Polityka Polska, Nr 6-7/2017: Zapaść cywilizacyjna Niemiec

Na łamy naszego pisma stale wraca problematyka niemiecka. Czynimy to z wielu względów: najważniejszym z nich jest znaczenie, jakie państwo niemieckie odgrywa wEuropie, lecz czynimy to również z powodu istnienia niedostatecznej wiedzy i wielu uproszczonych ocen na temat tego, co dzieje się u naszego zachodniego sąsiada. Postawiliśmy tezę, że to, z czym mamy do czynienia w Niemczech, to postępujący regres cywilizacyjny, który przede wszystkim odbija się negatywnie na samych Niemczech, ale równie silnie oddziałuje na resztę kontynentu, w tym również na Polskę. Problem Niemiec, to jest także nasz problem. W Niemczech żyje dużo Polaków, wzajemne oddziaływanie ludzi, kultur i ideologii jest bardzo silne. Dla nas nie może być obojętne to, jaka jest kondycja moralna narodu niemieckiego, jaki jest stan jego państwa, ku czemu prowadzą zmagania Niemców z własną historią i tożsamością. Nie możemy zamykać na to oczu. W imię naszych najlepiej pojętych interesów i również w imię najlepiej pojętych interesów Niemiec musimy te zagrożenia widzieć, właściwie je oceniać i aktywnie na nie reagować.

Niemcy są dzisiaj niewolnikami własnych dogmatów. Jednym z tych dogmatów jest przekonanie, żegospodarka musi by na stałej ścieżce wzrostu, że rozwój Niemiec zależy od stałego wzrostu PKB i eksportu towarów. Skutki takiego myślenia są takie, że wszystko, co temu służy, jest dobre i pożądane. Jeśli kanclerz stwierdzi, że do utrzymania wysokiego tempa rozwoju i dotychczasowych świadczeń socjalnych jest potrzebnych rocznie milion nowych, sprowadzanych z obcych kontynentów pracowników, to Niemcy będą konsekwentnie tę politykę realizować, posłusznie będą szli w tym kierunku, bez względu na swoje barwy polityczne, gdyż wpojono w nich posłuszeństwo wobec władzy państwowej. Nie ma w Niemczech nikogo, kto zakwestionowałby ten absurdalny i fałszywy model rozwoju, model, który wciąga Niemcy w spiralę upadku cywilizacyjnego. To jest obecnie ich podstawowy problem. Okazuje się, że problem elit to jest nie tylko problem Polski, że jest to także problem niemiecki. Niemcy mają elity, jeśli chodzi o sferę gospodarki, zarządzania, technologii, ale nie mają elit przywódczych tej miary, które by mogły skutecznie zareagować na cywilizacyjne wyzwania, które dziś stoją przed całą Europą i przed samymi Niemcami. Niemcy muszą zdawać sobie z tego sprawę, że nie mogą być „chorym człowiekiem” w Europie, gdy są tak ogromne, że ich upadek może przygnieść inne, mniejsze kraje. Mamy prawo domagać się od Niemiec poważnego traktowania sprawy przyszłości cywilizacyjnej Europy, ponieważ są naszymi sąsiadami i to, co się dzieje w Niemczech bezpośrednio oddziałuje na nas.

W świecie polityki niezwykle rzadko porusza się zagadnienia cywilizacyjne. Komentarze polityczne, wypowiedzi polityków i mężów stanu najczęściej unikają odniesień do fundamentalnych zagadnień dotyczących przyszłości Europy jako wspólnej przestrzeni duchowej. Nie chcemy odwracać się od tych zagadnień, gdyż uważamy, że przyszłość Europy rozstrzygnie się przede wszystkim na tym poziomie, żewszystkie inne problemy, jakkolwiek niezwykle ważne, mają swe źródło w kryzysie duchowym i odcięciu od korzeni, na których Europa wyrosła. Europa Zachodnia zatraca swą tożsamość, pogrąża się w otępiającej poprawności politycznej i destrukcyjnym relatywizmie. Możemy się różnić w ocenie zakresu tych zjawisk, ale nie możemy, jako wspólnota, przechodzić nad nimi do porządku dziennego.

Do często ostatnio dyskutowanej problematyki Trójmorza powraca nasz redakcyjny kolega dr Leszek Sykulski. Jako motto do swoich rozważań przyjął wypowiedź Stanisława Cata-Mackiewicza: „My Polacy nie jesteśmy odpowiedzialni za losy świata, lecz jesteśmy odpowiedzialni za losy własnego państwa. Musimy sobie wyjaśnić, czy Ameryka zamierza serio nas wyswobodzić, chociażby w dalszej przyszłości, czy też potrzebni jesteśmy wyłącznie jako teren antyrosyjskich dywersji…”. „Lipcowa wizyta prezydenta Donalda Trumpa w Warszawie – pisze Autor – i szczyt dwunastu państw, określanych jako Trójmorze, w polityce USA miał cele zarówno polityczne, gospodarcze, jak i geopolityczne. W bieżącej polityce miał dać dobrą podbudowę pod szczyt G20 i wzmocnić pozycję D. Trumpa w rozmowach z kanclerz Merkel i prezydentem Putinem. W sferze geopolityki Trójmorze ma dla Waszyngtonu potrójne znaczenie.

Po pierwsze, stanowi kolejny punkt budowy przez wiodące mocarstwo morskie tzw. kordonu sanitarnego między dwoma mocarstwami lądowymi Eurazji, Niemcami i Rosją, rozdzielając europejską część Rimlandu i Heartland. To tylko kontynuacja znanego już z przeszłości podziału dokonywanego przez dyplomację amerykańską na Europę „starą” i „nową”. Tajemnicą poliszynela jest, że największym zagrożeniem dla dominacji mocarstwa morskiego jest połączenie kontynentalnej masy eurazjatyckiej w sojuszu politycznym (vide: wystąpienie George’a Friedmana: http://bit.ly/2tCeKIK. O „kordonie sanitarnym” od 1:07:20).

Po drugie, inicjatywa Trójmorza stanowi użyteczne narzędzie administracji amerykańskiej do nacisku na same Niemcy i szerzej na Unię Europejską.

Po trzecie, aktywne włączenie się Waszyngtonu w integrację gospodarczo-polityczną obszaru ABC, jest próbą ograniczenia realizacji geostrategicznych interesów Pekinu. W mojej ocenie inicjatywa 12+1 (Trójmorza) jest bezpośrednią konkurencją dla chińskiej formuły 16+1. O tyle korzystną dla Stanów Zjednoczonych, że daje możliwość neutralizacji wpływów chińskich, działa dezintegrująco na osi Berlin-Moskwa, a także w samej UE. O sferze realnych gwarancji bezpieczeństwa nie było nic. Artykuł 5. Traktatu Waszyngtońskiego będzie w razie realnego zagrożenia łatwo zablokowany, choćby przez Grecję, zaś „rotacyjna” brygada amerykańska w razie pełno skalowego konfliktu nie ma większego znaczenia. (…)

W sferze realnej polityki, a zatem funkcji układu interesów i układu sił, moim zdaniem, skutki tej wizyty dla regionu są, lub będą, następujące:

  1. USA rozszerzyły rynek zbytu dla swoich koncernów zbrojeniowych i gazu skroplonego, wzmacniając pozycję swojej gospodarki;
  2. USA wzmocniły swoją pozycję geopolityczną, zapewniając sobie dogodną pozycję do nacisku na UE, do rozbijania współpracy niemiecko-rosyjskiej i rozgrywania ekspansji gospodarczej Chin w Europie;
  3. Polska stała się sworzniem geopolitycznym, najważniejszym krajem frontowym w tej części świata – mówiąc kolokwialnie –  „geopolitycznym piorunochronem”;

Polska nie otrzymała żadnych realnych gwarancji bezpieczeństwa. Polska przyjęła zatem rolę kraju frontowego bez żadnych zabezpieczeń precyzujących art. 5”.

Do tej ważnej problematyki będziemy wracać w kolejnych numerach naszego pisma.

Click to rate this post!
[Total: 2 Average: 5]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *