Nie gwałcić języka!

„W ostatnich tygodniach w mediach ukazały się liczne wypowiedzi dotyczące form nazw zawodów uprawianych przez kobiety i funkcji przez nie sprawowanych. Dotyczy to także takich wysokich funkcji, jak minister/ministra, marszałek/marszałkini czy premier/premiera.

Tym samym ożywiona została, nienowa przecież, znana językoznawcom od kilkudziesięciu lat, kwestia żeńskich form nazw zawodów i tytułów. W większości wypowiedzi na ten temat kobiety zabierające głos wypowiadały się za tym, żeby konsekwentnie używać obok męskiej formy żeńskiej zawodu czy stanowiska, a więc psycholog i psycholożka, architektarchitektka, minister i ministra, premier i premiera itd. W niektórych wypadkach w propozycjach tych wykorzystuje się możliwości słowotwórcze polszczyzny, co prowadzi do utworzenia nazw zgodnych z systemem językowym, obecnych zresztą w języku potocznym. Przypomnijmy, że rzeczownikowe nazwy żeńskie tworzy się zasadniczo od nazw męskich za pomocą przyrostka –ka (por. nauczyciel – nauczycielka, socjolog – socjolożka) lub -ini/-yni (władca – władczyni). Końcówka –a jest wykorzystywana wtedy, gdy mamy do czynienia z nazwą o charakterze przymiotnikowym, np. przewodniczącyprzewodnicząca, służącysłużąca, habilitowanyhabilitowana. Zastosowanie jej do tworzenia rzeczownikowych nazw zawodów nie ma tradycji w polszczyźnie, ale jej użycie w proponowanych formach typu ministra, premiera czy profesora bierze się zapewne stąd, że potencjalne formy ministerka, premierka, profesorka są odczuwane jako nacechowane potocznością (np. profesorka) lub wskazują na małość desygnatu (np. premierka; przyrostek  -ka tworzy bowiem też zdrobnienia w polszczyźnie). Należy jednak zaznaczyć, że także nazwy żeńskie utworzone elementem –a, mają swoje wady. Po pierwsze, w niektórych wypadkach są one tożsame brzmieniowo z nazwami już istniejącymi (premiera to ‘pierwsze przedstawienie teatralne lub wyświetlenie filmu’), po drugie – mogą być odczuwane jako nazwy zgrubiałe (por. ta profesora), po trzecie wreszcie bywają dwuznaczne w połączeniu z określeniem grzecznościowym pani: wyrażenia pani ministra, pani podsekretarza stanu mogą zostać oczytane jako dzierżawcze (pani czyja? – ministra, pani czyja? – podsekretarza stanu), co pozostaje w jawnej sprzeczności z intencją osób, które chcą ich używać.

Językoznawcy od dawna opisali pary rzeczowników takie, jak ten inżynier i ta inżynier, ten minister i ta minister, ten psycholog i ta psycholog, i wskazali, że jeden z nich odnosi się do mężczyzny, a drugi do kobiety. Znajduje to wyraz w ich użyciu w zdaniu, por. Rozmawiałem z ministrem (mężczyzną) i Rozmawiałem z minister (kobietą), Minister podpisał rozporządzenie i Minister podpisała rozporządzenie, Nowy minister przyszedłNowa minister przyszła. We wszystkich przytoczonych wyżej zdaniach jest jawnie wskazana płeć osoby, o której mowa, bez tworzenia odrębnych, pochodnych słowotwórczo, nazw żeńskich. Argument, że takie nazwy są regularnie tworzone słowotwórczo w innych językach (np. w niemieckim), nie jest trafny, gdyż w każdym języku wyzyskuje się inne sposoby jego wzbogacania, co zależy od budowy gramatycznej danego języka, możliwości słowotwórczych i zwyczajów w nim ugruntowanych.

Jednocześnie pragniemy przypomnieć, że od kilkudziesięciu lat nie używa się w oficjalnej polszczyźnie żeńskich form nazwisk innych niż przymiotnikowe. Nazwisko Nowak czy Rodziewicz odnosi się zarówno do mężczyzny, jak i do kobiety i nie słychać wobec tego sprzeciwów kobiet.

Jednakże, jak stwierdziliśmy na początku, formy żeńskie nazw zawodów i tytułów są systemowo dopuszczalne. Jeżeli przy większości nazw zawodów i tytułów nie są one dotąd powszechnie używane, to dlatego, że budzą negatywne reakcje większości osób mówiących po polsku. To, oczywiście, można zmienić, jeśli przekona się społeczeństwo, że formy żeńskie wspomnianych nazw są potrzebne, a ich używanie będzie świadczyć o równouprawnieniu kobiet w zakresie wykonywania zawodów i piastowania funkcji.

Językowi nie da się jednak niczego narzucić, przyjęcie żadnej regulacji prawnej w tym zakresie nie spowoduje, że Polki i Polacy zaczną masowo używać form inżyniera bądź inżynierka, docentka bądź docenta, ministra bądź ministerka, maszynistka pociągu, sekretarza stanu czy jakichkolwiek innych tego rodzaju”.

Warto zwrócić, że RJP – słusznie krytykowana jako następczynie niesławnej, sanacyjnej Komisji Kultury Języka Komitetu Językoznawstwa PAN, w omawianym przynajmniej zakresie zajęła stanowisko oponujące przeciw ideologicznym gwałtom na polszczyźnie.

Cała zaś sytuacja – sprowokowana rzecz jasna przez „ministrę” Joannę Muchę – przypomina niegdysiejsze starania ówczesnego docenta Miodka, który jeszcze w czasach PRL tłumaczył nadaktywnej przodownicy pracy, że choć pełni funkcję majstra, to nie może nazwać jej bardziej kobieco, bo i „majsterka” i „majsternia” sugerowałyby, że chodzi raczej o miejsce niż osobę. W tym przypadku więc wybitnemu językoznawcy pozostawało jedynie życzyć korespondentce szybkiego awansu na brygadzistkę. Czego i my pani „ministrze” życzymy!

(karo)

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Nie gwałcić języka!”

  1. To nieprawda, że językowi nie można niczego narzucić. Angielski przecież został poddany przemodelowaniu pod kątem poprawności politycznej. I było to skuteczne, bo się przyjęło – łatwo można podać dziesiątki przykładów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *