Pro Life or Free Market?

Zbędne jest chyba informowanie moich czytelników, iż wolny rynek oraz obrona życia są jednymi z bazowych postulatów prawicy. Jest to oczywiste. Jednak już mniej oczywiste jest to, który z tych postulatów powinien być priorytetem. Dla części prawicy ważniejszy jest wolny rynek. Mogą oni poświęcić kwestię aborcji, żeby np. sprywatyzować mienie państwowe. Natomiast inni prawicowcy chcieliby widzieć walkę z aborcją na pierwszym planie. Dla pierwszych potencjalnym sojusznikiem prawicy powinien być Murray N. Rathbard, będący libertarianinem i jednocześnie zwolennikiem legalności aborcji (aczkolwiek nie aborcjonistą). Dla drugich zaś tę rolę będą pełnili Roman Giertych i Marek Jurek, którzy łączą prawicowe poglądy na temat aborcji z zamiłowaniem do etatyzmu (jeśli nie socjalizmu). 

Nie ukrywam, że jestem przedstawicielem pierwszej grupy. Marzy mi się (wprawdzie) Polska, w której aborcja jest w pełni zabroniona, lecz na ten moment wolę zająć się walką o kapitalizm. Lewicowy liberał Palikot to dla mnie mniejsze zło niż pobożny socjalista o imieniu Romek.
Dlaczego o tym piszę? Otóż często prawicowcy z drugiej opcji oskarżają takich jak ja o amoralność. Ponoć pieniądze są dla nas ważniejsze niż życie. Czy jest to zarzut słuszny? Z pozoru – tak, lecz naprawdę – nie. 

Otóż wyobraźmy sobie dwa państwa: państwo A i państwo B. Państwo A to wolnorynkowa potęga gospodarcza, którą możemy nazwać krainą mlekiem i miodem płynącą. Tymczasem państwo B zostało doprowadzone (przez socjalizm) do tzw. bidy z nędzą. Jednak państwo B ma bardziej konserwatywne przepisy dotyczące aborcji. Ktoś powie – wolę państwo B, gdyż tam rzadziej zabija się dzieci. I tutaj pojawia się pytanie – Czy aby na pewno rzadziej? 

Jedną z przyczyn (dokonywania) aborcji jest bieda. Kobieta widzi, że nie będzie stanie wyżyć po urodzeniu dziecka, więc woli je usunąć (zabić). Brak biedy w państwie A może więc doprowadzić do małej liczby aborcji. To czysta logika. Zapewne niektórzy z was stwierdzą, że zasiłki lepiej zwalczają biedę, jednak doświadczenie pokazuje, iż programy redystrybucji dóbr najczęściej mijają się z celem. Oczywiście nie postuluję tutaj całkowitej rezygnacji z redystrybucji (co robią libertarianie). 

Czasem chęć dokonania aborcji jest spowodowana jakimiś patologiami społecznymi. Jednak (co potwierdzają psycholodzy i specjaliści od resocjalizacji) w zamożnych państwach patologie zdarzają się rzadziej. Znów więc punkt dla państwa A. 

Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że państwo B, będąc państwem biednym i źle zorganizowanym, nie jest w stanie pokonać podziemia aborcyjnego. Tamtejszy zakaz aborcji zatem to fikcja.
Reasumując, paradoksalnie w państwie A powinno być mniej aborcji. 

Często mówimy, że zwolennicy legalności aborcji mają krew na rękach. To prawda. Jednak na rękach socjalistów tej krwi jest więcej!

Marek Adam Grabowski 

aw

Od Autora: Osobiście, już nie zgadzam się z przesłaniem. Nie usunąłem go jednak, gdyż nie chcę tuszować własnych błędów. Na dzień dzisiejszy  libertyńscy wolnorynkowy są mi równie dalecy jak świętoszkowaci etatyści (np. Jurek czy Giertych). – M.G. 28 . XII. 2013

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Pro Life or Free Market?”

  1. Tekst opiera się na nieporozumieniu. To nie biedne kobiety najczęściej zabijają swoje dzieci, ale te zamożne, które się boją kłopotów i końca kariery w związku z zajściem w ciążę. To zamożność nie sprzyja dzietności, a nie bieda.

  2. Przecież jeśli dla kogoś bieda jest powodem do pozbycia się dziecka, to ma możliwość oddania go do domu dziecka – a skoro ludzie decyduje się na aborcję, to jednak, prócz biedy, powody muszą być też inne. Natomiast zamożne osoby, przyzwyczajone do wygodnego życia, mogą być bardziej skłonne do aborcji właśnie dlatego, by unikać kłopotów i odpowiedzialności. Zarówno sprawy etyczne jak i gospodarcze są ważne.

  3. Przyczyną aborcji jest wygodnictwo i roszczeniowe nastawienie a nie bieda. Wbrew temu co zdaje się sugerować Autor, nie jest prawdą, że w krajach zamożnych jest mniej aborcji (Rosja i Chiny są wyjątkiem). P.S. Giertychowi i Jurkowi można pewnie to i owo zarzucić, ale na pewno nie to, że są wrogami wolnego rynku. Przeciwnie – jak na polskie realia są stosunkowo wolnorynkowo nastawieni, na pewno dużo bardziej niż głowny nurt polskiej polityki. Nie wiem skąd się biorą te krzywdzące stereotypy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *