Rękas: Idioci, wszędzie idioci…

Szaleństwo, któremu zdaje się ulegać znaczna część kierownictwa politycznego Polski (chyba nawet szczerze…) ma swoją tradycję.

Dobry przykład

Tuż przed II wojną światową nagle oświeceni politycy polscy łapali za rękawy swych zachodnich kolegów tłumacząc im z zapałem, że z tym Hitlerem to chyba coś jest nie halo. I do dziś część naszych rodaków szczerze wierzy, że gdyby nie „heroiczny przykład dany przez Polskę” – to Zachód w życiu by nie wpadł o co chodzi Niemcom. Ba, Polacy naprawdę myślą, że „wojna wybuchła o Polskę!”… Potem było już tylko gorzej. Politycy emigracyjni z równym zapałem opowiadali Brytyjczykom i Amerykanom, że ten Stalin to chyba też jest łobuz. I znowu – uczy się dziś w najlepsze np., że gen. Sikorski zginął bo już już prawie przedstawił przełomowe dowody na fakt łamania w Związku Sowieckim praw człowieka, zaś powstanie warszawskie było wielkim sukcesem, bo otworzyło światu oczy na zbrodniczość komunizmu itp.

Słowem – Polak jest jak dziecko, wpadnie na coś, co wszyscy poza nim już od dawna doskonale wiedzą i nie bacząc na swoją żałosność – po prostu musi dzielić się tą świeżo nabytą wiedzą z całym wszechświatem…

Ale nie w narzekaniu na tradycyjnie niski poziom polskiego przywództwa rzecz. Otóż można się obawiać, że mając takie wzorce – ktoś wpadnie (albo co gorsza – już wpadł…) na pomysł, że na pewno światu potrzeba kolejnego polskiego heroicznego przykładu i dowodu. Że koniecznie trzeba złożyć Polskę w ofierze by Zachód otworzył oczy i dostrzegł wreszcie zbrodniczość Putina! Na polskie szczęście jednak Putin to ani nie Hitler, ani nie Stalin – bo już by było po nas z takim podejściem. Póki co tylko się po raz kolejny ośmieszamy…

Pozycja „na rożen”

Pozostałe argumenty jak i motywacje używane w polityce (?) zagranicznej III RP nie są zresztą mądrzejsze. „Odwieczne zagrożenie rosyjskie”, przed którym jakoby broni nas heroicznie Ukraina – już się trochę przejadło. Tytani intelektu obozu pro-rządowego ukuli więc nowe uzasadnienie dla jednostronnego żyrowania wszelkich działań i zaniechać Kijowa. Otóż III RP musi bezwzględnie i bezwarunkowo zawsze popierać Ukrainę bo – uwaga! – w przeciwnym razie ta „zrezygnuje z polskiego pośrednictwa i zwróci się bezpośrednio do Berlina”.

Yhm. Czyli co, obrazi się i już nie będzie chciała brać od nas tych miliardów „bezzwrotnych pożyczek”? – można by zapytać. Ciekawiej jednak, że nijak się nie idzie dopytać na czym niby obecnie to „polskie pośrednictwo” polega – czy przypadkiem Warszawa nie została wyeliminowana ze wszystkich poważnych rozmów na tematy ukraińskie, czy to w Mińsku, cz w formacie normandzkim?

A już zupełnie nawiasem mówiąc (przecież nawet nie pamiętając co pisał Dmowski, nie słuchając co obecnie powtarza choćby JKM i w zasadzie wszyscy zachowujący zdrowy rozsądek wobec sytuacji na Wschodzie) czy tak trudno zrozumieć, że każda Ukraina, byle zwrócona na Zachód – szukać będzie bezpośredniego dojścia do rzeczywistych ośrodków władczych: Berlina, Brukseli i Waszyngtonu, nie przejmując się uroszczeniami małej i słabej nadwiślańskiej kolonii tamtych stolic?

Przecież tu absurd goni absurd – jesteśmy dla Waszyngtonu wasalem 2 kategorii (za pośrednictwem lepiej umocowanego Berlina), ale zamiast to zrozumieć i odpuścić, szukając lepiej zabezpieczającej polskie interesy alternatywy – wciąż sądzimy, że gorliwość awansuje nas w hierarchii Białego Domu np. z błazna na chociaż lokaja… Z kolei do Kijowa pchamy się z naszym „pośrednictwem”, „opieką” i przyjaźnią, chociaż nic z tego nie jest nad Dnieprem potrzebne i mile widziane, a wystarczają nasze miliardy i wpuszczanie na teren UE kolejnych rzesz ukraińskich pracowników. W języku pornografii takie obustronne wystawianie się nazywa się potocznie „pozycją na rożen” i jest wyjątkowo żenujące, że rządzący wystawiają nie siebie przecież, tylko Polskę na taką hańbę – i niewygody…. Już nawet nie o to chodzi, że jest to jednostronny koszt ponoszony przez nasz kraj. To także zbiór działań wyraźnie pogarszających wzajemne relacje już nie tylko między państwami, ale między narodami polskim i ukraińskim.

Chachołska pogarda

To bowiem oczywiście tylko uogólnienie, siłą rzeczy powierzchowne, ale… Wielu Polaków podróżujących na Wschód czy stykających się z Ukraińcami w Polsce (co jest coraz łatwiejsze…) zastanawia często, niestety okazywana nieskrywana pogarda, jaką wielu z naszych słowiańskich pobratymców wydaje się darzyć Polskę i polskość. Jednych oburza to ze względu na jednostronną miłość, jaką darzą Ukrainę. Innym uraża to polskie poczucie wyższości. Tymczasem zjawisko jest stosunkowo łatwo wytłumaczalne.

Wielu Ukraińców (trochę właśnie po słowiańsku, trochę z doświadczenia historycznego, trochę w myśl dominującej obecnie ideologii państwowej) zachowuje pokorę i posłuszeństwo wobec SILNYCH, zarówno w relacjach wewnętrznych, jak i międzynarodowych. Może więc słuchać się i płaszczyć przed znienawidzonym poza tym „Kacapem” bo potęga Moskwy budziła i wciąż budzi grozę nad Dnieprem. PANEM może być bez problemu Niemiec, za którym dziś przemawia gospodarka, a niegdyś czołg i karabin. Tymczasem Polak już się na Ukrainie z siłą nie kojarzy. Co to za Pan miałby być, skoro jego pradziadka przed własnym dworem wieszano, babce rozcięto brzuch siekierą – a on nic, jeszcze się przymila i pieniądze wpycha, byle go kochać?

Gwałtownie budowane, ale sięgające do głębokich pokładów szowinizmu narodowe poczucie dumy ukraińskiej każe wobec nietrafionych polskich gestów zachowywać nie tylko pogardę, ale także wstyd i wściekłość. Nacjonalista ukraiński jest zły na własną nację, że tak długo mogła zachowywać podległość wobec istot tak słabych i miękkich, jakimi okazują się Polacy. Tym bardziej więc chce zatrzeć tamtą hańbę, na razie swoje odczucia coraz jawniej demonstrując. A co jeszcze mogliby Ukraińcy uczynić, by pokazać swój prawdziwy stosunek do Polaków – nawet najnaiwniejszy z naszych rodaków nie chciałby na pewno na własnej skórze sprawdzać.

Fatalna jednostronność

I z całym tym bagażem szaleństwa i głupoty prezydent III RP, Andrej Duda udał się na wycieczkę last minute do Kijowa (biorąc pod uwagę przewidywaną dalszą trwałość tego państwa). Oczywiście, władze ukraińskie nie oszczędziły mu upokorzeń nie mniejszych, niż poprzednikowi, nawet na chwilę nie przerywając neo-banderowskiego kursu. Potem we wspólnych i indywidualnych deklaracjach i oświadczeniach padło dużo słów nic nieznaczących i niestety co najmniej równie dużo tych potencjalnie niebezpiecznych. O ile z pewnością głowa państwa polskiego mogła wypaść jeszcze gorzej i bardziej upokorzyć się przed gospodarzami, o tyle też prezydent nie powiedział nic z tego, na co liczyli jego co naiwniejsi a przyzwoici zwolennicy, spodziewający się wygarnięcia Ukraińcom historycznej, geopolitycznej i gospodarczej kawy na ławę. Generalnie – z tego wszystkiego co wygadywał i podpisywał w Kijowie prezydent Duda, wyciągnąć by się więc dało może chociaż jedno. Skoro tak zdecydowanie popiera on i stoi na gruncie układu stowarzyszeniowego UE – Ukraina, to niech razem z resztą polskich władz będzie konsekwentny i uzna konieczność przywrócenia polskiej własności na Kresach, egzekwowalnej – jeśli trzeba – na drodze administracyjnej i sądowej. Tylko takie postawienie sprawy zmniejszy fatalną jednostronność deklaracji prezydentów Polski i Ukrainy.

To jednak tylko marzenie i postulat, który przecież spełniony nie będzie. Władze III RP wolą stać na gruncie „dawania przykładu Europie” i heroicznego stawiania oporu Rosji – nawet tam, gdzie ona wcale nie naciska. I chwała Bogu, że tego nie czyni. Bo kiedy prezydent Putin zwołał ćwiczenia swoich wojsk, premier Szydło zwołała… Macierewicza. I na tym m.in. polega różnica w potencjałach militarnych naszych krajów, których obyśmy nigdy nie musieli porównywać.

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

1 thoughts on “Rękas: Idioci, wszędzie idioci…”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *