Rewolucja i Tradycja

Osoby z zewnątrz, zwłaszcza ci „przeciętni” i „normalni” zapewne uznaliby zachodzące ostatnio procesy osmozy skrajnych opcji politycznych za śmieszne. Oto grupka ludzi pozbawiona większego znaczenia wywodząca się z różnych, marginalnych środowisk zarówno lewicy i prawicy zaczyna ze sobą rozprawiać o ambitnych planach i projektach przyszłości.

Jednak, wychowany w liberalnej degeneracji, przeciętny i normalny człowiek nie jest w stanie dostrzec głębszego, metafizycznego sensu takiego spotkania. Nie jest w stanie dostrzec istoty zdarzenia, które w starciu idei może wykuć nową, niespotykaną wcześniej w polskiej, a może i nawet światowej scenie ideo-politycznej, jakość.

Dialog ten powinien mieć oczywiście określony cel. Powinniśmy się spotykać nie po to by toczyć uczone rozprawy o polityce, religii i ideach, choć te oczywiście pozostaną w centrum

naszego wspólnego zainteresowania. Przede wszystkim czas rozpocząć żmudny i długotrwały proces wykuwania nowej, rewolucyjnej elity mającej w przyszłości zastąpić skompromitowane siły dzisiejszego porządku.

„Normalnym” może się wydać paradoksalne że wywodzimy się z dwóch skrajnych środowisk politycznych. Rozmawiając jak bracia i siostry łamiemy schemat utrwalony w głowie liberalnego mieszczucha. Dla mnie nie jest to nic dziwnego. Wszyscy swoją drogę ideową zaczynaliśmy w poczuciu że z współczesnym światem jest coś nie tak. Że zarówno struktura jego funkcjonowania, jak i wartości na którym jest on oparty, tak przecież różne od oficjalnej samousprawiedliwiającej go propagandy, nie tworzą rzeczywistości w której warto żyć. Doświadczyliśmy czegoś, co zawsze jest pierwszym zarzewiem buntu – alienacji. Żyjąc w obcym dla siebie świecie, wyrzuceni poza nawias rzeczywistości rozpoczęliśmy poszukiwania nowego, lepszego świata, tego któremu warto poświęcić życie. I znaleźliśmy. Przed nami byli inni o podobnych dylematach. Choć nie udało im się zatrzymać postępującej degeneracji nowoczesności zostawili po sobie idee i to one posłużyły nam jako pierwsza broń w walce przeciwko narastającej w nas alienacji. Wreszcie nie byliśmy sami – znaleźliśmy innych, myślących podobnie do nas. Niektórych z nas przekonał baron Julius Evola, innych przewodniczący Mao Tse-tung. Niektórzy poświęcili się religii, tam szukając sensu, inni studiom nad materializmem dialektycznym, w ateizmie i racjonalizmie widząc drogę do zrozumienia procesów rządzących rzeczywistością.

Wszystkich nas łączy jedno – szczera nienawiść do liberalizmu, świata mieszczańskiego, burżuazji i kapitalizmu. Jednak wraz z naszą samoświadomością  rosło w nas poczucie że stare idee nie wystarczają. W obliczu nowej alienacji, tym razem od idei które pozwoliły przetrwać nam naszą pierwszą konfrontację z degeneracją liberalnej rzeczywistości, rozpoczęliśmy poszukiwania które doprowadziły nas właśnie do tego zgromadzenia.

Jestem głęboko przekonany, że wyjaśnieniem tego potencjalnego sojuszu ekstremów jest fakt, że reprezentowane przez nas idee, mimo różnic i retoryki, mają wspólne, ponadludzkie źródło. Szczerze wierzę w to, że tak jak życie jest jedynie wyrazem działalności Absolutu w świecie materialnym, tak idee które pojawiają się w umysłach istot żywych są jedynie niedoskonałym odbiciem Idei Absolutnej, a idee polityczne, mimo tak różnej historii i tak różnych wartości – są próbą realizowania przez niedoskonałego człowieka, doskonałego planu Istoty Najwyższej.

Niezależnie od tego jakie poglądy prezentuje dana osoba – są one jedynie odbiciem Absolutu, zniekształconym poglądem na świat. Życie jest niesamowitym i nie do końca zbadanym zjawiskiem, które, jeśli zastanowimy się nad nim bliżej, nie powinno mieć prawa istnieć. Istoty żywe mają w sobie niesamowitą zdolność – to one kształtują rzeczywistość. Świat materialny nie mógłby istnieć bez życia – to my patrząc, czując, smakując, dotykając, słysząc – nadajemy mu formę. Wystarczyłaby jedynie mała zmiana w naszych zmysłach – i świat materialny wyglądałby zupełnie inaczej. I wygląda. Niezliczone gatunki roślin i zwierząt żyją obok siebie, ale w zupełnie innych światach, nigdy nie poznając rzeczywistości – bo tą zna tylko Absolutny Obserwator.

To samo dotyczy idei. Wszystkie z nich zawierają cząstkę Absolutu, zniekształconą, bardziej czy mniej, przez fałszywe wyobrażenia. Jest to baza na której możemy zacząć budować nowy ruch, nową rzeczywistość, rzeczywistość której podstawą nie będzie abstrakcyjne szczęście jednostek, fałszywy egalitaryzm komunizmu, czy pompatyczna statolatria faszyzmu. Będzie nim dążenie wspólnot ludzkich do życia zgodnie i w jedności z Najwyższą Ideą. Bo jedynie poświęcenie się wyższej sprawie, niezależnie czy nazwiemy ją Tradycją, Wartościami,

Bogiem, czy Absolutem może wybawić nas z chaosu liberalizmu i burżuazyjnej degeneracji rzeczywistości.

Przyszli rewolucjoniści występujący przeciwko nowoczesnej rzeczywistości powinni mieć to na uwadze i za swoją ideę przyjąć Tradycję – rozumianą nie jako skostniała przeszłość, ale żywa teraźniejszość, jako manifestację Absolutu w świecie materialnym. Tradycję nie wyłożoną w uczonych księgach – ale ciągle udoskonalaną i uaktualnianą, wraz z nowymi odkryciami dokonanymi dzięki oczyszczaniu starych idei i twórczej syntezie nowych.

My sami powinniśmy stać się zalążkiem Nowego Porządku, będącego nie restauracją Ancien Régime’u, który upadł pod wpływem własnej degeneracji i mimo życzeniowego myślenia reakcjonistów nie był królestwem bożym na ziemi. Nie mającego nic wspólnego ani z rewolucją liberalną i postępującej za nią rewolucji bolszewickiej, którą w twórczy sposób zastopowała rewolucja stalinowska i maoistowska. Nie mającego nic wspólnego z kontrrewolucją do tychże. Na próżno grzebać w zgniłych korzeniach modernizmu mając nadzieję, że natrafi się na czystą podstawę. Jedyne wyjście to wykarczować wszystko i zasadzić nowe plony.

Przeciwko nowoczesnemu światu należy wytoczyć działa rewolucji, tak jak on wytoczył je przeciwko Ancien Régime’owi. Prawdziwej rewolucji, nie będącej jedynie polityczna korektą liberalizmu, ale rewolucją w dosłownym rozumieniu tego słowa, Rewolucją Kulturalną. Choć to nie my rozpoczęliśmy epokę rewolucji, to my musimy ją wygrać!

Jak miałaby ona wyglądać? Jesteśmy Dawidem który idzie na spotkanie z Goliatem. Liberalnym mieszczuchom wydawałoby się zabawne że w ogóle zadajemy to pytanie. I, mając na uwadze ich ograniczone pojmowanie świata, wydaje się że mają rację. Rewolucja rozumiana jako barykady i masowe wystąpienia na ulicach w realiach Europy XXI wieku jest śmieszna. Ale to tylko jeden ze sposobów rewolucji i to wbrew propagandzie różnych środowisk wcale nie najpopularniejszy. Rewolucja to re-ewolucja, przygotowanie gruntu do nowej ewolucji. Jest to cel, a środki do niego są dowolne. Nie trzeba wchodzić w stare schematy, zwłaszcza że wypracowane zostały w epoce dawno minionej. Nie znaczy to, że nie można się do niej przygotować. Nasza Rewolucja będzie Rewolucją Kulturalną – w pierwszej mierze odbywającą się głównie w naszych sercach i umysłach, dopiero w drugiej kolejności na planie politycznym.

Uczmy się od wrogów. Wzorem wolnomularstwa, które odegrało sporą rolę w przygotowaniu Rewolucji Francuskiej, trzeba przygotować się na pracę trwającą lata. Wielką pracę dziejów. Może zdarzyć się tak, że nasze cele zostaną zrealizowane przez nas i skorzystamy kiedyś z owoców naszej pracy. Powinniśmy jednak przygotować się też na to, że zadania które sobie postawimy zrealizuje nowe pokolenie, którego będziemy nauczycielami.

By odpowiednio przygotować się do tej Wielkiej Pracy, należy wystrzegać się formy demoliberalnej partii politycznej, lecz raczej przyjąć formę tradycyjną. Kiedy spojrzymy na historię – czy to w wypadku wspomnianych już masonów, lub komunistów czy faszystów, największe sukcesy osiągały te grupy które ustanowiły ścisłą hierarchiczną, a zarazem organiczną strukturę działania. Potrzebny jest wódz, lider. Jednak nikt nigdy nie sprawuje władzy sam. Przywódca ma za zadanie tak ustanowić strukturę władzy, by nie musiała być ona narzucana, lecz przeciwnie, wypływała z samego poczucia obowiązku, którego przykład winien iść z samej góry. Tak podzielić obowiązki, by rewolucyjna organizacja działała jak zdrowy i silny organizm. Przed przyszłymi rewolucjonistami Tradycji stoi tytaniczna praca, którą będą musieli wykonać samodzielnie.

Przyjmując formę rewolucyjnego, tradycjonalistycznego zakonu, czy tajnego stowarzyszenie taka organizacja przede wszystkim musi pełnić funkcję organizacji wychowawczej, pomagającej ludziom godnym tego zaszczytu odkryć swój prawdziwy potencjał i wykorzystać go w służbie Tradycji.

Ludzie żyjący w dzisiejszych czasach, pozbawieni są wzorców i przykładów dających im podstawę do własnego rozwoju. Nie dostarcza im tego na pewno rodzina, która w społeczeństwie burżuazyjnym spełnia fasadową rolę i będąc cieniem samej siebie ogranicza swoje funkcje do bycia podmiotem ekonomicznym, potrzebnym kapitalizmowi. Nie dostarcza im tego system edukacji mający na celu wychowanie społecznego zombie, posłusznego pracownika i konsumenta. Nie dostarczają im tego na pewno burżuazyjne pseudoautorytety posyłające do otumanionych mas sztuczne uśmiechy za pośrednictwem ekranów telewizora. Nie dostarczają im tego nawet tradycyjne, wydawałoby się, instytucje, takie jak kościoły, które trwają siłą wieków, ale przegrywając w konfrontacji z liberalnymi pseudowartościami muszą zadowolić się bezmyślnym stadem wiernych prowadzonych przez coraz bardziej zliberalizowanych, dbających o swoje interesy materialne „pasterzy”.

W takiej sytuacji rewolucjonistom nie pozostaje nic innego tylko wypełnić lukę. Stoi przed nami wielkie zadanie – opracować system dzięki któremu będziemy mogli przywrócić wartościowe osoby idei Tradycji. Przekształcić tchórzliwego, egoistycznego i bezmyślnego człowieka nowoczesnego w dumnego herosa godnego opisania w najlepszych mitach. Stworzyć Nowego Człowieka, o którym marzyli zarówno Ernst Junger jak i Józef Stalin, Che Guevara czy Julius Evola.

Obok nas jest wielu ludzi przeżywających podobne dramaty co my na początku swojego rozwoju. Ludzi którzy nie odnajdują się w skrajnie zatomizowanym, pozbawionym sensu liberalnym społeczeństwie. Ludzi którzy poszukują drogi prowadzącej do czegoś lepszego, większego niż oni sami.

Naszym zadaniem jest odnaleźć tych ludzi i pomóc im wejść na ścieżkę prowadzącą ku Tradycji i rewolucji. Niezależnie od tego, czy te anomalie systemu liberalnego są jeszcze poszukujący, czy, tak jak dawniej my, odnalazły siebie w jednej z antyliberalnych, choć martwych ideologii, powinniśmy podać im rękę i dać własnym zachowaniem przykład jak postępować, by do końca zerwać kajdany liberalnego niewolnictwa.

Nie zawsze będzie to proste. Na pewno napotkamy też ludzi którzy w poszukiwaniach zatrzymali się przy określonej idei i desperacko trzymają się jej, licząc że wrócą wielkie czasy komunizmu, faszyzmu, „prawdziwego liberalizmu”, czy Ancien Régime’u. Dogmatyzm i sekciarstwo to ich sposób na zachowanie resztki normalności w nienormalnym świecie. Tacy ludzie nie będą dobrym materiałem na członków tradycjonalistycznej wspólnoty. Jednak należy, zwłaszcza o tych wyróżniających się cechami charakteru, pamiętać i gdy odejdą od swoich dogmatów kolejny raz wskazać im ścieżkę.

Wśród ludzi którzy poszukują drogi odnajdziemy na pewno również takich, którym brak będzie odpowiedniej odwagi i szlachetności by nią podążać. Wystarczy im z reguły wiedza o alternatywie by dzięki temu łudzić się, że różnią się od innych produktów społeczeństwa liberalnego. Tacy ludzie nie nadają się do współpracy. Tylko czynami można poświadczyć gotowość do poświęceń w służbie Wartościom. Sama wiedza o istnieniu drogi nie wystarczy – trzeba jeszcze zacząć nią podążać.

Nikt nie działa w próżni. Jeśli rewolucjoniści chcą coś znaczyć, jeśli nie chcą wzorem radykalnej lewicy i prawicy skupionych w kanapach politycznych tracić czasu na spieranie się ze sobą o doktrynalną czystość, w moim przekonaniu nie mają innego wyjścia niż postawić na międzyorganizacyjny dialog wolny od dogmatów i personalnych sporów

Choć na pewno w większości partii i organizacji politycznych są osoby wartościowe i szlachetne, to są one otoczone przez liberalną zgniliznę, w aktywny sposób ograniczającą ich swobodę ruchu. Trzeba dotrzeć do tych ludzi i nawiązać z nimi kontakt, niezależnie od tego jaki jest symbol na ich fladze.

Jest to zadanie wyjątkowo trudne, wchodząc do bagna można się nie tylko ubrudzić, ale i utopić. Dlatego wszyscy rewolucjoniści powinni cechować się wyjątkowo wysokim standardem moralnym i ideologicznym, stawiając sprawę Tradycji i Rewolucji ponad osobiste korzyści. Tylko ludzie prawdziwie heroiczni poradzą sobie w przeprawie przez liberalne bagno.

Tradycja to nie zmurszałe zabobony i zwyczaje – to idea, która musi płonąć żywym ogniem. W życiu nie ma miejsca na dogmaty oraz rewizje.

Tak jak świat duchowy człowieka oddziałuje na świat materialny, tak i świat materialny oddziałuje na świat duchowy. Żyjąc w świecie nowoczesnym jesteśmy nieustannie narażeni na pokusy liberalnej degeneracji. Nic w tym dziwnego – każdy z nas jest codziennie bombardowany propagandowym przekazem mającym złamać naszego ducha. Dlatego życie codzienne nas wszystkich powinno stać się teatrem świętej wojny – wojny w której nie zawsze będziemy wygrywać bitwy, ale którą powinniśmy wygrać – dla dobra nas samych i dla dobra ludzkości. Wspólnota powinna stanowić oparcie i pomoc – ale tą walkę można stoczyć tylko osobiście.

Tradycjonalistyczna wspólnota ma być wspólnotą bohaterów. Słowo bohater w społeczeństwie liberalnym zdewaluowało się. W powszechnym obiegu praktycznie nie występuje, z rzadka jedynie wskakując na pierwsze strony gazet w wyjątkowych, jednostkowych sytuacjach, a i te szybko ustępują miejsca kolejnym newsom mającym rozpraszać uwagę zdegenerowanego mieszczucha od nędzy jego egzystencji.

Dzisiaj bohaterowie to rzadkość. Jednak dawniej ludzie żyli w czasach kiedy archetyp bohatera był żywy i namacalny. Zostać bohaterem, wojownikiem – było to marzenie każdego chłopca wychowującego się w czasach gdy mity i legendy były żywym przekazem wzorów i idei. Dzisiaj takie marzenia wywołują jedynie ironiczne uśmiechy.

Tradycjonalistyczna wspólnota idąc pod prąd trendom mających zniszczyć duchowość współczesnego człowieka śmiało powinna głosić, że w sytuacji otoczenia przez liberalną bylejakość, kult pieniądza i pochwałę cynizmu – droga wojownika to jedyna droga którą człowiek wartościowy może wybrać.

Heroizm, droga wojownika charakteryzuje się honorem i wiernością, bezpośrednimi jasnymi, lojalnymi relacjami międzyludzkimi i gotowością do poświęceń. Z tymi cechami nikt się nie rodzi – muszą one zostać wykute w walce, ochrzczone duchem wspólnoty i przypieczętowane ciężką pracą. Tylko dzięki niej można wypracować prawdziwego ducha wspólnoty i zaczątek organizacji do której powinna aspirować nowa heroiczna Europa. Prawdziwy, ascetyczny i kierujący się w swoim życiu Wyższymi Wartościami bohater to archetyp do którego każdy z nas powinien aspirować. Hierarchiczne, organiczne społeczeństwo wojowników, gdzie każdy

ma swoje miejsce, w którym każdy ma określone obowiązki i gdzie tyrania nakazów zastąpiona jest oddziaływaniem autorytetu – to wizja przyszłości o którą warto walczyć.

Niezależnie od tego, że sami powinniśmy starać się jak najlepiej, wbrew pokusom nowoczesnego świata, realizować wizję człowieka Tradycji – powinniśmy także pomagać innym stać się jego ucieleśnieniem. Nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien wymagać od nędznego tworu liberalizmu, tchórzliwego mieszczucha realizacji ciężkich i żmudnych celów które sobie stawiamy. Jednak nawet w najbardziej zdegenerowanym przedstawicielu modernizmu tkwi dziedzictwo Leonidasa i Rolanda. Naszym zadaniem jest zerwanie łańcuchów liberalizmu i stworzenie Nowego Człowieka.

W walce o budowę Nowego Porządku Świata wiele razy zwątpimy, wiele razy poczujemy, że to nie ma sensu. Powiedzieć, że nie jest to łatwe zadanie to oczywiście truizm. Jednak jeśli chcemy się wyróżniać z kolorowego tłumu bezbarwnych mieszczuchów, to wizja trudów i ciężkiej pracy nie powinna nas przerażać. Wręcz przeciwnie. Nigdy nic wartościowego nie powstało bez walki. Każdy z nas ma wybór. Albo dać się wciągnąć nowoczesnemu światu – albo zacząć żyć.

Grzegorz Weber

/zam. R.L./

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Rewolucja i Tradycja”

  1. „…Prawdziwy, ascetyczny i kierujący się w swoim życiu Wyższymi Wartościami bohater to archetyp do którego każdy z nas powinien aspirować. Hierarchiczne, organiczne społeczeństwo wojowników, gdzie każdy ma swoje miejsce, w którym każdy ma określone obowiązki i gdzie tyrania nakazów zastąpiona jest oddziaływaniem autorytetu – to wizja przyszłości o którą warto walczyć. …” – w kontekście „Nowego Porządku Świata”, czy ten wymarzony „autorytet” nie okaże się aby tzw. „Solarnym Antychrystem” ?

  2. Heroizm, droga wojownika charakteryzuje się honorem i wiernością, bezpośrednimi jasnymi, lojalnymi relacjami międzyludzkimi i gotowością do poświęceń. Z tymi cechami nikt się nie rodzi – muszą one zostać wykute w walce, ochrzczone duchem wspólnoty i przypieczętowane ciężką pracą. Tylko dzięki niej można wypracować prawdziwego ducha wspólnoty i zaczątek organizacji do której powinna aspirować nowa heroiczna Europa. Prawdziwy, ascetyczny i kierujący się w swoim życiu Wyższymi Wartościami bohater to archetyp do którego każdy z nas powinien aspirować. (…) Hierarchiczne, organiczne społeczeństwo wojowników, gdzie każdy ma swoje miejsce, w którym każdy ma określone obowiązki i gdzie tyrania nakazów zastąpiona jest oddziaływaniem autorytetu. Z pierwszym akapitem zgadzam się całkowicie. Z drugim wcale, opisuje żołnierza nie wojownika, to zasadnicza różnica.

  3. @Joker: Skądś je zaczerpnąłem. Osobnik który „specyficznym heroizmem” uporządkuje, spacyfikuje i zachwyci świat, aby oddać go we władanie Lucyferowi. Antychryst będzie „solarny”, „prawie” jak dawni herosi, krzyżowcy bohaterowie. Jego pojawienie sie z łatwoscią bedzie można uznać albo za „powrót solarnej epoki heroicznej” albo wręcz za Paruzję. Antychryst przyjdzie przed Chrystusem i „zwiedzie wielu”, a ci, którzy go nie uznają, bedą prześladowani (dekapitacja?) – to bedzie tzw. „wielki ucisk” z Apokalipsy. Antychryst oznacza nie tylko „tego, który przeciwstawi sie przed Chrystusem”, ale również „tego, który nadejdzie, zanim na prawdę nadejdzie Chrystus”. Etymologicznie mamy Anti-Christos ale też Ante-Christos, proszę porównać chociażby anglojęzyczne a.m. – ante meridiem. KOlejne „fazy” diabelskiego panowania nad światem przybierają pozór negacji faz poprzednich. Dlatego obecny liberalizm, lichwa, tchórzostwo i rozpasanie ustąpią miejsca „solarności”, ale takiej „z piekła rodem”, co nie od razu będzie widoczne. Wg Apokalipsy zwodzenie potrwa „czasy, czas i pół czasu”, 1260 dni, czyli ok. 3.5 roku.

  4. (cont’d) Niewykluczone, że „solarny Antychryst” będzie próbował się legitymować za pomocą zgodności swego DNA z DNA Pana Jezusa, dostepnymi. np. z Całunu Turyńskiego albo z relikwii z licznych cudów eucharystycznych. Warto pilnować, czy media w pewnym momencie nie zaczną bębnić w kółko o autentyczności Całunu Turyńskiego i o cudach eucharystycznych …

  5. Pytanie – skąd te poglądy Pan zaczerpnął? Jaki myśliciel organizacja obawia się,że Antychryst będzie solarno-antyliberalny?

  6. @Joker: Głosiciele New Age i innych (para-)masońskich pierdół mówią o Maitrei, mającym niebawem objawić się „zbawcy ludzkości”. Jeden z bardziej prominentnych „głosicieli” to Benjamin Creme, zresztą żyd i mason, ten od Share International. Faceci nienawidzą kapitalizmu, iberalizmu, współczesnych USA i ich „ameriacan way of life”, etc., etc. Maitreia jest „solarny”, do tego stopnia, że nawet jego symbolem jest „krzyż solarny”. Nie jest tak, jak Pan sugeruje, że ktoś „obawia sie”, że Antychryst będzie solarno-antyliberalny. „Głosiciele” w stylu Creme’a taki „model” wręcz głoszą, że solarny, w senie prawości, heroizmu i dobroci, oraz antyliberalny , bo przeciwny pysze, konsumpcjonizmowi, egoizmowi i materializmowi … Nie dziwota, że taki „osobnik” z łatwością będzie mógł uchodzić za Pana Jezusa. Creme’owcy w tej sprawie mącą: czasem piszą, że Maitreia to Pan Jezus, tylko inaczej nazwany, a czasem – że jest nawet „wyższy”, bo „ogólniejszy” od Pana Jezusa. Jak by nie patrzeć, mówią o jakimś „ekumenicznym Pseudo-Jezusie”. Twierdzą też, że Maitreia już jest na Ziemi, :-).

  7. @Joker: Doprecyzowując odpowiedź… Czy Pańskie pytanie należy rozumieć jako „skąd pochodzi explicite zbitka słowna `solarny Antychryst`” czy też raczej jako „skąd pochodzi pmysł, że Antychryst będzie solarny i antyliberalny”? Zacząłem odpowiadać na drugie pytanie, co zamierzam kontynuować. Otóż już F. Nietzsche w swoim „Antychryście” nadał mu wyraźne cechy solarne (w jego mniemaniu: antychrześcijańskie, bo za chrześcijaństwo uważał jego mutację protestancką, w szczególnie rozmamłanej, XIX wiecznej postaci), a do tego anty-mieszczańskie, czy anty-filisterskie. Aspekt antyliberalny podkreśla chciażby Sołowiow. Oba aspekty: wspomniany Creme, ale też pisma wolnomularskie (nie zachęcam do lektury ). Zz znanych filozofów: Rudolf Steiner (to bardziej w stronę ew. solarności rozumianej jako bydlęca wola przetrwania/działania/zwyciężania …).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *