Plotyn i alchemia

Historię filozofii pisać można na trzy sposoby. Można wymieniać kolejno następujące po sobie imiona filozofόw, pod nimi zaś zaczerniać z gόry przygotowane rubryki: życie, pisma, poprzednicy, poglądy, opozycja, następcy etc. Taką drogą uzyskamy bardziej historię filozofόw niż historię filozofii.

Można rόwnież podzielić dzieje filozofii na epoki według utartego schematu – starożytność, średniowiecze, renesans etc. Wynikiem przyjęcia takiej metody wykładu będzie historia filozofii dla uczniόw liceόw ogόlnokształcących o profilu humanistycznym. Znamy wiele takich podręcznikόw. Ale można prześledzić w historii filozofii dzieje pojawiania się i rozwoju idei. Dziś, ponieważ żyjemy w epoce myśli i intelektualistόw (najczęściej głoszących skrajny antyintelektualizm – co jest paradoksem) wypada przede wszystkim snuć badania nad dziejami rozważań filozoficznych w ten ostatni sposόb. Pewne idee, dawni, zapomniani myśliciele zaczynają dziś dopiero nabierać znaczenia i wyrazistości. Kto np. we Francji dałby jeszcze dwadzieścia lat temu złamany grosz za fragmenty Parmenidesa?  A to właśnie starożytny filozof grecki został „wskrzeszony” przez francuskich zwolennikόw holizmu i Heideggera.

Ponieważ znajdujemy się w obliczu końca szczątkowej, wąsko pojętej cywilizacji europejskiej (pragnę zwrόcić uwagę Czytelnikόw na fakt, że Zachόd jest pojęciem desygnującym od dawna już tylko kikut cywilizacji, gdyż jeżeli nie doszłoby do powstania tak licznych od samego początku chrześcijaństwa herezji, sekt, do podwόjnej inwazji muzułmańskiej i do schizmy greckiej to to, co dziś nazywamy cywilizacją łacińską miałoby zupełnie inny kształt niż dziedzictwo ostatnich jedenastu wiekόw, ktόre leży dziś przed nami jako otwarta księga ale i jako księga zawierająca zapis wydarzeń w oblężonej twierdzy) – myśl nasza musi iść ku tym, ktόrzy słabością swojego umysłu doprowadzili do tego, że w kilkaset lub w kilka tysięcy lat po ich śmierci to ich właśnie – patrząc z naszej perspetktywy – uznać należy za ojcόw aktualnej dekadencji.

Z tego punktu widzenia Plotyn jest jednym z najważniejszych filozofόw, a jego znaczenie dla wspόłczesnego dekonstrukcjonizmu jest zasadnicze.

Plotyn działał i pisał w III wieku po Chrystusie w kosmopolitycznej Aleksandrii, a pόżniej w dekadenckim Rzymie -  był uczniem synkretycznych i gnostyckich profesorόw  ( i amatorόw !) aleksandryjskich. Trzeci wiek to okres wszechwładnego panowania synkretyzmu (pogaństwo grecko-rzymskie, judaizm, religie Wschodu, chrześcijaństwo, gnoza ) i wiedzy tajemnej.

Plotynowi wydawało się być może, iż kontynuuje myśl Platona – w rzeczywistości był zależny przede wszystkim od religii starożytnego Egiptu (zob. Mubabinge Bilolo, La notion de « l’Un » dans les Ennéades de Plotin et dans les Hymnes thébains. Contribution à l’étude des sources égyptiennes du néo-platonisme, in D. Kessler, R. Schulz (Hrsg.), „Gedenkschrift für Winfried Barta (…)”, (Münchner Ägyptologische Untersuchungen, Bd. 4), Frankfurt; Berlin; Bern; New York; Paris; Wien: Peter Lang, 1995, p. 67–91 ) i od Filona.

Nie sposόb wyobrazić sobie Plotyna bez tych dwόch źrόdeł. Nazywanie więc Plotyna filozofem neoplatońskim jest nie tylko poważnym nadużyciem ale i wprowadzaniem w błąd publiczności czytającej. Myśl Plotyna jest głόwnie wynikiem odrzucenia platonizmu. Dzieje filozofii są doskonale znane – nie wszystkie nauki są nam aż tak dostępne i tak dokładnie opracowane co do swych początkόw i historii jak ma to miejsce w przypadku filozofii. Filozofia zaczęła się w Grecji i solidarny wysiłek pokoleń badaczy doprowadził najpierw do wykrycia przyczyny materialnej (fizycy), pόźniej zaś sprawczej (Anaksagoras) i formalnej (Sokrates, Platon). Przedperypatetycka dyskusja filozoficzna wyznaczona była głόwnie przez trudności podniesione przez Parmenidesa i eletatόw. To prόba przełamania parmenidesowej blokady w kwestii ruchu, bytu i niebytu, powstawania i ginięcia, ktόra pozornie unieruchomiła filozofię, zaowocowała paradoksalnie niezwykłą intensywnością dociekań filozoficznych. Platon jako pierwszy w poważny sposόb naruszył eleackie schematy, Arystoteles zaś znalazł zadowalające rozwiązanie dla problemu stałości i ruchu, powstawania ginięcia.

To właśnie o powstawanie, o ginięcie, o ruch i o to, co stałe chodziło w Grecji aż do 300 r. przed Chrystusem. Arystoteles znalazł zadowalające stanowisko dzięki Platonowi i presokratykom. Tak więc to Arystoteles powinien być zwany ojcem neoplatonizmu – bez niego nie byloby ani Św.Augustyna, ani Św.Anzelma ani Św.Tomasza z Akwinu. Plotyn nie ma swojego miejsca w tej genealogii. Nawet jego punkt wyjścia jest inny. Plotyn pyta nie o ruch czy o zmianę ale o to, jak znieść bolesną w jego odczuciu sytuację dualizmu ducha i materii. Perspektywa Plotyna jest staroegipska, alchemiczna, transmutacyjna, a udzielone przez niego odpowiedzi możliwe dzięki Filonowi i aleksandryjskim schematom. Żadnego związku z Platonem! To, ca zaproponował Plotyn jest wynikem niezrozumienia Platona i Arystotelesa.

Dla Plotyna, Platon był wzorem i wielkim filozofem – gdyż był nim dla wszystkich i takim  zresztą do dziś pozostaje. Na tym kończy się rola Platona w filozofii plotyńskiej.

Żeby nie być gołosłownym – przejdźmy do omόwienia jego fantazji. Zgodnie z tradycją staroegipską Plotyn uważał byt za rozdwojony – z jednej strony postrzegana zmysłami jako samoistna substancja materia, z drugiej strony duch. Plotyn pragnął osiągnąć coś w rodzaju zjednoczenia bytu. Nie zauważył, że to właśnie Arystoteles wypracował koncepcję bytu usuwającą wszelkie  cierpienie z powodu dualizmu ducha i materii. Plotyn  pominął rozwiązanie perypatetyckie i mylnie przyjął koncepcję holistyczną – uznał, że byt jest jeden (monizm) i że wszystko zawiera się w tej jedności. Jest to więc nie tylko holizm ale i radykalny monizm.

Byt jest jego zdaniem w stanie ciągłego, nieustannego wrzenia i w sposόb konieczny produkuje coraz to nowe postaci.

Nie ma w nim zasady sprzeczności – byt wyłoniony z bytu poprzedniego nie staje się odrębnym bytem tylko pozostaje tym samym bytem, choć jest bytem nowym. Plotyn przeczy w ten sposόb podstawowej dla bytu zasadzie tośsamości. Zakłada jednak, że w trakcie procesu emanacji zachodzi wytracanie doskonałości. Byty wyłonione są tylko hipostazami bytu wyłaniającego. Świat  nie został stworzony – wyłonil się!

Pod wpływem Filona Plotyn wprowadził do swej filozofii  kategorię Absoltu. Absolut jest – po kantowsku mόwiąc – rzeczą samą w sobie. Jest niepoznawalny. Możemy orzekać o nim tylko negatywnie.  Ale plotyński Absolut to nie tylko kantowska rzecz sama w sobie, to byt doskonalszy od bytu, byt, ktόry poprzedza byt.

Wprowadzenie kategorii Abslotu nie uchroniło jednak Plotyna przed panteizmem. Jego Absolut jest bowiem źrόdłem wszelkiej emanacji i emanacja owa ma charakter konieczny – nie wynika z „decyzji” Absolutu, tylko nie może nie zachodzić. Z Absolotu emanują hipostazy bytu – trzy samoistne substancje, ktόrymi są duch, dusza i materia.

Duch jest inteligibilny – jest jednak (i jednocześnie nie jest) tym samym, co Absout, od ktόrego jest mniej doskonały. Jest blisko Absoltu, ale – znόw mowiąc po kantowsku – od strony umysłu – ktόrego u Plotyna nie jest on wytworem. Zauważmy trudność w jaką natychmiast popadł Plotyn – czy sfera  duchowa ( idealna) jest rzeczywista czy ma się w stosunku do Absolutu tylko jak film w stosunku do projektora?

Duch wyemanowuje z siebie duszę świata. Dusza świata jest więc emanacją pierwszej hipostazy i w niej zawarte są wszystkie dusze jednostkowe. Trzecią hipostazą jest materia. Plotyn definiuje materię jako niezłożoną i rozciągłą –  to niedopuszczalna pomyłka. Cały arystotelizm legł tym sposobem w gruzach.

Są więc trzy sfery, a materia rόwna jest duchowi, gdyż jak widzieliśmy wyżej – byt wyemanowany nie traci tośsamości bytu emanującego. Ale materia jest mniej doskonała, niż duch. Całość  jest jednym.

To  materia sprawiała Plotynowi szczegόlne kłopoty. Plotyn mylił materię określoną z materią pierwotną. Materia pierwotna to czysta możność – nie podpada pod zmysły. Dla Plotyna materia jako taka jest bezkształtna ale w akcie. Kształt materii nie należy do istoty materii ukształtowanej – wyraźnie Plotyn uznaje materię za samoistną substancję powszechną. Kształt materii jest tylko odbiciem się sfery duchowej w materii – świat materialny tyle ma realności, co „zajączek” puszczony lusterkiem na ścianie albo tyle, co cienie rzeczy w pogodny dzień. Rzeczy materialne nie są rόżne od idei – Plotyn głosi immaterializm. To właśnie dzięki immaterializmowi „usunął” dwoistość ducha i materii – wbił sobie bowiem do głowy, że ten dualizm jest nieznośny. Wszystko jest więc we wszystkim, choć Absolut przeważa.

Plotyn zajmował się rόwnież duszą ludzką. Według niego przewinienia niższych części duszy nie obciążają moralnie wyższych regionόw duszy – te ostanie są bowiem wolne od ciała.

(Zbliżony pogląd ostro zaatakował w „Wyznaniach” Św.Augustyn.)

Ten bardzo specyficzny „neoplatończyk” wywrόcił rόwnież do gόry nogami platońsko-arystotelesowskie kategorie estetyczne. Sztuka nie była dla niego imitacją natury tylko ekspersją sfery duchowej czyli wyrazem pierwszej hipostazy.

Zajmował się rόwnież etyką czy raczej tym, co za etykę uważal – przy tego typu monizmie nie może być mowy o nauce o obyczajach zgodnych z prawym rozumem, a tym jest właśnie etyka.

Poglądy Plotyna są nienaukowe. Jak mogło dojść do narodzin takiego fantazjowania?

Po piewsze, Plotyn żył w okresie eklektyzmu i synkretyzmu – zarόwno w Aleksandrii, jak i w Rzymie obecne były wszystkie nurty umysłowe i religijne. Dla prόżnych i ciekawskich głόw gnoza stanowiła pomost między pogaństwem i chrześcijaństwem. Prawowierność ratowali męczennicy – nie zapominajmy, że na marginesie chrześcijaństwa od samego początku usadowił się pasożyt gnozy – Św. Jan ostrzega w jednym ze swych listόw przed teoriami gnostyckimi.

Jedynowładcza duchowo religia genosu starożytnej Grecji nie istniala już dawno – od podbojόw Aleksandra nie istniała polis, a i Rzym przeszedł bardzo niekorzystną ewolucję i dopuścił do pluralizmu. Plotyn był intelektualistą swej epoki – bardzo dużo czytal (cόż można było robić innego w Aleksandrii?) i – w przeciwieństwie do filozofόw okresu klasycznego  prawdziwej Grecji – nie miał zbyt wiele kontaktu z rzeczywistością. Jego filozofia nie wpisywała się w życie społeczności organicznej. Zetknął się ze wszystkimi religiami, misteriami, doktrynami i nie potrafił wybrać między nimi.

Po drugie, bardzo przejął się rozdarciem bytu na materię i ducha. Dał się zasugerować źrόdłom staroegipskim – a jednocześnie ignorował dwie ważne tezy realistyczne:

a/ że materia pierwotna jest czystą możnością (zob.http://www.piusx.org.pl/tomizm/24_tezy )

b/ że umysł ludzki funkcjonuje według praw innych niż rzeczywistość zewnętrzna – to, co my nazywamy za stoikami logiką, Arystoteles nazywał narzędziem i pisał wyraźnie, że umysl ma swoje właściwości, np. szufladkuje i porządkuje, rozrόżnia i oddziela – np. atrybuty Boga są w Nim nierozłączne podczas gdy nasz umysł „kataloguje” je oddzielnie.

Plotyn w kwestii materii dokonywał operacji, ktόrą nazywa się potocznie wyważaniem otwartych drzwi, a nie idąc za organonem – urobił sobie mylne pojęcia o myśli, ktόrą absolutyzowal. Był też Plotyn pod wpływem wierzeń staroegipskich. Według tych wierzeń człowiek składa sie z siedmiu elementόw.

Są to:

a/ ciało fizyczne – to właśnie je trzeba zmumifikować,

b/ element zawierający osobowość, pamięć i sumienie,

c/element duchowy – zależny od ciała. To właśnie troska o zachowanie tego elementu po śmierci nakazywała mumifikację,

d/ idea jednostkowa – egzystuje w sferze ducha, powstaje w momencie narodzin (koncepcji?), jest zależna od ciała,

e/ cień – zależny od ciała, element nieciełesny,

f/ element treściowy – to, czym indywiduum jest,

g/ element duchowy (lub boski) w indywiduum – jest zdolny do solarnej subzystencji, co zależy od dobrego wykonania mumifikacji. Jest zależny od ciała.

Punktem wspόlnym wszystkich tych elementόw jest bardzo niejasna granica między tym, co cielesne (materialne), a tym co duchowe lub idealne. Celem mumifikacji jest uzyskanie jedności bytu idealnego jakim po śmierci staje się człowiek. Śmierć zapewnia jedność ducha i materii w sferze idealnej – ale zależy ona od użycia dobrych materiałόw podczas mumifikacji.

Dualizm ducha i ciała zaprzątał starożytnym głowę i problem ten dobrze postawiono i rozwiązano tylko w klasycznej filozofii greckiej.

Przyjrzyjmy się teraz fatalnym konsekwencjom myśli Plotyna. Myśli – a nie filozofii. Dywagacje Plotyna nie wyjaśniają ani struktury bytu ani struktury aktόw ludzkich. Plotyn tylko zaciemnia i komplikuje rzeczywistość, zgodnie z gnostycką zasadą, iż „skoro rzeczy są proste – należy je skomplikować” i nie daje odpowiedzi na żadne z pytań nurtujących człowieka.

Po pierwsze, Plotyn rujnuje wszelką metafizykę i teologię naturalną – skoro wszystko jest jednym, nie ma rόżnicy między Bogiem a światem.

(Plotyn z całą pewnością nigdy nie podpisałby się pod programem zatytułowanym Deus sive natura, ale bardzo chętnie podpisałby się pod formułą natura sive Deus – jego doktryna jest absorbcjonizmem: świat jest częścią Boga, to rodzaj panteizmu).

Nie ma tu więc miejsca na stworzenie świata, na tożsamość bytu, na relację między tym, co stworzone i Stwόrcą. Nie można nic orzekać o Bogu. Nie istnieje etyka. Nie ma mowy o cnotach, takich, jakimi pojmowali je Platon i Arystoteles – nie ma bowiem rόżnicy między dobrem, a złem. Nie ma osόb, ani boskich ani ludzkich, nie ma podmiotowości ani społeczności. Cała „etyka” sprowadza się tu do wznoszenia się ku Absolutowi poprzez stopniowe wyzbywanie się natury ludzkiej.

Trzeba – skoro dusza utraciła swą szlachetność w wyniku złączenia się z ciałem – starać odizolować się od społeczeństwa, wyzbyć sensacji i zacząć upodobniać się do Absolutu, o ktόrym zresztą nic nie wiemy.

Chrześcijaństwo jest niemożliwe. Nie może być grzechu – nasze dusze to boskie iskry uwięzione w ciele, ktόre przecież jest według Plotyna tylko i wyłącznie cieniem rzucanym na ścianie przez ducha. Jesteśmy więc bogami, nie podlegamy sądowi po śmierci – Bόg nie może grzeszyć przeciw samemu sobie! Nie potrzeba ani Wcielenia, ani Zbawiciela ani Odkupienia. Wszystko, co musimy tu na ziemi czynić, to powracać do Absolutu poprzez misteria i po pitagorejsku pojętą, czysto przyrodzoną ascezę, a także oddawać się czarom oraz wiedzy tajemnej – to poprzez czarną magię można według Plotyna manipulować wydarzeniami.

Nie ma w tej myśli miejsca ani na poznanie naturalne, ani na sferę nadprzyrodzoną.

Destrukcyjna myśl Plotyna oddziałała bardzo silnie na następne pokolenia i wyrządziła ogromne szkody. Bez Plotyna nie można wyobrazić sobie ani Grzegorza z Nyssy ani Eriugeny. Z pόźnieszych myślicieli ani Kartezjusza ani Leibniza ani Spinozy. Myśl Plotyna zaowocowała także Kantem, Fichtem, Schellingiem i Heglem, René Guénonem i Evolą, Freudem i Jungiem. Można śmiało od tej myśli uzależnić marksizm (wraz ze szkołą fraknfurcką), psychoanalizę, strukturalizm i dekonstrukcjonizm.

To właśnie na tym ostatnim zagadnieniu chciałbym się obecnie skupić.

Punktem wyjścia Plotyna była chęć uporania się z dualizmem ducha i materii. Zaprzeczając realności materii, na swόj sposob pozbył się bόlu, ktόry z jakichś przyczyn aż tak mu doskwierał. Tym, co łączy wszystkich myślicieli i wszystkie nurty, ktόre wymieniłem jako jego „synόw duchowych”  jest właśnie prόba  ”uporania się z materią, z ciałem” .

System, w ktόrym obecnie żyjemy jest z tego punktu widzenia gnostycki.

„ Czyńcie to co materialne niematerialnym, to zaś, co jest niematerialne – uczyńcie materialnym” miał rzekomo powiedzieć alchemikom egipski bożek Thot.

Inna formuła gnostycka głosi: ” każda kobieta, ktόra stanie się samcem – wejdzie do Niebios”.

Obecny system, zwany przez swych wrogόw demoliberalnym przedstawia sam siebie jako twardą, „naukową” praktykę z głową na karku – ateistyczną, materialistyczną i scjentystyczną. „Wyeliminowaliśmy zabobon” zdają się mόwić jego tenorzy. Tymczasem cały ten demoliberalny system w całości opiera się na gnostyckich i postgnostyckich bajeczkach – stąd jego postawa wobec świata i ludzi. Skoro materia to tylko pozόr, skoro pozorem ( i zawalidrogą) jest rόwnież ciało – dlaczego nie przeksztalcić tej zjawiskowej materii podług własnych mrzonek? Tak więc to właśnie przekonanie o łatwości manipulowania fenomenami tłumaczy zawrotny rozwόj matematyki i matematyzację wszystkich nauk szczegόłowych i nawet medycyny, rozwόj logiki formalnej, informatyki, a wreszcie ostanie eksperymenty takie jak np. genderyzm czy prόba dematerializacji pieniądza i narzucenia nowego porzadku moralnego. Nawet trywialną kozetkę psychoanalitayka można wytłumaczyć przekonaniem, że w każdym z nas tkwią resztki wiedzy wyniesionej z pierwotnej obecności naszych dusz jednostkowych w zbiorowej duszy świata, z ktόrej nasze dusze zostały wyemanowane.

Nawet wielkie masakry I i II wojny światowej! Ostatecznie, strzelano tylko do zjawisk….

Skoro materia jest złudzeniem – skoro nie ma ani grzechu ani cierpienia, ani zła ani dobra, to dla jakiej przyczyny ludzie wyposażeni w nowoczesne wrόżbiarstwo czyli w „postęp naukowo-techniczny” mieliby powstrzymywać swe rządze?

Wszelka teoria polityczna uwarunkowana jest wcześniejszymi stanowiskami przyjętej filozofii. Plotyn usystematyzował wysiłki całego nurtu tajemnego w historii myśli europejskiej i z tego względu, to jego właśnie uznać można za jednego z founding fathers nowoczesności.

Za: http://antoineratnik.wordpress.com/2014/07/22/plotyn-i-alchemia/

Antoine Ratnik

/ame/

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Plotyn i alchemia”

  1. „…Tymczasem cały ten demoliberalny system w całości opiera się na gnostyckich i postgnostyckich bajeczkach – stąd jego postawa wobec świata i ludzi. …” – opiera się, ale moim zdaniem nie z powodów przytoczonych przez PT Autora. To raczej kwestia „mentalności magicznej”: nowoczesny człowiek nie chce polegać na Łasce, bo Łaska „na pstrym koniu jeździ”, jest, delikatnie mówiąc, losowa, trudno opisać chociażby jej wartość oczekiwaną i wariancję, :-). Magia (twierdzi, że) dostarcza natomiast gotowych „procedur” o powtarzalnym wyniku. Myślę, że „czarę goryczy” przelały wielkie epidemie na Zachodzie: ludzie przestali liczyć na Łaskę, woleli magię ewentualnie zaczątki nauki i nowoczesnej wiedzy. Z „rozczarowania Łaską” w obliczu dżumy i głodu powstała, moim zdaniem, albo raczej: upowszechniła się, bo w Antyku była powszechna, właśnie „mentalność magiczna”, oczekująca skutecznych, powtarzalnych, weryfikowalnych procedur. Upowszechnienie tej mentalności było, moim zdaniem, jednym z warunków koniecznych powstania nowoczesnej nauki.

  2. 1/Empatia zamiast nauki? Widać efekty wczucia w tekście. Autor „wyczuwa” wpływy Plotyna na Leibnitza. Czysty romantyzm, heglowski Duch Dziejów, gnoza. A nie łaska przedstawić przesłanki i wynikania? Wczucie jest dobre w ocenie czy zupa jest ciepła, czy warto przechodzić obok burdelu a nie w percepcji złożonych procesów historycznych. 2. „Przekonanie o łatwości manipulowania fenomenami” NIE TŁUMACZY „zawrotnego rozwoju matematyki i matematyzacji wszystkich nauk szczegółowych” etc. Wręcz przeciwnie. Łatwa to jest fizyka Arystotelesa. Wystarczy kwadrans żeby ją wyłożyć. Przekonanie wymaga jednak uzasadnienia, co właśnie odkryli filozofowie greccy. Za ich to sprawą przyjmujemy przekonania ze względu na ich uzasadnienie a nie dowolnie np. ze strachu z przyzwyczajenia albo dlatego, że powiedział to Arystoteles czy Plotyn itd. Kiedy pytamy o przyrodę w języku matematyki, przyroda odpowiada, kiedy tego zaniechamy – milczy. Ten fakt p. Ratnik ma w nosie, podobnie jak świat i jego Stwórcę (mogę to równie zasadnie ocenić jako odcieleśniony neoplatonizm). Dlaczego odrzucać, że świat jest matematyczny? Istnienie informacji to nie jest rezultat dowolnej manipulacji. Mózg p. Ratnika, żeby spłodzić ten poroniony tekst, musiał przetworzyć szereg megabitów informacji (w bełkot). Czy on tego nie wie? Informacja jest realna. To żaden neoplatonizm. Tym się tłumaczy „zawrotny rozwój nauk szczegółowych” a nie jakąś „łatwością manipulowania fenomenami”. Zresztą umysłowa zdolność do tego manipulowania jest warunkiem powstrzymania własnych żądz, bez której bylibyśmy skazani na ich mechaniczne spełnianie i wcale nie bylibyśmy ludźmi. Już samo posługiwanie się językiem wymaga tej zdolności. Podobnie jak rozumowanie na wysokim stopniu abstrakcji jest zwyczajnie trudne a nie łatwe, jak chce p. Ratnik. 2/ Arystoteles zostawił nam dwie logiki. Metajęzykową technologię dyskusji (zawartą w „Topikach”, wraz z retoryką, dialektyką i uwagami o erystyce), wyrażoną w regułach, którą potem przejęli stoicy w swojej logice zdań (dla stoi przedmiotem logiki jest znaczenie, ponieważ wszystko co realne jest, również dusza, jest cielesne; tylko znaczenia nie są ciałami!) i scholastyka oraz logikę formalną wyrażoną w języku przedmiotowym (zawartą w „Analitykach pierwszych”). Przedmiotem tej pierwszej jest znaczenie, język, myślenie, dyskusja więc została zinterpretowana jako narzędzie (organon) i jako taka figuruje np. paleotomizmie, kantyzmie, kartezjanizmie itd . Druga logika (l. formalna z „Analityków”) jest najogólniejszą teorią dowolnego przedmiotu (czyli ogólną ontologią) a zatem dotyczy zarówno bytu realnego jak i bytu intencjonalnego (co tłumaczy dlaczego można z niej wyprowadzić logikę jako narzędzie poznania). Łatwo jest pokazać, że tomistyczne „zasady bytu i myślenia” są te same co prawa logiki formalnej. Te same problemy rozważą się w logice i metafizyce np. logiczna i metafizyczna zasada niesprzeczności. Logiczna różnica jest taka, że jedne są wyrażone w języku przedmiotowym a drugie w metajęzyku. Ale wiadomo to dopiero od czasu powstania logiki matematycznej (Bocheński OP „Logika i ontologia” oraz fundamentalna „Historia logiki”), która wypracowała odpowiedni język, nie generujący paradoksów do mówienia o tym. Arystotelesowska logika formalna ograniczała się do samej logiki nazw i sylogizmów, dodatkowo Stagiryta niczego nie napisał o przedmiocie logiki formalnej. Tradycja stoicka, nieznajomość greki u scholastyków zrobiły resztę. Utarło się fałszywe mniemanie, że logika scholastyczna jest arystotelesowska a logika i ontologia różnią się wyraźnie. Kiedy św. Tomasz próbuje udowodnić istnienie Boga wychodząc od przesłanek kosmologicznych – a nie jak wcześniejsza tradycja – apriorycznie, to oczywiście zakłada istnienie logiki jako ogólnej ontologii. Inaczej jego dowody nie mają sensu (są to dowody a posteriori, z obserwowalnych cech świata a nie a priori z samej treści pojęć). Tomasz nie ma jednak języka, żeby o tym powiedzieć. W „Summie” mamy trzy co najmniej metody. Traktat o Bogu jest próbą urzeczywistnienia arystotelesowskiego ideału wiedzy pewnej (episteme). Schemat jest dedukcyjny, jak w teorii matematycznej (Tomasz oczywiście nie zna matematycznych systemów formalnych). W części o człowieku metoda robi się redukcyjna a cześć szczegółowa to już czysta indukcja. Żaden tomista kopalny nic o tym nie wie, bo nie umie analizować logicznej struktury tekstu. Ma do dyspozycji wytrenowane markery somatyczne, czyli wyuczone cielesne reakcje na pewne znaczenia. 3/ „Tomistyczna teoria logiki przedstawia się tak:Przedmiotem logiki są takie byty, jak klasy, negacje itp., które nie istnieją w realnym świecie, lecz w poznaniu. Nie są one jednak bytami psychicznymi, ale przedmiotami, które umysł poznaje, chociaż w swoim istnieniu zależą od umysłu. Zostały one nazwane drugimi intencjami (drugorzędnymi treściami poznania) w przeciwieństwie do pierwszych intencji (treści otrzymanych przez bezpośrednia abstrakcję z rzeczywistości), które są zawarte w rzeczach, w bytach realnych. Drugie intencje są więc konstruktami, ale ich konstrukcja nie jest całkiem dowolna, bo mają fundament w rzeczy” (Bocheński OP ” Logika i ontologia”).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *