Nie mogą też jednak słuchać bez przerwy, że „nie było źle bo to ich Niemcy bili”, albo że doszło do jakiegoś Armagedonu nacjonalizmu w Polsce. Marsz miał taki a nie inny przebieg, określone jest też jego obecne medialne oblicze. Od samych uczestników, organizatorów i życzliwych im środowisk zależy, czy cała inicjatywa faktycznie okaże się klęską pozostając w ramach obecnego kształtu życia publicznego w Polsce, czy też da asumpt do realnej życia tego odmiany.

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “NaRa”

  1. @Autor Z ta” Pierwsza Brygada” to jest symptomatyczne.To sie po francusku nazywa „hiszpanska oberza”.Kazdy je w takiej oberzy to, co sam przyniosl.Dlatego w innym tekscie zaproponowalem powazne studia z mysli politycznej. Co zas do Donalda, to go widzialem w TV i odnioslem wrazenie, ze byl kompletnie przerazony. Zas przecietny zjadacz chleba zrozumial rowniez, ze to byla manifestacja antyrzadowa.Znam takich, co zrozumieli tylko tyle i byli za manifestantami , choc nie wiedzieli o co chodzi, bo sa na to za glupi. Tzw.prosci ludzie tego rzadu szczerze nienawidza. Co do potkniec troche zbyt zapatrzonych w „opinie publiczna” organizatorow ma Pan racje. Od postawy i swiadomosci organizatorow i w ogole przywodcow, zalezy wszystko.Problem z nimi, ze dzialaja w Warszawie, blisko mediow i zbyt wielka wage przywiazuja do opinii medialnych.W dodatku marsz nie jest celem samym w sobie.Codzienna praca jest wazniejsza.

  2. Pytanie, czy nie lepsza i bardziej dla tzw. rządu przerażająca nie byłaby taktyka „milczących psów”: 1/ zero demonstracji, 2/ propaganda przeciw uczestnictwu w wyborach wszelkiego rodzaju, 3/ drastyczny spadek frekwencji wyborczej, i oczywiscie 4/ oczekiwanie na „wystrzał z Aurory”, 🙂

  3. Zwycięzcą Marszu jest oczywiście Donald Tusk: pogonił niemieckich lewaków. nacjonalistów wsadził do jednego worka z kibicami i przypisał ich Kaczyńskiemu, z tego ostatniego robiąc ulicznego rewolucjonistę.

  4. @AW To co Pan proponuje?Ja zaproponowalem powrot na role, rzemioslo, studia, poboznosc, rodzine wielodzietna. Byloby interesujace wiedziec co proponuje jedna z glownych postaci na prawicy w Polsce.Mowie to bez zadnej ironii i lekcewazenia.

  5. Tusk nie zrobił z Kaczyńskiego ulicznego rewolucjonisty. Oprócz śmiesznych wypowiedzi Palikota temat Kaczyńskiego się w ogóle nie pojawiał. Nawet u pana Lisa. Bądźmy poważni, a nie śmieszni.

  6. Komentarz na temat Ziobry bardzo trafny. Ja również zastanawiałem się co on gada i z kim na dobrą sprawę trzyma?

  7. Z grubsza podoba mi się ten tekst. Jeśli media nazwały prawicę nazistami przed marszem, to czy mogą jeszcze to pogorszyć? Odebrać odebraną godność jeszcze raz? Ocena zawsze zależy od uprzednich oczekiwań, ale z góry odsądziły prawicę od czci. Ja zamieszki widziałem tylko w TV, choć na marszu byłem. Z jednej strony źle się stało, że przyprawili nam taką gębę, ale jeśli już to zrobili, to jeśli wolno dostrzec w złym aspekt dobrego, muszę się przyznać, że nie płakałem po wozie TVN. Stali się stroną. Można by wręcz pokusić się o pokojowe obranie kierunku wprost na niektóre media. Przecież dobrze wiadomo, że to od nich zależy Tusk, a nie oni od niego. Media są gorsze niż Platforma i nieusuwalne wyborczo, więc czemu protesty są pod organem wykonawczym, a nie strategiczno-decyzyjnym? Myślę, że karierę by teraz zrobiła koszulka, bluza lub kurtka z napisem: „To ja rozwaliłem wóz TVN i nie żałuję” ;). Co Państwo na to? PS. Oczywiście nie zmienia to oceny, że prawdziwych dzikich należy karać, nawet jeśli przypadkiem zaatakowali mało cnotliwych.

  8. Panie Konradzie! Ma Pan rację, że na sukcesie liczbowym Marszu Niepodległości A.D. 2011 można budować. 20 tysięcy uczestników robi wrażenia. Za rok będzie 50 tysięcy. I za rok żona nie odciągnie mnie od marszu wspólnym wyjściem do kina. To co zrobiła lewica jest okropne. Ona chce, by z przestrzeni publicznej zniknęły nie tylko krzyże, ale również flagi biało-czerwone. Jej przedstawiciele blokowali nie tylko Marsz Niepodległości. Oni zablokowali również przemarsz grup rekonstrukcyjnych w żaden sposób nie związanych za narodowcami. Lewica użyła do tego bojówek sprowadzonych z Niemiec. To dlatego Niemcy zaatakowali ludzi na Nowy Świecie. Media nie potrafią tego wytłumaczyć. Początkowa sam myślałem, że Niemcy pomylili się. Ale to nie była pomyłka. To było świadome działanie lewicy. Rok temu uniemożliwiła lewica przemarsz Nowym Światem narodowcom, a w tym roku Polakom, akceptującym system. Było nawet gorzej. Niemcy zaatakowali przypadkowego przechodnia, który szedł z flagą biało-czerwoną. Po to Niemcy zostali ściągnięci, by zablokować Polakom Nowy Świat. To była przemyślana, wredna akcja lewicy. Polskiej lewicy nie można byłoby głosić, że pomyliła się, atakują grupy rekonstrukcyjne, bo nikt by w to nie uwierzył. Zarówno rok temu, jak w w tym roku państwowa policja uniemożliwiła Polakom przejść z flagami biało-czerwonymi po Nowym Świeci. W tym roku, po zepchnięciu Niemców do lokalu Krytyki Politycznej, policja mogła pozwolić grupom rekonstrukcyjnym przejść Nowym Światem, ale skierowała ich poboczami. To pokazuje, że nasza policja państwowa nie chce, by Polacy z flagami biało-czerwonymi szli Nowym Światem, nie chce by mieszkańcy kamienic przy Nowym Świecie mogli cieszyć się pardą grup rekonstrukcyjnych, by mogli radować się z polskości, z flag biało-czerwonych. To jest największy skandal, że policja państwowa występuje przeciw symbolom państwa polskiego. To wywołuje mój gniew. I wywoła gniew tysięcy Polaków. Dlatego za rok w Marszu Niepodległości pójdzie 50 tysięcy patriotów. Dlatego Marsz Niepodległości A.D. 2011 należy uznać za wielki sukces. On obudził i będzie budził Polaków, dla których bliska jest Polska i flaga biało-czerwona. A ta wredna lewica straci na swojej perfidii, na skłonieniu Niemców do blokowania Polaków na Nowy Świecie. Za pobicie przez Niemców samotnego Polaka idącego z flagą biało-czerwoną, za świadome zablokowanie przemarszu Nowym Światem grup rekonstrukcyjnych Krytyka Polityczna powinna ponieść karę. Te rzeczy trzeba podkreślać w propagowaniu Marszu Niepodległości A.D. 2012, że lewica i państwowa policja są przeciw polskim symbolom narodowym. Z tego względu, że zagrożone są podstawowe wartości narodowe i tożsamość narodowa potrzebna jest jedność wszystkich środowisk patriotycznych. Dlatego dziś wybaczam wszystkie grzechy Piłsudskiemu, będę o nich milczał. Nie opublikuję listy ofiar zamachu majowego, choć zapłaciłem za nią kilkaset złotych Instytutowi Piłsudskiego. Nie będę też już pisał o żołnierzach wyklętych, że to byli bandyci. Od dziś liczy się każdy człowiek na pokładzie patriotów. I mogę już z radością śpiewać Pierwszą Brygadę. Europejska lewica jest większym zagrożeniem dla polskości niż była PZPR. W czasach PRL nie było projektu rusyfikacji Polski, a teraz jest realizowany projekt europeizacji Polski, projekt usunięcia w kąt Kościoła katolickiego i odarcia nas z naszej tożsamości, z naszej dumy z bycia Polakami. Tej przymusowej europeizacji, którą zaczęła popierać nawet państwowa policja, trzeba przeciwstawić się. Dlatego za rok na Marszu Niepodległości będzie 50 tysięcy ludzi. I znowu nie będzie spokojnie. Ludzie muszą bowiem jakoś odreagować swoją złość i gniew. Demonstracja to dobre miejsce na to. Szczególnie, że polska państwowa policja okazał się wroga symbolom państwa polskiego i Polakom. Pozdrawiam Jerzy Krajewski

  9. @Alek: „…Oczywiście nie zmienia to oceny, że prawdziwych dzikich należy karać, nawet jeśli przypadkiem zaatakowali mało cnotliwych….” – bez przesady. Nalezy rejestrować i inwigilować, by móc ukarać natychmiast, gdy staną sie grożni dla nas/naszych lub gdy mozna bedzie fakt ich ukarania instrumentalnie wykorzystać z korzyścia dla nas/naszych. Na tym polega chrześcijańska cnota roztropnosci.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *