Rick Santorum – nadzieja dla USA

W reakcji na mój artykuł „Czy Ron Paul jest nadzieją dla prawicy?” pojawiły się głosy zwolenników owego libertariańskiego polityka, które można streścić w słowach: „Może nie jest on idealnym kandydatem na prezydenta, ale jest najlepszy spośród wszystkich ubiegających o fotel prezydenta USA”. Trudno jest zrozumieć takie podejście, gdyż bez trudu można wśród republikańskich kandydatów znaleźć osoby głoszące poglądy i idee zdecydowanie bardziej tradycyjnie chrześcijańskie, aniżeli Ron Paul, a co więcej potwierdzające owe swymi konkretnymi politycznymi czynami (a więc np. głosowaniami nad ustawami). Z pewnością takim kandydatem jest senator Richard „Rick” Santorum. Porównajmy poglądy i polityczne czyny, z jednej strony Rona Paula, z drugiej zaś Ricka Santorum, by się o tym przekonać.

Legalność aborcji

Ron Paul – twierdzi, iż sprawa legalności aborcji powinna być pozostawiona kompetencji poszczególnych stanów, krytykując niesławne orzeczenie Sądu Najwyższego „Roe vs. Wade”, które narzuciło wszystkim stanom USA legalność aborcji na ich terenie, jednocześnie jednak twierdząc, iż Sąd Najwyższy nie powinien też delegalizować prenatalnego dzieciobójstwa w całych Stanach Zjednoczonych. Ron Paul, aż osiem razy głosował przeciwko ustawom, które albo ograniczały legalną możliwość zabijania nienarodzonych (czyniąc przestępstwem federalnym tzw. międzystanowy przewóz nieletnich w celu dokonywania przez nich aborcji) albo też wzmacniały świadomość ludzkiej godności poczętych dzieci (czyniąc z nich odrębne ofiary aktów przemocy wówczas, gdy sprawca wiedział, iż napadnięta przez kobieta jest w ciąży).

Rick Santorum – zwolennicy Rona Paula zarzucają mu, że głosował za przyznaniem państwowych funduszy pro-aborcyjnej organizacji „Planned Parenthood”, jednak sami ignorują bądź lekceważą fakt wielokrotnego głosowania popieranego przez nich polityka przeciw prawo ograniczającym legalność aborcji oraz wspierających przekonanie o ludzkiej godności nienarodzonych dzieci. Jest to co najmniej niesprawiedliwe traktowanie Ricka Santorum, zważywszy zwłaszcza na okoliczność, iż wspomniane wyżej jego głosowanie było tylko wyjątkiem od licznych „antyaborcyjnych” głosowań tego senatora.

I tak np. głosował on:

  • za prawem uznającym nienarodzone dzieci za odrębne ofiary przemocy

  • za prawnym zakazem aborcji poprzez tzw. częściowe urodzenie

  • za wprowadzeniem prawnego zakazu „międzystanowego przewożenia” nieletnich w celu dokonania przez nich aborcji

  • przeciwko uchwale Senatu wyrażającej poparcie dla pro-aborcyjnego wyroku Sądu Najwyższego „Roe vs. Wade”

Serwis internetowy „The Pollitical Guide” wyliczył ogółem 10 głosowań Santorum, w których w sposób praktyczny dawał on wyraz swym zdecydowanym przekonaniom „Pro Life” (uważa on, iż aborcja powinna być zdelegalizowana bez żadnych wyjątków na terenie całych Stanów Zjednoczonych).

Legitymizacja homo-związków

Ron Paul twierdzi, iż nie jest zadaniem państwa szczególna ochrona tradycyjnego modelu małżeństwa i rodziny, gdyż to z kim chce zawrzeć związek winno być sprawą prywatnych kontraktów zawieranych przez zainteresowanych (i ewentualnie zatwierdzanych w kościołach). Takie podejście praktycznie legalizowałoby związki homoseksualne, bigamiczne, poligamiczne, a może nawet poliandryczne. Ów teksański kongresman dał praktyczny wyraz temu przekonaniu dwukrotnie głosując przeciw propozycji poprawki do konstytucji USA, która definiowała małżeństwo jako „związek jednego mężczyzny z jedną kobietą”. Ron Paul głosował z kolei za uchyleniem obowiązującej w armii USA zasady zakazującej ujawniania swego homoseksualizmu. Człowiek ten okazał się więc de facto politycznym sprzymierzeńcem wojujących homoseksualistów.

Rick Santorum nie dość, że jest zdecydowanym przeciwnikiem „homomałżeństw” to jeszcze – zgodnie z tradycyjnym nauczaniem katolickim – twierdzi, iż rządzący powinien wydawać prawa przeciwko cudzołóstwu, homoseksualizmowi, poligamii i innym praktykom, które są „antytezą zdrowej, stabilnej i tradycyjnej rodziny”. Otwarcie mówi krytykuje on też głoszone przez Sąd Najwyższy USA w kontekście obrony praktyk homoseksualnych, w jednym z orzeczeń tzw. prawo do prywatności zakładające, że rząd nie ma prawa zakazywać tym i podobnych czynów, wówczas, gdy są one praktykowane w sposób prywatny, w domach. Santorum w przeciwieństwie do Paula uważa, iż władze cywilne nie tylko, że powinny brać w szczególną ochronę tradycyjne małżeństwo i rodzinę, to jeszcze prawna niezgoda na „homo-małżeństwa” powinna dotyczyć wszystkich stanów ( a więc nie może to być pozostawione ich gestii). Zgodnie z tymi przekonaniami Rick Santorum głosował:

  • za poprawką do konstytucji USA definiującą małżeństwo jako „związek jednego mężczyzny z jedną kobietą”.

  • za „ustawą o obronie małżeństwa” definiującą małżeństwo w tradycyjny sposób, a więc jako monogamiczny i heteroseksualny związek, a także stwierdzającą, iż żaden stan nie może być zobowiązany do uznawania na swym terenie „homo-małżeństw” zawartych na terenie innego stanu.

    Rozdział religii od państwa

Ron Paul jako libertarian faktycznie opowiada się za koncepcją prawa i rządu, które niewiele ma wspólnego z jego tradycyjnie chrześcijańskim pojmowaniem. Wedle niego „rząd nie ma kontrolować moralności” co w praktyce oznacza, iż nie powinien zakazywać i karać nawet tak społecznie niszczących zachowań i patologii jak: cudzołóstwo, sodomia, narkomania, prostytucja czy pornografia, o ile tylko osoby w nich uczestniczące wyrażają na to zgodę.

Rick Santorum otwarcie uznaje zasadę rozdziału religii od państwa za „korupcję sumienia”, popierając karanie przez rząd i prawo tych nieprawości, które w sposób szczególny uderzają w dobro rodziny i społeczeństwa.

Co jest ważne, a co mniej ważne?

Mimo że różnice pomiędzy Ronem Paulem a Rickiem Santorum są – w perspektywie tradycyjnie chrześcijańskiej – zdecydowanie i w sposób oczywisty „in plus” dla tego drugiego, zwolennicy Paula nie ustają w próbach przekonywania, iż ich faworyt jest lepszym i bardziej wiarygodnym dla konserwatywnie myślących ludzi kandydatem. Mówią oni, że Paul chce zaprzestania prowadzenia wojen przez USA, a Santorum owe popiera. Częstym ich argumentem jest też, iż Ron Paul pragnie przywrócenia niezależności poszczególnych stanów USA do stanu sprzed wojny secesyjnej, zaś Santorum nie sprzeciwia się obecnym uprawnieniom rządu federalnego. Na czym polega tu błąd zwolenników Rona Paula? Otóż przedkładają oni rzeczy mniej jasne nad oczywiste i nie pozostawiające wątpliwości, z kwestii mniej ważnych czynią najważniejsze, a ze spraw ważniejszych praktycznie mniej istotne. Można bowiem krytykować wojny prowadzone przez USA, ale i tak moralna ich ocena nie będzie tak jasna i oczywista, co sprawa powstrzymywania i ograniczania aborcyjnego ludobójstwa. Obalenie Saddama Husajna czy zabicie Osamy ben Ladena być może było złe, a być może dobre. Można tu przytaczać argumenty za i przeciw. Ale zabijanie niewinnych, bezbronnych dzieci w łonie matki z całą pewnością jest złe, niegodziwe i powinno być w każdym wypadku prawnie zakazane. Ważniejsze też jest troska o to, by powstrzymywać aborcję i homoseksualizm od chęci przywrócenia niezależności stanów sprzed 1861 roku. Być może, taka daleko posunięta ich suwerenność powinna być przywrócona, ale jeśli ktoś dąży do tego za cenę stopowania prób ograniczania legalności aborcji i legitymizacji homoseksualizmu (a tak dokładnie czyni Ron Paul) to znaczy, że ma bardzo zaburzoną hierarchię wartości.

To Rick Santorum jest gwarantem prawdziwej troski o najbardziej jasne, ważne i oczywiste dla tradycyjnej moralności chrześcijańskiej sprawy. Ron Paul być może ma czasami rację, ale w kwestiach mniej oczywistych, jasnych i ważnych. Dlatego to Rick Santorum powinien zostać kandydatem Partii Republikańskiej na prezydenta USA i wygrać wybory.

Mirosław Salwowski

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Rick Santorum – nadzieja dla USA”

  1. Ta – Rick Santorum – kolejna marionetka banksterów, co neutralizuje chrześcijan by ci przypadkiem w końcu nie pokazali pazurków.

  2. Właściwie to mnie Pan przekonał pierwszym akapitem… Ma Pan mój głos na niego. Zbiorę też głosy znajomych i prześlę na Pana ręce.

  3. A ja ponowię pytanie: jeśli już ktoś traktuje wybory prezydenckie w USA w kategoriach „sportowych” (tj. ideowych) – to czemu w ogóle brani są pod uwagę wyłączenie kandydaci obu głównych partii, a nie któregoś z mniejszych, siłą rzeczy bardziej wyrazistych programowo środowisk?

  4. @Konrad Rękas: Ano temu, że tamtejszej tzw. opinii publicznej narzucono przekonanie, że głos oddany na kandydata spoza koterii jest głosem straconym. Poza tym, jak napisał Roman, wszystkie te fagasy to marionetki banksterów i korporacji, więc popieranie, czy nawet samo częste wspominanie kogoś o nastawieniu antysytemowym godziłoby w interesy m.in. merdiów głównego ścieku. Tak samo wygląda to na naszym gruncie i na całym Zachodzie. Tyle że naiwniacy w rodzaju Xalla i p. Salwowskiego niestety masowo łykają tę propagandę. Ale jak w tym przypadku mogłoby być inaczej, skoro ani Biblia, ani choćby któryś z tzw. Doktorów Kościoła nic nie mówi, jak należy myśleć w tej sprawie?

  5. Ale rozumiem, że tak wpojono Amerykanom – tylko czemu u nas hołduje się tym samym przekonaniom? Albo analizujmy mających realne szanse – ale wtedy wyłącznie pod kątem zgodności ich polityki z interesem polskim, albo (skoro już bawimy się ideowo) – rozszerzmy spektrum.

  6. Słuszna uwaga panie Konradzie. Najpewniej będąc obywatelem USA głosowałbym na kandydata partii konstytucyjnej.

  7. @KR: Dlatego, że nasz system jest stworzony na niemal identyczną modłę, z tą różnicą, że u nich są dwie strony tego samego złamanego szeląga, a u nas aktualnie cztery liczące się odłamy mafii. Ich celem jest jedno: stale obiecywać przyklejonej do telewizorów i kolorowych gazetek hołocie gruszki na wierzbie przy jednoczesnym podtrzymywaniu status quo poprzez kontynuację sprzedawanie jej w banksterski jasyr. To dlatego żadne merdia głównego ścieku nie promują ludzi, których priorytetem jest interes danego kraju. To dlatego założenie prawdziwie niezależnego medium poza internetem czy też banku jest praktycznie niemożliwe. Istnieje tylko fikcja pluralizmu, którą jednak na szczęście coraz łatwiej przejrzeć. @Xall: jakimś cudem nie doczytałem wcześniej ironii. Zwracam zatem honor.

  8. USA jest krajem w którym rządzą skumane z rządem korporacje, które zawdzięczają tylko i wyłącznie Rządowi Federalnemu swoją pozycję, tak jak politycy zawdzięczają im finansowanie kampanii itp. Pod ewentualnymi rządami Santoruma (do których raczej nie dojdzie) z pewnością się to nasili, a polityka zagraniczna stanie się jeszcze bardziej bandycka niż dotychczas (chyba, że ktoś za normalną praktykę uważa mordowanie na terytorium suwerennego państwa pracujących dla niego naukowców). Santorum jest gwarancją dalszego pogorszenia sytuacji w tym kierunku.

  9. Nie ulega wątpliwości, że z katolickiego i konserwatywnego punktu widzenia bliżej jest do poglądów Ryśka Santorum.

  10. Na Miłość Boską – ludzie! Przecież to jest dokładnie bez znaczenia, który z tej dwójki jest bardziej lub mniej konserwatywny. Właściwe pytanie brzmi: CZY KTÓRYKOLWIEK Z TYCH PANÓW JEST WSTANIE WYGRAĆ Z OBAMĄ? Wydaje się, że nie, więc szkoda czasu na przelewanie z pustego w próżne.

  11. Wydaje się, że nie ma sensu nabierać powietrza, skoro za chwilę trzeba je wypuścić. Wiele rzeczy się wydaje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *