Rocznica w okowach pogańskiej mentalności

Scenariusz obchodów kolejnej – szóstej – rocznicy katastrofy smoleńskiej potwierdza jej uzależnienie od pogańskiej mentalności dużej części Polaków. Z serca płynące uczestnictwo w mszy św. i zawarte w niej modlitewne prośby o zbawienie ofiar katastrofy są nie tylko uzasadnione religijnie i psychologicznie, ale również wynikają z katolickiego, polskiego zwyczaju ofiarowania Eucharystii w intencji zmarłych. Wprawdzie nie ma w tym zwyczaju przykładów ofiarowania mszy świętej w każdą miesięczną rocznicę śmierci danej osoby/osób, ale można przyjąć, że kościelna część obchodów rocznicy katastrofy każdego miesiąca, nie zaś tylko roku – mieści się w porządku katolickim, zgodnie z założeniem, że każda modlitwa w intencji zmarłych jest ważna i żadna nie jest zanudzaniem Pana Boga. I choć nawet w kulcie zmarłych w ostatnich dziesięcioleciach tak wybitnych Polaków, jak św. Jan Paweł II, Prymas Tysiąclecia Stefan Wyszyński czy heroiczny męczennik, błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko, nie ma miejsca na comiesięczną rocznicę ich śmierci w kościele – taki ewenement w przypadku ofiar katastrofy smoleńskiej można wytłumaczyć szczególną troską o ich zbawienie. Kierunek tej intencji jest wertykalny – przyświeca mu nadzieja metafizyczna na prawdziwe życie ofiar katastrofy w „domu Ojca” – po przekroczeniu granicy śmierci. Czas spotkania w takiej intencji i uczestnictwa w Eucharystii biegnie w linii prostej, wertykalnej – od zgromadzonych ku Bogu i w Nim się zamyka. Jego trajektoria ma swój koniec w sferze Transcendencji i może zwrócić się w naszą stronę – zgodnie z tym, co mówi Apokalipsa wg św. Jana – jedynie z Tym, Który jest , i Który był i Który przychodzi. Do Niego należy czas życia, śmierci i naszej nieśmiertelności. Msza św. w intencji ofiar katastrofy potwierdza tę przynależność. Jest też świadectwem zwycięstwa czasu chrześcijańskiej nadziei nad czasem pogańskiego fatum, z którego nie ma wyjścia.

Za każdym jednak razem po zakończeniu mszy zmienia się radykalnie stosunek jej uczestników do ofiar katastrofy, których miejsce zajmuje sama katastrofa. Marsze, pochody i manifestacje wprowadzają zgromadzonych na nich Polaków w zamknięte koło pogańskiego czasu. Służą temu nie tylko skandowane hasła i język przemówień, ale również instrumentalnie traktowane śpiewy patriotyczne i religijne. Organizatorom tych ulicznych – świeckich – manifestacji idzie bowiem o to, aby w pamięci współczesnych Polaków zamknąć na zawsze czas samej katastrofy jako zamachu. Aby utrwalić jego kult, który nosi znamiona kultu pogańskiego. Nie ma w nim bowiem miejsca na przekroczenie granicy czasu ziemskiego i otwarcie na czas Transcendencji. W comiesięcznych ulicznych obchodach katastrofy jako zamachu czas biegnie po kole, nie przekracza linii śmierci w stronę Transcendencji. Wraca do uczestników obchodów jako świadectwo pogańskiego fatum, które nie daje nadziei na dalsze życie po śmierci. Ma też charakter buntu metafizycznego przeciw woli Bożej. Jest świadectwem braku chrześcijańskiej pokory wobec wyroków Opatrzności, a jednocześnie zaprzeczeniem utrwalonej w języku polskim postawy zgody na to, co one niosą: wola Boska – mówią ludzie dotknięci nieszczęściem. Odpowiednio dla takiej postawy żałoba po zmarłym nie przekracza roku, zaś żałoba narodowa – trzech miesięcy. Z kulturowego punktu widzenia comiesięczne manifestacje uliczne w rocznicę katastrofy nie mają nic wspólnego z chrześcijańską tradycją i niewiele wspólnego z jej ofiarami. Co więcej, dla samych ofiar nie ma miejsca w tych obchodach. Nie mówi się przecież o nich samych, o ich dokonaniach, chwalebnych – być może nawet heroicznych – czynach, co jest charakterystyczne na chrześcijańskiego kultu zmarłych. Język comiesięcznych manifestacji nie obejmuje ich życia ani ziemskiego, ani pozagrobowego. Jest skierowany ku sprawcom katastrofy/zamachu. To język odwetu na nich, plemiennej zemsty, która jest zaprzeczeniem spotkania w kościele i utworzonej w nim wspólnoty, przekazującej sobie znak pokoju. Jego celem jest niezależna od działań kolejnej komisji smoleńskiej mobilizacja polityczna Polaków, budowana na ideach sprzecznych z wartościami chrześcijańskimi oraz kulturowymi naszego kręgu cywilizacyjnego. To nie tylko język kolejnego podziału Polaków na tych, którzy wierzą w zamach oraz tych, którzy nie wierzą. To również język zmieniający sens ważnych dla naszego systemu komunikowania słów kluczy i ich asocjacji z innymi. W jego ujęciu ofiary tragicznego lotu „poległy” w katastrofie. Do tej pory polec można było w świadomej walce – na polu walki. Nowe znaczenie czasownika „polec” kryje informację o tym, że uczestnicy lotu wiedzieli, że zginą, a mimo to wsiedli do samolotu. Filozofia języka odrzuca takie eksperymenty, o czym świadczą informacje i opisy katastrof lotniczych będących efektem zamachów terrorystycznych. Nie zdarzyło się, aby zastosowano w nich określenie „polegli w katastrofie” zamiast „zginęli”. W pogańskim kulcie katastrofy /zamachu takie eksperymenty językowe są niezbędne, aby podtrzymać nienawiść do jej sprawców i chęć zemsty na nich. Gorzej, gdy język taki wkracza do sfery sacrum i jest utrwalany wraz z tablicami upamiętniającymi ofiary tragicznego lotu na murach kościelnych, jak to miało ostatnio miejsce w bazylice katedralnej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Sosnowcu. Jeśli tablica mówi o „poległych” w katastrofie, to kogo ma przekonać o zamachu: Tego, Który wie wszystko, czy tylko niewierzących w zamach Polaków?

Asysta żołnierzy Wojska Polskiego oraz udział przedstawicieli władz w takim scenariuszu świeckich – ulicznych – obchodów kolejnej rocznicy katastrofy smoleńskiej umacnia jedynie jej pogański kult i świadczy o jego sterowanym politycznie pochodzeniu.

Anna Raźny

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Rocznica w okowach pogańskiej mentalności”

  1. A ja, od dawna, myślę sobie tak: 1/ Zamach prawdopodobnie miał miejsce. 2/ Putin nie dokonał zamachu, bo po co mu to było? 3/ Putin wie, kto dokonał zamachu. 4/ Kaczyński wie, że zamach miał miejsce. 5/ Kaczyński wie, że to nie Putin dokonał zamachu. 6/ Kaczyński wie, że Putin wie, kto dokonał zamachu (znani mi członkowie PiS’u uważają podobnie …). 7/ Kaczyński wie, że w interesie Putina jest, póki co, nie ujawniać sprawców, bo to mocna karta, którą może dla Rosji mnóstwo ugrać. 9/ Kaczyński podejrzewa, że prawda co do tożsamości sprawców zamachu może być tak szokująca, że mogłaby spowodować „wywrócenie do góry nogami Okrągłego Stołu” oraz skonfliktowanie Polski z najważniejszymi sojusznikami, całą UE i NATO, a Polska nie odniosłaby z tej prawdy żadnej korzyści. 10/ Dlatego Kaczyński stosuje grę w sumie podobna do gry Putina, tzn. wiedząc, że prawda długo jeszcze nie zostanie poznana, próbuje na katastrofie/zamachu ugrać maksymalnie dużo „wewnętrznie”, dla PiS’u jako partii i dla siebie jako prezesa.

  2. „…To język odwetu na nich, plemiennej zemsty, która jest zaprzeczeniem spotkania w kościele i utworzonej w nim wspólnoty, przekazującej sobie znak pokoju. …” – owszem. Wychodzi na jaw nieomal „genetycznie utrwalona” mentalność przechrztów …

  3. @Piotr.Kozaczewski – chyba pierwszy raz zgadzam się w pełni z Pana komentarzem. Trochę jednak dopowiem: emocje związane ze śmiercią brata bliźniaka muszą być silne w każdym przypadku. Nie tylko jeśli chodzi o przechrztów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *