O istocie masonerii

Człowiek współczesny, nawet jeżeli dopuszcza do siebie pogląd o próbach przejęcia przez członków niektórych lóż pewnych stanowisk lub nadania kształtu formule stanowionego przez parlament prawa, uważa to za element przeszłości, odnosi rzecz bardziej do wieku XIX niż do czasów, w których żyje. Jest to najpoważniejszy chyba grzech, jaki popełnia się dziś mówiąc lub pisząc o wolnomularstwie. Rzecz w tym, że ono nigdy nie zrezygnowało ze swoich celów, a jedyną różnicą między wiekiem XIX a XXI jest to, że „dzieci wdowy” nie muszą się już starać – żyją bowiem w świecie zbudowanym w znakomitej większości na ich postulatach. W roku 1979 były wielki mistrz Wielkiego Wschodu, Michel Baroin, stwierdził wprost: “Godzina masonerii wybiła. Mamy w naszych lożach wszystko, czego potrzeba: ludzi i metody”.

I.

Omówienie istoty ruchu stanowiącego przedmiot naszych rozważań musi rozpocząć refleksja nad tym, że jego struktura stanowi sprawę drugorzędną w odniesieniu do ostatecznego celu, jakim jest destrukcja chrześcijańskiej Europy, a w dalszej kolejności – starego porządku świata

Wolnomularstwo nie jest jedną organizacją, lecz swoistym nurtem, wyznającym pewne przekonania metafizyczne oraz dążącym do zmiany człowieka oraz społeczeństwa wg. zasad uznawanych przez masonów za ważne. Badacze masonerii starają się dążyć do przejrzystej kategoryzacji i schematyzacji poszczególnych elementów składowych ruchu. Ubiera się go w definicje, opisuje organizację poszczególnych grup, omawia ryty, etc. Problem w tym, że wszystko to są – jakkolwiek zgodne prawdą – sprawy drugorzędne z punktu widzenia długofalowych skutków istnienia masonerii oraz jej zasadniczego celu.

Ci, którzy zaprojektowali ów system, nie planowali powstania jednej organizacji centralnej – łatwo taką zniszczyć. Rozpoczęli jedynie proces, który przypomina setki małych, niezależnych od siebie lawin. Można zatrzymać niektóre z nich, ale wszystkich zablokować niepodobna… Zakładano, że droga do celu to przejmowanie rządu dusz, dalekie od światła dziennego, powolne i konsekwentne wykuwanie nowych pseudo-elit. To był proces, który trwał łącznie 200 lat, a powolność i złożoność jego postępowania sprawiały, że ludziom żyjącym w danym momencie historycznym trudno było uchwycić całość. Dla porównania: podobnie wygląda wojna partyzancka. Przeanalizujmy to, co rozumiemy pod tym pojęciem, a potem przenieśmy to na grunt tutaj dyskutowany. Zrozumiemy wówczas, dlaczego nie ma sensu pisać o masonerii jednej lub co najwyżej wewnętrznie podzielonej na wewnętrzne frakcje. Są to luźne grupy, mniej lub bardziej autonomiczne, za to realizujące ten sam, wytyczony przed dwoma z górą wiekami, cel (niezależnie zresztą od stopnia uświadomienia sobie owego celu).

Masoneria to zatem w pierwszej kolejności jej myśl przewodnia. To wokół tej myśli wszystko oscyluje i do niej zawsze powraca. To ona jest początkiem i kierunkiem działania, jadem zatruwającym umysły tych, którzy potem mienią się adeptami sztuki królewskiej. Jest anty-bóstwem anty-zakonu, którym jest wolnomularstwo. Jest to przy tym myśl na tyle sprecyzowana, by wytyczyć kierunek, ale na tyle rozmyta i nieokreślona, by sprawdziła się w każdym społeczeństwie każdego państwa i w każdej kulturze: od Polski aż po Meksyk.

Alain Gérard, jeden z najważniejszych liderów francuskiej masonerii, napisał, że nie jest ona „ani religią, ani filozofią, a jedynie metodą”. Zdaniem Gérarda, metoda ta nie przeszkadza nikomu mięć własne poglądy, ale wymaga od wszystkich poddania tych opinii pod dyskusję w momencie, gdy zaczynają się obrady loży – przyjmując założenie, że mogą być opinie ewentualnie fałszywe lub włączone w głębszą syntezę. Metoda masońska, pisze dalej Gérard, „nie oznacza, że nie ma jasnych poglądów. Oznacza jedynie, że zgadzamy się je zakwestionować. To poddanie pod dyskusję nie może mieć naprawdę miejsca, jeżeli zadeklarujemy najpierw, że niezależnie od wyniku dyskusji istnieją punkty, co do których nadal będziemy przekonani, że mamy rację”. Innymi słowy wszystko jest względne, nie ma jednej prawdy, a każda ocena lub opinia jest równa pozostałym.

To jest właśnie siła masonerii: relatywizm stanowi podstawę jej myślenia; jest najważniejszym narzędziem, jakiego używa, by rozmyć zarówno wiarę swoich przeciwników w słuszność głoszonych przez nich opinii, jak też zanegować wszelkie prawdy, które dotąd uznawane były za fundamentalne. Tak buduje swój porządek świata. Masoneria jest mistrzem dezinformacji, ale też myśl, która legła u podstaw jej powstania, miała na celu zburzenie fundamentu Prawdy, więc logicznym jej narzędziem musi być kłamstwo.

II.

Trudno opisać cele masonerii analizując jej działalność oderwaną od kontekstu historycznego. Spojrzenie wstecz pokazuje pewną określoną płaszczyznę, wspólną dla wszystkich jej rytów, grup, stowarzyszeń para-masońskich, etc. Niezależnie od kraju, okresu dziejowego lub kontekstu społecznego, zawsze to, do czego wolnomularstwo chce się odwoływać i co głosi, pozostawało i pozostaje sprzeczne z ideą opartej na Bożym porządku Christianitas.

Masoneria dąży do zbudowania nowego porządku, jednak aby tego dokonać, musi uderzyć w Stary Ład. Dąży do zniszczenia wszelkiego autorytetu, wszelkiej hierarchii, rodziny, a także wszelkiej religii. Grzegorz XVI pisze: „wszystko, co było najbardziej świętokradcze, bluźniercze i gorszące w herezjach i sektach najbardziej przestępczych, złączyło się w towarzystwach tajnych jak w ścieku wszystkich niegodziwości”.

Dowodów nie brakuje. Proces ten trwa nieprzerwanie od Rewolucji Francuskiej z roku 1789. Od tamtej pory wolnomularstwo ma swój udział w znakomitej większości ważniejszych buntów i rewolucji skierowanych przeciwko legalnej władzy, szczególnie w krajach katolickich, takich, jak Portugalia (1910), Meksyk, Chile, Argentyna, Kuba (1960), w Rosji carskiej (1917), wspomnieć warto też wojnę domową w Hiszpanii (1936-1939).

Wspólnym ideowym łącznikiem wszystkich organizacji masońskich jest przekonanie o konieczności pracy nad rozwojem sekularyzacji lub rozmywania religii jako prawdy (relatywizm), wysuwaniem na plan pierwszy walki o akceptację najbardziej nawet perwersyjnych i sprzecznych z naturą zachowań, a także konsekwentne zastępowanie porządku wolnością rozumianą jako zezwolenie na brak jakichkolwiek ograniczeń i odpowiedzialności za siebie oraz innych. Kiedy masoneria mówi o wolności, to ma na uwadze rebelię przeciw cywilizacji. To jest klucz do zrozumienia tego, jakie działania podejmują loże. „Wolność to dla masonów w pełni wprowadzonych absolutna i nieograniczona wolność człowieka, to nieuznawanie jakiegokolwiek prawa i autorytetu (…) Wolność jest identyczna z całkowitą niezależnością” – mówi L’Ere Nouvelle. „Każdy człowiek jest swoim księdzem, swoim królem, swoim papieżem i swoim cesarzem” – dodaje Potvin. „Odpowiadamy za nasze czyny tylko przed nami samymi” – stwierdza Lacroix. W słowach tych jakże czysto pobrzmiewa echo przedwiecznego Non serviamI…. Człowiek ma stać się równy Bogu. W poświeconej wolnomularstwu broszurze katolickiej z roku 1910 czytamy m. in.: Ludzkość zdaniem masonów ma żyć życiem zupełnej swobody, życiem nieskrępowanym żadną czy Boską czy ludzką władzą i powagą. Na grobie i cmentarzu dwóch potęg, tj. Boga i władzy, ma się wznieść gmach ludzki, który masoni w fartuch robotniczy ustrojeni, z kielnią i cyrklem w ręku wznieść usiłują.

Oto przykład ciągłości i konsekwencji w realizacji doktryny wolnych mularzy: dyrektywa Wielkich Wschodów, zgromadzonych na kongresie w Genewie w roku 1922, postulowała m. in.:

1) popieranie ruchu sekciarskiego;

2) popieranie organizacji teozoficznych i wolnomyślicielskich;

3) zwalczanie szkoły religijnej;

4) popieranie rewolucji obyczajowej;

5) popieranie skrajnego feminizmu;

6) wysiłki w zniwelowaniu różnic w traktowaniu płci;

7) nieograniczoną wolność mediów ( prasa, radio, kina, teatr) w szkalowaniu i ośmieszaniu postaw religijnych.

Obecnie, po blisko stuleciu, wszystko to zrealizowano. Efekty wcielania w życie masońskich postulatów widać zresztą w niemal wszystkich sferach życia publicznego i społecznego: od edukacji aż po spustoszone kościoły i sprowadzenie osoby ludzkiej do jej najprostszych, zwierzęcych instynktów, ponadto zachęcanie do zaspokajania najobrzydliwszych nawet zachcianek pod szyldem fałszywej auto-ekspresji. Nie wiem, czy wszystko to stanowi dzieło wyłącznie wolnomularzy. Wiem natomiast, że jest to w pełni zgodne z ich oczekiwaniami, a także, że mają oni w tym swój niebagatelny udział.

III.

W zakresie polityki globalnej już w latach międzywojennych podjęto pierwsze działania mające przygotować grunt pod przyszły „Rząd Świata”. Na jego czele mają stanąć oczywiście ludzie „Oświeceni”. Także tutaj nie brak przykładów – ideę takiego rządu głosił wszak już Albert Pike (1809-1891), podczas wojny secesyjnej w Stanach Zjednoczonych generał Armii Konfederatów.

W roku 1946 Charles Riandey, Suwerenny Wielki Komandor Rady Najwyższej Francji (33 stopień Rytu Szkockiego Dawnego i Uznanego) zapowiedział: „(…) istnieje jednak potrzeba totalitarnej organizacji Światowej, gdzie nie będzie miejsca dla prymatu jakiejkolwiek idei narodowej. Powstanie ona nieuchronnie we właściwej godzinie – godzinie, która jeszcze nie nadeszła i w uprzedzaniu której nikt nie powinien być zainteresowany, ponieważ owoców nie zbiera się wcześniej, zanim dojrzeją (…) To przejście (od wymiaru partykularnego do zbiorowego) (…) dokona się ostatecznie dopiero wówczas, gdy cały świat uzna autorytet jednej, uniwersalnej instancji regulującej i koordynującej”.

W czasach nam bliższych, w roku 1958 w Wersalu, miało miejsce posiedzenie Międzynarodowego Stowarzyszenia na rzecz Rządu Światowego, w którym uczestniczyli przedstawiciele 38 państw i rządów. Podpisali oni tzw. „Kartę Wersalską”. Konieczność utworzenia „ogólnoświatowej republiki” potwierdził dekadę później Wielki Mistrz Wielkiego Wschodu Francji – niejaki Leray: „Przed dwustu laty kawaler de Ramsey zapowiadał ogólnoświatową republikę. Od tego czasu (…) masoni całego Świata niezmordowanie trudzą się przy jej konstruowaniu”.

W 1989 r. J. Plancard d’Assac napisał: „Konstruowanie przestrzeni europejskiej nie jest dla masonów niczym innym, jak przygotowaniem przestrzeni ogólnoświatowej, Ojczyzny- Ziemi!”

IV.

Jedną z wątpliwości, jakie budzi domniemany wpływ wolnomularstwa, jest zasięg jego oddziaływania. Czy jest możliwe, by organizacja ta mogła osiągnąć aż taki wpływ? Czy miała na tyle zasobów ludzkich?

Proszę pozwolić na przytoczenie danych dotyczących ilości lóż i ich członków w pierwszej dekadzie XX wieku. I tak: Anglia posiadała 2553 loże (w samym tylko Londynie było ich 577) z mniej więcej 300.000 członków; w Irlandii działało 450 (około 22.000 członków), w Szkocji 700 (75.000 członków), we Francji 386 lóż i około 24.000 członków, w Niderlandach – 51 lóż i 4.500 braci, w Belgii było to 19 lóż, we Włoszech – 143, w Grecji 7, w Hiszpanii 64, w Portugalii 70 (ok. 3.000 członków). W Niemczech istniało 50 lóż, na Węgrzech 56 (około 4.000 członków), w Danii – 27 lóż i 43.000 braci, w Szwecji – około 12.000 masonów, w Norwegii posiada 12 lóż z 3.000 członków, w Szwajcarii naliczono 23 loże z 3.300 członków. W samych tylko Stanach Zjednoczonych mieściło się 13.000 lóż, a liczba braci sięgała 1.050.000. W Kanadzie było to 383 lóż i 33000 członków. Zważmy, że te tysiące ludzi to często osoby wpływowe i zajmujące wysokie stanowiska w administracji państwa, a także dysponujące znacznym kapitałem.

Setki tysięcy osób wspierających wyznaczone przez masonerię cele na przestrzeni 200 lat, działających przy w sposób niejawny i wspierających się wzajemnie tak, by opanować poszczególne instytucje i wrosnąć w nie. Ciekawy przykład takiego wpływu odnotował w roku 1981 francuski dziennik Le Monde. W artykule “Wielki Wschód Francji a lewica” czytamy, że partia socjalistyczna była głęboko przeniknięta duchem masońskim, jednak jak dokonuje się to przenikanie – niestety do końca już nie wiadomo, „gdyż wynika ono z oddziaływania intelektualnego i moralnego, które uformowało mentalność aż do tego stopnia podatną na osmozę, iż nie umielibyśmy dziś powiedzieć dokładnie kto komu udzielił władzy: partia socjalistyczna Wielkiemu Wschodowi Francji, czy przeciwnie”.

Wobec tak silnej pozycji wolnomularstwa i jego zakorzenieniu w strukturach politycznych oraz ekonomicznych trudno przypuszczać, że sytuacja może zostać zmieniona w trakcie kilku lat. Potrzebny jest konsekwentnie prowadzony proces, ale nie będzie on miał szans dopóty, dopóki pozwoli się na utrwalanie wizerunku masonerii jako niegroźnego stowarzyszenia zajmującego się głównie akcją charytatywną lub samodoskonaleniem. Należy pamiętać, że nie jest to jedna, zwarta organizacja. Poszczególne loże działają niezależnie, realizują jednak ten sam cel i działają zgodnie z myślą przewodnia, która wytycza jej drogę już od bez mała dwóch stuleci. Wykazują sie przy tym ogromną cierpliwością i konsekwencją. Tym, co winno być zrobione na samym początku, jest wskazywanie prawdziwego oblicza masonerii – środowiska wpływowego i posiadającego określone cele, zainteresowanego upadkiem tradycyjnych wartości i dążących do tego ze wszystkich sił – a następnie wyrycie tego wizerunku w zbiorowej świadomości. To krok, który wykonać trzeba bezwarunkowo, bez niego bowiem jakakolwiek akcja skazana będzie na porażkę.

 

Mariusz Matuszewski

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 3]
Facebook

0 thoughts on “O istocie masonerii”

  1. „Albert Pike [*] podczas wojny secesyjnej w Stanach Zjednoczonych generał Armii Konfederatów” przeglądałem trzy razy poczet generałów konfederacji, i znalazłem nazwisko Alberta Pike’a. Generałem to on został dopiero pod koniec wojny, i do osiągnął zaledwie najniższy stopnień generalski – Generała Brygadiera (Brigadier General, nie mylić z polskim „Generałem Brygady”). W armii konfederackiej słynął jako mierny dowódca i bandyta, który więcej psuł, niż pomagał. Przez jego brutalność zraził do konfederacji wiele osób nieprzekonanych. Większość wojny spędził jako major, a potem pułkownik, dopiero jakieś dwa miesiące przed jej końcem dostał najniższy stopień generalki, i to z braku innych doświadczonych kandydatów. Taki to był z niego „wielki generał konfederacki”. Generałowie znaczący mieli stopnie The General (Gen CSA) i Leutnant General (Lt Gen CSA), pośredni byli ze stopniem Major General, oficerowie ze stopniem Brigadier General nie mieli większego wpływu na politykę Konfederacji.

  2. Eurazjatyzmy są co najmniej dwa: masoński i antymasoński. Masoński jest stary, spotkałem się z nim w 2 poł. lat 80-tych na Politechnice Wrocławskiej. W skrócie: 1/ fascynacja hinduizmem i jego kastowościa oraz „naukowa prawdziwości hinduistycznej skali czasu”. 2/ Elementy pan-mongolizmu (delikatne wówczas), jako rodzaj pragmatycznej nadbudowy 3/ Pomysły zjednoczeniowe Europy w opozycji zarówno do „jankeskich debili” jak i „tępych katoli”. Zaryzykowałbym twierdzenie, że to towarzycho i jego koncepcja pasuje do apokaliptycznej „bestii z ziemi”(Rosja et consortes) , będacej w opozycji do apokaliptycznej „bestii z morza” (USA et consortes). Oczywiscie, obie bestyje są takżę w opozycji do Oblubienicy Chrystusa (resztka wiernych, których wiarę „znajdzie Pan, gdy przyjdzie”), ale też gotowe (razem lub osobno) rozszarpać Wielka Ladacznicę (ekumeniczno-pacyfistyczno-feministyczno-ekologiczny twór, wktórym niebagatelna rolę odegra „sekta posoborowa”, nie mylić z Kościołem Rzymskokatolickim, którego Ciało ten rak z niemałym powodzeniem toczy). Nie-masoński eurazjatyzm to eurazjatyzm prawosławno-muzułmańsko-pogański, bedący w opozycji do „bestii z morza” oraz do „bestii z lądu”. Dugin to ideolog „bestii z lądu”, jego znaczenie wśród rosyjskich elit jest bliskie zeru, natomiast część „rosyjskiej skrajnej prawicy”, ta antyrządowa/antyputinowska, działając w interesie „bestii z morza”, oczywiście Dugina hołubi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *