Pstryczek Aten dla Berlina

W Grecji zwyciężyła Syriza – czyli spełnił się koszmar Berlina i Brukseli. Partia ta, przez media głównego nurtu zwana lewicowo-populistyczną, swą kampanię wyborczą prowadziła przede wszystkim pod hasłami końca z polityką oszczędności i zaciskania pasa, narzucaną Grecji przez Berlin jako warunek uzyskiwania pomocy finansowej z UE. Syriza o włos wprawdzie rozminęła się z absolutną większością w parlamencie, jako koalicjanta jednak najprawdopodobniej wybierze sobie narodowo-konserwatywnych Niezależnych Greków – ugrupowanie o silnym ostrzu antyniemieckim. Na razie eurokraci starają się zachować zimną krew. Zarówno Berlin, jak i politycy unijni deklarują, że oczekują, aż nowy rząd się ukonstytuuje. Pytanie więc brzmi, w jak dużym stopniu ostra retoryka kampanii wyborczej przełoży się na rzeczywistą politykę nowego rządu Grecji. Choć wydaje się oczywiste, że musi ona być łagodniejsza i bardziej „ucywilizowana”, to pewne jest także, że Syriza zwyciężyła tylko dlatego, że wykorzystała autentyczne nastroje społeczne i bunt przeciwko polityce oszczędności poprzednich władz. I raczej nie będzie mogła sobie pozwolić na to, by teraz wyraźnie łagodzić swe stanowisko.

Grecy mają dość. Mimo (a może także z powodu?) 240 miliardów euro z Brukseli (będących większą częścią całego greckiego zadłużenia, wynoszącego niecałe 322 mld), ich kraj cały czas po uszy tkwi w długach, bezrobociu i kryzysie. Lata polityki zaciskania pasa, oszczędności kosztem społeczeństwa i spełniania żądań przede wszystkim Angeli Merkel, która w Grecji stała się ucieleśnieniem unijnego ucisku, nie przyniosły widocznych dla obywatela efektów. Co więcej, spowodowały, że dla przeciętnego Greka życie stało się o wiele trudniejsze i droższe. Czy to faktycznie populizm, jeśli obywatele mają dość drakońskiej polityki oszczędności, z jednej strony narzucanej z zewnątrz, z drugiej forsowanej przez państwo przede wszystkim kosztem zwykłego człowieka? Wyniki wyborów nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że Grecy mają dość dotychczasowej polityki: zwycięstwo Syrizy, której do absolutnej większości zabrakło dwóch mandatów (najprawdopodobniej będzie miała 149 deputowanych w 300-osobowym parlamencie) i trzecie miejsce nacjonalistycznego, antyniemieckiego i antyimigranckiego Złotego Świtu mówią same za siebie.

Powodem do obaw dla Unii nie jest jednak sama Grecja; faktycznie jej wyjście ze strefy euro i powrót do narodowej drachmy jest bardzo mało prawdopodobny. Przywódca Syrizy, Alexis Tsipras deklaruje zresztą, że nie zamierza wyprowadzać Grecji z strefy euro. Chce jedynie uzyskać odpuszczenie przynajmniej części greckich długów. Teoretycznie, gdyby to mu się nie udało, a rząd faktycznie zamierzałby walczyć o finansowe korzyści, Grecja mogłaby zostać zmuszona do powrotu do narodowej waluty. Dla Berlina oznaczałoby to przynajmniej czasową utratę 53 miliardów euro pożyczek, które zapewniły Niemcy. Wydaje się to jednak jedynie teoretyczną możliwością. 

Berlin i Bruksela boją się jednak jeszcze czegoś innego: efektu domina. Polityka „reform” i oszczędności w objętych kryzysem południowych krajach UE forsowana jest przez bogaty rdzeń starej Unii – a konkretnie przez Berlin. Ani w Hiszpanii, ani w Portugalii czy we Włoszech, ani nawet we Francji nie cieszy się ona szeroką akceptacją. Czy zwycięstwo Syrizy w Grecji mogłoby stać się impulsem dla zwiększenia aktywności podobnych ugrupowań czy to lewicowych, czy też radykalnie prawicowych? Wspólnym mianownikiem tych dwóch przeciwstawnych biegunów w obecnej sytuacji jest sprzeciw wobec uprawiania polityki unijnej kosztem społeczeństwa oraz wobec ewidentnego braku państwowej suwerenności na płaszczyźnie polityki gospodarczej, monetarnej i społecznej. Niemiecka antyunijna, patriotyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) przykładowo od dawna powtarza, że polityka reform, oszczędności i kolejnych kredytów jako droga wyjścia z kryzysu nigdy nie była skuteczna. Także francuski Front National w zwycięstwie Syrizy mógłby widzieć potwierdzenie dla swoich haseł i swojego programu powrotu do suwerenności narodowej i ograniczania władzy UE.

Wybory, w których startowały aż 22 partie polityczne, były wyborami przedterminowymi. Niezależnie od poglądów politycznych, większość Greków jest zdania, że gruntownie musi zmienić się sytuacja w kraju, musi zmienić się cała polityka. Grecja potrzebuje nowej rzeczywistości, nowego otwarcia, nowej polityki – mówią zgodnie obywatele. I to bez różnicy, z jakiej warstwy społecznej pochodzą. Niezadowoleni są ludzie młodzi i wykształceni, dla których nie ma pracy. Niezadowoleni są emeryci i renciści, których emerytury i renty drastycznie się obniżają. Niezadowoleni są urzędnicy państwowi, których pensje maleją. Niezadowoleni są przedsiębiorcy, których działalność traci sens wobec rosnących podatków i kosztów. Wielu Greków twierdzi, że ledwo wiąże koniec z końcem. Syriza twierdzi, że jest w stanie te problemy rozwiązać i poprawić sytuację materialną Greków – kolejne miesiące pokażą, czy te hasła to tylko demagogia i populizm, czy faktyczna wizja zmian w kraju.        

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Pstryczek Aten dla Berlina”

  1. Syriza jest populistyczna/demagogiczna, bo obiecuje rzeczy, na które nie ma pieniędzy. Syriza w praktyce może jednak postawić Berlin i innych wierzycieli w ciężkiej sytuacji, bo jeśli wróci do drachmy, to po początkowym szoku prawdopodobnie nastąpi parę lat (kadencja?) inflacyjnego (sztucznego?) wzrostu. To byłby wzór dla innych, który grozi rozwaleniem strefy euro. Z drugiej strony pozostanie w strefie euro połączone z umorzeniem długów może być jednak demoralizujące, bo niby czemu Hiszpania ma spłacać wszystko, skoro Grecy dostaną zwolnienie. Wtedy w Hiszpanii wygra Podemos. Wyjścia dla wierzycieli są więc dwa. Pierwsze to jakieś zawieszenie spłat lub bardzo skomplikowane rozwiązanie, które w Grecji Tsipras odtrąbi jako sukces, a wszędzie indziej będzie przedstawiane jako jego kapitulacja „bo np. musiał się zobowiązać dodatkowo do czegoś tam”. Jeśli zaś nastąpiłby grexit, to pytaniem jest, czy uda się wierzycielom na tyle zgnębić Grecję za jednostronne bankructwo, żeby pozbawić ją nawet inflacyjnego wzrostu, który wynikałby z urealnienia kursu nowej waluty i odstraszyć innych od tej drogi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *