O niektórych zbieżnych przejawach życia politycznego we Francji i u nas i o ich konsekwencjach

Gdy patrzymy na stan naszego kraju, ogarnia nas wprost zdumienie, w jaki sposób społeczeństwo, którego ogromna większość pragnie – nie powiem: praworządności, bo tylko mała mniejszość rozumie u nas, co znaczy istotna praworządność, ale spokojnego i normalnego toku życia państwowego, w jaki sposób społeczeństwo to doprowadzone zostało do stanu rzeczy tak groźnego i tak bliskiego ostatecznego upadku, jak stan dzisiejszy.

Doprowadził nas do tego, prócz absurdalnej ustawy wyborczej i wadliwej konstytucji, powodów będących organicznymi wadami naszego ustroju, cały szereg błędów i grzechów, jak zubożenie, wywołane czysto teoretyczną, nie liczącą się z życiem i jego praktycznymi możliwościami „sanacją” skarbu, jak systematyczne podkopywanie wspomnianej już przez nas praworządności w społeczeństwie, a dyscypliny w armii i wprowadzenie do tej ostatniej polityki; jak systematyczna ustępliwość wobec jaskrawej agitacji na rzecz obcego państwa, prowadzonej otwarcie przez posłów sejmowych; jak bezkarność skutków tej agitacji: bądź faktyczna (nie tylko strajk telefonistek w Warszawie w listopadzie 1925, ale nawet strajk kolejowy w całym państwie w listopadzie 1925, zakończony również bezkarną a krwawą rewoltą), bądź – zamierzona, jak w wypadku Bagińskiego i Wieczorkiewicza.

A gdy się spotka kogoś, co wrócił z zagranicy (za wyjątkiem Włoch i Niemiec), słyszy się nieodmiennie: „Myślicie, że to tylko u nas tak się dzieje? Gdzie indziej nie jest lepiej – pocieszcie się!”.

„Pocieszcie się!”. O nie – raczej zatrwóżcie się jeszcze stokroć bardziej! Gdyby tylko w Polsce się tak działo, można by to przypisać historycznej naszej niezdolności do rządzenia się, dziedzicznemu naszemu brakowi narodowej i państwowej dyscypliny, antytalentowi organizacyjnemu, wreszcie „ząbkowaniu” młodego państwa – i pokładać nadzieję w tym, że „sanabiles Deus fecit nationes”. Ale jeżeli na całym świecie dzieją się rzeczy takie same lub podobne tym, co wywołały u nas obecny stan rzeczy i co go z dnia na dzień pogarszają – to znak, że przyczyna tego nie jest przypadkowa, ani też w naszym specjalnie charakterze leżąca. To znak, że niebezpieczeństwo jest o wiele groźniejsze. Jeżeli bowiem na całym świecie istnieją przyczyny, wywołujące, podobne jak u nas, w życiu państwowym skutki, pomimo różnorodności charakterów narodowych, warunków społecznych, ekonomicznych, prawnych i historycznych, to widocznie przyczyny te nie są dorywcze, ani też nie stojące w związku ze sobą, lecz, pomimo fizycznych kordonów granicznych i psychicznych różnic, są one ze sobą organicznie związane i do jednego celu konsekwentnie i planowo, wspólnymi siłami na całym świecie dążą.

W roku 1924 ukazała się w Paryżu broszura wydana staraniem komitetu, działającego pod kierownictwem człowieka, którego nazwisko mówi samo za siebie, generała de Castelnau. Tytuł jej brzmi: „La Dictature de la Franc-Maçonerie sur la France”. Sucho, jak statystyka, bez żadnych niemal komentarzy, cytuje ta broszura uchwały, opinie i wskazówki „Wielkiej Loży” i Konwentów „Wielkiego Wschodu Francji” z datami i stronicami protokołów i zestawia z nimi debaty parlamentarne i posunięcia rządu, ustawy i rozporządzenia ministerialne, będące wypełnieniem tych uchwał, wprowadzeniem w życie tych zapatrywań. A co w niej Polaka specjalnie uderza, to że wiele ustaw naszych, wiele faktów z naszego życia narodowego przejętych jest tym samym duchem, co opinie i dyrektywy „Wielkiego Wschodu Francji”, odzwierciedleniem jego uchwał, powziętych jakoby tylko dla Francji, a raczej przeciwko niej. Zadaniem niniejszego artykułu jest przejść niektóre fakty, zacytowane w wymienionej broszurze, równolegle do niektórych wypadków z naszego życia państwowego i wykazać ich analogię, która nie może być przypadkowa, której powodem musi być ścisły związek przyczynowy.

I tak na stronie 50-tej wspomnianej broszury znajdujemy przytoczoną z „Biuletynu oficjalnego Wielkiej Loży francuskiej” z października 1922, str. 286 – uchwałę, domagającą się nawiązania stosunków z Rosją sowiecką.

Natychmiast też zaczęła się we Francji akcja w celu urobienia opinii w pożądanym kierunku: kampania w prasie, wycieczki leaderów lewicowych do Rosji i ich „rzeczowe i gruntowne” sprawozdania publiczne o stanie rzeczy tamże oraz odczyty i konferencje w lożach, których skutkiem były „wyrazy opinii” tychże lóż, obowiązujące oczywiście dla afiliowanych do nich polityków francuskich. Bardzo ważną rolę odgrywała pod tym względem loża „Action socialiste” – co jest ciekawe wobec faktu, że socjaliści głoszą, jakoby byli przeciwnikami bolszewizmu.

Kampania ta jednak, pomimo zręczności i intensywności, z jaką była prowadzona, napotkała na zorganizowany odpór zdrowych elementów w narodzie francuskim i dopiero 17-go czerwca 1924 mógł p. Herriot oświadczyć w swojej deklaracji ministerialnej: „Przygotowujemy wznowienie normalnych stosunków z Rosją” – a dopiero 28-go października t[ego] r[oku] nastąpiło uznanie rządu Sowietów przez Francję.

Polska, pierwsza z wielkich państw Europy, uznała była oficjalnie i nawiązała normalne (sit venia verbo!) stosunki dyplomatyczne z Sowietami, a pierwsze poselstwo do Moskwy posłaliśmy w lipcu 1922. Gdy się zważy jak liczny odłam społeczeństwa był temu przeciwny, tak ze względów zasadniczych, jak i dlatego, że dopuszczenie SSSR do koncertu narodów europejskich uważał za usankcjonowanie i ułatwienie propagandy na rzecz ogólnej rewolucji komunistycznej – to zaiste zdumienie przejmuje, że to uznanie tak prędko i łatwo stało się faktem dokonanym. W jaki sposób da się logicznymi i dla każdego jawnymi powodami wytłumaczyć fakt, że Polska, nie ostatnia, jak była powinna, ale pierwsza z wielkich państw europejskich, uznała za równych sobie morderców zbryzganych krwią naszych braci, najzacieklejszych wrogów nauki Chrystusowej i tej cywilizacji, co z niej czerpała swoje źródło – taż sama Polska, której chlubą była przez wieki ich obrona i której bardziej niż któremukolwiek z państw europejskich nakazywał to uczynić honor państwowy i narodowy?

Niektórzy twierdzą, że uznaliśmy byli de facto rząd Sowietów z chwilą zawarcia pokoju w Rydze i że uznanie oficjalne wraz ze stworzeniem poselstwa w Moskwie było tylko formalnością. Nam się wydaje, że co innego jest przez fakt prowadzenia wojny, a potem zawarcia pokoju, stwierdzić, że jakaś organizacja państwowa istnieje – a całkiem co innego uznać ją za państwo sobie równe, przedstawicielom którego sztandar Polski oddawać musi honory.

Jeżeli zaś chodziło o dopilnowanie, ażeby Rosja sowiecka dotrzymała postanowień traktatu ryskiego, to na ten cel byłaby wystarczyła w zupełności misja dyplomatyczna. Zresztą, mimo wymiany poselstw i uznania jej przez nas oficjalnie, Rosja i tak większej części tych postanowień nie wypełniła. Gdzież jest więc ta korzyść, dla osiągnięcia której Polska powiedziała sobie „mutatis mutandis”: „Paris vaut une messe”? I czy jest ona współmierna z zezwoleniem na istnienie w Polsce biura szpiegowsko-agitacyjnego, jakim jest każde poselstwo sowieckie? Co się zaś tyczy spodziewanych korzyści handlowych, nie muszą one znowu tak bardzo ponętnie wyglądać, jeżeli kraj „businessu”, Stany Zjednoczone, nie kwapi się z uznaniem Sowietów dla uzyskania tych korzyści.

Co skłoniło nas również do przyjęcia w Warszawie p. Cziczerina, przyjęcia go bez jednego ze strony społeczeństwa głosu protestu (bo jedyna ulotka, ogłoszona podczas jego pobytu, przebrzmiała bez echa), a ze strony prasy polskiej – w sposób, za który p. Cziczerin widział się skłonionym jej dziękować – z nieopisanie zapewne ironicznym uśmiechem, jak przystało na polityka, co finezję starej rasy łączy ze wschodnią przebiegłością rosyjskiej szkoły dyplomatycznej? Czy wizytę tę może wywołała konieczność porozumienia się obu ministrów spraw zagranicznych? Wszak chyba rozmowa taka odbyć się mogła była na gruncie neutralnym, co było by bardziej odpowiadało godności państwa polskiego. 

Ale właściwym powodem tej wizyty było dla Sowietów bez wątpienia to, co prasa sowiecka podkreślała z radością jako najkorzystniejszy dla SSSR tej wizyty rezultat, a mianowicie iż „za pośrednictwem Warszawy nawiązane zostały delikatne nici pomiędzy Moskwą a innymi stolicami Europy”. To „nawiązanie delikatnych nici” w sposób dla każdego zrozumiały znaczy: drogę do pokojowej penetracji bolszewizmu do Europy. To było celem Sowietów w tej wizycie i chyba hr[abia] Skrzyński nie mógł mieć co do tego żadnych wątpliwości. Więc cóż nas skłoniło do przyjęcia tej wizyty, a w rezultacie do ułatwienia Sowietom osiągnięcia ich celu? Bo dla Polski jakiegoś celu w przyjęciu tej wizyty dopatrzyć się trudno. Czyż nie grał tu zatem roli wpływ ukryty, a przyjazny Sowietom?[1]

Na stronie 52-iej wspomnianej broszury przytoczona jest następująca rezolucja „Konwentu Wielkiego Wschodu” z r[oku] 1922 (strony biuletynu 333 i 334): „Konwent wyraża ponownie swoją wolę, by wszystkie bogactwa narodowe były eksploatowane na korzyść społeczności (de la collectivité). W skutku tego: uważa (Konwent) za pierwszy etap upaństwowienie przedsiębiorstw istniejących, które stanowią de facto monopole [ubezpieczenia[2]], banki, kopalnie, koleje żelazne, siła wodna, itd. Jest zdania, że niezwłoczne zrealizowanie tego pierwszego etapu pozwoli dokładnie określić na podstawie doświadczenia warunki, w których będzie mogło być przeprowadzone upaństwowienie ogólne (intégrale) – cel, do którego zdążać powinny wysiłki wszystkich demokratów”.

Rezolucja ta przyjęta została jednomyślnie. Pod nią podaje broszura spis lóż i ich odpowiedzi, która z nich za upaństwowieniem jakich gałęzi przemysłu się opowiedziała. Dla nas Polaków wysoce interesującym jest, że niektóre z nich opowiedziały się za wywłaszczeniem ziemi. Odpowiedzi te ogłasza biuletyn „Konwentu Wielkiego Wschodu” z r. 1923 na stronie 74-tej protokołu. 

Polska i tym razem wyprzedziła Francję, bo nasza ustawa o „reformie rolnej” uchwalona została w lipcu roku 1920. Prawda, że bolszewik trzymał wtedy nogę na szyi Polski, a ówczesny premier, p. Wincenty Witos, wyzyskał przymusowe położenie państwa, czyniąc zależną zgodę „Piasta” na danie rekruta od uchwalenia „reformy rolnej”. Można więc przyjąć, że motywem pierwszej tej „reformy” była chciwość na ziemię, życie jednak wykazało niemożliwość tej ustawy.

Czymże jednak, jeżeli nie wpływem cytowanej uchwały „Wielkiego Wschodu” Francji, tłumaczyć należy fakt, że w r. 1925, pomimo wskazanej szkodliwości dla państwa i jego produkcji przez polityków, finansistów, ekonomistów i prawników wspomnianej ustawy o „reformie rolnej”, za ustawą wypowiadała się prasa i głosowali za nią posłowie stronnictw, nie to włościańskich, których wyborcy, poza apetytem na ziemię nie widzieli nic innego, ale stronnictw miejskich, których wyborcom ustawa ta grozi bardzo poważnie – i to stronnictw nie wywrotowych jak PPS, ale stronnictw uważających się za prawicowe i mające na oku interes państwa. Czym tłumaczyć analogię ich postępowania z wyżej wzmiankowaną masońską uchwałą? Odpowiedzieć może czytelnik, że niektóre z tych stronnictw, co głosowały za „reformą rolną”, zwalczają nawet bardzo ostro masonerię – my jednak zacytujemy ze swej strony powagę w tych sprawach, bo „Konwent Wielkiego Wschodu” Francji z r. 1901, który stwierdził, że „wolnomularstwo ma wpływ na wszystkie stronnictwa polityczne”. Że zaś wpływ ten działa z pewnością bardzo mądrze i przebiegle, nigdy nie rzucając się w oczy, a zawsze insynuująco i sugestywnie, można więc w zasadzie masonerię zwalczać, a nie zdawać sobie nawet sprawy, że w praktyce idzie się jej na rękę.

„Konwent Wielkiego Wschodu” Francji z roku 1923 stawia również na stronach 78 i 79 swojego biuletynu kwestię odszkodowania za przedsiębiorstwa wywłaszczone w następujący sposób: „Upaństwowienie będzie albo aktem prostego wywłaszczenia bez żadnego odszkodowania, albo też prawo własności dawnych obywateli uwzględnione zostanie w sposób zależny od danych warunków. Znaczna większość lóż opowiedziała się za tym drugim sposobem. W takim razie: jeżeli społeczność, jedynie istotny twórca wszelkich dóbr, upaństwowi jakąś część produkcji i wymiany – to nie na to, by uświęcać poprzednie niesprawiedliwości, lecz na to, ażeby zniknęły one raz na zawsze. Otóż – odkupywać na przykład akcje górnicze od ich właścicieli po obecnej wartości było by nie tylko wielkim obciążeniem, lecz oddało by w ręce przeciwników upaństwowienia tak wielki kapitał, że ci ostatni mogliby, rozporządzając tą siłą, zniszczyć rezultat, uzyskany przez społeczność. Należy więc dać pewną rentę (…), a nie zwracać wartość kapitału”.

Tu już każdy przyznać musi, że ustawowy u nas sposób odszkodowania za ziemię „wykupioną przymusowo” na cele „reformy rolnej” był układany wprost pod dyktandem co dopiero zacytowanej uchwały „Wielkiego Wschodu” Francji – i to tak co do wysokości szacunku ziemi, jak i co do formy „odszkodowania” w tzw. rencie rolnej. A nie tylko sami ziemianie skarżyć się mogą na skutki wspomnianej uchwały „Wielkiego Wschodu”. Z pewnością niepoślednią rolę odegrała również ta uchwała w sprawie waloryzacji książeczek kas oszczędności, długo- i krótkoterminowej pożyczki państwowej, pożyczki Odrodzenia, milionówek i waloryzacji, która była ze strony państwa zawiedzeniem zaufania u własnych obywateli i która pochłonęła nieraz ciężko zapracowany, a przez całe życie oszczędzany grosz tych, którzy lojalnie powierzyli zabezpieczenie swej starości państwu na jego potrzeby zamiast kupować obce waluty na „czarnej giełdzie”. 

Cel w stosunku do jednych jak i do drugich był ten sam: ten sam, o którym wyraźnie mówi przytoczony cytat „Wielkiego Wschodu” Francji: pauperyzacja czynników praworządnych, ażeby odebrać im możliwość walki za pomocą własnych organizacji politycznych i ekonomiczno – społecznych, mogących przeciwstawić się wszechwładzy międzynarodowej organizacji masońskiej.

Nim jednak dojdzie do „nationalisation intégrale”, może upłynąć jeszcze dużo wody – więc nie w tym jednym kierunku orientuje masoneria destruktywną swoją działalność na polu ekonomicznym. Bo oto „Konwent Wielkiej Loży Francji” z roku 1923 żąda na stronie 67-ej swoich protokołów wprowadzenia „kompletnej reformy naszego obecnego systemu fiskalnego (…), (a mianowicie) zaprowadzenia podatku (…), który by pozwolił na wpływanie do kas państwa 8/10 części dochodów (obywateli)”; na stronach zaś 70-ej, 74-ej i 75-ej dopomina się rzeczony „Konwent” między innymi wprowadzenia podatku majątkowego, a na stronie 73-ej domaga się „zniesienia prawa dziedziczenia i prawa darowizny”.

Podobnie jak „Wielka Loża”, wypowiedziała się (17 lutego 1924) loża „L’Action Socialiste” odnośnie do prawa dziedziczenia. „Kapitał – głosiła ona – zgaśnie ze śmiercią (właściciela), a republikanie powinni starać się osiągnąć to przez nakładanie podatków spadkowych na wielkie majątki”.

„Konwent Wielkiego Wschodu Francji” z roku 1923 nie poszedł tak daleko jak jej „Wielka Loża”, uchwalił jednak „zniesienie prawa dziedziczenia w linii bocznej, a ograniczenie go w linii zstępnej”.

Projekty fiskalne „Wielkiej Loży” Francji znalazły swój wyraz w ostatnich projektach sanacji finansów francuskich, które to projekty tak walnie przyczyniły się do ucieczki kapitału płynnego z Francji i do zachwiania się franka wskutek braku zaufania zagranicy. Ale chyba tylko ślepy, lub ten, kto umyślnie nie zechce, nie zobaczy wyraźnego związku pomiędzy postulatami masonerii we Francji, a systemem podatkowym p. Władysława Grabskiego. Progresja przy podatku gruntowym, rzecz nieznana żadnemu prawodawstwu fiskalnemu świata, bo sprzeciwiająca się koncepcji podatku realnego; podatek majątkowy wyznaczony w wysokości niemożliwej do opłacenia; rozporządzenia władz skarbowych odnośnie do podatku dochodowego, zmieniające ducha ustawy do tego stopnia, że nałożony podatek przewyższa nieraz osiągnięty przez podatnika dochód; wreszcie opłaty od spadków i darowizn, wynoszące między 25% a 65% wartości odziedziczonego lub darowanego obiektu – wszystko to idzie w uderzający sposób po tejże samej linii wytycznej, którą uchwały „Wielkiej Loży” przepisały politykom francuskim. Rezultat w obu krajach analogiczny: we Francji kapitał płynny wyemigrował za granicę, a zaufanie świata do gospodarki francuskiej zanikło, skutkiem czego nastąpił katastrofalny spadek franka, który dopiero teraz, po odłożeniu „ad acta” tego rodzaju projektów sanacji, zaczyna odzyskiwać swoją wartość. U nas – przeciążenie podatkowe stało się jednym z głównych powodów rozpaczliwego zastoju gospodarczego i bezrobocia, które pociągnęły w konsekwencji za sobą dewaluację złotego, stworzonego ostatecznym wysiłkiem społeczeństwa.

Przejdźmy do wojska! Oto co mówi „Konwent Wielkiego Wschodu Francji” z roku 1923 (strony protokółów: 141, 142 i 143) o sądach wojskowych: „Uważaliśmy, że w czasie pokoju sądy wojskowe powinny być zniesione, a zbrodnie i przestępstwa przeciwko sile zbrojnej kraju powinny podlegać zwykłemu sądownictwu państwowemu (…) Kodeks prawa wojskowego będzie zniesiony. Specjalne przepisy wprowadzone zostaną do ustawodawstwa karnego celem karania zbrodni i przestępstw przeciwko sile zbrojnej państwa. W czasie pokoju sprawy te oddawane będą zwyczajnym trybunałom, a w czasie wojny będą czynne przy armii trybunały złożone z prawników, zależne jedynie od ministerstwa sprawiedliwości”.

W październiku 1924 prowadził generał Percin, notorycznie afiliowany do jednej z lóż, zaciętą kampanię za zniesieniem sądów wojskowych. U nas zaś, jak podawał krakowski „Kurier Ilustrowany” na początku roku zeszłego, generał Żeligowski miał się również stanowczo oświadczyć wobec reportera tego dziennika za zniesieniem sądów wojskowych u nas. Wstrzymując się od wszelkich wniosków podajemy wzmiankowany fakt na odpowiedzialność „Kuriera Ilustrowanego”.

W jakim zaś celu dąży masoneria do zniesienia sądów wojskowych, wyjaśnia najlepiej fakt, że wytężała ona wszystkie siły, aby uzyskać amnestię dla skazanych za zdradę Marty’ego, Malvy’ego i Caillaux’a oraz innych – jak o tym świadczą enuncjacje „Konwentu Wielkiego Wschodu Francji” z r. 1922 (strony 111, 114 i 1120 protokółów), jako też „Biuletyn oficjalny Wielkiej Loży Francji” z r. 1922 (strony 219 i 222). Wyraźnym celem zniesienia sądów wojskowych jest, a nieuniknionym jego skutkiem było by, zniszczenie wszelkiej dyscypliny i rozprzężenie w armii francuskiej. Czy zgoda – z naszej strony – na wymianę zdrajców wojskowych i zbrodniarzy stanu Bagińskiego i Wieczorkiewicza i późniejszy szereg bolesnych faktów, podkopujących subordynację wojskową i autorytet przełożonych u nas, jak tworzenie „armii w armii” i rozdwajanie jej jednolitości, czy wreszcie ten nie do powetowania cios, który zadały dyscyplinie wojskowej i świętości żołnierskiej przysięgi wypadki 12 – 15 maja – czy fakty te nie idą po tej samej linii, co akcja antymilitarna we Francji?

Konwent „Wielkiego Wschodu Francji” z r. 1922 (strony protokółów 142 i 143) żądał skrócenia czasu służby wojskowej. 17-go czerwca 1924 obiecał p. Herriot w swojej deklaracji ministerialnej zmianę w organizacji służby wojskowej, a w październiku zapowiedział generał Nollet skrócenie czasu tejże służby do jednego roku, budżet zaś wojskowy Francji obniżony został do 700 milionów franków. Obecnie zaś wnoszą socjaliści projekt „reorganizacji armii”, który wprowadza wprawdzie po prostu „upaństwowienie jednostek” na rzecz służby wojskowej w czasie wojny, stosując np. przymus pracy fizycznej, ale który równocześnie reorganizuje armię w czasie pokoju, podkopuje jej podstawy i stwarza rodzaj „milicji ludowej”.

I u nas także został czas służby wojskowej tak dalece zredukowany, że niepodobna jest niemal wyszkolić żołnierza odpowiednio do wymagań nowoczesnej techniki wojennej – i u nas budżet wojenny obciętym został poniżej ostatecznych dopuszczalnych granic. W obu krajach tłumaczy się to koniecznością oszczędności. Ależ czy muszą się one odbić w tak znacznym stopniu właśnie na wojsku? W Małopolsce na przykład było przed wojną Namiestnictwo we Lwowie i jedna Delegatura Namiestnictwa w Krakowie – obecnie mamy tam aż cztery województwa. Urzędy ziemskie, ministerstwo pracy i opieki społecznej i ministerstwo komunikacji też mogło by partycypować w nakazanych stanem naszym finansowym oszczędnościach. Tymczasem lwią część tych oszczędności robi się kosztem wojska; co zaś najciekawsze, to że na szkodę, bo rozbrojenie, armii, pracują u nas jakby w myśl życzeń „Wielkiego Wschodu” Francji, dwa obozy polityczne, zawzięcie się ze sobą zwalczające.

Do kompletnej dezorganizacji wojska przyczyniły się w zastraszający sposób oczywiście wypadki 12-15 maja. Że użycie części wojska do celów politycznych, a w konsekwencji rozłam armii na dwa wrogie obozy, że walka bratobójcza i pozostały po niej posiew nienawiści w łonie armii, że łamanie dyscypliny i zdeptanie przysięgi wojskowej, zakończone nagradzaniem tych, co przysięgę złamali, a prześladowaniem tych, co jej pozostali wierni – że to wszystko musi wydać zgubne dla naszej armii owoce, to jasne. I tym się może tłumaczyć czemu Żydzi podtrzymywali kurs złotego podczas wypadków warszawskich i bezpośrednio po nich: zbyt byli zadowoleni z tego, co się stało, by przez spadek złotego zwracać uwagę nieuświadomionych mas na szkodliwość danych wypadków dla państwa.

A w zakresie polityki wewnętrznej: czyż uniemożliwienie przez ministra Skrzyńskiego dojścia do skutku gabinetu centro-prawicowego nie przypomina, z pewnymi oczywiście różnicami taktycznymi, metod dzięki którym we Francji obalony został rząd „Bloku Narodowego”, a doszedł do władzy rząd „Kartelu lewicy”?

Uderzającym jest także, że w Polsce obala się zawsze w sposób „Deus ex machina” każdy rząd dążący do praworządności. Tak było z gabinetem p. Ponikowskiego, rozbitym przez marszałka Piłsudskiego o sprawę Wilna – w ostatnim zaś roku, skoro, pomimo opozycji p. Skrzyńskiego, doszedł był do skutku rząd centro-prawicowy, marszałek Piłsudski zrobił „rewolucję moralną”. Konstatujemy więc, że w bardzo wielu punktach naszej polityki zewnętrznej i wewnętrznej, naszej skarbowości i polityki ekonomiczno-społecznej oraz naszej wojskowości, dziwnie duża panuje analogia z uchwałami i dezyderatami „Wielkiej Loży” i „Wielkiego Wschodu” Francji.

Przejdźmy więc do niezmiernie ważnej dziedziny, do dziedziny wychowania.

We Francji, dzięki „loi Falloux”, utrzymane zostało w Alzacji i Lotaryngii wychowanie religijne w szkołach publicznych i szkołach średnich. Toteż „Konwent Wielkiego Wschodu Francji” z roku 1923 (strona protokołów 271) żąda: „1) natychmiastowego zniesienia rozporządzeń i ustaw, będących obecnie w mocy, a utrzymujących system wyznaniowy w szkołach powszechnych i średnich; 2) wprowadzenia francuskiego laickiego systemu szkolnictwa, koniecznego dla republikańskiego rozwoju kraju”. A „Wielka Loża” („Biuletyn oficjalny”, strona 33) „wyraża życzenie, aby ordynacja z roku 1871, która czyni nauczanie religii w Alzacji obowiązkowym, została zniesiona”[3].

Gabinet p. Herriota poczynił wiele kroków zmierzających do tegoż celu, jak wprowadzenie nowej Rady szkolnej departamentalnej z pozostawieniem dawnej Radzie pozornego jedynie wpływu, jak rozwiązanie Komitetu doradczego dla Alzacji i Lotaryngii z roku 1920, a utworzenie nowego, z zadaniem zaprowadzenia w Alzacji i Lotaryngii praw laickich, itd. Nie należy zaś zapominać, że po odzyskaniu Alzacji i Lotaryngii rząd francuski przyrzekł był uroczyście tym prowincjom, że dotychczasowy system wychowania nie zostanie zmieniony. 

W Polsce – jesteśmy właśnie świadkami początku walki o „szkołę laicką”. Bo oto „Związek nauczycieli szkół powszechnych” i „Związek zawodowy nauczycielstwa szkół średnich” – na urządzonym przez nie w Warszawie w dniach 8 i 9 kwietnia z[eszłego] r[oku] „zjeździe wychowania moralnego”, który to zjazd był znowu przygotowaniem do wzięcia udziału w zeszłorocznym kongresie „wychowania” w Rzymie[4] – przyjęły szereg rezolucji wyraźnie antyreligijnych, gdyż domagających się nauczania czysto świeckiego i nazywających etykę katolicką „bezwartościową fikcją”.

Oba te związki nie afiszowały dotąd wyraźnie swoich tendencji – dziś nie tylko zrzucają maskę, ale występują z rezolucjami sprzecznymi z zawartym niedawno Konkordatem. Snać czują się na siłach podjąć otwarcie tę walkę z religią, którą dotąd prowadziły jedynie w budynkach szkolnych. Walka ta napotyka z pewnością opór w społeczeństwie, jak i w ogromnej części nauczycielstwa – ale, bądź co bądź, jest to zapowiedź dążenia do „Szkoły laickiej” w Polsce.

A szkoła laicka to pierwszy etap do tego, by jedyną dopuszczalną szkołą stała się szkoła państwowa obowiązkowa dla wszystkich, jak to stwierdza „Konwent Wielkiego Wschodu Francji” z r. 1923 (strony protokułów 265 i 266). U nas krok w tym kierunku już zrobiony pod postacią rozporządzenia zabraniającego uczenia się w domu i zdawania egzaminów oraz zapowiadającego przymus uczęszczania do szkół średnich. ”Wielka Loża” Francji (biuletyn z roku 1923, strony 47 – 8) wyraźnie oświadcza się za państwowym monopolem nauczania i „zwraca uwagę, że w kwestii nauczania umniejszyć należy autorytet rodzicielski i kłaść nacisk przede wszystkim na prawa społeczne”. Początek to „socjalizacji ludzi” – co zaś o tej sprawie myśli masoneria, zobaczymy w dalszym ciągu tego artykułu.

Wśród napisów obnoszonych na zeszłorocznym pochodzie socjalistycznym w Krakowie widniały też napisy: „Żądamy rozdziału Kościoła od Państwa”. 

Posłuchajmy, co o tym myśli masoneria. Sprawozdanie z prac „Wielkiego Wschodu Francji” z roku 1907 (str. 62) mówi: „Jeżeli jest jakie dzieło, za które może wolnomularstwo rewindykować dla siebie odpowiedzialność, to dziełem tym jest rozdział Kościoła od Państwa. Od pół wieku nie upłynął ani jeden dzień, w którym by masoneria nie była się domagała wyzwolenia z tej ciężkiej niewoli”.

Kongres masonerii Francji wschodniej w Belforcie w roku 1911 stwierdził, że „zadaniem naszym jest uzupełnić ustawę o rozdziale Kościoła od Państwa i doprowadzić ją do ostatecznej konsekwencji. 

Wiemy – do czego doprowadziła Francję szkoła bezwyznaniowa, wiemy jakie skutki wywarł tam rozdział Kościoła od państwa. Żądania nauczycieli – z jednej strony, hasła PPS – z drugiej, nie mówiąc o zamierzonym wprowadzeniu ślubów cywilnych i rozwodów i subwencjonowanej przez rząd akcji prasowej ani o podróży niektórych naszych posłów do Meksyku celem studiowania tamtejszych metod walki z Kościołem, są wyraźnym ostrzeżeniem, że w Polsce w najbliższym już zapewne czasie rozpocznie się atak na te minimalne nawet zabezpieczenia, które poręcza religii katolickiej nasz konkordat. Jesteśmy ostrzeżeni, wiemy, jak potężny i zręczny przeciwnik te ataki prowadzi – obowiązkiem jest zatem naszym zorganizować kontrakcję zawczasu i mądrze, tj. w pełnym zrozumieniu, na czym powinna ona polegać i jak być prowadzoną.              

Takie są dotychczasowe fakty i widoczne przejawy w naszym życiu narodowym, których analogia z faktami zaszłymi we Francji a będącymi – jak to stwierdzają oficjalne biuletyny i protokoły „Wielkiej Loży” i „Wielkiego Wschodu” Francji – dezyderatami masonerii lub wynikami jej działalności, jest tak uderzająca, że i źródło tych faktów i przejawów w obu krajach nie może nie być wspólne. Niejeden powie zapewne, że ta konkluzja jest wyssana z palca, że analogia ta – to zwykły zbieg okoliczności, a autor „cherche midi à quatorze heures” czyli – dobrą polszczyzną – „w piętkę goni”, bo przecie ani nasz rząd ani sejm i senat nie są instytucjami masońskimi.

Kogo nie przekonały niezliczone fakty, od drobnych do najważniejszych, które przesunęły się przed naszymi oczyma od roku 1914, fakty, których znaczenia ani celu nie można było wyrozumieć, póki się rozgrywały, a zrozumiało się dopiero, kiedy się je jako dokonane już fakty zestawiło i porównało z innymi, tworzącymi razem, choć bez widocznego może związku przyczynowego, konsekwentny i widocznie planowy łańcuch skutków – tego nie przekonają nasze argumenty. Pozwolimy sobie jednak przypomnieć znane słowa: „il n’y a pas de coincidences” („nie ma zbiegu okoliczności”) i powtórzyć umieszczony już powyżej cytat z obrad „Konwentu Wielkiego Wschodu Francji” z r. 1901: „Wolnomularstwo ma wpływ na wszystkie stronnictwa polityczne”, a w końcu zwrócić uwagę na dwa jeszcze inne cytaty: pierwszy ze strony 362-ej protokołu „Konwentu Wielkiego Wschodu Francji” z r. 1922: „Musi się czuć masonerię wszędzie, nie powinno się jej odkryć nigdzie” i z r. 1923 (str. 37): „Wymieniliśmy w tym roku gwarancje przyjaźni z Wielkim Wschodem Turcji, Wielką Lożą Panamy, Wielką Lożą Hondurasu i Wielką Lożą Polski”.

Właściwe zadanie tego artykułu jest skończone. Pozwolimy sobie mimo tego zdać sprawę ze stosunku masonerii do niektórych problemów światowych, bądź to aktualnych, bądź będących kwestiami przyszłości – ciągle na podstawie materiałów czerpanych z „La Dictature de la Franc-Maçonerie sur la France”.

Ciekawe, a zupełnie u nas nieznane światło rzuca ta broszura za pomocą cytatów na stosunek wolnomularstwa do Ligi Narodów. I tak: „Wielka Loża Francji” (biuletyn z r. 1923, s. 97) mówi: „Liga narodów, jakiej pragniemy, będzie miała o tyle więcej siły moralnej i wpływu na narody, o ile będzie się mogła oprzeć na organizacjach wolnomularskich całego świata”. „Konwent (zaś) Wielkiego Wschodu Francji” oświadcza (str. protokołu z r. 1923 – 24): „Obowiązkiem jest masonerii powszechnej udzielać bezwzględnej pomocy (son concours absolu) Lidze Narodów, by nie musiała ona podlegać interesownym wpływom rządów”. Na stronie zaś 356-ej protokółu swojego „Konwent Wielkiego Wschodu Francji” z r. 1923 „zaprasza Radę Najwyższą, ażeby odniosła się do międzynarodowego związku wolnomularstwa i zażądała od niego, iżby interweniował wszelkimi środkami, którymi rozporządza, na korzyść Ligi Narodów”. A „Tydzień Obrony Laickiej” z grudnia 1923 r (strona 27) mówi: „Tydzień Obrony Laickiej, pokładając ufność co do zapewnienia pokoju ludom we wzmocnionej i zorganizowanej Lidze Narodów, oskarża postępowanie Kościoła, dążące do podkopania tej wysokiej instytucji międzynarodowej zgody, której (to instytucji) obawia się on jako rywalki dla doktryny swojej: „instaurare omnia in Christo”.

Mamy więc tu kwestię postawioną jasno: Liga Narodów, instytucja, jak widzimy, bardzo silnie popierana przez masonerię, a więc bez wątpienia idąca po tej linii, ma stać się najwyższym międzynarodowym trybunałem, najwyższym moralnym autorytetem świata. To stanowisko, które jako wyobraziciel etyki chrześcijańskiej zajmował przed Reformacją, ponad wszystkimi państwami Europy Namiestnik Chrystusowy, to stanowisko ma zająć dzisiaj rywalka doktryny „instaurare omnia in Christo”. 

Że taki istotnie jest cel masonerii, potwierdzają to uchwały „Wielkiej Loży Francji” z roku 1922 (str. 235 biuletynu). Należy w tym miejscu skonstatować, że uchwały locarneńskie, przenoszące punkt ciężkości umów i traktatów pomiędzy państwami z terenu działalności poszczególnych państw na forum Ligi Narodów, są pierwszym krokiem w kierunku realizacji tego dążenia masonerii, oraz że stanowisko zajęte przez naszego ministra spraw zagranicznych w Locarno do tego rezultatu się przyczyniło.

„Wielka Loża Francji” opowiada się za teorią Ligi Narodów jako stanowiącej Międzynarodówkę Ludów… Najważniejszymi zadaniami Ligi Narodów są: stworzenie ducha europejskiego patriotyzmu – krótko mówiąc – stworzenie Stanów Zjednoczonych Europy, a raczej Federacji Światowej[5]… Autorytet międzynarodowy musi posiadać sankcję przez międzynarodową armię lub policję. Rozbroić państwa poszczególne, uzbroić Federację Państw Zjednoczonych, oto dwie fazy tego samego postępu. A na stronie 286-ej „Biuletynu oficjalnego Wielkiej Loży Francji” z r. 1922 widzimy życzenie: „studiowania przez Ligę Narodów sprawy utworzenia Banku Międzynarodowego, opartego na mobilizacji własności ziemskiej, publicznej i prywatnej”.

Ciekawy przyczynek do powyższych cytatów stanowi „manifest bankierów”. Akcji ich bowiem nie można uważać za czysto ekonomiczną. Podobnie jak Bismarck, chcąc dawną Rzeszę Niemiecką, podzieloną na szereg państw, uczynić jedną de facto jednostką państwową, rzucił ideę unii celnej i stworzył „Norddeutscher Zollverein” dla ekonomicznych rzekomo tylko celów, pod którymi ukrywał swe daleko sięgające plany polityczne – podobnie postępuje dziś przeszło 100-tu najpotężniejszych bankierów świata. Ale ich plan polityczny, o którym w manifeście ich się nie mówi, na szerszą daleko, niż plan „Żelaznego Księcia”, zakreślony jest skalę. Ta projektowana przez nich unia celna, mająca objąć wszystkie kraje Europy, to pierwszy etap do przyszłych Stanów Zjednoczonych Europy”, do powstania których już od pewnego czasu ostrożnie i mądrze przygotowuje się opinię publiczną. Myśl ta znajduje wielu zwolenników w wśród tych szczerych i bez wątpienia w dobrej wierze działających pacyfistów, którzy, na widok ogromu cierpień spowodowanych wojną światową, uważają za zbawienne pod każdym względem wszystko, co tylko może oddalić od Europy niebezpieczeństwo wojny.

Tymczasem przytoczone cytaty tak jasno tłumaczą kto i w jakim celu dąży do „Stanów Zjednoczonych Europy”, a w dalszym ciągu do Federacji Światowej, że wszelkie dalsze tłumaczenie, czyim celom służy i do jakich celów zmierza pod względem politycznym „manifest bankierów”, było by chyba zbyteczne. Dodać tylko trzeba, że pod względem ekonomicznym dąży on do oddania w ręce międzynarodowej finansjery zupełnie już absolutnej władzy nad światem – boć jasnym jest, że ów projektowany w „Stanach Zjednoczonych Europy” „bank Międzynarodowy” siłą rzeczy musiałby znaleźć się w rękach dzisiejszych potentatów finansowych.

W roku zaś 1923, w biuletynie „Wielkiej Loży Francji”, na stronie 97-ej, czytamy w dalszym ciągu: „Komisja domaga się, by Konwent uchwalił jednomyślnie, że odtąd Liga Narodów ma mieć najwyższy autorytet rozstrzygania w każdej sprawie pomiędzy narodami a rządami”.

„Konwent Wielkiego Wschodu Francji” z r[oku] 1923 (strona protokołu 356) również „żąda, aby Liga Narodów, celem zapewnienia egzekutywy jej decyzji, uposażoną została w stałą siłę zbrojną, podlegającą jedynie jej autorytetowi przy odpowiednim zmniejszeniu sił zbrojnych poszczególnych narodów”.

Widzimy więc, jak jest pomyślana w rzeczywistości owa „siła moralna” Ligi Narodów, której celem jest rzekomo pokój świata. Tę „siłę moralną” mają tworzyć bagnety międzynarodowej armii i – władnący finansami świata Bank międzynarodowy, oparty na „mobilizacji” (czytaj: wywłaszczeniu na jego rzecz) własności ziemskiej, publicznej i prywatnej we wszystkich państwach[6]. Gdyby do takiego stanu rzeczy dojść miało, niewątpliwie na całym świecie zapanowałby spokój, ale spokój tego rodzaju, że do całego świata można by wówczas zastosować słowa: „L’ordre regne a Varsovie”. Ten spokój – to była by wszechświatowa tyrania polityczna, militarna i finansowa rywalki doktryny: „instaurare omnia in Christo”.

Do czego zaś dążyła by ta jej wszechwładza? Niezmiernie ciekawym jest pod tym względem protokół „Wielkiej Loży Francji” z roku 1923 (strony 80, 83 i 84). Mówi on: „Żaden człowiek nie może twierdzić, że, żyjąc bez pracy, nie przywłaszcza sobie części majątku ogólnego (…), popełnia on wtedy prawdziwą zbrodnię społeczną (…). Nie można zaprzeczyć, że zapoznanie się z nowym systemem pracy, zaprowadzonym w Rosji, wywarło głębokie wrażenie na masy robotnicze całego świata. Analizując raporty naszych lóż, musimy skonstatować oddźwięk tego w naszym środowisku wolnomularskim. Osiemnaście lóż opowiedziało się za nałożeniem już obecnie przymusu pracy jednostkom (…) Jedenaście (…) oświadczyło się za wprowadzeniem przymusu w drodze prawodawczej. Jednomyślne niemal zapatrywanie tych lóż wskazuje, iż należy postępować z wielką ostrożnością co do wypracowania odnośnego tekstu prawnego. W raportach tych lóż znajdujemy następujące sugestie: upaństwowienie wielkiego przemysłu; zastąpienie w całości lub w części służby wojskowej przez pracę przymusową; zniesienie prawa dziedziczenia i darowizny.

Osiem lóż jest zdania, że tylko kompletna przebudowa na całym świecie organizacji produkcji i rozdziału bogactw pozwoli zaprowadzić sprawiedliwy i racjonalny system pracy (…).

Praca zdobędzie sobie miejsce i będzie prawem dla wszystkich w dniu, kiedy własność prywatna zniknie, żeby ustąpić miejsca własności kolektywnej”.

Tu więc maska zrzucona. Kolektywizm, o którym była mowa przy upaństwowieniu środków produkcji i wymiany, dochodzi do upaństwowienia jednostek[7]; bolszewizmu nie ukrywa się już , lecz otwarcie przyznaje, że jest on oddźwiękiem zajść w Rosji, z tą jedyną uwagą, że jedenaście lóż oświadczyło się za wprowadzeniem tamtejszego stanu rzeczy w drodze ustawodawczej, doradzając przy tym wielką ostrożność. Przytoczony tekst jest tak jasny i wyraźny, że wszelkie komentarze do niego były by zbyteczne.

Masoneria dąży więc do rewolucji na całym świecie? Odpowiada na to biuletyn oficjalny „Wielkiej Loży Francji” za październik 1922 (str. 236): „Moi bracia – głosi on – pozwólcie mi wyrazić nadzieję, że masoneria, która tyle uczyniła dla wyemancypowania ludzkości i której historia zawdzięcza rewolucje pośród narodów, potrafi również wywołać tę największą rewolucję, którą jest Rewolucja Międzynarodowa (…). Ta Rewolucja Międzynarodowa jest na jutro zadaniem masonerii”.

A na stronie 281-ej: „Masoneria, która grała największą rolę w roku 1789, powinna być gotową, by dostarczyć kadr dla zawsze możliwej rewolucji”.

Otwarcie więc przyznaje się masoneria do tego, że grała główną rolę w rewolucji francuskiej[8] – snać czuje się dość potężną, by móc to bezkarnie uczynić, nie tak to bowiem dawno, jak twierdziła, iż nie ponosi żadnej odpowiedzialności za rewolucję francuską, skoro wszystkie loże zostały oficjalnie zamknięte w czasie wybuchy. Stąd dowiadujemy się, że widać istniały one dalej nieoficjalnie i nawet „grały główną rolę w roku 1789”, a dalej, iż historia „zawdzięcza” masonerii wszystkie rewolucje, ile ich tylko było – i widzimy nadto wyraźne oświadczenie, że wolnomularstwo przygotowuje rewolucję ogólnoświatową dla zaprowadzenia wszechświatowej republiki[9], w której człowiek ma być własnością państwa i w której dla religii nie ma miejsca.

Potwierdza to dalej toast przewodniczącego Zgromadzenia Ogólnego „Wielkiego Wschodu Francji” w roku 1923 (strona protokółu 403): „Na zdrowie Republiki francuskiej, córki masonerii francuskiej – na zdrowie jutrzejszej Republiki powszechnej, córki masonerii powszechnej!”. A „Konwent Wielkiego Wschodu Francji” z roku 1923 (strona protokółu 431) oświadcza: „Nie trzeba, by masoneria była po prostu narodową; powinna ona być istotnie masonerią powszechną, która by walczyła z naszymi wrogami i potrafiła pokonać definitywnie klerykałów”.

Tu doszliśmy nareszcie do samego jądra sprawy, do prawdziwego celu i do samejże istoty działań masonerii. Poprzez szkołę laicką i rozdział Kościoła od Państwa, poprzez podkopanie dyscypliny wojskowej, poprzez zniesienie własności prywatnej i uczynienie z człowieka bezwolnej własności państwa, poprzez wreszcie rewolucję światową, dochodzimy do ogólno światowej federacyjnej republiki, której pierwszym i najważniejszym zadaniem będzie „pokonać definitywnie klerykałów”.

Nie mówiąc o już o skutkach wychowania nie opartego na podstawach etyki chrześcijańskiej, ba, nawet wprost wrogiego religii, jakiego widownią są szkoły laickie, walnym atutem pod tym względem w rękach masonerii stanie się zniesienie własności prywatnej i kompletne uzależnienie każdego człowieka od „Państwa Przyszłości”. W państwie tym każdy obywatel będzie miał jedyne źródło utrzymania w pracy czy to w urzędach, czy w przedsiębiorstwach państwowych, gdyż innych w ogóle nie będzie. Cóż tedy będzie łatwiejszego, jak postawić go przed alternatywą: albo – przestać chodzić na msze, uczęszczać do sakramentów, uczyć dzieci pacierza i katechizmu – albo utracić pracę i umrzeć z głodu wraz z rodziną. To nie są wymysły, taki stan rzeczy istnieje dziś w Rosji sowieckiej, a wszak „Wielka Loża Francji” sama stwierdza, że tamtejszy stan rzeczy „znalazł oddźwięk w środowisku wolnomularskim”.

Ale czy to nie przesadzone, czyż masoneria istotnie tak nienawidzi Kościoła katolickiego? Na to pytanie niech odpowie ona sama.

Biuletyn „Wielkiego Wschodu Francji” z września 1895 (str. 168) wywodzi: „My masoni powinniśmy dążyć do definitywnego zniszczenia katolicyzmu”.

Kongres Międzynarodowy w Paryżu w roku 1900 (str. protokółu 182) oświadcza: „Nie wystarcza zwalczać wpływu duchowieństwa, obdzierać Kościół z autorytetu, który (sobie) uzurpował i którego nadużywa. To, co powinno być zniszczonym (…) to samaż religia”.

Tenże (str. 35): „Wszyscy masoni całego świata mają do walczenia ze wspólnym wrogiem (…), ten przeciwnik, którego się musi obalić, to papież ze swoją gwardią, Jezuitami”.

Kongres międzynarodowy w Brukseli w roku 1904 (str. protokołu 132): „walka przeciw papiestwu jest koniecznością socjalną i powinna stanowić nieustanne zadanie masonerii”.

Kongres regionalny Francji wschodniej w Belfort (25-28 maja 1911): „Nie zapominajmy, że jesteśmy Przeciw-kościołem (Contre-Eglise). Wytężajmy siły w lożach naszych, by zniszczyć wpływ religijny w jakiejbądź formie by się on przejawiał!”.

„Wielka Loża Francji” (październik 1922, str. biuletynu 198): „Utrzymujmy energicznie wolność wierzeń dla każdego, ale nie wahajmy się dłużej wydać wojnę wszystkim religiom (…). Pracujmy, zwinnymi rękami naszymi tkajmy całun, który pochowa kiedyś wszystkie religie”.[10]

Wreszcie „Konwent Wielkiego Wschodu Francji” z r. 1922 (str. protokołu 102): „Zniszczmy ten apostolski symbol zgrozy i przerażenia, to ognisko powszechnych złoczynności i podejmijmy na nowo zaciętą, wiecznie trwająca walkę pod wzniosłym hasłem Voltaire’a ‘Ecrasons L’Infamie!”.

Ale jakiż powód – zapyta może czytelnik – ma masoneria, by tak zaciekle zwalczać wszelkie religie, a specjalnie Kościół katolicki? Wszak dąży ona do zagarnięcia politycznej władzy nad światem, a kwestie religijne w dzisiejszej polityce tak małą odgrywają rolę?

Przede wszystkim nie tak małą, bo, jak widzieliśmy, kwestie polityczne, ekonomiczne i socjalne, na pozór nic z religią nie mające wspólnego, stanowią jednak poszczególne etapy, którymi masoneria dąży do zniszczenia umysłowości i cywilizacji, opartych na chrześcijaństwie i na tej etyce, którą ono głosi. Te kwestie, o które głośna wre walka, to tylko pozycje przedpola; istotna pozycja, ta, o której na terenie parlamentów, niektórych przynajmniej się nie mówi, by przez to nie obudzić czujności wyznawców – to religia.

Powody zaś nienawiści są dwa: katolicyzm, to nie tylko stosunek jednostki do Stwórcy, to przedstawiciel ogólno-światowej koncepcji – struktury życia, tak jednostki, jak ludzi między sobą – tak stosunek jednostki do społeczeństwa, jak społeczeństw między sobą – koncepcji opartej na prawie przyrodzonym, tym przedwiecznym prawie, które Bóg ustanowił równocześnie ze stworzeniem świata na to, by świat ten stał się „civitas Dei”. Póki ta koncepcja będzie na świecie przeważać, póty masoneria nie będzie mogła osiągnąć rządu dusz, niezbędnego dla uzyskania istotnej władzy nad światem. I dlatego – „walka między masonerią a katolicyzmem jest walką na śmierć, bez wytchnienia i bez miłosierdzia”.

A powód drugi, to że ci, w których ręku masoneria jest jeno narzędziem, dobrze wiedzą, że na długą metę zapanować można nad światem jedynie wyższością moralną. Każda zaś religia, szczerze wyznawana, daje swemu wyznawcy pewną moralną siłę. Dlatego – oni dążą do wydarcia nam naszej religii, a równocześnie z podziwienia godną wiernością zachowują i przestrzegają swojej własnej. Bo jeżeli, zachowując te swoją religię, potrafią nas naszej pozbawić i wskutek tego obrócić nas w stado zmaterializowanych istot bez czci, wiary oraz wstydu – to wtedy istotnie pokonają nas swoją wyższością moralną, wtedy rząd dusz i ciał ludzkich spocznie niepodzielnie w ich ręku.

Nie wolno nam jednak wątpić, że ostateczny rezultat tej walki będzie triumfem Przedwiecznego Dobra, boć ufamy słowom Tego, co powiedział, że „Ja jestem z wami aż do skończenia świata”, „na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą”. Ale dlatego nie wolno nam tonąć w kwietyzmie. Wypowiedziana nam jest „walka na śmierć i życie, bez wytchnienia i bez miłosierdzia” – obowiązkiem naszym jest odpór, obrona w pełnej świadomości na czym ona polega.

Oczywiście w pierwszej linii na tym, by zasady katolicyzmu nie tylko wyznawać, ale je wszczepiać w życie własne i swojej rodziny. Ale i to nie wystarcza. Bardzo wielu jest u nas katolików, stosujących wiernie swoje życie prywatne do nakazów religii, którzy jednak w życiu publicznym, w zapatrywaniach politycznych i społecznych, stoją na gruncie liberalizmu, ba, nawet radykalizmu, nie zdając sobie zgoła sprawy, że w ten sposób wyznając naukę Chrystusa, służą jednocześnie mniej lub więcej pośrednio celom „Przeciw-Kościoła”.

Na ogólnopolskim Zjeździe Katolickim w Warszawie zapadła rezolucja, ze wszech miar słuszna i zbawienna, stworzenia ogólnopolskiej Ligi Katolickiej, która oby jak najprędzej przyszła do skutku! Liga ta jednak nie powinna ograniczać się do działalności czysto dewocyjnej, gdyż działalność ta, jakkolwiek jest konieczną podstawą wszelkiej pracy katolickiej, nie jest wystarczającą.

Każdy bowiem katolik winien być dzisiaj gruntownie uświadomiony, jakie odnośnie do zagadnień społecznych, politycznych i ekonomicznych stanowisko jest zgodne z duchem katolicyzmu i oparte na Bożym prawie przyrodzonym, a jakie idzie po linii tych, w których ręku głoszone przez nich, a pozornie wzniosłe, hasła – są środkiem do zagłady Kościoła i do zburzenia Bożego przyrodzonego porządku świata. Jednym z najważniejszych obowiązków przyszłej polskiej Ligi Katolickiej było by właśnie uświadamianie pod tym względem naszego, bardzo mało w tym kierunku oświeconego, społeczeństwa.

Francuska „Fedération Catholique Nationale” uważa taką działalność za jeden z głównych celów i ma już pod tym względem niezmierne zasługi. Jest ona organizacją ściśle apolityczną, a jednoczy w sobie katolików z najrozmaitszych partii politycznych, nakłada jednak na członków swoich obowiązek, ażeby w miarę swoich zdolności i zakresu działania zwalczali wszelkie poczynania czy to polityczne i społeczne, czy ekonomiczne, czy na polu oświaty i wychowania, czy mody, czy w dziedzinie prasy lub literatury – niezgodne z nauką Kościoła katolickiego lub też wyraźnie przeciw niemu wymierzone. Katolicy francuscy mają zatem obowiązek zwalczać wszelką działalność antyreligijną i otwierać innym oczy na jej niebezpieczeństwa, tak w rozmowach prywatnych, jak na odczytach i wiecach lub w prasie oraz (niezależnie do jakiego stronnictwa który z nich należy) żądać od posłów swoich każdorazowo, by w debatach i głosowaniach parlamentarnych stali zawsze na stanowisku, które odpowiada katolickiej koncepcji życia narodowego i społecznego. Podobnie postępują Ligi Katolickie we Włoszech, Anglii, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, jakkolwiek wszystkie te organizacje są jako takie apolityczne.   

Za Zjeździe Katolickim w Warszawie również podkreślone zostało, że przyszła polska Liga Katolicka musi być apolityczna. Jest to postulat tak oczywiście słuszny, że nie potrzeba się nad nim dłużej zastanawiać – mimo jednak tej apolityczności winna polska Liga Katolicka nałożyć na swoich członków tenże sam obowiązek, który na swoich nakłada „Fedération Catholique Nationale”[11]. Bo przecież „my chcemy Boga” nie tylko „w domu”, ale i w książce, w szkole, „w wyrokach sędziów, w księgach praw” – a to tylko taką właśnie akcją da się osiągnąć. Taką to akcją katolicy niemieccy, będący mniejszością, ale zorganizowaną i zdyscyplinowaną, osiągają tak znakomite rezultaty; dzięki takiejże akcji nieznaczna mniejszość katolicka w Holandii przeprowadziła ustawodawstwo szkolne, którego mogą pozazdrościć jej kraje, mające ogromną większość katolików, lecz nie zorganizowanych.

Ale to jeszcze nie wystarcza, że tak w Polsce, jak w każdym – daj Boże! – państwie istnieć będzie odrębna Liga Katolicka. To dopiero pierwszy krok. Jeżeli atak prowadzony jest międzynarodowo, to i obrona, jeżeli ma mieć jakiekolwiek szanse zwycięstwa, musi również być międzynarodowa, musi być na całym prowadzoną świecie i – przy jak najszerszej autonomii ze względu na odrębne warunki w poszczególnych państwach – jednolitą być i skoordynowaną.

Naśladujmy w tym naszych wrogów! By zniszczyć naukę Chrystusa za pośrednictwem obałamuconych, a ciemnych mas, rzucili oni hasło „Proletariusze całego świata łączcie się!” i – oświadczają wyraźnie, że „nie trzeba, by masoneria była po prostu narodową; winna ona być istotnie międzynarodową”.

Postępujmy my podobnie: uniwersalizmowi spod znaku pięcioramiennej gwiazdy i złotego cielca przeciwstawmy internacjonalizm katolicki: braterstwo narodów w Chrystusie!

Niechże ta Polska Liga Katolicka, jak tylko powstanie, pierwsza rzuci hasło: „Katolicy całego świata łączcie się!” – niech postawi sobie za cel, ażeby Ligi Katolickie w poszczególnych krajach istniejące, połączyły się w Ligę ogólnoświatową ku wspólnej a powszechnej obronie religii katolickiej, tej etyki, która jest jej wynikiem i tej cywilizacji, która mimo wszystkich swoich błędów i zboczeń do dziś jeszcze na niej jest opartą. 

Cel godny narodu, co zwał się Przedmurzem Chrześcijaństwa, a zasługa będzie nie mniejsza, jak pod Legnicą, Warną i Wiedniem.

Oprac.: Mariusz Matuszewski

Powyższy tekst został przygotowany na bazie odczytu, wygłoszonego przez Hieronima hrabiego Tarnowskiego w Towarzystwie im. Piotra Skargi w Krakowie w dniu 7 stycznia 1927. Tekst odczytu opublikowano po raz pierwszy w: „Pro Fide, Rege et Lege” 2(1927), s. 26 – 46.


[1] Nie mówiąc o chronicznej tęsknocie wszelakich „Lewiatanów” za rynkami zachodnimi.

[2] Por. przymusowy obowiązek ubezpieczania się w Polskiej Dyrekcji Ubezpieczeń Wzajemnych!

[3] Masoneria dąży również do wprowadzenia szkoły laickiej i do usunięcia wpływu misjonarzy w koloniach francuskich („Konwent Wielkiego Wschodu Francji”, 1923, str. prot. 247).

[4] O tym „kongresie wychowania moralnego” referował „Nowy Kurier Polski” z 21 września z[eszłego] r[oku]. Odbył się on (w kilka dni później) z udziałem Rabindranatha Tagore, delegata Indii muzułmańskich Abdullacha Jussufa Alego, a jako głównego reprezentanta Polski – prof. Myślickiego, osławionego znanym epizodem arogancji i braku uszanowania w stosunku do osoby Ojca Św. Zjazd zastanawiał się m. in. nad tym, „czy nie udało by się stworzyć jednego kodeksu moralnego, zarówno obowiązującego wszystkie ludy, a stanowiącego podstawę ogólnego wychowania”.

[5] Porównaj mowę ministra Skrzyńskiego do młodzieży o „międzynarodowej duszy polskiej” i prace nad „Paneuropą”.

[6] Prawdopodobnie pierwszym krokiem do tego jest u nas projekt upaństwowienia lasów prywatnych.

[7] Por. ustęp o szkole laickiej powyżej!

[8] Por. zwłaszcza Martin: „La franc-maçonnerie française et la preparation de la Révolution”, Paris. Les presses universitaries de France, 1926.

[9] Por.: Nesta Weber, „World Revolution”, London, Constable et Cie, 1922, oraz: Wichtel: “Weltfreimaurerei, Weltrevolution, Weltrepublik”, München, Lehmann, 1922. 

[10] Zwracamy uwagę na analogię w sposobie wyrażania się “Przechrzty” z “Nieboskiej Komedii” przy kręceniu stryczków.

[11] Odnośny ustęp statutu „Fedération Catholique Nationale” brzmi: “FCN stawia sobie za cel prowadzenie wszelkiej akcji obywatelskiej koniecznej lub potrzebnej dla obrony religii, rodziny i społeczeństwa (…) Jest ona obca wszelkim partiom politycznym i wszelkiej polityce partyjnej (…), przyjmuje członków wszystkich partii, byleby tylko nie sprzeciwiały się temu względy natury religijnej i moralnej (…) (Jako środki działania zaleca): Obywatelskie wyrobienie katolików i bezustanne wpływanie na sumienie narodowe za pomocą artykułów prasowych, dzienników, broszur, książek, afiszów, ulotek (…), odczytów i zebrań prywatnych, uchwalania żądań i wyrażania życzeń, mających być umieszczonymi w prasie i przedkładanymi władzom państwowym (…), podpisywania petycji do parlamentu, itd.”.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “O niektórych zbieżnych przejawach życia politycznego we Francji i u nas i o ich konsekwencjach”

  1. Bardzo ważny text – masoneria to antynomiści par excellence, antykościół, i nie można sobie ich lekce ważyć lub układać z nimi modus vivendi. Albo Tradycja, albo Rewolucja.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *