Rosja – między zapaścią demograficzną, a wyścigiem zbrojeń

Spojrzenie na mapę i usytuowanie Rosji na geopolitycznej szachownicy świata uświadamia, że przed tym krajem stoją potężne wyzwania. Z jednej strony rosnące w siłę Chiny z ludnością 10 razy liczniejszą niż Federacja Rosyjska, z kolei na południu pod szczytami Kaukazu czai się wojujący Islam z ciągle rosnącą liczbą ludności. Przez wieki rosyjscy stratedzy uważali południe Rosji za zagrożone brytyjską ekspansją „miękkie podbrzusze”, a teraz ten region zagrożony jest – z perspektywy Kremla – przez amerykański wielki biznes zainteresowany tą częścią świata z powodu bogactwa w złoża surowców energetycznych.

Jednakże to nie z Chinami, czy tym bardziej z krajami islamskimi porównuje się Rosja, ale nadal ze Stanami Zjednoczonymi. Porównanie siłą rzeczy wychodzi blado, bowiem o ile Rosja może konkurować z USA w zasobach broni nuklearnej, to już na płaszczyźnie konwencjonalnych sił zbrojnych przegrywa z kretesem. Nie tylko dlatego, że struktura Sił Zbrojnych FR jest przestarzała i nie spełnia wszystkich wymogów współczesnej wojny XXI w., którą Alvin Toffler nazwał wojną Trzeciej Fali, a rosyjski geopolityk Aleksander Dugin Wojną Sieciową, ale też z tego powodu, iż US Army ma to, czego nie ma armia rosyjska: możliwość egzekwowania woli swojego rządu na całym świecie. Do tego dochodzi przewaga potencjału przemysłowego USA, jego innowacyjność oraz fakt, że to amerykańska waluta, a nie rubel jest w dalszym ciągu wyznacznikiem wartości, aczkolwiek w ostatnim czasie Rosja z Chinami przedsięwzięły pewne kroki w przestrzeni geoekonomicznej, aby tę sytuację zmienić. Rosyjskie władze starają się powoli odbudowywać międzynarodową pozycję swojego kraju, a jednym z elementów tych działań jest próba unowocześnienia armii rosyjskiej i jej potencjału zbrojnego.

Turańszczyzna, czy dalekosiężna strategia?

Rosyjski resort obrony ogłosił rozpoczęcie realizacji państwowego programu uzbrojenia na lata 2011 – 2020. Jak poinformował 24 lutego br. pierwszy wiceminister obrony Władimir Popowkin, na zakup uzbrojenia państwo przeznaczy w tym okresie 19 bln rubli (650 mld USD). Rosjanie zamierzają do 2020 r. wydać na zakupy wyposażenia wojskowego i prace B+R 19 bln rubli, czyli ok. 600 mld USD. Wraz ze zmniejszaniem liczebności sił zbrojnych, powinno to pozwolić na odmłodzenie uzbrojenia jednostek operacyjnych, by ok. 75 proc. jego stanu móc uznać za nowoczesny. Planowane na ten rok wydatki na zakup uzbrojenia i prace badawczo – rozwojowe stanowią równowartość 19,2 mld USD. Suma ta ma wzrosnąć w 2013 r. do 38,8, a pod koniec dekady prawdopodobnie przekroczy 100 mld USD. Wojska lotnicze mają do 2020 r. otrzymać 600 samolotów i 1000 śmigłowców.

Marynarka wojenna powinna wzbogacić się o ok. 100 nowych okrętów, w tym 35 korwet, 15 fregat i 20 okrętów podwodnych. Wśród tych ostatnich 8 reprezentować będzie typ „Boriej”, czyli strategiczne okręty podwodne, przenoszące międzykontynentalne pociski wielogłowicowe „Buława”. Kreml zamierza również finansować rozwój nowych pocisków międzykontynentalnych na paliwo ciekłe, które częściowo zastąpią starzejące się RS-18 i RS-20. Wojska obrony przeciwlotniczej powinny według planu modernizacji technicznej otrzymać 10 baterii zestawów S-500, z których pierwsze powinny wejść do służby w 2014 roku. Rosjanie mają zamiar kontynuować ograniczone zakupy sprzętu za granicą. Obok podpisanych już umów o dostawach (częściowo licencyjnych), okrętów desantowych typu „Mistral”, samochodów patrolowych Iveco LMV M65 oraz izraelskich BSL, minister Popowkin poinformował o chęci zakupu niewielkich ilości broni snajperskiej. Powtórzył również wcześniejsze doniesienia o pozyskaniu zestawów wyposażenia osobistego żołnierzy „Felin” dla niektórych formacji GRU. Ze względu na fakt, że 70 proc. ze wspomnianej kwoty na zakupy wyposażenia ma zostać wydane w latach 2015-2020, rząd zdecydował się udzielić pożyczek rodzimym przedsiębiorstwom przemysłu obronnego w łącznej wysokości 24 mld USD, by były przygotowane w połowie dekady na zwiększenie tempa dostaw i palety oferowanego sprzętu. Kupowany będzie głównie sprzęt rodzimej produkcji, zakupy zagraniczne mają być ograniczone.

Znamienny jest fakt, że przedstawiciele rosyjskiego resortu obrony podkreślają, że zakupy sprzętu odbędą się głównie w oparciu o zamówienia w rodzimym sektorze zbrojeniowym. To oczywisty sygnał nie tylko dla samej armii rosyjskiej, ale przede wszystkim dla firm zbrojeniowych, iż ich sektor będzie w najbliższych latach jednym z kluczowych dla całej rosyjskiej gospodarki. Te zamówienia na sprzęt wojskowy produkcji rosyjskiej są nie tylko przejawem patriotyzmu gospodarczego, ale także reakcją Kremla na kryzys jaki dosięgnął Rosję i bez wątpienia są jednym z elementów podtrzymania gospodarki.

Według Centrum Analiz Światowego Handlu Bronią (CAMTO) w tym roku Rosja sprzeda zagranicę sprzęt wojskowy i broń na sumę przekraczającą 10 mld USD zachowując przy tym drugą (po USA, gdzie wartość eksportu broni wynosi 28,56 mld USD) lokatę na świecie w sprzedaży uzbrojenia. Zgodnie z posiadanym portfelem zamówień i planami bezpośrednich zakupów uzbrojenia wartość cenowa rosyjskiego eksportu wojskowego w 2011 r. wyniesie nie mniej niż 10,14 mld USD. Według CAMTO pod względem wielkości prognozowanego eksportu produkcji o przeznaczeniu wojskowym w roku 2011 wśród 10 największych eksporterów znajdą się także w porządku malejącym: Niemcy (5,3 mld USD), Francja (4,02 mld USD), Wielka Brytania (3,44 mld USD), Włochy (2,94 mld USD), Izrael (1,38 mld USD), Szwecja (1,34 mld USD) i Chiny (1,16 mld USD).

W ZSRR 80 proc. przedsiębiorstw przemysłowych całkowicie, albo w dużej części zorientowane było na potrzeby zbrojeniowe. Chociaż w latach 1992-2001 Siły Zbrojne FR zmniejszyły zamówienia trzydziesto – czterdziestokrotnie, to jednak w dalszym ciągu 20 proc. Rosjan zatrudnionych w przemyśle produkuje dla wojska. Miejsce rosyjskiej zbrojeniówki na światowym rynku obrotu bronią jest dość specyficzne, bowiem Rosja jest za stosunkowo umiarkowane ceny dostawcą dobrego, solidnego, aczkolwiek nie najnowocześniejszego sprzętu. Przygniatająca większość oferty, to samoloty, czołgi, rakiety i inny sprzęt, który został zaprojektowany jeszcze w ZSRR. Rosyjscy eksperci dostrzegają, że ta nisza na światowym rynku broni zaczyna się kurczyć, bo z jednej strony stopniowo w nią wchodzą takie kraje jak Ukraina, która co prawda sprzedaje broń przestarzałą, ale tańszą, a z drugiej strony takie kraje jak USA czy Francja, które są dostawcami drogiego, ale nowoczesnego uzbrojenia. Stąd państwowy program uzbrojenia na lata 2011-2020 jawi się także jako reakcja władz rosyjskich na zachodzące na światowym rynku handlu bronią zjawiska.

Jednakże w kontekście doświadczeń historycznych i wyścigu zbrojeń w jaki Związek Radziecki dał się wciągnąć Stanom Zjednoczonym w epoce Zimnej Wojny, który był jedną z przyczyn upadku ZSRR powstaje pytanie: czy aby nie jest to „powtórka z rozrywki”? Wszak przy analizie decyzji rosyjskiego MON o rozpoczęciu realizacji programu uzbrojenia należy uwzględnić nie tylko czynniki geostrategiczne czy geoekonomiczne, które zdeterminowały taką decyzję Kremla, ale także cywilizacyjne. Pamiętać trzeba, że Rosja i rządzący tym krajem bez względu na ustrój w nim panujący byli i są pod silnym wpływem cywilizacji, którą profesor Feliks Koneczny określił jako turańską.

Dlatego najciekawszy dla strategów i analityków nie jest sam fakt ogłoszenia programu zbrojeń przez rządzących Rosją, ale to, czy jest to element szerszej wielopłaszczyznowej strategii. Czy jest to tylko wynikające z turańskiej tradycji Rosji prężenie militarnych muskułów przed Zachodem i rosnącymi w siłę Chinami oraz próba unowocześnienia i dostosowania do wymogów XXI w. Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej? Czy jest to jednak głęboko przemyślana, szersza strategia mająca na celu nie tylko unowocześnienie armii, ale także próba pobudzenia gospodarki w oparciu o sektor zbrojeniowy, a przez to m.in. poprawę fatalnej sytuacji demograficznej Rosji? Bo to nie w potencjale obronnym Rosji jest jej pięta achillesowa, ale właśnie w demografii.

Czy Rosja wyciągnęła wnioski z serbskiej lekcji?

Powyższe pytanie powraca jak bumerang przy każdej analizie potencjału demograficznego Rosji. Wszak sytuacja demograficzna kraju Puszkina jest zła najdelikatniej rzecz ujmując. Dziś z perspektywy czasu śmiało można pokusić się o postawienie tezy, że rosyjskie władze o dekadę spóźniły się z reakcją na pogłębiającą się zapaść demograficzną.

Według raportu sekretarza Obrony Federacji Rosyjskiej Jurija Baturina z 1995 r. ludność Rosji miała się zmniejszyć do 143 mln w 2017 roku. Prognoza ta okazała się nietrafna, bo już w 1992 r. liczba zgonów przewyższyła liczbę urodzeń prawie o ćwierć miliona, w 1993 r. o 750 tys., w 1994 r. o 900 tys., a w 2005 r. wielkość ta spadła poniżej 800 tysięcy. W rezultacie w 2002 r. ludność Rosji zmniejszyła się do 145,2 mln osób, a w 2005 r. do 143 mln, czyli o 5,3 mln (tyle liczy ludność Słowacji albo Danii). W Rosji jest obecnie zaledwie ok. 12 mln kobiet w wieku od dwudziestu do dwudziestu dziewięciu lat, a więc tych, które w największej mierze przyczyniają się do przyrostu naturalnego, który jest niski, gdyż Rosjanki rodzą przeciętnie 1,2 dziecka podczas gdy do zapewnienia reprodukcji prostej potrzeba 2,1 dziecka. W Federacji Rosyjskiej przeciętnie co 21 sekund rodzi się dziecko, a co 15 ktoś umiera. Co godzinę ludność Rosji kurczy się o 100 osób. Według Światowej Organizacji Zdrowia, jeśli chodzi o liczbę zabijanych dzieci, to Rosja przewyższa ośmiokrotnie USA, a dziesięciokrotnie Wielką Brytanię i Francję. Prawie 20 proc. aborcji dokonują nastolatki. Względnie optymistyczna prognoza ONZ mówi, że w 2050 r. ludność Rosji będzie liczyła 113 mln. Z kolei pesymiści wśród demografów twierdzą, że jeśli Rosja nie podejmie zdecydowanych środków zaradczych będzie to 96 mln. Według danych agencji Standard & Poor, w 2050 r. odsetek Rosjan zdolnych do pracy (poniżej 65. roku życia) wynosić będzie tylko 60 proc. (dziś jest to 72 proc.). Narzuci to na budżet państwa potężne koszta w postaci wydatków na opiekę nad olbrzymią rzeszą emerytów i w 2050 r. co czwarty rubel w budżecie Rosji będzie szedł na opiekę nad emerytami. Jednakże to nie jedyny problem Rosji w kwestii demografii. Kolejną kwestią, która spędza sen z powiek rosyjskim strategom jest proporcja między Rosjanami, a Muzułmanami. Jeżeli obecny trend utrzyma się, to za 50 lat dominującą religią w Rosji będzie Islam.

Kwestia demografii i szybko zachodzących zmian na płaszczyźnie etnicznej dotyka praktycznie każdą dziedzinę życia w Rosji, w tym Siły Zbrojne FR. Muzułmanie stanowią 36 proc. żołnierzy rosyjskich Sił Zbrojnych i jak szacują eksperci za 15 lat przy obecnych tendencjach demograficznych będzie to połowa stanu personalnego armii. Żołnierzy muzułmańskich charakteryzuje negatywna postawa wobec kadry oficerskiej i żołnierzy Słowian, co spowodowało, iż na Kremlu poważnie rozważa się możliwość ograniczenia poboru Muzułmanów. Odnotowuje się coraz częstsze przypadki odmawiania wykonania rozkazów przez niższych stopniem żołnierzy wyznania muzułmańskiego. Do tego nakłada się duży stopień demoralizacji (pijaństwo, narkomania) wśród żołnierzy słowiańskich, co dopełnia niezbyt optymistyczny obraz struktury kadrowej Sił Zbrojnych FR.

Dopiero po dojściu do władzy Władimira Putina Kreml przedsięwziął pierwsze, realne kroki w celu zapobieżenia pogłębiającej się zapaści demograficznej. 1 stycznia 2007 r. weszła w życie ustawa o kapitale rodzinnym. W październiku 2007 r. Putin, przemawiając na posiedzeniu rady Izby Społecznej FR, nakreślił nową politykę, obejmującą trzy etapy. Celem ma być wyraźna redukcja stopy zgonów i ustabilizowanie do 2015 r.  liczby ludności na poziomie 140 mln (na koniec 2007 r. było to 142 mln), a następnie zwiększenie jej do 145 mln. Cel ten ma być zrealizowany dwoma drogami: poprzez zachęcanie młodych małżeństw do posiadania większej ilości dzieci oraz poprzez podniesienie stopy życiowej, co ma automatycznie zaowocować zdrowszym trybem życia i wydłuży oczekiwaną średnią życia z obecnych 66 do 70 lat. Wcześniej, jeszcze przed 2007 r. wdrożono Narodowy Projekt „Zdrowie” i Federalny Program „Dzieci Rosji”. Należy podkreślić, że w opiece medycznej, a zwłaszcza opiece prenatalnej Rosja na tle krajów Europy Zachodniej wypada bardzo słabo. W maju 2006 r. Putin obiecał rosyjskim matkom kwotę równowartą 9500 USD za urodzenie drugiego dziecka oraz wprowadzono pomoc finansową dla niepracujących matek. Pod naciskiem Putina Duma podniosła miesięczny zasiłek macierzyński do kwoty 23 400 rubli.

Tymczasem chińskie widmo zaczyna krążyć nad Syberią, którą zamieszkuje ok. 30 mln ludzi i liczba Rosjan w tej części kraju w postępie wręcz geometrycznym maleje, za to w tym samym tempie rośnie chińska diaspora. Jeszcze w czasie jelcynowskiej smuty francuska historyczka, członkini Akademii Francuskiej Helene Carrere d’Encausse bez ogródek stwierdziła, że „(…) rządzący Rosją nie mają wykształcenia ani formatu, by stawić czoło tego rodzaju problemom. (…) Boją się. Starają się wzmocnić straż graniczną, ale proszę popatrzyć, jak wygląda ta granica! Pewnego dnia obudzą się w nowej rzeczywistości: te słabo zaludnione ziemie pełne będą chińskich kupców i osadników” (za: „Polityka”, nr 4, 28 stycznia 1995).

Jednakże wydaje się, iż obecne kremlowskie władze mają świadomość niebezpieczeństwa tego zjawiska, bowiem w lipcu 2000 r. Putin otwarcie stwierdził, że Rosji grozi utrata całych bezkresnych połaci Syberii (to 40 proc. terytorium kraju) na rzecz Japonii, Chin, a nawet Korei. Ostrzegł, że jeśli na Syberię nie przyciągnie się rosyjskiej ludności i inwestorów, to w przyszłości następne pokolenia będą tam mówić po chińsku lub japońsku. Wszak w nadgranicznych miastach Chińczycy stanowią jedną trzecią mieszkańców i proces kolonizacji Syberii przez ludzi z Państwa Środka pogłębia się.

Siłą rzeczy nasuwa się casus Serbii, która poprzez procesy demograficzne wspomagane przez geostrategiczną grę Niemiec i USA na Bałkanach utraciła kolebkę swojej państwowości, czyli Kosowo. Statystyki demograficzne od połowy lat 50. ubiegłego wieku wskazywały, że Jugosłowianie mieli największą ilość aborcji na Bałkanach, a z kolei kosowscy Albańczycy mieli największy przyrost naturalny. Procesy demograficzne są nieubłagane: nie chcieli Serbowie zbijać kołysek, to kilka dekad później musieli zbijać trumnę dla swojej państwowości w Kosowie. Za błędy strategiczne płaci się ciężką cenę. Czy Rosja wyciągnęła wnioski z serbskiej lekcji? Czas pokaże, aczkolwiek na chwilę obecną Rosjanie przegrywają ten demograficzny wyścig z czasem, który działa na ich niekorzyść.

Siła i słabości ofensywy informacyjno – psychologicznej Kremla

Oprócz wdrażania w życie programów mających poprawić sytuację demograficzną Rosji na płaszczyźnie społeczno – politycznej podjęto także pewne działania o charakterze psychologiczno – informacyjnym, które po dłuższej obserwacji pozwalają stwierdzić, iż jest to zorganizowana operacja informacyjna. Czy skuteczna? Warto pokusić się o krótką analizę.

Władze rosyjskie doskonale zdają sobie sprawę, że w społeczeństwie funkcjonuje stereotyp „dobrego ojca Cara”, który dba o swoich poddanych realizując przy tym jakiś wyższy cel (prawosławie, komunizm) – przede wszystkim dba o Rosję. W oparciu o ten stereotyp skonstruowano socjotechnikę przekazu informacyjnego ws. poprawy potencjału demograficznego kraju i w tym celu wykorzystuje się także wizerunek małżonki prezydenta Dymitrija Miedwiediewa – Swietłany. Tutaj służby informacyjne Kremla – patrząc z perspektywy psychocybernetycznej – dokonały perfekcyjnego rozpoznania i bez wątpienia wybrały właściwą linię socjotechniki.

W grudniu 2009 r. Miedwiediew podpisał poprawki do federalnej ustawy o reklamie, które ograniczają reklamowanie „usług medycznych sztucznego zakończenia ciąży”. Przepis ten zakazuje reklamowania aborcji w przeznaczonych dla niepełnoletnich pismach, programach radiowych i telewizyjnych, nośnikach audio i wideo, w kinach, środkach transportu publicznego i obiektach infrastruktury transportowej, a także w odległości poniżej stu metrów od przeznaczonych dla dzieci i młodzieży ośrodków oświatowych, wypoczynkowych, służby zdrowia, sportowych itp.

Z kolei Pierwsza Dama Rosji czynnie uczestniczy w akcji przeciw aborcjom. Społeczno – kulturalna fundacja, której przewodniczy, organizuje akcję ,,Podaruj mi życie”, skierowaną przeciwko praktykowaniu aborcji. Swietłana Miedwiediewa uważa, że problem ten należy analizować i rozwiązywać w kontekście całościowym, biorąc pod uwagę całą sytuację rodzinną. Według niej „odpowiedzialność za sytuację, kiedy na każde 100 ciąż przypada w Rosji 66 aborcji, często spoczywa na ojcach tych nienarodzonych dzieci, jak również na niewłaściwym traktowaniu kobiet ciężarnych w społeczeństwie”. Pierwsza Dama Rosji uważa także, że wartości religijne mogą być fundamentem życia każdego człowieka. W jej przekonaniu osobista wiara uświadamia człowiekowi odpowiedzialność wobec bliźnich oraz tworzy dobro i miłość. Popiera wprowadzenie do szkół nauki religii, ponieważ jak sama stwierdziła, „naszej cywilizacji nie można wyobrazić sobie bez religii”.

Także premier Putin czynnie uczestniczy w programach mających na celu poprawę sytuacji demograficznej mając świadomość, że należy wykorzystać zaufanie jakim wciąż cieszy się w dużej części społeczeństwa rosyjskiego. Dlatego angażuje się nie tylko na płaszczyźnie politycznej i legislacyjnej, ale też w sferze przekazu informacyjnego do społeczeństwa. Obok jasnych i czytelnych deklaracji jak ta wypowiedziana na spotkaniu z dziennikarzami w 2007 r.: „(…) Specjalne urlopy dla młodych matek, finansowe zachęty dla rodziców, którzy chcą mieć więcej niż jedno dziecko albo je adoptują. Po urlopie macierzyńskim kobiety powinny móc wrócić do poprzedniego miejsca pracy bez jakichkolwiek konsekwencji. Potrzeba nam więcej przedszkoli. Brak jest powszechnego politycznego poparcia. Rodzina jest podstawą życia społecznego”, Putin nie ukrywa także swego przywiązania do religii mając świadomość, że Cerkiew jest naturalnym sojusznikiem państwa w tej demograficznej batalii. Dziennikarzom powiedział m.in.: „(…) Rosja zawsze była bardzo religijnym krajem. Rodzina mojego ojca mieszkała we wsi niedaleko Moskwy od XVII wieku. Dopiero niedawno księgi parafialne ujawniły, że moi przodkowie zawsze chodzili do cerkwi i przystępowali do spowiedzi. (…) Cerkiew prawosławna była od zawsze instytucją moralną i elementem politycznego porządku. Po roku 1917 zmienił się kontekst ideologiczny, lecz nie pojawiła się żadna inna instytucja moralna, która wypełniłaby próżnię”. W tej operacji psychologiczno – informacyjnej siłą rzeczy uczestniczy także Cerkiew Prawosławna, która na tej płaszczyźnie jest naturalnym sojusznikiem władz, ale wpływ jej oddziaływania, szczególnie na młode pokolenie Rosjan wydaje się być ograniczony.

Czy Kreml rzucił wszystkie siły do tej informacyjnej batalii demograficznej? Wydaje się, że jednak nie, bowiem nie wykorzystuje do tego celu chociażby swoich młodzieżówek jak „Nasi”, czy „Młoda Gwardia”, które stanowią zaplecze wykorzystywane podczas kampanii wyborczych, czy kryzysów międzynarodowych, jak chociażby ten z Estonią, gdy „Nasi” brylowali pod estońską ambasadą. A przecież to nie Estonia, czy kolejne wybory są jednym z głównych wyzwań stojących przed Rosją, ale właśnie demografia. Dziwić więc musi nie wykorzystywanie młodzieżówek do przekazu informacyjnego skierowanego do młodego pokolenia.

Słabością tej kampanii informacyjnej jest także brak wsparcia „dołów”, czyli zaplecza społecznego i tutaj wychodzi słabość rosyjskiego systemu mającego swe korzenie w turańskich tradycjach – nic się nie dzieje bez „góry” i to „góra”, czyli Kreml stanowi motor napędowy (często jedyny) w różnego rodzaju projektach społeczno – politycznych.

Poza tym analiza przekazu informacyjnego w rosyjskich mass mediach wskazuje na to, że kwestia demografii nie jest eksploatowana w sposób systemowy. Można odnieść wrażenie, że Kreml działa tutaj w oderwaniu od mediów (albo media w oderwaniu od Kremla) i siła informacyjnego rażenia mediów masowych nie jest należycie wykorzystywana. Obserwując tę operację informacyjną odnosi się wrażenie, że ma ona charakter nieskoordynowany i „szarpanych” jednorazowych gwałtownych zrywów, zamiast systematycznego, spokojnego przekazu na zasadzie: kropla drąży skałę nie siłą opadania, ale częstotliwości. Na linii Kreml – mass media nie ma sprzężenia zwrotnego w kwestii demografii, a biorąc pod uwagę, że państwo – w ujęciu cybernetycznym – jest układem zorganizowanym, to brak sprzężenia zwrotnego na linii Kreml – media daje negatywny rezultat w postaci braku sprzężenia pomiędzy mediami – które są swoistym „łącznikiem” między władzą, a społeczeństwem. M.in. dlatego w ciągu tych kilku lat efekty polityki Kremla na płaszczyźnie demograficznej są mizerne, aczkolwiek podkreślić należy, że nie jest to jedyna przyczyna takiego stanu rzeczy, bowiem pogarszająca się stopa życiowa Rosjan nie sprzyja i nie tworzy dobrego gruntu w nastrojach społecznych dla tego typu przekazu informacyjnego.

Czy Rosja da się (po raz kolejny) „zazbroić na śmierć”?

Zapaść demograficzna jest jednym z największych problemów Rosji, bowiem utrudnia ona pobór do wojska, odbija się na zatrudnieniu w różnych sektorach gospodarki i jest zagrożeniem dla spójności Federacji Rosyjskiej. Zaawansowane systemy obronne dają Rosji przewagę nad przeciwnikiem wyposażonym w broń konwencjonalną, ale jeśli chodzi o potencjał demograficzny i możliwość wybuchu konfliktu asymetrycznego przeciętni Rosjanie mają prawo czuć się zagrożeni. I jeśli nie skieruje się zysków z ropy i gazu oraz z innych gałęzi gospodarki nie tylko do poprawy infrastruktury przesyłu surowców energetycznych, unowocześnienia przemysłu, inwestycji w naukę oraz nowoczesne technologie, ale także do poprawy konstrukcji demograficznej kraju, to setki milionów Chińczyków i dziesiątki milionów Muzułmanów są przyszłością Rosji. Procesy demograficzne są nieubłagane.

Dlatego w obliczu kryzysu demograficznego Rosji powraca pytanie: czy państwowy program uzbrojenia jest wkomponowany w szerszą strategię pobudzenia gospodarczego Rosji, które może mieć niebagatelne znaczenie dla demograficznej przyszłości tego kraju? Wszak na przemyśle ciężkim opiera się gospodarka i to z niego „żyją” kooperujące z nim, niejako „podwieszone” pod niego firmy z sektora średnich i małych przedsiębiorstw, które w rosyjskich realiach tworzą miliony miejsc pracy. Czy jednak jest to zwykłe zbrojeniowe, mające swe korzenie w turańskiej tradycji Rosji „napinanie muskułów” i okazja dla „siłowików” – którzy opanowali firmy sektora zbrojeniowego – do zarobienia niezłych pieniędzy? 

Pewnym sygnałem jest tutaj wypowiedź Siergieja Iwanowa, ministra obrony za czasów Putina, który na jednym z oficjalnych spotkań gościom z zagranicy powiedział, że Rosja nie powtórzy fatalnego błędu z czasów ZSRR i nie pozwoli „zazbroić się na śmierć”. Jeśli Kreml poszedł drogą, którą w tym jednym zdaniu nakreślił Iwanow i nie da się „zazbroić na śmierć”, to znaczy, iż zamówienia na uzbrojenie rosyjskiej armii wpisane są w szerszą strategię, która w dalszej perspektywie może pozytywnie odbić się także na potencjale demograficznym Rosji. To oznaczałoby, że Putin z Miedwiediewem wyszli z turańskich butów i nie postrzegają międzynarodowej pozycji Rosji tylko z perspektywy „siłowików” – ludzi z mentalnością z epoki ZSRR. Jak będzie? Czas pokaże. Jednakże jedno jest pewne: aby uzyskać odpowiedź na powyższe pytania należy uważnie obserwować rozwój sytuacji nie tylko w rosyjskim sektorze zbrojeniowym, ale w całej gospodarce.

Jeśli jednak w tych decyzjach i posunięciach Kremla nie ma szerszej strategii, to przeciętny Rosjanin patrząc na sytuację demograficzną swego kraju może powtórzyć za charyzmatycznym, nieżyjącym już generałem Aleksandrem Lebiedźem: szkoda wielkiego kraju.

Tomasz Formicki

Autor jest doradcą i analitykiem w Międzynarodowym Centrum Szkolenia Służb Mundurowych i Cywilnych GRYF

http://diarium.pl/2011/12/rosja-miedzy-zapascia-demograficzna-a-wyscigiem-zbrojen/

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Rosja – między zapaścią demograficzną, a wyścigiem zbrojeń”

  1. „Jeśli jednak w tych decyzjach i posunięciach Kremla nie ma szerszej strategii” – Nie rozumiem trybu warunkowego w tym zdaniu. Strategia jest: odzyskać 70 tysięczną Osetię i stracić 5 milionów w kilka lat, a w perspektywie Syberię. Najgorsze, że Polska ma ten sam problem, tylko nas tak nie cisną na razie Chińczycy i muzułmanie. Dzietność mamy podobną, czego tak nie widać, bo akurat rodzi wyż demograficzny lat 80-tych. Gdy w wiek rozrodczy wejdzie pokolenie lat 90 (a to się zaczyna) i liczba przeciętnie rodzonych dzieci przez kobietę się utrzyma, to będziemy topnieć jak bałwan na wiosnę.

  2. Najnowsze amerykańskie systemy uzbrojenia, zwłaszcza inteligentne bomby i rakiety taktyczne oraz samoloty bezpilotowe, powstały w dobie „euforii internetowej” i uzależnione są od dostępności globalnej infrastruktury informacyjnej (GPS, łączność satelitarna). Prace rozwojowe chińskie i rosyjskie idą w dwóch kierunkach: 1/ masowe tanie rakiety zdolne do zdeaktywowania satelitów GPS i telekomunikacyjnych 2/ Autonomiczna broń taktyczna (fire-and-forget). Warto też pamietać o osiagnięciach KRL-D w dziedzinie nawigacji autonomicznej: pocisk trafiający z 1500 km w śródokręcie trawlera-celu to coś, co może spędzić sen z oczu. Kraje biedniejsze, nie mając wyrafinowanej infrastruktury lub mogac byc od niej odciete (GPS), próbują sobie radzic inaczej.

  3. Artykuł bardzo interesujący i prowokujący do przemyśleń i dyskusji. Ja chciałbym zwrócić uwagę na jedno: z treści artykułu wynika jednoznacznie, że największe zagrożenia dla Rosji pochodzą z Azji. Nazwijmy je w skrócie Chiny i Islam. Tymczasem odnoszę wrażenie (a artykuł p. Formickiego wydaje się to potwierdzać), że Rosja nadal jako największe zagrożenie postrzega świat szeroko rozumianego Zachodu i tak orientuje swoja politykę. Proszę zwrócić uwagę z jednej strony na jej konsekwentne działania wobec Niemiec (rozbijanie UE i NATO niejako „od środka”) oraz krajów post-komunistycznych (izolacja + polityka energetyczna), a z drugiej na sprzedaż technologii zbrojeniowej Chinom, Indiom czy Iranowi i konsekwentne blokowanie na arenie międzynarodowej wszelkich prób spacyfikowania Iranu czy Korei Północnej. W tym kontekście przeraża ślepota Zachodu, który zdaje się nie widzieć, że zimna wojna wcale się nie skończyła a jedynie przeszła w nowy etap. Etap znacznie groźniejszy bo strony konfliktu nie są tak wyraźnie zarysowane a i przeciwnik jest znacznie inteligentniejszy (chłopcy z GRU i KGB to nie stetryczałe dziadki z Biura Politycznego). Jeszcze bardziej przeraża ślepota niektórych naszych polityków, którym się wydaje (wbrew oczywistym faktom), że stosunek Rosji do Polski uległ jakimkolwiek zmianom i usiłują układać się z Rosją jak z partnerem podczas gdy pozostaje ona konsekwentnie na pozycjach Polsce wrogich. Tyle uwag co do artykułu. Jeśli chodzi o dotychczasowe komentarze to jedna uwaga do wypowiedzi p. Kozaczewskiego. Otóż Amerykanie już od dobrych kilku lat poszukują systemów uzbrojenia nie kierowanych GPS-em. Proszę zwrócić uwagę, że nie odnawiają sieci satelitów GPS, która bezlitośnie się starzeje. Co mają zamiast za bardzo nie wiadomo ale histeria jaką wywołała u Rosjan i Chińczyków trwająca wciąż misja amerykańskiego automatycznego promu kosmicznego X-37B ma chyba jakieś przyczyny. Na szczeblu taktycznym wiadomo że poszli m.in. w kierunku tzw. układów inercyjnych INS (systemy JDAM, JSOW), które mogą (acz nie muszą) działać bez wspomagania GPS-em. Realizują też kombinację INS + naprowadzanie telewizyjne (dokładność trafienia 3m) co uwalnia zarówno od GPS jak i od konieczności podświetlania celu laserem. W sumie wydaje się, że jeśli chodzi o metody naprowadzania to jeszcze ciągle znacząco wyprzedzają konkurencję co oczywiście nie znaczy, że można zlekceważyć pomysły Koreańczyków czy Irańczyków, o samych Rosjanach nie mówiąc.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *