Od Iwana Groźnego do Dzierżyńskiego

Kino rosyjskie, w przeciwieństwie do polskiego, uratowało swoją mocna pozycję z lat przed 1989 rokiem. Polski widz został jednak praktycznie odcięty od kontaktu z tym kinem, może nie totalnie, ale w dużym stopniu. Co jakiś czas docierają do nas na DVD filmy rosyjskie, ale jest to jedynie drobna część produkcji naszych wschodnich sąsiadów. Dzisiaj chciałbym krótko napisać o dwóch filmach: „Czekiście” i „Carze”. Oba traktują o tym samym – o władzy i jej szaleństwach. Oba odnoszą się do z pozoru odległych epok – „Car” opowiada o czasach Iwana Groźnego, a „Czekista” o rewolucji październikowej.

Film Aleksandra Rogożkina „Czekista” powstał dosyć dawno, bo w 1992, na fali antykomunistycznego buntu. Jednak film ten przeminął wtedy bez echa i dopiero teraz zyskał popularność. Wydanie na DVD (w 2009) wywołało nową falę tego zainteresowania. Film uchodzi za obraz bardzo surowy, drastyczny i kontrowersyjny. Tytułowy bohater, rosyjski inteligent przesiąknięty ideą rewolucji i zbawiania świata – staje na czele lokalnego CzeKa. Jego praca jest monotonna i systematyczna – codziennie setki wyroków, przesłuchań i egzekucji. On sam jest zawsze na miejscu kaźni, w piwnicy budynku CzeKa. Więźniowie nago podchodzą pod ścianę, za nimi staje pięciu czekistów z naganami i na znak dawany kijem – padają strzały. Ciała transportowane są na wózku, potem wyciągane przy pomocy sznura na dziedziniec budynku, a następnie na ciężarówkę. Przez cały film ta scena pokazywana jest wiele razy – monotonna, systematyczna maszynka do mięsa. Z nieprzeniknioną twarzą przechadza się po tej ponurej piwnicy Andriej Śrubow, główny bohater filmu. W przerwach między egzekucjami – Śrubow przesłuchuje więźniów i wydaje wyroki. Dziesiątki nazwisk i tylko jeden wymiar kary – rozstrzelanie, bez wyjątku, za byle co, za nic. W przerwach dwaj kaci – Śrubow i Izaak Katz – dyskutują o roli terroru w praktyce rewolucji. Dochodzą do przekonania, że rewolucja francuska popełniła błąd urządzając publiczne egzekucje. Teraz tak nie będzie – wyroki wykonuje się w podziemiach katowni CzeKa, nikt o niczym nie wie, nikt nie słyszy, bo egzekucje zagłusza muzyka z patefonu.

Bohater, z pozoru beznamiętny morderca w imię idei, absolutny fanatyk, pan życia i śmierci – w pewnym momencie zaczyna się łamać. Najpierw widzimy jego twarz, skurcze, potem pot na czole i wreszcie wielkie zaskoczenie – nagi rzuca się pod lufy swoich czekistów. W ostatniej chwili jego podwładni ratują go od śmierci, ale jest już za późno – Śrubow popadł w obłęd i kończy w szpitalu psychiatrycznym pod strumieniem zimnej wody.

Film, jako się rzekło, jest brutalny i drastyczny, nie wszystkim to się podoba, bo jest to obraz nieco przerysowany. Chyba celowo, by wstrząsnąć widzem, pokazać mu rewolucję od środka, pokazać do czego może zaprowadzić fanatycznie pojmowana ideologia rewolucyjna. Śrubow nie jest prymitywem, których pełno wśród wykonujących wyroki – jest wysublimowanym inteligentem, znającym literaturę i dzieła filozofów. Jego rodzina to typowa rosyjska inteligencja. I to jest w tym filmie najbardziej zajmujące – terror i obłęd były dziełem inteligencji. Już Nikołaj Bierdiajew i jego uczniowie oskarżyli rosyjską inteligencję o przygotowanie gruntu pod rewolucję. To rosyjska inteligencja, ze swoim maksymalistycznym idealizmem i romantyzmem – otworzył bramy piekieł. Śrubow to jeden z nich. Kiedy zaczyna orientować się, ku czemu to zmierza rewolucja popada w szaleństwo.

Tego samego tematu dotyka „Car” Piotra Łungina, reżysera innego wielkiego filmu „Wyspa”. Tu z kolei mamy studium szaleństwa władzy uosabianej przez Iwana Groźnego. Łungin chcąc nie chcąc musiał zderzyć się z legendą filmu Sergiusza Eisensteina „Iwan Groźny”. I zmierzył się z powodzeniem. Tamten genialny film był apoteozą władzy państwowej. Car był surowy, ale sprawiedliwy. Car bronił państwa przed zdradą. Stalin był zachwycony filmem, ale części drugiej, gdzie pokazano zagładę Nowogrodu Wielkiego – już nie dopuścił do rozpowszechniania. Miał po obejrzeniu filmu powiedzieć: „Genialne, nie do upowszechniania”.

Łungin pokazał ten sam temat z zupełnie innej perspektywy – zderzenia dwóch racji i postaw – szalonego i obłąkanego władcy i metropolity Filipa (genialna rola zmarłego tuż po premierze filmu Olega Jankowskiego). Jeśli my szczycimy się biskupem Stanisławem a Anglicy Tomaszem Morusem, to – ku zaskoczeniu wielu – Rosjanie mają Filipa. Miał on na tyle siły wiary, że przeciwstawił się Iwanowi, i to publicznie, odmawiając udzielenia błogosławieństwa i nazywając go Antychrystem. Polski widz, karmiony stereotypami o uległości Cerkwi wobec władzy – będzie zaskoczony. Heroiczność postawy metropolity Filipa była większa niż gdziekolwiek indziej w Europie. Koniec Filipa był łatwy do przewidzenia – udusił go Maluta Skuratow, jeden z opryczników Iwana Groźnego.

Film Łungina jest przesiąknięty prawosławnym mistycyzmem, to kolejne bardzo chrześcijański film tego reżysera. Obok pięknych i realistycznych zdjęć robionych w Suzdalu – mamy mistrzowską grę aktorów – Piotra Mamonowa jako cara Iwana, Aleksandra Domogarowa jako Aleksieja Basmanowa (drugi oprycznik) i Jurija Kuzniecowa jako Malutę Skuratowa. Rzecz jasna poza konkurencją był wspomniany Oleg Jankowski. I na koniec – takich filmów nie robi się na Zachodzie od lat. Kino rosyjskie bije produkcje zachodnie na głowę – nie ma w nich cienia zgnilizny, mają one jasne przesłanie, gdzie zło jest jasno pokazane jako zło, a dobro jako dobro. Niby banał, ale na Zachodzie porzucony już dawno na rzecz dwuznaczności i zacierania granic między prawdą a diabolicznym nihilizmem. No i to mistrzostwo aktorskie – rzadko już spotykane. Warto te filmy oglądać i rozmyślać nad nimi. Polecam.

Jan Engelgard

„Czekista” (1992) ros./franc., reżyseria: Aleksander Rogożkin, scenariusz: Jacques Baynac, André Milbet, DVD (2009).
http://mercurius.myslpolska.pl/
[aw]

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Od Iwana Groźnego do Dzierżyńskiego”

  1. Widziałem „Czekistę”. Mimo że jakość gry aktorskiej pozostawia w niektórych scenach nieco do życzenia, to fabuła jest ciekawa i z czystym sumieniem polecam film każdemu, kto interesuje się tematyką. Co się tyczy „Cara”: wiedziony ciekawością rozbudzoną przez Autora artykułu, posłużyłem się torrentem i już po kilku minutach stwierdzam, że warto oglądać dalej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *