PRL, „Solidarność” i stan wojenny. Część II

„90. spokojnych dni”

9 lutego1981 r. na VIII Plenum KC partii postanowiono wysunąć na premiera gen. Jaruzelskiego. Dwa dni później, 11 lutego, Sejm powołał go na stanowisko premiera. Następnego dnia premier złożył oświadczenie o przewidywanych kierunkach działania Rządu. Jego wystąpienie miało charakter ugodowy, prosił o zaniechanie akcji strajkowych, o 3 miesiące pracowitych dni – 90 dni spokoju. Trzeba pamiętać, że od 1974 r. rozpoczął się w Polsce kryzys gospodarczy, wzrastało zadłużenie zagraniczne. Mimo to nie wstrzymano inwestycji, które w latach 1977-78 wzrastały. Sytuacja gospodarcza Polski z roku na rok się pogarszała. Zadłużenie Polski w krajach kapitalistycznych doszło w 1980 r. do takiego poziomu, że całość wpływów z eksportu wolnodewizowego nie wystarczała nawet na bieżącą obsługę długów, nie mówiąc już o utracie możliwości spłacenia zadłużenia w jakiejkolwiek perspektywie czasowej. Strajki pogłębiały kryzys.

Solidarność przyjęła wybór Jaruzelskiego na premiera życzliwie. Od 16 marca 1981 r. trwały manewry „Sojuz ‘81”, już następnego dnia, 17 marca, marszałek Kulikow spotkał się z Kanią i gen. Jaruzelskim. 12 marca zarząd wojewódzki rolniczej „Solidarności” w Bydgoszczy ogłosił pogotowie strajkowe. 16 marca w Bydgoszczy do zajętego przez strajkujących budynku przybyli przedstawiciele zjednoczonego (na zjeździe poznańskim 8-9 marca) NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” z przewodniczącym Kułajem na czele. Utworzono Ogólnopolski Komitet Strajkowy. Najważniejsze z żądań dotyczyło uznania przez rząd wiejskiej „Solidarności” za „społeczno-zawodowego reprezentanta rolników indywidualnych” (Jerzy Holzer, Solidarność 1980-1981, Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1984). Trzy dni po rozpoczęcia manewrów „Sojuz ‘81”, 19 marca 1981 r. wystąpiła tzw. prowokacja bydgoska. Milicja interweniowała brutalnie. W rezultacie trzy osoby doznały obrażeń i znalazły się w szpitalu.

W oświadczeniu Krajowej Komisji Porozumiewawczej (KKP) zawarta była interpretacja wydarzeń bydgoskich: „Akcja, jaka miała miejsce 19 marca 1981 r. jest oczywistą prowokacją wymierzoną w rząd premiera Jaruzelskiego” (Jerzy Holzer, Solidarność 1980-1981, Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1984). MKZ w Bydgoszczy ogłosił , aby 20 marca odbył się dwugodzinny strajk protestacyjny. KKP akceptowała decyzję o strajku. Do protestu dołączył region toruński. 22 marca odbyły się rozmowy przedstawicieli rządu z przywódcami Solidarności i doradcami. Nie doszło do uzgodnień, natomiast ustalono, że ponowne spotkanie odbędzie się 25 marca. 23 marca w Bydgoszczy zebrała się KKP. Posiedzenie odbywało się w dużym napięciu. Wałęsa nie krył swego niezadowolenia z błędów popełnionych przez bydgoską „Solidarność”. Mówił, że „akcja rolników z Bydgoszczy była zaskoczeniem dla KKP, na sesję WRN zaproszenie dostało 6 osób, a przyszło dużo więcej, chyba niepotrzebnie” (Jerzy Holzer, Solidarność 1980-1981, Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1984).

Wystąpienie Wałęsy otworzyło najważniejszą część obrad, podczas których rozważono plany dalszego działania. Wielu członków KKP parło do ustalenia bliskiego i nie poprzedzonego krótkim strajkiem ostrzegawczym terminu strajku generalnego. W końcu ustalono, że w razie niepowodzenia rozmów z rządem, 25 marca przeprowadzić czterogodzinny strajk ostrzegawczy 27 marca, a ile nie wpłynie on na zmianę stanowiska rządu, 31 marca rozpocząć okupacyjny strajk generalny. Na spotkaniu z rządem jednak nie doszło do porozumienia. 27 marca odbył się czterogodzinny strajk ostrzegawczy. Wieczorem wznowiono w Warszawie rozmowy między rządem a „Solidarnością”. Rezultat spotkania był niewielki. 29 marca rozpoczęło się plenum KC PZPR. Obrady były burzliwe.

W nocy z 29 na 30 marca Krajowy Komitet Strajkowy uznał, że sytuacja ulega zasadniczej zmianie i pojawia się możliwość szybkiego porozumienia. 30 marca w Warszawie doszło do nieoficjalnych negocjacji. Powołany wcześniej „zespól dobrych usług” Gieysztora, Szaniawskiego i Święcickiego, spotkał się z przedstawicielami rządu i „Solidarności”.

Tego dnia przywódcy „Solidarności” spotkali się też z Prymasem kardynałem Stefanem Wyszyńskim. Według streszczenia zapisu magnetofonowego przedstawionego później na posiedzeniu KKP, prymas „widzi, że sytuacja się komplikuje, nie tylko w wymiarze krajowym”, zadaje sam sobie pytanie, „czy lepiej z narażaniem naszej wolności i życia już dziś osiągnąć postulaty, jak najsłuszniejsze, czy też tylko niektóre, inne – nie rezygnując – odłożyć na później”. Kardynał Wyszyński sądził w szczególności, że należy odłożyć żądania personalne, na razie za najważniejsze uznać żądania instytucjonalne – takie jak gwarancje bezpieczeństwa i dostęp do środków masowego przekazu, zwłaszcza zaś legalizacja rolniczej „Solidarności”. Prymas przestrzegał: „Strajk generalny łatwo zacząć, lecz trudno skończyć” (Jerzy Holzer, Solidarność 1980-1981, Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1984).

Wreszcie strona rządowa i „Solidarność” doszli do porozumienia. Gwiazda ogłosił w telewizji komunikat o zawieszeniu strajku generalnego, który miał się rozpocząć następnego dnia. Cała Polska odetchnęła.

W kwietniu i maju władze poszły na wiele ustępstw, zwłaszcza w skali lokalnej, ale też w skali krajowej. 12 maja 1981 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie zarejestrował NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”. Skończył się ostatecznie wielomiesięczny okres starć i napięcia wokół tej sprawy.

Stasi w Polsce

Radzieckie władze, uwikłane w kłopoty w Afganistanie oraz na trudną do przewidzenia postawę Chin, zrezygnowały w końcu z interwencji w Polsce. Naciskał na nią jeszcze tylko Erich Honecker, I sekretarz KC w NRD. Na pewno nie kierowały nim motywy tzw. socjalistycznego internacjonalizmu. Bądź, co bądź niemieckie wojsko mogło za przyzwoleniem ZSRR wkroczyć na polskie ziemie zachodnie (Janusz Dobrosz, „Zniewalanie Polski”, Wydawnictwo „NORTOM”, Wrocław 2006). O takim scenariuszu wówczas się mówiło. Zagrożenie agresją wojsk NRD i Czechosłowacji trwało aż do wiosny 1982 r.

O zamierzonej interwencji enerdowskiej świadczy dobitnie penetracja Polski przez enerdowskie Stasi już od pierwszych chwil powstania „Solidarności”. Do dziś nie wiadomo, kto spowodował wejście Stasi do Polski. Prawdopodobnie agenci Stasi mieli rozpoznać „Solidarność” i zabezpieczyć pobyt wojsk enerdowskich na terytorium Polski.

Najważniejszą rolę w działalności operacyjnej Stasi w Polsce odgrywał Wydział Główny II Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego (MfS-Hauptabteilung II), czyli kontrwywiad. Do jego zadań należały: koordynacja współpracy z partnerskimi służbami, demaskowanie rezydentur i poszczególnych agentów państw należących do NATO ze szczególnym uwzględnieniem RFN, a także informowanie kierownictwa partyjnego i państwowego NRD o zjawiskach ważnych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwowego. Już 8 września 1980 roku, na mocy porozumienia z władzami polskimi, rozpoczęła działalność Grupa Operacyjna Warszawa (Operationsgruppe Warschau, OGW), której oficerowie zwerbowali setki agentów. Do jej zadań należało: „zapewnienie stałych oficjalnych kontaktów z polskimi organami bezpieczeństwa, koordynacja tajnych działań w przedstawicielstwach NRD w Polsce, łącznie z werbowaniem nowych tajnych współpracowników, rozpoznanie i opracowanie współpracowników tajnych służb w przedstawicielstwach krajów nie socjalistycznych w Polsce oraz stała analiza sytuacji wewnętrznej” (http://marucha.wordpress.com/2013/05/20/gdzie-sa-agenci-wschodnioniemieckiej-stasi-2). Dlaczego IPN nie podejmuje tego wątku? Agenci Stasi przebywający w Polsce mogli realizować niemieckie cele, mogli robić też prowokacje. Jeżeli nie było zagrożenia interwencją obcych wojsk, to skąd wzięli się agenci Stasi w Polsce.

Maciej Giertych w biuletynie „Opoka w Kraju” napisał: „To, że w Polsce poleje się krew, oraz to, że obiecywano NRD za udział w opanowaniu Polski, obszar na zachód od linii Szczecin-Katowice. O ustaleniach między ZSRR a NRD pisały gazety RFN: „Die Bunte” 25 lutego 1982 i „National-Zaitung 2 kwietnia 1982” (Maciej Giertych, „Opoka w Kraju”, nr 72(93) kwiecień 2010). Sytuacja była więc podobna do Powstania Styczniowego, gdzie Bismarck dogadał się z Rosjanami, a w stanie wojennym ZSRR z NRD.

„Jeżeli to nie spłynie krwią…”

Radykałowie z Solidarności parli do konfrontacji z władzą. Bardzo prowokacyjne były wystąpienia niektórych członków Komisji Krajowej Solidarności na posiedzeniu 3 grudnia 1981 r. w Radomiu. Rulewski przedstawiał propozycję cofnięcia mandatu zaufania rządowi Jaruzelskiego. Bujak sądził, że PZPR nie daje gwarancji lojalnego partnerstwa i wykluczał zagwarantowanie jej z góry większości w przyszłym sejmie. Kosmowski wypowiadał się natomiast za powołaniem rządu tymczasowego w momencie konfrontacji. Jaworski spodziewał się, że wojsko i milicja przejdą na stronę Solidarności. Modzelewski zakończył swoje wystąpienie słowami: „Bój to będzie ich ostatni” (Jerzy Holzer, Solidarność 1980-1981, Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1984).

W dniach 25-26 listopada 1981 roku obradowała 181 Konferencji Episkopatu Polski. W wydanym komunikacie napisano: „Kraj nasz znajduje się w obliczu wielu niebezpieczeństw, przemieszczają się nad nim ciemne chmury, grożące bratobójczą walką”. 8 grudnia 1981 prymas Józef Glemp wysłał listy do gen. Wojciecha Jaruzelskiego i Lecha Wałęsy. W liście do Wałęsy Prymas pisał o „narastających złowrogich nastrojach w naszym społeczeństwie, których rozładowanie wielu dopatruje się w konfrontacji”.

Krajowa Komisja Solidarności badała nastroje społeczne. Z książki Jerzego Holzera „Solidarność” można się dowiedzieć, że „podczas obrad Krajowej Komisji Solidarności, która zebrała się w dniach 11-12 grudnia 1981 r., Ludwik Dorn zreferował wyniki ankiety przeprowadzone przez Ośrodek Badań Społecznych przy regionie Mazowsze. Niemal połowa członków  „Solidarności” przeciwna była konfrontacji z władzami. Jedna trzecia skłaniała się ku poważnym ustępstwom. Nie należący do „Solidarności” byli jeszcze bardziej skłonni do podporządkowania się rządowi”. Świadczy to dobitnie, że członkowie KK parli do konfrontacji z władzą, dlatego zlecili te badania. W Polsce miała polać się krew.

Na ten temat jest znacząca i szokująca wypowiedź Jerzego Giedroyca, red. Paryskiej „Kultury”. Krzysztofa Kozłowskiego, wówczas zastępcę redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, stan wojenny zastał we Francji, gdzie odwiedził Jerzego Giedroyca. W rozmowie Giedroyc powiedział zdecydowanie „Jeżeli to nie spłynie krwią to nie pozostanie nic. Chcę Polaków przy broni. Nie można obalać stanu za dwa grosze i dwie krople krwi. To musi więcej kosztować. Jeżeli to krwią nie spłynie to nie pozostanie nic. To wszystko zgnije na parę pokoleń (Onet, „Odtajniono akta o sytuacji w Polsce z 1981 roku. Polska, NATO, Stan wojenny”, dn. 13 grudnia 2011r.). I pomyśleć tylko, ten człowiek był „guru” dla opozycji.

Dopiero po interwencji sowieckiej

system PRL zostałby upodobniony do sowieckiego

Autorzy wspomnianego opracowania o ewentualnym konflikcie zbrojnym piszą, że „Rosjanie mogliby stanąć wobec konieczności nie tylko tej samodzielności, jaką Polska jeszcze ma w ramach „obozu”, lecz dokonania posunięć w rodzaju represji, wysiedleń itp. Jest jednak niewątpliwe, że samodzielność władz polskich (niezależnie od składu personalnego ekipy rządzącej) zostałaby zredukowana niemal do zera, zorganizowana wedle zasad komunizmu wojennego gospodarka polska musiałaby zostać podporządkowana interesom imperium, a cały system polityczny PRL – w maksymalnym stopniu zostałby upodobniony do systemu radzieckiego. Krótko mówiąc, Polska – tak samo jak inne kraje satelickie – jeśli nawet nie formalnie, to faktycznie stałaby się po prostu prowincją imperium”. Według Autorów, była więc jakaś „samodzielność władz polskich”.

Gen. Jaruzelski po raz wtóry przeprasza

Gen. Wojciech Jaruzelski w oświadczeniu przesłanym dnia 11 grudnia 2011 r. Wirtualnej Polsce i Radiu ZET, z okazji przypadającej 13 grudnia 30 rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, jeszcze raz przeprosił za krzywdy, które wyrządziło wprowadzenie stanu wojennego.

„Szanowni Państwo, rodacy. Przed trzydziestoma laty, 13 grudnia, zwróciłem się do Państwa z orędziem, ogłaszając wprowadzenie Stanu Wojennego. Decyzja ta spowodowana była wyższą koniecznością. Gdybym w identycznych okolicznościach miał dziś decydować, uczyniłbym to samo”.

Dalej: „Było w moim długim życiu wiele niezwykle trudnych momentów; ten jednak był szczególnie dramatyczny, poprzedzony miesiącami, tygodniami i dniami piętrzących się gwałtownie zagrożeń wewnętrznych i zewnętrznych oraz udręką codziennego bytu polskich rodzin; społeczeństwa. W powstałej sytuacji Stan Wojenny stał się ocaleniem przed wielowymiarową katastrofą. Jednakże, choć był on mniejszym złem, stanowił wielki wstrząs i przyniósł różne bolesne i dokuczliwe dla społeczeństwa konsekwencje. Mam tego gorzką świadomość. Wszystkich, których spotkała jakaś niesprawiedliwość i krzywda, raz jeszcze przepraszam. Czynię to raz jeszcze” (IAR, RadioZet, WP.PL).

Gen. Jaruzelski jest w podeszłym wieku, kończy 90 lat, i jest poważnie chory. Uważam, że czas już skończyć ataki na generała. Leżącego się nie kopie. Metody takie są obce cywilizacji łacińskiej. Katolicy mają obowiązek mu przebaczyć, tym bardziej, że generał wielokrotnie już przeprosił. W stanie wojennym zginęło kilkadziesiąt osób. Utworzona przez sejm kontraktowy w 1989 r. Sejmowa Komisja Nadzwyczajna do zbadania działalności MSW, stwierdziła, że spośród 122 niewyjaśnionych przypadków zgonów działaczy opozycji aż 88 miało bezpośredni związek z działalnością funkcjonariuszy MSW. Trzeba o tych niewinnych ofiarach pamiętać, ale trzeba też wiedzieć, że J. Piłsudski spowodował wojnę domową, w której zginęło wielokrotnie więcej Polaków, i nikt go jakoś nie nazywa kanalią czy zdrajcą.

Czy nie jest zbrodnią to, że w ostatnich latach system ekonomiczny zmusił ponad 2 mln młodych Polaków do opuszczenia Polski za chlebem? Dlaczego przeciwko temu nikt nie protestuje? Dlaczego nikt nie protestuje przeciwko wychowaniu seksualnemu w szkołach, które ma na celu demoralizuję polskich dzieci? Dużo jest takich i innych pytań.

Walka z Kościołem

Choć Autorzy opracowania „Polska lat osiemdziesiątych. Analiza stanu obecnego i perspektywy rozwoju sytuacji politycznej w Polsce” obiektywnie dokonali przeglądu sytuacji politycznej i gospodarczej w Polsce lat 80. XX w., to żałują, że w stalinowskim okresie nie udało się w pełni wyeliminować wpływów Kościoła. Na ten temat piszą: „Toteż skoro już nie udało się w stalinowskim okresie wyeliminować w pełni w sposób nieodwracalny wpływów Kościoła w społeczeństwie, istniała i istnieje tylko jedna możliwość zlikwidowania owej niewygodnej i skądinąd nienormalnej sytuacji, w której odpowiednio zinterpretowana nauka Kościoła staje się dla wielu ludzi sednem ideologii opozycji politycznej. Możliwość taką oczywiście stanowiłoby dopuszczenie do autentycznego pluralizmu politycznego”.

Dlaczego Autorzy występowali przeciwko Kościołowi? Odpowiadają: „Otóż Kościół Katolicki w Polsce dawał i daje ludziom niezbędną im do życia społecznego alternatywę światopoglądową. Dlatego właśnie, im bardziej był przez komunistów atakowany „na froncie ideologicznym” i niszczony jako instytucja, tym większą zyskiwał popularność, nawet wśród ludzi, którzy w innej sytuacji nie deklarowaliby się bynajmniej jako katolicy, którzy jednak w danych warunkach uznawali jego autorytet, choćby na zasadzie jedynej możliwej opozycji w stosunku do komunizmu”.

Dlatego właśnie, że nie udało się przed 1956 r. i później wyeliminować w pełni i w sposób nieodwracalny wpływów Kościoła, to po 1989 r. kontynuowano walkę z Kościołem ale już w sposób nie otwarty, lecz zakamuflowany, bardzo subtelny. Odpowiednio interpretowano naukę Kościoła i w ten sposób usiłowano wielu katolików ustawić w opozycji do Kościoła. Skutkiem tego było, że kiedy Sejm w 1993 r. wprowadził ustawę antyaborcyjną, to wielu katolików opowiadało się za aborcją. Tak samo było, gdy wprowadzano religię do szkół. Wielu katolików opowiadało się przeciwko wprowadzeniu religii do szkół. Wielu też katolików opowiada się przeciw moralności i wartościom chrześcijańskim. Wreszcie doprowadzono do tego, że wielu katolików w kolejnych wyborach głosowało na partie antychrześcijańskie.

W okresie przed 1956 r. nie został w Polsce zachwiany autorytet Kościoła Katolickiego, ani nie została zniszczona w stopniu wystarczającym z punktu widzenia komunistów – jego struktura jako instytucji. Głównym więc celem komunistów po 1989 r. jest zachwianie autorytetu Kościoła i doprowadzenie do sytuacji, w której kościoły w Polsce będą puste, tak jak w Europie zachodniej. W sposób wyrafinowany uderzano w biskupów, podważano ich autorytet. Ulubionym tematem środków masowego przekazu były domniemane związki homoseksualne czy seksualne wykorzystywanie dzieci przez niektórych biskupów, choć do końca nie udowodniono im winy. Rzucano pomówienia i oszczerstwa na biskupów. Posługiwano się przy tym przykładami z amerykańskiego Kościoła. W 2006 r. zaraz po pielgrzymce Ojca Świętego Benedykta XVI do Polski, rozpętała się wściekła wrzawa na temat lustracji księży. Bardzo ważnym faktem jest to, że atak na księży poprzedziły szeroko propagowane przez środki masowego przekazu książka „Ewangelia Judasza” i film „Kod da Vinci”, które już w zamyśle autorów miały podważyć wiarygodność Kościoła i zasiać wątpliwości w sercach katolików. Albowiem w filmie tym mieszają się idee antykatolickie, gnostyczne i okultystyczne, z prymitywnymi kłamstwami, którym autorzy książki o tym samym tytule przypisują wartość historyczną.

W konsekwencji z roku na rok coraz mniej ludzi chodzi do kościoła. Według wyników liczenia wiernych, w 2010 r. do kościoła w niedzielę chodziło 41 proc. katolików. To niewiele mniej niż w roku poprzednim (41,5 proc). Ale chodzących do kościoła ubywa systematycznie, w ostatnich 20 latach o około 10 proc. – Niestety ta tendencja się utrzymała. Spadek jest widoczny – potwierdził ks. prof. Witold Zdaniewicz, dyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, od 30 lat prowadzącego badania.

Agenci NKWD i KGB żyli wśród nas

PRL nie była rządzona z Moskwy, ale w ośrodkach władzy znajdowali się agenci o polskich nazwiskach, ulokowani jeszcze w latach stalinowskich przez NKWD. Kierowali się rosyjską rewolucyjną zasadą: im gorzej, tym lepiej. Jedną z najbardziej wpływowych osób w PRL był gen. Mirosław Milewski, który był człowiekiem Moskwy i był powiązany wcześniej z NKWD. Istnieje podejrzenie, że posługiwał się fałszywym życiorysem.

Przed drugą wojną światową w miasteczku Lipsk na Suwalszczyźnie mieszkała rodzina Milewskich. Mieli jednego synka Mirosława. Jego matka była nauczycielką. Kiedy do miasteczka wkroczyli Niemcy wymordowali cała rodzinę i spalili ich dom. W 1945 r. na Suwalszczyźnie i w Lipsku pojawiło się NKWD. Ich dowódca twierdził, że tu mieszkał i nazywa się Milewski. Jednak ludzie, którzy znali i pamiętali rodzinę Milewskich twierdzili, że oficer NKWD nie był Mirosławem, synem Milewskich (w audycji PR program I. o gen. Milewskim wypowiadali się ludzie z Lipska w 1991 r.). Jakim więc sposobem dokumenty rodziny Milewskich zamordowanych przez Niemców trafiły do NKWD. Wcześniej były w posiadaniu gestapo. Oficer ten po wojnie pozostał w Polsce i pełnił wiele różnych odpowiedzialnych funkcji państwowych. Założył nawet towarzystwo przyjaciół Lipska. Wybudowaną w miasteczku szkołę nazwano imieniem Milewskiej. Jeden z doradców Czesława Kiszczaka twierdził, że miał w rękach teczkę gen. Mirosława Milewskiego założoną przez NKWD (Witold Bereś i Jerzy Skoczylas, „Generał Kiszczak mówi…”, Polska Oficyna Wydawnicza „BGW”, Warszawa 1991).

Według otrzymanych dokumentów po zamordowanej polskiej rodzinie, Mirosław Milewski twierdził, że urodził się 1 maja 1928 w Lipsku na Suwalszczyźnie. Prawdą natomiast jest fakt, że od lipca 1945 r. był funkcjonariuszem stalinowskiego aparatu bezpieczeństwa. Czy nie jest dziwne to, że miał wówczas 17 lat. Przeszedł wszystkie szczeble kariery. Zaczynał w Urzędzie Bezpieczeństwa w Augustowie, gdzie związany był z obławą augustowską. Od początku lat 60. XX w.  Pracował w Wojewódzkim Urzędzie MSW w Białymstoku. W latach 70. był dyrektorem I Departamentu MSW, wiceministrem i ministrem MSW do 1981 r. Gen. Mirosław Milewski w czasie porwania i zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki był członkiem Biura Politycznego i sekretarzem KC, miał nadzór polityczny nad wojskiem i MSW. Na te stanowiska został powołany w czasie IX zjazdu PZPR w 1981 r. W czasach komunistycznych rząd był marionetką, a rzeczywistą władzę sprawował Komitet Centralny PZPR. Czesław Kiszczak, w tamtym czasie minister MSW, wykonywał polecenia sekretarza KC.

Do dziś nie wiadomo, jaki był udział Milewskiego w pacyfikacji kopalni „Wujek”, która miała miejsce w związku z wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego. 16 grudnia 1981 r. doszło do masakry górników strajkujących (strajk okupacyjny)) przeciw ogłoszeniu stanu wojennego. Podczas pacyfikacji siłami milicji oraz wojska i w wyniku strzałów oddziału ZOMO zginęło 9 górników, a 21 zostało rannych. Mirosław Milewski był wówczas członkiem Biura Politycznego i sekretarzem KC, miał nadzór nad wojskiem i MSW.

Czesław Kiszczak, szef MSW, w maju 1984 roku, a więc na pięć miesięcy przed porwaniem księdza Jerzego Popiełuszki, wyciągnął na wierzch aferę „Żelazo”, tajnej akcji z lat 70. XX w. I Departamentu MSW, którego szefem był wówczas generał Mirosław Milewski. Objęła swym zasięgiem czasowym czterech byłych ministrów spraw wewnętrznych, kilku wiceministrów i kilkudziesięciu kierowniczych funkcjonariuszy MSW. Akcja „Żelazo” prowadzona była w latach 70. XX wieku w Zachodniej Europie. Polegała na przeniknięciu do przestępczych struktur i poprzez przestępczą działalność (napady rabunkowe, kradzieże, a nawet morderstwa – w jednej z takich „akcji” zginął francuski policjant) zdobywanie pieniędzy, złota (stąd kryptonim akcji), dzieł sztuki, a także samochodów.

Milewski od początku miał świadomość, że musi odejść ze wszystkich stanowisk: członka Biura Politycznego, sekretarza KC nadzorującego MSW i stosunki państwo-Kościół. Zagrożeni się poczuli jego bliscy przyjaciele w MSW, w tym płk Pietruszka, który należał do towarzystwa przyjaciół Lipska założonego przez Milewskiego. Prawdopodobnie towarzystwo przyjaciół Lipska był zasłoną dymną, za którą prowadzono całkowicie inną działalność. Kilka dni po porwaniu księdza Jerzego Popiełuszki Milewski został odwołany przez Jaruzelskiego, który wówczas był I sekretarzem PZPR. Czy zamordowanie ks. Jerzego Popiełuszki było prowokacją Milewskiego wymierzoną w gen. Jaruzelskiego? Chodziło wówczas o wyprowadzenie Polaków na ulicę.

Morderca ks. Jerzego Popiełuszki, Grzegorz Piotrowski zeznał, że miał poparcie w aparacie władzy, a konkretnie sekretarza KC PZPR, gen. Milewskiego: „Politycznym inspiratorem porwania – niezależnie od indywidualnego fanatyzmu sprawcy – mógł być wyłącznie towarzysz Mirosław Milewski” […] „Towarzysz premier, podzielając dezaprobatę zebranych dla działalności tow. Milewskiego i nie podając w wątpliwość politycznej, a może i osobistej odpowiedzialności za uprowadzenie, a być może i za morderstwo na osobie ks. Popiełuszki, sprzeciwił się jednocześnie podejmowaniu decyzji personalnych na XVII Plenum KC PZPR, które miało się wkrótce rozpocząć”

(http://pl.wikipedia.org/wiki/Miros%C5%82aw_Milewski_%28genera%C5%82%29).

W 1985 Milewski został usunięty ze wszystkich stanowisk w partii i państwie, a następnie przeniesiony na emeryturę. W 1990 w związku z aferą „Żelazo” został na krótko aresztowany. Zmarł 23 lutego 2008 r. w Warszawie. Ilu jeszcze takich i innych Milewskich żyje wśród nas?

Komunizm jest humanizmem w praktyce

Dlaczego więc wmówiono Polakom, że do 1989 r. w Polsce był komunizm? Odpowiedź jest prosta: dlatego, aby Polacy nie byli świadomi faktu, że zachodzące w Polsce po 1989 r. zmiany społeczne są zgodne z marksistowskimi postulatami. Komunizm więc ma się Polakom kojarzyć wyłącznie z PRL, gdy tym czasem Polska może zostać skomunizowana, czego naród w ogóle nie zauważy i przeciwko czemu nie będzie już protestować.

A. Schaff w książce „Marksizm a jednostka ludzka” o celach komunizmu pisał: „Jeśli komunizm jako cel społeczny jest pomyślany jako humanizm w praktyce, to cel ten wiąże się organicznie z charakterem rewolucji, która do tego celu prowadzi – rewolucji społecznej”. Rewolucja społeczna oznacza zmianę całego systemu społecznego oraz całokształtu wzorców, funkcji i społecznie akceptowanych sposobów zachowania obowiązujących w społeczeństwie.

Dalej pisał: „Komunizm, jako skończony naturalizm = humanizmowi, jako skończony humanizm = naturalizmowi; stanowi on prawdziwe rozwiązanie konfliktu między człowiekiem a przyrodą oraz między człowiekiem a człowiekiem…”.

W filozofii kultury naturalizm to egzystencja, w której podstawowe wartości to przyjemność zmysłowa, życie w zdrowiu i dobrobycie. Stanowią one przeciwieństwo przykrości, choroby i śmierci. Najgorszą sytuacją jest jednak nie śmierć, lecz życie w ciężkiej chorobie i nędzy, będąc zdanym na opiekę innych. Taka hierarchia wartości powoduje, że w naturalizmie zezwala się na eutanazję (śmierć jest lepsza od cierpienia) oraz aborcję, a także wszelkie inne działania poprawiające jakość życia (np. eksperymenty na embrionach). Naturalizm w etyce przejawia się w liberalizmie (http://pl.wikipedia.org/wiki/Naturalizm_%28filozofia%29).

Obecnie właśnie ruch komunistyczny poprzez środki masowego przekazu wprowadza te zasady w życie. Walczy o humanizm w praktyce. Najpierw walczy o przezwyciężenie konserwatywnych postaw ludzkich, a potem o akceptację nowych postaw, jak np. stosunek do aborcji, homoseksualistów, związków homoseksualnych, pornografii, narkotyków, in vitro, eugeniki, wychowania seksualnego w szkołach. Szerzy się nowy styl życia i bycia, ale o tym w następnym cyklu „Powrót do utopii”.

Stanisław Bulza

aw

Click to rate this post!
[Total: 24 Average: 1]
Facebook

7 thoughts on “PRL, „Solidarność” i stan wojenny. Część II”

  1. We współczesnej Polsce komunizm ma się całkiem nieźle – to fakt. Zakamuflowany niczym kameleon, doskonale zniknął w tle. zaaklimatyzował się w nowym (czy nowym ?) środowisku, nieźle z niego żyjąc i po cichu nań wpływając. Pozbył się czerwonej barwy inie używa już swojego imienia. Nadal jednak żeruje i tyje, korzystając z nieświadomosci otoczenia o jego istnieniu. Prominentni działacze tego ruchu – nierozliczeni ze swej przestępczej działalności (politycznej i gospodarczej) oraz cwaniackich, zbrodniczych przekrętów – nadal usiłują znacząco wpływać na naszą polską rzeczywistość. Jako przykład tego – Europa plus (ale nie tylko). Zgadzam się Autorem artykułu, „że czas już skończyć ataki na generała. Leżącego się nie kopie. Metody takie są obce cywilizacji łacińskiej. Katolicy mają obowiązek mu przebaczyć, tym bardziej, że generał wielokrotnie już przeprosił”. Nie zgodzę się jednak z tym ,że należy dać mu spokój. Wprawdzie nie wolno W. Jaruzelskiego oskarżać o wszelkie zło okresu PRL, ale proces przeciwko niemu należy doprowadzić do końca, póki jeszcze żyje (i to nawet dla jego dobra, by mógł się bronić). Przeprosiny i przyjęcie odium na siebie można i trzeba przyjąć, uznać i uwzgłednić, ale wyrok trzeba wydać. Jaruzelski, który hucznie, publicznie obchodzi swoje 90. urodziny, nie powinien sie chować za zaświadczeniami lekarskimi, aby odraczać swój proces w nieskończoność. W razie dalszych takich uników – sąd powinien wydać wyrok zaocznie i zakończyć wreszcie tę sprawę.

  2. Tadek! O jakim Ty mówisz sądzie? W 2008 r. gen. Jaruzelski i inni członkowie WRON stanęli przed sądem za „kierowanie związkiem zbrojnym” mającym na celu obalenie Konstytucji PRL. Śmiechu warte! Gen. Jaruzelski kiedyś powiedział, że osądzi go historia. Zapewne tak będzie. Na temat Generała wciąż ktoś nakręca emocje. Być może, że jakieś służby. Nie mogą mu darować, że w Polsce w 1981 r. nie polała się krew.

  3. Mówię o zwykłym sądzie ludzkim, przed którym toczy się proces Jaruzelskiego. Jeśli miał odwagę wprowadzić stan wojenny aby pokrzyżować plany jakichś służb, dążących do rozlewu polskiej krwi, to niech ma odwagę zerwać zasłonę milczenia o tym. Niech u schyłku swego życia ujawni te plany i siły (służby), które wówczas dążyły do rozlewu krwi i – według Ciebie – nadal dążą. Przecież ma chyba odpowiednią wiedzę i dowody. Temu mogłaby służyć jego obecność na procesie. Jednocześnie mógłby bronić swoją decyzję, a także samego siebie. Mógłby przerwać tę zmowę milczenia i oczyścic się z zarzutów zdrady i hańby.

  4. Tadek! Nie bardzo rozumiem, bo niby z czego Generał miałby się rozliczać. Jest skromny. Uratował Polaków przed przelaniem polskiej krwi, a Polskę przed nowym rozbiorem, i miałby to wszem i wobec głosić. Tadek, zastanów się trochę, o tych sprawach Generał nie może mówić. Według mnie, był ostatnim Wielkim Polakiem. Henryk Pająk napisał książkę i ją sam wydał „Piąty rozbiór Polski”, i on się dokonuje na naszych oczach, a my szukamy dziury w całym. Puknij się w głowę. Dzisiaj poseł PO Gowin nazwał Generała zbrodniarzem, ale nie tylko on. Wypowiadał się krytycznie też Rulewski, sprawca prowokacji bydgoskiej. Polską obecnie rządzą ludzie, którzy w 1981 r. chcieli przelać polską krew za amerykańskie pieniądze. Tutaj trzeba rozważać wszystko z zimna krwią, a nie pod wpływem emocji.

  5. Tadek, a może odwrotnie, to nie Generał był sprawcą zła za wprowadzenie stanu wojennego, a może opozycja. Dzisiaj oskarżają Generała, żeby bronić własnych tyłków. Zamiast oskarżać Generała, powinnyśmy domagać się od ludzi, którzy dziś piastują najwyższe stanowiska w państwie, ale i od liderów partyjnych, którzy w PRL byli w opozycji, by powiedzieli społeczeństwu, za co brali pieniądze z USA.

  6. I o to mi wlaśnie idzie – przeczytaj pierwszą cześć pierwszego komentarza. Co Jaruzelskiego powstrzymuje od mówienia. jeżeli rzeczywiście ocalił POLSKĘ ? Czego się obawia? Jego proces jest jawny, może bezpiecznie mówić – media nie przepuszczą takiej gratki, nie nabiorą wody w usta. Właśnie zeznania Jaruzelskiego przed sądem mogą potwierdzić fakt piątego rozbioru Polski, dziejącego się na naszych oczach – przerwać zmowę milczenia. Wtedy faktycznie stanie się WIELKI.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *