Piętka: Austriacka kultura pamięci

W dniach od 29 września do 2 października przebywałem w Górnej Austrii, biorąc udział w wyjeździe Stowarzyszenia Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych „Hartheim-2017. Zapal Znicz Pamięci”.

W ramach tego wyjazdu odwiedziłem tereny byłego obozu koncentracyjnego Mauthausen, jego podobozów Gusen I i Gusen II oraz zamek Hartheim w gminie Alkoven koło Linzu – jeden z głównych ośrodków tzw. akcji T4 – gdzie 1 października uczestniczyłem w uroczystości upamiętniającej zamordowane tam ofiary. Program wyjazdu obejmował też odsłonięcie tablicy upamiętniającej więźnia Stanisława Krzekotowskiego. Tablica ta została odsłonięta 29 września na rynku miasteczka Mauthausen obok kamiennej rzeźby przedstawiającej sarenkę, którą Stanisław Krzekotowski (z zawodu kamieniarz) wykonał w 1943 roku na polecenie komendanta obozu Gusen I. Ten swoisty pomnik będzie przypominał, że wśród więźniów Mauthausen-Gusen jednymi z najliczniejszych byli Polacy. W uroczystości wziął udział dyrektor miejskiego magistratu, który zapowiedział wsparcie ze strony władz samorządowych dla zachowania pamięci o KL Mauthausen.

Obóz ten był jednym z największych miejsc martyrologii polskiej podczas drugiej wojny światowej, o którym wiedza we współczesnej Polsce jest niewielka, a na Zachodzie również znikoma. Mauthausen obok Auschwitz odegrał kluczową rolę w eksterminacji polskiego „elementu przywódczego”. Łącznie Polacy i obywatele ZSRR stanowili 77 proc. (odpowiednio 39 i 38 proc.) wyzwolonych więźniów obozów Gusen I, II i III. Do 1944 roku obozy koncentracyjne na terenie Starej Rzeszy i Austrii były bowiem – zgodnie z zarządzeniem Himmlera – Judenfrei (wolne od Żydów). Liczba Polaków deportowanych do całego kompleksu Mauthausen wyniosła 51886 osób, co stanowi 27 proc. ogółu deportowanych. Spośród nich zginęło około 27 tys. (co najmniej 25308 osób), co stanowi około 30 proc. ogółu ofiar. Większość polskich więźniów – co najmniej 22092 osoby – zginęła w trzech podobozach mauthausenowskich Gusen, pracując niewolniczo m.in. w kamieniołomach i sztolniach Bergkristall. Łącznie przez Mauthausen przeszło około 190 tys. więźniów z blisko 40 narodowości, z czego 71 tys. przez obozy Gusen. Zginęło 80-90 tys. spośród nich, w tym 44 tys. w obozach Gusen.

Śmierć w obozach Gusen znaleźli m.in. Henryk Sławik – „polski Raul Wallenberg” – kompozytor Jan Sztwiertnia, poeta Konstanty Ćwierk, bł. Włodzimierz Laskowski, gen. Mieczysław Ryś-Trojanowski oraz wielu innych przedstawicieli inteligencji, duchownych, wojskowych i członków polskiej konspiracji. Znanymi polskimi więźniami Mauthausen-Gusen byli m.in. Józef Cyrankiewicz (po przeniesieniu z Auschwitz), Stanisław Dobosiewicz (autor monografii Mauthausen-Gusen), prof. Stanisław Leszczyński, pisarz Grzegorz Timofiejew, płk Kazimierz Heilman-Rawicz (po przeniesieniu z Auschwitz), ppłk. Franciszek Znamirowski i o. Marian Żelazek ze Zgromadzenia Słowa Bożego.

Trzy obozy Gusen – z których Gusen I znajdował się w odległości tylko 4 km od obozu głównego w Mauthausen – były największymi, ale nie jedynymi podobozami Mauthausen. W 1945 roku KL Mauthausen obejmował 56 podobozów rozrzuconych po całym terytorium Austrii (w latach 1938-1942 Marchii Wschodniej – Ostmark, a w latach 1942-1945 Alpejskich i Dunajskich Okręgów Rzeszy – Alpen- und Donau-Reichsgaue), a nawet Bawarii. Były to m.in. Ebensee, Enns, Gusen, Linz, Redl-Zipf i Wels w Górnej Austrii, Hirtenberg, Melk, Wiener Neudorf, Wiener Neustadt i Schwechat w Dolnej Austrii, Floridsdorf, Jedlesee i Saurerwerke w Wiedniu, Bretstein, Eisenerz, Graz i Peggau w Styrii, Klagenfurt-Lendorf i Loiblpass w Karyntii. Mittersill w Salzburgu oraz Lindau i Passau w Bawarii. Większość z nich była związana z produkcją zbrojeniową. Prawie w każdym z podobozów Mauthausen znajdowali się Polacy. Najbardziej tragicznie dla polskich więźniów zapisały się podobozy Gusen I i Gusen II-Bergkristall.

Dzisiaj sztolnie Bergkristall w Sankt Georgen an der Gusen są praktycznie niedostępne, poza czterema wybranymi dniami w roku. Chyba, że ktoś zdecyduje się zapłacić austriackiemu Ministerstwu Spraw Wewnętrznych 2000 euro za możliwość wejścia. Przypuszczam, że wysokość tej sumy ma na celu przede wszystkim zniechęcić do przyjazdu tam odwiedzających z Polski. Nie ma też śladu po trzech podobozach Gusen (Gusen I i Gusen II w gminie Langenstein oraz Gusen III w Lungitz). W ich miejscu powstały osiedla mieszkaniowe. Owszem, w Gusen jest pomnik – zbudowany staraniem byłych więźniów w połowie lat 60. XX wieku, a także izba pamięci – stworzona staraniem władz polskich (m.in. ówczesnej ambasador w Wiedniu Ireny Lipowicz z Unii Wolności) oraz międzynarodowego Komitetu Pamięci Gusen. Nie ma tam jednak państwowego muzeum. To znajduje się na terenie byłego obozu głównego Mauthausen i jako Urząd Federalny „Memoriał Mauthausen” jest finansowane ze środków austriackiego Federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

Trzy podobozy w Gusen (Gusen I powstał w 1938, Gusen II i Gusen III w 1944 roku) miały odrębną administrację jako KL Gusen, własny system numeracji więźniów, księgę zgonów i krematorium. Kierowanych tam więźniów wyniszczano przez niewolniczą pracę. W pobliżu znajdowały się wielkie kamieniołomy: Bergkristall, Gusen, Kastenhofen i Pierbauer, eksploatowane przez należące do SS przedsiębiorstwo Deutsche Erd- und Steinwerke (DEST). Jego fila w Gusen nosiła nazwę DEST-Granitwerke Mauthausen. Z czasem więźniów Gusen zatrudniono przy produkcji zbrojeniowej, co spowodowało zwiększenie ich liczebności i utworzenie podobozów Gusen II i Gusen III.

Pracę więźniów tych podobozów wykorzystywały koncerny zbrojeniowe Steyr-Daimler-Puch oraz Messerschmitt GmbH. W obliczu nalotów alianckich, kosztem życia tysięcy ludzi, wydrążono ciągnący się kilometrami system podziemnych tuneli pod Górą Kryształową (Bergkristall), gdzie ukryto produkcję. W 1944 roku w podziemnych sztolniach Bergkristall powstała m.in. fabryka, w której produkowano myśliwce Messerschmitt Me 262 – pierwsze na świecie samoloty odrzutowe. Cały kompleks obozowy Mauthausen-Gusen zaklasyfikowano jako obóz trzeciej kategorii (Stufe III), o najcięższych warunkach, z najmniejszymi szansami na przeżycie (Auschwitz posiadał kategorię drugą). Podobno zdarzały się przypadki, że więźniowie polscy przeniesieni z Auschwitz do Mauthausen-Gusen prosili, by pozwolono im wrócić do Auschwitz.

Transportów polskich więźniów z Auschwitz do Mauthausen było wiele. Pierwszy, liczący 1000 więźniów, odszedł 9 czerwca 1942 roku. Kolejny – z 7 lipca 1942 roku – liczył 700 więźniów. Przywieziono w nim do Mauthausen m.in. wspomnianego płk. Kazimierza Heilmana-Rawicza (w obozie przebywał jako Jan Hilkner) – jednego z twórców polskiej konspiracji więźniarskiej w KL Auschwitz, współpracownika Witolda Pileckiego. 12 i 13 kwietnia 1943 roku wysłano z Auschwitz do Mauthausen-Gusen łącznie 2236 polskich więźniów politycznych. Kilka tygodni wcześniej przeniesiono też ponad 5 tys. polskich więźniów do Buchenwaldu, Flossenbürga, Gross-Rosen, Neuengamme i Sachsenhausen. Pozbycie się z Auschwitz tak dużej ilości więźniów polskich było z jednej strony środkiem przeciwdziałania aktywności polskiej konspiracji obozowej i przyobozowej, a z drugiej miało na celu dostarczenie obozom w Rzeszy niezbędnej siły roboczej.

Kolejne wielkie transporty do Mauthausen przybywają już po rozpoczęciu częściowej ewakuacji KL Auschwitz w połowie 1944 roku. Dalsze – we wrześniu i grudniu 1944 roku. Ostatni transport z Auschwitz do Mauthausen dotarł pod koniec stycznia 1945 roku. Obejmował on więźniów, którzy 18 stycznia 1945 roku wyruszyli w pieszy marsz ewakuacyjny z Auschwitz (tzw. marsz śmierci). Ci z nich, którzy zdołali przebyć pieszo 63 km do Wodzisławia Śląskiego (wówczas Loslau) zostali załadowani na odkryte wagony-węglarki i tak przez trzy dni wieziono ich w zimowych warunkach do Mauthausen. Wielu tego nie przeżyło. W tym transporcie ewakuacyjnym z Auschwitz dotarł do Mauthausen m.in. Józef Cyrankiewicz.

Tragiczna historia Mauthausen-Gusen dobiegła końca 5 maja 1945 roku. Tego dnia około godziny 17-tej obozy te zostały wyzwolone przez wojska amerykańskie. Następnego dnia Amerykanie wyzwolili podobóz mauthausenowski w Ebensee, którego więźniowie pracowali w podziemnych sztolniach przy produkcji rakiet V 2 (ich produkcję przeniesiono po zbombardowaniu przez RAF w sierpniu 1943 roku ośrodka w Peenemünde do fabryk przy podobozach Mauthausen w Ebensee, Redl-Zipf, Wien-Floridsdorf i Wiener Neustadt). Na dzień przed wyzwoleniem komendant Ebensee wydał rozkaz zgromadzenia wszystkich więźniów w sztolniach, prawdopodobnie w celu ich zamordowania. Zamiar ten uniemożliwił bunt więźniów – jeden z nielicznych udanych aktów oporu w niemieckich obozach koncentracyjnych.

Podobozy KL Mauthausen w Wiedniu i Dolnej Austrii zostały ewakuowane do obozu głównego w kwietniu 1945 roku w obliczu ofensywy wojsk radzieckich. Podczas marszów ewakuacyjnych dochodziło do mordów na więźniach. Esesmani zamordowali wtedy m.in. od 184 do 243 więźniów podobozu Wiener Neudorf. Zaraz po wyzwoleniu trzech podobozów Gusen ci z polskich więźniów, którym pozwalał na to stan fizyczny, udali się pieszo do kościoła w St. Georgen (odległego od Gusen I i II o 2 km, a od Gusen III o 4 km). Weszli do niego w czasie wieczornej mszy i według relacji będących w kościele Austriaków padli na twarz na posadzkę przed ołtarzem.

Wolność nie oznaczała końca gehenny więźniów. Kilka tysięcy z nich zmarło wkrótce po wyzwoleniu. Jedni byli tak wycieńczeni, że nie dało ich się już uratować w szpitalach alianckich. Inni znaleźli śmierć na skutek próby gwałtownego zaspokojenia głodu nie wiedząc, że zbyt duża dawka jedzenia będzie śmiertelna dla wygłodzonego organizmu.

Trudno szukać w muzeum Mauthausen informacji o tym, że około 30 proc. więźniów i ofiar tego obozu stanowili Polacy, których odsetek wśród więźniów podobozu Gusen I wynosił w 1940 roku 97 proc. Owszem, są pomniki – w tym polski i radziecki – a także tablice upamiętniające więźniów różnych narodowości, ale na trasie zwiedzania nie ma bezpośredniej informacji o strukturze narodowościowej więźniów i ofiar. Nie ma tablicy informującej, że na polu położonym poza wschodnim murem obozu głównego (wyjątkowo obóz ten nie był otoczony ogrodzeniem z drutu kolczastego, ale murami) znajdował się w październiku 1944 roku prowizoryczny obóz, w którym zamordowano około 2 tys. Polaków przywiezionych z Powstania Warszawskiego. Nie ma informacji o narodowości więźniów, którzy ginęli na Schodach Śmierci oraz na tzw. Ścianie Spadochroniarzy w pobliskim kamieniołomie Wiener Graben. Nie ma też informacji o narodowości sprawców, czyli członkach załogi SS, z których wielu pochodziło z Austrii. Poziom merytoryczny informacji przekazywanych przez przewodnika muzealnego był bardzo niski. Tak wygląda oficjalna austriacka kultura pamięci. Jest ona skoncentrowana na podtrzymywaniu mitu Austrii jako „pierwszej ofiary Hitlera”. Przemilcza się społeczne poparcie dla Anschlussu i dla nazizmu w Austrii. To jest dobrze widoczne m.in. w muzeum znajdującym się na terenie byłego obozu głównego w Mauthausen.

Oczywiście Niemcy i Austriacy byli nie tylko sprawcami, ale także pierwszymi ofiarami nazizmu – jako więźniowie obozów koncentracyjnych i jako ofiary akcji T4, której największy ośrodek eksterminacyjny znajdował się na zamku Hartheim koło Liznu. O tym również trzeba pamiętać. Ale w tymże zamku Hartheim oprócz upośledzonych umysłowo i nieuleczalnie chorych z Niemiec i Austrii zabijano też tlenkiem węgla wycieńczonych więźniów z obozów koncentracyjnych Dachau, Mauthausen, Buchenwald, Ravensbrück i Sachsenhausen. Był wśród nich m.in. Jan Włodarczyk (1895-1944) z Sosnowca, którego losy opisałem w artykule „Akcja Oderberg” („Zeszyty Oświęcimskie” nr 27/2012), a także wielu innych polskich więźniów. Poza tym mordowanie chorych umysłowo i upośledzonych to nie tylko sześć ośrodków eksterminacyjnych akcji T4 na terenie Starej Rzeszy i Austrii. To także zagłada pacjentów polskich szpitali psychiatrycznych w Owińskach, Kościanie, Świeciu, Chełmie, Otwocku, Kobierzynie i w wielu innych miejscach.

Z tą oficjalną austriacką kulturą pamięci pozytywnie kontrastuje działalność Komitetu Pamięci Gusen (Gedenkendienstkomitee Gusen) w Sankt Georgen an der Gusen, którego najbardziej prominentną postacią jest jego wieloletnia działaczka i przewodnicząca (od 2008 roku) – emerytowana nauczycielka i kierowniczka miejscowego muzeum krajoznawczego, Martha Gammer. Przybyła ona do pracy w St. Georgen w latach 70. XX wieku i od swoich uczniów dowiedziała się o tajemniczych podziemiach Bergkristall. Powoli zaczęła odkrywać prawdę o Gusen, która nie była wówczas w Austrii popularna. Oficjalna polityka historyczna, na którą znaczący wpływ mieli austriaccy komuniści i socjaldemokraci, za symbol męczeństwa i międzynarodowego (w domyśle lewicowego) ruchu oporu uznawała tylko obóz główny w Mauthausen. O Gusen natomiast zapomniano. Nie tylko zapomniano, ale także unicestwiono większość śladów po istniejących tam obozach.

Dewastacji terenów poobozowych dokonały już radzieckie władze okupacyjne. Natomiast po zakończeniu okupacji radzieckiej Górnej Austrii w 1955 roku na terenie byłych podobozów mauthausenowskich Gusen powstały osiedla mieszkaniowe. Zasiedlili je ludzie zatrudniający się w zakładach przemysłowych pobliskiego Linzu. Działki były atrakcyjne, tzn. tanie ze względu na to, że były to tereny poobozowe. Oburzeni byli więźniowie francuscy i włoscy wykupili na początku lat 60. XX wieku działkę z budynkiem krematorium obozowego, gdzie zbudowano pomnik i urządzono później miejsce pamięci. Dzięki temu zachował się do dzisiaj jeden z niewielu obiektów poobozowych. Inne zostały zniszczone lub znajdują się w rękach prywatnych, jak np. budynek komendantury KL Gusen (Jourhaus), w którego piwnicach dzisiaj podobno świetnie wegetują pieczarki.

Odbudowa pamięci o obozach w Gusen trwała bardzo długo i była zasługą głównie społeczników, takich jak Martha Gammer. Jej dziełem jest m.in. odnowienie pomnika w Gusen w 2002 roku, istniejące od 2004 roku centrum odwiedzających z izbą pamięci obozów Gusen i wiele publikacji na temat martyrologii ich więźniów. Każda wycieczka z Polski może liczyć na serdeczne przyjęcie z jej strony. Dlatego przybysze z Polski, chcący zapoznać się z historią KL Mauthausen i Gusen, powinni w pierwszej kolejności kierować się do pani Gammer w Sankt Georgen an der Gusen. Oprowadzając grupę z Polski po muzeum krajoznawczym w St. Georgen pani Gammer pokazuje m.in. papierową reprodukcję obrazu namalowanego przez jednego z byłych więźniów Mauthausen-Gusen. Obraz przedstawia powrót więźniów do obozu po dniu pracy w kamieniołomach. Widzimy na nim dwa wagoniki kolejki wąskotorowej do transportu urobku, które są zapełnione zwłokami więźniów zmarłych podczas morderczej pracy. Stojący obok więźniowie przechylają burty wagoników i wysypują zwłoki kolegów na ziemię. Austriackie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przyjęło ten obraz od ofiarodawcy, ale schowało go głęboko w swoim archiwum uważając, że jest zbyt drastyczny, by go eksponować w muzeum obozu głównego Mauthausen. Opowiadając o tym pani Gammer nie kryje swojej dezaprobaty dla takiej postawy.

Za swoją działalność Martha Gammer została odznaczona przez polski rząd odznaką honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej”. Moim zdaniem jest to odznaczenie zbyt niskie. Bez wątpienia ta społeczniczka, tak przychylnie nastawiona do Polski i historii polskiej martyrologii w Gusen, zasłużyła co najmniej na Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi RP, a może nawet na wyższą klasę tego polskiego odznaczenia nadawanego cudzoziemcom. Wszyscy członkowie Komitetu Pamięci Gusen pracują jako wolontariusze. Dzięki ich staraniom władze Austrii podjęły w 2016 roku decyzję o wpisaniu nielicznych pozostałości po obozach Gusen do rejestru zabytków. Celem, jaki stawia sobie Komitet jest stworzenie na terenie byłego KL Gusen międzynarodowego centrum edukacji, skierowanego do młodych pokoleń. Austriacka kultura pamięci jest zatem jak dwie strony medalu. Tę uczciwą i godną najwyższego uznania reprezentuje Komitet Pamięci Gusen z Marthą Gammer na czele.

O polskiej martyrologii w Mauthausen-Gusen przypomina też wystawa czasowa „Gusen. Granit i śmierć. Pamięć i zapomnienie”, którą 2 października otwarto w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau, w salach wystaw czasowych w bloku 12 byłego obozu macierzystego KL Auschwitz I. Ekspozycję przygotowało Muzeum Historii Polski we współpracy z Fundacją Polsko-Niemieckie Pojednanie. Wystawa będzie czynna do 17 grudnia 2017 roku.

Bohdan Piętka

Click to rate this post!
[Total: 7 Average: 5]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *