O pobożnych socjalistach

Pobożny socjalista to człowiek, który nominalnie zachowuje wiarę w wolny rynek. Ponieważ jednak wierzy przede wszystkim w Boga, często pojawia się u niego skłonność, by zamiast korzystać z danego każdemu człowiekowi rozumu, tłumaczyć świat przede wszystkim lub niemal wyłącznie przez pryzmat wiary.

Obraz świata u człowieka zdrowo nań patrzącego dzieli się na dwie nieredukowalne do siebie sfery: wiary i rozumu – albo inaczej: wiary oraz prawa naturalnego (czy też, teologicznie rzecz biorąc, łaski i natury). Ponieważ wiara jest czymś, co przekracza rozum, istnieją w społeczeństwie dwa odrębne kodeksy moralne. Pierwszy z nich to kodeks wspólny wszystkim wyznawcom danego systemu religijnego lub kulturowego, jak np. etyka katolicka czy judaistyczna. Drugi kodeks to prawo naturalne, czyli zespół norm obowiązujących wszystkich ludzi, nawet wyznawców wrogich sobie religii, kultur itd. Aby lepiej ukazać wzajemną zależność obydwu tych kodeksów, możemy się posłużyć np. kwestią przestrzegania postu. Społeczeństwa o zdrowym światopoglądzie nie karzą swoich członków za nierespektowanie np. zakazu jedzenia mięsa w piątek, ale już w niektórych społeczeństwach arabskich podobny postępek mógłby na kogoś sprowadzić poważne sankcje karne. Choć może wydawać się to dziwne, wielu jest jednak ludzi, dla których świat posiada jednopoziomową strukturę. Na tym poziomie istnieje jedynie rozróżnienie między grzechem a dobrym uczynkiem. Sfera prawa naturalnego zostaje pochłonięta przez zabsolutyzowaną sferę religijną. Dla pobożnego socjalisty cały świat jest tylko i wyłącznie polem starcia dobra ze złem, szatana z Bogiem – co w sensie eschatologicznym jest jak najbardziej poprawne, ale mylące w przypadku budowania ziemskiego porządku wraz z niewierzącymi i innowiercami.

Polityka oraz teoria społeczna nie są dla pobożnego socjalisty kwestią rozumowych ustaleń, lecz walki chrześcijaństwa ze złem całego świata. Światopogląd pobożnego socjalisty (czyli w naszych polskich warunkach socjalisty-katolika) wydaje się mieć kilka najważniejszych filarów. Są to błędy w myśleniu wywodzące się z zasadniczej nieumiejętności wyodrębnienia prawa naturalnego, czyli samej podstawy funkcjonowania społeczeństwa. Oto one:

1. Polska to kraj katolicki – to prawda, historycznie rzecz biorąc, obszar Polski zamieszkiwało zawsze najwięcej osób wyznania katolickiego. Pytanie brzmi jednak: cóż z tego? Religia z prawnego punktu widzenia jest przecież kwestią całkowicie indywidualną i nie może mieć przełożenia na sferę prawa naturalnego. Pobożny socjalista uważa jednak, że Kościół powinien mieć wyróżnioną pozycję w państwie oraz współdecydować o najważniejszych kwestiach. Okazyjnie występuje także przeciwko budowie meczetów oraz innych świątyń. A co z prawem własności?

2. Potrzeba nam dobrych polityków – pobożny socjalista uważa, iż podstawową bolączką każdego państwa jest brak uczciwych polityków oraz że „w państwie” dlatego dzieje się źle, że ludzie są grzeszni i nie wykonują należycie swych obowiązków. Problem z państwem polega jednak nie na grzeszności jego członków, lecz na samym jego istnieniu. W samym swym rdzeniu jest ono monopolem, a monopolem nie da się rozumnie zarządzać. Pobożny socjalista nigdy jednak w to nie uwierzy i lubi modlić się o dobrych polityków, którzy będą „działali dla dobra wspólnego” albo „reprezentowali interesy katolików”. Państwa nie da się ochrzcić, tak jak nie sposób uczynić gwałtu katolickim.

3. Moralność katolicka to powszechnie obowiązujący system etyczny – prawo naturalne nie jest sprzeczne z moralnością katolicką, ale dzieli je spora różnica. Powszechny kodeks etyczny wspólny wszystkim ludziom, wierzącym i niewierzącym, nie obejmuje przecież nakazu miłosierdzia czy też pomocy potrzebującym. Do prawa naturalnego nie zalicza się także zakaz zemsty, monogamia, szacunek dla rodziców itd. Choć wiele się dziś mówi o tym, że prawdziwą bazą etyczną całej ludzkości jest dekalog, funkcję tę spełnia tak naprawdę prawo własności (czyli prawo naturalne). Pobożny socjalista nie daje temu wiary – najczęściej pragnie, aby zręby etyki katolickiej stały się podstawą prawa danego kraju. W ten sposób słuszne zakazy aborcji lub morderstwa mieszają się z zupełnie bezsensownymi zakazami poligamii lub oficjalnego uznania związków homoseksualnych.

4. Patriotyzm to obowiązek wspierania własnego państwa – gdy pobożny socjalista słyszy, że ktoś buntuje się przeciw państwu, a szczególnie polskiemu państwu, burzy się w nim krew. Uważa, że każdy wierzący ma obowiązek działania na korzyść ojczyzny. Sęk jednak w tym, że państwo to co innego niż społeczeństwo czy naród. Można przecież spełniać swoje patriotyczne obowiązki, chcąc jak najlepiej dla swoich bliźnich, złączonych społecznym podziałem pracy. Nic nie przyczynia się tak bardzo do zrywania więzi społecznych jak państwo, które niszcząc zasoby kapitałowe oraz łamiąc prawo własności, nieustannie cofa nas ku barbarzyństwu. Obowiązkiem katolika w zakresie życia wspólnoty powinno być przede wszystkim nieustanne działanie na rzecz zniesienia państwa – największego źródła krzywdy i wyzysku.

5. Istnieje katolicki sposób zarządzania państwem – pobożny socjalista nieustannie ugania się za takimi zjawami jak polityka prorodzinna, chrześcijańskie wartości w państwowej lub unijnej konstytucji, państwowa pomoc najuboższym albo obecność katolickich dziennikarzy w państwowych mediach. Po katolicku można jednak zarządzać
tylko prywatnym przedsiębiorstwem – państwo to potężny aparat przymusu. Wszelkie ustawy, wywierające rzekomo pozytywny wpływ np. na rodzinę, stanowią tak naprawdę kolejny krok do zwiększenia państwowej biurokracji. Ostatecznie wszystkie pobożne ustawy państwowe przynoszą skutek przeciwny do zamierzonego. Wzrastające obciążenia sprawiają, że przedsiębiorczość zostaje zepchnięta do parteru, a górę biorą aroganccy i bezwzględni urzędnicy oraz żyjący z nimi w symbiozie, ustawieni „biznesmeni”. Ponieważ państwo oparte jest na kradzieży, jedyny możliwy sposób katolickiego zarządzania nim mógłby polegać na zwrocie zagrabionego mienia
poszkodowanym.

6. Konsumpcyjna współczesność i filantropijne państwo – pobożny socjalista przygląda się światu i przeraża go skala moralnego upadku społeczeństwa. W telewizji widzi tylko zepsutych celebrytów, sąsiedzi i znajomi są skupieni jedynie na dniu dzisiejszym, a sferą publiczną rządzą rozmaite układy i układziki. Z drugiej strony wszystkie uczelnie należą do państwa, które „opiekuje się” też teatrami, muzeami, całą „kulturą wyższą” oraz pomaga najbiedniejszym. Pobożny socjalista wysnuwa więc wniosek, że im więcej państwa, tym porządniejsze jest społeczeństwo. Taka naiwna wizja świata zupełnie pomija fakt, iż za dzisiejszy konsumpcjonizm całkowicie odpowiada państwo. Zabierane przymusem podatki niszczą przede wszystkim ludzkie oszczędności, które mają decydujący wpływ na nastawienie społeczeństwa wobec konsumpcji. Ludzie żyjący pod butem państwa mają wysoką preferencję czasową, co oznacza, że żyją dniem dzisiejszym i stają się skłonni do nadmiernego konsumowania. Z kolei mit państwa jako filantropa i instytucji charytatywnej możliwy jest tylko i wyłącznie dzięki całemu ogromowi specjalnych przywilejów prawnych i gospodarczych, sprawiających, że tylko państwo może zgrywać dobroczyńcę i nieustannie szczuć społeczeństwo na konsumpcjonistyczny świat.

Jak wyraźnie widać, głównym błędem wynikającym z trapiącego pobożnych socjalistów fideizmu jest akceptacja instytucji państwa. U źródeł tego fatalnego w skutkach błędu leży nieumiejętność odróżnienia państwa i społeczeństwa. Niewątpliwie jedną z głównych przyczyn tego zjawiska jest fakt, iż w ostatnich dekadach świat przeszedł na demokrację, która swoim egalitaryzmem wytwarza złudzenie, że ludzie rządzą się sami. Bywa nieraz także, że akceptacja dla instytucji państwa jest na tyle powszechna (jak chociażby w dzisiejszej Polsce), że zwracanie uwagi na ten podział uważa się za zbytnią drobiazgowość – przecież 90% Polaków to katolicy, mamy wspólną historię, powinniśmy czuć się wspólnotą itd., itp. Warto więc przypomnieć wszystkim pobożnym socjalistom, że są w tym kraju ludzie, którzy nie chcą należeć do państwa. Uświadomienie sobie tego może być dla pobożnych socjalistów trudnym zadaniem, tym bardziej że dotychczas ich perspektywa ograniczała się jedynie do poziomu starcia dzieci Bożych ze sługami szatana.

Gdzieś w ten schemat będą musieli wepchnąć także podział na czyny moralne i niemoralne z punktu widzenia samego tylko prawa własności (naturalnego). Będą musieli przełknąć fakt, iż osoba, która być może grzeszy z katolickiego punktu widzenia, postępuje jak najbardziej moralnie. A z osądzaniem tego faktu muszą powstrzymać się do czasu Sądu Ostatecznego…

Za: http://nczas.home.pl/publicystyka/o-poboznych-socjalistach/

A. Me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook
 Bez kategorii

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O pobożnych socjalistach

Pobożny socjalista to człowiek, który nominalnie zachowuje wiarę w wolny rynek. Ponieważ jednak wierzy przede wszystkim w Boga, często pojawia się u niego skłonność, by zamiast korzystać z danego każdemu człowiekowi rozumu, tłumaczyć świat przede wszystkim lub niemal wyłącznie przez pryzmat wiary.
Obraz świata u człowieka zdrowo nań patrzącego dzieli się na dwie nieredukowalne do siebie sfery: wiary i rozumu – albo inaczej: wiary oraz prawa naturalnego (czy też, teologicznie rzecz biorąc, łaski i natury). Ponieważ wiara jest czymś, co przekracza rozum, istnieją w społeczeństwie dwa odrębne kodeksy moralne. Pierwszy z nich to kodeks wspólny wszystkim wyznawcom danego systemu religijnego lub kulturowego, jak np. etyka katolicka czy judaistyczna. Drugi kodeks to prawo naturalne, czyli zespół norm obowiązujących wszystkich ludzi, nawet wyznawców wrogich sobie religii, kultur itd. Aby lepiej ukazać wzajemną zależność obydwu tych kodeksów, możemy się posłużyć np. kwestią przestrzegania postu. Społeczeństwa o zdrowym światopoglądzie nie karzą swoich członków za nierespektowanie np. zakazu jedzenia mięsa w piątek, ale już w niektórych społeczeństwach arabskich podobny postępek mógłby na kogoś sprowadzić poważne sankcje karne. Choć może wydawać się to dziwne, wielu jest jednak ludzi, dla których świat posiada jednopoziomową strukturę. Na tym poziomie istnieje jedynie rozróżnienie między grzechem a dobrym uczynkiem. Sfera prawa naturalnego zostaje pochłonięta przez zabsolutyzowaną sferę religijną. Dla pobożnego socjalisty cały świat jest tylko i wyłącznie polem starcia dobra ze złem, szatana z Bogiem – co w sensie eschatologicznym jest jak najbardziej poprawne, ale mylące w przypadku budowania ziemskiego porządku wraz z niewierzącymi i innowiercami.
Polityka oraz teoria społeczna nie są dla pobożnego socjalisty kwestią rozumowych ustaleń, lecz walki chrześcijaństwa ze złem całego świata. Światopogląd pobożnego socjalisty (czyli w naszych polskich warunkach socjalisty-katolika) wydaje się mieć kilka najważniejszych filarów. Są to błędy w myśleniu wywodzące się z zasadniczej nieumiejętności wyodrębnienia prawa naturalnego, czyli samej podstawy funkcjonowania społeczeństwa. Oto one:
1. Polska to kraj katolicki – to prawda, historycznie rzecz biorąc, obszar Polski zamieszkiwało zawsze najwięcej osób wyznania katolickiego. Pytanie brzmi jednak: cóż z tego? Religia z prawnego punktu widzenia jest przecież kwestią całkowicie indywidualną i nie może mieć przełożenia na sferę prawa naturalnego. Pobożny socjalista uważa jednak, że Kościół powinien mieć wyróżnioną pozycję w państwie oraz współdecydować o najważniejszych kwestiach. Okazyjnie występuje także przeciwko budowie meczetów oraz innych świątyń. A co z prawem własności?
2. Potrzeba nam dobrych polityków – pobożny socjalista uważa, iż podstawową bolączką każdego państwa jest brak uczciwych polityków oraz że „w państwie” dlatego dzieje się źle, że ludzie są grzeszni i nie wykonują należycie swych obowiązków. Problem z państwem polega jednak nie na grzeszności jego członków, lecz na samym jego istnieniu. W samym swym rdzeniu jest ono monopolem, a monopolem nie da się rozumnie zarządzać. Pobożny socjalista nigdy jednak w to nie uwierzy i lubi modlić się o dobrych polityków, którzy będą „działali dla dobra wspólnego” albo „reprezentowali interesy katolików”. Państwa nie da się ochrzcić, tak jak nie sposób uczynić gwałtu katolickim.
3. Moralność katolicka to powszechnie obowiązujący system etyczny – prawo naturalne nie jest sprzeczne z moralnością katolicką, ale dzieli je spora różnica. Powszechny kodeks etyczny wspólny wszystkim ludziom, wierzącym i niewierzącym, nie obejmuje przecież nakazu miłosierdzia czy też pomocy potrzebującym. Do prawa naturalnego nie zalicza się także zakaz zemsty, monogamia, szacunek dla rodziców itd. Choć wiele się dziś mówi o tym, że prawdziwą bazą etyczną całej ludzkości jest dekalog, funkcję tę spełnia tak naprawdę prawo własności (czyli prawo naturalne). Pobożny socjalista nie daje temu wiary – najczęściej pragnie, aby zręby etyki katolickiej stały się podstawą prawa danego kraju. W ten sposób słuszne zakazy aborcji lub morderstwa mieszają się z zupełnie bezsensownymi zakazami poligamii lub oficjalnego uznania związków homoseksualnych.
4. Patriotyzm to obowiązek wspierania własnego państwa – gdy pobożny socjalista słyszy, że ktoś buntuje się przeciw państwu, a szczególnie polskiemu państwu, burzy się w nim krew. Uważa, że każdy wierzący ma obowiązek działania na korzyść ojczyzny. Sęk jednak w tym, że państwo to co innego niż społeczeństwo czy naród. Można przecież spełniać swoje patriotyczne obowiązki, chcąc jak najlepiej dla swoich bliźnich, złączonych społecznym podziałem pracy. Nic nie przyczynia się tak bardzo do zrywania więzi społecznych jak państwo, które niszcząc zasoby kapitałowe oraz łamiąc prawo własności, nieustannie cofa nas ku barbarzyństwu. Obowiązkiem katolika w zakresie życia wspólnoty powinno być przede wszystkim nieustanne działanie na rzecz zniesienia państwa – największego źródła krzywdy i wyzysku.
5. Istnieje katolicki sposób zarządzania państwem – pobożny socjalista nieustannie ugania się za takimi zjawami jak polityka prorodzinna, chrześcijańskie wartości w państwowej lub unijnej konstytucji, państwowa pomoc najuboższym albo obecność katolickich dziennikarzy w państwowych mediach. Po katolicku można jednak zarządzać
tylko prywatnym przedsiębiorstwem – państwo to potężny aparat przymusu. Wszelkie ustawy, wywierające rzekomo pozytywny wpływ np. na rodzinę, stanowią tak naprawdę kolejny krok do zwiększenia państwowej biurokracji. Ostatecznie wszystkie pobożne ustawy państwowe przynoszą skutek przeciwny do zamierzonego. Wzrastające obciążenia sprawiają, że przedsiębiorczość zostaje zepchnięta do parteru, a górę biorą aroganccy i bezwzględni urzędnicy oraz żyjący z nimi w symbiozie, ustawieni „biznesmeni”. Ponieważ państwo oparte jest na kradzieży, jedyny możliwy sposób katolickiego zarządzania nim mógłby polegać na zwrocie zagrabionego mienia
poszkodowanym.
6. Konsumpcyjna współczesność i filantropijne państwo – pobożny socjalista przygląda się światu i przeraża go skala moralnego upadku społeczeństwa. W telewizji widzi tylko zepsutych celebrytów, sąsiedzi i znajomi są skupieni jedynie na dniu dzisiejszym, a sferą publiczną rządzą rozmaite układy i układziki. Z drugiej strony wszystkie uczelnie należą do państwa, które „opiekuje się” też teatrami, muzeami, całą „kulturą wyższą” oraz pomaga najbiedniejszym. Pobożny socjalista wysnuwa więc wniosek, że im więcej państwa, tym porządniejsze jest społeczeństwo. Taka naiwna wizja świata zupełnie pomija fakt, iż za dzisiejszy konsumpcjonizm całkowicie odpowiada państwo. Zabierane przymusem podatki niszczą przede wszystkim ludzkie oszczędności, które mają decydujący wpływ na nastawienie społeczeństwa wobec konsumpcji. Ludzie żyjący pod butem państwa mają wysoką preferencję czasową, co oznacza, że żyją dniem dzisiejszym i stają się skłonni do nadmiernego konsumowania. Z kolei mit państwa jako filantropa i instytucji charytatywnej możliwy jest tylko i wyłącznie dzięki całemu ogromowi specjalnych przywilejów prawnych i gospodarczych, sprawiających, że tylko państwo może zgrywać dobroczyńcę i nieustannie szczuć społeczeństwo na konsumpcjonistyczny świat.
Jak wyraźnie widać, głównym błędem wynikającym z trapiącego pobożnych socjalistów fideizmu jest akceptacja instytucji państwa. U źródeł tego fatalnego w skutkach błędu leży nieumiejętność odróżnienia państwa i społeczeństwa. Niewątpliwie jedną z głównych przyczyn tego zjawiska jest fakt, iż w ostatnich dekadach świat przeszedł na demokrację, która swoim egalitaryzmem wytwarza złudzenie, że ludzie rządzą się sami. Bywa nieraz także, że akceptacja dla instytucji państwa jest na tyle powszechna (jak chociażby w dzisiejszej Polsce), że zwracanie uwagi na ten podział uważa się za zbytnią drobiazgowość – przecież 90% Polaków to katolicy, mamy wspólną historię, powinniśmy czuć się wspólnotą itd., itp. Warto więc przypomnieć wszystkim pobożnym socjalistom, że są w tym kraju ludzie, którzy nie chcą należeć do państwa. Uświadomienie sobie tego może być dla pobożnych socjalistów trudnym zadaniem, tym bardziej że dotychczas ich perspektywa ograniczała się jedynie do poziomu starcia dzieci Bożych ze sługami szatana.
Gdzieś w ten schemat będą musieli wepchnąć także podział na czyny moralne i niemoralne z punktu widzenia samego tylko prawa własności (naturalnego). Będą musieli przełknąć fakt, iż osoba, która być może grzeszy z katolickiego punktu widzenia, postępuje jak najbardziej moralnie. A z osądzaniem tego faktu muszą powstrzymać się do czasu Sądu Ostatecznego…

Za: http://nczas.home.pl/publicystyka/o-poboznych-socjalistach/

A. Me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “O pobożnych socjalistach”

  1. „Religia z prawnego punktu widzenia jest przecież kwestią całkowicie indywidualną” Jeśli jesteśmy „wyznawcami” indywidualizmu czy innych post-oświeceniowych miazmatów, to może i tak, ale dla katolika czy konserwatysty to zdanie jest oczywiście fałszywe. Podobnie jak większość jego implikacji przedstawionych w artykule.

  2. Według autora, każdy kto nie traktuje swojej wiary jako sprawy prywatnej, to socjalista pobożny. Idąc tym torem, historia świata jest historią socjalizmu (pobożnego).

  3. Słaby ten tekst. I kompletnie niekonserwatywny. Proponuję zmienić nazwę portalu na anarchizm.pl Religia sprawą indywidualną i nieprzekładalną na sferę prawa? Konserwatysta napisałby raczej coś takiego: religia nie może być sprowadzona do sfery prywatności, lecz powinna mieć zagwarantowaną obecność w życiu publicznym. Widzimy zatem konieczność uznania religii katolickiej za panującą w Państwie Polskim (z pełną tolerancją innych wyznań). Likwidacja państwa (aparatu władzy)? Wg konserwatystów przecież: brak centralnej władzy i związany z tym zanik autorytetu politycznego prowadzi nieuchronnie do anarchii. ITD… Właściwie każdy postulat możnaby obalać odwołując się do konserwatywnej myśli.

  4. Ale bzdury. Mogliście w obrazek tego m&m’sa dodać chmurkę z napisem „Kto nie z nami, ten pobożny, tfu, socjalista”. Idealnie by pasowała.

  5. To jest anarchia wolnorynkowa,podniesiona do rangi dogmatu religijnego.Już wolę „normalnego” anarchistę,przynajmniej nie ściemnia,że nie jest tym – kim jest. Myślenie typowe dla pewnych kręgów UPR-owskich,kto nie jest za powrotem do praw dżungli(komun anarchistów w jaskiniach,jakieś 10 tysięcy lat temu) w zdobywaniu i utrzymaniu własności, ten jest socjalistą. Szury kompletne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *