Rada czy burmistrz?

O przyszłości i teraźniejszości samorządu w Polsce dyskutują: Andrzej Szlęzak (b. prezydent Stalowej Woli), Konrad Rękas (b. przewodniczący Sejmiku Województwa Lubelskiego) i Mariusz Fijałkowski (radny m. Łęczna).

Konrad Rękas: Gdyby widzieć PiS tak, jak opisują tę partię jej przeciwnicy, to byłoby to prawie przyzwoite ugrupowanie…

Niestety, pewnie wyjdzie jak z gimnazjami, frankowiczami albo podatkiem od marketów – ale gdyby faktycznie Prawo i Sprawiedliwość zniosło te absurdalne bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów – to by był bardzo pozytywny wpływ najbardziej anty-samorządowego stronnictwa na odbudowę samorządności w Polsce.

Mariusz Fijałkowski: A czym byś, Konradzie te bezpośrednie wybory wójtów zastąpił? Bo chyba nie wyborami pośrednimi przez radę. To niczego nie zmieni jeśli chodzi o oligarchizację dzisiejszych samorządów. Ja się skłaniam bardziej ku zwiększeniu kontroli wójtów przez rady gmin i wprowadzenie realnych narzędzi kontroli wraz z sankcjami w postaci łatwiejszej możliwości odwołania wójtów.

Konrad Rękas: Po pierwsze wybory pośrednie i sam system z roku ’90 były lepsze – bo czyniły właśnie tę kontrolę rady realną. Obecnie choćby cała procedura absolutoryjna jest pozbawiona sensu. Ponadto taka formuła oznaczała, że dany szef egzekutywy automatycznie miał za sobą większość – albo go nie było, podczas gdy obecnie nie mając nawet jednego radnego na początku kadencji – ma ją dopiero po jakimś czasie. Dalej, stary układ władzy opierał się na kolegialności Zarządu Gminy/Miasta, co wbrew pozorom – również w efekcie układów koalicyjnych, zwłaszcza w większych miastach, niekiedy hamowało dworskość i tyranię władzy.

Jasne, że system miał słabości, choć często pozorne. Ciągłe wnioski o odwołanie prezydenta/wójta/burmistrza wywoływały lamenty mediów – ale umówmy się, realnie w niczym nie szkodziły, dając ostatecznie tylko Platformie Obywatelskiej demagogiczną podstawę do zgłoszenia hasła wprowadzenia wyborów bezpośrednich, tworzących i petryfikujących najbardziej korupcyjne i nieudolne układy władzy lokalnej w Polsce (przecież na przykładzie łęczyńskim wiesz to najlepiej).

Co zrobić teraz? Ha, to jest problem, bo faktycznie, bo 15 lat ustawiania sobie rad i całej gospodarki komunalnej, a także umiejętnej autokreacji gminnych władców – nadal mogliby oni wygrywać wybory samym ustawianiem swoich radnych. Stąd pomysły swoistej opcji zerowej – jak np. poza tym mocno kontrowersyjne wprowadzenie dwukadencyjności (które zapewne wyjdzie po polsku, czyli głupio – np. jako anty-sensowne ograniczenie dla radnych czy posłów, a nie dla członków egzekutywy). Może więc metodą byłoby spełnienie skrywanych marzeń PiS, jednokadencyjne zniesienie samorządów w ogóle – a potem rozpoczęcie od początku (oczywiście od de-PiS-iacji)?

Mariusz Fijałkowski: Ciekawa koncepcja. Można by się z nią zgodzić jednak z zastrzeżeniem, że wójtów nie wybierałaby rada, a mieszkańcy. Reszta zarządu mogłaby być wybierana pośrednio.

Konrad Rękas: Pamiętaj też, że taki system będzie zawsze skrzypiał: „Ty mnie, narodzie, wybrałeś, a te siumaki sprzedajne mię odwołują! Pogońta ich!”. Kiedy kto inny wybiera, a kto inny może odwołać – niekoniecznie może to działać sprawnie.

Mariusz Fijałkowski: Opcja zerowa to byłoby ciekawe…

Konrad Rękas: Przed 2001 r. to, co niektóre gminy spotykało – to często rządy jakichś sik-sierotów, wybranych na zasadzie: „bo najgłupszy”. A po zmianie – już do rządzenia tu i ówdzie podorywały się małe Hitlerki.

Mariusz Fijałkowski: Referendum nie sprawdza się kompletnie więc należałoby pomyśleć nad inną opcją. Po za tym od lat mówi się, żeby bez zmiany ustroju samorządu powiatowego wprowadzić bezpośrednie wybory starostów. Podobnie można by zrobić w gminie. Odwołanie przez radę byłoby również możliwe ale np kwalifikowaną większością głosów. Referendum można również zachować, ale złagodzić kryteria. Absolutorium całkowicie do zmiany.

Konrad Rękas: To są pomysły zepsucia kolejnego szczebla (zresztą całkowicie zbędnego w obecnym kształcie), a nie naprawienia wcześniej spieprzonego poziomu gminnego.

Mariusz Fijałkowski: Póki co raczej żadna reforma ustrojowa samorządu terytorialnego nam nie grozi.

Konrad Rękas: Raczej anty-reforma. Po co mają się bić o samorządy, jeśli mogą im po prostu zabrać kompetencje? Czyli zostawią niewładny i niespójny system tak jak jest, tylko odbiorą pieniądze i zmniejszą zakres władzy.

Mariusz Fijałkowski: Nie sądzę. Nawet jak zabiorą – to małą cześć tych kompetencji. Władza i stanowiska są w samorządzie. Żadna partia nie odpuści samorządów. Pozornie może być większe lub mniejsze zainteresowanie ale każdemu zależy.

Konrad Rękas: Wg mojej wiedzy kolejne, duże przesunięcie i władzy, i pieniędzy z urzędów marszałkowskich do wojewódzkich to obecnie poważniej traktowana opcja, niż czekanie 2 lata czy nawet przyspieszanie wyborów.

Andrzej Szlęzak: Wprowadzenie bezpośrednich wyborów wójtów, burmistrzów i prezydentów było jednym z najmądrzejszych posunięć rządów SLD. Wiem co mówię. 12 lat byłem radnym i drugie 12 lat prezydentem. Ma to wady, ale zdecydowanie więcej zalet. Trzeba jednak wprowadzić ograniczenie ilości kadencji. Opowiadam się za rozwiązaniem niemieckim; dwie kadencje po 7 lat. Wiąże się z tym szereg problemów, ale tu brak czasu na ich omówienie.

Konrad Rękas: Ujmę to dyplomatycznie: niektórym taki stan rzeczy pasuje do usposobienia. A w obecnym kształcie funkcje kontrolne rad nie są i nie mogą być wykonywane. Sorry, ale to miał być samorząd, a nie jedynowładztwo.

Andrzej Szlęzak: Nie ma Pan racji. Rada ma dość instrumentów, by kontrolować wójta. Trzeba jednak wiedzieć jak to robić. Z mojego doświadczenia około 90% radnych nie zna prawa samorządowego i do końca kadencji nie uczy się go. Dotyczy to również radnych kolejnych kadencji.Prosty przykład; jak radny ma kontrolować komunalne spółki podległe wójtowi skoro nie ma pojęcia jak czytać i rozumieć bilans spółki? Obawiam się, że chodzi Panu bardziej o podporządkowanie wójta Radzie niż o kontrolowanie jego poczynań. Poza tym w naszej rzeczywistości rady – zwłaszcza w miastach – są wręcz patologicznie upartyjnione i to jest jeden z największych problemów samorządów.

Konrad Rękas: Łatwiej jest więc wrócić do systemu dopasowanego do ludzkich ułomności, niż wierzyć, że ludzie się zmienią i np. zaczną uczyć. Ponadto obawiam się, że przenicowany Pański wniosek sprowadza się do tego, żeby albo Pana zmultiplikować jako burmistrza do pozostałych gmin w Polsce, albo zrobić wyjątek dla Stalowej Woli przywracając stary system.

Nb. zaś choćby na przykładzie swojego następcy widzi Pan przecież o ile szkodliwsze jest wybranie jednego głupiego burmistrza od elekcji choćby i 5 najgłupszych radnych.

Andrzej Szlęzak: Kolejny raz nie ma Pan racji. Ludziom chcącym rządzić trzeba stawiać możliwie wysokie wymagania. Równanie w dół prowadzi do ochlokracji.

Konrad Rękas: Nie znam się na teoriach, chochlach i wzlatywaniu wzwyż. Natomiast wiem jak wygląda praktyka więcej niż w jednym miasteczku.

Andrzej Szlęzak: Wybaczy Pan, ale jedno miasteczko to dużo za mało żeby formułować takie poglądy. A wzwyż zawsze warto wzlatywać, nawet w małym miasteczku, gdzie z chochlami są kłopoty.

Konrad Rękas: Panie Burmistrzu, Pana po prostu bawiło, że rządzi Pan sobie wkurzając niektórych radnych, partie, księży itd. To urocze, ale zasady ogólnopolskiej bym z tego nie czynił…

Mariusz Fijałkowski: Obecnie rady nie mają narzędzi kontrolnych a nawet jeśli już kontrolują to i tak nie ma żadnej sankcji. Organy ścigania zazwyczaj nie reagują a organy nadzoru udają że nie widzą.

Andrzej Szlęzak: Być może ma Pan specyficznie lokalne doświadczenia. Ja mogę powiedzieć, że ingerencje RIO wykraczają poza jej ustawowe kompetencje, a sądy administracyjne orzekają różnie w tych samych sprawach w skali kraju, ale nie ma tak, że preferują organy wykonawcze samorządów. Jeżeli Rada chce i potrafi, to może narzucić wójtowi swój kształt budżetu. Czego trzeba więcej, żeby rządzić?

Konrad Rękas: W sprawie RIO znowuż PiS decyduje się na półśrodki, zamiast w ogóle pozbyć się tej instytucji.

Czego więcej? Np. wojewody z innej partii niż wójt, żeby takich uchwał podejmowanych wbrew egzekutywie nie uchylal (w czym celowi zwłaszcza Pana obecni koledzy z PSL).

Andrzej Szlęzak: Uważam, że RIO akurat jest przydatne. Temperuje upartyjnione, a niekompetentne rady, które przy okazji absolutorium próbują odwoływać wójtów z powodów nawet nie szerzej politycznych, ale tylko partyjnych rozgrywek.

Konrad Rękas: A czemu rady miałyby tego nie czynić, wyborcy też mogą mądrego głupkiem zastąpić, takie ich zbójeckie prawo.

Andrzej Szlęzak: Zawsze jest sąd administracyjny. Polskie sądownictwo mimo różnych niekonsekwencji w orzecznictwie ma dobrą opinię. Skutecznie broni przed nadużyciami RIO i urzędów skarbowych i wojewodów też. Trochę to trwa, ale warto. Sam się o tym kilka razy przekonałem.

Konrad Rękas: Poza tym system i praktyka, także ta RIO-wska czynią wójta nie tylko autorem projektu budżetu i jego wykonawcą, ale wręcz właścicielem na każdym etapie prac. Znam przypadki niewykonywania przez wójtów uchwał rady albo realizowania innych działań budżetowych, niż faktycznie zapisane – i co? I nic, raz, że do absolutorium zawsze można brakujące głosy dokupić, a dwa – jeśli nawet nie, to też co z tego?

Dlatego zamiast SKO – izby samorządowe WSA, w miejsce funkcji kontrolnej RIO – komórka samorządowa w NIK, a funkcje nadzoru budżetowego i finansowego – do wojewodów.

Andrzej Szlęzak: O sądach już mówiłem. Poza tym wójt, który nie wykonuje uchwał rady może zostać usunięty przez premiera.

Konrad Rękas: …o ile premier jest z innej partii.

Andrzej Szlęzak: Wybaczy Pan, ale niech Pan najpierw poczyta ustawę o NIK. Niech się Pan zdecyduje. Wcześniej wskazuje Pan wojewodów chroniących wójtów z tej samej partii, a teraz chce Pan przekazać im kluczową dla funkcjonowania samorządów nadzoru finansowego.

Konrad Rękas: Po pierwsze nie „kluczową”, tylko w wykonaniu RIO przeważnie fikcyjną funkcję. A po drugie – czyste sytuacje czynią przyjaciół. Jak się okazuje jestem mniejszym romantykiem samorządowym od Pana Burmistrza, a zatem wolę niekiedy jasne postawienie sprawy kto, kiedy i dlaczego interweniuje (tzn. w przypadku swojaków nie podejmuje działań) – od obecnej RIO-wskiej inercji.

Oj, dyskusja na poziomie „niech pan najpierw przeczyta” niebezpiecznie wskazuje, że kogoś nerwy biorą i chcąc z rozmówcy zrobić na siłę kretyna – sam nie wypada najlepiej…

Andrzej Szlęzak: Właśnie chodzi o to, żeby dyskusja była na poziomie, zatem najlepiej wiedzieć o czym się mówi. Rzeczywiście tracę trochę cierpliwość. Szuka Pan innych rozwiązań nie zważając, ze te które proponuje mają zdecydowanie więcej wad od tych, które obecnie funkcjonują. Ani przekazanie kompetencji RIO do wojewodów i NIK-u, ani ograniczenie kompetencji wójtów i przekazanie ich radom nie polepszą funkcjonowania samorządów. Nie było nie ma i nie będzie idealnych rozwiązań, bo to nasza niedoskonała demokracja. To truizm. Mam nadzieję, że na tyle rozumie Pan ten mechanizm, że w sprawach wątpliwych wszyscy szukają swojaków. Może nim być kontroler z NIK-u (akurat NIK jest teraz pisowski, o czym sam się niedawno przekonałem), może być i premier. Trzeba szukać sposobów lepszego funkcjonowania tego systemu, ale akurat pańskie propozycje nie zmierzają w tym kierunku.

Konrad Rękas: No ale ja broń Boże na szukanie swojaków nie narzekam, gdzież Pan to wyczytał? Przeciwnie, przecież zawsze powtarzam, że gdyby nie korupcja i układy – to już w ogóle by się w Polsce żyć nie dało!

To Pan, drogi Burmistrzu, roztoczył wizję, wg w której w obecnym systemie rada sobie rządzi np. budżetem nie zważając nadto na wójta. Wprowadziłem wiec jedynie niezbędna korektę do tego obrazu – że liczy się też okoliczność czy dany wójt ma komórkę do wojewody. Bynajmniej nie z krytyką tego zjawiska, tylko z przyjęciem go do wiadomości.

Panu się podobało jak jest – bo był Pan burmistrzem, w dodatku z tych przekornych i niepokornych. Rozumiem Pana. Z zewnątrz i patrząc nie tylko na Stalową Wolę pod Pana rządami stwierdzam, że bezpośrednie wybory i ich następstwa nadmiernie przeniosły ciężar w samorządzie, dając przewagę egzekutywie, często z dużą szkodą dla sprawowania władzy lokalnej. Stąd wskazane byłoby przywrócenie tej naruszonej równowagi.

Andrzej Szlęzak: W polskiej sytuacji kiedy trzeba było i nadal trzeba gonić lepiej rozwiniętych, przewaga władzy wykonawczej jest skuteczniejszym instrumentem. Patrzę na to jako były radny i jako były prezydent. Za dziesięć, czy dwadzieścia lat będzie można wrócić do równoważenia władz w samorządach. Rady to niestety ciała mało kompetentne, powolne w działaniu i skłócone partyjnie. Obecna sytuacja daje szanse tym, którzy wiedzą jak i potrafią szybciej się rozwijać. Owszem, korzystają z niej nieciekawe typy, zwłaszcza w małych gminach. Jednak z dwojga złego lepiej, żeby przynajmniej przez jakiś czas istniejące warunki dawały możliwości przede wszystkim tym samorządowcom, którzy rozwojem swoich gmin dorównują tym, którzy przed nami. Sytuacja z którą Pan się boryka da się rozwiązać istniejącymi środkami prawnymi. Zmiany, które Pan proponuje utrudnią funkcjonowanie samorządom, które chcą i potrafią rozwijać się szybciej.

Konrad Rękas: Pozostanę przy opinii, że jeden idiota burmistrz jest łatwiejszy do wybrania niż cała złożona z głupków większość w radzie; że jednoosobową władzę łatwiej jest przekupić (a ona potem już taniej korumpuje radnych), niż nie ufający sobie nadmiernie organ kolegialny itd. Akurat samorząd (gminny) jest jedynym poziomem na którym elementy demokracji mają sens, nie pozbywalbym się ich więc tak łatwo na rzecz wodzostwa, które albo wyjdzie, albo nie wyjdzie – bo wybory powszechne w skali całej gminy/miasta już większego sensu nie mają.

W ogóle co do zasady, na chwilę zbliżając się do tak miłych Panu teorii o różnych kracjach – to optymalne byłoby ograniczenie wyborów bezpośrednich właśnie do małych wspólnot, w których wybiera się spośród znajomych. Dalej zaś już funkcjonowałyby tylko wybory pośrednie.

Ale dość teorii. W praktyce nijak nie łapię jak jednoosobowe kierownictwo i skorumpowane politycznie, ubezwłasnowolnione rady stymulują szybszy rozwój?

Andrzej Szlęzak: Musiałbym Panu opowiedzieć co i jak robiłem przez dwanaście lat. Na szczęście nie byłem wyjątkiem.

Konrad Rękas: Toteż szczerze gratuluję, jak i obecnie współczuję stalowowolakom. Nadal jednak upieram się, że nie jest Pan owcą Dolly, więc inne gminy by na tym doświadczeniu dużo nie skorzystały.

————————

Czytelnikom należy się kilka słów wyjaśnienia. Powyższa dyskusja, trochę podobnie jak shafferowska „Kolacja na cztery ręce” – w istocie się nie odbyła, a przedstawimy jedynie nieskorygowany zapis ciekawej – naszym zdaniem – wymiany zdań na FB z udziałem praktyków samorządowych. I chociaż materia poruszana przez p.p. Szlęzaka, Rękasa i Fijałkowskiego może wydawać się nieco hermetyczna – to jednak kwestie samorządowe są per saldo na tyle istotne dla codziennego życia Polaków, że zdecydowaliśmy się utrwalić poglądy szanownych rozmówców.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *